wtorek, 15 stycznia 2013

Oblicza wojenki w Mali



Polskie media jakoś mało o tym wspominają, ale batalia w Mali to nie tylko wojenka Republiki w obronie jej klientystycznego watażki. W operację zaangażowały się m.in. siły zbrojne USA, Wielkiej Brytanii, Danii czy Niemiec - nie mówiąc o wojskach państw ECOWAS. Wojenka jak wojenka - ma wiele poziomów.  Na rebelię Tuaregów nałożyła się kampania jakiś islamskich zjebów z pustyni na wyrost wiązanych z al-Kaidą. W sumie to odprysk libijskiej operacji (zauważyliście, że USA wysłały "doradców" do 35 krajów afrykańskich? Czyżby w ten sposób budowano przeciwwagę wobec wpływów Chin na kontynencie?), kolonialna wojenka na jakimś zadupiu mająca podnieść popularność "Budyniowi" Hollande'owi. Do tego wojenka asymetryczna  i nierówna- z jednej strony pustynne dzikusy dysponują czymś więcej niż zardzewiałymi szabelkami i są  w stanie zestrzeliwać Francuzom śmigłowce, z drugiej,  po marnym bombardowaniu spieprzają gdzie pieprz rośnie. Jak w jakimś pieprzonym Mogadiszu (Mówi się: Mog). Można to skomentować: TIA (Things in Africa). Naprawdę nie ma się czym podniecać. Parę miesięcy temu Francja obaliła jakiegoś watażkę o nazwisku Gbagbo - trochę się po podniecali tym obrońcy praw człowieka a na France 24 pokazywali rebeliantów nisko kłaniających się przed kamerą i mówiących "Merci beaucoup Republique" - ale niewiele to zmieniło w ogólnym obrazie sytuacji. Negry żyją w takim samym syfie i barbarii jak wcześniej.

Dla rozluźnienia humoru: klasyczny, proroczy :) klip Eugeniusza Sendeckiego pt. Obama  będzie się mścił za Ruandę.

1 komentarz:

  1. Przy odrobinie szczęścia śmigłowiec można zestrzelić z procy. Kwestia w co się trafi, a każde uszkodzenie któregoś ze śmigieł jest dla tego typu maszyny groźne.

    OdpowiedzUsuń