piątek, 29 sierpnia 2014

Największe sekrety: Polska trucizna

Ilustracja muzyczna: UtataP feat. Hatsune Miku -  Hop! Step! Instant Death! A Happiness Dance Death-Trap

""Gwałt zadawany siłą musi być siłą odparty!"
   Marszałek Edward Śmigły-Rydz 

"Ci, którzy potrafią postępować niekonwencjonalnie, są nieskończeni niczym niebo i ziemia, niewyczerpani niczym wielkie rzeki. Gdy nadchodzi ich koniec, zaczynają się znowu, jak dni i miesiące. Umierają i rodzą się na nowo, niczym cztery pory roku."
   Sun Tzu

Wbrew narzucanej nam coraz częściej antylegendzie Polacy w czasie drugiej wojny światowej nie byli szaleńcami rzucającymi się z szablami na  niemieckie Tygrysy. Wielokrotnie i z zabójczą skutecznością używaliśmy bowiem przeciwko Niemcom potężnej broni - broni masowej zagłady. Wrogowi, który walczył przeciwko nam na wyniszczenie, odpłacaliśmy się wyniszczającymi uderzeniami.

Gdy dr Dariusz Baliszewski spytał Stanisława Sosabowskiego "Stasinka", syna gen. Sosabowskiego, legendarnego dowódcę oddziału likwidacyjnego warszawskiego Kedywu, ilu zabił Niemców, "Stasinek" odpowiedział: moje szacunki wahają się między 500 a 700. Po chwili wyjaśnił zdumionemu historykowi, jak udało mu się osiągnąć ten budzący podziw wynik:



"Nie, mówię o sobie i tylko o sobie. Nie rozumiesz, bo nic o tym nie wiesz, nie rozumiesz, bo nie wiesz, że myśmy zabijali bakteriami, na ogromną masową skalę. Bez żadnych wyroków sądów specjalnych. Oni nas zabijali, bo byliśmy Polakami, a my ich, bo byli Niemcami. Dla nich nieważne było, czy zabijają kobiety czy dzieci, czy starców. Otóż dla nas też! Słyszałeś o takiej wojnie? Czy słyszałeś o wojnie, która toczyła się w przeważającej mierze na terenie Rzeszy? Zaczęła się już w 1940 r. i trwała całą wojnę. Nie toczyło jej żadne rycerskie, szlachetne Wojsko Polskie, żadne kamienie rzucane na szaniec, żaden Bóg, Honor i Ojczyzna, toczyli ją chłopcy i dziewczęta z dywersji, takie same dzieci jak „Zośka", „Rudy" czy „Alek", tyle że oni mieli inne rozkazy. Dzisiaj, gdy na spokojnie to analizuję, wiem, że był to najczystszy terroryzm i najprawdziwsze ludobójstwo.

– To się nazywało „materiały specjalne", przylatywały z Anglii z każdym cichociemnym. Specjalnie zabezpieczone ampułki z acetonem uranu. Miesiąc po „spożyciu" pojawiało się zapalenie nerek, na które nie było ratunku. Albo ampułki z iperytem, czyli gazem musztardowym w płynie. W zależności od stężenia, wcześniej lub później, dawał objawy tyfusu i nieuchronną śmierć. Antrax, czyli wąglik płucny, dodawało się do mięsa w niemieckich jednostkach żywienia zbiorowego. Jedne ampułki otrzymywali restauratorzy czy nasi zaprzysiężeni kelnerzy w lokalach „Nur Führ Deutsche", inne współpracujący z nami fryzjerzy w hotelach tylko dla Niemców, a podobno, jak słyszałem, czasem także nasze kosmetyczki w niemieckich salonach urody. Taka była ta nasza wojna. Nikomu nieznana, bezwzględna, okrutna, brudna i niesprawiedliwa. Czy wystarczy ci taka odpowiedź?"

Baliszewski drążył sprawę i dotarł do historii tajnej polskiej wojny biologicznej:



 "9 marca 1940 r. w meldunku nr 12 przekazanym pocztą kurierską od płk. Roweckiego do gen. Sosnkowskiego powiedziane jest wyraźnie: „Aby wyczerpać wszystkie możliwości w akcji dywers [yjno] – sabotaż [owej] stworzyłem specjalną komórkę dla działań chemiczno-techniczno-bakteriologicznych, złożoną ze specjalistów, studiującą w naszych warunkach możliwości działania tymi środkami i wytwarzającą gotowe preparaty. Zamierzam je stosować w pierwszym rzędzie w kierunku niszczenia materiału i sprzętu, w drugim zakażania ludzi bez groźby dla naszej ludności, a nawet przenosząc je na teren właściwej Rzeszy. Podpisano Rakoń".
Jeśli nie chodzi tu o Związek Odwetu mjr. Franciszka Niepokólczyckiego, bo ten zostanie powołany do życia dopiero w końcu kwietnia, to ową specjalną komórką mogą być na ówczesnej mapie polskiego podziemia jedynie „Muszkieterowie", tajemnicza organizacja stworzona przez Stefana Witkowskiego, o której wiadomo, że prowadziła działalność dywersyjną na terenie Rzeszy. W dokumencie gen. Sosnkowskiego skierowanym do gen. Grota Roweckiego 28 listopada 1940 r., określającym obecne i przyszłe zadania „Muszkieterów", w punkcie 3. zostało postanowione: „Dywersja, lecz prowadzona na razie na terenach czysto niemieckich i bolszewickich, opierająca się głównie na dywersji chemiczno-bakteriologicznej".

Właściwie od chwili swego powstania w październiku 1939 roku „Muszkieterowie" stworzyli komórkę chemiczno-bakteriologiczną, na czele której stanął Aleksander Wielopolski pseudonim Karol lub 36 – chemik z wykształcenia i Stanisław Bukowski pseudonim Mag lub 97, z wykształcenia farmaceuta, właściciel warszawskiej apteki przy ulicy Marszałkowskiej 54. Tu miała się odbywać produkcja wszystkich trucizn. Aresztowanie Wielopolskiego w sierpniu 1940 r. i wysłanie go przez Niemców do Oświęcimia w niewielkim tylko stopniu zakłóciło produkcję trucizn i bakterii chorobotwórczych. Po pierwsze dlatego że wskutek niepojętej interwencji samego Goeringa Aleksander Wielopolski szybko powrócił do domu, a po drugie dlatego że „Muszkieterowie" nawiązali bezpośrednie kontakty z płk. dr. Władysławem Gorczyckim, naczelnym dyrektorem Polskiego Czerwonego Krzyża, który przejął na siebie obowiązek docierania do najwybitniejszych specjalistów, mikrobiologów, bakteriologów, farmaceutów i lekarzy i kontaktowania ich z szefami trzech grup dywersyjno-sabotażowych. Konspiracja była tak głęboka, że nawet zastępcy Witkowskiego w tzw. Kapitanacie płk Dworzak czy Stefan Dembiński nie wiedzieli, kto kryje się pod nazwiskiem Halik, czy pseudonimem Zawisza. Oddzielnymi grupami działającymi wyłącznie na obszarach Rzeszy dysponował sam Witkowski. Sam je zaopatrywał w materiały dywersyjne i sam wyznaczał zadania. 20 listopada 1940 r. Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski wydaje zakaz prowadzenia akcji sabotażowej i bakteriologicznej na ziemiach polskich. Podobnie sabotaż bakteriologiczny, który miał być „podjęty aparatem robotników rolnych i leśnych" i który dotyczył wyłącznie terenów Rzeszy Niemieckiej, został „na razie zaniechany". Jak jednak świadczą dokumenty, polska wojna biologiczna trwać miała nadal. Meldunek płk. Józefa Smoleńskiego do szefa SOE brygadiera Gubbinsa o akcjach sabotażowych w Polsce w okresie  1 kwietnia – 1 sierpnia 1941 r. zawierał zdanie: „Sabotaż bakteryjny: wyjechało do Rzeszy 92 ludzi z bakteriami. Użyto nosaciznę w 143 oddziałach wojska, a tyfus i czerwonkę w 178 wypadkach – podczas koncentracji na Wschodzie". Dwa miesiące później gen. Rowecki donosił do centrali: „(...) zastosowano nosaciznę w czterech oddziałach wojsk z wynikiem pozytywnym, nadto wykonano drobnych aktów sabotażowych około 10 tysięcy".


W meldunku 61 a, otrzymanym w Londynie 25 czerwca 1941 roku, dotyczącym dotychczasowej akcji sabotażowo-dywersyjnej, gen. Rowecki donosił, iż na teren Reichu wysłane zostały jednostki do prowadzenia akcji bakteriologicznej, przy czym wyjaśniał: „Z nastaniem odpowiedniej pory dla szerzenia się chorób, a więc w m-cu maju – sierpniu, na teren Rzeszy będą rzucone większe ilości bakterii". W dziale bakteriologiczno-toksykologicznym przygotowani już byli do „zastosowania z nastaniem odpowiedniej pory roku" tyfusu, czerwonki, nosacizny, wąglika i wścieklizny. W przygotowaniu znajdowały się także cholera i mieszanki różnych bakterii. „Dział ten ma wytypowanych kilkadziesiąt najrozmaitszych trucizn, których zastosowanie daje skutki dopiero po dłuższym okresie czasu"– donosił Rowecki .
Na terenie kraju zanotowano ogółem 1784 wypadki zachorowań i 149 wypadków śmiertelnych wśród okupantów, przy czym, jak pisze dowódca AK: „Ustalenie ilości wypadków jest trudne, ze względu na ukrywanie ich przez Niemców i trudność kontroli, bowiem w wypadku zachorowania Niemcy izolują chorych". Niemniej, na terenie Rzeszy wysłani ludzie spowodowali: tyfus brzuszny w 17 miejscowościach, wąglik u bydła w 4 powiatach i lokalny w 3 miejscowościach, wściekliznę w 3 powiatach. „Skaża się żywność i pociągi niemieckie, idące z terenów granicznych Gubernatorstwa do Rzeszy. (...) W grudniu 1940 r., z jednego terenu były skażone wszystkie pociągi urlopowe idące do Rzeszy. Wypadki zachorowań były – rozmiary nieznane".

Tajna wojna biologiczna prowadzona w czasie drugiej wojny światowej, była pokłosiem bardzo zaawansowanego programu rozwoju broni biologicznej prowadzonego przez sanacyjną II RP. 
O programie tym wiemy niestety głównie z wspomnień i powojennych zeznań osób biorących w nim udział. Nie wiadomo w jakim stopniu zeznania te zostały "podkręcone" przez UB. Coś było jednak na rzeczy, gdyż z pokazowego procesu mającego obnażyć "zbrodnicze plany faszystowskiej sanacji" nie doszło - z powodu interwencji ZSRR. Pisał o tym swego czasu "Focus Historia":

"Z inicjatywy Oddziału II Sztabu Głównego powstało wówczas w Warszawie w Instytucie Przeciwgazowym przy ul. Ludnej 11 tajne laboratorium, zajmujące się badaniem działania toksyn wytwarzanych przez bakterie. Początkowo prowadzono je pod kierunkiem lekarza biologa Alfonsa Ostrowskiego. (...)

Alfons Ostrowski podczas przesłuchań w warszawskim UB zeznał, że latem 1933 r. – na polecenie nadzorującego pracę laboratorium kpt. Ignacego Harskiego – zabrał ze sobą 0,2 g toksyny i pojechał do Łuńca, gdzie mieścił się garnizon Korpusu Ochrony Pogranicza. „W Łuńcu na placówce KOP-u pokazano mi człowieka lat około 40, narodowości rosyjskiej, średniego wzrostu, bruneta, typ inteligenta. Człowiekowi temu podałem toksynę botulinową, zmieszaną z kiszką pasztetową rozsmarowaną na bułce” – zeznał Ostrowski. Sowiecki szpieg, ujęty podczas nielegalnego przekraczania granicy, zmarł dopiero po dwóch dniach. Wedle relacji Ostrowskiego zwłoki przetransportowano potem do przystani nad Prypecią, wrzucono do motorówki i przewieziono w pobliże drugiego brzegu, gdzie zaczynało się już terytorium ZSRR. Tam ciało wrzucono do wody i pchnięto na sowiecką stronę. (...)



Podobny eksperyment tego samego lata Ostrowski przeprowadził w placówce KOP w Głębokiem. Tam również na rozkaz zwierzchników przygotował dla „osobnika w wieku około 30 do 35 lat, noszącego ślady pobicia, jad kiełbasiany w kanapce z pasztetówką” – zeznał. Przy czym, jak zaznaczył: „Przy skarmianiu go toksyną obecny nie byłem, choć sposób podania mu jadu kiełbasianego był ze mną uzgodniony. Delikwenta widziałem potem dwukrotnie: po 12 godzinach i po 24 godzinach. Widziałem objawy zatrucia: rozszerzone źrenice, zaburzenia wzroku, zawroty głowy, suchość w gardle. Śmierć jednak nie nastąpiła – jakie były dalsze losy delikwenta, nie wiadomo. Po powrocie do Warszawy zdałem sprawozdanie kpt. Harskiemu, który był niezadowolony z przebiegu doświadczenia”. Jad kiełbasiany okazał się trucizną, zadającą olbrzymie cierpienia, a jednocześnie mało skuteczną.



Kiedy Polacy przeprowadzali swe pierwsze eksperymenty, w zajętej przez Japończyków Mandżurii w 1932 r. ujęto 5 rosyjskich szpiegów. Podczas rewizji znaleziono przy nich tajemnicze ampułki. Torturowani agenci wyznali, że zawierają one zarazki chorób. Jak się okazało, były to: cholera i wąglik. Po brutalnym śledztwie szpiedzy wzięli na siebie winę za śmierć aż 5 tys. japońskich żołnierzy i 2 tys. koni. Sprawa ta nie mogła umknąć polskiemu wywiadowi, gdyż od roku 1925 ściśle współpracował z wywiadem japońskim na obszarze ZSRR.
Obie służby stale wymieniały się zdobytymi informacjami. W każdym razie nastąpiło wówczas w Warszawie zintensyfikowanie badań nad bronią biologiczną, a nowym kierownikiem tajnego laboratorium został w 1933 r. dr Jan Golba. (...)
 

Dr Golba był prawdopodobnie jednym z najzdolniejszych bakteriologów tamtych czasów. Nic dziwnego, że światowej sławy uczony Ludwik Hirszfeld uczynił go w Państwowym Zakładzie Higieny swoim asystentem. W drugim, tajnym życiu ledwie trzydziestokilkuletniego naukowca obarczono odpowiedzialnością za rezultaty badań, prowadzonych pod egidą „Dwójki”. „Punktem wyjścia do badań nad możliwościami wojny bakteriologicznej w dziale, w którym pracowałem, było opracowanie metod obrony, a nie ataku, oraz sprawdzenie rzeczywistości i realnej groźby użycia zarazków chorobotwórczych i toksyn botulinowych jako broni” – można przeczytać w liście, który Jan Golba w 1955 r. przesłał na ręce Prokuratora Generalnego PRL. Jak dodawał, w laboratorium pracowało jedynie trzech bakteriologów, jedna laborantka i jedna sprzątaczka. Pomimo to w końcu przyszły pierwsze sukcesy.
Dr Gebarska- Mierzwińska opracowała metodę przechowywania zarazków dzięki ich odwodnieniu. Równie pionierskim osiągnięciem okazało się uzyskanie sproszkowanego jadu kiełbasianego o dużym stopniu toksyczności. Udało się też znaleźć sposób namnażania bakterii tyfusu na masową skalę przy pomocy sztucznej pożywki. Golba zakładał, że właśnie ta bakteria ma największy potencjał, by zostać wykorzystana jako broń. (...)
 

Świadomość, iż sąsiedzi Polski opracowują nowe rodzaje broni, sprawiła, że Oddział II Sztabu Głównego postanowił zainwestować większe sumy w badania naukowe. W 1935 r. powstał Samodzielny Referat Techniczny, którego pierwszym szefem został kpt. Ignacy Harski. Na wyposażenie tego tajnego centrum badawczego ulokowanego w Warszawie wydano sporą jak na tamte czasy kwotę ok. połowy miliona złotych. Dwa lata później w SRT pracowało 7 oficerów i prawie 60 naukowców oraz techników. Równolegle prowadzono tam badania nad gazami bojowymi, substancjami toksycznymi oraz mikrobami. (...)

Wówczas to wpadł na pomysł nowatorskiego eksperymentu. Na prośbę Golby kierownik pracowni mechanicznej SRT Jan Kobus zamontował na ramie podwozia samochodu kompresor z rozpylaczem. Przy jego użyciu rozpylono specjalne szczepy bakterii w kilku punktach Warszawy. „Doświadczenia z rozsiewaniem drobnoustrojów z samochodu w tunelu średnicowym w Warszawie zostały przeprowadzone z mikrobami zupełnie nieszkodliwymi dla zdrowia ani życia ludzkiego. Celem tych doświadczeń było zbadanie, czy wróg mógłby nas atakować tym sposobem” – zeznawał w śledztwie dr Golba. Następnie sprawdzano także doświadczalnie, jak następuje rozprzestrzenianie się mikroorganizmów w powietrzu.

„W tym celu rozstawił on [Golba – przyp. aut]. na placu Unii Lubelskiej w Warszawie swoich ludzi z »płytkami Petriego« [naczynia laboratoryjne używane do hodowli mikroorganizmów – przyp. aut.], sam zaś, jeżdżąc samochodem wokół placu, rozpylał bakterie za pomocą aparatury zbudowanej i wmontowanej do samochodu przez osk. Kobusa. W doświadczeniach tych szło o ustalenie ilości zawiesin bakterii w powietrzu i na płytkach, celem stwierdzenia, jak długo zakażone będzie powietrze w dany miejscu” – odnotowano w aktach śledczych. Na Zachodzie podobny eksperyment przeprowadzili Brytyjczycy dopiero w lipcu 1963 r. na stacji metra Coliers Wood w Londynie.



Nowatorskie pomysły Golby wzbudziły żywe zainteresowanie Japończyków. W 1936 r. w siedzibie „Dwójki” w Warszawie odbyła się tajna konferencja, na którą przybyła japońska delegacja naukowców z centrum badań nad bronią biologiczną, ulokowanego w Pingfan na południu Mandżurii. Podczas spotkania Golba wygłosił referat na temat możliwości zarażania ludzi podczas działań wojennych zarazkami: tyfusu, duru plamistego, czerwonki, wąglika, nosacizny. Kłopotów komunikacyjnych nie było, bo wszyscy obecni na spotkaniu płynnie mówili po... rosyjsku. (...)



W tym czasie Jan Golba znajdował się pod coraz większą presją zwierzchników, domagających się stworzenia cudownej broni. Aby przyśpieszyć badania, naukowiec zaproponował zbudowanie w Twierdzy Brześć nad Bugiem większego laboratorium, wyposażonego w hermetyczną komorę, w której można by prowadzić eksperymenty na zwierzętach. Życzeniu jego stało się zadość i w 1937 r. powstała „komora murowana, wewnątrz malowana olejną farbą, miała w przybliżeniu około 9 m kw. powierzchni. Drzwi były uszczelnione z żelaza. W jednej ze ścian było okienko oraz otwór do wkładania przyrządu rozpylającego. O ile pamiętam, wewnątrz było urządzenie natryskowe” – wspominał dr Golba.


 
Po pierwszy udanych eksperymentach na zwierzętach szef „Dwójki” płk Tadeusz Pełczyński miał zażądać przeprowadzenia prób także na ludziach. Ta kwestia stała się głównym zarzutem w sporządzonym przez stalinowskich śledczych akcie oskarżenia. Rzecz to bardzo niepewna, gdyż można założyć, że zarzut został sprokurowany, by w procesie politycznym bardziej pognębić sanację. Jednak w latach 30. w sowieckiej bazie badawczej na Wyspach Sołowieckich – jak opisuje Ken Alibek – faktycznie eksperymentowano na masową skalę na zesłańcach. Również Japończycy w Pingfan nie mieli żadnych oporów przed testowaniem działania różnych szczepów bakterii na Chińczykach. Tymczasem polski i japoński wywiad stale wymieniały się informacjami. Być może płk Pełczyński uznał, iż Polska nie może sobie pozwolić na ryzyko pozostania w tyle w tym wyścigu. Najważniejszą jednak poszlaką wskazującą na to, że w Brześciu faktycznie przeprowadzano eksperymenty na ludziach, jest list, jaki w maju 1955 r. dr Jan Golba przesłał do Prokuratora Generalnego PRL. „Robiłem rzeczywiście doświadczenia na osobnikach z drobnoustrojami chorobotwórczymi na Stacji doświadczalnej w Brześciu nad Bugiem. Jest to fakt, któremu nie zaprzeczam” – napisał Golba. Potem wyjaśniał: „Wykonywanie tych badań zlecane mi było przez moich przełożonych w formie rozkazu wojskowego. Przed dokonaniem doświadczeń stwierdzili moi przełożeni, że osoby, na których mają być dokonywane próby, są nieodwołalnie skazane na śmierć”. Jak tłumaczy, był przekonany, że tak może najlepiej wspierać ojczyznę, zagrożoną przez zewnętrznych wrogów. Wedle protokołów, sporządzonych przez stalinowskich śledczych, siedem niezidentyfikowanych osób, mających być poddanych eksperymentom, dostarczał do Brześcia szef Wydziału III „Dwójki” ppłk Józef Skrzydlewski. Zamykano je w komorze ciśnieniowej, do której wtłaczano zawiesinę tyfusu. Potem obserwowano szybkość działania bakterii."



W czasie drugiej wojny światowej jedynymi państwami, które przeprowadziły udane ataki bronią biologiczną były Japonia i Polska.  (Sowieckiego ataku tularemią pod Stalingradem nie liczę, bo był przeprowadzony po partacku.) Zachowała się pamiątka po tej tajnej wojnie. Jak pisze dr Baliszewski: "Niepojętym zrządzeniem losu zachował się do dzisiaj niezwykły eksponat i jednocześnie dowód owej nieznanej wojny. To szklana ampułka o długości 6,5 cm, grubości 1 cm. Jest wypełniona przeźroczystym płynem. Być może zawiera antrax albo gaz musztardowy, być może zawiera bakterie cholery, dżumy czy paratyfusu. Ampułka nie jest w żaden sposób oznaczona ani podpisana. Nic nie świadczy o tym, kto i kiedy ją wykonał i dostarczył do Polski. Tekturowe pudełeczko, w którym była przechowywana, również nie wyróżnia się niczym szczególnym i nie pozwala na identyfikację źródła pochodzenia. Wewnątrz pomieszczono podobnie anonimowy pilniczek do szkła, pincetkę i dwa druciane wsporniki pozwalające transportować ową ampułkę śmierci bez ryzyka narażenia jej na niebezpieczne wstrząsy. To dowód dobrej, przemyślanej roboty. Dzięki relacji Stasinka Sosabowskiego, wiem już dzisiaj, że angielskiej. Jedynym pytaniem pozostaje, co z nią dzisiaj zrobić? Oddać Anglikom? Czy może przekazać do jakiegoś muzeum wojska, wojny czy zagłady? Czy może zatrzymać, bo jeszcze się może przydać?"


czwartek, 28 sierpnia 2014

Rosyjska ofensywa na Ukrainie

Putin(-Hujło - dop. Red.)  rozpoczął wojnę w Europie - mówi ukraiński premier Jaceniuk. Poprawka: wojna rozpoczęła się już dawno. Teraz, RaSSija się po prostu przestała zasłaniać swoimi pacynkami z Doniecka ("Chcecie wiedzieć jak wygląda Doniecka Republika Ludowa? Wyobraźcie sobie, że rozdano broń wszystkim przestępcom, żulom i narkomanom w waszym mieście") i wprowadziła swoje regularne wojska na Ukrainie - zajmując Nowoazowsk i odcinając część ukraińskich batalionów ochotniczych w kotłach. Ofensywa idzie na Mariaupol a na północy Krymu koncentrowane są wojska - projekt Noworosja jest wciąż w grze. Rosyjscy wojskowi na Krymie mówią miejscowym, by przygotowali się na walki na jesieni. Na razie ukraińscy pogranicznicy powstrzymują dywersantów. Wygląda na to, że obecna ofensywa jest tylko testem przed uderzeniem na większą skalę mającym odepchnąć Międzymorze od Morza Czarnego.

Zdarzenia na froncie, możecie śledzić na tej stale aktualizowanej mapie. Poniżej mapa z komunikatu dowództwa ukraińskiej operacji antyterrorystycznej.


Na wschodzie Ukrainy walczy około 15 tys. rosyjskich żołnierzy. Kilkuset z nich zginęło lub zostało rannymi w ostatnich tygodniach.

Zidentyfikowano na Ukrainie następujące rosyjskie jednostki:

Z Południowego Okręgu Wojskowego:
• Batalionowa Grupa Taktyczna (BGT) ze składu: 18 brygady zmotoryzowanych strzelców z Czeczeni (tzw. czeczeński batalion) – Chankała/Kalinowskaja
• BGT – ze składu 17 brygady zmotoryzowanych strzelców, Czeczenia - Szali,
• BGT – ze składu 136 brygady zmotoryzowanych strzelców, Dagestan - Botłich
• BGT – ze składu 205 brygady zmotoryzowanych strzelców, Stawropolski Kraj - Budionowsk
• BGT – ze składu 19 brygady zmotoryzowanych strzelców, Północna Osetia – Władykaukaz,
• BGT – ze składu 7 wojennej bazy w okupowanej Abchazji – Gruzja,
• BGT – ze składu 33 górskiej brygady zmotoryzowanych strzelców, Adyge – Majkop,
• BGT – ze składu 291 artyleryjskiej brygady, Inguszetia – Trickaja
• Mieszana kompania ze składu 78 brygady materiałowo-technicznego zaopatrzenia, Stawropolski Kraj- Budionowsk.
Z Wojsk Powietrzno-Desantowych:
• BGT – ze składu 76 dywizji powietrzno desantowej, Psków,
• BGT – ze składu 98 dywizji powietrzno desantowej, Iwanowo,
• BGT – ze składu 45 samodzielnego pułku Specnazu, Kubinka
• BGT – ze składu 247 pułku 7 dywizji powietrzno-desantowej, Noworosyjsk.
Batalionowe i Kompanijne Grupy Taktyczne oraz dywizjony ze składu Południowego Okręgu Wojskowego ze składu 20 brygady zmotoryzowanych strzelców, Wołgograd :
• 34 górskiej brygady zmotoryzowanych strzelców, Czerkiesja - Karaczaj,
• Dywizjon ze składu 943 artyleryjskiego pułku, Adyge – Krasnooktriabskoje (zestawy rakietowe BM-27 Uragan)
• Dywizjon ze składu 1 rakietowej brygady, Krasnodar (OTR-21 Toczka-U /przeciwlotnicza/ i pociski balistyczne 9K720 Iskander-M)
Inne BTG lub KGT:
• 23 brygady zmotoryzowanych strzelców, Samara
• 56 desantowo-szturmowej brygady, Wołgograd (d. Stalingrad)
• 106 dywizji, Tuła (dywersyjno-rozpoznawcze grupy),
Z GRU (Głównego Zarządu Rozpoznawczego Wojsk) – grupy rozpoznawczo-dywersyjne:
• Ze składu GRU dyslokowanego na południu Rosji – 10 brygady Specnazu, Krasnodarki Kraj – Mołkino
• Ze składu 22 brygada Specnazu, Rostowska Obłast’- Aksaj,
• Ze składu 100 eksperymentalnej rozpoznawczej brygady, Północna Osetia – Mozdok,
• Ze składu 346 brygady Specnazu, Kabardyno-Bałkaria - Prohładnyj,
• Ze składu 25 pułku Specnazu, Stawropol,
• Ze składu 2 brygady Specnazu, Psków,
• Ze składu 16 brygady Specnazu, Tambow,
• Ze składu 3 brygady Specnaza, Uljanowsk


środa, 27 sierpnia 2014

ISIS popularniejsza niż Hollande, ssący Striełkow i recenzja "Wojen Putina"

Sondaże wskazują, że 16 proc. Francuzów w pozytywny sposób postrzega terrorystów z Państwa Islamskiego. (Dla porównania: w Strefie Gazy, taką odpowiedź zaznaczyło 13 proc. ankietowanych.) ISIS ma więc tam zapewne więcej zwolenników niż prezydent Hollande. Ostrzeżenia byłego szefa CIA Michaela Haydena mówiące, że ISIS zaatakuje Zachód szybciej niż się spodziewamy nie są więc żadnym czarnowidztwem. W Iraku, wśród bojowników Państwa Islamskiego mamy wielu Brytyjczyków, Niemców i Francuzów, którzy po powrocie do krajów, które zapewniły im dobrobyt będą przekazywać tam zdobytą na Bliskim Wschodzie wiedzę o zamachach samobójczych, obcinaniu głów zakładnikom i pozowaniu z nimi na Instagramie.



Co prawda walka z ISIS w Iraku przyciąga uwagę opinii publicznej (tutaj macie zestawienie statystyczne dotyczące amerykańskich nalotów), ale ważne rzeczy dzieją się też w Syrii. Państwo Islamskie zajęło kilka dni temu ważną bazę lotniczą  w Taqba, niedaleko Aleppo. Assadowców zmasakrowano. Chociaż przez dłuższy czas Assad wspierał ISIS przeciwko rebeliantom, teraz jest zagrożony przez tego Frankensteina. Może się skończyć tym, że USA wyślą lotniskowiec, by ratować tego katechona-kutafona (a może przy okazji zainstaluje się w Syrii, za zgodą Iranu inną ekipę - i co wówczas powiedzą duponarodowcy i chłopcy z xxx-portalu?). Obama tworzy koalicję do walki z ISIS - chętne są Wielka Brytania i Australia (putinowsko-hujłowska katechoniczno-kutafoniczna Rosja, rzekomy obrońca bliskowschodnich krześcijan jakoś się nie kwapi by ich ratować, woli szkodzić słowiańskim chrześcijanom na Ukrainie). Do nalotów na Syrię dojdzie bez względu na opinię Assada. Amerykanie już zaczęli tam loty rozpoznawcze i przekazują poprzez swoich wasali z BND dane wywiadowcze syryjskiemu reżimowi. Nie powinni się jednak spieszyć z uderzeniem w Syrii - niech assadowcy i Hezbollah wykrwawią się jeszcze bardziej w walce z ISIS.

Tymczasem w Libii doszło do rajdów lotniczych przeciwko islamskim milicjom. Bomby zrzucały samoloty z ZEA startujące z lotnisk w Egipcie. Tam też się szykuje koalicja przeciwko salafitom.

***



O wojnie na Ukrainie i w Strefie Gazy regularnie i obszernie informuje na fejsie. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna hybrydowa, w której obok dywersantów biorą udział regularne rosyjskie wojska "mylące drogę pod Rostowem". Nie chcę mi się wrzucać tej całej masy linków na bloga, ale jako ciekawostkę odnotuje doniesienia mainstreamowych mediów poświęcone znanemu loliconowi "pojebanemu pułkownikowi" Girkinowi vel Striełkowowi:


"Nowelę o tym, jak samozwańczy minister obrony samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej Igor Striełkow vel Girkin gwałci kamerzystę ekipy porno przybywającej na wschodnią Ukrainę można kupić na Amazon.com za niecałe 2 dolary. Dzieło ma wiele mówiący tytuł "Sucking Strelkov" i zaledwie 22 strony (...) Ekipa filmowa z Europy udaje się w czerwcu 2014 r. na zajęty przez Rosję Krym, by nakręcić tam porno. Nie może jednak znaleźć odpowiednich żołnierzy, których mogłaby uwiecznić. Z pomocą jednego z lokalnych mieszkańców członkowie ekipy postanawiają więc przedostać się na wschodnią Ukrainę, do wojsk separatystów w Doniecku. Zostają jednak zatrzymani na jednym z punktów kontrolnych, a przesłuchanie osobiście prowadzi Striełkow. Jak niewybrednie opisuje go narrator, to człowiek o wyglądzie "świni skrzyżowanej z Adolfem Hitlerem".

 

Separatyści chcą, by członkowie ekipy udowodnili, że nie są szpiegami, i zmuszają jednego z kamerzystów do seksu z jednym z rebeliantów. Trwają negocjacje, filmowcy chcą bowiem nakręcić tę scenę i potem wykorzystać. To wywołuje podejrzliwość Striełkowa. - To nie jest dobre. Seks gejowski jest dziś legalny na Ukrainie, ale w Rosji... jest bardzo, bardzo zakazany. Kiedy nadejdzie pokój i prawo zostanie zmienione, nie jest dobrze, by istniał taki dowód, który można łatwo sprzedać przez internet. Jesteście szantażystami, tak? - pyta Striełkow. I za karę osobiście gwałci jednego z kamerzystów, co autor dzieła opisuje bardzo dokładnie.
Dowódca separatystów jest zadowolony, członkowie ekipy odzyskują paszporty i szybko uciekają z Ukrainy. Kiedy są już bezpieczni, zgwałcony kamerzysta wyznaje: - Od kilku lat choruję na HIV."


***



W kwestii Ukrainy polecam wszystkim książkę holenderskiego politologa Marcela van Herpena "Wojny Putina".  Autor wykazuje, że współczesna Rosja wykazuje wiele cech typowych dla państwa faszystowskiego a wojny Putina-Hujły przeciwko Czeczenii, Gruzji oraz Ukrainie nie są  reakcjami na zachodnie zagrożenie, ale elementami programu imperialnego mającego na celu stworzenie Ruskiego Świata i jednocześnie zniewolenie narodu rosyjskiego przez kryminalną "elitę" biznesowo-polityczną. Autor przekonująco wyjaśnia, że to nie Gruzja napadła na Osetię Płd. w 2008 r., ale broniła się wówczas przed rosyjską agresją. Wskazuje, że Rosja rozpoczęła przygotowania do napaści na Gruzję już w 2002 r. - czyli jeszcze zanim Saakaszwili został prezydentem i nikomu nie śniło się Tbilisi w strukturach zachodnich. Przygotowania do agresji przeciwko Ukrainie rozpoczęto w 2003 r., gdy Putin-Hujło zaproponował Ukrainie i Mołdawii federalizację (czyli wybicie korytarza do Naddniestrza przez Ukrainę) oraz przedstawił projekt przyłączenia Białorusi do Rosji jako sześciu obłasti. Historyjki o reakcji Rosji na zdobycie władzy przez "strasznych banderowców" są więc bajeczkami dla idiotów. Narracja książki dochodzi aż do protestów na Majdanie. Wydawałoby się, że już tyle wiemy o tych konfliktach, ale okazuje się, że zawsze można dowiedzieć się więcej...

Zachęcam też do czytania i recenzowania mojej książki - Vril. Pułkownik Dowbor. Pamiętajcie: "Jakie piękne samobójstwo" to dobra książka. By się nią wysmarkać :)

sobota, 23 sierpnia 2014

Sny#16: Hrabia J.Z.S Ja***ński to symulant i dezerter




Szatański owadzi pomiot drażniąco bzycząc kierował swoje tłuste czarne cielsko w stronę portretu Najjaśniejszego Pana  Franciszka Józefa, cesarza Austrii i apostolskiego króla Węgier (a także: króla Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilyrii, króla Jerozolimy, arcyksięcia Austrii, wielkiego księcia Toskanii i Krakowa, księcia Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy i Bukowiny, wielkiego księcia Siedmiogrodu, margrabii Moraw, księcia Górnego i Dolnego Śląska, Modeny, Parmy, Piacenzy, Guastalli, Oświęcimia i Zatora, Cieszyna, Frulii, Raguzy i Zadaru, uksiążęconego hrabiego Habsburga i Tyrolu, Kyburga, Gorycji i Gradiszki, księcia Trydentu i Brixen, margrabiego Łużyc Dolnych i Górnych oraz Istrii, hrabiego Hohenembs, Feldkirch, Bregenz, Sonnenbergu, pana Triestu, Cattaro i Marchii Słoweńskiej, wielkiego wojewody województwa Serbii, etc, etc. ...). Ten demokratyczno-socjalistyczny Belezebub miał zamiar splugawić wizerunek wiekowego monarchy czyniąc tym samym despekt gospodarzowi tego domu. Jego niedoczekanie! Bzzzzz.... Trzask! Mucha runęła na podłogę trafiona uderzeniem palca odzianego w białą rękawiczkę.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem i nie pozwolę, byś czyniła despekt temu domowi – wycedził Jacek Sebastian Bartyzel, ubrany na czarno demoniczny kamerdyner wiernie służący hrabiemu Jędrzejowi Zdzisławowi Stefanowi Pafnucemu Kalasantemu Heligabalowi etc. Jabłońskiemu, „cesarsko-królewskiemu psu”, arystokracie wypełniającego specjalne misje dla wiedeńskiej monarchii.

***
Hrabia Jabłoński, nieświadomy incydentu z muchą, pluskał się w wannie bawiąc modelem drednota „Viribus Unitis” i żaląc się na upadek obyczajów w państwie Habsburgów.
- Kurialne wybory... Kto to słyszał, by przedstawicieli chłopstwa dopuszczać do parlamentu! Na czym się skończy? Na pokojówkach w ministerium?! – głośno perorował błękitnokrwisty arystokrata. Wspominając o pokojówkach wywołał demona. Biuściastego demona.
- Mój panie... Pomogę ci z kąpielą... Mam zręczne palce... – ten charakterystyczny timbre głosu był nie do zapomnienia. Jasnowłosa plebejska pokojówka przypatrywała mu się z uśmiechem nachylając się nad wanną i opierając swoim wielkim biustem o jej krawędź.


- Nie wzywałem cię bezwstydna kobieto! – zaczerwienił się Jabłoński starając się manewrować modelem pancernika, tak by zakryć, to co było do zakrycia. Stateczek natrafił jednak na przeszkodę większą niż włoska zapora minowa w cieśninie Otranto. Pokojówka wsadziła swój obfity biust do wanny. Plusk! Woda przelała się na podłogę. Po chwili służka wyprostowała się prezentując swoją zmoczoną bluzkę. A były to czasy sprzed wymyślenia biustonosza... Hrabia Jabłoński stał się pąsowy i odwrócił wzrok z niesmakiem wołając:
- Jakie to nieestetyczne! Dziewczyna powinna być płaska!
Niezrażona tym pokojówka ponownie się nachyliła nad nim i włożyła rękę do wanny.
- Mój panie, czas umyć ci wacusia... – tibmre jej głosu przeszywał umysł.
- Odmawiam! Mojego katechonika będzie mogła dotykać tylko moja żona, której jeszcze nie mam, ale będę miał jeśli będzie dobrze urodzoną panną z rozumem i godnością, zdatną do małżeństwa, czyli odpowiednią wiekowo, bo nie zamierzam wychodzić za 14-letnie stare pudło, płaską, noszącą gorset, białe pończoszki i kryzę! A gdy będzie go dotykać, będzie to mogła robić jedynie w koronkowej rękawiczce i mając na głowie mantylkę! Bo nie powinno się tego robić jak zwierzęta, tylko z zachowaniem odpowiednich standardów e-ste-ty-cznych!!! – protestował Jabłoński.
- Mój panie, ale ty się wiercisz... Ojej! Jak fajnie... – trajkotała pokojówka.
Stojący na korytarzu demoniczny lokaj Jacek Sebastian Bartyzel nagle wyprężył się jak struna. Jego piekielnie wyostrzone zmysły zauważyły coś niepokojącego. – Temperatura wody w wannie panicza zwiększyła się o 0,3 stopnia a jej poziom podniósł się o 15 mm. To oznacza jedno. Ktoś dostał erekcji! – piekielnie dobry lokaj rzucił się w te pędy ku łazience. Trzask! Rozwalił drzwi piekielnie silnym uderzeniem. Poleciały one piekielnie szybko i piekielnie daleko uderzając w piekielnie napaloną pokojówkę, ta się piekielnie niefortunnie poślizgnęła i runęła w piekielną czeluść wanny uderzając lewym okiem prosto w piekielnie...
- Aaaaa.... – służka wyła z bólu trzymając się za oczodół z którego spływała ciemnoczerwona maź. Wanna zabarwiła się krwią.
Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński zbudził się zlany potem. Uspokoił się, gdy zobaczył przy swoim łóżku swojego wiernego, piekielnie dobrego lokaja Jacka Sebastiana Bartyzla. – Dzień dobry paniczu. Dzisiaj przygotowałem dla ciebie Imperial Earl Gray – zagaił kamerdyner nalewając wrzątku do czajniczka.
- Dzień dobry Jacku Sebastianie. Miałem okropny sen...
- Cóż ci się śniło mój panie?
- Sprośna pokojówka molestowała mnie w czasie kąpieli a ja przypadkiem wybiłem jej oko swoim katechonem...
- Mój panie, to nie był sen...


Hrabia Jabłoński dopiero teraz zauważył stojącą przy drzwiach pokojówkę z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Aaaaaaa!!!! – wydzierał się neofeudał.

***
- To nie do pomyślenia... Biorą mnie teraz za wielkiego zboka. Prawie takiego jak ten Fox, socjalistyczno-nacjonalistyczny terrorysta z PPS Frakcji Rewolucyjnej! – skarżył się hrabia.
- Stanisław Witkiewicz „Witkacy” pisze o paniczu, że nadał panicz nową definicję zwrotowi „ch... ci w oko”... – wyzłośliwiał się piekielnie dobry Bartyzel.
- Kim jest ten cały Witkacy?! Za sto lat nikt nie będzie o nim pamiętał! Nikt! Wszyscy za to będą pamiętać o wielkich monarchistycznych działaczach takich jak baron Wincenty Pipka, Grzywon Długouchy czy Emeryk hr. Kutasiński!!! – pieklił się hrabia.
- Mój panie, stygnie ci jedzenie... – uspokoił go Bartyzel.
Jędrzej Stefan etc. spojrzał na talerz. Leżała na nim parówka ułożona pomiędzy dwoma jajami ugotowanymi na twardo, zamoczona w jakiejś białawej klejącej się substancji.
- Co to za gówno Jacku Sebastianie?! – zirytowany Jabłoński patrzył na lokaja.
- Krem z borowików – dygnął przed nim Bartyzel.
- Po co mi podajesz coś tak wulgarnie niewyszukanego?!
- Mój panie, prosiłeś przecież, bym ci podał to, co je na śniadanie hrabia Lasecki...
Neofeudał spoglądał z gniewem a to na lokaja, a to na talerz, a to na chichoczące służki.
- Następnym razem chce jeść to, co hrabia Sienkiewicz! Ośmiorniczkę, carpaccio i ogony wołowe!!! Chociaż nie! Ogony wołowe to gówniana włościańska potrawa!
Szust! Rzucił talerzem w lokaja. On zdołał się uchylić, więc zawartość talerza trafiła w twarz pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku. – Aaaaaa!!!! – krzyczał Jabłoński.
- Mój panie, w ten sposób udowadniasz, że jesteś sadystycznym zbokiem... – strofował go piekielnie dobry lokaj.
- Cóż mogę zrobić, by pozbyć się tej opinii!!! - hrabia padł mu do stóp łkając.
- Myślę, że powinieneś urządzić bal maskowy, na którym zgromadzisz wszystkich wielkich zboków i sadystów, by wyglądać na ich tle normalnie. A przy okazji wykonałbyś zlecenie Wiednia: rozprawienie się z buntującym Rusinów zboczonym panslawistą-skopcem Aleksandrem Duginem.
- Niech więc będzie. Urządzamy bal maskowy!
- Tak mój panie!


Powyżej: hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heligabal etc. Jabłoński i jego armatka


***
Hrabia Jabłoński uważnie przyglądał się niecodziennemu zjawisku. Stał przed nim w salonie dłubiący w nosie i robiący głupie miny  przedstawiciel stanu włościańskiego ubrany w sukmanę.
- Mój panie, to Cyraniak. Wioskowy głupek, który stał się jednym ze zwolenników skopca Dugina... – wyjaśniał lokaj Bartyzel.
- Czegóż ode mnie on chce? Czy to pierwszy chłop, który chce dobrowolnie się ze mną związać zależnością pańszczyźnianą? – nie mógł się nadziwić zjawisku neofeudał.
- Nie, mój panie, pańszczyznę zniesiono u nas 1848 r.
- Cholerny lewak Franciszek Józef. Jak mógł niszczyć instytucję będącą podstawą zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej. Co będzie następne?!? Republika i ośmiogodzinny dzień pracy?!? Legalizacja narkotyków i prostytucji?!? Zaraz, zaraz, narkotyki i prostytucja są przecież już legalne! Co za lewactwo!  – zacisnął zęby hrabia.
- Coś mi oczko tutaj strzela, zabij, ubij idzie Grzela...- mamrotał Cyraniak.

***
Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty etc. długo przebierał w swojej garderobie szukając stroju na bal maskowy. Nic go nie mogło zadowolić.
- Gówno, gówno dla podludzi, chatki z gówna, podludzie z WPiA UW, którzy nie doceniają tego, że mam na pierwszym roku średnią 5.0 ... – mamrotał przebierając w kostiumach.
W pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na jasnowłosej, biuściastej, plebejskiej pokojówce z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Już wiem co założę. Rozbieraj się! – jego głos miał ton nie znoszący sprzeciwu.
Służka powoli zdejmowała z siebie fartuszek i suknię stojąc w końcu przed neofeudałem w samym gorsecie i dolnej bieliźnie. A były to czasy przed wymyśleniem biustonosza. Przez chwilę wstydliwie zasłaniała swoje piersi rękami, wkrótce poczuła się jednak pewniej i pokazała je w całej krasie. Hrabia przyglądał się jej z lekkim niesmakiem wkładając na siebie jej suknię.
- Te wymiona tak ci się zawsze majtały pod kiecką... Trzeba by z nimi coś zrobić... Ah! Mam pomysł! – wyciągnął z kufra dwie koronkowe serwetki i tasiemkę, po czym zaczął je zszywać. Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Izydor Heliogabal etc. Jabłoński przeszedł w ten sposób do historii jako wynalazca biustonosza.
- Zakładaj to chomąto! – rozkazał służce, a ta z radością podporządkowała się jego rozkazowi. A były to czasy, gdy wynalazek biustonosza był jeszcze niedoskonały. Pokojówce wystawały więc sutki spomiędzy koronki. Tak twarde, że można nimi było ciąć szkło. Napalona służka z radości, w podzięce za tak wspaniały dar energicznie przycisnęła twarz hrabiego do swoich piersi uderzając go sutkiem w oko.  Trzask! Polała się krew z lewego oka neofeudała.
- Aaaaa!!! To jest nowa rabacja!!! – skomlał neofeudał trzymając się za krwawiące oko.
- Paniczu, nie przesadzaj, wstawi ci się szklane i będziesz jak laleczka z porcelany... – pocieszała go pokojówka.
Odsłonił oczodół. Na jego gałce ocznej znajdował się święcący niebieskawy pentagram.

***
- To było nienaturalne... Boli mnie wszystko tam w dole i aż przewraca moje narządy wewnętrzne... Musiałeś aż tak mocno z tyłu dociskać... – łkał neofeudał ubrany w strój pokojówki i noszący przepaskę na lewym oku .
- Mój panie... Kobiety to jakoś wytrzymują... – złośliwy uśmieszek nie znikał z twarzy Jacka Sebastiana Bartyzla.
Mówili oczywiście o zakładaniu gorsetu.
Bal maskowy rozkręcał się. Szampan lał się strumieniami, stoły uginały się od przekąsek, grała muzyka. Zabawę wszystkim umilał grą na skrzypkach i śpiewem włościański samouk Janko Muzykant Bodakowski.
- To piosenka o technologii przyszłości: kartonie – Janko zapowiedział swój nowy przebój, po czym zaczął śpiewać:
- Kaaaaaaartoooooon, kaaaaaaartooooon/lululululu/Kaaaaaaaartooooonoooooowy bóóóóóóóg uuuuuuuuliiiiiiiicaaaaaamiiiiiii meeeeeegooooo miaaaaaaastaaaaaa snuuuuuujeeeeeeee sięęęęęę!!!
Na balu obecne były wszystkie wielkie zboki z CK-Monarchii oraz przyległych ziem. Był hrabia Fritzl, był płk Redl, był arcyksiążę Piotr Marek był baron von Larkowski nawet książę Jusupow ze swoją dziewczyną hrabią Nowelem, autorem skandalizującego " Dziennika Duponarodowca". Na kanapie siedział rewolucjonista Fox ubrany w chińską jedwabną szatę palił fajkę głaszcząc leżącą mu na kolanach blondwłosą pannę ubraną w jedwabną chińską suknię w wersji mini.
- Chińcyki trzymają się mocno. Prawda moja ty kotko? - gładził ją po głowie.
- Miau... - słodko mu odpowiedziała.


Obok niego siedział Feliks Dzierżyński trzymający na kolanach nieletnią, blondwłosą dziewoję w białek sukience, która biła go po głowie pluszowym króliczkiem z wielkimi zwisającymi uszami. Dyskutował o czymś z włoskim syndykalistą Benitą Mussolinim. Hrabia Jabłoński nie wytrzymał i podbiegł do tego sabatu radykałów:
- To jest arystokratyczna impreza!!! Tu plebsu nie wpuszczamy!!!
- Eeeeee!!! Wyluzuj!!! Wy Austriacy jesteście tacy sklerotyczno-reakcyjni! A poza tym oddajcie nam Triest! - perorował Mussolini bogato gestykulując.
- Kto was tu wpuścił bezbożni socjaliści! To co prawda bal dla zboków, ale tutaj przestrzega się standardów cywilizacji zachodniej i szanuje kobiety... - pieklił się hrabia. Mussolini zasugerował gestem, by się odwrócił. - Eeeee!!! Szanujecie?!
Oczom neofeudała ukazał się przerażający widok. Jacek Sebastian Bartyzel właśnie wprowadził na salę nową "potrawę". Na wózku z tacą leżała naga, biuściasta pokojówka (z zakrwawionym bandażem na oku) służąca za talerz dla deserów. Piersi miała pokryte bitą śmietaną upstrzoną  truskawkami, a między nogami położono jej dwie kulki lodów i wbito pomiędzy nie rurkę z kremem.
- Braciszku Feliksie,jestem platynoowo wściekła! Czemu ta pani jest ubrana tak jak ty chciałeś mnie ubrać na swoje urodziny?! - spytała Zosia Dzierżyńska bijąc braciszka króliczkiem po głowie.
- Jacku Sebastianie!!! Jak mogłeś zrobić tu coś takiego!?! Tu jest arystokratyczna impreza!!! Tu rozbrzmiewa muzyka wyższych sfer!!! - wściekał się Jabłoński.


Janko Muzykant Bodakowski śpiewał swój szlagier:
- Adam W******ski z Arkadiuszem M*****m
 onanizowali się selerem,
a potem spotkali Konrada R***sa
i ciągnęli go za  k****a...
Kartooooooooon, kartoooooooon/lulululululululu...
- Tu są kobiety w pięknych sukniach!!! - pieklił się hrabia.
- Oj, oj, jaki piękny chłopiec! - do neofeudała podbiegł ubrany w suknię wieczorową, otoczony wianuszkiem transów z Falangi, hrabia Lasecki.
- Oh, oh! Rzeczywiście słodziak! - trajkotali jego towarzysze w szeleszczących kieckach.
Nagle do sali balowej wszedł brodaty, długowłosy osobnik ubrany w sukienkę prawosławnego mnicha. Różową sukienkę prawosławnego mnicha na ramiączkach. To był Aleksander Dugin, przywódca skopców-panslawistów.
- Co tam moje cukiereczki?! Pokazać wam coś? - rozglądał się po sali z szaleńczym ogniem w oczach. Po czym podniósł swoją sukienkę.
-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!! - wydzierał się Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński. - To straszne! Aaa..... Zaraz.... Przecież nic nie widziałem, bo przymknąłem oczy odruchowo.... Krzyczałem tak tylko pro forma...
- Zostałem krzywo obrzezany przez Lwa Trockiego nożem do krojenia śledzi w synagodze w Witebsku. Postanowiłem wyrównać, ale wycięło się za dużo... Więc dorobiłem do tego ideologię - tłumaczył się Dugin.
- Jaką znowu ideologię?! - hrabia nadal nie mógł ochłonąć z szoku.
- Ideologię ruchu euroazjatyckiego, czyli skopców. Przewiduje ona, że ten kto nie utnie sobie katechonika, ten atlantysta, syjonista i sekciarz smoleński. Kto utnie ten sięga po tradycję pierwotną i trzecią teorię polityczną. A ucinamy, bo kiedyś na starym moskiewskim Kremlu zasiądzie prawdziwy Katechon - Hujło, obiekt naszych westchnień - oczy Dugina płonęły dziwnym blaskiem.
- Ależ my lubimy katchoniki, im większe tym lepsze... - szczebiotali Falangiści.
- Ale jak nie zostaniecie skopcami, będziecie altantystami...
- Skoro tak cukiereczku....
- Na początek ukarzemy tego habsburskiego atlantystę za grzechy jego katechonika... - Dugin wyjął ząbkowany nóż i wskazał nim na hrabiego Jabłońskiego a później na biuściastą pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku.
- Nie jestem atlantystą! Jestem re-ak-cjo-ni-stą, albo neo-feu-da-łem, zwolennikiem standardów es-te-ty-cznych a mój katechonik....
- Maładcy wpieriod! Proklamujemy tu Galicyjską Republikę Ludową! - ryknął Dugin.
- Uraaaaaa!!! Za radinu!!! Za Hujłę!!! Za prawa gejów!!! - rzucili się do boju chłopcy z Falangi. Prąc do przodu odepchnęli Zosię Dzierżyńską, wyrwali jej z rąk i rozdarli pluszowego króliczka wywołując u niej głośny płacz.
- Pieprzeni Romanowowie! Dopadnę was i wykończę! Rozjebię całą tą waszą carską Rosję! Doprowadziliście moją kochaną siostrzyczkę do płaczu! To nie wybaczalne! - wydzierał się Dzierżyński.
Szarże Falangistów powstrzymała biuściasta, jasnowłosa pokojówka z bandażem na oku wyciągając karabin maszynowy Maxim-Vickers i zasypując ich gradem kul.
Tratatata!!!
- Skąd to wyciągnęłaś?! Jakim cudem to ci się TAM zmieściło?! Czemu używasz brytyjskiego Maxima-Vickersa zamiast austriackiego ckm-u systemu Schwarzlose?! - dopytywał się neofeudał. Nie mógł zrozumieć, że jego pokojówka była demonem.
Po kilku minutach skończyła się jej amunicja. Skopiec Dugin wyskoczył zza postrzelanego filara (w międzyczasie zmienił strój - na bluzeczkę na ramionkach i szorty). Rzucił się z nożem na hrabiego.
- Jacku Sebastianie! Ratuj mnie! - łkał neofeudał.
- Tak, mój panie! - Bartyzel ukląkł przed nim po czym skoczył, dorwał i rozbroił Dugina, przełożył go przez kolano, ściągnął mu szorty i zaczął wymierzać klapsy.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem - zadeklarował ze spokojem w głosie.
- O tak, cukiereczku... - szczebiotał Dugin.



Incydent na balu u hrabiego Jabłońskiego miał swoje konsekwencje. Sprowokował kryzys bośniacki w 1908 r. i dwie wojny bałkańskie. W zemście za sponiewieranie Dugina, serbskie służby specjalne zorganizowały zamach w Sarajewie. Wybuchła pierwsza wojna światowa a Feliks Dzierżyński spełnił swoją groźbę wobec rosyjskiej dynastii panującej i całej Rosji. Benito Mussolini, zainspirowany potraktowaniem Dugina przez Czarnego Lokaju wprowadził faszyzm we Włoszech. Tak to incydent w wannie doprowadził do upadku trzech monarchii i pogrzebania konserwatywno-monarchistycznej Europy. Gdyby  hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heliobal ets. Jabłoński miał mniej imion i był bardziej czuły na wdzięki biuściastych, demonicznych pokojówek, nigdy do tego by nie doszło. 

***

Moja książka "Vril. Pułkownik Dowbor" jest napisana w zupełnie innym duchu, ale i tak zachęcam do jej czytania :) To lepsza i silniej oparta na prawdzie historycznej lektura niż "Jakie piękne samobójstwo" Ziemkiewicza.

Zainteresowani nabyciem najnowszego singla Janka Bodakowskiego "Karton, karton" mogą wysyłać zapytania na tego maila.

***

UPDATE: Hrabia Jabłoński napisał własne fan fiction, w którym występuję. Choć początkowo wieje tam nudą, to później są bardzo zabawne fragmenty. Enjoy!

czwartek, 21 sierpnia 2014

Izrael-Palestyna, wojna w Gazie - kwestia skali

Dawno nic nie pisałem tutaj o Izraelu i o wojnie w Strefie Gazy (co nie przeszkadza niektórym idiotom nazywać mnie izraelskim propagandystą - ale co ze mnie za propagandysta, kiedy nie chce mi się pisać, na temat, na który mam siać propagandę?). Wszak dużo ciekawsze i ważniejsze rzeczy dzieją się na Ukrainie czy w Iraku. Pozwólcie więc, że nieco nadrobię izraelsko-palestyńskie zaległości.

Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Black Blade

Obecna wojna wybuchła z przyczyn ekonomicznych. Hamasowi po prostu zaczęło brakować pieniędzy. Egipskie wojsko nagle zaczęło niszczyć szmuglerskie tunele na granicy Egiptu ze Strefą Gazy. Hamas tuż przed wybuchem konfliktu nagle zajął wszystkie banki na podległym sobie terenie. Gospodarka Gazy była bliska implozji. (Szczegóły w tym interesującym artykule.) Hamas sprowokował wojnę, po to by dostać pieniądze od sponsorów - głównie od Iranu, a sama wojna jest głównie testem izraelskiego systemu antyrakietowego. Przypominam: w Hamasie jest 1200 milionerów. Ci terroryści to ludzie interesu.



Wojna ta nie przyniesie też żadnego strategicznego rozstrzygnięcia. Dowództwu IDF i rządowi na samym początku przedstawiono plany dekapitacji Hamasu - rajdu przeciwko bunkrowi dowodzenia tej organizacji. Zamiast tego postawiono walić rakietami w przedmieścia Gazy (i od niedawna również w wybranych dowódców Hamasu) i tworzyć pas ziemi niczyjej przy "zielonej linii". Netanyahu nie zdecydował się na rozstrzygające działanie, bo mu na to nie pozwoli Obama, a sam się boi ruszyć, bo wówczas IDF straci amerykańskie gwarancje kredytowe i generałowie się wkurzą, że nie będą mieli pieniędzy na swoje nowe autka i wille....



Oczywiście Izrael po raz kolejny popsuje sobie opinię w oczach Zachodu. Przy okazji operacji w Strefie Gazy przetoczyła się przez Europę Zachodnią fala antyizraelskich demonstracji a zarówno lewica jak i prawica na Starym Kontynencie jedzie po Izraelu jak po starej kobyle traktując to państwo jako źródło wszelkiego zła na ziemi i największego zbrodniarza. Przyznam, że obecna wojna w Strefie Gazy mi się z wielu względów nie podoba - także dlatego, że głównymi poszkodowanymi są przypadkowi palestyńscy cywile. Ale, na Peruna, zachowujmy właściwą skalę wydarzeń! Owszem Izrael nie opierdziela się z Arabami i często traktuje ich brutalnie, ale dużo brutalniej ich traktowali/traktują: Assad, Kaddafi, Mubarak, Morsi, al-Sisi, Saddam, al-Baghdadi, al-Maliki, Chomeini, Ahmadinedżad, gen. Soleimani, Falanga Libańska, Hezbollah, Hamas, Fatah, władze Bahrajnu, Jemenu etc. Izraelskie standardy odbiegają od europejskich, ale na tle Bliskiego Wschodu są dosyć łagodne. (W 1970 r. palestyńscy radykałowie wyrzynani przez jordańską armię uciekali w panice do Izraela.) Jakoś nie widać na ulicach demonstracji przeciwko o wiele bardziej krwawym wojnom w Syrii, Iraku, Libii... Czy życie tamtejszych Arabów jest mniej warte od życia Arabów z Gazy?




Głupotą jest również porównywanie działań Izraela do nazistowskiego i komunistycznego ludobójstwa - gdyby to była prawda, już by Palestyńczyków nie było. Jeśli do czegoś porównujemy, to raczej do brutalnych działań Brytyjczyków w Irlandii oraz w koloniach (Cypr, Aden, Palestyna, Malaje, Kenia, Afryka Południowa) czy Francuzów w Algierii. Jeśli jesteście zachodnimi liberałami, libertarianinami lub chrześcijańskimi humanitarystami - protestujcie sobie do woli przeciwko Izraelowi, USA, Bostwanie czy Papui-Nowej Gwinei. Może wasze protesty coś dadzą, a może adresaci będą mieli je w d... Jeśli jednak jesteście zjebami, czyli fanami Assada, Putina-Hujły czy innego Kim  Jong Una, nie macie żadnego prawa protestować przeciwko działaniom Izraela, bo wasi idole każdego dnia dopuszczają się o wiele cięższych zbrodni niż Izrael w ciągu kilku ostatnich wojen.

Apropos idiotów: jest na fejsie stronka Dziennik Duponarodowca. Dupoblog (jeśli źle zapamiętałem nazwę, to przepraszam... :),  na której tak o mnie piszą:



W ten sposób skomentowano link do kwaśnego tekstu Janka Bodakowskiego (lidera Madaoprawicy), w którym Jancio żali się, że "Gość Niedzielny" to syjonistyczna agentura, bo napisano w nim, że Hamas jest współodpowiedzialny za wojnę w Strefie Gazy i zamieszczono wywiad z polskim misjonarzem z Izraela, który pozytywnie się wypowiadał o Żydach. Ale wróćmy do Dziennika Duponarodowca. Pomińmy, że ten  kto to pisał jest wybitnym znawcą historii Bliskiego Wschodu (a zwłaszcza życiorysu "Menachema Begina Begina"). Zwróćcie uwagę, że użył on tam słowa "atlantysta"  wprowadzonego do polskiego, prawicowego dyskursu politycznego przez zwolenników sowieckiego zjeba (nieuka, który leczył się w psychiatryku i później mianował reichsfuehrerem "Czarnego Zakonu SS") Aleksandra Dugina. Nie powinno nas to dziwić, bo na Dzienniku Duponarodowca znajdziemy dużo popłuczyn po rosyjskiej propagandzie o strasznych "żydobanderowcach" a poza tym m.in. kpiny z "antyrosyjskiej szpiegomanii" oraz prób wyjaśniania zamachu smoleńskiego. Ale prawdziwym hitem jest wypomnienie mi, że jestem jakoby rzekomo "wielbicielem japońskiego porno" :) No cóż, autor Dziennika Duponarodowca, Wiesław Nowel ma obsesję na moim punkcie i raz nawet sobie fantazjował, co robiłem na urlopie w Bangkoku. Nie wiem, co gostek ma przeciwko japońskiemu porno - ono jest takie kreatywne i karykaturalnie zabawne, a aktorki fajnie udają zawstydzenie - ale może koleś był poszkodowany podczas wieczorka bukake? Nie wiem co, go podnieca (może Winnicki na siłowni), ale niech wyluzuje - niech zobaczy: Hitomi Tanaka je banana. Jaka zabawna dziewczyna!

W mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". nie ma co prawda duponarodowców i Hitomi Tanaki, ale jest jeden wątek w mandatowej Palestynie (i duże biusty też:), więc zachęcam do jej czytania :)

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Striełkow ubity?

Płk GRU Igor Girkin vel Striełkow jest już ponoć martwy. W zeszłym tygodniu media "separatystów" podawały, że został ciężko ranny, później to zdementowano, ale władze tzw. Donieckiej Republiki Ludowej ogłosiły w piątek, że wysłano go na miesięczny urlop. Gostek gdzieś zniknął. Julia Łatynina, znana dziennikarka Radia Echo Moskwy, twierdzi, że Striełkow już nie żyje. Według niej wiele osób wiedziało, że Striełkow będzie jadł obiad w określonej restauracji w Doniecku, później prześpi się w konkretnym motelu a następnie pojedzie na naradę do Śnieżnego. Wszystkie te miejsca ostrzeliwała ukraińska artyleria. Ktoś jej mógł więc wystawić "generalissimusa DNR".



No, cóż póki nie pokażą ciała o jego śmierci oficjalnie nie można mówić. To, że go załatwią (ludzie Putina-Hujły) było jednak logiczne. Musiał zostać ukarany za wtopę/sabotaż z lotem MH17. Nie wykluczam jednak, że śmierć gostka upozorowano - wrócił do Centrali. I tam go albo wykończono albo przesunięto na inny odcinek (np. pisanie książek dla dzieci :)


sobota, 16 sierpnia 2014

Największe sekrety: Wtajemniczony




Ilustracja muzyczna - Umineko - Resurected Replayer

W 1916 r. Roman Dmowski odbył ciekawą rozmowę ze znajomym przedstawicielem brytyjskich elit rządzących. Ów człowiek z establiszmentu powiedział mu, że w Rosji wybuchnie rewolucja. Dmowski, człowiek, który rzekomo  "zaszczepił Polakom myślenie geopolityczne", zbaraniał. Jak to rewolucja?! Niemożliwe! Przecież stłumi ją armia. Brytyjczyk wyjaśnił mu, że rewolucja zacznie się właśnie od armii. Dmowski nadal nie potrafił zrozumieć, co się kroi. Tymczasem już rok wcześniej, komendant Piłsudski, dziwił się w rozmowach ze swoimi towarzyszami w okopach, że rewolucja w Rosji jeszcze nie wybuchła. Był tak pewny, że ona nastąpi.




To nie jedyny przypadek uaktywnienia się zadziwiającej intuicji geopolitycznej Marszałka. 21 lutego 1914 r. wygłosił on w sali paryskiego Towarzystwa Geograficznego odczyt w którym stwierdził, że w nadchodzącej wojnie światowej Rosja zostanie pobita przez Niemcy, a później Niemcy przez Zachód. Wykład ten opisał rosyjski socjalista Wiktor Czernow. Wiemy również, że przy kilku innych okazjach Piłsudski snuł wówczas podobne prognozy. I to właśnie do nich dostosowywał swoją strategię podczas I wojny światowej - najpierw walka u boku Austro-Węgier i Niemiec przeciwko Rosji, od 1917 r. walka POW przeciwko Niemcom i Austro-Węgrom. Czy to była tylko intuicja?



W 1919 r. wybitny brytyjski geopolityk sir Halford Mackinder usiłował przekonać Marszałka do sojuszu z Denikinem. Piłsudski rzeczowo wyjaśnił mu, że taki sojusz nie ma sensu, gdyż Dekin jest skazany na klęskę. Znów intuicja?

W 1928 r. wysyła swojego emisariusza, by prowadził rozmowy sondażowe z NSDAP. Już spodziewa się, że partia ta zdobędzie władze w Niemczech. Chce szukać możliwości sojuszu i oderwać nazistów od związków z Sowietami. Intuicja?

W 1934 r. Piłsudski przyjmował węgierskiego premiera Gombosa. Wygłosił wówczas prognozę, że w ciągu kilku lat stracą niepodległość Austria i Czechosłowacja. Gombos mu nie wierzy. Marszałek próbuje montować koalicję przeciwko hitlerowskim Niemcom, rozbijającą je zanim wznowią zbrojenia. Gdy się nie udaje, stawia na pakt z Niemcami. Mówi, że da on pięć lat pokoju. Znów intuicja?



Tuż przed śmiercią Marszałka Warszawę odwiedza francuski premier Pierre Laval, jadący z Moskwy. Piłsudski nie chce go przyjąć. Ironizuje: "Fajnego sobie wybrał kompana - Stalina". Wydaje dyspozycje Beckowi, by za wszelką cenę starał się wciągnąć Wielką Brytanię do wojny. Wcześniej ironizuje: "Wy beze mnie w tę wojnę nie wschodźcie. Wy ją beze mnie przegracie". Znów intuicja?

Wrogowie Marszałka lubią przypominać, że zostały przysłany do Polski specjalnym pociągiem przez Niemców, tak jak Lenin do Rosji. Dali mu objąć władzę w zamian za zapewnienie spokoju na tyłach ich wojsk na Wschodzie i umożliwienie ich bezpiecznego powrotu do kraju. Zostawili za sobą broń i tabor kolejowy, który posłużył do uzbrojenia Wojska Polskiego. W 1935 r., gdy Marszałek zmarł, niemiecka propaganda poświęciła mu wiele pięknych i ciepłych słów. Hitler uczestniczył zaś w Mszy św. żałobnej w berlińskim kościele św. Barbary. Bardzo żałował, że nie mógł się spotkać z tak wielkim człowiekiem.



Marszałek mógł liczyć jednak nie tylko na zadziwiającą przychylność Niemców. Wojnę 1920 r. wygraliśmy m.in. dlatego, że nasze zbrojenia chętnie finansowały anglosaskie banki. Te same, które tak chętnie sypały dolarami na rewolucję bolszewicką, promowały handel z Sowietami i odbudowę niemieckiego przemysłu. Ogromną sympatię Polsce okazywał prezydent Wilson i jego progresywistyczna ekipa - z szarą eminencją płk Housem na czele. Czyżby więc Polska była traktowana w grze strategów z Waszyngtonu jako bariera nie pozwalająca rozlać się sowieckiemu eksperymentowi społecznemu (powtarzam: eskperymentowi) po Europie? Czyżby Piłsudski był ważniejszą figurą w tej grze od takich bankierskich lokajów jak David Lloyd George (lobbysta JPMorgana) i Eduard Benesz? Czyżby oni nie byli w pełni wtajemniczeni w plan gry a Marszałek był?

Marszałek miał też aniołów stróżów na Kremlu. Inny Wielki Wtajemniczony, Feliks Dzierżyński dwukrotnie zawetował bardzo zaawansowane plany zamachu na Piłsudskiego. To zapewne też dzięki niemu KPP dokonała "błędu majowego" - poparcia zamachu stanu wymierzonego w endecję uważaną przez sowiecką dyplomację za skrytego sojusznika ZSRR. Sowieci zdobyli się również na zadziwiający gest żałobny po śmierci Marszałka:  "14 maja, we wtorek (w poniedziałki gazeta się nie ukazywała), dziennik „Izwiestija” na pierwszej stronie zamieścił komunikat agencji TASS informujący o śmierci Józefa Piłsudskiego. Zaś na następnej w rubryce poświęconej wydarzeniom na świecie ukazał się obszerny artykuł autorstwa Karola Radka „Marszałek Józef Piłsudski”. Wszystko wskazuje, że został opublikowany za wiedzą, a być może został zredagowany przez Stalina. Piłsudskiego nazywano w nim „organizatorem niepodległości państwa polskiego”, „gorącym polskim patriotą” i „wodzem państwa polskiego” oraz twórcą polskich granic.Oprócz tego ludowy komisarz spraw zagranicznych Maksym Litwinow, który podobnie jak marszałek w Rosji carskiej uczestniczył w ekspropriacjach, wystosował na ręce ministra spraw zagranicznych Rzeczypospolitej Józefa Becka depeszę kondolencyjną, a kierownik Wydziału Zachodnioeuropejskiego w resorcie złożył wyrazy współczucia ambasadorowi RP w Moskwie Juliuszowi Łukasiewiczowi."



20 maja 1935 r. w Genewie odbyło się posiedzenie Ligi Narodów, któremu tego dnia przewodniczył towarzysz Maksym Litwinow - ludowy komisarz spraw zagranicznych ZSRR. Kończąc posiedzenie zwrócił się do obecnych z wystąpieniem: "Przyszło mi otwierać to nadzwyczajne posiedzenie zgromadzenia w atmosferze smutku. Sąsiadujące z nami państwo dopiero co straciło człowieka, czyjego silną osobowością od momentu odzyskania narodowej niepodległości przesiąknięta jest historia jego odrodzenia i rozwoju życia społecznego. Marszałek Piłsudski poświęcił całe swoje życie sprawie odrodzenia swojego państwa. Dla realizacji tego celu poniósł ogromne ofiary. Zasłużenie stał się bohaterem narodowym. Kierował losami Polski od momentu jej nowego powstania aż do swojej śmierci. Potrafił umocnić swoje państwo i to dzięki jego wysiłkom cieszy się ono ogólnym szacunkiem i zajmuje w rodzinie narodów odpowiednie miejsce.Ceremonie pogrzebowe ostatnich dni pokazały, jak naród cenił marszałka Piłsudskiego, któremu pomógł on uwolnić się od obcego panowania i w którym zyskał status naczelnika w dziele swojego odrodzenia. Nie zapominam, że pod kierownictwem marszałka Piłsudskiego Polska zawarła z rządem, który reprezentuję, pakt o nieagresji stanowiący jedną z podstaw pokoju i bezpieczeństwa, które my wszyscy pragniemy umacniać w tym krytycznym okresie przeżywanym przez Europę. Oddając cześć pamięci tego wielkiego działacza państwowego, wraz z narodem polskim dzielimy jego smutek. Jestem przekonany, iż zgromadzenie zechce przekazać za pośrednictwem polskiej delegacji wyrazy głębokiego współczucia dla polskiego rządu i polskiego narodu”. Reakcje podobne jak po śmierci Mussoliniego, gdy wówczas i Stalin i Churchill i Pius XII ciepło wspominali zmarłego...

Marszałek Piłsudski był człowiekiem Wtajemniczonym. I to nie było złe. Pomogło to nam bowiem odzyskać niepodległość i odnosić zwycięstwa w walce o granice. Pytanie, czy pomogłoby to nam w 1939 r., gdyby jeszcze żył.



Ciekawą kwestią jest również to, kiedy został wtajemniczony. Czy w 1904 r., gdy szukał w Londynie kontaktu z japońskimi tajnymi służbami? Japonia odniosła wówczas zwycięstwo m.in. dzięki hojnym kredytom takich bankierów jak Jacob Schiff. Bankierzy ci finansowali też broszurki z komunistyczną propagandą, z którymi zapoznawano rosyjskich jeńców w japońskiej niewoli. Udział w wojnie, która zatrzymała rosyjską ekspansję na Dalekim Wschodzie i skierowała ją na Bałkany, oraz w Rewolucji z pewnością pozwolił Piłsudskiemu zwrócić na siebie uwagę innych Wtajemniczonych. Podobnie jak Mussolini zwrócił na siebie uwagę w latach 1914-1915. Uruchomił on w ten sposób serię zdarzeń, które przyniosły Polsce niepodległość. I chwała mu za to Wtajemniczenie.

Endecy lubią oskarżać Marszałka o najdziwniejsze rzeczy: że był Żydem, masonem, oddał Niemcom Wielkopolskę, wdał się w "niepotrzebną" wojnę z bolszewikami, "pojechał w 1920 r. do kochanki", zabił gen. Rozwadowskiego, Zagórskiego a nawet Witosa (tak twierdzi Janek Bodakowski, lider Madao Prawicy). Jednocześnie robią z niego głupka, który nic nie potrafił i nic nie wiedział (tylko nie wiadomo dlaczego cały czas zapinał endecję w d...). Nigdy jednak, pomimo swojego zamiłowania do teorii spiskowych, nie zajrzą głębiej w jego życiorys. Dlaczego? Czego się boją?

W mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". przyczytacie więcej o Wtajemniczonych :)

czwartek, 14 sierpnia 2014

Konwój GRU i Striełkow lolicon

 Putin-Hujło przemawiający na Krymie kojarzy mi się z tą sceną. A konwój "humanitarny" zmierzający w stronę terenów opanowanych przez rosyjskich dywersantów, przekroczy granicę na odcinku, którego nie kontrolują ukraińskie władze. Przewozi on najprawdopodobniej dużą ilość broni, amunicji i terrorystów. To podobne przedsięwzięcie, jak konwój "humanitarny" GRU z Soczi do Abchazji, który umożliwił abchaskim separatystom zorganizowanie w 1993 r. ofensywy na Suchumi. W jego organizację był wówczas zaangażowany Siergiej Szojgu, obecny minister obrony FR. Sowieci lubią sięgać po stare schematy, nawet jeśli one są już zgrane. Rosja stawia więc na dalszą destabilizację.



Tymczasem pojawiają się sprzeczne informacje dotyczące losów "generalissimusa DNR" Igora Girkina vel Striełkowa (widzianego w marcu na Krymie - od 3:31). Ponoć jest ciężko ranny, ale jest to dementowane. Niedawno w "Plusie Minusie" pojawił się ciekawy tekst o nim. Najciekawsze fragmenty:

"To Bośnia stała się dla niego właściwą wojenną inicjacją. Kolega z frontu Michaił Polikarpow napisał o ich bałkańskiej awanturze powieść „Rosyjskie wilki". Striełkow, zbzikowany na punkcie caratu i Białej Rosji, występuje w niej pod imieniem Monarchisty i z satysfakcją ostrzeliwuje z moździerza domy „Turków" (muzułmanów). Ostatnio media bośniackie ujawniły zdjęcie z tamtych lat, sugerując, że młody Girkin (na zdjęciu stoi z Bobanem Indiciem, współpracownikiem skazanego w Hadze Milana Lukicia) mógł brać udział w mordach i gwałtach w Višegradzie nad Driną.



Dowodów jednak brak, próżno ich szukać także w wydanym pod koniec lat 90. „Dzienniku bośniackim Igora G.", choć Višegrad i Boban przewijają się w tych zapiskach chłopca-mordercy na każdej stronie. Autor raczy nas za to opisem ekstazy na widok belgradzkiej cerkwi z czasów białej emigracji, upaja się pejzażem pola bitwy i swoją pogardą dla Serbów, którzy nie dorośli do pansłowiańskiego ideału. W Rosji lansowany jako abstynent, na Ukrainie uważany raczej za alkoholika, w „Rosyjskich wilkach" Striełkow-Monarchista na potrzeby łączności radiowej używa pseudonimu „Wódka" – podobno dla żartu."

(...)

"Sam Striełkow jest autorem powieści „Detektyw Zamku Heldiborn", wydanej w grudniu 2013 roku, miesiąc po pierwszych protestach na Majdanie. Można ją kupić w Rosji i na Ukrainie, a także w księgarni Ozon.ru, gdzie uzyskała miano bestsellera. Czy jest to swobodna ekspresja autora czy może część rosyjskiej wojny nowego typu? Zapewne jedno i drugie – Striełkow wydaje się potrzebny Moskwie taki, jaki jest: razem ze swoim emploi i szaleństwem. Cały jest tej wojny narzędziem, nadbudową, twarzą i gadżetem. Jego pełna wyszukanych imion (Ekskluziw, Złydzień, Miłozłota, Talentinka) alegoria fantastyczna została napisana z myślą o dzieciach, i to myślą tak intensywną, że cytowany w „Nowoj Gazietie" anonimowy psychiatra z Doniecka dopatrzył się w niej pedofilii narzucającej się już w pierwszej scenie, kiedy Obrońca Zamku, dojrzały romantyk, zachwyca się urodą niedojrzałej dziewczynki, marząc o tym, by złożyć u jej stóp jakiś wielki czyn."

W mojej książce  "Vril. Pułkownik Dowbor". takich akcentów nie ma, ale i tak zachęcam do jej czytania :)

wtorek, 12 sierpnia 2014

Irak: obrona Jazydów czy raczej Irbilu?



Terroryści z ISIS mają "zajebistą" zabawę: eksterminacja mniejszości religijnych, zamienianie kobiet w niewolnice, wysadzanie w powietrze kościołów i meczetów, robienie sobie selfie z obciętymi głowami. Przed ich brutalnością, "szkodzącą sprawie" przestrzegał jeden z dokumentów al-Kaidy znaleziony w willi bin Ladena w Abottabadzie.  Ale w tym szaleństwie jest metoda: ISIS celowo epatuje swoim okrucieństwo, po to by bano się jej stawiać opór, by powtarzały się takie sytuacje jak w Mosulu, gdzie ponad 20 tys. irackich żołnierzy uciekło przed kilkuset terrorystami porzucając sprzęt. Będzie ciekawie jak bojownicy Państwa Islamskiego zaczną wracać do Niemiec....



Uwagę świata przykuły dramatyczne informacje o współczesnych "40 dniach Musa Degh" - oblężeniu 40 tys. jazydów ("czcicieli Szatana") na górze Sinjar. Zaopatrują ich z powietrza USAF i RAF. To właśnie w obronie tej mniejszości Obama kazał zrzucić kilka bomb na pozycje terrorystów z ISIS - co im nie zrobiło większej szkody. Tak naprawdę chodziło o wysłanie ISIS ostrzeżenie, by nie nacierała zbyt zdecydowanie na kurdyjski IRBIL - centrum aktywności amerykańskich firm naftowych. To działanie godne pochwały - nie chcemy, przecież, by kurdyjska ropa wpadła w ręce ISIS. A w międzyczasie zaczęto obalanie rządu Malikiego, co też warto pochwalić, bo to jego polityka (wymierzona w sunnitów) doprowadziła do tego bałaganu.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Największe sekrety: Ojciec Kłamstwa

"Ussop: Jestem kapitan Usopp i mam 6 tysięcy zwolenników!
 Chopper (z lśniącymi z podziwu oczami): Naprawdę?!"
   "One Piece"


Ilustracja muzyczna: Henry Rollins - Liar



Kiedy spytacie przeciętnego prawicowca, co sądzi o Zamachu Majowym, z 70 proc. prawdopodobieństwem odpowie on, że to straszny gwałt na demokracji i że źle się stało, że nie dano porządzić wówczas endecji, bo konsekwencją przewrotu była dyktatura, proces brzeski i Bereza. Gdyby Polsce dano się rozwijać demokratycznie to pewnie lepiej by się potoczyła jej historia w 1939 r. Większość historyków stara się sprawę wypośrodkować mówiąc, że Marszałek Piłsudski miał co prawda zasługi przed 1926 r., które należy szanować, ale w 1926 r. popełnił straszny błąd polityczny niszcząc w Polsce demokrację. A co jeśli demokracja miała być wówczas zniszczona przez kogo innego?



W archiwach nowojorskiego Instytutu Józefa Piłsudskiego znalazło się wiele dokumentów dotyczących historii endecji. Wśród nich są wspomnienia endeckiego działacza, dziennikarza Jerzego Drobnika. Pisze on tam, że w 1926 r. endecja planowała WŁASNY ZAMACH STANU. Starała się przyciągnąć do akcji gen. Sikorskiego, którego chciała zrobić dyktatorem. Na dziesięć dni przed akcją Piłsudskiego doszło do rozmowy Dmowskiego z Sikorskim, w której omawiano plan zamachu. W takim scenariuszu wejście endecji do rządu Witosa miało dać jej tylko przyczółek do wprowadzenia dyktatury. Sprawa ta jest znana historykom, ale z nieznanych powodów, większość z nich udaje, że do niczego takiego nie doszło. Do chlubnych wyjątków należą katolicki tradycjonalista, ultrakonserwatysta Ryszard Mozgol (były historyk IPN), który zdawkowo wspomniał o "przygotowywanym przez prawicę zamachu stanu" w 1926 r. w tekście poświęconym Korfantemu opublikowanym w "Templum Novum" oraz Dariusz Baliszewski, który równie zdawkowo pisał, że Zamach Majowy zagrodził drogę do faszystowskiego zamachu stanu w Polsce. 



Powyżej: politycy endecji na pogrzebie Dmowskiego, 1939 r.

Ten element układanki nie pozostawia wątpliwości, że w maju 1926 r. piłsudczycy musieli działać, by nie dopuścić do powstania endeckiej dyktatury. Taka dyktatura byłaby niebezpieczna nie tylko ze względu na liczne fascynacje ówczesnej endecji "włoskim ładem społecznym" i groźbę, że nieudolny reżim endecki wywoła wojnę domową, ale również ze względu na prosowieckie sympatie wśród czołowych endeków (o czym pisałem - powołując się m.in. na M. Wołosa już w jednym z poprzednich wpisów z serii Największe Sekrety poświęconym Zamachowi Majowemu oraz we wpisie dotyczącym zabójstwa prezydenta Narutowicza ). Jeśli weźmiemy pod uwagę również to, że gen. Sikorski był wówczas francuskim agentem a w latach 1939-42 prowadził prosowiecką politykę, to zrozumiemy, że sytuacja zmuszała do sięgnięcia po nadzwyczajne środki - podeptania demokracji, by ochronić kraj przed sowiecką penetracją.



Czemu sprawa planowanego w 1926 r. endeckiego zamachu stanu jest tak mało znana? Bo większość historyków pełni rolę strażników systemu, którzy powielają mitologię napisaną przez innych. Oficjalna wersja historii jest wypadkową narracji różnych grup interesu. Ponieważ grupom interesu nie zależy na tym, by Polska odzyskała wielkość, propagują mitologię małej Polski. Duża część tych mitów została zaś stworzona przez endecję. Formacja ta ma na koncie m.in. mit Narutowicza "prezydenta mniejszości narodowych", probolszewicki mit "niepotrzebnej wyprawy kijowskiej", mit Weyganda zwycięzcy Bitwy Warszawskiej (zastąpiony później mitem Rozwadowskiego), mit wywołania przez endeków powstań wielkopolskich i śląskich (wielu endeków z oburzeniem przyjmuje prawdziwą historię Powstania Wielkopolskiego - wywołanego przez por. Palucha WBREW ENDECJI, ale gdy pytam ich o nazwiska endeków, którzy rzekomo rozpoczęli Powstanie - nie potrafią ich wymienić), czy też mit wersalskiego sukcesu. Endecja i jej lider Dmowski byli po prostu jednymi z największych twórców mitów w historii Polski. 



Jak spojrzymy do książki Romana Dmowskiego "Polityka polska i odbudowanie państwa", to naszą uwagę przykuje to, że w zasadzie Dmowski tam pisze bardzo mało o swojej działalności w latach 1914-1919 a skupia się przede wszystkim na karkołomnych "analizach" historiograficznych. Pełno tam przy tym bezczelnych łgarstw i karkołomnych teoryjek nie popartych faktami. Czytamy tam więc, że Niemcy przejmując bazę morską w chińskim Tsingtao w 1897 r. przede wszystkim okrążali Rosję, że budująca drednota za drednotem Wielka Brytania była przed 1914 r. pogrążona w pacyfizmie i że Rosjanie prześladowali unitów pod wpływem podszeptów Niemców. Czytamy tam też, że w 1905 r. Żydzi chcieli zniszczyć przemysł Królestwa działając na zlecenie niemieckiej SPD. Po lekturze tej książki byłem w szoku. Wszak niemal wszyscy historycy mówią, że Dmowski był bardzo inteligentnym człowiekiem. Znał też twórców Rewolucji 1905 r. (przyjaźnił się np. z małżeństwem Kelles-Krauzów), od lat obracał się w tych samych kręgach towarzyskich co oni, znał ich argumentację i cele. Czemu więc pisał takie bzdury? Bo podobnie jak marszałek Żukow skonstruował swoje wspomnienia jako zbiór łgarstw (im bardziej bezczelnych, tym lepiej) będący ściągawką dla oficjalnej wykładni historii. Pisząc je chodziło mu tylko i wyłącznie o tworzenie mitów, będących usprawiedliwieniem jego błędów i tytułem do zdobycia władzy. Działał podobnie jak Mussolini w trakcie "Marszu na Rzym". To było wówczas działanie logiczne i zupełnie usprawiedliwione, ale stworzyło problem dla przyszłych pokoleń - ogłupiało społeczeństwo.



Przyjrzyjmy się tej endeckiej machinie mitów na przykładzie dwóch jej najbardziej prominentnych wyrobników. Stanisław Stroński, był autorem określenia "Cud nad Wisłą" i głównym aktorem w kampanii nienawiści wobec prezydenta Narutowicza. W propagandzie wymierzonej przeciwko Narutowiczowi używał akcentów antymasońskich i antysemickich. Sam jednak był masonem Wielkiego Wschodu i miał żydowskich przodków. 



Przykład nr. 2: Zygmunt Balicki, główny ideolog endecji przed I wojną światową, twórca antypowstańczych tez i wielu antymasońskich i antysemickich teorii spiskowych.  Pisał on m.in., że polski "ruch niepodległościowy posiada cechy żydowskie" a za wszystkimi polskimi powstaniami stała "kierowana przez Żydów masoneria". Co ciekawe, sam był masonem a w 1890 r. w Genewie wygłosił takie słowa:




"Ale nie zamarł jeszcze stary okrzyk Wolnych Mularzy, którzy ze sztyletami, utkwionymi w niebo, wołają: Nekam Adonai! - zemsta ci, Boże! Kiedy godzina wybije i my podniesiemy ten okrzyk na polskiej ziemi i my obejmiemy nim wszystko, co ten świat zawarł w sobie łez i błota, ucisku i niedoli"

Cytat ten został wysłany przez Balickiego do emigracyjnego pisma "polskich narodowych socjalistów" "Jutrzenka" z prośbą o zamieszczenie. W 1909 r. przypomniał go na łamach "Przedświtu" Feliks Perl. Bycie satanistą jak widać nie kłóci się z byciem bohaterem głosicieli koncepcji "katolickiego państwa narodu polskiego".

Na takich właśnie bezczelnych łgarstwach i manipulacjach opiera się historia endecji. Czemu oficjalna historia te łgarstwa i mity toleruje? Bo w ten sposób można deprecjonować polski wysiłek zbrojny, fałszować historię Międzywojnia i okoliczności wejścia Polski w II wojnę światową. Naszym zadaniem jest historyczny rewizjonizm - nieustanne obalanie mitów małej Polski, nawet jeśli pospada z pomników wiele aureoli.

W przygotowaniu - Największe Sekrety: Wtajemniczony. Marszałek Piłsudski - człowiek z cienia.