Ilustracja muzyczna: Band Maid - Thrill
Marti Athisaari, były prezydent Finlandii, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i zarazem negocjator ONZ, ujawnił, że w 2012 r. Rosja proponowała, że pozbędzie się Assada. Chodziło jej oczywiście o proces transformacji ustrojowej, podczas którego Assad zostałby obalony ale bezpieka zachowałaby władzę dopuszczając do rządów część opozycji. Scenariusz znany z Europy Środkowo-Wschodniej. USA nie były tym zainteresowane. Nie skorzystały też z innych okazji do obalenia syryjskiego dyktatora. Czy więc chodzi im o to, by Assad dalej rządził a wojna domowa trwała a Syria była bliskowschodnią wersją Somalii?
Grupa amerykańskich wojskowych i oficerów wywiadu twierdzi, że Kaddafi chciał się zrzec władzy, gdy doszło do niego to, że stanie się celem amerykańsko-europejskiej inwazji. Departament Stanu nie chciał z nim rozmawiać o pokojowej abdykacji. Wybrano scenariusz w którym Kaddafi zostaje zlikwidowany. Libia stała się państwem upadłym - i tak jak przewidział jej dyktator, do Europy ruszyły hordy "uchodźców".
Podobnie w 2003 r. Saddam przestraszony groźbą amerykańskiej inwazji obiecał przeprowadzić w kraju demokratyczne wybory i wyjechać z Iraku. Irak stał się w połowie irańskim protektoratem, w połowie państwem upadłym.
W 2001 r. Talibowie przestraszeni perspektywą amerykańskiej inwazji proponowali USA wydanie Osamy bin Ladena. Wybrano inną opcję.
Pisałem już wielokrotnie na tym blogu o tym jak USA czyniły przygotowania do Arabskiej Wiosny jeszcze za kadencji George'a W. Busha. (Co nie przeszkadza różnym idiotom nazywać mnie amerykańskim oraz izraelskim agentem, bo piszę źle o Rosji, Putinie, Iranie i arabskich terrorystach.) Amerykański konserwatywny komentator Glenn Beck otwarcie oskarżał finansowego hitmana George'a Sorosa o udział w przygotowaniu rewolucji w Egipcie. Soros jest czasem przedstawiany przez prawicę jako taki Stavro Bloefeld, milarder ze złowrogim planem dominacji nad światem. Nic bardziej błędnego. On jest tylko narzędziem. Narzędziem, które zostało też użyte w trakcie obecnego kryzysu imigracyjnego.
Reporter Sky News znalazł na wyspie Lesbos specjalny przewodnik dla nielegalnych imigrantów wydany przez fundację W2EU finansowaną przez Sorosa. Premier Viktor Orban twierdzi, że zamieszki na granicy serbsko-węgierskiej zostały wyreżyserowane. Internauci już wyszukali kilku prowodyrów.
Czemu Stanom Zjednoczonym zależy na napływie bliskowschodnich imigrantów do Europy? Czy Europa - a szczególnie kraje takie jak Niemcy i Francja - nadal są postrzegane przez USA jako zagrożenie? Czy dlatego należy je destabilizować za pomocą najazdu imigrantów i terrorystów?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Libia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Libia. Pokaż wszystkie posty
sobota, 19 września 2015
środa, 27 sierpnia 2014
ISIS popularniejsza niż Hollande, ssący Striełkow i recenzja "Wojen Putina"
Sondaże wskazują, że 16 proc. Francuzów w pozytywny sposób postrzega terrorystów z Państwa Islamskiego. (Dla porównania: w Strefie Gazy, taką odpowiedź zaznaczyło 13 proc. ankietowanych.) ISIS ma więc tam zapewne więcej zwolenników niż prezydent Hollande. Ostrzeżenia byłego szefa CIA Michaela Haydena mówiące, że ISIS zaatakuje Zachód szybciej niż się spodziewamy nie są więc żadnym czarnowidztwem. W Iraku, wśród bojowników Państwa Islamskiego mamy wielu Brytyjczyków, Niemców i Francuzów, którzy po powrocie do krajów, które zapewniły im dobrobyt będą przekazywać tam zdobytą na Bliskim Wschodzie wiedzę o zamachach samobójczych, obcinaniu głów zakładnikom i pozowaniu z nimi na Instagramie.
Co prawda walka z ISIS w Iraku przyciąga uwagę opinii publicznej (tutaj macie zestawienie statystyczne dotyczące amerykańskich nalotów), ale ważne rzeczy dzieją się też w Syrii. Państwo Islamskie zajęło kilka dni temu ważną bazę lotniczą w Taqba, niedaleko Aleppo. Assadowców zmasakrowano. Chociaż przez dłuższy czas Assad wspierał ISIS przeciwko rebeliantom, teraz jest zagrożony przez tego Frankensteina. Może się skończyć tym, że USA wyślą lotniskowiec, by ratować tego katechona-kutafona (a może przy okazji zainstaluje się w Syrii, za zgodą Iranu inną ekipę - i co wówczas powiedzą duponarodowcy i chłopcy z xxx-portalu?). Obama tworzy koalicję do walki z ISIS - chętne są Wielka Brytania i Australia (putinowsko-hujłowska katechoniczno-kutafoniczna Rosja, rzekomy obrońca bliskowschodnich krześcijan jakoś się nie kwapi by ich ratować, woli szkodzić słowiańskim chrześcijanom na Ukrainie). Do nalotów na Syrię dojdzie bez względu na opinię Assada. Amerykanie już zaczęli tam loty rozpoznawcze i przekazują poprzez swoich wasali z BND dane wywiadowcze syryjskiemu reżimowi. Nie powinni się jednak spieszyć z uderzeniem w Syrii - niech assadowcy i Hezbollah wykrwawią się jeszcze bardziej w walce z ISIS.
Tymczasem w Libii doszło do rajdów lotniczych przeciwko islamskim milicjom. Bomby zrzucały samoloty z ZEA startujące z lotnisk w Egipcie. Tam też się szykuje koalicja przeciwko salafitom.
***
O wojnie na Ukrainie i w Strefie Gazy regularnie i obszernie informuje na fejsie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna hybrydowa, w której obok dywersantów biorą udział regularne rosyjskie wojska "mylące drogę pod Rostowem". Nie chcę mi się wrzucać tej całej masy linków na bloga, ale jako ciekawostkę odnotuje doniesienia mainstreamowych mediów poświęcone znanemu loliconowi "pojebanemu pułkownikowi" Girkinowi vel Striełkowowi:
"Nowelę o tym, jak samozwańczy minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow vel Girkin gwałci kamerzystę ekipy porno przybywającej na wschodnią Ukrainę można kupić na Amazon.com za niecałe 2 dolary. Dzieło ma wiele mówiący tytuł "Sucking Strelkov" i zaledwie 22 strony (...) Ekipa filmowa z Europy udaje się w czerwcu 2014 r. na zajęty przez Rosję Krym, by nakręcić tam porno. Nie może jednak znaleźć odpowiednich żołnierzy, których mogłaby uwiecznić. Z pomocą jednego z lokalnych mieszkańców członkowie ekipy postanawiają więc przedostać się na wschodnią Ukrainę, do wojsk separatystów w Doniecku. Zostają jednak zatrzymani na jednym z punktów kontrolnych, a przesłuchanie osobiście prowadzi Striełkow. Jak niewybrednie opisuje go narrator, to człowiek o wyglądzie "świni skrzyżowanej z Adolfem Hitlerem".
Separatyści chcą, by członkowie ekipy udowodnili, że nie są szpiegami, i zmuszają jednego z kamerzystów do seksu z jednym z rebeliantów. Trwają negocjacje, filmowcy chcą bowiem nakręcić tę scenę i potem wykorzystać. To wywołuje podejrzliwość Striełkowa. - To nie jest dobre. Seks gejowski jest dziś legalny na Ukrainie, ale w Rosji... jest bardzo, bardzo zakazany. Kiedy nadejdzie pokój i prawo zostanie zmienione, nie jest dobrze, by istniał taki dowód, który można łatwo sprzedać przez internet. Jesteście szantażystami, tak? - pyta Striełkow. I za karę osobiście gwałci jednego z kamerzystów, co autor dzieła opisuje bardzo dokładnie.
Dowódca separatystów jest zadowolony, członkowie ekipy odzyskują paszporty i szybko uciekają z Ukrainy. Kiedy są już bezpieczni, zgwałcony kamerzysta wyznaje: - Od kilku lat choruję na HIV."
***
W kwestii Ukrainy polecam wszystkim książkę holenderskiego politologa Marcela van Herpena "Wojny Putina". Autor wykazuje, że współczesna Rosja wykazuje wiele cech typowych dla państwa faszystowskiego a wojny Putina-Hujły przeciwko Czeczenii, Gruzji oraz Ukrainie nie są reakcjami na zachodnie zagrożenie, ale elementami programu imperialnego mającego na celu stworzenie Ruskiego Świata i jednocześnie zniewolenie narodu rosyjskiego przez kryminalną "elitę" biznesowo-polityczną. Autor przekonująco wyjaśnia, że to nie Gruzja napadła na Osetię Płd. w 2008 r., ale broniła się wówczas przed rosyjską agresją. Wskazuje, że Rosja rozpoczęła przygotowania do napaści na Gruzję już w 2002 r. - czyli jeszcze zanim Saakaszwili został prezydentem i nikomu nie śniło się Tbilisi w strukturach zachodnich. Przygotowania do agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęto w 2003 r., gdy Putin-Hujło zaproponował Ukrainie i Mołdawii federalizację (czyli wybicie korytarza do Naddniestrza przez Ukrainę) oraz przedstawił projekt przyłączenia Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Historyjki o reakcji Rosji na zdobycie władzy przez "strasznych banderowców" są więc bajeczkami dla idiotów. Narracja książki dochodzi aż do protestów na Majdanie. Wydawałoby się, że już tyle wiemy o tych konfliktach, ale okazuje się, że zawsze można dowiedzieć się więcej...
Zachęcam też do czytania i recenzowania mojej książki - Vril. Pułkownik Dowbor. Pamiętajcie: "Jakie piękne samobójstwo" to dobra książka. By się nią wysmarkać :)
Co prawda walka z ISIS w Iraku przyciąga uwagę opinii publicznej (tutaj macie zestawienie statystyczne dotyczące amerykańskich nalotów), ale ważne rzeczy dzieją się też w Syrii. Państwo Islamskie zajęło kilka dni temu ważną bazę lotniczą w Taqba, niedaleko Aleppo. Assadowców zmasakrowano. Chociaż przez dłuższy czas Assad wspierał ISIS przeciwko rebeliantom, teraz jest zagrożony przez tego Frankensteina. Może się skończyć tym, że USA wyślą lotniskowiec, by ratować tego katechona-kutafona (a może przy okazji zainstaluje się w Syrii, za zgodą Iranu inną ekipę - i co wówczas powiedzą duponarodowcy i chłopcy z xxx-portalu?). Obama tworzy koalicję do walki z ISIS - chętne są Wielka Brytania i Australia (putinowsko-hujłowska katechoniczno-kutafoniczna Rosja, rzekomy obrońca bliskowschodnich krześcijan jakoś się nie kwapi by ich ratować, woli szkodzić słowiańskim chrześcijanom na Ukrainie). Do nalotów na Syrię dojdzie bez względu na opinię Assada. Amerykanie już zaczęli tam loty rozpoznawcze i przekazują poprzez swoich wasali z BND dane wywiadowcze syryjskiemu reżimowi. Nie powinni się jednak spieszyć z uderzeniem w Syrii - niech assadowcy i Hezbollah wykrwawią się jeszcze bardziej w walce z ISIS.
Tymczasem w Libii doszło do rajdów lotniczych przeciwko islamskim milicjom. Bomby zrzucały samoloty z ZEA startujące z lotnisk w Egipcie. Tam też się szykuje koalicja przeciwko salafitom.
***
O wojnie na Ukrainie i w Strefie Gazy regularnie i obszernie informuje na fejsie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna hybrydowa, w której obok dywersantów biorą udział regularne rosyjskie wojska "mylące drogę pod Rostowem". Nie chcę mi się wrzucać tej całej masy linków na bloga, ale jako ciekawostkę odnotuje doniesienia mainstreamowych mediów poświęcone znanemu loliconowi "pojebanemu pułkownikowi" Girkinowi vel Striełkowowi:
"Nowelę o tym, jak samozwańczy minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow vel Girkin gwałci kamerzystę ekipy porno przybywającej na wschodnią Ukrainę można kupić na Amazon.com za niecałe 2 dolary. Dzieło ma wiele mówiący tytuł "Sucking Strelkov" i zaledwie 22 strony (...) Ekipa filmowa z Europy udaje się w czerwcu 2014 r. na zajęty przez Rosję Krym, by nakręcić tam porno. Nie może jednak znaleźć odpowiednich żołnierzy, których mogłaby uwiecznić. Z pomocą jednego z lokalnych mieszkańców członkowie ekipy postanawiają więc przedostać się na wschodnią Ukrainę, do wojsk separatystów w Doniecku. Zostają jednak zatrzymani na jednym z punktów kontrolnych, a przesłuchanie osobiście prowadzi Striełkow. Jak niewybrednie opisuje go narrator, to człowiek o wyglądzie "świni skrzyżowanej z Adolfem Hitlerem".
Separatyści chcą, by członkowie ekipy udowodnili, że nie są szpiegami, i zmuszają jednego z kamerzystów do seksu z jednym z rebeliantów. Trwają negocjacje, filmowcy chcą bowiem nakręcić tę scenę i potem wykorzystać. To wywołuje podejrzliwość Striełkowa. - To nie jest dobre. Seks gejowski jest dziś legalny na Ukrainie, ale w Rosji... jest bardzo, bardzo zakazany. Kiedy nadejdzie pokój i prawo zostanie zmienione, nie jest dobrze, by istniał taki dowód, który można łatwo sprzedać przez internet. Jesteście szantażystami, tak? - pyta Striełkow. I za karę osobiście gwałci jednego z kamerzystów, co autor dzieła opisuje bardzo dokładnie.
Dowódca separatystów jest zadowolony, członkowie ekipy odzyskują paszporty i szybko uciekają z Ukrainy. Kiedy są już bezpieczni, zgwałcony kamerzysta wyznaje: - Od kilku lat choruję na HIV."
***
W kwestii Ukrainy polecam wszystkim książkę holenderskiego politologa Marcela van Herpena "Wojny Putina". Autor wykazuje, że współczesna Rosja wykazuje wiele cech typowych dla państwa faszystowskiego a wojny Putina-Hujły przeciwko Czeczenii, Gruzji oraz Ukrainie nie są reakcjami na zachodnie zagrożenie, ale elementami programu imperialnego mającego na celu stworzenie Ruskiego Świata i jednocześnie zniewolenie narodu rosyjskiego przez kryminalną "elitę" biznesowo-polityczną. Autor przekonująco wyjaśnia, że to nie Gruzja napadła na Osetię Płd. w 2008 r., ale broniła się wówczas przed rosyjską agresją. Wskazuje, że Rosja rozpoczęła przygotowania do napaści na Gruzję już w 2002 r. - czyli jeszcze zanim Saakaszwili został prezydentem i nikomu nie śniło się Tbilisi w strukturach zachodnich. Przygotowania do agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęto w 2003 r., gdy Putin-Hujło zaproponował Ukrainie i Mołdawii federalizację (czyli wybicie korytarza do Naddniestrza przez Ukrainę) oraz przedstawił projekt przyłączenia Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Historyjki o reakcji Rosji na zdobycie władzy przez "strasznych banderowców" są więc bajeczkami dla idiotów. Narracja książki dochodzi aż do protestów na Majdanie. Wydawałoby się, że już tyle wiemy o tych konfliktach, ale okazuje się, że zawsze można dowiedzieć się więcej...
Zachęcam też do czytania i recenzowania mojej książki - Vril. Pułkownik Dowbor. Pamiętajcie: "Jakie piękne samobójstwo" to dobra książka. By się nią wysmarkać :)
wtorek, 20 maja 2014
Chiny-Wietnam - będzie wojna? + Zamachy stanu w Tajlandii oraz w Libii
Chiny koncentrują wojska przy granicy z Wietnamem, w tym samym miejscu z którego rozpoczęli inwazję w 1979 r. Mieszkańcy chińskiego miasta Pingqiang ewakuują się z obawy przed wojną. Wcześniej Chińczycy ewakuowali z Wietnamu 3 tys. swoich obywateli - w reakcje na zamieszki podczas których Wietnamczycy atakowali chińskie fabryki (i nie tylko chińskie, bo dostało się również Tajwańczykom i Koreańczykom). Rząd Wietnamu stara się studzić sytuację. Oficjalna propaganda choć ma ostrze antypekińskie, to jednak potępia "wichrzycieli", którzy rozpoczęli zamieszki. Gdy kilka dni temu w Ho Chi Minh City grupka wietnamskich patriotów próbowała zorganizować nacjonalistyczną demonstrację wymierzoną w ChRL, została szybko zgarnięta przez tajniaków z bezpieki.
Wszystko się zaczęło oczywiście od (bezkrwawego) starcia w okolicy Wysp Paracelskich, gdzie Chińczycy postanowili postawić naftową platformę wydobywczą. Po czyjej stronie leży słuszność? Oczywiście po wietnamskiej. Przekonały mnie mapy historyczne zaprezentowane na lotnisku w Da Nang. Wynikało z nich, że Cesarstwo Chińskie nigdy nie uważało bezludnych Wysp Paracelskich za część swojego terytorium - nawet wtedy, gdy za część Chin uważało Tonkin i Annam! (Choć w czasach dynastii Ming chińska flota patrolowała ten akwen.) Gdy francuska administracja kolonialna zainstalowała na Wyspach Paracelskich swoją stację meteorologiczną w latach '30-tych, Chiny nie protestowały. Powszechnie uważano bowiem ten archipelag za część francuskich Indochin. Pekin uznał Wyspy Paracelskie w 1974 r., gdy zdobył je po bitwie morskiej z Republiką Wietnamu. Od 1999 r. roszczenia do nich wysuwa również Tajwan. Powodem sporu są złoża ropy, bogate łowiska i oczywiście kontrola nad szlakami morskimi (możliwość "przecięcia Wietnamu na pół").
Rządzony przez komunistów Wietnam jest obecnie ważnym sojusznikiem USA. Jest on nazywany nawet najbardziej proamerykańskim krajem w regionie. Gdy przebywałem w tym kraju, wielokrotnie widział oznaki fascynacji Wietnamczyków Ameryką i ogólnie Zachodem. Amerykanie, Francuzi i Japończycy nie są tam postrzegani jako dawni wrogowie, ale raczej jako inwestorzy i bogaci turyści. O stosunku zwykłych Wietnamczyków do Amerykanów dużo mówią słowa jednej z naszych znajomych z Hanoi: "Chciałabym, by Amerykanie stacjonowali tutaj tak jak w Korei Płd. Ale są egoistami i nie wysyłają tutaj swoich wojsk, by nas broniły przed Chinami". Gdy w Da Nang pojawiłem się w barze w koszulce ObamaMao, Wietnamska barmanka zareagowała: "Dlaczego Obama jest tutaj Chińczykiem?! Nienawidzę Chińczyków!". Gdy stawiałem tezę, że Chiny są tym dla Wietnamu, co Rosja dla Polski czy Ukrainy - rozmówcy generalnie się ze mną zgadzali. Nasze narody mają więcej wspólnego niż nam się wydaję (Przyznam jednak, że lubię też Chińczyków - a zwłaszcza Chinki. Więc naprawdę chciałbym, by oba kraje uniknęły wojny.)
***
Bardzo zła wiadomość z Tajlandii: armia dokonała 20-go zamachu stanu od 70 lat i udaje, że to nie zamach stanu, tylko obrona demokracji. Wojskowi wykorzystali antyrządowe napędzane przez oligarchię związaną z Partią Demokratyczną i faszystami Suthepa, by znowu przejąć władzę. Tyle Zachodu, by nie dać porządzić Yingluck i Thaksinowi, którzy wyłamali się z Układu.
Powyżej: Organizator antyrządowych protestów Suthep dziękuje wojsku za zamach stanu. To raczej wojsko powinno podziękować jemu. Zdjęcie z tego bloga.
Powyżej: zamach, zamachem, ale czas na słitfocię....
***
W Libii też zamach stanu. Zbuntował się stary weteran armii Kadafiego i CIA gen. Khalifa ben Heftar. Wsparcie finansowe i broń dostał z ZEA i od Amerykanów, którzy chcą by im wyczyścił Libię z islamskich milicji okupujących terminale naftowe. Przeszły już na jego stronę siły specjalne i baza w Tobruku. Pucz ma więc duże szanse powodzenia. Może będzie z niego libijski gen. al-Sisi, choć Libijczycy to naród mniej zorganizowany od Egipcjan...
Wszystko się zaczęło oczywiście od (bezkrwawego) starcia w okolicy Wysp Paracelskich, gdzie Chińczycy postanowili postawić naftową platformę wydobywczą. Po czyjej stronie leży słuszność? Oczywiście po wietnamskiej. Przekonały mnie mapy historyczne zaprezentowane na lotnisku w Da Nang. Wynikało z nich, że Cesarstwo Chińskie nigdy nie uważało bezludnych Wysp Paracelskich za część swojego terytorium - nawet wtedy, gdy za część Chin uważało Tonkin i Annam! (Choć w czasach dynastii Ming chińska flota patrolowała ten akwen.) Gdy francuska administracja kolonialna zainstalowała na Wyspach Paracelskich swoją stację meteorologiczną w latach '30-tych, Chiny nie protestowały. Powszechnie uważano bowiem ten archipelag za część francuskich Indochin. Pekin uznał Wyspy Paracelskie w 1974 r., gdy zdobył je po bitwie morskiej z Republiką Wietnamu. Od 1999 r. roszczenia do nich wysuwa również Tajwan. Powodem sporu są złoża ropy, bogate łowiska i oczywiście kontrola nad szlakami morskimi (możliwość "przecięcia Wietnamu na pół").
Rządzony przez komunistów Wietnam jest obecnie ważnym sojusznikiem USA. Jest on nazywany nawet najbardziej proamerykańskim krajem w regionie. Gdy przebywałem w tym kraju, wielokrotnie widział oznaki fascynacji Wietnamczyków Ameryką i ogólnie Zachodem. Amerykanie, Francuzi i Japończycy nie są tam postrzegani jako dawni wrogowie, ale raczej jako inwestorzy i bogaci turyści. O stosunku zwykłych Wietnamczyków do Amerykanów dużo mówią słowa jednej z naszych znajomych z Hanoi: "Chciałabym, by Amerykanie stacjonowali tutaj tak jak w Korei Płd. Ale są egoistami i nie wysyłają tutaj swoich wojsk, by nas broniły przed Chinami". Gdy w Da Nang pojawiłem się w barze w koszulce ObamaMao, Wietnamska barmanka zareagowała: "Dlaczego Obama jest tutaj Chińczykiem?! Nienawidzę Chińczyków!". Gdy stawiałem tezę, że Chiny są tym dla Wietnamu, co Rosja dla Polski czy Ukrainy - rozmówcy generalnie się ze mną zgadzali. Nasze narody mają więcej wspólnego niż nam się wydaję (Przyznam jednak, że lubię też Chińczyków - a zwłaszcza Chinki. Więc naprawdę chciałbym, by oba kraje uniknęły wojny.)
***
Bardzo zła wiadomość z Tajlandii: armia dokonała 20-go zamachu stanu od 70 lat i udaje, że to nie zamach stanu, tylko obrona demokracji. Wojskowi wykorzystali antyrządowe napędzane przez oligarchię związaną z Partią Demokratyczną i faszystami Suthepa, by znowu przejąć władzę. Tyle Zachodu, by nie dać porządzić Yingluck i Thaksinowi, którzy wyłamali się z Układu.
Powyżej: Organizator antyrządowych protestów Suthep dziękuje wojsku za zamach stanu. To raczej wojsko powinno podziękować jemu. Zdjęcie z tego bloga.
Powyżej: zamach, zamachem, ale czas na słitfocię....
***
W Libii też zamach stanu. Zbuntował się stary weteran armii Kadafiego i CIA gen. Khalifa ben Heftar. Wsparcie finansowe i broń dostał z ZEA i od Amerykanów, którzy chcą by im wyczyścił Libię z islamskich milicji okupujących terminale naftowe. Przeszły już na jego stronę siły specjalne i baza w Tobruku. Pucz ma więc duże szanse powodzenia. Może będzie z niego libijski gen. al-Sisi, choć Libijczycy to naród mniej zorganizowany od Egipcjan...
czwartek, 6 lutego 2014
Kaddafi - biseksualny gwałciciel ( i czasem też lolicon)
Ilustracja muzyczna: Kanashimi no mukou e - School Days OST
W ostatnim "Do Rzeczy. Historia" ukazał się ciekawy wywiad Piotra Zychowicza zDavidem Irvingiem dziadkiem Tuska Annick Cojean, francuską dziennikarką, autorką książki "Kobiety Kaddafiego". Treść wyjątkowo mocna, nawet jak na moje standardy...
Pani Cojean opisuje tam "libijskiego Katechona" jako gostka opętanego seksem w dużo większym stopniu niż jego kumpel Silvio Berlusconi. Kaddafi początkowo wykorzystywał młode, naiwne działaczki widzące w nim "wielkiego rewolucjonistę". Jak jego władza okrzepła, stworzył harem do którego bezpieka porywała mu co ładniejsze dziewczęta. "Katechon" często wybierał je podczas objazdów po kraju - wizytach w szkołach. Wystarczyło, że pogłaskał z uśmiechem po głowie 15-sto czy 16-stoletnią uczennicę, a jego ludzie wiedzieli już co robić... Czasem bywał loliconem, Najmłodsza, która mu wpadła w oko miała 12 lat. (Muammar zapewne trzymał się zasady, że w każdym szanującym się haremie powinna być jedna loli.) Los panienek porwanych do jego prywatnego burdelu był zazwyczaj koszmarny. Kaddafi lubił się nad nimi znęcać podczas zbliżeń. Bił, wyzywał, obcinał im włosy nożem, oddawał na nie mocz... Jego zachowania były nieprzewidywalne, co nie powinno dziwić: ostro chlał (szczególnie upodobał sobie whiskey "Black Label"), zażywał haszysz i kokainę, szprycował się koktajlem leków a do tego wierzył w czarną magię.
W swoich seksualnych podbojach nie ograniczał się do porywanych dziewcząt. Ściągał do swojej sypialni celebrytki (piosenkarki, aktorki, prezenterki telewizyjne - głównie ze świata arabskiego) a także... pierwsze damy zaprzyjaźnionych państw. Głęboko wierzył w to, że jeśli prześpi się z żoną prezydenta, premiera czy monarchy innego państwa, ta obejmie magiczną kontrolę nad tym przywódcą.
Miał apetyt nie tylko na kobiety. Dziewczyny z jego haremu widywały czasem na jego orgiach młodych chłopców przebranych w sukienki, których "Katechon" wykorzystywał. Najbardziej szokujące jest jednak to, że Kaddafi gwałcił analnie swoich ministrów, generałów, szefów bezpieki... (Już wiemy, czemu Falanga i prof. Adam Wielkodupski tak go lubili:) Uważał, że w ten sposób ich złamie i sprawi, że nie będą przeciw niemu spiskowali. Wygląda jednak na to, że skutki takiego traktowania podwładnych okazały się dla Kaddafiego opłakane. Wielu jego danych ministrów, wyższej rangi urzędników, dowódców wojskowych i ludzi bezpieki z przyjemnością go zdradziło.
Gdy 20 października 2011 r. Kaddafi był linczowany pod Syrtą, jeden z rebeliantów wsadził mu w odbyt metalową rurę. Czyżby był ktoś w ten sposób odpowiedział na pytanie zadane przez umierającego "Katechona-Kutafona": "Co ja wam takiego zrobiłem?"
W ostatnim "Do Rzeczy. Historia" ukazał się ciekawy wywiad Piotra Zychowicza z
Pani Cojean opisuje tam "libijskiego Katechona" jako gostka opętanego seksem w dużo większym stopniu niż jego kumpel Silvio Berlusconi. Kaddafi początkowo wykorzystywał młode, naiwne działaczki widzące w nim "wielkiego rewolucjonistę". Jak jego władza okrzepła, stworzył harem do którego bezpieka porywała mu co ładniejsze dziewczęta. "Katechon" często wybierał je podczas objazdów po kraju - wizytach w szkołach. Wystarczyło, że pogłaskał z uśmiechem po głowie 15-sto czy 16-stoletnią uczennicę, a jego ludzie wiedzieli już co robić... Czasem bywał loliconem, Najmłodsza, która mu wpadła w oko miała 12 lat. (Muammar zapewne trzymał się zasady, że w każdym szanującym się haremie powinna być jedna loli.) Los panienek porwanych do jego prywatnego burdelu był zazwyczaj koszmarny. Kaddafi lubił się nad nimi znęcać podczas zbliżeń. Bił, wyzywał, obcinał im włosy nożem, oddawał na nie mocz... Jego zachowania były nieprzewidywalne, co nie powinno dziwić: ostro chlał (szczególnie upodobał sobie whiskey "Black Label"), zażywał haszysz i kokainę, szprycował się koktajlem leków a do tego wierzył w czarną magię.
W swoich seksualnych podbojach nie ograniczał się do porywanych dziewcząt. Ściągał do swojej sypialni celebrytki (piosenkarki, aktorki, prezenterki telewizyjne - głównie ze świata arabskiego) a także... pierwsze damy zaprzyjaźnionych państw. Głęboko wierzył w to, że jeśli prześpi się z żoną prezydenta, premiera czy monarchy innego państwa, ta obejmie magiczną kontrolę nad tym przywódcą.
Biseksualista Arafat też się lubił zabawić...
Ich miny mówią wszystko...
Putin patrzy z zazdrością i podziwem...
Miał apetyt nie tylko na kobiety. Dziewczyny z jego haremu widywały czasem na jego orgiach młodych chłopców przebranych w sukienki, których "Katechon" wykorzystywał. Najbardziej szokujące jest jednak to, że Kaddafi gwałcił analnie swoich ministrów, generałów, szefów bezpieki... (Już wiemy, czemu Falanga i prof. Adam Wielkodupski tak go lubili:) Uważał, że w ten sposób ich złamie i sprawi, że nie będą przeciw niemu spiskowali. Wygląda jednak na to, że skutki takiego traktowania podwładnych okazały się dla Kaddafiego opłakane. Wielu jego danych ministrów, wyższej rangi urzędników, dowódców wojskowych i ludzi bezpieki z przyjemnością go zdradziło.
Gdy 20 października 2011 r. Kaddafi był linczowany pod Syrtą, jeden z rebeliantów wsadził mu w odbyt metalową rurę. Czyżby był ktoś w ten sposób odpowiedział na pytanie zadane przez umierającego "Katechona-Kutafona": "Co ja wam takiego zrobiłem?"
czwartek, 10 października 2013
Libia: cholera, porwali (i wypuścili) premiera!
Libijski premier Ali Zeidan został porwany z pięciogwiazdkowego hotelu przez lokalną milicję, i po kilku godzinach wypuszczony. Spekulowano, że to zemsta al-Kaidy za złapanie przez Amerykanów Abu Anasa Al-Liby'ego (jednego ze sprawców zamachów na amerykańskie ambasady w 1998 r., który jednak od ponad dekady był wśród terrorystów na uboczu i zraził się do ideologi dżihadystycznej z przyczyn osobistych). Okazało się jednak, że milicja odpowiedzialna za porwanie premiera przedstawiła postulaty socjalne i udawała, że aresztuje szefa rządu na podstawie nakazu prokuratora generalnego. Z ciekawych rzeczy z regionu: relacja dotycząca rajdu US Navy Seals na somalijskie Barawe, reportaż z syryjskiego sunnicko-chrześcijańskiego miasta, które samo się rządzi i opiera się zarówno Assadowi jak i dżihadystom i artykuł o tym jak egipskie MSW stało się główną siłą sprawczą za zamachem stanu gen. al-Sisiego (m.in. jest tam o tym, jak bezpieka stymulowała ruch Tamarod). Polecam też ciekawy artykuł na temat izraelskich chrześcijan, którzy odrzucają arabską tożsamość, snobizują się na Aramejczyków i chcą integrować z izraelskim społeczeństwem. (Ciekawe, że narodowcy lubią przedstawiać Assada jako obrońcę chrześcijan, a władze Izraela które też są de facto protektorami tej mniejszości - przynajmniej na terytorium sprzed 1967 r. - budzą ich odrazę...) Poniżej: jedna z przedstawicielek chrześcijańskiej "aramejskiej" społeczności Izraela:
czwartek, 6 czerwca 2013
Syria: Sukcesy reżimu
"Guardian" dał w miarę aktualną mapę syryjskiej wojny (z nałożonymi na nią podziałami konfesyjnymi i statystykami strat cywilnych). W miarę aktualną, bo niedawno assadowcom - z wydatną pomocą Hezbollahu (bo sami zbyt wykrwawieni) - udało się wyprzeć rebeliantów z Damaszku, al-Qusayr i Kunejtry. Regularna armia assadowska znalazła się znowu nad granicą z Izraelem. Jej sukcesy to głównie skutek bezczynności administracji Obamy, ostrożności Wielkiej Brytanii i Francji, a także dużej pomocy dla reżimu udzielonej przez Rosję, Iran, Hezbollah a nawet Koreę Północną. Po prostu pozwolono Assadowi wygrać. Hezbollah zabrał się teraz za zastraszenie Druzów syryjskich i libańskich, a Hamas znowu chce się godzić z osią irańsko-syryjską, czyli możliwe są odwetowe ataki na Izrael ze Strefy Gazy.
Tymczasem potwierdza się część teorii adm. Lyonsa dotyczącej Bengazi: terrorysta z al-Kaidy przyznał, że ambasador Stevens miał zostać porwany a później wymieniony. Akcja poszła jednak źle i uśmiercono go zastrzykiem z trucizną.
sobota, 18 maja 2013
Bengazi: Zamach-ustawka. Teoria adm. Lyonsa

środa, 13 lutego 2013
Gen. Petraeus, Bengazi i tajna wojna Brennana
Brandon Webb, były Navy SEAL oraz Jack Murphy, były green beret, w swojej książce "Benghazi: The Definitive Report" w interesujący sposób kreślą kulisy odwołania gen. Petraeusa oraz ataku na konsulat w Bengazi. Według nich Petraeus został odstrzelony przez grupę wysokiej rangi funkcjonariuszy CIA, którym nie podobało się, że czterogwiazdkowy generał jest ich szefem. Nie lubili jego stylu pracy, wojskowego drylu i rzekomo nie podobał im się również "przechył" Agencji w stronę operacji paramilitarnych, kosztem zbierania danych wywiadowczych. Dowiedzieli się oni o romansie swojego przełożonego od jego ochroniarzy a później naciskali na funkcjonariuszy FBI, by drążyli sprawę.
Petraeus zrezygnowałby i tak, nawet bez tej afery. Był bowiem wściekły na to, że Obama pozwolił Johnowi Brennanowi, wówczas prezydenckiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego - obecnemu szefowi CIA, na prowadzenie tajnych operacji w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie za pomocą dronów i oddziałów specjalnych. Operacje te były trzymane w tajemnicy przed CIA i Departamentem Stanu. I to właśnie tajna wojna Brennana doprowadziła do ataku na Bengazi. Prezydencki doradca sprowokował terrorystów z Ansar al-Sharia do odwetu, uderzając w ich przywództwo.
Petraeus zrezygnowałby i tak, nawet bez tej afery. Był bowiem wściekły na to, że Obama pozwolił Johnowi Brennanowi, wówczas prezydenckiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego - obecnemu szefowi CIA, na prowadzenie tajnych operacji w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie za pomocą dronów i oddziałów specjalnych. Operacje te były trzymane w tajemnicy przed CIA i Departamentem Stanu. I to właśnie tajna wojna Brennana doprowadziła do ataku na Bengazi. Prezydencki doradca sprowokował terrorystów z Ansar al-Sharia do odwetu, uderzając w ich przywództwo.
wtorek, 15 stycznia 2013
Oblicza wojenki w Mali
Polskie media jakoś mało o tym wspominają, ale batalia w Mali to nie tylko wojenka Republiki w obronie jej klientystycznego watażki. W operację zaangażowały się m.in. siły zbrojne USA, Wielkiej Brytanii, Danii czy Niemiec - nie mówiąc o wojskach państw ECOWAS. Wojenka jak wojenka - ma wiele poziomów. Na rebelię Tuaregów nałożyła się kampania jakiś islamskich zjebów z pustyni na wyrost wiązanych z al-Kaidą. W sumie to odprysk libijskiej operacji (zauważyliście, że USA wysłały "doradców" do 35 krajów afrykańskich? Czyżby w ten sposób budowano przeciwwagę wobec wpływów Chin na kontynencie?), kolonialna wojenka na jakimś zadupiu mająca podnieść popularność "Budyniowi" Hollande'owi. Do tego wojenka asymetryczna i nierówna- z jednej strony pustynne dzikusy dysponują czymś więcej niż zardzewiałymi szabelkami i są w stanie zestrzeliwać Francuzom śmigłowce, z drugiej, po marnym bombardowaniu spieprzają gdzie pieprz rośnie. Jak w jakimś pieprzonym Mogadiszu (Mówi się: Mog). Można to skomentować: TIA (Things in Africa). Naprawdę nie ma się czym podniecać. Parę miesięcy temu Francja obaliła jakiegoś watażkę o nazwisku Gbagbo - trochę się po podniecali tym obrońcy praw człowieka a na France 24 pokazywali rebeliantów nisko kłaniających się przed kamerą i mówiących "Merci beaucoup Republique" - ale niewiele to zmieniło w ogólnym obrazie sytuacji. Negry żyją w takim samym syfie i barbarii jak wcześniej.
Dla rozluźnienia humoru: klasyczny, proroczy :) klip Eugeniusza Sendeckiego pt. Obama będzie się mścił za Ruandę.
niedziela, 16 grudnia 2012
Starsza pani Hillary musi zejść ze sceny
Nie tylko Putin choruje. Również Hillary ostatnio odwołała kilka spotkań i przerwała podróż po Azji. Oficjalny powód: grypa żołądkowa. Ale to chyba coś poważniejszego. Lady Tsunade amerykańskiej polityki (Bill Clinton o Ero Senin :) zemdlała i doznała dużej dehydratacji. Z tego powodu nie będzie zeznawać w sprawie Bengazi. Może ktoś pomaga jej chorobie, a może nie... Myślę, że to już koniec jej kariery. Ponoć Barack Barakowicz wybrał na jej miejsce senatora Johna Kerry'ego - lewacko-establiszmentowego pajaca ze Skull & Bones. To moim zdaniem, zła wiadomość. Polityka zagraniczna USA stanie się przez to bardziej żałosna.
sobota, 24 listopada 2012
USA: noc długich noży?
Czy ostatnie ruchy kadrowe w amerykańskich siłach zbrojnych są dyskretną odpowiedzią na próbę wojskowego zamachu stanu? W ostatnich tygodniach doszło do zadziwiającej serii dymisji, spraw karnych i afer obyczajowych z udziałem wysokiej rangi oficerów. Głównie dotyczyło to Marynarki Wojennej USA. Warto w tym miejscu przypomnieć o kilku sprawach: 1) Oskarżenia o molestowanie seksualne jest niezwykle łatwo spreparować - vide casus Strauss-Kahna. Wystarczy znaleźć panienkę która próbowała osiągnąć ziemskie splendory budując w pozycji horyzontalnej (lub klęcząc pod biurkiem) relacje z wpływowym człowiekiem i nie osiągnęła tego co liczyła. Można też podstawić celowi agentkę, która będzie z nim romansować a po pewnym czasie wystąpi załzawiona przed kamerami skarżąc się, że Pan X (Clinton, Strauss-Kahn, Berlusconi, Katzav, Herman Cain, Lepper...) włożył jej rękę pod spódnicę. To zawsze działa. Nie zapominajmy też, że posiadanie "wojenno-frontowej żony" to po prostu miły zwyczaj, który zawsze towarzyszył armiom. Aleksander Wielki, Napoleon - oni wyznaczali tutaj standardy. 2) Oskarżenie amerykańskie generała o marnotrawstwo pieniędzy bądź korupcję to anomalia. Nie dlatego, że to ludzie czyści jak lilija. Po prostu marnotrastwo pieniędzy i korupcja to w armii USA norma. Raport republikańskiego senatora Toma Coburna mówi, że niepotrzebne wydatki Pentagonu to rocznie więcej niż PKB Izraela. To gigantyczne pole do korupcji, a tego układu nikt nie tykał od czasów JFK.
Oto lista ludzi z amerykańskiego kompleksu wojskowo-przemysłowego, których dotknęła ostatnio kadrowa miotła:
Gen. David Petraeus - szef CIA, były dowódca CENTCOMU, oraz wojsk amerykańskich w Iraku a później w Afganistanie. Nakryty z kochanką. Różne aspekty tej sprawy analizowałem już wielokrotnie na tym blogu, więc nie będę się powtarzał.
Gen. John Allen - dowódca wojsk amerykańskich w Afganistanie, który miał zostać nowym dowódcą wojsk NATO w Europie. jw.
Adm. John Stavridis - dowódca wojsk NATO w Europie (SACEUR), dowódca USEUCOM. Odchodzi, bo sekretarz marynarki Ray Mabus przyczepił się do jego "wystawnego stylu życia" a głównie do tego, że za dużo wydał na wino podczas kolacji we Francji.
Gen. Carter Ham - dowódca AFRICOM. Powód odwołania nieznany.
Gen. William "Kip" Ward - były dowódca AFRICOM, zdegradowany o jedną gwiazdę za "nadużycia finansowe".
Gen. Patrick O'Reilly - dyrektor Agencji Obrony Przeciwrakietowej, odwołany za "mobbing"
Adm. Charles Gaouette - dowódca Carrier Strike Group 3, najpotężniejszej grupy bojowej w rejonie Zatoki Perskiej. Niedawno ujawnione maile wskazują na jego udział w operacji pozbycia się ciała bin Ladena (określanego w nich jako "przesyłka z FedExu"). Odwołany za enigmatyczny "niewłaściwy osąd dowódczy".
Gen. Jeffrey Sinclair - zastępca dowódcy 82-giej Dywizji Powietrznodesantowej. Odwołany pod zarzutem molestowania seksualnego.
Komandor Joseph Darlak - dowódca fregaty USS Vandegrifft odwołany wraz dwoma innymi oficerami po pijackiej orgii we Władywostoku.
Komandor Roy Hartman - dowódca desantowca USS Fort McHenry, odwołany z nieznanych powodów
Kapitan Ted Williams - dowódca desantowca USS Mount Whitney, odwołany z nieznanych powodów. ("Foreign Policy" naliczył 24 wysokiej rangi oficerów marynarki odwołanych w tym roku za "nadużycia").
Christopher Kubasik - prezes koncernu Lockheed Martin, odejście po wyjściu na jaw romansu z podwładną.
Co za tym stoi? Webster Tarpley, amerykański autor powiązany z Lyndone LaRouchem, twierdzi, że ta czystka jest odpowiedzią Obamy na próbę zamachu stanu. Częścią planu spiskowców był incydent w Bengazi, a następnie elektroniczna kradzież głosów w Ohio, na Florydzie oraz w innych swing states. Wpadnięcie przez ludzi Obamy na trop spisku sprawiło jednak, że niestety wojskowi wycofali się z jego drugiej części czyli sfałszowania wyborów. Obama miał otwartą drogę, by samemu manipulować przy urnach.
sobota, 17 listopada 2012
Gaza: kolejny dzień operacji. W co gra Obama
Izrael nadal obrzuca Strefę Gazy rakietami (jak dotąd zaatakowanych ponad 800 celów) a Hamas mu się odgryza próbując m.in. wcelować w reaktor w Dimonie. Z większych osiągnięć IDF: zrównanie z ziemią, w wyniku pięciu bombardowań lotniczych czteropiętrowej siedziby rządu Hamasu w Gazie. Budynek był pusty, tak więc nalot odbył się bez strat w ludziach po obu stronach. Nieco gorzej idzie Izraelowi z likwidowaniem hamasowskich rakiet średniego zasięgu. Aman ocenia, że Hamas ma ich jeszcze kilkanaście, więc coś może jeszcze spaść na Tel Aviv. Jak na razie można to uznać za konflikt o niskiej intensywności: po stronie izraelskiej 3 zabitych, po palestyńskiej kilkunastu. CNN musi więc uciekać się do starych numerów z inscenizowaniem scenek z rannymi Palestyńczykami. Śmiać mi się chce, gdy arabscy przywódcy porównują to do wojny domowej w Syrii.
Okazuje się, że na kilka godzin przed swoim zgonem Jabari dostał do przejrzenia projekt długoterminowego rozejmu z Izraelem. Hamas co prawda podpisał wcześniej pakt obronny z Teheranem, ale nie palił się do walki. Ale do wojny parła irańska agentura z Islamskiego Dżihadu, salafiści oraz Netanjahu, który chciał coś zrobić przed wyborami z irańskimi rakietami średniego zasięgu w Gazie (i słusznie). Czemu Obama bezwarunkowo poparł Izrael w tej operacji? Bo tuż po wyborach Chamenei zrobił mu niezły numer mówiąc, że negocjacji w sprawie programu nuklearnego nie będzie. Barak Barakowicz pozwolił więc Nitayowi na zaatakowanie Hamasu - by niszcząc Irańczykom kolejnego sojusznika zmusić ich do negocjacji. Netanjahu ma odmienny cel: uniemożliwić amerykańsko-irańskie rozmowy. Ale tak się dziwnie zdarzyło, że ich interesy stały się na chwilę zbieżne.
***
A tymczasem gen. Petreaus zeznał, że CIA od razu uznała, że atak w Bengazi został dokonany przez al-Kaidę. Ale ostatecznie raport Agencji mówił o "spontanicznym incydencie". Republikanie twierdzą więc, że ktoś z administracji Obamy przeredagował raport. A pani Jill Kelley trzykrotnie odwiedzała w tym roku Biały Dom.
środa, 14 listopada 2012
Zagadka sióstr Kelley/Khawam, dalsza część czystki i Petraeus w grze
Wojskowi odgryzają się Obamie: ppłk Tony Shaffer twierdzi, że według jego źródeł prezydent oglądał na żywo, na ekranie monitora atak na konsulat w Bengazi, który jak wiadomo był filmowany przez drona unoszącego się nad miastem. Więcej takich rewelacji wypłynie zapewne już niedługo. Wszak ojciec Pauli Broadwell mówi: "Cała afera dotyczyła zupełnie czegoś innego, a prawda wyjdzie na jaw".
***
Wątek dotyczący pani Kelley staje się coraz ciekawszy. Ma ona siostrę bliźniaczkę - Natalie Khawam (została jak widać przy panieńskim nazwisku) i obie kręcą się wokół wysokiej rangi wojskowych i polityków z Florydy. Jill jest wolontariuszką zapewniającą wojskowym "rozrywkę" (cokolwiek ma to znaczyć...). W ramach wolontariatu urządzała wspólnie z siostrą huczne przyjęcia dla swoich możnych przyjaciół z armii i polityki. Z tej okazji siostry popadły w poważne długi. Kręcą ich faceci w mundurach czy też kierują nimi inne motywy?
Zrobiło się romantycznie a zarazem zimnowojennie, więc wklejam przyjemny utwór w nowej aranżacji:
***
I kolejne ruchy kadrowe, które mogą zostać zinterpretowane jako objawy czystki: czterogwiazdkowy generał William "Kip" Ward, były dowódca AFRICOM-u został zdegradowany o jedną gwiazdkę za "nadużycia finansowe", czyli zbyt duże wydatki na podróże. Tymczasem gen. Jeffrey Sinclair, zastępca dowódcy 82-giej Powietrznodesantowej może stanąć przed sądem wojskowym za molestowanie seksualne. Mamy już więc co najmniej 6 generałów i admirałów "odstrzelonych" w ostatnich tygodniach.
***
Dla rozluźnienia atmosfery ciekawostka: gen. Petraeus pojawia się w grze
wtorek, 13 listopada 2012
Gen. Allen odstrzelony. Zagadka Jill Kelley
To już czystka przypominająca aferę Fritscha-Blomberga. FBI przyczepiło się do gen. Johna Allena, głównodowodzącego w Afganistanie, typowanego na głównodowodzącego wojsk NATO w Europie. Pretekst: "nieprzyzwoite" maile które wymieniał z Jill Kelley. Tą samą panienką, którą Paula Broadwell mylnie uznała za rywalkę i której groziła z konta mailowego gen. Petraeusa. (Notabene Kelley opowiedziała o tym incydencie Petraeusowi a ten zwrócił uwagę swej kochance, by przestała robić takie głupie rzeczy. Ale afera staje się coraz bardziej surrealistyczna. Gdy Kelley pobiegła z tą sprawą do FBI, agent do którego się zwróciła wysłał jej maila z seksualną propozycją i swoją fotką bez koszuli:). Kelley to Amerykanka libańskiego pochodzenia. Jej panieńskie nazwisko to Khawam. Jest "wolantariuszką" przygotowującą "imprezy społeczne" dla personelu bazy lotniczej MacDill w Tampa, na Florydzie. Dziwne, że zna najważniejszych amerykańskich generałów... Być może, podobnie jak wcześniej Chandra Levy i Monica Levinsky, mogła spełniać więc funkcję "słodkiej pułapki" służb specjalnych.
Na komputerze Broadwell ponoć znaleziono zastrzeżone informacje. Kochanka Petraeusa była nadzwyczaj dobrze poinformowana na temat ataku w Bengazi. Wygadała się nawet, że motywem terrorystów była chęć uwolnienia ich towarzyszy przetrzymywanych w tajnym więzieniu CIA w konsulacie. Bengazi jest więc znowu centralnym elementem układanki.
Na komputerze Broadwell ponoć znaleziono zastrzeżone informacje. Kochanka Petraeusa była nadzwyczaj dobrze poinformowana na temat ataku w Bengazi. Wygadała się nawet, że motywem terrorystów była chęć uwolnienia ich towarzyszy przetrzymywanych w tajnym więzieniu CIA w konsulacie. Bengazi jest więc znowu centralnym elementem układanki.
poniedziałek, 12 listopada 2012
Kim jest Paula Broadwell (Kranz) i czy generałowie chcieli obalić Obamę?
Paula Broadwell de domo Kranz to nie pierwsza lepsza "desperate housewife". To absolwentka West Point. To funkcjonariuszka wywiadu wojskowego DIA ze stażem w Europie, na Bliskim Wschodzie, Afryce i w Azji Wschodniej. To kobieta, która po 11 IX pracowała nad programami antyterrorystycznymi dla Pentagonu, służb wywiadowczych i FBI. To wreszcie pracownik naukowy wysokiej klasy, specjalistka od Syrii oraz Iranu - nie żadna "instytutka" w stylu Romana Kuźniara. Aż dziw bierze, że taka inteligentna dziewczyna tak głupio się wpakowała (wysyłając maila z pogróżkami do konkurentki). No cóż, kobiety robią w takich sytuacjach różne głupoty. Siatka Romana Czerniawskiego wpadła w podobny sposób...
***
Nie wiem czy zwróciliście uwagę na pewne roszady kadrowe przed wyborami w USA. Najpierw odwołano gen. Cartera Hama, dowódcę AFRICOM-u. Chodziły plotki, że chciał olać "stand down order" i wysłać ekipę na ratunek konsulatowi w Bengazi. Pod koniec października nagle wezwano do Waszyngtonu adm. Charlesa Gaouette'a, dowódcę Carrier Strike Group 3 - najpotężniejszej grupy bojowej w rejonie Zatoki Perskiej. Powód odwołania był dosyć tajemniczy. Nie zarzucono mu malwersacji finansowych, molestowania seksualnego, alkoholizmu czy narkomanii ale "niewłaściwy osąd dowódczy". Jakiś czas wcześniej chwalono go za świetnie przeprowadzono manewry. Plotki chodzą, że admirał znalazł się w grupie oficerów przygotowujących zamach stanu lub zbrojną prowokację wymierzoną w politykę Obamy. Niektórzy przypominają dziwny incydent z 2007 r. z bazy lotniczej Minot, gdzie doszło do nieautoryzowanego załadowania sześciu bomb wodorowych do B-52, który poleciał do Luizjany - niezgodnie z zatwierdzonym planem lotu. Normalnie "Broken Arrow"...
USA bez Obamy! Rosja bez Putina! Polska bez Tuska!
sobota, 27 października 2012
Bengazi: kto zakazał działać ludziom CIA?
Specjalna ekipa CIA z Bengazi w noc, w którą zaatakowano amerykański konsulat, trzykrotnie prosiła zwierzchników o zgodę na to, by pójść na odsiecz zaatakowanej placówce dyplomatycznej. Ktoś z łańcucha dowódczego Agencji zakazał im działania. (Nad Bengazi latał w tym czasie również amerykański dron, którego nie użyto). Rzecznik CIA w ciekawy sposób dementuje tę historię. Mówi, że nikt z CIA nikomu nie zakazywał dokonania odsieczy. Czyżby gen. Petraeus sugerował, że to prezydent nakazał jego ludziom bezczynność?
czwartek, 25 października 2012
Izrael zbombardował Chartum
Kolejny zaskakujący zwrot akcji w konflikcie bliskowschodnim. Izraelskie samoloty zbombardowały fabrykę na przedmieściach Chartumu, w której ponoć produkowano irańskie rakiety Shehab. Ajatollahowi myśleli, że razem z reżimem al-Bashira zajdą Izraelczyków od tyłu, a tu taka niespodzianka. To także demonstracja siły Izraela. Do Chartumu izraelskie lotnictwo ma przecież dalej niż do irańskich ośrodków nuklearnych. Co ciekawe, Sudan zapowiada ataki odwetowe przeciwko izraelskim interesom. Jak można się domyślić, dojdzie do nich w Afryce.
Tymczasem libijskie siły rządowe (a może raczej postrebelianckie) zajęły Bani Walid, miasto, które na kilka miesięcy stało się twierdzą zwolenników starego reżimu.
Tymczasem libijskie siły rządowe (a może raczej postrebelianckie) zajęły Bani Walid, miasto, które na kilka miesięcy stało się twierdzą zwolenników starego reżimu.
środa, 17 października 2012
Kaddafi zabity granatem i bagnetem. Szczegóły masakry
Human Rights Watch przeprowadziła własne dochodzenie w sprawie śmierci płka Muammara Kaddafiego i dotarła w ramach tych badań do lekarza przeprowadzającego sekcję zwłok libijskiego "Katechona". Ze śledztwa wynika, że konwój Kaddafiego liczący blisko 50 samochodów i 250 ludzi próbował się wyrwać z oblężonej Syrty, ale został zbombardowany przez natowskie lotnictwo. Wobec tego Katechon ze swoimi ochroniarzami musieli spieprzać przed wściekłymi rebeliantami przez otwarte pole. W końcu Kaddafi, minister obrony Younis oraz ich ochroniarz schronili się w rowie nawadniającym. Gdy zbliżyli się do nich rebelianci, ochroniarz rzucił granatem, ale granat się odbił i eksplodował pomiędzy Kaddafim a Younisem. Odłamki trafiły Katechona w głowę. Po wzięciu go do niewoli jeden z napastników wbił mu bagnet w siedzenie (- Piękna śmierć... - westchnął teraz zapewne dr. Wielkodupski), powodując duży krwotok. Po tym, jak Kaddafi wykrwawił się na śmierć, jeden z rebeliantów wpakował mu jeszcze kulkę w głowę. Następnie libijscy powstańcy zabili 67 wziętych do niewoli lojalistów, w tym syna Kaddafiego Mutassima. Katechonowie mają klawe życie, ale za to paskudną śmierć.
Małe przypomnienie: Assad zdradził Kaddafiego?
A tymczasem Barak Barakowicz Obama szykuje przedwyborcze ataki odwetowe w Libii. Przeciw Hillary?
poniedziałek, 15 października 2012
Syria: bilans sił
Nowe szacunki amerykańskich i francuskich służb mówią, że siły rebelianckie w Syrii liczą około 30 tys. ludzi, z czego 3 tys. to islamscy fundamentaliści. To oczywiście zbyt mało, by samodzielnie pokonać Assada. Proassadowskie milicje mogą liczyć 70 tys. ludzi, do tego dochodzi część armii syryjskiej, plus wsparcie Iranu i Hezbollahu. Co innego jednak, jeśliby doszło do tureckiej lub natowskiej inwazji - wówczas Assad nie miałby szans. Erdogan i Hollande używają najnowszych szacunków liczebności sił rebelianckich, by przekonać USA do ataku, Barak Barakowicz nie chce jednak nic robić przed wyborami. I po wyborach też pewnie nie będzie chciał.
Trudno mu się zresztą dziwić. Ma wystarczająco dużo kłopotów po ataku w Bengazi. Próbuje teraz zrzucić winę za to na Hillary. To zły wybór. Hillary to socjopatka i potrafi się zemścić.
wtorek, 2 października 2012
Assad zdradził Kaddafiego?
Powyżej: Katechon Katechonowi Katechonem
Rami El Obeidi, były szef wywiadu libijskich rebeliantów, twierdzi, że to Baszar Assad umożliwił zabójstwo Kaddafiego. Syryjski dyktator przekazał ludziom Sarkozy'ego numer telefonu satelitarnego libijskiego "Katechona", to umożliwiło likwidację Kaddafiego (gdy nieopatrznie zadzwonił do Jibrilla w Damaszku). Dlaczego Assad miałby zrobić coś takiego? Bo Sarkozy'emu bardzo zależało na tym, by Kaddafi zginął zanim trafi w ręce jakiegoś międzynarodowego trybunału (gdzie mógłby zeznać na temat finansowania kampanii Sarco). Assad chciał w zamian, by Francja zmniejszyła presję na Syrię. Tak się jednak nie stało. (A może to Assad nie zorientował się, że wybory wygra Hollande i układ przestanie obowiązywać?). Niezależne doniesienia mówią, że francuski agent brał udział w linczu na Kaddafim, ale rewelacje El Obeidiego mogą być jednak tylko próbą dyskredytacji Assada w oczach jego moskiewskiego suwerena.
Wcześniej wskazywałem, że to prawdopodobnie Saif al-Islam wydał swojego ojca niemieckim służbom wywiadowczym, wskazując dom w Syrcie, w którym się ukrywał. Pisałem też o mailu Stratforu ujawnionym przez WikiLeaks, z którego wynika, że udział w linczu na Kaddafim brał funkcjonariusz Blackwater. W jednej z wczesnych rekonstrukcji tej egzekucji zwróciłem też uwagę na udział w całej operacji alianckiego lotnictwa i sił specjalnych.
A na koniec kurwiozum: list uczestników manifestacji poparcia dla Assada wysłany do "Pana Władysława Sikorskiego, ministra spraw zagranicznych RP". Niniejszym informuje tych zjebów, że ministrem spraw zagranicznych jest u nas August Zaleski. Gen. Władysław Sikorski jest premierem i Naczelnym Wodzem. W razie czego, możecie też pisać do prezydenta Raczkiewicza.
Subskrybuj:
Posty (Atom)