sobota, 28 maja 2022

Jak w Rosji kopulują ośmiornice

 


Ilustracja muzyczna: Top Gun Maverick Anthem 

Skąd pomysł, by symbolem "specjalnej operacji" na Ukrainie uczynić literę, która nie występuje w rosyjskim alfabecie? Rusaki same tego nie wiedzą. "Z" jako symbol narzucono im przecież z góry. Niektórzy doszukują się więc tutaj kontekstu okultystycznego. "Z" ma być przeróbką hebrajskiej litery "zajin" i mieć znaczenie kabalistyczne. A może jest prostsze wyjaśnienie? Biorąc pod uwagę silną fascynację raszystów nazistowską symboliką, można literę "Z" traktować jako wariację na temat runy "sieg". Runa "sieg" oznacza zwycięstwo. Jeśli "Z" jest przewróconym "sieg", to magicznie można to zinterpretować jako znak klęski. Czyżby ktoś więc wpuścił Rosję w maliny z tą "zetką"?


Kamil Galijew podejrzewa, że tym, kto wymyślił "Z" jako symbol "operacji specjalnej" był Siergiej Kirijenko, wiceszef administracji prezydenckiej, odpowiedzialny m.in. za kontrolę nad gubernatorami regionów i nad marionetkowymi republikami doniecką i ługańską. Pięknie sylwetkę Kirijenki nakreślił Chehelmut w swoim wpisie I-"Z"-raitel. Kirijenko to były szef koncernu Rosatom, a także były premier. Sprawował on rządy w 1998 r. i to właśnie wtedy doszło do bankructwa Rosji na krajowym długu. Kirijenko posłuchał wówczas Sorosa, zdewaluował rubla i wpędził gospodarkę w jeszcze większy kryzys. Koleś reprezentował najgorszy liberalno-postkomunistyczny syf z lat 90-tych, co nie przeszkadzało mu zostać później zaufanym "katechona". Kirijenko pochodzi oczywiście z wielopokoleniowej komunistycznej rodziny, która używała nazwiska Izraitel. Z takim pochodzeniem idealnie się sprawdzał jako kurator Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji kierowanej przez turbogeja Żerynowskiego. Kirijenko chyba jednak traktował swoje pochodzenie jako obciążenie wizerunkowe, bo przyjął nazwisko swojej matki, która była Ukrainką. Chehelmut ciekawie opisał jego powiązania z różnymi rosyjskimi grupami okultystycznych pojebów. Nas obchodzą jednak jego związki z podobnymi resortowymi sekciarzami z USA. A konkretnie ze scientologami.

Kirijenko, gdy w połowie lat 90-tych, kierował Bankiem Garantija, odbył kurs menedżerski zorganizowany przez scientologów. Wysłał także pracowników swojego banku na szkolenie do Centrum im. L. Rona Hubbarda. Choć Kirijenko zaprzeczał związkom z tą sektą, to jej rosyjski szef Dietholm Alisicz określał Kirijenkę jako "sojusznika". Alisicz chwalił się w 1996 r., że w szeregach rosyjskich scientologów są: "byli gubernatorowie, reżyser najpopularniejszych telewizyjnych showów w Rosji, dyrektor jednego z rosyjskich banków i szefowie rad nadzorczych innych banków, pracownicy rządowi itp." W 1994 r. rosyjskie Ministerstwo Zdrowia zatwierdziło zaś metodę terapeutyczną L. Rona Hubbarda. Premiera rosyjskiego wydania "Dianetyki" Hubbarda miała miejsce na Kremlu, w sali, w której odbywały się zjazdy KPZR.  Scientolodzy mieli w swoich szeregach również funkcjonariuszy FSB, którzy byli ich "kretami" w tej organizacji.   


Sam generał Siergiej Stiepaszyn, szef FSK/FSB w latach 1994-1995, minister sprawiedliwości w latach 1997-1998, minister spraw wewnętrznych w latach 1998-1999 i premier przez kilka miesięcy w 1999 r., nazywał Hubbarda "najbardziej humanistycznym z humanistów świata".  Wiadomo również, że Alisicz zwrócił się do doradcy Anatolija Sobczaka, mera Sankt Petersburga, by zablokować dwa artykuły w prasie wymierzone w scientologów. Nazwiska tego doradcy nie znamy, ale bliskim współpracownikiem Sobczaka był przecież... Władimir Putin. (A jeśli nie o niego chodzi, to pewnie o jednego z jego znajomych.) To Kirijenko wręczał Putinowi nominację na szefa FSB, a później Putin uczynił Kirijenkę szefem Rosatomu i wiceszefem prezydenckiej administracji. Pomimo tego, że już w 1998 r. Duma próbowała badać związki Kirijenki ze scientologami.  (Charakterystyczne, że w linkowanym materiale, Żerynowski mówi, że związki premiera z tą sektą, to "nic takiego".) Kirijenko rozciągał później parasol ochronny nad koncesjonowaną opozycjonistką Ksenią Sobczak, córką Anatolija Sobczaka.



Czemu scientologia jest tak ważna w tej historii? Bo ma silne powiązania z amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Z dokumentów znalezionych przez grecką policję podczas nalotu na siedzibę scientologów w Atenach wynika, że CIA wspierała rozwój tej grupy za granicą.  Departament Stanu lobbował zaś za scientologią w kilku krajach Europy. Scientologowie są oczywiście wygodni dla tajnych służb, bo rekrutują ludzi z elit. I poddają ich szczegółowym "audytom", podczas których muszą oni wyjawiać swoje najgłębsze tajemnice. Założyciel tej grupy L. Ron Hubbard miał oczywiście "bardzo interesujące" powiązania (o których wielokrotnie pisał Spiskolog). W trakcie drugiej wojny światowej był dowódcą niszczyciela i nie bez powodu nadał swojej sekcie cechy wojskowe. Widać wyraźnie, że zachował duży sentyment do marynarki wojennej...


Powyżej: Tom Cruise salutuje Davidowi Miscavigowi, obecnemu przywódcy scientologów.



I w tym miejscu warto zadać sobie pytanie: jak to się stało, że jednym z doradców Putina został koleś powiązany z taką organizacją? Koleś, który już raz pomógł wpędzić Rosję w kryzys finansowy? Nikt go nie prześwietlił? Co robiła w tym czasie FSB? Rosyjska propaganda rozpisuje się różnych amerykańskich spiskach mających na celu "zniszczenie Rosji" (takich jak polskie biolaby, w których uczono ptaki rozsiewać wąglika w rosyjskich miastach ":), a gdy mamy do czynienia z prawdziwym spiskiem, nagle odwraca wzrok... Chciałoby się zacytować pułkownika Girkina vel Striełkowa: "Władymirze Władymirowiczu, prowadzimy wojnę czy się masturbujemy"...



Być może mamy więc do czynienia z modelem, który Bogdan Konstantynowicz nazwał (omawiając okoliczności wybuchu rewolucji bolszewickiej), "modelem kopulujących ośmiornic". Mamy do czynienia z kłębowiskiem tych głowonogów i trudno się zorientować, która macka jest czyja... No ale, różni shit_eaterzy przekonują nas, że Rosja jest niepokalana, szlachetna i na Ukrainie tylko się broni przed szczepionkami...

***

Model kopulujących ośmiornic do pewnego stopnia da się zastosować również do opisu sytuacji w Polsce. Oczywiście w dużo mniejszym stopniu niż w przypadku Rosji. Ot pierwszy, przykład z brzegu. Czytelnik podesłał mi notkę (niestety z postkomunistycznej i zwykle nudnej jak flaki z olejem "Polityki") poświęconą bratu ciotecznemu Gerszoma Brauna.


Oczywiście narracja o kupowaniu poparciu Brauna w Sejmie brzmi naiwnie. Bo brat cioteczny naszego wielkiego reżysera ma duże doświadczenie w szeroko pojętej branży bezpieczeństwa. To weteran US Army, który później robił ciekawą karierę w dyplomacji kilku państw (niczym w XVIII wieku...). Ciekawe więc, czy Gerszom Braun robi z siebie prorosyjskiego idiotę tylko w ramach maskirowki? I czy jest spokrewniony z wielebnym Cleofasem Brownem? :)

***

Spotkałem kiedyś scientologów na Warszawskich Targach Książki. Przyjechała do nas ich ekipa z Węgier i mieli stoisko ze stosem egzemplarzy "Dianetyki" Hubbarda. Z ciekawości dałem się zbadać ich maszyną. Procedura jest prosta - trzyma się w dłoniach jakieś dwa metalowe cylindry. Wyszła mi maksymalna wartość tego, co mierzyli i byli bardzo zdziwieni (a przynajmniej udawali zdziwienie). 

***

Zaczyna się pora wakacyjnych wyjazdów, więc wpisy mogą się ukazywać rzadziej. W przyszłą sobotę być może się pojawi, ale już w następną na pewno nie. 

sobota, 21 maja 2022

50 twarzy Onucy

 


Ilustracja muzyczna: Dawid Hallmann: BWSU: Barszcz

Nie lubię, gdy Ruskich nazywa się hordą. To określenie jest bowiem obraźliwe. Obraźliwe dla Scytów, Sarmatów, Turków, Mongołów, Tatarów i innych ludów stepowych, które miały zadziwiające osiągnięcia militarne, a czasem też cywilizacyjne (wystarczy przyjrzeć się dziełom scytyjskich złotników). Porównywanie ich z bolszewickimi orkami, które najechały Ukrainę jest co najmniej historycznym nieporozumieniem. Rosyjskie orki dużo bardziej bowiem przypominają mutantów z horroru "Wzgórza mają oczy".  Otwarte wyrażanie sympatii dla takich mutantów jest totalnym obciachem. Zwłaszcza, że rosyjska propaganda jest odpychająca w swoim sowietyzmie. Najwięcej o niej mówi to, że za bohaterkę wybrała sobie jakąś zdemenciałą staruszkę, której się coś popierdoliło i wyszła na spotkanie ukraińskich wojsk z sowiecką flagą. Raszyści przedstawiają to jako symbol oporu przeciwko "współczesnym nazistom". Ale to wygląda jak symbol sowieckiej nędzy i beznadziei.


Nie zniechęca to jednak różnych Onuc do kolportowania najgłupszej raszystowskiej propagandy i żerowaniu na głupocie innych ludzi. O ile tego typu propaganda napotyka na oczywiste bariery w krajach, w których Rosja jest dobrze znana, to może ona być skuteczna w krajach, w których mieszka mnóstwo debili nie potrafiących nawet znaleźć Rosji na mapie. Na potrzeby takiego targetu wykorzystuje się osobników takich jak Scott Ritter


Ritter to były funkcjonariusz wywiadu amerykańskich marines. W 1991 r. służył w sztabie gen. Schwarzkopfa podczas operacji "Pustynna Burza". W latach 1991-1998 był główny inspektorem rozbrojeniowym ONZ w Iraku. Nieustannie tam jątrzył, twierdząc że Irak może w każdej chwili powrócić do masowej produkcji broni masowego rażenia. Jego działania mocno przyczyniły się do bombardowania Iraku w 1998 r. Przed wojną z 2003 r. Ritter zmienił jednak poglądy o 180 stopni i zaczął bardzo ostro krytykować amerykańską politykę zagraniczną. Obecnie równie mocno propaguje on rosyjską narrację. Pierwszy przykład z brzegu - jego wypowiedź dotycząca przystąpienia Finlandii do NATO.  Ritter (znający dobrze historię ZSRR - mający na koncie pracę dotyczącą powstania Basmaczy) wypomina Finom, że w 1941 r. sprzymierzyli się z Hitlerem i napadli na miłujący pokój ZSRR, prowadząc do blokady Leningradu. Oczywiście nie wspomina o sowieckiej napaści na Finlandię w 1939 r., ani tego, że Finlandia w 1941 r. mocno ograniczyła swoją ofensywę - pozwalając Sowietom utrzymać drogę zaopatrzeniową dla Leningradu. Ritter grozi Finom, że "przegrają jak w 1944 r." i twierdzi, że armia ukraińska została już "całkowicie zniszczona". Dziwne słowa jak na oficera amerykańskiego wywiadu, co nie?

Ritter twierdził również, że winnymi masakry w Buczy były wojska ukraińskie, które rzekomo zabijały cywilów oskarżanych o kolaborację. Jego zdaniem Ukraińcy zabijali tych, którzy handlowali żywnością z rosyjskimi żołnierzami. Oczywiście nigdy nie podał źródła tych "rewelacji". Jakiś czas później Ritter utrzymywał, że "dziennikarz śledczy" Gonzalo Lira został zabity w Charkowie przez "oddział Kraken batalionu Azow". Pułk Azow jest prawdopodobnie jedyną ukraińską jednostką wojskową, którą Onuce znają, ale nie wiem, czy kiedykolwiek miał on w Charkowie jakiś oddział o nazwie "Kraken". Wspomniany Gonzalo Lira jest oczywiście cały i zdrowy. To amerykańsko-chilijski "artysta podrywu", który kilka lat temu przeniósł się do Charkowa, a w lutym 2022 r. nagle ogłosił, że jest "dziennikarzem śledczym". Początkowo twierdził, że tylko ludzie o IQ mniejszym niż 90 twierdzą, że Rosja zaatakuje Ukrainę. (Ciekawa zbieżność z narracją Marcina Roli-Żymierskiego z telewizji wDupalu24...) Potem, że wojska rosyjskie nigdy nie atakują celów cywilnych a Rosja przeprowadza "jedną z najbardziej błyskotliwych operacji wojskowych w historii". Znana alkoholiczka Maria Zacharowa, rzeczniczka domu wariatów znanego jako rosyjskie MSZ, wydała oświadczenie, w którym nazwała Gonzalo Lirę "wybitnym reżyserem".

Wróćmy jednak do pokręconego życiorysu Scotta Rittera. Tak się dziwnie zdarzyło, że w 2001 r., czyli  niedługo przed tym jak gwałtownie zmienił on poglądy, został on aresztowany za umówienie się na seks z policjantem udającym 16-letnią prostytutkę. Sprawę jednak oddalono. W 2009 r. podczas podobnej operacji policyjnej złapano Lirę, jak obnażył swojego katechona podczas chatu z rzekomą 15-latką. Odsiedział za to dwa lata więzienia. 

Zastanawiam się więc, czy Ritter pracuje dla rosyjskich czy też jest prowokatorem amerykańskich tajnych służb, udającym prorosyjskiego idiotę? 

Podobne pytanie można zadać wobec wielu innych przedstawicieli opcji rosyjskiej na Zachodzie. Ilu z nich pracuje dla zachodnich tajnych służb? Przypominam, że w latach 60-tych holenderski kontrwywiad założył maoistowską partię, tylko po to, by otrzymywać dofinansowanie z Pekinu. Pisałem już wcześniej o resortowych powiązaniach klanu Le Pen (francuskie wojskowe tajne służby). Znacie pewnie też historię operacji Gladio we Włoszech i zdajecie sobie sprawę jak mocno niemieckie środowiska radykalnej prawicy są naszpikowane agenturą. Być może mamy obecnie do czynienia z odwróceniem operacji Trust. Moskwa ładowała ciężkie pieniądze w budowę prorosyjskiej prawicy i lewicy na Zachodzie, ale po wybuchu wojny wpływy tych środowisk okazały się mizerne. Zagłuszyła je natowska narracja. Czyżby więc Ruscy ładowali fundusze w grupy kontrolowane przez zachodnie służby?

Oczywiście w Polsce i innych krajach postkomunistycznych sytuacja jest inna. My mamy u siebie masę wielopokoleniowej agentury. Spora część z niej się obecnie kamufluje. Różni gejnerałowie, którzy rozwalali polską armię od środka i pisali książki o tym jak "przegramy wojnę z Rosją" obecnie występują jako "eksperci" od wojny na Ukrainie. Jest też agentura, która występuje jawnie po stronie Rosji. Zazwyczaj reprezentuje ona komuszą lewicę lub ubecką prawicę. Czasem ciężko jednak odróżnić agenta od zwyczajnego idioty.

Jak zakwalifikować bowiem takiego Augusta Grabskiego "naukowca" z Żydowskiego Instytutu Historycznego, który pisze, że "maksymalne straty wśród ludności cywilnej są w politycznym interesie banderowskiej ekipy Zełenskiego i NATO"? Grabski (zabawne, że takie endeckie nazwisko przyjęli jego przodkowie) otwarcie przyznawał się do trockizmu, ale chyba raczej stoi po stronie zabójców Trockiego...

Grabski to jednak karzełek w porównaniu do największej Onucy w polskojęzycznym internecie, czyli Piotra Panasiuka. Panasiuk (cóż za arcypolskie nazwisko...) kolportuje najgłupszą raszystowską propagandę - pisze nie tylko, że masakra w Buczy była inscenizacją, ale też, że Ruscy "strącają Bayraktary setkami" a krążownik Moskwa zatopił się sam :) Kolportował również skrajnie głupie manipulacje. Twierdził, że "banderowiec" Zełenski ustawił prezydenta Dudę na tle "banderowskiej" flagi - zdjęcie było oczywiście odpowiednio przycięte i przerobione w photoshopie. Flaga "banderowska" była... fragmentem flagi Litwy.


 Sowieciarz Panasjuk kręci się wokół środowisk tradsowskich. Niestety tradsom brakuje instynktu samozachowawczego i tolerują u siebie różnych giertychowców, brauniarzy i podobną ubecką prawicę. (Warto czasem przeprowadzić test. Spytać "prawicowca" o to, co sądzi o Żołnierzach Wyklętych. Ubecka prawica nie będzie mogła się wówczas powstrzymać przed pośmiechujkami lub wygłaszaniem kretyńskich frazesów potępiających Wyklętych.) No cóż, nie takie przebieranki widziała już ubecka prawica. Pamiętam szok u niektórych, gdy Falanga - przedstawiająca się jako integralna prawica - zaczęła współpracować z jakąś kanapową maoistowską organizacją. Ronald Robiący Laseczki sam siebie nazywa zaś "integralnym katolikiem". W stylu abpa Paetza?

Propaganda rozsiewana przez różnych Panasiuków jest oczywiście skrajnie głupia. Ale jest przez to idealnie skrojona do targetu. Ma ona przede wszystkim oddziaływać na totalnych idiotów. Dla normalnego człowieka Olszański vel Jabłonowski jest po prostu internetowym debilem, z którego można się pośmiać. Są jednak istoty, które jeździły na jego wiece i kupowały od niego cum-rackie gadżety za ciężką kasę. Z jakiegoś powodu rosyjski ambasador Andriejew spotykał się z Jabłonowskim - tutaj ten aktorzyna chwali w rozmowie z nim... Sierowa.  Są też idioci, którzy kupowali od lipnego hrabiego Potockiego (zabawne, że jego przodkowie wybrali sobie takie magnackie nazwisko) "dowody osobiste suwerena II RP" myśląc, że uchronią je one od szczepień. Jakieś dwie kretynki okazały nawet te lipne dokumenty podczas kontroli granicznej.  

Dlatego bardzo ważne są gesty rozbijające w puch narrację Sowieciarzy. Gesty pokazujące, że walka o Międzymorze ma sens. Gesty pojednania takie jak odsłonięcie przez mera Lwowa rzeźb lwów na Cmentarzu Orląt.


***

Nie wiem, na ile śledzicie sytuację na Sri Lance. Kraj ten w tym tygodniu oficjalnie zbankrutował, do czego przyczyniły się: 1) długi zaciągnięte u Chińczyków na potrzeby Nowego Jedwabnego Szlaku 2) korwinistyczna obniżka podatków z 2019 r. 3) załamanie ruchu turystycznego w trakcie pandemii 4) korupcja rządzącego klanu Rajapaksów. Niewiele się jednak mówi, że Sri Lanka wprowadzała też swoją wersję Zielonego Ładu. Rajapaksowie uznali, że będzie pierwszym na świecie krajem produkującym wyłącznie organiczną żywność. Zakazali więc stosowania nawozów sztucznych.  Teraz Sri Lance grozi głód, a kiedyś była krajem samowystarczalnym żywnościowo.

***


Ci, którzy są na moim blogu nowi (odkryli go dopiero po rozpoczęciu wojny), mogą być zaskoczeni, że zajmuje się też sprawami ufologicznymi. Oczywiście gdyby przeczytali moją serię Phobos, to dowiedzieliby się, że poważnie tą tematyką zajmowali się też wysokiej rangi wojskowi z obu stron Żelaznej Kurtyny. W serii Phobos wspominałem też o procesie stopniowego oswajania opinii publicznej z tą tematyką. I w tym tygodniu mieliśmy do czynienia z przejawem tego procesu. W Kongresie doszło bowiem do przesłuchań wojskowych oficjeli w sprawie UFO.

Przedstawiciele Pentagonu przyznali podczas tych przesłuchań, że siły zbrojne USA dokonały 400 obserwacji UFO, w tym 11 miało charakter bliskich spotkań.  Wywiad Marynarki Wojennej zaprezentował kongresmenom nowe nagrania sferycznego UFO, weterani opowiedzieli o swojej obserwacji NOL nad bazą wojskową na Synaju w 2014 r., a kongresmeni publicznie twierdzili, że UFO jest potencjalnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego.  Republikański kongresmen Tim Burchett powiedział nawet, że siły zbrojne USA mają w swoim posiadaniu wraki obcych pojazdów.

To jak mocno posuwa się do przodu sprawa ujawnienia wiedzy na temat UFO jest barometrem wpływów wojskowych w hierarchii władzy w USA. Obecnie widać, że siły zbrojne mocno zyskały w związku z wojną na Ukrainie. 

sobota, 14 maja 2022

Jaką niespodziankę zrobią światu Chiny?

 


Ilustracja muzyczna: Probass & Hardi feat Khayat - Do boju

Jeśli myśleliście, że wojna na Ukrainie jest kubłem zimnej wody na głowy chińskich komunistów, to jesteście w błędzie. Oni wcale nie zrezygnowali ze swoich agresywnych planów wobec Tajwanu. Co więcej, wyraźnie dają do zrozumienia, że szykują się do inwazji. 

Według sygnalisty z FSB publikującemu przecieki na portalu Gulaguniet, rosyjska inwazja była skoordynowana z planami chińskimi. Chińczycy uwierzyli jednak zapewnieniom Ruskich, że Kijów zostanie zajęty w kilka dni. Szybki podbój Ukrainy i nieskuteczna reakcja Zachodu miały być wielkim ciosem w morale mieszkańców Republiki Chińskiej (Tajwanu) oraz innych państw sprzymierzonych z USA. Zostałyby one natychmiast zalane "zychowiczowską" propagandą mówiącą, że Ameryka im nie pomoże, tak jak nie pomogła Ukrainie. Na jesieni, przed zjazdem partyjnym, miało dojść do inwazji na złamany moralnie Tajwan. Prawdopodobnie, uwagę Zachodu odciągnęłaby kilka dni wcześniej rosyjska inwazja na państwa bałtyckie i Polskę. 

Chińczycy musieli być w niezłej konfuzji, gdy świat obiegły filmy pokazujące skalę rosyjskiej klęski na Ukrainie. Już jednak z tego szoku się otrząsnęli. Świadczą o tym niedawne ruchy ich sił zbrojnych.

Kilka dni temu prowadzili wielkie manewry morskie WOKÓŁ Tajwanu. Wzrosła też liczba naruszeń tajwańskiej strefy identyfikacji powietrznej przez lotnictwo wojskowe ChRL. Po raz pierwszy strefę tę zaczęły naruszać również chińskie śmigłowce szturmowe.  Ewidentnie ćwiczona jest inwazja. 


Chińczycy wyraźnie też przygotowują się do swojej wersji Pearl Harbor. Na pustyni Taklamakan ćwiczą uderzenia rakietowe we wrogie lotniskowce oraz inne okręty. Ćwiczony jest tam scenariusz ataku na wrogą flotę w jej bazie. Zapewne celem ma być Guam lub Okinawa. 

Zewnętrznemu obserwatorowi może się to wydawać szaleństwem. Bo nim jest. Chiński plan może się posypać już na etapie transportu wojsk desantowych przez cieśninę i desantów spadochronowych. Jeżeli jednak te desanty osiągną sukces, to na samej wyspie Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą czeka ciężka przeprawa. Tajwan jest wyspą górzystą, której sporą część zajmują miasta. Będzie to więc walka w środowisku miejskim i górskim. Przeciwko dobrze przygotowanemu przeciwnikowi dysponującemu nowoczesnym uzbrojeniem i od 70 lat przygotowywał się na inwazję. Przypominam, że w indeksie Global Firepower Republika Chińska (Tajwan) zajmuje 21. miejsce i dysponuje m.in.: 288 myśliwcami, 1110 czołgami i blisko 3,5 tys. pojazdami opancerzonymi. 

Oczywiście Chiny mogą zarzucić tajwańską obronę masą wojska i sprzętu. Dla prowadzenia wojny kluczowe będą więc dostawy z USA. Chińscy komuniści wyraźnie liczą na to, że amerykańskie magazyny uzbrojenia w nadchodzących miesiącach opustoszeją - że sprzęt trafi na Ukrainę i że nie będzie go dla Tajwanu (już opóźnione są dostawy amerykańskich haubic dla Republiki Chińskiej). Liczą też na to, że uda im się zadać amerykańskiej flocie cios w jednej z jej baz już w pierwszych minutach wojny. To jest jednak plan dobry na kilkudniowy blitzkrieg - a takiego blitzkriegu nie będzie. Chiny muszą się więc liczyć z ciężkimi, wielomiesięcznymi walkami na wyspie. Podczas których Amerykanom uda się wyprodukować i dostarczyć Tajwańczykom wystarczająco dużo uzbrojenia, by zniszczyli chińskie wojska desantowe. 


Konieczne będzie więc opanowanie przez ChRL akwenów na zachód od Tajwanu. Bartosiakowskie "bąble antydostępowe" na Morzu Południowo-Chińskim będą miały znaczenie co najwyżej do blokowania południowych podejść do Tajwanu. Kluczowa będzie natomiast blokada portów na północy i na zachodzie wyspy. Przejście drogą północną oznacza forsowanie amerykańsko-japońskiej obrony na Okinawie i Wyspach Riukiu. To bardzo niebezpieczna droga dla Chińczyków. Dużo łatwiej im będzie opłynąć Tajwan od południa. Wówczas kluczowe dla ich planów będą Filipiny. Nie dziwmy się więc, że zarówno chińscy komuniści jak i administracja Bidena zabiegają o względy nowego filipińskiego prezydenta - Ferdinanda "Bongbong" Marcosa Jra, syna dyktatora Ferdinanda Marcosa (Sara Duterte została wiceprezydentem). 


Później ChRL będzie musiała stoczyć bitwę powietrzno-morską z połączonymi flotami USA, Australii oraz Japonii. Bitwa ta będzie toczyła się poza zasięgiem bartosiakowskich "bąbli antydostępowych". Obecnie Chiny mają dwa lotniskowce : postsowiecki Liaoning i własny - ale wzorowany na sowieckiej konstrukcji z lat 80-tych - Shandong. Amerykanie mają 11 lotniskowców, z czego 3 zwodowane w tym stuleciu.

Na niekorzyść Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej działa także brak doświadczenia bojowego jej dowódców. Tylko jeden z jej generałów kiedykolwiek dowodził w polu - był dowódcą kompanii podczas wojny z Wietnamem w 1979 r.

Inwazja na Tajwan byłaby dla Chin więc strategicznym szaleństwem. Takim samym jak  japońskie uderzenie na Pearl Harbor czy rosyjska inwazja na Ukrainę. Historia pokazuje jednak, że błędne kalkulacje strategiczne często prowadzą do skutków, których nie spodziewali się przywódcy i generałowie.

Za przykład szaleństwa można uznać również drakońskie lockdowny obowiązujące w Szanghaju i 40 innych chińskich metropoliach. Niektórzy je tłumaczą jako element spisku mającego destabilizować gospodarki Zachodu (poprzez zakłócenia w łańcuchach dostaw) - dla mnie to bardziej próba zbicia cen surowców poprzez "schładzanie" gospodarki. Mimo to widać tutaj ogromną nadgorliwość chińskich oficjeli. W Szanghaju nie dość, że zamknęli metro to jeszcze otoczyli drutem kolczastym bloki poddane kwarantannie. Dochodzi do tego, że drzwi do mieszkań zwykłych ludzi są zabijane przez władze gwoździami. Jeśli jedna osoba w bloku złapie omikrona, to na kwarantannę trafia cały blok.  Odciętym w ten sposób ludziom raz na dwa dni dostarcza się jakieś ochłapy do jedzenia. Nawet siedzący w kieszeni u Chińczyków szef WHO zjechał chińskie zarządzenia pandemiczne, za co został ocenzurowany w ChRL. I co na to Góralskie Veto?

Co ciekawe, w sąsiedniej Korei Północnej przyznano się do pierwszych zgonów covidowych a Kim Dżong Un pojawił się w telewizji w maseczce. Korea Płd zaoferowała dostarczenie Północy szczepionek.

Oznaki "dokręcania śruby" widać zarówno w Chinach kontynentalnych jak i w okupowanym Hongkongu. W Chinach dochodzi do przypadków, gdy obywatelom wracającym z zagranicy konfiskuje się paszporty na lotnisku.  W Hongkongu aresztowano 90-letniego kardynała Jospeha Zen. Represje zapewne się nasilą, gdy w lipcu szefem administracji Hongkongu zostanie John Lee, były policjant, obecnie sekretarz ds. bezpieczeństwa, odpowiedzialny za tłumienie protestów antykomunistycznych.

Zaostrzenie represji i oznaki nadciągającej wojny sprawiają, że pojawiły się pogłoski o ciężkiej chorobie Xi Jinpinga.  No cóż, Putin też jest chory - i nie mam na myśli tego, że jest pedofilem. Czyżby obaj spieszyli się z realizacją imperialnych planów, bo nie mają wiele czasu na ich realizację?

***

Oglądam rosyjską propagandę, byście nie musieli tego robić. I wczoraj zauważyłem w ich wiadomościach dwa materiały poświęcone Polsce. W pierwszym ambasador Andriejew bóldupił, że Polacy wypowiedzieli mu umowę najmu ośrodka "wypoczynkowego" nad Zegrzem. W drugim pokazywano budowę Muru na granicy z Białorusią. Ruscy bóldupili, że "niszczy on przyrodę" i cytowali "Wyborczą". Widać, że uszczelnianie polskiej granicy ich boli. 

A teraz wyobraźmy sobie, że rząd postąpiłby tak jak żądała Fundacja Ocipienie, Grupa Granica czy inna Grupa Wagnera i wpuściłby wszystkich nachodźców, których by nam Baćka z Putinem nasłali. Jak to by wpłynęło kilka miesięcy później na recepcję przez Polaków prawdziwych uchodźców z Ukrainy? Łatwo sobie wyobrazić, że dywersanci wtopieni w tłum łukaszystowskich nachodźców dokonywaliby ataków na ukraińskie kobiety i dzieci, a także na przypadkowych Polaków. Naprawdę nie trzeba było wiele, by wywołać chaos. Wystarczyłby jeden granat rzucony w tłum Ukraińców na peronie kolejowym.

***


Powyższe zdjęcie jest kwintesencją Rosji :) Nie znającym cyrylicy wyjaśniam, że lesbowato wyglądająca nastolatka ma na t-shircie napis "Pizda". To ponoć nawiązanie do "Pussy Riot". Na torbie ma jednak czerwoną gwiazdę i 9 maja. Obok - pułkownik Igor Girkin z typową dla siebie miną, zatroskany o losy operacji specjalnej na Ukrainie.

A Ukraińcy wykazują się dużym poczuciem humoru. Poniżej plakat - "9 maja. Podziękuj dziadkowi za zwycięstwo".



sobota, 7 maja 2022

Gówniane Z-wycięstwo

 


Ilustracja muzyczna: Intermarium Rats - Ja, Gieroj

Co nam szykuje karzełek Putin na 9 maja? Być może oficjalną aneksję zajętych terenów Ukrainy, łącznie z Chersoniem. Ukraińska ofensywa wyzwalająca te terytoria zostałaby uznana przez Rosję za atak na "swoje" terytorium i stałaby się pretekstem do mobilizacji. (Na portalach z ofertami pracy szukani są już specjaliści od mobilizacji - co świadczy o tym, że rosyjski system mobilizacyjny jest niesprawny.) Ukraińskie tajne służby twierdzą natomiast - a dotychczas wiele ich prognoz się sprawdzało - że na 9 maja lub następne dni jest operacja desantowa w Naddniestrzu. W poprzednim wpisie wskazywałem, że desant morski na wybrzeżu Budziaku skończyłby się dla Rosjan masakrą (i mamy tego potwierdzenie w postaci płonącej rosyjskiej fregaty, która została trafiona obok Wyspy Węży, zwanej ostatnio Wyspą Bayraktarów). Nie wziąłem jednak pod uwagę tego, że Ruscy mogą planować dokonać tam desantu spadochronowego.  Iły-76 miałaby z Krymu polecieć do Naddniestrza. Trasą, którą Ukraińcy znają, w miejsce docelowe, o którym Ukraińcy wiedzą. Nie wiem jaką mają na tym obszarze obronę przeciwlotniczą, ale zapowiada się niezły Jackass...

Na początku kwietnia wielu ekspertów wieszczyło wielką bitwę pancerną w Donbasie. Rosyjska ofensywa trwa już ponad dwa tygodnie i jak na razie do żadnej takiej bitwy nie doszło. Ruscy powoli wgryzają się w ukraińską obronę, metodycznie równając z ziemią poszczególne wioski za pomocą artylerii, a później zdobywając ich ruiny. Ta strategia zmęczenia przeciwnika przypomina trochę pomysł Niemców na bitwę pod Verdun i oczywiście kosztuje Rosję sporo w ludziach i w sprzęcie. (Nadal nie wiadomo, czy gen. Gierasimow, szef rosyjskiego sztabu generalnego, został lekko ranny podczas ukraińskiego ostrzału artyleryjskiego.) Straty będą jeszcze większe, gdy Ukraińcy podciągną amerykańskie i francuskie haubice mające znacznie większy zasięg od rosyjskich.  O rosyjskim morale wiele mówią przechwycone rozmowy żołnierzy z rodzinami:


— Mało, tato, zupełnie mało. Z 52 osobowego oddziału zostało nas 17. Ilu z nas było tam z BTR-ów, 350 przyjechało? Zostało ich mniej niż 100.

— Co za chu….. Czy są tam jacyś odpowiedni dowódcy?

— Normalnych już nie ma.

(...)



— W naszym pułku został jeden czołg. Rano sami zepsuliśmy nasz czołg, żeby nie musieć jechać. BTR bez nas pojechały, i tam było trzech „200” [zabitych] i wielu „300” [rannych] w ciężkim stanie.

— No i dzięki Bogu! Rozbierzcie go na części, oddajcie na złom, a zostaniecie przy życiu.

(...)

— Dziś rano poszliśmy do ataku. Zwiadowcy powiedzieli, że nie ma tam nikogo, nie ma nawet min. Weszli do środka. Jako pierwszy jechał czołg. Od razu został trafiony. Przesunął się w lewo – a tam mina. Załoga wyskoczyła i to wszystko – został spalony. A także dwa następne. W piechocie pozostało 5 osób. Reszta się dzisiaj poddała… Tu jest taka masakra. Generałowie – oni chcą, żebyśmy szli dalej i dalej. Wszyscy, nawet czołgiści, mówimy teraz: nigdzie się nie wybieramy.

(...)



— Rosgwardia z obwodu moskiewskiego i czołgiści z Bogucharska [z obwodu woroneskiego] po prostu pozabijali się nawzajem i tyle.

— Słyszałem o tym.

— Przez pierwszy miesiąc byliśmy po prostu w szoku. Bo przyjeżdżamy do nich, bijemy się nawzajem i wyjeżdżamy. Ci spadochroniarze, którzy siedzą, nie pojechali nawet do Iziumu. Siedzą gdzieś, elity, pilnują własnych krzaków.

(koniec cytatu)

Putin ponoć domagał się, by w ciągu tygodnia zdobyć Krzywy Róg - rodzinne miast Zełenskiego. To oczywiście było niemożliwe do realizacji. Nawet ze zdobyciem huty Azowstal w Mariupolu są problemy. Azow i piechota morska wciąż desperacko się tam bronią w warunkach przypominających walki o Stalingrad. Armia Orków nie będzie miała za bardzo czym się chwalić na 9 maja...

Jeszcze większą niekompetencją od armii wykazuje się rosyjska dyplomacja. Jej ogromnym sukcesem jest przekonanie Finów i Szwedów do idei przystąpienia do NATO. Zraziła ona nawet Bułgarię do Rosji i sprawiła, że nawet tacy tradycyjni rusofile jak czeski prezydent Zeman nazywają Rosję "szaleńcem, którego należy izolować". Profesjonalizm rosyjskich dyplomatołków widać choćby na przykładzie odpalonego przez Ławrowa "protokołu Hitlera" - uderzenia w czułą stronę kraju, którego rząd dotychczas nie palił się do wsparcia Ukrainy. No cóż, Ławrow jest zwyczajnym debilem i żulem, który gdy się zesra w spodnie na konferencji prasowej, będzie przekonywał, że spodnie osrał mu bojownik Azowa wspierany przez instruktorów z NATO. "Włączający myślenie" będą zamieszczali na Twitterze "analizy" wskazujące na to, że Ławrow nie mógł sam się osrać, a gówno na jego spodniach, to dowód na istnienie tajnych natowskich biolabów na Ukrainie...

(Przy okazji przypomnijmy, co obecnie 81-letnia aktorka Barbara Brylska mówiła o Ławrowie w 2011 r.: "Chciałabym podziękować, zwłaszcza panu ministrowi Ławrowowi. I powiedzieć mu, że go kocham. Bo kocham cały naród rosyjski. I kłócę się z tymi, którzy go nie kochają. Jedyne polityczne moje wywody to jest kłótnia z tymi, co was nie kochają, Nienawidzę ich. Naprawdę. Pan minister jest tak pięknym mężczyzną, że musiałam to powiedzieć.")




Jak wiadomo, rusofobia jest jak homofobia. Polega na olbrzymim bólu dupy. Ruscy nieustannie narzekają, że ich nie lubią. Zapominają jednak, że na tę niechęć pracowali przez wiele lat. Choćby takimi zupełnie kretyńskimi akcjami jak otrucie Skripala czy wysadzenie składu amunicji w Czechach. Teraz tylko zwiększają pogardę, jaką obdarzają ich ludzie cywilizowani. Putinowska Rosja jest bowiem wrogiem cywilizacji białego człowieka i wrogiem Słowian. Pokazuje to choćby niszcząc scytyjskie kurhany i stawiając pomniki Leninowi. 



Oczywiście wciąż są debile twierdzący, że Rosja walczy przeciwko "Globohomo" (gwałcąc małych chłopców - a nawet niemowlęta i wycinając mężczyznom "różyczki" na penisach). No cóż, przypomnę, że płk Aleksander Litwinienko został otruty polonem, kilka miesięcy po tym jak ujawnił, że Putin został w KGB nagrany podczas seksu z chłopcem. Jego kagiebowski kumpel, patriarcha Cyryl, nie bez powodu jest nazywany metropolitą sodomsko-gomorskim.  Dodajmy do tego ośmiokrotnie wyszczepionego żydowskiego turbogeja Żerynowskiego i przypadki działania "lawendowej mafii" w wojsku taki jak ten:

"dowódca 78.kompanii zwiadu 14.brygady specjalnego przeznaczenia Głównego Zarządu Sztabu Generalnego major Oleg Panow został zatrzymany przez żandarmerię - gwałcił swojego podwładnego trzonkiem łopaty. Wcześniej związał go ze swoim zastępcą kapitanem A. Jeruszewiczem, rozebrał i rozkazał wykonać żołnierzowi lewatywę. Ostatniego zabiegu wydało mu się mało, więc kontynuował penetrację trzonkiem łopaty. Całość procedur wychowawczych filmował jego zastępca. Zapis gwałtu stanowił następnie główne źródło dochodów oficerów - szantażowali ofiarę groźbą pokazania tego jego rodzicom, kolegom, dziewczynie i zabierali mu do końca pobytu w wojsku żołd. W końcu zgubili po pijaku telefon z tymi nagraniami, sprawa się wydała i upubliczniła w dobie internetu...

Takim i podobnym zabiegom seksualnym oraz rabunkowym było poddanych co najmniej 20 żołnierzy owej pary. Inny żołnierz został zimą, podczas pobytu na poligonie, rozebrany i przywiązany za jądra do drzewa. Nie chciał dobrowolnie oddać swojego żołdu "na potrzeby kompanii". Oleg Panow katował go po plecach, pośladkach, nogach. Groził mu ulubioną rozrywką alá major Panow - analną penetracją."

(koniec cytatu)

Pamiętajcie więc: 9 maja mamy w Moskwie największą paradę równości na świecie. Szkoda, że nie będzie na niej Gerszoma Brauna. Powitałby ją tradycyjnym "Szczęść Boże!".