poniedziałek, 31 października 2011

Recenzja: Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Środka


"W Chinach czułem się jak dziad"
                  Piotr Gadzinowski

MUST READ! MUST READ! I jeszcze raz: MUST READ! "Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Środka" autorstwa Jean-Paula Guicharda, ekonomisty i historyka z Uniwersytetu w Nicei oraz Antoine Bruneta, byłego prezesa francuskiego oddziału HSBC to książka wbijająca w fotel i otwierająca oczy, na to co się naprawdę dzieje na świecie, w czasie gdy Polactwo jest zajęte grillowaniem na Zielonej Wyspie.

Autorzy wyjaśniają dlaczego Chiny przez ostatnie 20 lat stały się drugą, jeśli nawet nie pierwszą potęgę gospodarczą i polityczną świata (PKB liczony na podstawie parytetu siły nabywczej wynoszący około 20 proc. światowego, niemal tyle samo co USA!). To wina przede wszystkim tego, że w ChRL panuje ustrój o nazwie: kapitalizm totalitarny, mający wiele podobieństw np. z III Rzeszą. Pod kierownictwem totalitarnego geniusza Deng Xiaopinga, Pekin przeanalizował jakie błędy w walce o dominację popełniły ZSRR oraz przedwojenna i powojenna Japonia. Chińczycy zaczęli więc walczyć o zdobycie władzy nad światem za pomocą tej samej strategii jaką w dawnych wiekach realizowały w tym celu Imperium Brytyjskie i USA - merkantylizmu, ciągłego wypracowywania nadwyżek handlowych z resztą świata. Udaje im się to osiągać za pomocą ofensywnego protekcjonizmu monetarnego, czyli znacznemu zaniżaniu kursu juana. To tak jakby wszystkie towary eksportowane przez Chiny były wspierane subsydiami wynoszącymi 50 proc. ich wartości, a towary importowane do Chin obłożone 100 proc. cłem. ChRL posiada jeszcze jeden atut: ogromny rezerwuar niemal niewolniczej siły roboczej (nielegalni migranci wewnętrzni - 150 mln ludzi), utrzymywany w posłuchu przez totalitarny aparat mafijnego państwa. W ten sposób Chińczycy są w stanie produkować nawet 80 razy taniej od Amerykanów i Europejczyków a 9 razy taniej od Meksykanów. Odkąd Chiny w 2001 r. wstąpiły do WTO, masakrują, za pomocą tej hipernieuczciwej konkurencji gospodarki państw rozwiniętych - przyczyniając się do postępującej ich dezindustrializacji i wzrostu bezrobocia, stają się ich wierzycielami i potajemnie prowadzą do destabilizacji ich rynków długu. To otwarta wojna gospodarcza, w której rolę V-tej kolumny odgrywają wielkie koncerny masowo przenoszące produkcję do ChRL i jej państw wasalnych, dezindustrializując przy tym Zachód. W planach Chińczyków jest zastąpienie USA w roli światowego hegemona (po zniszczeniu Ameryki), a Europie wyznaczenie roli centrum turystyczno-rozrywkowego, czyli takiej funkcji jaką zaplanował dla Francji Adolf Hitler. Jedynym dobrym aspektem chińskiej strategii jest odebranie Ruskim "prastarych chińskich ziem zrabowanych na mocy nierównoprawnych traktatów". Stanie się tak dopiero wtedy, gdy totalitarni postkomunistyczni kapitaliści z Pekinu zrobią z wszystkich białych ludzi dziadów.



Pozycja ta jest szczególnie cenna, gdyż obala mity typu "wolny handel jest zawsze dobry, a protekcjonizm zawsze zły". Autorzy wyjaśniają m.in. : jak Japonia doszła do potęgi po II wojnie światowej? jak doszło u niej do straconej dekady? dlaczego prezydent Clinton rozpoczął w interesie amerykańskiej oligarchii politykę niszczenia Japonii za pomocą wspierania Chin? jak wpuszczenie przez Clintona Chin do WTO wpłynęło na wybuch kryzysu w USA? a przede wszystkim, jak się bronić przed chińską agresją gospodarczą. Zdaniem autorów jest jedna droga: państwa rozwinięte powinny jednocześnie opuścić WTO i założyć WTO-bis, w której nie będzie miejsca dla państw stosujących monetarny protekcjonizm.

Niestety, administracja Obamy, choć powoli przestawia się na konfrontację z Chinami, nie ma zamiaru uderzać ChRL, tam gdzie ją naprawdę zaboli - w zaniżony kurs juana. Jedynym człowiekiem w tej administracji rozumiejącym niebezpieczeństwo chińskiego ofensywnego monetarnego protekcjonizmu jest sekretarz skarbu Timothy Geithner. Niestety, amerykańska oligarchia nie pozwala mu działać w obronie własnego kraju. W Europie wszyscy natomiast wypatrują Chin jak rycerza na białym koniu. Jednym z nielicznych, który zdaje sobie sprawę z chińskiego niebezpieczeństwa jest kandydat socjalistów na prezydenta Francji Francois Holland. Paradoks: przemysł krajów Zachodu jest niszczony przez kapitalistów działających w zmowie z Chinami, ratować chcą  go działacze związkowi...

Ps. Danek, Bekier i Lasecki - działacze "Falangi" (chiń. Falong-ga) błaznują przyjmując maoistowską retorykę mówiącą, że trzeba bronić świata przed imperialistycznymi wyzyskiwaczami z USA. Tak naprawdę to towarzysze z Pekinu są największymi wyzyskiwaczami i imperialistami na świecie. Ale w błaznowaniu falangistów jest metoda, po tym jak płemieł Tusk i minister Grabarczyk obrazili swoją niekompetencją chińskie kierownictwo Chińczycy być może szukają, kogo z polskich polityków sobie kupić. Wielkiego wyboru nie mają, bo pewnie postrzegają większość z nich za agentów Rosji, a PiS za ludzi Ameryki. Kto im więc pozostaje? Stronnik Hu Yao Banga Pa Li Kot?

sobota, 29 października 2011

Recenzja: Zbrodnia smoleńska. Anatomia zamachu



"Zbrodnia smoleńska. Anatomia zamachu" - to publikacja najbardziej kompleksowo i najbardziej przekonująco wyjaśniająca, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 r. w okolicach lotniska Siewiernyj. Dzieło to zostało napisane przez grupę niezależnych ekspertów (w tym z udziałem zagranicznych specjalistów: z Wielkiej Brytanii, USA, Izraela, Rosji), głównie wojskowych  i ludzi ze służb specjalnych. Już sam fakt, że przedmowy do tej książki napisali Wiktor Suworow oraz szef stowarzyszenia byłych pracowników amerykańskich służb wywiadowczych mówi sam za siebie. Autorzy wykonali kawał dobrej roboty - widać, że doskonale znają zarówno maszynę Tupolewa, specyfikę pracy kontrolera lotów, jak i procedury obowiązujące w WP i w armii rosyjskiej. Poddali drobiazgowej  m.in. uszkodzenia silników i samolotu, udostępnione polskiej stronie zapisy czarnych skrzynek, obrażenia ofiar (na podstawie zdjęć z rosyjskiego zakładu medycyny sądowej) a także zniszczenia przedmiotów należących do pasażerów Tupolewa. Szczegółowo i złośliwie rozprawiają się z "ustaleniami" "ekspertów" takich jak Tomasz Hypki, czy płk Latkowski a także  z "prawdami" Komisji eksperta ds. obrabiarek Jerzego Millera. Na jej raporcie nie pozostawiają suchej nitki, niszcząc pieczołowicie budowane tezy o słabym przygotowaniu załogi oraz nieumiejętnym posługiwaniu się uchodem (jak się okazuje kpt. Protasiuk ćwiczył tę procedurę bez ILS na kilka dni wcześniej przed 10 IV, a Komisja Millera dopuściła się poważnej manipulacji przy swoim niesławnym eksperymencie). Ostatnie 100 stron tej książki to wbijająca w fotel, szczegółowa rekonstrukcja ostatnich 16 sekund lotu Tupolewa. Autorzy stawiają tezę - i szczegółowo ją udowadniają  - że rządowy samolot został na wysokości decyzyjnej 100 m trafiony rakietą ze zdwojonym ładunkiem termobarycznym, która eksplodowała nad przedziałem "generalskim" uszkadzające też lewe skrzydło. Odłamki zostały wciągnięte przez silniki, co doprowadziło do ich awarii i upadku samolotu, który zaczął rozpadać się w powietrzu (jeden z silników eksplodował, inne zostały odłączone). Rakieta została wystrzelona z MiGa-29 operującego z rejonu ćwiczeń lotniczych w okolicach Sieszczy. (Rosyjscy świadkowie słyszeli eksplozję w powietrzu i dziwny dźwięk silnika. Jeden  z nich widział jak słynna brzózka została ścięta przez końcówkę skrzydła spadającą z dużą szybkością z góry. Tupolew przeleciał nad brzozą). Książka wyjaśnia jak to się stało, że część zwłok była niemal zwęglona, choć po uderzeniu w ziemię tliły się jedynie rachityczne pożary oraz dlaczego telefony generałów stopiły się a ich książki spaliły na brzegach, gdy ich mundury umoczone w paliwie lotniczym nie zapłonęły...

Autorzy zidentyfikowali "towarzysza generała" z którym rozmawiał, używając kodowych słów płk Kranskokucki - to gen. Bienediktow, "lotczik-snajper", specjalista od operacji specjalnych sił powietrznych. Rozszyfrowali również słynne słowa "zrzut zakończony" wypowiedziane przez niezidentyfikowanego pilota w nagraniach z wieży. Dotarli do informacji wskazujących na to, że na początku kwietnia na Siewiernym odbyły się dziwne ćwiczenia, podczas których Tu-154M państwowych linii Rassija kilkakrotnie podchodził, na kursie 259 do wysokości decyzyjnej na Siewiernym a raz lądował. Ukazali też w jaki sposób MAK już 10 kwietnia na miejscu nieudolnie sfałszował zapis ostatnich 16 sekund lotu (ten sam "zaszumiony" fragment, po który później Miller jechał do Moskwy). Dwaj brytyjscy eksperci przeprowadzają zaś w książce analizę, w której wskazują, że kilka osób z przedziału "ekonomicznego" mogło przeżyć "katastrofę". Na miejscu praktycznie nie prowadzono jednak akcji ratunkowej. Przed karetkami dojechał na miejsce (w 13 minut, w sobotę rano, z odległego końca miasta) koroner i 180 żołnierzy OMON-u. Nie mówiąc już o "ratownikach" za zaostrzonymi saperkami i pistoletami, uwiecznionymi w tle na słynnym "filmie ze strzałami w lesie". Poseł PSL Leszek Deptuła prawdopodobnie zdołał jednak przeleżeć akcję "ratowników" pod gruzami i godzinę po katastrofie zdołał  nagrać się na pocztę głosową swojej żony (ABW twierdzi, że ktoś przypadkiem nadepnął na telefon i  zadzwonił z niego w czasie akcji ratowniczej...).

"Zbrodnia smoleńska. Anatomia zamachu" ma jednak kilka  mankamentów. To blisko 800-stronicowa kobyła. Napisana do tego w bardzo nierówny sposób: obok przystępnych rozdziałów, ciężkie specjalistyczne analizy. Częściowo została ona przetłumaczona z angielskiego - stąd w niektórych rozdziałach pojawiają się błędy edytorskie (nawet przekręcanie nazwisk!), czy też opisy polskiej historii i sytuacji politycznej w kraju dostosowane do stanu wiedzy Anglosasów (czasem dobijające, jak np. określenie Hanny Suchockiej socjalistką, czy nazwanie Virtuti Militari orderem Wojennego Męstwa). To już jednak wina korekty w niszowym wydawnictwie. Mimo tych drobnych potknięć, gorąco polecam tą pozycję.

Syria jak oblężona twierdza, Turcy w Iraku a Izraelczycy w Azerbejdżanie

Syria jest oblężoną twierdzą. Jak się nie trudno domyślić, lincz na Kaddafim poważnie przestraszył Assada. Armia minuje więc pewne obszary granicy z Turcją, Libanem i Jordanią. Jest to przeciwdziałanie  zarówno przeciwko szmuglerom broni jak i możliwym rajdom sił specjalnych Turcji, Jordanii i Arabii Saudyjskiej. Tureckie służby szkolą przecież syryjskich rebeliantów, tak jak syryjskie szkoliły irackich terrorystów - a precedens z udziałem arabskich sił specjalnych już mamy: Katar przyznał się, że jego wojska walczyły przeciwko Kaddafiemu w Libii.

Turcja jest na razie jednak zajęta walką z kurdyjskim terroryzmem również wewnątrz Iraku. Ma w tym pełne błogosławieństwo USA (wizyta zastępcy sekretarza obrony USA w Ankarze poświęcona walce z PKK, zapowiedź sprzedaży Turcji dronów Predator), Iranu oraz... irackich Kurdów. Peszmergowie mówią wprost: turecka operacja na terytorium Iraku nas nie obchodzi, póki nie będą zabijani cywile. Fajnie jak inni załatwiają za nas konkurencję...



Ruscy również nie próżnują. Zabójstwo Kaddafiego ich przestraszyło, więc wzmacniają swojego irańskiego sojusznika dostarczając mu systemy walki elektronicznej. Izrael z kolei wspiera Azerbejdżan dostarczając mu 60 dronów do walki z porosyjskimibandytami z marionetkowego państewka Nagorny Karabach. Ruscy zestrzelili jakiś czas temu nad Karabachem takiego drona, by zademonstrować Izraelowi, że się wpycha w nie swoją strefę wpływów.

czwartek, 27 października 2011

Syria i Jordania: co zrobi armia?


Powyżej: J.E. król Jordanii Abdullah II

Kluczową rolę w ostatnich arabskich rewolucjach odegrała armia. W przypadku Tunezji i Egiptu, wojskowi zbuntowali się przeciwko głównodowodzącym i porozumieli z "umiarkowanymi islamistami". W Jemenie i Libii przeciwko dyktatorom zbuntowała się część sił zbrojnych. W Bahrajnie rewolucja się nie udała, bo sunnicka armia była przeciwko szyitom. W Syrii siły zbrojne są rozdarte. Wielu sunnickich poborowych zdezerterowało i przyłączyło się do rebelii (czyli swoich ziomków masakrowanych przez reżim). Wielu oficerów, a nawet kilku generałów, zginęło bo sprzeciwiło się morderczym rozkazom Assada. Większość sił zbrojnych jest jednak po stronie reżimu - i ludzie ci czują się jak w oblężonej twierdzy. Jeden z syryjskich oficerów powiedział Robertowi Fiskowi, że w ostatnich siedmiu miesiącach zginęło w Syrii 1150 żołnierzy. Nawet jeśli podzielimy tę liczbę przez cztery, to i tak będzie ona znaczna. Jeśli dodamy do tego 3 tys. ofiar cywilnych, to mamy w Syrii regularną wojnę domową. Wielu żołnierzy zginęło od kul snajperów i w zasadzkach (w jednej zlikwidowano 30). W niektórych rejonach kraju oficerowie boją się zakładać mundury. 

Tymczasem w Jordanii wytworzyła się ciekawa sytuacja: wielu oficerów zaczyna buntować się przeciwko królowi twierdząc, że pozwala on na okupację kraju przez... Palestyńczyków. Twierdzą oni, że w kraju nielegalnie przebywa 1,2 mln Palestyńczyków z Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy. Wskazują na przedstawicieli tego narodu sprawujących wysokie funkcje w Jordanii. Najciekawsze jest jednak, że ci nacjonalistyczni oficerowie uważają, że taka polityka władz jest wynikiem nacisków Izraela i USA a także korupcji (związanej m.in. z polityką prywatyzacyjną).



Bonus: relacja kierowcy Kaddafiego, który został z nim do samego końca.

wtorek, 25 października 2011

Nigdy Więcej! kontra biskup Pieronek


(Anty)faszyści od Rafała Pankowskiego lekceważąc salonowe świętości, wpisali ks. bpa. Tadeusza Pieronka, ordynariusza diecezji "Gazety Wyborczej", do swojej Brunatnej Księgi. Jak czytamy w ich internetowej bazie danych incydentów antysemickich, rasistowskich, homofobicznych, ksenofobicznych, islamofobicznych i pankowskofobicznych:

Rzym 24 stycznia 2010 r. hate speech, język wrogości, osoba publiczna

RZYM (WŁOCHY). 24 stycznia we włoskim portalu katolickim Pontifex.Roma ukazał się wywiad z biskupem Tadeuszem Pieronkiem, w którym stwierdził on między innymi, że „Szoah jako taki to żydowski wymysł”. Hierarcha powiedział też: „Niewątpliwie w obozach koncentracyjnych umierali w większości Żydzi, ale na liście są też Polacy, Cyganie, Włosi i katolicy. (…) Nie wolno więc zawłaszczać tej tragedii, by uprawiać propagandę. Ale oni, Żydzi, mają dobrą prasę, ponieważ dysponują potężnymi środkami finansowymi, ogromną władzą i bezwarunkowym poparciem Stanów Zjednoczonych i to sprzyja swego rodzaju arogancji, którą uważam za nie do zniesienia”. Pytany nazajutrz o tę sprawę biskup wyparł się cytowanych słów i obarczył dziennikarza winą za ich przeinaczenie, nie zamierzał jednak wystosowywać do portalu sprostowania. Podtrzymał też swoją poprzednią opinię: „Szoah jest w tym znaczeniu wymysłem Żydów, że ta nazwa pochodzi ze środowisk żydowskich” (sic!). W odpowiedzi portal zakomunikował o przekazaniu sprawy sporu z biskupem adwokatowi, by „podjąć ewentualne kroki prawne dla obrony swych interesów i wizerunku”, a redaktor naczelny Pontifexa w oparciu o posiadane nagrania potwierdził wszystkie słowa hierarchy.

(koniec cytatu)

Tymczasem, w Brunatnej Księdze, możemy przeczytać, że w 2003 roku:

KRAKÓW. 6 marca około godziny 16.30 nieznany mężczyzna w wieku 50-60
lat wykrzykiwał przed Papieską Akademią Teologiczną przy ulicy Franciszkańskiej:
„Biskupie Pieronku, ty zbrodniarzu żydowski”. Biskup Tadeusz Pieronek,
rektor PAT, znany był z krytycznego stanowiska wobec Radia Maryja i „Naszego
Dziennika” uważając je za przejaw „lepperyzmu w Kościele”.

(koniec cytatu)

Nigdy Więcej! zdaje się krzyczeć "Biskupie Pieronku, ty zbrodniarzu faszystowski" :)


Ps. "Nigdy Więcej!" uczestniczy też  w szeregu szlachetnych przedsięwzięć takich jak Etno-Liga, czyli rozgrywki piłkarskie dla mniejszości etnicznych i uchodźców. W ramach Etno-Ligi odbył się mecz Czeczeni vs. Afrykanie. Jak donosi "GazWyb": "W zeszłorocznej edycji nie obyło się bez problemów. Rasistowskie określenia poleciały ze strony Czeczenów w kierunku Afrykanów, z którymi Czeczeni przegrali mecz". Ciekawe, czy ci Czeczeni widzieli fotki z wizyty Pankowskiego w Kazaniu? Baj de łej, ten gostek, z którym się wita trochę przypomina Eduarda Limonowa...

Pogrzeb Kaddafiego i Bliskiego Wschodu



Powyżej: jeszcze jedna osoba twierdząca, że zabiła Kaddafiego. Jako dowód przedstawia zakrwawioną koszulę i pierścień ściągnięty mu z palca.

Muammar został pochowany w nieznanym miejscu na pustyni. W Trypolisie rządzą de facto komendanci polowi z al-Kaidy, a świecki szef NTC robi tam za ozdobnik. Zachód wydaje się jednak zadowolony z tej sytuacji. Nie było słychać żadnych słów potępienia linczu - wręcz przeciwnie USA i Francja chwalą się, że pomogły schwytać Kaddafiego. To jasny sygnał wskazujący, że zmiany na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej są w pełni akceptowalne dla administracji Obamy. Ta sama administracja wycofuje teraz wojsko z Iraku (zostawiając kontraktorów) - przekazując kraj irańskiej agenturze. W tym szaleństwie jest jednak metoda. Bliski Wschód traci znaczenie dla USA. Ameryka po prostu staje się powoli samowystarczalna energetycznie. To zasługa łupkowego gazu i łupkowej ropy. A czym jest Bliski Wschód bez ropy i gazu?

niedziela, 23 października 2011

Rekonstrukcja likwidacji Kaddafiego



Powyżej: Nowy film z linczu na Kaddafim. Nasuwa się konkulzja: czemu ci Arabowie są tacy głośni?

A ja mam takie dziwne wrażenie, że Kaddafi na zdjęciach z linczu przypomina Palikota. Ciekawe, czy tego drugiego spotka podobny los?

***

Brytyjskie media potwierdzają doniesienia mówiące o udziale natowskich sił specjalnych w zabiciu Kaddafiego. W Syrcie byli żołnierze SAS oraz Katarczycy, którzy pomagali organizować rebeliantom system blokad na drogach z miasta. Konwój Kaddafiego najpierw dostał się pod ogień rebeliantów, później naprowadzono na niego amerykańskiego drona, którego ostrzał zmusił uciekających oficjeli do zmiany kierunki ucieczki. Tam ich spotkała niespodzianka w postaci naprowadzanej laserowo bomby zrzuconej przez francuski myśliwiec. Na końcu pojawili się rebelianci. Tutaj macie link do filmu pokazującego żołnierza, który zastrzelił Kaddafiego. Zgodnie z wynikami obdukcji dokonanej przez lekarza, libijski dyktator zginął od strzału w głowę. Ostatnimi jego słowami były ponoć: "Co ja wam zrobiłem?".

sobota, 22 października 2011

Przypomnienie pewnej egzekucji...



Książę Sultan (1924-2011) R.I.P. + Saudyjska układanka + Moskwa i Hezbollah kontra Izrael



Zmarł saudyjski następca tronu, długoletni minister obrony i jeden z filarów sojuszu z Ameryką, ks. Sultan. Obecny król Arabii Saudyjskiej, Abdullah ma oficjalnie 87 lat, tak naprawdę jednak 96. Wszyscy więc patrzą na aktualnego następcę - księcia Nayefa (78 lat), będącego w dobrych stosunkach z Bractwem Muzułmańskim. Może więc dojść, z błogosławieństwem USA, do połączenia saudyjskiego bloku (Królestwo wraz z sąsiednimi państewkami, zdominowanymi Jemenem i Jordanią) a rządzonym przez "umiarkowanych fundamentalistów" porewolucyjnym blokiem Egiptu, Libii i Tunezji. Do sprzątnięcia pozostaje Syria i część Iraku.

Rosja, czyli kraj z którym mamy się POjednać (wszak mamy im być wdzięczni za Smoleńsk), nie daje jednak za wygraną. Ostatnio w Moskwie zapewniono królewskie powitanie przedstawicielom antylibańskiej organizacji terrorystycznej Hezbollah. Kagiebistom zależy na tym, by ta irańsko-syryjska agentura wplątała Izrael w jakąś wojenkę. Stąd też, po wizycie szejk Nasrallah zapowiedział, że następna wojna z Izraelem zacznie się w Tel Avivie.

Jak zginął Kaddafi?




Nie powinniśmy mieć już żadnych wątpliwości, na filmie powyżej płk Kaddafi jest przytomny i może stać na własnych nogach - jeśli był w nie ranny, to tylko lekko. Jest bardzo mało prawdopodobne, by wykrwawił się na śmierć. Dokonano na nim egzekucji. Kwestią otwartą jest udział wojsk NATO w tej operacji, różne doniesienia mówią o ostrzelaniu jego konwoju przez amerykańskiego drona pilotowanego z Las Vegas i/lub francuski myśliwiec. Nie wykluczone, że siły specjalne NATO naprowadziły lotnictwo na cel i powiadomiły rebeliantów (krzyczących cały czas "Allahu akbar!") o tym, w której rurze ukrywa się Kaddafi. Zachowanie Hillary Clinton, na filmie poniżej świadczy o tym, że była mało zaskoczona całą akcją.



Ciało Kaddafiego zostało wystawione w sklepie mięsnym w Misracie. Już niczego nie zezna o Lockerbie, ani o swoich związkach z Tonym Blairem. Wygodna egzekucja.



Rosja się oburza na to co spotkało Kaddafiego, ale jeb... ją pies - sama przecież zabiła kilku obcych prezydentów.  Nagrania robione komórką przez rebeliantów (Libijska TV Narodowa?) pokazują, że syn Kaddafiego Muttasim był jeszcze żywy gdy go złapano. Więc też dokonano na nim egzekucji. Nie wiadomo, co się stało z Saifem al-Islamem, dawnym współbiesiadnikiem Bronka Komoruskiego - ponoć został ranny i trafił do niewoli. Tutaj macie podsumowanie losów rodziny Kaddafiego.


czwartek, 20 października 2011

Pułkownik Kaddafi zabity



Sic transit gloria mundi - tak Silvio Berlusconi skomentował śmierć płka Muammara Kaddafiego. Mój komentarz jest dokładnie taki sam.

Dawny libijski dyktator został prawdopodobnie ranny w nalocie (gdy uciekał w konwoju z Syrty). Zdołał jednak dopełznąć do betonowej rury, w której się ukrył (fotka poniżej). Tam znaleźli go rebelianci i zapewne dobili. Syrta padła. Zwłoki Kaddafiego wleczono po jej ulicach. Ryzyko wojny partyzanckiej w Libii gwałtownie spadło. Też byłem przekonany, że wszystko się skończy dekapitacją reżimu.



wtorek, 18 października 2011

Gilead Szalit wrócił do domu



Izraelczycy się cieszą, Palestyńczycy się cieszą. Więc mi też pozostaje tylko radość z uwolnienie Gilada Szalita z niewoli. ( Tutaj macie garść artykułów z ynet, z tej okazji.) Nieczęsto historia jest tak łaskawa dla "zaginionych w akcji", by wspomnieć tylko Rona Arada oraz izraelskich czołgistów wziętych do niewoli przez Syryjczyków w Libanie w 1982 r., amerykańskich jeńcach z Wietnamu i Korei czy też naszych zaginionych na Nieludzkiej Ziemi.

niedziela, 16 października 2011

Jak wykorzystać antysemickie protesty na Wall Street?



Izraelskie lobby zorientowało się już w grze, którą Barak Barakowicz Obama i jego szef Zbigniew Brzeziński prowadzą używając ruchu "Okupować Wall Street". Lobbyści zaczęli więc puszczać w amerykańskiej tv reklamy pokazujące antysemickie oblicze tego ruchu (polecam szczególnie fragment, w którym Italoamerykanin wykłóca się z chałaciarzem:). Antysemityzm Nowej Lewicy nie jest niczym zaskakującym, ale można go wykorzystać, by wykopać przepaść między Nową Lewicą i demokratyczną bazą a Wall Street. Wystarczy trochę ulotek i filmów na YT pokazujących Obamę z finansistami i ekonomistami pochodzenia żydowskiego i trochę fotek Baraka Barakowicza Obamy w jarmułce. W 2000 r. Gore przegrał z Bushem w dużej mierze dlatego, że głosy lewicy kradł mu Ralph Nader. Można to teraz powtórzyć.

***

Mamy teraz bardzo interesującą sytuację. Przez świat przetaczają się masowe protesty skrajnej lewicy. Naprzeciw siebie jest wandalizm lewaków i brutalność policji. System się kruszy. A jak to się skończy? Pewnie tak jak na klipie poniżej. Mussolini pomylił się mówiąc, że wiek XX będzie wiekiem faszyzmu. Pomylił się o sto lat. I tym "optymistycznym" akcentem kończę tę notkę :)


sobota, 15 października 2011

Obama wysyła wojsko do Ugandy


Powyżej: Wielebny Jospeh Kony. Things in Africa...


W czasie gdy wszyscy zastanawiali się jaki los spotka Grzegorza Schetynę w nowej kadencji Sejmu, Barack Barakowicz Obama wysłał 100 amerykańskich żołnierzy do Ugandy, gdzie będą walczyć z Armią Oporu Pana dowodzoną przez półprotestanckiego sekciarza Jospeha Kony. Czemu administracja USA interesuje się jakimś afrykańskim watażką (jakich wiele)? Tak się składa, że LRA jest narzędziem, które Sudan wykorzystuje do destabilizacji krajów regionu. Jest to więc posunięcie wymierzone w Chartum. To już ósmy konflikt, w jaki są zaangażowane amerykańskie siły zbrojne za rządów laureata pokojowego Nobla Baraka Barakowicza Obamy. Pozostałe to: Afganistan, Irak, Libia, Jemen, Somalia, Pakistan (działania sił specjalnych i dronów) a także Iran (akcje specjalne i być może wsparcie kurdyjskiej partyzantki). Nieźle jak na człowieka, który zdaniem światowej lewicy odciął się od "militarystycznej polityki reżimu Busha" :)

A poniżej: klimatyczna scena z filmu "Łzy Słońca". Czyli rasistowskie wojska USA wykańczają kumpli Simona Mola. Things in Africa...


piątek, 14 października 2011

Lipny irański spisek

Spisek terrorystyczny na życie saudyjskiego ambasadora w Waszyngtonie sprawia wrażenie totalnej lipy. Każą nam wierzyć, że ekstremalnie profesjonalni podrzynacze gardeł z irańskich służb specjalnych wynajęli do tak delikatnego zadania gostka określanego jako "pijak i ćpun", notorycznie bankrutującego przedsiębiorcę, który zabrał się do sprawy w skrajnie nieprofesjonalny sposób. Wynajął meksykańskiego zabójcę z kartelu Zetas, który był agentem DEA. Co ciekawe, dokumenty ze śledztwa wskazują, że to meksykański zabójca mógł być autorem szalonego planu zabicia saudyjskiego ambasadora, a głupi Iranoamerykanin skontaktował się z nim bo chciał kupić od niego duże ilości narkotyków na handel. Agent CIA Robert Baer, przez 20 lat walczący z irańskimi służbami, również zauważył, że ta historia nie trzyma się kupy - nie pasuje do zachowania podrzynaczy gardeł z Iranu. Co prawda izraelskie służby piszą, że Iran chciał za pomocą tego spisku doprowadzić do ograniczonego konfliktu zbrojnego z USA, ale zadaniem służb jest sianie dezinformacji.

Udział meksykańskiego agenta DEA w tej sprawie sugeruje, że spisek miał za zadanie zatuszowanie skandalu "Fast and Furious", czyli przesyłania broni meksykańskim kartelom przez ATF w ramach spieprzonej (?) operacji specjalnej. W wyniku tej operacji kartele zabiły wielu funkcjonariuszy amerykańskiego państwa z broni dostarczonej im przez administrację Obamy. Skandal ten nazywany już jest "Waco Obamy" i może doprowadzić do rozwiązania ATF. Poniżej: sędzia Neapolitano o irańskim spisku oraz szeryf z Arizony o "Fast and Furious".



środa, 12 października 2011

Irańskie służby próbowały zabić saudyjskiego ambasadora w USA



Ktoś znowu nieźle miesza. FBI udaremniła spisek terrorystyczny mający na celu zabójstwo saudyjskiego ambasadora w Waszyngtonie. Oskarżeni: irańscy agenci działający wspólnie z meksykańskimi kartelami. Albo więc frakcja Ahmadinedżada, sekowana przez Chameneiego za odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne postanowiła odejść ze sceny w wielkim stylu, sabotując przy okazji porozumienie USA-Hamas, albo komuś w Waszyngtonie marzy się jednoczesna inwazja na Iran i Meksyk. W komunikacie FBI zwraca uwagę określenie "na zlecenie frakcji w irańskim rządzie".

Gilead Szalit wolny - porozumienie USA z Hamasem


W sprawie Gilead Szalita mam mieszane uczucia. Fajnie, że chłopak wróci do domu, rodziny. Cieszy to, że przetrwał 1934 dni niewoli. Powrót jeńca do ojczyzny zawsze cieszy.

Szkoda jednak, że nie zdołano go odbić. Zamiast tego wypuszczonych zostanie ponad 1000 terrorystów z Hamasu, w tym wielu bardzo niebezpiecznych "specjalistów". Niesamowity zastrzyk kadr dla światowego dżihadu. (Ten fakt sprawił, że były naczelny rabin IDF powiedział haniebne słowa, że Szalita trzeba było uznać za martwego i nie przejmować się nim). To niesamowicie wzmocni Hamas - przede wszystkim politycznie. Jajcarze-fajansiarze z tej organizacji mówią już, że będą porywać więcej Izraelczyków, tak żeby wypuszczono wszystkich ich ludzi :)

Porozumienie rządu Netanjahu z Hamasem w sprawie Szalita jest częścią porozumienia USA z Hamasem i Bractwem Muzułmańskim. Maszaal zgodził się zamknąć biuro Partii w Damaszku, w zamian  Panetta nacisnął na Netanjahu, by zgodził się na wymianę więźniów z Hamasem. Administracja Obamy karze też tow. Abu Mazena za to, że wyciął im w ONZ numer z "wolną Palestyną".

Update: Nie wiem dlaczego, ale nagminnie nazywam Gileada Szalita Gideonem. I czytelnicy słusznie mi z tego powodu zwracają uwagę. Za co dziękuję

wtorek, 11 października 2011

Gene Sharp: Jak wywołać rewolucję?


Untitled from The Revolutioneer on Vimeo.

Nie mogę się doczekać tego filmu dokumentalnego! "How to start a revolution" opowiada o dziele Gene'a Sharpa, najlepszego na świecie eksperta od wywoływania "pokojowych" rewolucji. To z jego zaleceń korzystał m.in. ruch Otpor obalając Miloszewicza, gruzińska Kmara, ludzie Juszczenki podczas Pomarańczowej Rewolucji, czy obecnie rewolucjoniści z Syrii, Egiptu i Libii oraz z.... Wall Street. Wystarczy spojrzeć choćby na podpis twórców tych rewolucji - logo z zaciśniętą pieścią (1:32) na video powyżej.


Wspomaganiem rewolucji tego typu na całym świecie zajmuje się powiązany z Otporem belgradzki instytut C.A.N.V.A.S. Nie przypadkowo jeden z założycieli ruchu Otpor odwiedził ostatnio organizowaną przez służby Obamy pikietę na Wall Street.Wcześniej konsultanci Otporu odwiedzili m.in. Tunezję. Może Prezes powinien zaprosić ich do Polski? A przy okazji poczytać trochę pism genialnego Shaula Alinsky'ego, mistrza organizowania społeczeństwa.

Ale oczywiście zorganizowanie pokojowej rewolucji to nie wszystko. W Serbii, Tunezji i Egipcie po stronie rewolucjonistów było wojsko. W Syrii się nie udaje, bo kraj ten ma najbrutalniejsze służby specjalne na Bliskim Wschodzie. Podobnie "kolorowa" rewolucja nie ma szans w biernych społeczeństwach takich jak rosyjskie czy białoruski.

Egipt: masakra w Kairze i pożyczka dla Egiptu



Powyżej: atak transportera opancerzonego na tłum w Kairze.

Wojsko oraz islamskie bojówki zabiły w Kairze co najmniej 24 Koptów. Synaj nadal pogrążony w anarchii. A Egipt wkrótce będzie zmuszony poprosić MFW o 3 mld USD pożyczki, co pewnie wkurzy radykałów. Protesty społeczne zintensyfikują się - podobnie jak religijne.  W przyszłym roku się tam chyba wybiorę, by przyjrzeć się z bliska ich rewolucji.

poniedziałek, 10 października 2011

Czy w XVIII w. był Ruch Palikota?



Najlepszy komentarz wyborczy pod wiele mówiącym tytułem "W dupie" został napisany przez libertarianina Jacka Sierpińskiego. Pan Jacek, mój wierny czytelnik wskazuje w nim, że wyborcy mają w tytułowej dupie gospodarkę, politykę zagraniczną, koleje, prawa obywatelskie, serię dziwnych zgonów, a nawet walkę rządu z kibicami. Ponieważ jeszcze mają trochę kasy na badziewie z hipermarketów czują się dobrze i kierują w swoim wyborze kwestiami obyczajowymi, czyli chęcią obalenia jabola w bramie i zajarania blunta na legalu i strachem przed mundurkami w szkołach i księżmi zaglądającymi im do łóżka. W rzekomo homofobicznym kraju trans dostaje więc 19 tys. głosów a Biedroń prawie 5 tys. (byłby dobry jako wiceminister SWiA nadzorujący policję tj. bawiącym się pałkami i realizującym hasło CHWDP:).

Pod tym względem wróciliśmy jednak do XVIII w., który nie takie brewerie widział. Sarmata za króla Sasa chciał głównie jeść, pić i popuszczać pasa. Teraz, za premiera Tuska chce jeść, ćpać i nie drażnić Ruska. W XVIII w. nie byliśmy też zbyt pruderyjni jeśli chodzi o mniejszości seksualne. Stosunek do nich zmienił się zapewne za Konfederacji Barskiej (taki ówczesny PiS) oraz za Insurekcji Kościuszkowskiej (nie przypadkowo tak często odwołuje się na tym blogu do Jakuba Jasińskiego:). Sam Janusz Palikmiot i jego piekielna kompanija wprowadzona do Sejmu to wypisz wymaluj XVIII-wieczny magnat ze swoją gołotą.
 Dla przykładu, nieco Zbyszewskiego:

"Niemcewicz śledził z podziwem wyczyny swego szefa, wkrótce jednak, znudzony sesjami trybunału, począł się wymykać z nowym przyjacielem - Michałem Brzostowskim, starostą pińskim - do okolicznych dworów. Najweselej było w Swisłoczy u referendarza litewskiego Tyszkiewicza, kompletnego wariata. Zacny grubas przebierał się co rano w ornat i odprawiał mszę, a wieczorem w suknie kobiece i haftował robótkę. Niemcewicz służył mu do mszy, udawał, że olśniony wdziękami chce go zgwałcić. (...)  Niemcewicz, że nie tylko tych subtelnych żartów, ale i przedstawień, żywych obrazów był czynnym uczestnikiem - tak zjednał sobie wiecznie nudzącego się referendarza, iż gwałtem chciał go zatrzymać w Swisłoczy. Najponętniejsze obietnice nie skusiły Niemcewicza - pojechał za Czartoryskim do Wilna."

Referendarz Litewski Tyszkiewicz - wypisz wymaluj przyszły(a) wicemarszałek Sejmu :) A historię "nawrócenia" Palikmiota z konserwatywnego katolicyzmu na antyklerykalizm, a nawet plotki o życiorysie Mariana Palikota przypomina inna postać z epoki:


"Z Brzeżan książę Adam pojechał do Mikołaja Potockiego, starosty kaniowskiego, który na złość bliskim krewnym jemu zapisał niemal całą sukcesję. Z ciekawością przyglądał się Niemcewicz sławnemu staroście: ogromny, czerstwy, z sieledcem aż za ucho, choć lipiec - w watowanym tułubie. Ileż kobiet zgwałcił on w życiu! Tuż obok domu stał drugi, niski, długi seraj w jędrne piersi obficie zaopatrzony, starosta zaglądał tam co dzień i mimo swych 70-ciu lat zawstydziłby jeszcze królika. Był żonaty z córką ekonoma, lubił ją bić i kopać w twarz. Starym babom kazał Potocki włazić na gęste drzewa i kukać - on zaś cienkim śrutem strzelał im w zadek śmiejąc się do rozpuku, gdy z wrzaskiem spadały. Bardzo tchórzliwy - nigdy nie miał pojedynku, ale bezbronnych ludzi zabił kilkudziesięciu, w chwilach wielkiej pasji uspokajało go to znakomicie.
Z tym wszystkim starosta był wielce pobożny i w obawie, że Pan Bóg nie zna się na żartach i za te figliki żywi doń urazę - postanowił Go udobruchać wybudowaniem kościoła. Sprowadził więc do Horodenki księży misjonarzy, wyznaczył im 30.000 zł. intraty, mularze wzięli się do kielni. Wszystko zepsuła spowiedź wielkanocna; ksiądz usłyszawszy, iż od ostatniej pokuty starosta znowu spłodził czworo a zgładził troje, nie dał mu rozgrzeszenia, co go wprawiło w taki gniew, że kazał na wpół już wzniesiony kościół rozwalić, misjonarzy batami wysiec i won przepędzić. Sam przeszedł na unityzm, na złość katolikom pojechał do Poczajowa z workami pieniędzy. Bazylianie przyjęli jego złoto, jego dziewki i nawet jego z otwartymi rękami.
Potocki odbywał pilnie praktyki religijne waląc cybuchem swe nałożnice, kańczugiem mnichów gdy nie dość żarliwie się modlili. Przyjąwszy Komunię św. wrócił zadowolony do Horodenki pewien, że z Panem Bogiem nawiązał znów poprawne stosunki. Dziwki jego też były rade z poczajowskich rekolekcyj na pamiątkę których, prócz stosu medalików, poprzywoziły bazylianiątka w zarodku.
Obiad u Potockiego był po staroświecku - potrawy zaprawione szafranem; do stołu usługiwało 6 tłustych dziewuch w gorsetach; lubowano się w Polsce w obfitych kształtach - prawdziwy znawca jeździł tylko spasionymi końmi i nie dotknąłby nigdy chudej kobiety.
Rozmawiano wyłącznie o czasach saskich, jedynych - zdaniem Potockiego - przyzwoitych i przyjemnych, wtedy można było pohulać, umiano to ocenić. Opowiadał z uśmiechem jak raz dla facecji ubił żyda należącego do sąsiada, a gdy szlachciura - sknera stękał, że stracił najlepszego młynarza, on posłał mu w prezencie wóz drabiniasty pełen chałaciarzy z listem: "Za 1 - 50." Albo jak zalegającego z dzierżawą arendarza rozebrał do naga i do chlewa między wieprze wepchnął - skutek był doskonały, bo kahał wnet uiścił należność; albo jak obiecał kiedyś dwóm chłopom wolność i futor temu, który więcej kijów wytrzyma: jeden skonał przy 263-cim uderzeniu, skoczono obwołać drugiego zwycięzcą, ale się okazało, że to już zimny trup - hajducy gamonie przez roztargnienie od pół godziny trzepali nieboszczyka. Drugiej pary zawodników nie udało się znaleźć."

Naród wspaniały, ale ludzie kurwy - Marszałek Józef Piłsudski


Megadeth - Symphony of Destruction przez alexouille51

W 1917 r. gen. von Ludendorff widząc marne efekty poboru do Polnische Wehrmacht stwierdził: "Polska jest narodowo martwa". Ja wczoraj na Face'ie komentując wyniki wyborów napisałem tylko: "O kurwa! Mamy w Polsce, aż tyle debili!". Zaraz się pewnie oburzy grupa wyborców Peło, ale ja im odpowiem: 53 proc. głosów oddanych w Krakowie na megaszkodnika, totalnego nieudacznika, destruktura polskiej armii Bogdana Klicha świadczy o totalnym zidioceniu narodu.

niedziela, 9 października 2011

Wieszanie zdrajców w 1794 r. w prozie Zbyszewskiego



W związku z ciszą wyborczą postanowiłem zacytować fragment świetnej książki Karola Zbyszewskiego "Niemcewicz od przodu i tyłu", poświęconej temu jak powstawał nowoczesny naród polski. Fragment o tym jak w 1794 r. warszawski lud potraktował zdrajców  i co z tego wynikło.

"CZERWCOWA PRZEWIESZKA
Ludek warszawski był niepiśmienny, zamiast czytać odezwę Kościuszki o Persach i Tatarach słuchał po ciemnych kątach płomiennego Konopkę - zaufanego Kołłątaja. Słuchał i mruczał:
- Dobrze gada, co pomoże jegrów bić kiedy wśród nas zdrajców tyle; trza na gwałt przewieszkę zrobić...
28-go czerwca wieczorem, przed namiot Kościuszki w Gołkowie, przygalopował Kicki - koniuszy - marszałek dworu - szwagier Stanisława Augusta. Pół żywy ze strachu opowiedział co zaszło rano w Warszawie.
Pospólstwo wtargnęło do więzień; 70-cioletniego księcia biskupa Massalskiego co miał 700.000 rocznego dochodu, a mimo to kradł jeszcze pieniądze Komisji Edukacyjnej i brał pensję od Rosjan, co wyróżnił się gorliwością przy sankcjonowaniu przez sejmy obu rozbiorów, co nie pominął nigdy żadnej okazji szkodzenia Polsce - dla braku sznura pod ręką powiesił skotopas Klonowski na biczu chłopskim przed Bernardynami; wstrętnego księcia Antoniego Czetwertyńskiego, mimo, że płakał, całował oprawców po rękach wwindowano na belkę przed oknami własnego mieszkania, żona i córki gapiły się na to zza firanek, a lud tańczył dokoła wisielca krzycząc: - Vivat Czetwertyński!
Zadyndali Boscamp, Roguski, Grabowski, Piętka - szpiedzy, pieski Igelstromowe poskazywane jeszcze w 91-ym r. za różne łotrostwa na dożywotnie więzienie; zawodowi kaci się pochowali, zastąpili ich amatorzy; w zapale pracy powiesili oni niewinnego Majewskiego - głupiego woźnego, co nie chciał pokazać co niesie w teczce oraz Wulfersa, podejrzanego tylko o kradzież aktów kompromitujących króla z archiwum Igelstroma.
Całe miasto upstrzono szubienicami, stały przed Zamkiem i pałacem prymasowskim, lud mruczący od dawna, że Poniatowski zasłużył na los Capeta teraz śpiewał o tym na głos.
Ale nie doszło do spełniania tych poczciwych zamiarów. Ignacy Potocki, Mokronowski, Orłowski zdzierali gardła zaklinając tłumy do spokoju. Zakrzewski położył się plackiem w pałacu Briihlowskim na wleczonym już pod stryczek Moszyńskim i ryczał: powiesicie go tylko ze mną! Przez miłość do zacnego prezydenta darowano życie przedawczykowi. Odwdzięczył się należycie: gdy w 97-ym r. Zakrzewski wrócił do Warszawy z więzienia petersburskiego - chory, bez grosza, wynędzniały - i przyszedł doń z prośbą o małą pożyczkę, Moszyna nic mu nie dał, lokajom kazał wyrzucić za drzwi swego wybawcę. Biskupa Skarszewskeiego, członka deputacji traktatowej w Grodnie obok Ożarowskiego, Ankwicza, Massalskiego i Kossakowskiego, również tylko bezmyślna energia Zakrzewskiego uratowała od zasłużonego powroza.
O 5-ej po południu rozszalała się straszliwa ulewa. Generał Cichocki, bękart Stanisława Augusta, wyciągnął z arsenału armaty, poobsadzał wyloty ulic wojskiem - strumienie wody i bagnety żołnierzy rozpędziły tłumy.
Nazajutrz przybył do Gołkowa Dembowski z listem od króla. Dotychczas korespondencja Stanisława Augusta z Kościuszką ograniczała się do przypominania o swych zasługach i utyskiwań, że nie ma pieniędzy, że pensji mu nie wypłacają, że z winy powstania Moskale łupią mu ekonomie, że musi, by żyć, stapiać srebra stołowe... Teraz Kluchosław, bardziej przerażony niż Ludwik XVI minutę przed egzekucją, nie plótł nareszcie o swym urojonym patriotyzmie, a po prostu błagał potulnie mości Pana Naczelnika o przysłanie paru pułków do bronienia Zaniku i jego osoby.
Dobrotliwy do nieprzyzwoitości Kościuszko nie czuł wcale nienawiści względem zdrajców. Mówił o powieszonych:
Może dobrze chcieli, może szczerze sądzili, iż przysługę krajowi wyrządzają...
- Jak to? żachnął się Niemcewicz, Massalski chciał dobra Polski?
- Obłąkani, a działający w dobrej wierze są godni litości - nie wzgardy i sznura; można się różnić w opiniach, ale trzeba wzajemnie szanować.
- Co? Więc mamy jeszcze szanować Szczęsnego, Branickiego...
- Dzień wczorajszy to plama naszej rewolucji, to upodobnia ją do ohydy francuskiej, wolałbym dwie bitwy przegrać niż też dzień.
Niemcewicz nie zaoponował, iż rewolucja francuska choć gilotynuje tysiące niewinnych odnosi wspaniałe zwycięstwa, czemużby więc Polska miała paść z powodu powieszenia kilku drabów, co po stokroć na to zasłużyli. Niemcewicz tak już był pod wpływem Kościuszki, że uwierzył, iż stała się istotnie katastrofa. Napisał w jego imieniu surowy list do Rady Najwyższej karcący za niedbalstwo, polecający represje i tkliwą odezwę do ludu.
Przybył do obozu Kiliński. Niemcewicz patrzał z ciekawością na 54-letniego szewca średniego wzrostu, w kontuszu smagłego, błyskającego spod czarnych wąsów białymi zębami, o śmiałych, żywych oczach. Przed 14-tu laty Kiliński przywędrował z poznańskiego do Warszawy bez grosza, lecz, że szył najlepsze w mieście damskie pantofelki, harde prawił klientkom komplementa, młode głaskał po łydkach, a stare jeszcze wyżej - rychło zebrał pokaźny majątek. Energią rzutkością, patriotyzmem wybił się na przywódcę mieszczanstwa. Wspaniałe zwycięstwo insurekcji w Warszawie było całkowicie jego zasługą. On wypchał pospólstwo na ulicę, a pospólstwo nie tylko walczyło bohatersko, lecz i pociągało wojsko - wstyd było żołnierzom się cofać gdy czeladnicy w fartuchach parli naprzód; a potem ta zawzięta tłuszcza uniemożliwiła królowi i jego kreaturom - pułkownikowi Haumanowi, generałom Cichockiemu i Mokronowskiego - wdanie się z Moskalami w układy, zawieszenie broni; przykładne szubienice z 9-go maja odsunęły do reszty króla i jego akolitów od wszelkich wpływów, co było oczywiście zbawienne.
Należycie ocenił zasługi Kilińskiego tylko Kościuszko. Ten szewc poderwał przecie ospały, stroniący od spraw państwowych lud; och, gdyby choć co w setnej wsi był taki szewc - uciekaliby Moskale z Polski w dyrdy...
W nagrodę mianował go pułkownikiem.
Teraz Kiliński opowiadał Naczelnikowi ze zwykłą sobie swadą:
- Chociem symplak, posłuch w Warszawie mam większy niż cała Rada razem wzięta. Póki było spokojnie to mnie Rada lekce traktowała, opinii mej nie była ciekawa. A jak rozruchy to wszyscy bęc przede mną na kolana i skamlą: - uśmierz lud, nie dopuść do wieszań! z wielką ryzyka eksponowałem się, wołałem publicznie; - szanowni i głupi obywatele, nie godzi się...! Uratowałem więźniów co niemiara, ale wszędzie być nie mogłem. Trzeba, panie Naczelniku, jakąś sprawiedliwość na zdrajców zaprowadzić, bo inaczej cały lud się od rewolucji odstrychnie...
- Siebie samego zwyciężaj - to największe zwycięstwo, rzekł Kościuszko.
Wołania o karę na łotrów rozlegały się jednak zewsząd. Nie chciał wywlekać dawnych zdrad, bo to by zawiodło wszystkich dygnitarzy na belkę, lecz pragnąc gorliwym sprawić przyjemność, zaraz w Prackiej Wólce złożył sąd na Wieniawskiego i
Kalkę - haniebnych tchórzy z Krakowa. Skazano ich zaocznie na powieszenie, obaj byli zupełnie bezpieczni w Austrii i uśmieli się serdecznie z wyroku.
Za to w Warszawie nie skończyło się na czczej demonstracji. Sąd kryminalny, który w ciągu dwóch miesięcy nie zdążył skazać żadnego możnowładcy - obecnie błyskawicznie rozprawił się ze skotopasami. Powieszono publicznie 7-miu najcenniejszych oprawców - amatorów, kilkunastu zamknięto w ciemnicach. Biedakom wolno było umierać za Polskę, nie mieli prawa uśmiercać tych co Polskę gubili. Głównych burzycieli, Konopkę i Dembowskiego, dzięki Kołłątajowi, skazano tylko na banicję, byli to dzielni młodzi ludzie: Konopka został później kapitanem w legionach, a Dembowski generałem w wojsku włoskim."

sobota, 8 października 2011

Obama okupuje Wall Street



Bardzo łebski Amerykanin (z którym kiedyś robiłem wywiad) Gerald Celente, analityk porównywany nawet do Nostradamusa, wieszczy tym razem, że przyszłoroczne wybory prezydenckie w USA wygra Barack Barakowicz Obama. Co prawda sondaże wskazują, że wygrywa z nim niemal każdy republikański kandydat, ALE... Obama zaczyna zbierać swoją dawną demokratyczną bazę, dzięki której wygrał wybory. Dlatego najpierw wdał się w budżetowe przepychanki z republikańskimi dogmatykami, dlatego jego sojusznik Warren Buffett zaproponował podatek dla najbogatszych a Obama ten pomysł szybko "podchwycił" i dlatego też doszło w USA do serii protestów pod hasłem "Okupować Wall Street". Lokaj Pana Brzezińskiego straszy młodych, wykształconych, pozbawionych pracy Amerykanów, że Perry, Roomney i Bachman utną im zasiłki i inne socjalne wsparcie (dosyć skromne w porównaniu z Europą). To może przeważyć wyborczą szalę. Rozbiciem jego planu byłoby jednak pokazanie sfrustrowanej demokratycznej bazie, że Obama jest w doskonałej komitywie ze znienawidzonym Wall Street, a jego ludzie: np. Lawrence Summers i Robert Rubin mocno przyczynili się swoją działalnością (ocierającą się o kryminał) do wywołania kryzysu, a później robili wszystko by Wall Street nie poniosła żadnej odpowiedzialności za swoje przestępstwa.

Co ciekawe okupować Wall Street zaczęła też amerykańska prawica - w niektórzy tym założyciele ruchu Tea Party!



czwartek, 6 października 2011

Wybory 2011



Cztery lata temu byłem bardzo krytyczny wobec PO. Ale nie spodziewałem się, że aż tak rozpieprzą naszą armię, politykę zagraniczną, system edukacji, koleje i politykę historyczną. Że wykażą się skrajną nieudolnością w budowie autostrad i stadionów, że zaniechają wszystkich potrzebnych reform i że po czterech latach rządów będą legitymizować swoją dziadowską władzę straszeniem zbaraniałego społeczeństwa grupką babć z Krakowskiego Przedmieścia. Prawdopodobnie po wyborach ta wesoła ekipa  będzie rządzić nami dalej, ale im więcej ludzi pokaże im czerwoną kartkę, tym więcej strachu im napędzimy. A później może wyślemy ich do Berezy, gdzie przed wojną na pewno nauczyliby się nowego zawodu - np. czyszczenia kibli.

Na kogo zagłosuję? Wahałem się przy którym nazwisku postawić głos w moim, warszawskim okręgu wyborczym. Zastanawiałem się nad byłym szefem CBA Mariuszem Kamińskim, ale ostatecznie uznałem, że Kamiński łatwo się dostanie i postanowiłem zagłosować na Andrzeja Melaka. Do Senatu swojego poparcia udzielam Zbigniewowi Romaszewskiemu.

Jeśli chodzi o inne okręgi, to na liście nr 1 (PiS) jest sporo kandydatów godnych poparcia. Zasugeruje więc czytelnikom spoza Warszawy kilka nazwisk: Krzysztof Czabański (Bielsko Biała, Cieszyn, Pszczyna), Ludwik Dorn (okręg podwarszawski), Dorota Arciszewska-Mielewczyk (Gdynia), Filip Rdesiński (Poznań), Jan Tomaszewski (Łódź), Mariusz Jędrysek (Wrocław) oraz ekipa ze służb IV RP: Bogdan Święczkowski - były szef ABW (Wałbrzych), Martin Bożek - CBA (Radom), Tomasz Kaczmarek - CBA (Kielce), Piotr Pogonowski - CBA (Lublin), Maciej Wąsik - CBA (Płock), Ernst Bejda - CBA (Biała Podlaska), and last but not least Antoni Macierewicz - były szef SKW (Piotrków).
Do Senatu polecam szczególnie: Andrzej Gwiazda (Gdańsk) i Zuzanna Kurtyka (Kraków).



Jeśli jednak nie chcecie z jakiegoś powodu głosować na PiS, oddajcie głosy na Polską Partię Pracy. Lub siedźcie w domu.

środa, 5 października 2011

Izrael zakładnikiem w konflikcie syryjsko-tureckim + Irańska dywersja u Saudów



Assad zagroził, że spuści "deszcz rakiet" na Tel Aviv, jeśli jego kraj zostanie zaatakowany. Mówiąc o ataku nie miał na myśli Izraela tylko Turcję, która przeprowadza przy granicy z Syrią manewry będące symulacją wykrojenia części syryjskiego terytorium (by stworzyć tam Wolną Syrię będącą schronieniem dla sił antyassadowskich). Assad liczy na to, że zachodnie mocarstwa znowu zdołają odciągnąć Turcję od agresywnych planów, bo przecież Erdogana i jego ekipę rakiety spadające na Tel Aviv mogłyby tylko ucieszyć. Byłyby ukaraniem państewka stojącego przypadkiem na drodze od odbudowy Imperium i dałyby Turkom okazję do mediacji w konflikcie. Izrael przecież nie będzie dłużny: grozi, że w odwecie zbombarduje Liban i Syrię (z Damaszkiem włącznie). Taka okazja do wyniszczenia dwóch przeciwników za jednym razem rzadko się zdarza. Gdybym był tureckim premierem bardzo by mnie kusiło, by sprowokować taką wojnę.

Iran też nieźle miesza - w saudyjskiej prowincji Katif (zamieszkałej przez szyitów) doszło do ataków na królewskie wojska. Do akcji musiały wkroczyć saudyjskie siły specjalne.

niedziela, 2 października 2011

Powstanie Warszawskie nie było katastrofą narodową



Do niedawna byłem krytykiem Powstania Warszawskiego. Swój krytycyzm opierałem głównie na tezach wielkiego emigracyjnego (piłsudczykowskiego) historyka Władysława Poboga-Malinowskiego, słowach gen. gen. Sosnkowskiego i Andersa oraz płka Bokszczanina. Swoją opinię zmieniłem jednak po przeczytaniu książki Janusza Kurtyki i Jacka Pawłowicza "Generał Leopold Okulicki  1898-1946". Do zmiany opinii ostatecznie przekonał mnie jednak Radzio Sikorski swoim kabotyńskim wpisem na Twitterze. Ale wszystko po kolei...

Dawniej myślałem, że Powstanie Warszawskie było jednocześnie sowiecką prowokacją jak i skutkiem błędnej, filosowieckiej strategii premiera Mikołajczyka. Gen. Okulicki jawił się tutaj jako prowokator bądź człowiek związany z Mikołajczykiem, który samowolnie zmienił instrukcje Naczelnego Wodza. O ile można wyjaśnić jak zdołał przekonać do swoich racji chwiejnego i pozbawionego doświadczenia gen. "Bora" Komorowskiego, to pojawia się pytanie: dlaczego posłuchali go tak wytrawni oficerowie jak gen. Pełczyński, płk Chruściel czy płk Iranek-Osmecki? Tajemnica samowoli dowództwa AK jest tym większa, że po bliższym przyjrzeniu się życiorysowi gen. Okulickiego wygląda on na postać kryształowo czystą, niemal symbol polskiego udziału w II wojnie światowej. Nie widać też żadnych jego związków z obozem Mikołajczyka. Sowieci  potraktowali go zaś później jako człowieka niezwykle groźnego dla ich interesów...



Planem Stalina nie było wcale sprowokowania powstania w Warszawie i zatrzymanie się na Wiśle, by Niemcy wykonali za niego robotę. Armia sowiecka szykowała się wtedy do zajęcia polskiej stolicy paskiewiczowskim manewrem oskrzydlającym. Dokumenty AL mówią, że na tę okazję grupa komunistów zabarykadowałaby się w ratuszu symulując powstanie i czekając na nadejście krasnoarmiejców. Główna rola przypadłaby jednak Polskiej Armii Ludowej - organizacji założonej jako patriotyczna ale podobnie zinfiltrowanej przez sowieckie służby jak Miecz i Pług. To PAL w ostatnich dniach lipca oplakatowała Warszawę odezwą wzywającą do powstania i  mówiącą o tym, że dowództwo AK opuściło stolicę. Sowieci znali najprawdopodobniej rozkazy gen. Sosnkowskiego zakazujące walki w Warszawie - toteż liczyli, że "wyzwalaniu" przez nich miasta towarzyszyć będzie rebelia PAL, do której przyłączą się spontanicznie warszawiacy, w tym akowskie "doły". Sowiecka propaganda mogłaby wówczas powiedzieć światu, że AK i rząd londyński nie mają posłuchu w polskim społeczeństwie, gdyż nie chcieli walczyć z Niemcami. 50 tys. akowców, którzy nie zginęliby w powstaniu, zostałoby później łatwo wyłapanych przez NKWD i UB. Nie łudźmy się - UB polował na Baczyńskiego jeszcze kilka lat po jego śmierci.

Plan ten został udaremniony przez wybuch Powstania. Widoki na zwycięską walkę były wówczas jak najbardziej - linii Wisły broniło tylko osiem przetrzebionych niemieckich dywizji przeciwko którym nacierał cały sowiecki front. Niemiecki kontratak pod Radzyminem mógł ten walec zatrzymać tylko na chwilę - Sowieci, gdyby włożyli w tę ofensywę tyle energii, co np. w bezsensowną operację pod Modlinem, mogliby bez większego trudu zdobyć Warszawę i zatrzymać się dopiero za Łodzią jednocześnie zdobywając Kraków i wchodząc na Górny Śląsk. Dowództwo AK zdawało sobie sprawę, że Sowieci mogą zachować się tak samo jak w Wilnie i we Lwowie. Przygotowano przecież plany obrony sztabu w fabryce Kammlera przed Sowietami. Kalkulowano jednak, że starcia sowiecko-polskie w stolicy, "na oczach świata" zachwiałyby koalicją antyhitlerowską i zmusiły aliantów do pohamowania Stalina.

Stalin nie chciał jednak grać roli przypisanej mu w tym scenariuszu. Kazał więc zatrzymać front. I to był jeden z jego największych błędów. Francuski historyk Stephane Courtois odkrył w Moskwie dokumenty świadczące o tym, że zatrzymanie frontu nad Wisłą w sierpniu 1944 r. zniweczyło plany wielkiej sowieckiej ofensywy, która pozwoliłaby Stalinowi zająć całe Niemcy, Austrię i Danię. Gdyby do tej ofensywy doszło, po wojnie, zgodnie z teorią domina, Francja, Włochy i Hiszpania mogłyby zostać opanowane przez komunistów. Nie mielibyśmy NATO, ani Unii Europejskiej. USA spisałyby Europę na straty i zajęłyby się zwalczaniem komunizmu w Azji. A komunizm w Polsce trwałby dłużej, byłby bardziej krwawy i dokonałby dużo większych spustoszeń materialnych oraz duchowych.

Wielu historyków zastanawia się również dlaczego stalinizm w Polsce pod pewnymi względami był bardziej "tolerancyjny" niż w innych krajach regionu: kolektywizacja prowadzona była "na pół gwizdka", zwlekano z otwartą walką z Kościołem (prymas Wyszyński został aresztowany dopiero po śmierci Stalina), nie wprowadzono na fladze żadnych komunistycznych symboli, wbrew naleganiom Bieruta nie zastąpiono "Mazurka Dąbrowskiego" utworem "Piękna nasza Polska cała"... Być może Stalin bał się wybuchu o "warszawskiej skali". Z pewnością 63 dni zaciętych walk w Warszawie dały mu wiele do myślenia. I gdy weźmiemy to pod uwagę, możemy uznać, że Powstanie Warszawskie nie było katastrofą narodową. Było za to poświęceniem, dzięki któremu Naród przetrwał.

Ps. Niemiecka propaganda nazwała Powstanie Warszawskie "pierwszą bitwą III-ej wojny światowej". Jeśli uznamy Zimną Wojnę za III wojnę światową, to nie da się odmówić pracownikom resortu Goebbelsa przenikliwości. Bitwę tę Sowieci przegrali - tak jak w 1920 r. ich ofensywne plany rozbiły się pod Warszawą.

Ps.2. Oczywiście dowództwo AK podjęło decyzję o wybuchu Powstania z pominięciem wszelkich procedur. Gen. Komorowski powinien za to stanąć przed sądem wojennym - ale bezpośrednio pa fakcie. Odrazą napawają mnie jednak wszelkie błazenady typu "sąd nad przywódcami Powstania" urządzane 67 lat po fakcie przez jakieś endecko-postkomunistycznego szmondaka ze Stalowej Woli wspólnie z Korwinem-Mikke. Podoba mi się za to japoński zwyczaj: nazwiska wszystkich żołnierzy poległych za Ojczyznę zapisywane są w świątyni Yasukuni. Ich dusze są przy tym oczyszczane przez kapłana ze zbrodni i błędów, które popełnili. Nie liczy się już kto jaką decyzję podjął w roku 1944 r., czy wybrał dobry kierunek natarcia dywizji czy nie. Liczy się tylko, że służył Ojczyźnie i zapłacił za to najwyższą cenę. To dobra idea do naśladowania. Niech na pomnikach staną obok siebie gen. Okulicki i Bokszczanin, gen. Sikorski i marszałek Śmigły-Rydz, Piłsudski i Dmowski, Korfanty i Grażyński, Witos i Kostek-Biernacki. By tak się jednak stało wpierw należy zepchnąć z piedestałów zdrajców. Dopiero wtedy mamy szansę na narodowe katharsis.

sobota, 1 października 2011

Bronię kibiców Legii i ich banneru



Jak pewnie doskonale sobie zdajecie sprawę, na tym blogu wspieram wojnę przeciwko terroryzmowi, gromię islamskich terrorystów oraz ich lewackich i monarchistyczno-endeckich sojuszników. Z tego powodu zyskałem łatkę "hasbarowca", "Żyda" i "agenta Mossadu". Korzystając z tej sławy zabiorę teraz głos w obronie kibiców Legii i ich transparentu Jihad Legia.

Piłka nożna była zawsze sportem "ludzi ulicy" a kibicowanie zawsze było sposobem na rozładowanie napięć społecznych i wyżycie się. Prowokowanie kibiców przeciwnej drużyny należy tam do dobrego tonu. Zresztą prowokacja legionistów była dosyć lightowa. Tureccy kibole podczas meczu z Bośnią rozwinęli banner "Zrobimy wam drugą Srebrenicę", a fani Feyenoordu podczas meczów z Ajaxem odwołując się do stereotypu o "żydowskości" Ajaxu syczą naśladując odgłos Cyklonu B uwalniającego się z puszek. Naprawdę, odp.... się od polskich kiboli, za granicą jest większy hadkor. Zresztą ani piłkarze Hapoela, ani działacze tego klubu, ani izraelscy kibice nie poczuli się szczególnie obrażeni oprawą Legii.  Na meczach we Francji, czy w Belgii widzą zawsze morze palestyńskich flag i ostre antysemickie hasła. Banneru Legii nie zauważyła też izraelska prasa.

Słowo dżihad mocno weszło już do popkultury i stało się synonimem zaciętej walki. I tak należy rozumieć hasło Dżihad Legia - wymyślone zresztą przy okazji walki kibiców z ITI. Gdyby legioniści wywiesili banner z szejkiem Jassinem, Arafatem czy napisem "Auschwitz OK" - to byłoby już poważne przegięcie. "Dżihad" na meczu z izraelską drużyną można traktować jedynie jako prowokację i przejaw wisielczego poczucia humoru.

Największy krzyk z powodu meczowej oprawy podniosła "Wyborcza", która publikowała na pierwszej stronie artykuły typu "Dajmy Hamasowi szansę" i obrzucała błotem osoby protestujące przeciwko saudyjskiemu meczetowi na Ochocie. Za nią inne publikatory bombardowały Polaczków przekazem mówiącym, że mamy z tego powodu odczuwać "wstyd". Moim zdaniem wstydzić się powinniśmy za to, że minister Zdrojewski zorganizował niedawno Europejski Kongres Kultury, na którym brylowali różni lewacko-antysyjonistyczni pseudointelektualiści na czele ze stalinowcem Baumanem i jakimś włoskim idiotą twierdzącym, że Europa powinna dozbroić Hamas w lepszą broń do zabijania "syjonistów". Powinniśmy się wstydzić, że na ten sabat szły nasze pieniądze, lekko rączką wydane przez "prawicowego" ministra z "chadeckiej" partii wspieranej przez "GazWyb".

Kulisy śmierci al-Awlakiego + "Inspire" szuka nowego naczelnego


Powyżej: al-Awlaki, w czasach, gdy przedstawiał się jako umiarkowany muzułmanin, zwolennik pokoju, tolerancji i takich tam 

Razem z al-Awlakim, został zabity Samir Khan, redaktor naczelny magazynu "Inspire". Coś widzę, że teraz spadnie poziom tego pisma... Tutaj możecie poczytać sobie u kogo ukrywał się al-Awlaki, a tutaj przypomnieć sobie losy ludzi z otoczenia bin Ladena. Izraelskie służby donoszą, że al-Awlaki zginął w wyniku wewnętrznej rywalizacji w al-Kaidzie, tzn. donieśli na niego rywale, prawdopodobnie związani z al-Zawahirim, który jakoby rzekomo ukrywa się w Jemenie. Tak jakby frakcja filosowiecka wykosiła "amerykańskich technokratów".

***
Ciekawostka z Wielkiej Brytanii: dżihadysta-kaznodzieja, który próbował się dostać nielegalnie do Wielkiej Brytanii dostanie 5 tys. funtów odszkodowania, bo nie został poinformowany o podstawie prawnej zatrzymania w areszcie w swoim rodzinnym języku