sobota, 31 października 2015

Krótka historia sabotażu lotniczego: Rosyjski A321 na Synaju



Airbus A321 rosyjskich linii lotniczych Metrojet runął w górach Półwyspu Synaj.  Zginęły 224 osoby , głównie turyści wracający z Sharm el-Sheikh do Sankt Petersburga. Ze wstępnych doniesień wynika, że wrak jest totalnie zniszczony i "wybebeszony". Niemal natychmiast rosyjskie i egipskie władze wykluczyły akt terroryzmu i wskazały na "usterkę mechaniczną" jako przyczynę upadku samolotu. Już zaczynają się wrzutki w stylu "debeściaków", "brzozy" i "pijanego generała". Początkowo Egipcjanie i Rosjanie plątali się w swoich komunikatach. Rosyjskie służby wskazywały nawet, że samolot zniknął z radarów nad Cyprem (!).

Rosyjski samolot pasażerski rozbił się w górach Jabal al-Halal, gdzie akurat jest silnie obecny lokalny oddział Państwa Islamskiego, członkowie dawnej organizacji Ansar al-Miqdas. Kilka miesięcy temu Państwo Islamskie wysłało im doradców wojskowych - byłych oficerów armii Saddama - by przygotowali ofensywę terrorystyczną przeciwko armii egipskiej. Kilka dni temu niemieckie służby ostrzegały przed niebezpieczeństwem ataku terrorystycznego na samoloty pasażerskie nad Synajem.  Państwo Islamskie już się przyznało do zestrzelenia rosyjskiego Airbusa. Albo dysponuje ono bardziej zaawansowanymi rakietami przeciwlotniczymi zdolnymi dolecieć na 11 tys. metrów, albo podłożyło bombę na pokładzie, albo z jakiegoś powodu Airbus był znacznie niżej niż utrzymują egipscy kontrolerzy lotów. Egipt tuszuje sprawę, gdyż taki atak terrorystyczny byłby ogromnym ciosem dla jego sektora turystycznego, czyli katastrofą gospodarczą. Rosja też nie chce się przyznać, że została zaatakowana - tak jak nie przyznała się do tego, że islamiści w Syrii zabili podczas tortur jednego z jej żołnierzy.

To było ostrzeżenie dla Rosji. Co prawda rosyjskie bombardowania jak dotąd robią niewiele szkody Państwu Islamskiego (ISIS zadało ostatnio pod Aleppo wielką klęskę elitarnym jednostkom Irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji). Ale akurat na konferencji w Wiedniu mocarstwa wstępnie dogadały się w sprawie Syrii - powołania tam rządu jedności narodowej, nowych wyborów i wspólnej walki z islamistami. To zmusiło Państwo Islamskie do działania...


poniedziałek, 26 października 2015

Zwycięstwo PiS i przyczajony Ubekistan



W ministerstwach i służbach niszczarki działają już pewnie pełną parą. Tyle rzeczy do ukrycia! Za kilka tygodni dowiemy się pewnie o lepszych numerach niż kradzież "Gęsiarki" przez mentalnych Sowietów z kancelarii BUL-a. Nie to jest jednak najważniejsze. Pytaniem na które powinniśmy sobie odpowiedzieć jest to: w jaki sposób Syndykat się zabezpieczył? Jakich kretów ma w strukturach PiS a także Ruchu Kukiza. Zadanie sanacji państwa będzie bardzo trudne. Do oczyszczania jego struktur: służb, wojska, urzędów, sądów, prokuratur..., potrzebna będzie nie tyle miotła, co miotacz ognia. Nowa władza, by odnieść sukces, musi działać bezwzględnie. To konieczność, gdy mierzymy się z bezwzględnymi okupantami z Syndykatu. Metody Orbana są w takich okolicznościach niewystarczające. Trzeba sięgnąć po modus operandi Erdogana z jego pierwszych dwóch kadencji - mam na myśli sprawę Ergenekon, to w jak piękny sposób Erdogan rozwalił tureckie Głębokie Państwo.



By do takich zmian doszło, potrzebny będzie przede wszystkim sprawny kontrwywiad. To jak dotąd u pisowców szwankowało. Potrzebują kogoś tak paranoicznego jak James Angleton. Kogoś kto nie zawaha się podejrzewać o najgorsze zbrodnie ludzi z pierwszego szeregu partii i z najwyższych struktur państwa. Kogoś, kto nie zawaha się ubrudzić sobie rąk.

PiS powinno też wyluzować w sprawach obyczajowych. Nie chodzi mi o tematy zastępcze typu in vitro (nie finansować tego szajsu, ci co nie mają dzieci niech się lepiej cieszą, że nie muszą zajmować się nimi zajmować :), ale nie chcę by np. zwycięska partia wdrażała postulaty jakiś katolickich feministek i skopców w sprawie walki z pornografią. Czy, żeby dyskryminowała podatkowo osoby bezdzietne (czyli np. Jarosława Kaczyńskiego :). W Polsce jest miejsce i dla patriotów męczących się z gromadką dzieci, i bezdzietnych patriotów żyjących w związkach poligamicznych, patriotów singli, patriotów dziwkarzy, partiotów gejów, partiotki sadystyczne lesbijki i patriotów eremitów. Nasza tradycja jest wystarczająco bogata, by wszystkie te nurty pomieścić.




Sprawdzianem na ile zmiany są głębokie powinny być dwie rzeczy: 1) czy Jan Bury trafi do aresztu oraz 2) kiedy wreszcie przestaną puszczać w telewizji starą ramotę w stylu MOniki Olejnik, Maryli Rodowicz czy gejowsko-zoofilskiego pornosa "Czterej pancerni i pies".



Ruch Kukiza wciąż pozostaje dla wszystkich wielką zagadką. Ten zlepek różnych środowisk - od Snowdena-Winnickiego po Liroya - może się za jakiś czas rozpaść. Mam nadzieję jednak, że ruch ten zostanie poprowadzony w sensowną stronę przez weterana rozgrywek z Ubekistanem Kornela Morawieckiego. (A w kiblu knajpy "Ciechan na Foksal" wyczaiłem ostatnio wlepkę "Marian Kowalski to korwinistyczny zdrajca". Narodowcy podzieleni jak w latach 30-tych :)



Może się partia OZJASZ nie dostać do Knesejmu a jak tak się stanie, to ja Ozjasza Goldberga nie żałuję. Ma haremik i posadkę w Europarlamencie - żyć nie umierać, mandat poselski był mu nie potrzebny. W sumie ustawił się najlepiej ze wszystkich polskich polityków. :)



Jako antykomunista muszę jednak podziękować drowi Adamowi Zoidbergowi z Partii Razem. Dzięki niemu SLD i Palikot prawdopodobnie nie dostali się do Sejmu. Doczekasz się jeszcze człowieku pomników!

W sumie z Grzegorza von Brauna też niezły dywersant. Odebrał Ozjaszowi z jakieś 0,1 pkt proc. głosów :)

***

W chwili pisania tych słów, nie było jeszcze oficjalnych wyników. Ale nie będzie mi się później chciało tego update'ować - no chyba, że okaże się, że PSL zdobył 40 proc. Ten wpis ma luźno odzwierciedlać mój dzisiejszy nastrój. 

W moim życiu zawodowym i osobistym te wybory nic, ale to absolutnie nic na razie nie zmieniają. Ale nastrój mam dobry, więc daję ilustrację muzyczną: Daoko - Shibuya K.    To ta sama panienka, która śpiewała do teledysku "ME! ME! ME!"  :)))

Ale przynajmniej nadeszła dobra era dla kotków. Dwunożnych :)



***
Polecam nową recenzję mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". A także oczywiście samą powieść. 


sobota, 24 października 2015

Kto rozpoczął nową falę Intifady?

Izrael zmaga się nową falą palestyńskiej rebelii - mniej spektakularną niż ta z lat 2000-2002, ale za to uciążliwą. Ot takim tanim terroryzmem: tu jakiegoś żołnierza dźgnie nożem Palestyńczyk udający fotoreportera, tam 13-latek ciachnie jakiegoś osadnika, tu kogoś jakiś Palestyńczyk przejedzie, tam podpalą koktajlami Mołotowa grób partriarchy Józefa, czasem jednak dochodzi do strzelanin takich jak ta na przystanku w Berszebie. Na podobne atrakcje powinni się przygotować Europejczycy. Ciekawe czy wyleczą je one z lamerskiej miłości do "Wolnej Palestyny"?



Za nową falą palestyńskiej rebelii stoją irańskie tajne służby, które w ten sposób odciągają uwagę Izraela od Syrii. To one przesyłają pieniądze Hamasowi, Dżihadowi Islamskiemu oraz mniejszym radykalnym grupom (z których część sami wykreowali) na rozkręcanie kampanii terrorystycznej. Jednocześnie Saudowie - za wiedzą i zgodą Izraela - przesyłają fundusze Fatahowi, by nie włączał się w starcia. Najciekawsze stanowisko zajmuje Państwo Islamskie: wzywa do atakowania zarówno Izraela jak i "odstępców" z Fatahu i Hamasu. Żydzi, Palestyńczycy, kochające drzewa cioty z Avatara - dla ISIS to jeden szajs.

Nowa odsłona Intifady jest również w interesie Rosji. Rosyjskie lotnictwo osłania Hezbollah w trakcie operacji mającej na celu zajęcie syryjskiego podnóża Wzgórz Golan. Rosja w ten sposób wspiera irańskie interesy strategiczne - i walkę Teheranu z "małym Szatanem". Samym Irańczykom operacja w Syrii idzie jednak tak sobie. Niedawno podali, że w walkach pod Aleppo zginęło ich ośmiu wysokiej rangi dowódców.  Jednocześnie ISIS przejęła część autostrady łączącej Aleppo z Homs, Hamą i Damaszkiem, czyli ważną drogę zaopatrzeniową do miasta. Rosyjska propaganda przekonuje, że Państwo Islamskie zostało już całkowicie zmasakrowane w wyniku precyzyjnych nalotów, ale inne doniesienia mówią, że w tych bombardowaniach zginęło jak dotąd jedynie jakieś 250 osób (!) z czego połowa to cywile. Potwierdza to moją tezę o tym, że rosyjska interwencja w Syrii to tylko putinowskie "Wag the dog". Rosja została do tej interwencji podpuszczona przez Obamę (Chiny zobaczyły co się kroi i w ostatniej chwili się wycofały) - wcześniej Putin-Hujło starał się usilnie porozumieć z Saudyjczykami w sprawie koordynacji działań na rynku naftowym oraz współpracy gospodarczej. Zamiast saudyjskich petrodolarów otrzymał jednak tylko wezwania do dżihadu. Awanturnictwo Putina-Hujły, kryzys w Chinach i amerykańska rewolucja łupkowa sporo Rosję kosztują. Według amerykańskiego Departamentu Skarbu dzięki niskim cenom ropy Rosja straciła przez rok 100 mld USD. Oby tak dalej.

Ciekawe rzeczy dzieją się również w Arabii Saudyjskiej. Grupa 12 synów poprzedniego monarchy chce ponoć obalić obecnego króla Salmana.  Czy to przewrót zorganizowany w Waszyngtonie? Amerykanie zeszli ostatnio w cień na Bliskim Wschodzie. Ale może to być mylące. Ich wojownicy cienia są tam wciąż bardzo aktywni - ot niedawno wspólnie z Kurdami uwolnili z rąk Państwa Islamskiego 70 zakładników w Iraku. Operacja bardziej spektakularna od dosyć przypadkowe zrzucania bomb przez Rosję na syryjskim zadupiu, a nasze media jakoś całkiem ją pominęły.



Są też zwiastuny zmian w Europie. Czy niemiecka epoka się kończy? Może tak się stanie jeśli do Reichu wrócą z Bliskiego Wschodu niemieccy specjaliści od tortur pracujący dla Państwa Islamskiego., członkowie tzw. Oddziału Szturmowego. Na kim sprawdzą swoje umiejętności?

***

Polecam nową recenzję mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". A także oczywiście samą powieść. 

"Oczami wyobraźni widzi się obfity biust Riki, który faluje za sprawą odrzutu karabinu snajperskiego, a w oddali goreją wybuchy eksplozji energii Vrill, wystrzeliwanej spod palców jej towarzyszy. Ludzie radzieccy są chamscy i prymitywni, Niemcy świńscy, Polacy zaś noszą w sobie przymioty cechujące cywilizowany naród. Właśnie to sztywne zarysowanie dobra i zła, znamienne dla każdej powieści awanturniczej, najlepiej unaocznia się podczas niemieckiej zbrodni w greckim klasztorze. Mnisi są przesłuchiwani, milczą, Niemcy chcą wydobyć informacje o miejscu przechowywania pewnej księgi, na koniec zabijają wszystkich, palą bibliotekę, niszczą klasztor. Kiedy atakuje się ducha i intelekt, człowiek automatycznie się wzdraga."

piątek, 16 października 2015

Największe sekrety: Hyperborea - Traditor

Ilustracja muzyczna: Kalafina -  Magia

" Polacy, w pierwszych wiekach istnienia ich królestwa, tak właśnie swoje dzieje rozumieli – byli przekonani, że są one dzikie i przerażające, pełne krwi i grozy, pełne też tajemniczych sennych straszydeł. Minęło kilka wieków i to źródłowe przekonanie ujawniło się ponownie – tym razem w dziełach romantycznych poetów. Można je znaleźć w „Dziadach” Mickiewicza, w „Królu-Duchu” Słowackiego, w „Marii” Malczewskiego. Zaraz na początku tej „powieści ukraińskiej” (wydanej w roku 1825) znajdują się takie oto dwa wersy, dodane jako komentarz do opisu stepowych mogił, w których leżą nasi rycerze: „Dzika muzyka – dziksze jeszcze do niej słowa, / Które Duch dawnej Polski potomności chowa”. Mamy tu, jak widać, romantyczną koncepcję dziejów, ale także romantyczne proroctwo – mówi ono, że historia narodu Polaków będzie zawsze taka sama – dzika, krwawa i pełna niepojętych, tajemniczych wydarzeń."

Jarosław Marek Rymkiewicz




To jedno z najbardziej zagadkowych morderstw w dziejach Polski. Jedna z najważniejszych osób w państwie, biskup krakowski Stanisław zostaje w 1079 r. zgładzony z rozkazu króla Bolesława Szczodrego (Śmiałego)  . Była to reakcja na klątwę rzuconą przez hierarchę na władcę, klątwę będącą według średniowiecznych zwyczajów nakazem wypowiedzenia posłuszeństwa władcy skierowanym do poddanych. De facto wyrokiem śmierci. Ponad 900 lat później historycy z jakiegoś powodu wciąż starają się nie drążyć tego tematu i szerzą dezinformację na temat natury sporu między biskupem, który już w XIII w. stał się świętym i patronem Polski a przeklętym królem, który został zmuszony do opuszczenia ojczyzny, skrytobójczo zgładzony i pochowany w nieznanym miejscu.



Jak pisze dr Dariusz Baliszewski:
"Historycy 1000 lat po tych zdarzeniach uciekają od tej historii, jak diabeł od święconej wody. Po pierwsze dlatego, że brak dokumentów nie pozwala odpowiedzieć na pytanie, co się naprawdę wydarzyło i na czym polegał spór między królem i biskupem. Po drugie, ów biskup, o którym nie umiemy powiedzieć nawet tego, kiedy się narodził i skąd pochodził, 200 lat po śmierci został kanonizowany i ogłoszony patronem Polski. Co za wariat będzie więc próbował dochodzić prawdy, skoro została już objawiona i zadekretowana i skoro od 1253 r. cała Polska modli się do świętego Stanisława, którego męczeństwo przez wieki symbolizowało los Polski, rozczłonkowanej, ale wreszcie cudem odrodzonej.



A jednak historia upomniała się o prawdę. Przede wszystkim dotyczącą króla Bolesława, zwanego za życia Szczodrym (przydomek „Śmiały" pojawił się później). Ten król okazał się znakomitym władcą. To w gruncie rzeczy jemu, a nie jego ojcu Kazimierzowi należał się tytuł Odnowiciel. On bowiem przywrócił na polskich ziemiach chrześcijaństwo, zniszczone przez tzw. reakcję pogańską w latach 1034-1038. On odbudowywał kościoły, konsekrował katedrę gnieźnieńską, ufundował kilka klasztorów benedyktyńskich. Podzielił kraj na biskupstwa, powołując na arcybiskupa gnieźnieńskiego Bogumiła, a na biskupstwo krakowskie (w 1072 r.) Stanisława. Zdawałoby się, że wobec takich zasług dla Kościoła, tak jak król Stefan na Węgrzech, król Wacław w Czechach czy Otto u Niemców, zostanie wyniesiony na ołtarze. Tym bardziej że wygrał wojny z Czechami, podszedł Niemców i cesarza Henryka IV, wykorzystując jego spór z papieżem, by przywrócić Polsce koronę. Jego polityka wobec Księstwa Kijowskiego, podporządkowująca Polsce Ruś, zasługiwała na najwyższe uznanie. W Europie II połowy XI wieku, wstrząsanej sporem papiestwa z cesarstwem, podzielonej schizmą, chrześcijańskiej, ale już reformowanej według reguł wypracowanych w Cluny, król jawi się jako wielki władca, którego wpływy sięgają daleko poza polskie granice."

Biskup Stanisław był współpracownikiem króla Bolesława. Władca osadził go na biskupiej stolicy, a on lobbował u papieża za przyznaniem Bolesławowi korony. Cóż więc się stało, że ledwo trzy lata później obaj weszli w śmiertelny konflikt? Czemu wierny Kościołowi król wydał rozkaz likwidacji biskupa?

Gall Anonim, historyk piszący na zlecenie Bolesława Krzywoustego nie był zbyt wylewny na ten temat. Pisał jedynie, że:



„Jak zaś doszło do wypędzenia króla Bolesława z Polski, długo byłoby o tym mówić; tyle wszakże można powiedzieć, że sam będąc pomazańcem, nie powinien był drugiego pomazańca za żaden grzech karać cieleśnie. Wiele mu to bowiem zaszkodziło, gdy przeciw grzechowi grzech zastosował i za zdradę wydał biskupa na obcięcie członków. My zaś ani nie usprawiedliwiamy biskupa zdrajcy, ani nie zalecamy króla, mszczącego się tak szpetnie".

Biskup zdrajca. Pojęcie zdrady było jednak w średniowieczu bardzo szerokie. Odnosiło się ono głównie do sprzeciwu wobec woli władcy, a nie do zdrady narodu. Z relacji Galla wynika jednak, że nad biskupem odbył się sąd. Jak zauważa dr Baliszewski: "Termin „traditor", czyli zdrajca w odniesieniu do bp. Stanisława pada w kronice Galla wiele razy. Kronikarz, bez wątpienia zakonnik, nie ma wątpliwości co do winy biskupa. Podobnie jak nie ma jej papież Paschalis II, który kilkanaście lat po śmierci biskupa Stanisława w bulli skierowanej do arcybiskupa gnieźnieńskiego Marcina pytał: „Czyż to nie Twój poprzednik potępił biskupa bez powiadomienia rzymskiego arcykapłana?". Poprzednik abp. Marcina to abp Bogumił. Z bulli wynika więc, że w sądzie nad oskarżonym o zdradę Stanisławem brał udział także Kościół polski. I wydał wyrok skazujący! Na czym polega zdrada biskupa, a na czym wina króla, jeśli wyrok wydaje sąd w obecności hierarchów? O co chodzi, skoro na króla nie pada jedno złe słowo; padają tylko słowa najlepsze – w ówczesnych dokumentach kościelnych, takich jak kalendarze kapituły krakowskiej czy dokumenty klasztorów."

Bp Wincenty Kadłubek pisał wiele lat później, że powodem sporu między królem a biskupem było to jak Bolesław Śmiały potraktował niewierne żony wojów biorących udział w wyprawie kijowskiej. Kazał im karmić piersią szczenięta. Jak pisze Ryszard Mozgol: "W pierwszym rzędzie kara dotknęła dezerterów, winnych zdrady feudalnej władcy. Nie zaspokoiło to jednak żądzy krwi Bolesława, który, jak chcą kronikarze, posunął się do „skrytobójstw” oraz bestialskiego postępowania względem „niewiernych” kobiet, którym „mężowie przebaczyli” Jednak kielich goryczy przepełnił się wraz z okrutnym postępowaniem względem dzieci urodzonych w czasie wyprawy kijowskiej z nieprawego łoża. Rozkaz zabijania i porzucania potomstwa mógł odpowiadać enigmatycznemu sformułowaniu epitafium wawelskiego o dokonanej przez króla „bezbożności”. (...)  Ruchy antyaborcyjne powinny poważnie rozważyć ogłoszenie św. Stanisława – jako hierarchy występującego zdecydowanie przeciwko mordowaniu dzieci – patronem swej sprawy. Jako patron Polski i narodu polskiego miał on odwagę sprzeciwienia się niemoralnej władzy. Nie poparł oszalałego z gniewu króla, nie szczędzącego nie tylko dezerterów, ale mordującego również niewinnych ludzi. Nie podpisał deklaracji lojalności wobec amoralnej władzy, nie liczył na profity wynikające z tego czynu, ani nie kalkulował, ile można by skorzystać na takim ustępstwie. „Racja stanu” tego świętego była racją stanu państwa Bożego św. Augustyna." Ta wersja historii została celowo stworzona tak, by przypominała biblijną opowieść o złym królu Herodzie. Powstała 150 lat po wyroku na biskupa Stanisława i miała uzasadniać jego świętość. Żadne wcześniejsze źródło jej nie potwierdza.

Inną, mniej wzniosłą wersję przedstawił endecki historyk Feliks Koneczny. W książce "Święci w dziejach narodu polskiego" wspomniał, że św. Stanisław został zabity w wyniku... sporu o nieruchomość. Biskupstwo krakowskie miało odziedziczyć kawałek gruntu od jednej z możnych rodzin a król nie chciał tego uznać. Ten banalny spór o mamonę (według Konecznego "konflikt między nowoczesnym prawem cywilizacji łacińskiej uznającym testamenty oraz immunitet Kościoła a prawem plemiennym") miał według Konecznego doprowadzić niemal do wojny domowej. Czy naprawdę biskup Stanisław byłby aż takim kretynem, by obłożyć króla klątwą w wyniku jakiegoś banalnego sporu prawnego? Taka klątwa była "opcją nuklearną" i nie sięgano po nią bez powodu.

Co więc się zdarzyło, że biskup przeklął króla? Być może odpowiedź na to pytanie mogą dać zdarzenia, do których doszło kilka lat później. Oddajmy znów głos drowi Baliszewskiemu:





"W 1086 r. wrócił z Węgier syn króla Mieszko Bolesławowic. Wrócił z matką Wyszesławą, księżniczką ruską, córką księcia Światosława, na prośbę swego stryja księcia Władysława Hermana, który przygarnął bratanka. Gall Anonim zachwycał się talentami Mieszka. Dwa lata później dzieją się wypadki, które trudno zinterpretować. Oto w 1088 r. Mieszko zawarł ślub z księżniczką ruską. 7 stycznia 1089 r. został otruty. „Mówią bowiem – zapisał Gall Anonim – że pewni rywale Mieszka, obawiając się, by krzywdy ojca nie pomścił, zgubili trucizną chłopaka wielkiej zdolności". Informację na miarę odkrycia zawiera następne zdanie: „Na koniec biedna matka, gdy w urnie składano szczątki nieodżałowanego chłopaka, przez godzinę trzymaną była jakby umarła, bez ducha i bez życia i zaledwie po pogrzebie przez biskupów ocucona została wachlarzami".
Otóż polskie średniowiecze nie zna całopalnych pochówków, bo ciało zmarłego jest mu potrzebne na dzień Sądu Ostatecznego. Za spalenie ciała według obrządku pogańskiego groziła kara śmierci. Palono tylko heretyków i buntowników, ludzi, którzy zgrzeszyli wobec wiary. Zgodnie z Ewangelią św. Mateusza, „ten, kto we mnie nie trwa, zostanie wyrzucony, jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją i wrzuca do ognia" (Mt 15,6).
To może za mało, a może dość, by postawić hipotezę o bolesławowych planach oderwania Polski od Kościoła rzymskiego na rzecz Kościoła wschodniego. Planach stworzenia imperium wschodniego. To dlatego, o czym pisał Wincenty Kadłubek, zbuntowało się rycerstwo Bolesława podczas wyprawy ruskiej. I dlatego Bolesław więcej czasu spędzał w Kijowie niż w Krakowie. I dlatego wyruszała z Rusi do Rzymu misja Jaropełka, który proponuje Grzegorzowi Wielkiemu w zamian za pomoc w powrocie na tron oddanie Rusi pod zwierzchnictwo Rzymu. W tej kwestii król Bolesław ma zdanie odmienne od papieskiego. I dlatego bp Stanisław, chociaż się zbuntował przeciw swemu władcy i go zdradził, mógł zostać świętym. I dlatego ożenionego z ruską księżniczką Mieszka Bolesławowica otruto, a następnie jako odszczepieńca spalono, by nie mógł kontynuować ojcowskich imperialnych planów. Taka mogła być prawda. Tak wstydliwa dla katolickiej Polski, że postanowiono ją spalić wraz z królem Bolesławem. Bo, jak sądzę, jeśli spalono Mieszka, wcześniej musiano spalić także odszczepieńca Bolesława, by nikt nie odnalazł jego grobu. Grobu przeklętego króla."

Schizma wschodnia to rok 1054. Od Kościoła rzymskiego odpada spora część wschodu Europy. Polska leży przy granicy tego pęknięcia. Chrześcijaństwo jest na naszych ziemiach religią dosyć młodą a jak pisze Ryszard Mozgol:



"Święty Stanisław był, zdaje się, zwolennikiem gregoriańskich reform, dających Kościołowi niezależność względem władzy świeckiej. Popierającemu polityczny wymiar działań Grzegorza VII Bolesławowi nie przeszkadzało to dopóki pozostawał księciem, dzielącym władzę z komesami i możnowładztwem duchownym. Sytuacja zmieniła się w roku 1076. Koronacja królewska Bolesława Śmiałego, zrywająca z dotychczasową tradycją koronacyjną Piastów dzierżących berło z nadania cesarskiego, spowodowała zmianę sposobu podejmowania decyzji. Pomazaniec Boży, posiadający koronę z łaski Grzegorza VII, nie zamierzał kontynuować wcześniejszych praktyk politycznych. Sfera kościelna znalazła się pod całkowitą kontrolą króla. Paradoksalnie, najbardziej gorliwy i oddany sojusznik papieża w obozie gregoriańskim nie zamierzał wprowadzać papieskich norm wolności Kościoła wewnątrz własnego patrymonium. Bolesław jawi się nam w tym kontekście bliższym wzorców cesarskich aniżeli gregoriańskich."

Do czasu czwartej krucjaty, która zmieniła spór Rzymu z Konstantynopolem w konflikt cywilizacyjny, liczono, że schizma będzie krótkotrwałym epizodem będącym po prostu skutkiem niefortunnego sporu hierarchów. Aż do najazdu tatarskiego Rzym prowadziło ożywioną działalność dyplomatyczną i misyjną na Rusi Kijowskiej. W takich warunkach eksponowanie męczeństwa św. Stanisława było niepotrzebne. Zgon krakowskiego biskupa był dla Stolicy Apostolskiej tylko niefortunnym, feudalnym epizodem. W połowie XIII w. sytuacja geopolityczna zmieniła się na tyle, że można było oddać pośmiertny hołd pechowemu biskupowi z Krakowa.

Nikt już wówczas nie pamiętał, jak niewiele brakowało, by Kraków stał się "Trzecim Rzymem". Pytanie tylko, czy udział w schizmie doprowadziłby u nas tak jak w przypadku Rosji czy Serbii do odcięcia nas od kultury zachodniej i jej osiągnięć cywilizacyjnych (renesans!) i ogólnej degeneracji narodu czy też nasza wersja chrześcijaństwa przypominałaby otwarte na rzymskie fascynacje lecz jednocześnie głęboko zanurzone w ludowych przesądach rumuńskie prawosławie? Nigdy się tego nie dowiemy a strażnikom pamięci zależy na tym, byśmy nawet nie snuli takich rozważań.

***



PAMIĘĆ GENETYCZNA: Wojewoda poleski płk Wacław Kostek-Biernacki napisał podczas internowania w Rumunii dramat poświęcony królowi Bolesławowi Śmiałemu. W ubeckim więzieniu czytał jego fragmenty towarzyszom niedoli - wśród których byli endecy i księża. Wywoływał tym ich aplauz. Był wszak zdolnym pisarzem. Naszym kresowym Edgarem Allanem Poe. Dramat został skonfiskowany przez sowieckich podludzi z UB. Może kiedyś zostanie odnaleziony w archiwach IPN.

***

Apropos współczesnych wydarzeń: Chińczycy zauważyli, w co wdepnęli Ruscy w Syrii i teraz zaprzeczają, że ich siły są tam również obecne, Nie ma wszak po co zrażać sobie Turcji i bogatych państw z nad Zatoki Perskiej. Chińczycy nie są głupi. Za to Ruscy sprowadzili do Syrii, z internacjonalistyczną pomocą... Kubańczyków. I nie chodzi tutaj o Kozaków Kubańskich :)\

***

To początek nowej serii:  Hyperborea,  opowiadającej o prawdziwych początkach państwa polskiego i prasłowiańskiej, aryjskiej przeszłości naszego narodu. W następnym odcinku będzie trochę o początkach chrześcijaństwa na naszych ziemiach a także o reakcji pogańskiej - pierwszym polskim powstaniu. Inne części będą podróżą w mroki wczesnego średniowiecza, czasy Imperium Rzymskiego, Sarmatów, Scytów i Ariów. Zajrzymy do Imperium Ramy, Xinjangu, w Andy, na Wyspę Wielkanocną i Nan Madol a także poszukamy mitycznej Hyperborei i tronu Marduka. Spodoba się to historycznym rewizjonistom i zwolennikom Polski Mocarstwowej. Skrzywieni będą zwolennicy Grzegorza Brauna, chrześcijańscy reakcyjni monarchiści a także postPolacy z mózgami wypożyczonymi od Sowietów. 

***

Zainteresowanych mroczną i tajemniczą stroną historii Polski odsyłam do mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 


piątek, 9 października 2015

Rosyjska interwencja w Syrii, czyli sowiecki Wag The Dog

Ilustracja muzyczna: Psycho-Pass Main Theme

Rozwój technologiczny jednej strony sprawił, że idioci stali się bardziej widoczni z drugiej Światowym Rodom Rządzącym trudniej jest okłamywać ludzi, którzy szukają prawdy. Przykładem na to jest rosyjska interwencja w Syrii. To propagandowy majstersztyk, na który ma się złapać okradane i ogłupiane "bydło" oraz widzący w Putinie-Hujle wybawcę średnio zorientowani dysydenci i pożyteczni idioci z niszczonego przez oligarchię Zachodu.

A jak jest naprawdę?



Rosyjską interwencję w Syrii za pomocą obszernych źródeł z czeluści internetu (pamiętajmy, że specnazowcy też robią sobie selfie i wrzucają je na portale społecznościowe...) dokumentuje m.in. Rusłan Lewiew. Warto zapoznać się z jego wpisami opisującymi początek tej fazy wojny. Zauważył on bardzo ciekawą rzecz. 30 września 2015 r., czyli w pierwszym dniu nalotów obok pozycji Frontu al-Nousra i Wolnej Armii Syryjskiej (która według rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa NIE JEST organizacją terrorystyczną, tylko siłą która POWINNA być częścią rozwiązania pokojowego w Syrii) rosyjskie samoloty zbombardowały miasto Talbiseh. W Talbiseh nie ma ani sił Państwa Islamskiego, ani al-Kaidy, ani Frontu al-Nousra, ani nawet Wolnej Armii Syryjskiej. Są tam tylko siły lokalnej milicji, pozbawione znaczenia strategicznego. Zapewne taki cel rosyjskiemu lotnictwu wskazała syryjska bezpieka. Rosja poza zabiciem cywili i zburzeniem kwartału ulic nic tym bombardowaniem nie uzyskała. 

Rosyjskie siły zbrojne twierdzą, że ich lotnictwo zaatkowało miasto Raqqa, stolicę Państwa Islamskiego. Brytyjska firma Bellingcat wskazuje jednak, że zdjęcia satelitarne tych ataków pokazują, że bombardowano cele znajdujące się kilkaset kilometrów dalej. Rosja może ciągnąć szopkę ze swoimi "zwycięstwami" nad Państwem Islamskim, bo na miejscu nie ma żadnego dziennikarza czy niezależnego obserwatora, który by potwierdził, że Raqqa jest rzeczywiście bombardowana.

Jakiego rodzaju bomby Rosja zrzuca na Syrię? W dużej mierze jest to amunicja nieprecyzyjna. Na miasta takie jak Talbiseh i na jakieś lokalne milicje nie ma sensu marnować inteligentnych bomb.


Wśród rosyjskich samolotów bombardujących Syrię jest ponoć 10 Su-24 i 10 Su-25. Rzekomo latają z małym obciążeniem bomb i rakiet. Wśród rosyjskich okrętów u wybrzeży Syrii znalazł się niszczyciel Smietliwyj, zwodowany w 1967 r. i wyposażony w przestarzałe rakiety S-125, które nie sprawdziły się już podczas wojny domowej w Libanie w 1982 r. 

Na 63-cie urodziny Putina-Hujły, Flota Morza Kaspijskiego zrobiła mu prezent wystrzeliwując rakiety, które rzekomo przeleciały 1500 km ponad Morzem Kaspijskim, Iranem oraz Irakiem i uderzyły w cele w Syrii. Problem w tym, że wystrzelone wówczas rakiety Kaliber-NK mają zasięg jedynie 300 km i w żaden sposób nie mogły uderzyć w Syrię.  Amerykański wywiad donosi, że część z nich uderzyła w Iran.  Piękny wyczyn - zbombardować własnego sojusznika :)

***

Apropos obietnicy Marka Zuckerberga złożonej Angeli Dorothei Merkel mówiącej, że Facebook będzie cenzurował antyimigranckie wpisy - znakomicie ilustruje ją piosenka Sary Silverman "Jewish People Drving German Cars" . To też taki komentarz do afery Volkswagena. 

***

Zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor". 

sobota, 3 października 2015

Bitwa narodów pod Dabiq 2015-201x ?

Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Goodbye for now

Ruscy sobie spokojnie atakują umiarkowanych (w znaczeniu: bardziej umiarkowanych od ISIS) rebeliantów ściągając na siebie propagandowe gromy zachodniej prasy, a tymczasem rząd Iraku zaprasza ich wysłali wojska nad Eufrat. Do bombardowań szykują się też ponoć Chińczycy. Różni komentatorzy w rodzaju Ziemkiewicza nie mogą się nadziwić "geniuszowi Putina" i "głupocie Amerykanów". O jak bardzo ci "głupi Amerykanie" dali się zrobić Ruskim...




Czyżby?

A co powiedziecie na to, że rosyjska interwencja wojskowa w Syrii oraz Iraku odbywa się za zgodą USA?

To sugeruje Andriej Iłłarionow, były doradca ekonomiczny Putina (polecam zapoznać się tym i tym jego wpisem - po rosyjsku). Jakoś amerykańscy oficjele przyznają, że rosyjska obecność w Syrii "nie jest dla nich żadnym zaskoczeniem". Jednocześnie w rozmowach przy okazji ZO ONZ jakoś pomijali ukraińskie tematy...



Putin uzyskując zachęty z Waszyngtonu (tak jak Saddam dostał "zielone światło" do inwazji na Kuwejt) ujawnił obecność swoich wojsk w Syrii licząc na to, że powtórzy stary propagandowy myk -koalicję z Zachodem przeciwko "barbarzyńcom". Ręka wyciągnięta do porozumienia zatrzymała się jednak w próżni. Amerykanie nagle oburzają sie, że bombardowani są szkoleni przez nich bojownicy (w gruncie rzeczy im to wisi, tak jak mało ich obchodzi to, że Turcja atakuje Kurdów w Syrii). Cel został bowiem osiągnięty - Rosja wpieprzyła się w bliskowschodni konflikt, który okazał się bardzo kosztowny dla USA. Konflikt ten przyniesie jej oczywiście straty w ludziach, sprzęcie i finansach - zwłaszcza jeśli CIA posłucha senatora McCaina i via Arabia Saudyjska/Katar/Turcja dostarczy rebeliantom nowoczesnych zestawów MANPAD.  Przy okazji można zastosować wobec Rosji inne sztuczki - wszak gdy Putin kończył przemowę w ONZ kurs rubla załamał się. W wyniku deprecjacji rosyjskiej waluty prywatne i publiczne zadłużenie Rosji w obcych walutach skoczyło z 30 proc. PKB w 2013 r. do ponad 50 proc. PKB w 2015 r. Znaczna większość z tego przypada na spółki należące do państwa i oligarchów. Sam Rosnieft jest zadłużony na ponad 40 mld USD i by mu pomóc państwo przejąło pieniądze przeznaczone na wypłatę emerytur w przyszłości. Czy w takiej sytuacji Rosję stać na udział w bliskowschodniej awanturze?

Obecność rosyjskich i chińskich wojsk w Syrii skłóca Rosję i Chiny ze światem sunnickiego islamu (Arabia Saudyjska, Katar, ZEA, Turcja, Jordania...), ale również ustawia na kursie kolizyjnym Rosję i Francję. Rosyjska interwencja będzie zapewne przedstawiana też jako katalizator kryzysu imigracyjnego. Jest więc pole do psucia relacji Rosji z UE. Jest to również nie w smak Izraelowi, który stracił właśnie możliwość bezkarnego bombardowania Irańczyków i Hezbollahu w Syrii. (Przestańcie powtarzać brednie o tym, że Izrael i Rosja będą wspólnie koordynować operacje lotnicze w Syrii - uzgodniono jedynie "gorącą linię" na wypadek incydentów. Taką jak USA i ZSRR miały w czasie zimnej wojny.) Dlatego Netanjahu mówi, że kraje arabskie sprzymierzą się z Izraelem przeciwko Iranowi - tworząc WBREW USA regionalne centrum siły.

O co w tym wszystkim chodzi? O chaos. Pamiętacie strategię Jokera z drugiej części nolanowskiego Batmana? USA zachowują się podobnie. W ten sposób wykończyły Niemcy, Austro-Węgry i Rosję (za pomocą rewolucji) podczas pierwszej wojny światowej. W podobny sposób wykończyły III Rzeszę, Włochy, Japonię, Chiny, Wielką Brytanię, Francję i resztę Europy podczas drugiej wojny światowej i jej dogrywek. Podczas trzeciej wojny światowej za pomocą tej "magii chaosu" mają zostać wykończone przede wszystkim Chiny, Rosja i Niemcy.



Zwróćcie też uwagę, że Rosja zrobiła dokładnie to na czym zależało Państwu Islamskiemu. Dolała benzyny do bliskowschodniego pożaru. Państwo Islamskie ma swoją apokaliptyczną wizję mówiącą o wielkiej bitwie sił islamu przeciw międzynarodowym siłom Bestii. Do tej bitwy ma dojść pod syryjską miejscowością Dabiq. (Tak Państwo Islamskie nazwało też swój magazyn.) Co oczywiście przypomina zapowiedzianą w Apokalipsie św. Jana bitwę pod Megiddo.  Megiddo to miejsce 34 historycznych bitew. Jak pisał prof. Eric H. Cline:

"Armagedon to po hebrajsku Har Megiddo i dosłownie znaczy „góra Megiddo”. W ciągu minionych 4000 lat co najmniej 34 krwawe starcia rozstrzygnęły się pod murami starożytnego miasta Megiddo i na sąsiadującym obszarze doliny Jezreel. Egipcjanie, Kananejczycy, Midianici, Amalekici, Filistyni, Hasmonejczycy, Grecy, Rzymianie, muzułmanie, krzyżowcy, mamelucy, Mongołowie, Francuzi, Turcy Osmańscy, Brytyjczycy, Australijczycy, Niemcy, Arabowie i Żydzi walczyli i umierali tutaj. Imiona generałów i wodzów tych armii są znane z kart historii:Tutmozis III, Barak i Debora, Sysera, Gedeon, Saul i Jonatan, Szyszak, Jehu, Joram, Jezebel, Jozjasz, Antioch, Ptolemeusz, Wespazjan, Saladyn, Napoleon i Allenby to tylko ci najsłynniejsi."

Dziwię się, że taki arcykatolik jak Grzegorz Braun nie zaczął już snuć swoich wywodów na ten temat...

Chociaż Mariusz Max Kolonko już modyfikuje swój przekaz :)

***

Zachęcam do sięgnięcia po lekturę - moją powieść "Vril. Pułkownik Dowbor".