niedziela, 2 października 2011

Powstanie Warszawskie nie było katastrofą narodową



Do niedawna byłem krytykiem Powstania Warszawskiego. Swój krytycyzm opierałem głównie na tezach wielkiego emigracyjnego (piłsudczykowskiego) historyka Władysława Poboga-Malinowskiego, słowach gen. gen. Sosnkowskiego i Andersa oraz płka Bokszczanina. Swoją opinię zmieniłem jednak po przeczytaniu książki Janusza Kurtyki i Jacka Pawłowicza "Generał Leopold Okulicki  1898-1946". Do zmiany opinii ostatecznie przekonał mnie jednak Radzio Sikorski swoim kabotyńskim wpisem na Twitterze. Ale wszystko po kolei...

Dawniej myślałem, że Powstanie Warszawskie było jednocześnie sowiecką prowokacją jak i skutkiem błędnej, filosowieckiej strategii premiera Mikołajczyka. Gen. Okulicki jawił się tutaj jako prowokator bądź człowiek związany z Mikołajczykiem, który samowolnie zmienił instrukcje Naczelnego Wodza. O ile można wyjaśnić jak zdołał przekonać do swoich racji chwiejnego i pozbawionego doświadczenia gen. "Bora" Komorowskiego, to pojawia się pytanie: dlaczego posłuchali go tak wytrawni oficerowie jak gen. Pełczyński, płk Chruściel czy płk Iranek-Osmecki? Tajemnica samowoli dowództwa AK jest tym większa, że po bliższym przyjrzeniu się życiorysowi gen. Okulickiego wygląda on na postać kryształowo czystą, niemal symbol polskiego udziału w II wojnie światowej. Nie widać też żadnych jego związków z obozem Mikołajczyka. Sowieci  potraktowali go zaś później jako człowieka niezwykle groźnego dla ich interesów...



Planem Stalina nie było wcale sprowokowania powstania w Warszawie i zatrzymanie się na Wiśle, by Niemcy wykonali za niego robotę. Armia sowiecka szykowała się wtedy do zajęcia polskiej stolicy paskiewiczowskim manewrem oskrzydlającym. Dokumenty AL mówią, że na tę okazję grupa komunistów zabarykadowałaby się w ratuszu symulując powstanie i czekając na nadejście krasnoarmiejców. Główna rola przypadłaby jednak Polskiej Armii Ludowej - organizacji założonej jako patriotyczna ale podobnie zinfiltrowanej przez sowieckie służby jak Miecz i Pług. To PAL w ostatnich dniach lipca oplakatowała Warszawę odezwą wzywającą do powstania i  mówiącą o tym, że dowództwo AK opuściło stolicę. Sowieci znali najprawdopodobniej rozkazy gen. Sosnkowskiego zakazujące walki w Warszawie - toteż liczyli, że "wyzwalaniu" przez nich miasta towarzyszyć będzie rebelia PAL, do której przyłączą się spontanicznie warszawiacy, w tym akowskie "doły". Sowiecka propaganda mogłaby wówczas powiedzieć światu, że AK i rząd londyński nie mają posłuchu w polskim społeczeństwie, gdyż nie chcieli walczyć z Niemcami. 50 tys. akowców, którzy nie zginęliby w powstaniu, zostałoby później łatwo wyłapanych przez NKWD i UB. Nie łudźmy się - UB polował na Baczyńskiego jeszcze kilka lat po jego śmierci.

Plan ten został udaremniony przez wybuch Powstania. Widoki na zwycięską walkę były wówczas jak najbardziej - linii Wisły broniło tylko osiem przetrzebionych niemieckich dywizji przeciwko którym nacierał cały sowiecki front. Niemiecki kontratak pod Radzyminem mógł ten walec zatrzymać tylko na chwilę - Sowieci, gdyby włożyli w tę ofensywę tyle energii, co np. w bezsensowną operację pod Modlinem, mogliby bez większego trudu zdobyć Warszawę i zatrzymać się dopiero za Łodzią jednocześnie zdobywając Kraków i wchodząc na Górny Śląsk. Dowództwo AK zdawało sobie sprawę, że Sowieci mogą zachować się tak samo jak w Wilnie i we Lwowie. Przygotowano przecież plany obrony sztabu w fabryce Kammlera przed Sowietami. Kalkulowano jednak, że starcia sowiecko-polskie w stolicy, "na oczach świata" zachwiałyby koalicją antyhitlerowską i zmusiły aliantów do pohamowania Stalina.

Stalin nie chciał jednak grać roli przypisanej mu w tym scenariuszu. Kazał więc zatrzymać front. I to był jeden z jego największych błędów. Francuski historyk Stephane Courtois odkrył w Moskwie dokumenty świadczące o tym, że zatrzymanie frontu nad Wisłą w sierpniu 1944 r. zniweczyło plany wielkiej sowieckiej ofensywy, która pozwoliłaby Stalinowi zająć całe Niemcy, Austrię i Danię. Gdyby do tej ofensywy doszło, po wojnie, zgodnie z teorią domina, Francja, Włochy i Hiszpania mogłyby zostać opanowane przez komunistów. Nie mielibyśmy NATO, ani Unii Europejskiej. USA spisałyby Europę na straty i zajęłyby się zwalczaniem komunizmu w Azji. A komunizm w Polsce trwałby dłużej, byłby bardziej krwawy i dokonałby dużo większych spustoszeń materialnych oraz duchowych.

Wielu historyków zastanawia się również dlaczego stalinizm w Polsce pod pewnymi względami był bardziej "tolerancyjny" niż w innych krajach regionu: kolektywizacja prowadzona była "na pół gwizdka", zwlekano z otwartą walką z Kościołem (prymas Wyszyński został aresztowany dopiero po śmierci Stalina), nie wprowadzono na fladze żadnych komunistycznych symboli, wbrew naleganiom Bieruta nie zastąpiono "Mazurka Dąbrowskiego" utworem "Piękna nasza Polska cała"... Być może Stalin bał się wybuchu o "warszawskiej skali". Z pewnością 63 dni zaciętych walk w Warszawie dały mu wiele do myślenia. I gdy weźmiemy to pod uwagę, możemy uznać, że Powstanie Warszawskie nie było katastrofą narodową. Było za to poświęceniem, dzięki któremu Naród przetrwał.

Ps. Niemiecka propaganda nazwała Powstanie Warszawskie "pierwszą bitwą III-ej wojny światowej". Jeśli uznamy Zimną Wojnę za III wojnę światową, to nie da się odmówić pracownikom resortu Goebbelsa przenikliwości. Bitwę tę Sowieci przegrali - tak jak w 1920 r. ich ofensywne plany rozbiły się pod Warszawą.

Ps.2. Oczywiście dowództwo AK podjęło decyzję o wybuchu Powstania z pominięciem wszelkich procedur. Gen. Komorowski powinien za to stanąć przed sądem wojennym - ale bezpośrednio pa fakcie. Odrazą napawają mnie jednak wszelkie błazenady typu "sąd nad przywódcami Powstania" urządzane 67 lat po fakcie przez jakieś endecko-postkomunistycznego szmondaka ze Stalowej Woli wspólnie z Korwinem-Mikke. Podoba mi się za to japoński zwyczaj: nazwiska wszystkich żołnierzy poległych za Ojczyznę zapisywane są w świątyni Yasukuni. Ich dusze są przy tym oczyszczane przez kapłana ze zbrodni i błędów, które popełnili. Nie liczy się już kto jaką decyzję podjął w roku 1944 r., czy wybrał dobry kierunek natarcia dywizji czy nie. Liczy się tylko, że służył Ojczyźnie i zapłacił za to najwyższą cenę. To dobra idea do naśladowania. Niech na pomnikach staną obok siebie gen. Okulicki i Bokszczanin, gen. Sikorski i marszałek Śmigły-Rydz, Piłsudski i Dmowski, Korfanty i Grażyński, Witos i Kostek-Biernacki. By tak się jednak stało wpierw należy zepchnąć z piedestałów zdrajców. Dopiero wtedy mamy szansę na narodowe katharsis.

17 komentarzy:

  1. Super wpis - dzięki.

    Gall Anonim

    OdpowiedzUsuń
  2. Walkę AK z Armią Czerwoną Stalin przykryłby propagandą bez trudu. Nie mówiąc już o tym że wystawiłby na pierwszy front polskie oddziały i dorobił propagandę że Polacy żrą się między sobą.

    Owszem UB szukałoby AK po Warszawie ale na to receptą było uciekać nie umierać.

    Skoro Stalin nie chciał powstania tylko parę strzałów na ulicach legitymizujących przejęcie władzy przez PAL to AK musiała wiedzieć że plakaty są prowokacją i że to PAL wie kiedy wejść na scenę sztuki "Wyzwolenie Warszawy" Czemu wiec nie poczekali na ich ruch jako dający potwierdzenie że sowieci ruszyli na poważnie? Wtedy mogli zrobić .. w sumie nie wiem co? Albo walczyć z PAL i sowietami albo uciekać - wg mnie tylko uciekać.

    A historyk odkrył to co miał odkryć.

    KJ

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. PAL myła maleńką organizacją. Najczęściej PAL wybierali NSZ-owcy idący na ręke władzy ludowej
    2. Autor przedstawił tutaj RKKA jako najlepszą armię świata, która każdego zmiażdży, jeśli tylko chce. Nie dość że przeprowadzi Bagrationa, najdynamiczniejszą ofensywę wszech czasów, to kilku miesiącach krwiożerczych walk przeskoczy kolejną wielką europejską rzekę, przeleci jeszcze na zachód kolejne kilkaset kilometrów bez zapasów, środków transportu (rozkazy o nie niszczeniu, ale przechwytywaniu brakującego taboru wąskotorowego)
    2. W 3 roku wojny ponąsząc wcześniej olbrzymie straty rzuci na front wszystko co ma, a gdy w kilka miesięcy to wszystko wytraci, to krasnoarmiejec zejdzie z ciężarówki bez paliwa, i pobiegnie pieszo bez amunicji, bo nikt jej nie dowiózł, i ginąc po drodze ze 3 razy zdobędzie Berlin, bowiem rezerw ani nie ma czym przerzucić, ani nie ma w co uzbroić, nie mówiąc o tym że ewentualne rezerwy są tylko na terenach na które właśnie wszedł (stąd masowy pobór na świeżo odbitych terenach)

    Fajnie się to czyta, ale to czysta fikcja. Z całym szacunkiem dla śp. Janusza Kurtyki, ale nie był on historykiem wojskowości. Plany, wizje polityczne to jedno, możliwości techniczne to drugie. Rosjanie wszystko na front przerzucali ciężarówkami, bo linie kolejowe Niemcy zrównali z ziemią. A ile mieli ciężarówek na pułk, dywizję czy armię?? W tej dziedzinie byli 100 lat za murzynami.

    Czy mogli zdobyć Warszawę z marszu? Może i mogli kolejnym tytanicznym wysiłkiem. Czy mogli pójść dalej? Bzdura i nie porozumienie.

    www.dws.org.pl Tam siedzą spece, jest osobny temat rzeka o Bagrationie gdzie wszystkie istotne kwestie są poruszane. Bez lektury tego tematu, ani rusz.
    I jedna pozycja faktu nie zmieni, do Wisły RKKA doszła na oparach paliwa zmęczonym żołnierzem który w Wiśle mógł się co najwyżej utopić.

    Warte choćby przejrzenia http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=2&t=4553&st=0&sk=t&sd=a

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Anonimowy

    Skoro w sierpniu już Sowieci ledwie dyszeli, to czemu marnowali duże siły i środki na operację pod Modlinem? O to pyta się m.in. Bieszanow, który pomimo swej niezwykle krytycznej opinii o RKKA twierdzi, że Sowieci mieli dużą szansę na zajęcie Warszawy w 1944 r. Zresztą we wrześniu bez większego trudu doszli do Wisły.

    Poza tym - w sierpniu i wrześniu 1944 r. Sowieci Wisłę już SFORSOWALI. Mieli dwa przyczółki: baranowsko-sandomierski i warecko-magnuszewski. Bieszanow pisze, że ofensywa z pierwszego z nich mogła wówczas bez trudu sięgnąć Krakowa, ale zatrzymano ją ze względu na wydarzenia pod Warszawą.

    W sierpniu 1944 r. mieli więc szansę na zatrzymanie się na dawnej granicy Rzeszy z 1939 r. W czasie, gdy alianci cackaliby się z Niemcami pod Antwerpią, Ruscy mogli stać już nad Odrą. Niemieckie wojska na Wschodzie były już mocno pobite - niemal całe lotnictwo przerzucono wówczas na Zachód a linii Wisły broniło osiem dywizji. W styczniu 1945 r. po wzmocnieniu - front niemiecki w Polsce bardzo szybko rozsypał się.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ KJ

    Faktycznie mogli poczekać z wywołaniem Powstania jeszcze kilka dni. To był wynik błędnego rozpoznania sytuacji przez generała "Montera", który jeden sowiecki rajd pancerny (pojedynczy czołg zniszczony nad Wisłą) wziął za początek generalnego natarcia.

    Co do możliwości ucieczki - praktyka wykazała, że z możliwościami ucieczki było później bardzo krucho. Uciec chciała połowa Narodu, ale jakoś nie mogła...

    OdpowiedzUsuń
  6. ''zatrzymanie frontu nad Wisłą w sierpniu 1944 r. zniweczyło plany wielkiej sowieckiej ofensywy, która pozwoliłaby Stalinowi zająć całe Niemcy, Austrię i Danię. Gdyby do tej ofensywy doszło, po wojnie, zgodnie z teorią domina, Francja, Włochy i Hiszpania mogłyby zostać opanowane przez komunistów. Nie mielibyśmy NATO, ani Unii Europejskiej.''

    pozdrawiam

    To jest chyba raczej przesada. Aliantów zachodnich może i byłoby mniej, ale mieliby przewagę morską i powietrzną, Związek Radziecki nie byłby w stanie utrzymać aż tak dalekiego frontu, a więc także tak dalekich linii zaopatrzeniowych, które stałyby się świetnym celem dla alianckiego lotnictwa. Armia Czerwona była by zdemoralizowana walką tak daleko od ich ojczyzny(amerykanie zresztą też), przeciągającą się wojną (nawet 5 lat wojny, bez przerwy!), i co ważniejsze niedoborem spirytusu, który zniszczono by z powietrza. Na front docierałoby mało świeżych żołnierzy. Alianci zachodni byliby zaś o wiele lepiej uzbrojeni i zaopatrzeni, ponosiliby mniejsze straty. Ich lotnicze niszczyciele czołgów (brytyjskie: Typhoony, Tempesty, Hurricany; amerykańskie Thunderbolty) i lądowe ( Hellcaty, Shermany Firefly, armaty 17-funtowe) zdziesiątkowałyby ruskie czołgi t-34. Resztę wykończyłyby alianckie czołgi i artyleria. Zachodnie myśliwce były o wiele bardziej zaawansowane od ich sowieckich odpowiedników, było ich więcej, i miały lepiej wyszkolonych pilotów. W ciągu dwóch tygodni wywalczyłyby panowanie w powietrzu, następnie alianckie bombowce strategiczne zmiotłyby z powierzchni ziemi resztki radzieckich samolotów na ich własnych lotniskach, oraz zbombardowałyby sowieckie katiusze i artylerię. Na koniec ofensywa piechoty wspartej czołgami i samolotami, oraz atak alianckiej floty na radziecką dopełniłyby pogromu, Stalin mógłby znaleźć się w gorszej sytuacji, niż z Niemcami!

    Podsumowawszy, sowieci zajęliby zajęliby ''tylko'' całe Niemcy, co i tak byłoby dla nich korzyścią, nie angażowali by się w wojnę z zachodem. No bo po co? Żeby im te Niemcy, może nawet Polskę odebrali, te dokumenty to jakaś ściema, każdy kto zna się cokolwiek na historii wojskowości dobrze to wie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeżeli już ściagać coś z Japończyków - to sposób w jaki wojsko protestowało przeciwko decyzjom rzadu przed DWS.


    BTW

    Tak właśnie wyłazi z Foxa pogaństwo...


    mmm777

    OdpowiedzUsuń
  8. http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,10400647,Bialorus_dostanie_400_mln_dolarow_od_Iranu_.html

    OdpowiedzUsuń
  9. @ Anonimowy

    Francja i Włochy stałyby się komunistyczne na sposób pokojowe. W wyniku wolnych wyborów. De Villemarest opisuje jak w 1948 r. próbowano wdrożyć plan Żdanowa, czyli wywołać ogromne zamieszki w tych krajach by zdestabilizować "burżuazyjne" rządy

    @ mmm777

    Jakby się mocniej przyjrzeć naszym chrześcijańskim zwyczajom, to też wyjdzie z nich pogaństwo :)

    OdpowiedzUsuń
  10. @foxmulder

    Nie wierzę, przed komunizmem obronili by się komunistycznym sposobem ( przynajmniej Francja którą de facto rządził De Gaule).

    A ten komunistyczny sposób to:

    ''Nie ważne kto głosuje, ważne kto głosy liczy''
    Włodzimierz Lenin

    pozdrawiam

    PS: Nie rozumiem jak to możliwe, że ludzie dobrowolnie wybraliby komunizm.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ foxmulder

    Zapraszam do przejżenia choćby dwóch pierwszych stron z wklejonego przeze mnie linka do forum. Wszystko będzie jasne.

    Nie można atakować w nieskończoność.
    Do Wisły doszli po 3 miesięcznym morderczym szturmie pokonując setki kilometrów. Rozciągnęli linie zaopatrzeniowe, gdzie kolej praktycznie przestała istnieć.
    Proponujesz parcie na zachód zostawiając Prusy Wschodnie, które jak gilotyna wisiało by nad wysuniętymi zagonami pancernymi które przecierz trzeba było jakoś przez rzekę przerzucić, plus paliwo i amunicja.
    Na forum dws padło fajne pytanie, ile wagonów amunicji potrzebuje artyleria torująca drogę frontowi?
    Rosjanie prąc na zachód, jesli by mieli wogóle siłę sforsowac WIsłę, stanęli by w sytuacji Niemców z końca 42 roku, którzy ogromne siły trzymali na przedgórzu Kaukazu i gdyby nie kocioł stalingradzki, odcięli i zniszczyli by te siły, które dzięki Stalingradowi jako tako się wycofały.

    http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/5/52/Eastern_Front_1942-11_to_1943-03.png
    Mapka sytuacji Niemców świetnie odzwierciedla to, co stało by się z Rosjanami gdyby parli na Łódź i do granicy.
    Z tej mapki, wklej sobie w miejsce Stalingradu i łuku Donu Prusy Wschodnie.
    Rosjanie dochodzą do granicy RP na zachodzie i co wtedy? Wtedy jak gilotyna wali się na nich z Prus pancerny walec który ich odcina za Wisłą. W tym czasie Rosjanie mają niewiele przepraw pontonowych, zero mostów. Nie mają transportu kolejowego.
    Jeśli są karni, trzymają pozycję za Wisłą i prędzej czy później giną w okrążeniu.
    Jesli tracą nerwy, to spieprzają wpław przed Wisłę, co również oznacza zagładę takiego wysuniętego cypla.
    A stąd już droga do bugu, Rosjanie tracą inicjatywę strategiczną, rezerwy, wyposażenie i wynik wojny znów nie jest taki oczywisty.
    Nie muszę dodawać czym taki hurra optymizm skończył się dal Montiego pod Arnhem. Potem jeszcze dorzuć sobie Ardeny, a podobna kontrofensywa na bank wyszła by z Prus, na Bałtyku Niemcy panowali prawie do końca wojny.
    Mamy hekatombę do potęgi, w 3 roku wojny, gdzie ZSRR wcale z rezerwami wesoło nie ma.
    Żeby łatać dziury we froncie, ROsjanie musieliby ściągać całe armie z bałkanów, co nie dość że by trwało, to oznaczało by odzyskanie przez Niemcy Węgier i Rumunii.

    Tego co wypisałem, musiał być świadomy sztab RKKA.

    Gorąco polecam przestudiowanie wątku z dws. Tam na prawdę padły wszystkie możliwe pytania i odpowiedzi na nie.
    Rosjanie nie dość, że nie byli w stanie wyprowadzić sensownej ofensywy za Wisłę, to ewentualnych zdobyczy nie byli w stanie utrzymać.
    Celem Bagrationa było min odcięcie Prus Wschodnich, i to się właśnie nie udało.
    Z Prus wyszło by uderzenie które jeśli nawet nie zmiażdżyło by wysuniętych pozycji za Wisłą, to na pewno by zmusiło sztab RKKA do cofnięcia wszystkich wysuniętych jednostek ponosząc przy tym olbrzymie straty.

    Z całym szacunkiem dla całego grona panów z IPN, ale opisywanie bitew i ofensyw nie jest ich broszką. Tam się skupiają historycy od partyzantki, styropianu, i kółek studenckich. Przeglądając wiele ich opracowań, takie detale jak wielkość taboru, zużycie amunicji czy choćby brak infrastruktury kolejowej do wysuniętych pozycji dla nich nie ma znaczenia.
    Dla nich istnieje arytmetyka, tu amy milion Rosjan, tu mamy 300 tyś Niemców, więc sprawa jest prosta.
    A stan zaopatrzenia (w temacie na dws było o stanach osobowych i sprzęcie atakujących Rosjan na początku Bagrationa i na końcu, dysproporcje są ogromne) dla nich jest zwykłym detalem.
    Historycy IPN to wybitne grono jeśli chodzi o AK, Państwo Podziemne, WiN, kolektywizację, walki w PPR etc, ale w opisywaniu skomplikowanej maszynerii każdej ofensywy, każdego frontu nie mają doświadczenia.

    Książkę zapewne kupię i przeczytam, ale w świetle twojego streszczenia zawartych tam tez, książka nie jest niczym więcej, jak zbiorem pobożnych życzeń.

    Pozdrawiam

    PS.
    Jeszcze raz zapraszam do lektury tematu z dws.org.pl tam są rozwiane wszelkie wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeszcze celem uzupełnienia:
    "W styczniu 1945 r. po wzmocnieniu - front niemiecki w Polsce bardzo szybko rozsypał się. "

    1. Nie spodziewano się ofensywy przed wiosną
    2. Z racji tego priorytet dostały Ardeny
    3. Mimo że pobite, forsowanie Odry nie poszło już tak miło jak Wisły.

    OdpowiedzUsuń
  13. wywolanie powstania bylo czynem kryminalnymi nic tu nie pomoga lamance intelektualne

    OdpowiedzUsuń
  14. A czytaliście "KULISY KATASTROFY POWSTANIA WARSZAWSKIEGO"?

    http://powstanie.pl/

    OdpowiedzUsuń
  15. @ Anonimowy

    O wielkiej ofensywie piszą akurat nie historycy IPN, ale Courtois. Gostkowie z forum dws. pomijają kilka rzeczy w swojej analizie:

    1) bezsensowne natarcie na przyczółek modliński dowodzące, że jednak Sowieci wówczas mieli zasoby na ofensywę, ale tylko źle ich użyli. Zamiast w sierpniu i wrześniu marnować tam siły i środki, mogli z powodzeniem wykorzystać te zasoby na uderzenie na Warszawę na siły związane walką z polską partyzantką. To by przyniosło znacznie lepsze skutki militarne.

    2) Błędnie przeciw Stalinowska strategia przewidywała zwykle potężne uderzenia w kilku miejscach jedstawiają dwie koncepcje: ataku na Bałkany i przez Polskę.nocześnie. Siły zaangażowane przez Sowietów na Bałkanach były mniejsze niż w Polsce. Jedna ofensywa nie wykluczała drugiej

    3) Siły niemieckie w Prusach Wschodnich to były głównie pobite jednostki z frontu wschodniego. Nie były one w stanie przeprowadzić ofensywy. Drugiego ramienia kleszczy oskrzydlających zresztą nie ma - broniło wówczas karpackich przełęczy.

    @ kawador

    Czytałem. Popełniają w tej "analizie" sporo błędów merytorycznych. M.in. błędnie sugerują, że za wybuch Powstania odpowiada gen. Sosnkowski i twierdzą, że Mikołajczyk prowadził "dobrą politykę".

    OdpowiedzUsuń
  16. @ foxmulder

    ad.1) Ja już nadmieniłem, że Warszawę zdobyć mogli. Kwestionuje zasadność parcia na zachód. Do Odry nie mieli by szans dojść, a coś więcej niż przyczółki za Wisłą zostały by nie chybnie odcięte, bądź zdziesiątkowane i pozbawione dostaw przez kontrataki.

    ad.2.) Nie wykluczały się, tylko co potem? Bez łatania wysuniętego frontu za Wisłą jednostkami z Bałkanów by się nie obeszło. W tej sytuacji Rosjanie ryzykowali by bardzo dużo. Utratę inicjatywy na dwóch odcinkach frontu.
    Dochodzą też do tego cele polityczne. Stalin obawiał się pojawienia Brytyjczyków poprzez Grecję, choć Brytole zaangażowani we francji nie mieli by środków by się pchać na Bałkany.

    ad.3) Gdyby Stalin poszedł aż za Łódź, to nie było by Ardenów, środki poszły by na kontruderzenie w Polsce. Jednostki w Prusach zostały by wzmocnione. Mówisz o stanie wojska w Prusach na początku września, Niemcy w miesiąc dwa odbudowali by stany sprzętu i ludzi, i Rosjanie mieli by ładne manto, tuż za swoimi plecami na podejściu do Wisły.
    Drugiego kleszcza być nie musiało, teren nie sprzyjający zarówno do wyprowadzenia ataku Ropsjan, jak i Niemców. Zwróć uwagę na mapę dróg i kolei, są w centralnej Polsce, do Karpat nie musieli by dochodzić aby odciąc pchające się na zachód.
    Rosjanie w 1944 już mieli doświadczenie, czym grozi pchanie się najdalej na zachód. Zauważ każda ich ogromna ofensywa spotykała się z kontratakiem pobitych i niekompletnych jednostek niemieckich, które potrafiły na wiele kilometrów odepchnąć wyczerpane natarciem jednostki radzieckie, taka sama groźba wisiała tutaj, czego byli świadomi i Rosjanie, i Niemcy (stąd trzymanie Inflant i Prus za wszelką cenę do końca wojny).

    Aczkolwiek cieszy mnie, że zajrzałeś na to forum. Temat o Barationie jest jednym z bardziej sensownych.

    OdpowiedzUsuń
  17. @anonimowy
    "Rosjanie w 1944 już mieli doświadczenie, czym grozi pchanie się najdalej na zachód."

    tak np. nauczka charkowska wiele kosztowała Rosjan ale tez ich wiele nauczyła, koniec z hurra optymizmem

    http://www.strategie.net.pl/viewtopic.php?t=5557

    OdpowiedzUsuń