Francuskie tajne służby próbowały dokonać, na brytyjskiej ziemi, zamachu na znanego islamskiego fundamentalistę Abu Hamzę. Akcja miała zostać dokonana "pod fałszywą flagę", czyli zabójcy mieli udawać brytyjskich neonazistów z Combat 18 (i wysyłać wcześniej Abu Hamzie lipne nazistowskie pogróżki). Z operacji zrezygnowano, ale wiele ona mówi o charakterze różnych B & H Białystok Bartłomiej Sienkiewicz Corps. Przypomina mi się anegdota: Pracownik niemieckiego Federalnego Urzędu ds. Ochrony Konstytucji pokazuje zdjęcie z pogrzebu gen. Rudla. Na pogrzebie grupka skinheadów. "Połowa to nasi, połowa Stasi, tylko Rudel jest prawdziwy" - mówi agent zachodnioniemieckiego kontrwywiadu.
Tymczasem CIA stworzyła "alternatywne Guantanamo", czyli obiekt znany jako Penny Lane położony tuż obok oryginalnego obozu internowania Gitmo. Trzymano tam, w komfortowych warunkach islamskich terrorystów, których przygotowywano do stania się podwójnymi agentami. Wielu z tych ludzi oddało później wielkie usługi Wolnemu Światu zabijając terrorystycznych przywódców, przeszkadzając w realizacji zamachów i dokonując innych prowokacji. Co ciekawe, przebywając w letniskowych chatkach Penny Lane często prosili o to, by dostać jakąś pornografię do oglądania. Strażnicy chętnie spełniali ich prośby.
Tymczasem, w Polsce przez wiele lat funkcjonowała tajna baza tajnych wojskowych służb specjalnych... Japonii. Podlegała ona jednostce wywiadowczej prowadzącej podczas Zimnej Wojny i później operacje na całym świecie bez wiedzy japońskiego premiera i ministra obrony. Jak czytamy:
"Informator Kyodo podkreśla, że wszyscy członkowie tajnych oddziałów wywiadowczych byli kształceni w szkole w ośrodku Kodaira na przedmieściach Tokio. Uczelnia jest postrzegana jako spadkobierczyni tradycji stołecznej szkoły Japońskiej Armii Imperialnej, która uczyła przyszłych szpiegów podczas II wojny światowej.
Operacje były prowadzone głównie w państwach byłego ZSRR, Chinach czy Korei Północnej - podkreślił rozmówca agencji. Działania wywiadowcze miały być nadzorowane przez służby USA. W ostatnim czasie prowadzono akcje na terenie Rosji, Korei Południowej, Polski."
Normalnie jak Ghost in the Shell, czy też organizacja "Tokio" z Higurashi. Ciekawe czy badali tutaj Syndrom Polski?
Co do anegdoty, nie generał tylko pułkownik, nie pogrzeb tylko demonstracja (Rudel był tam zaproszony jako gość honorowy), reszta się zgadza.
OdpowiedzUsuńPowyższą anegdotę przeczytałem parę miesięcy temu w świetnym tekście Gabisia, gdzie wyczerpująco została omówiona kwestia infiltracji i sterowania przez służby nie tylko nazioli ale i lewaków :
OdpowiedzUsuń''Jednym z najbardziej znanych tajnych współpracowników Urzędu Ochrony Konstytucji w historii RFN był agent berlińskiego UOK-u Peter Urbach działający na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Michael „Bommi” Baumann, jeden z liderów terrorystycznego Ruchu 2 Czerwca wspominał, jak to z auta Urbacha wyciągali razem koktajle Mołotowa, którymi 11 kwietnia 1968 roku podpalano samochody dostawcze wydawnictwa Springera. To agent provocateur Urbach dostarczał środowisku radykalnej lewicy broń, narkotyki, ładunki wybuchowe, u niego pierwsze przeszkolenia przeszli współzałożyciele RAF-u Andreas Baader i Gudrun Ensslin.'' itd.
http://www.tomaszgabis.pl/2013/04/12/przeglad-niemiecki-xxi/
Ten fragment zwłaszcza mnie rozjepał :
OdpowiedzUsuń''Oczywiście Stasi infiltrowała także środowiska narodowo-radykalnej prawicy. Jej agentem był np. Odfried Hepp, który w 1982 roku założył we Frankfurcie nad Menem narodowo-radykalną grupę terrorystyczną, dokonującą ataków na żołnierzy amerykańskich. [ ... ] Pamiętać jednak należy, że Stasi werbowała swoich tajnych współpracowników, którym następnie kazała dać się zwerbować przez służby zachodnioniemieckie, zyskując tym samym wgląd w operacje i prowokacje UOK w środowiskach narodowo-radykalnej prawicy. Zapewne było też odwrotnie: UOK swoim agentom kazał, żeby dawali się werbować Stasi. Rudel był więc na pewno prawdziwy, ale „nasi” ludzie byli jednocześnie „ich” ludźmi, a „ich” ludzie „naszymi” (zob. Pamiętnik znaleziony w wannie Lema, gdzie „wszystko jest popodstawiane”, cały „nasz” Gmach składa się z „ich” agentów, a „ich” Antygmach z „naszych” agentów).
Poza tym działacze środowisk narodowo-radykalnych zdają sobie przecież doskonale sprawę, że służby wstawiają im swoich agentów i informatorów. Dlatego zdarzało się, że typowano pewnych ludzi, aby dali się zwerbować UOK-owi i w ten sposób niejako go infiltrować. Ci agenci prowadzili podwójna grę, brali honoraria od służb i lojalnie przekazywali je w całości lub w części kolegom z organizacji na finansowanie działalności politycznej. Niewykluczone też, że – jak podejrzewa radykalna lewica – plasowani w środowiskach narodowo-radykalnych agenci UOK-u zaczynali z czasem sympatyzować z niektórym elementami ideologii narodowo-radykalnej. Mogło to prowadzić do sytuacji jak z powieści Philipa K. Dicka Przez ciemne zwierciadło, w której policyjny agent śledzi samego siebie.
I jeszcze jedna ważna kwestia: tajnych współpracowników, informatorów i agentów mają w środowiskach narodowo-radykalnej prawicy różne służby: Federalny Urząd Ochrony Konstytucji, 16 Krajowych Urzędów Ochrony Konstytucji, Służba Kontrwywiadu Wojskowego i wydziały bezpieczeństwa państwa w policji kryminalnej. Zdarza się, że nie informują się nawzajem o swoich agentach. Trzeba też uwzględnić fakt, że UOK i inne niemieckie specsłużby powstawały po wojnie pod ścisłą kontrolą specsłużb alianckich, które do dziś próbują wpływać na sytuację wewnętrzną w Niemczech. Pisaliśmy wyżej o agencie pracującym dla francuskich służb, który jednocześnie działał w Monachium dla bawarskiego UOK-u. Może być jednak tak – co podejrzewają niemieckie środowiska niezależne – że służby francuskie, rosyjskie, CIA, MI6, Mossad, włoskie SISMI, plasują swoich agentów i werbują tajnych współpracowników w różnych radykalnych środowiskach politycznych w Niemczech. Do tego dochodzą organizacje prywatne (często powiązane ze służbami) np. Centrum Simona Wiesenthala wysłało na początku lat 90. swojego człowieka Yarona Svoray`a do Niemiec, aby pod nazwiskiem Ron Furey, podając się za amerykańskiego narodowego radykała, penetrował niemieckie środowiska narodowo-radykalne. Ponadto ugrupowania narodowo-radykalne próbują na własną ręką rozpracowywać środowiska radykalnej lewicy, tzw. Antyfy, a te z kolei śledzą i obserwują scenę narodowo-radykalną.
Mamy więc do czynienia z paralelnymi działaniami różnych służb, nakładającymi się na siebie i przenikającymi się siatkami agenturalnymi. Powstaje sytuacja, o której pisał Guy Debord w Komentarzach do «Społeczeństwa spektaklu»: agenci śledzą się nawzajem, nie wiedząc często dlaczego, wchodzą ze sobą w kolizje, nie potrafią się do końca wzajemnie zidentyfikować, nie wiadomo dokładnie, kto śledzi kogo i w czyim interesie, śledzący są śledzeni, prowokatorzy prowokowani, manipulanci manipulowani.''
Ciekawy i godny polecenia tekst. Oby tak dalej :)
OdpowiedzUsuń