Jednym z podstawowych błędów przy analizowaniu polityki międzynarodowej jest przyjęcie założenia, że polityka zagraniczna prowadzona przez poszczególne państwa jest jednolita. W praktyce rzadko tak się zdarza. Albo mamy różne ośrodki władzy prowadzące własną politykę zagraniczną, czasem sprzeczną (np. Polska od listopada 2007 r. do kwietnia 2010 r.), lub różne grupy w establiszmencie danego kraju, które prowadzą własną politykę (w rożnych okresach: USA, Niemcy, Rosja, Chiny, Japonia a nawet Stolica Apostolska). Bez uwzględnienia tego czynnika, nie zrozumiemy anomalii takich jak np. ostatnia seria dziwnych zdarzeń wokół Iranu i Izraela. Spróbujmy więc połączyć poszczególne punkty:
Kuwejcka prasa
donosi o spisku na życie izraelskiego ministra obrony Ehuda Baraka, podczas jego wizyty w Singapurze. Izraelskie władze
gwałtownie zaprzeczają, że taki spisek miał miejsce. Reakcje Izraela na incydenty terrorystyczne w New Dehli i w Tbilisi również są zadziwiająco słabe. Jednocześnie Ehud Barak
wycofuje się ze słów, że irański program nuklearny przekroczył "point of no return". Dennis Ross, doradca innego Baracka - Obamy, publikuje w "NY Timesie" artykuł pod tytułem "
Iran jest gotowy rozmawiać". Przecieki
mówią, że rozmowy już trwają. Obamie nie zależy na wojnie z Iranem (zwłaszcza przed wyborami), ale na jego przyciśnięciu i zmuszeniu do ustępstw. Z tego powodu Amerykanie nakazują Izraelowi siedzieć cicho.
Mimo, że trwają rozmowy dochodzi do nieudanych prób ataków na izraelskie cele:
najpierw na Chabad w Bangkoku,
później na Chabad i ambasadę w Azerbejdżanie,
potem na Chabad w Bariloche (centrum nazistowskiej emigracji w Argentynie)
następnie na attache wojskowych w New Dehli i w Tbilisi oraz do wpadki terrorystów w Bangkoku. (Co ciekawe indyjskie służby RAW
potraktowały ostatnio Chabad jako ekspozyturę izraelskiego wywiadu. Wcześniej zrobiły tak już służby pakistańskie - dokonując masakry w ośrodku Chabad w Mumbaju). Celami są we wszystkich tych przypadkach nie przypadkowi cywile, ale osoby traktowane przez islamskie służby specjalne jako funkcjonariusze izraelskich służb (gdyby założyć, zgodnie z tezami endeków, że "Żydy same się wysadziły" logiczniejsze byłyby ataki na izraelskich turystów - przekaz takiej prowokacji w mediach byłby mocniejszy. Atakowanie KONKRETNYCH funkcjonariuszy Mossadu i Amanu odpada z wielu przyczyn - wywołałoby zbyt wielkie komplikacje wewnątrz izraelskich służb specjalnych) . Zamachy w New Dehli i Tbilisi były nieudolną kopią ataków na irańskich naukowców dokonywanych w ostatnich latach. Tuż przed atakami w Indiach i Gruzji mieliśmy niesamowite nasilenie przecieków z amerykańskich służb do mediów mówiących, że za zamachami w Teheranie stoi Izrael i że Iran szuka za nie zemsty. Po tych atakach, brytyjskie służby zaczęły puszczać przecieki,
że Iran sprzymierzył się z al-Kaidą (
która walczy przeciwko Irańczykom w Syrii...) i zamierza
dokonać megazamachu podczas olimpiady w Londynie.
Tymczasem bardzo ciekawe rzeczy dzieją się wewnątrz Iranu. Chamenei szykuje się do odstrzału prezydenta Sabourdżiana vel Ahmadinedżada, który ma zostać zlinczowany pod zarzutami korupcji, złego kierowania gospodarką, odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego i... uprawiania czarów przez jego najbliższego współpracownika. Doszło już nawet do tego,
że blokowane są strony internetowe sympatyzujące z Ahmadinedżadem.
Izraelskie służby
ustaliły, że za zamachami w New Dehli i Tbilisi nie stoi ani irańskie Ministerstwo Wywiadu, ani Korpus Strażników Rewolucji. Kto więc dokonuje takich prowokacji? Wykluczam oficjalne czynniki w USA, Izraelu i Iranie. Dopuszczam jednak czynniki nieoficjalne bądź w Teheranie, bądź w Waszyngtonie. Jednym zależy na podstawieniu nogi Chamenejemu, drugim na podstawieniu nogi Obamie. Kadry jak widać decydują o wszystkim.
Ps.
Polecam tekst Geralda Celente, amerykańskiego badacza trendów (kiedyś przeprowadzałem z nim wywiad - naprawdę łebski facet) dotyczący irańskiego kryzysu. Wskazuje on w nim, że jeśli rzeczywiście irański program nuklearny jest pokojowy (w co nikt nie wierzy), to Irańczycy wybrali złą i niebezpieczną technologię opartą na uranie. Lepsze dla nich byłby reaktory oparte na thorze, które chcą budować m.in. Chiny, Indie i Brazylia.