sobota, 7 kwietnia 2012

Polski USS Panay

Poniższy tekst napisałem na przełomie 2008 i 2009 r. Z czasem nabrał on cech quasi-przepowiedni. Pomyliłem się jedynie, co do skutków kryzysu finansowego dla Rosji.




Polski USS Panay

Reakcje dużej części polskiej klasy politycznej na incydent w Achałgori bardzo przypominały zachowanie amerykańskiej administracji w 1937 r. wobec prowokacyjnych działań Japonii. Nieprawidłowe rozpoznanie zamiarów Tokio przez Waszyngton przyspieszyło wówczas eskalację wojny światowej w Azji i na Pacyfiku.
Cztery lata przed atakiem na Pearl Harbour doszło do wciąż nie do końca wyjaśnionego incydentu, który niektórzy uznają, za pierwsze starcie w wojnie USA z Japonią. 12 grudnia 1937 r. USS Panay, wysłużona kanonierka pływająca po rzece Jang-Tse ewakuująca z personel dyplomatyczny USA z placówki w Nankinie, została ostrzelana i zbombardowana przez samoloty japońskiej marynarki wojennej. Panay nie miała szans w tym starciu. Płonący statek szybko zatonął. W ataku zginęło trzech członków załogi a 43 marynarzy i 5 amerykańskich cywilów odniosło rany. Japoński rząd szybko wziął na siebie odpowiedzialność za atak, ogłosił, że był on skutkiem „pomyłki” i wypłacił odszkodowania rodzinom ofiar.
Osoby obecne na miejscu zdarzenia upierały się jednak, że o żadnej pomyłce nie mogło być mowy. Ewakuacja dyplomatów była koordynowana z japońską armią, z którą ustalono dokładną trasę, którą ma przebyć kanonierka. Statek był oznaczony kilkoma, widocznymi z daleka flagami USA. Na pokładzie Panay obecny był kamerzysta, który zdołał uchwycić na taśmie filmowej moment ataku. Japońskie samoloty zaatakowały okręt z bardzo niskiej wysokości. Piloci nie mogli nie zauważyć flag. Kryptolodzy z US Army odczytujący japońskie depesze wojskowe, przechwycili zaś treść rozkazów wydanych pilotom jednoznacznie mówiących o konieczności zaatakowania USS Panay.
Mimo oczywistych dowodów japońskiej prowokacji, rząd USA postanowił sprawę „zamieść pod dywan”. Amerykański ambasador w Tokio, Joseph Grew, argumentował, że przyjęcie ostrego kursu wobec Japonii w związku z incydentem, doprowadzi do wybuchu wojny, która będzie dla USA zbyt kosztowna.
Po latach historycy, postawili tezę, że Japończycy atakując USS Panay chcieli sprawdzić jakim przeciwnikiem mogą być dla nich Amerykanie. Zatuszowanie incydentu przez Waszyngton utwierdziło, część cesarskiego establiszmentu w przekonaniu, że rząd USA jest słaby i ugnie się, jeżeli spotka się z bezwzględnym działaniem. Japońscy militaryści rozważali wtedy dwa warianty polityki ekspansji: jednym z nich była wojna z zachodnimi mocarstwami, uderzenie w interesy ZSRR. Sowieci na każdą japońską prowokację udzielali jednak bezwzględnej odpowiedzi zbrojnej. Bardziej atrakcyjnym celem stał się więc anglosaski Zachód.
Donald Tusk jest z wykształcenia historykiem. Nieustannie jednak dowodzi, że jest kiepsko przygotowany do wykonywania tego zawodu. Po tym, gdy załoga nielegalnego rosyjsko-osetyńskiego posterunku pod Achałgori „ostrzegawczo” otworzyła ogień w pobliżu prezydentów Polski i Gruzji, ludzie z jego rządu i partii zaczęli zachowywać się tak samo jak amerykańscy biurokraci tuszujący incydent USS Panay. Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski pożartował sobie o „ślepym snajperze”. „Eksperci” z Centrum Antyterrorystycznego szybko wysmażyli (powszechnie później wyśmiany) raport mówiący, że nocne strzały koło Achałgori były wynikiem spisku gruzińskich imperialistów, na co dowodem miało być, że prezydent Saakaszwili „trzymał ręce w kieszeniach”. Wkrótce cała masa medialnych komentatorów odwracała kota ogonem zrzucając winę za całą sytuację na „tych wrednych Kaczyńskich”, którzy „niepotrzebnie jeżdżą do Gruzji” i „prowokują Rosję”. Komentarze te jak i raport powiązanych z ABW „ekspertów” wywołały rzecz jasna zachwyt kremlowskiej machiny propagandowej, z dumą odnotowującej, że „nawet Polacy porzucają Saakaszwilego”.
Reakcja polskich „elit” była kolejnym sygnałem dla Kremla, że może zawsze liczyć w naszym kraju na watahy „pożytecznych idiotów”, którzy chętnie storpedują każdą polską inicjatywę uderzającą w rosyjskie interesy. W jeszcze większym stopniu zadowolić Putina musiała totalna indolencja przywódców liczących się państw Unii Europejskich. Francuski prezydent Nicholas Sarkozy biernie przyjął to, że rosyjska armia nie respektuje warunków porozumienia, które w sierpniu osiągnął z Miedwiediewem. Achałgori nigdy nie było częścią Osetii Południowej, rosyjskich wojsk, zgodnie z warunkami rozejmu, być tam wogóle nie powinno. Zamiast domagać się od Kremla wyjaśnień, unijni przywódcy przeszli do porządku dziennego nad tak jaskrawym przykładem rosyjskiego bezprawia. Co więcej, wielu z nich zaczęło mówić, o konieczności „poprawy stosunków z Rosją” i ustępstw wobec Kremla.
Zdrowy rozsądek nakazywałby unijnym politykom zaostrzenie kursu wobec Rosji. Nie tylko dlatego, że zagroziła ona jednemu z większych państw członkowskich UE „nuklearnym holokaustem”. Europa mogłaby obecnie pozwolić sobie na luksus uprawiania ostrej, antykremlowskiej polityki, główni dlatego że Rosja jest obecnie bardzo osłabiona. Kryzys finansowy i gwałtowny spadek cen ropy na światowych rynkach poważnie zatrzęsły podstawami gospodarczymi państwa Putina. W kraju tym, po raz pierwszy od lat, doszło do masowych demonstracji ludzi sprzeciwiających się polityce Kremla. Choć Putin udaje, że kryzysu nie ma, gospodarka kraju znalazła się na krawędzi recesji a niegdyś bajecznie bogaci oligarchowie błagają państwo o pomoc finansową, akceptując to, że w zamian za fundusze stabilizacyjne przejmie ono udziały w ich przedsiębiorstwach. Tak dobrej okazji wymuszenia na Rosji cywilizowanego zachowania i przy okazji zaznaczenia swej roli na światowej scenie Europa nie miała od wielu lat. Z winy żyjących iluzjami zachodnich i polskich polityków, szansa ta nie jest wykorzystywana.

7 komentarzy:

  1. Ze stosunkami Zachodu z Rosja sa dwa problemy.Po pierwsze Zachod kompletnie NIE rozumie Rosji,jej sposobu uprawiania polityki czy organizacji spoleczenstwa.Obecny Zachod to ciagle jeszcze cywilizacja powiedzmy semilacinska podczas gdy Rosja to odmiana turanszczyzny(ze sie tak bedziemy terminologii Konecznego trzymac).Turanszczyzna szanuje tylko jedno-SILE-dlatego tez w stosunkach z Rosja wlasnie sile(militarna,ekonomiczna,dyplomatyczna itp)nalezy stosowac.Sila i oszustwo to narzedzia Moskwy i tylko tych ktorzy tych narzedzi sprawnie uzywaja Moskwa sie boi(czego przykladem Ronald Reagan).Zachod kompletnie tego nie rozumie.Problem numer dwa jest taki iz w ramach "wojny ideologicznej" Moskwa przez ostatnie 80 lat szpikuje Zachod swoja agentura-i nie jest to w wiekszosci agentura majaca na celu zdobywanie informacji tylko agentura WPLYWU.Obecnie ta agentura ma bardzo silna pozycje zarowno w elitach rzadzacych jak i akademickich wielu krajow Zachodu oraz w strukturach UE.Wiele instytucji za Zachodzie tanczy tak jak im Moskwa gra-tak wiec jesli nawet ktos(w PL czesc srodowisk prawicowych)rozumie Moskwe i jej turanskie metody i cele to i tak ludzie ci sa neutralizowani przez potezna moskiewska agenture wplywu(widac to bylo chocby po "katastrofie smolenskiej").Coz-Zachod zawsze umial lepiej gospodarzyc i organizowac zycie spoleczne a Moskwa zawsze potrafila byc bezwzgledna oraz klamac i oszukiwac-taki jej "talent" i specyfika cywilizacyjna.To nawet nie jest specjalny problem-wystarczy przyjac to do wiadomosci a potem podjac odpowiednie przeciwdzialnia(ze jeszcze raz Reagana przywolam).Ale przeciez ferajna z PO tego nie zrobi-polowa z nich to durnie i zlodzieje(kto tam o Konecznym slyszal?)a druga polowa to ruska i niemiecka agentura,znowu Zachod ostatnio troche sie tej "gry w oszukiwanie" i tworzenie agentur wplywu poduczyl i sadzi iz moze w tej materii z Moskwa rywalizowac-coz za NAIWNOSC-Moskwa gra w te gre od stuleci(jeszcze od najazdow Monglow od ktorych te metode przejela)i przerasta Zachod w tej materii o cale lata swietlne.Wlasciwie gdyby nie fakt ze Moskwa jest kompletnie beznadziejna w kwestich ekonomicznych(gdzie akurat Zachod dominuje)i ciagle stoi na krawedzi bankructwa i glodu to juz dawno by Zachod robil za ruska prowincje-ale jak widac ekonomia i rozwoj gospodarczy tez daja pewne narzedzia.

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasciwie popelnilem maly blad w powyzszym komentarzu-napisalem-
      "ramach "wojny ideologicznej" Moskwa przez ostatnie 80 lat szpikuje Zachod swoja agentura-i nie jest to w wiekszosci agentura majaca na celu zdobywanie informacji tylko agentura WPLYWU"-
      tymczasem ostatnie 80lat to tylko okres NASILENIA owej ofensywy agentury-jednak faktycznie Rosja taka agenture instaluje za Zachodzie od kilku stuleci-w koncu kim byl Voltaire i pokrewne mu srodowiska jak nie moskiewskimi agentami wplywu?

      Piotr34

      Usuń
    2. Nic dodać, nic ująć. Bardzo trafny komentarz.
      Ekonomicznie mocni są ich sojusznicy, Chińczycy.

      Usuń
  2. Okazało się również, że mamy nie tylko pożytecznych idiotów, ale i liczne ośrodki wpływu, wygłaszające tezy zgodne z punktem widzenia Kremla, nie Polski. A czynią to pod pozorami europejskiego dialogu, normalizacji i szacunku. Twój tekst + ten poprzedni, o Stanisławie Auguscie świetnie to ilustrują.
    Szacunek
    LOL

    OdpowiedzUsuń
  3. Poza tym, co słusznie wyżej wyłuszczył Piotr 34 (z tym, że "Rosję" i "turanizm" zamieniłbym na Sowiety, ew. Rosję Sowiecką, a "semiłacińska" Europa to resztki, to fellachy, to stan postcywilizacyjny), nie popadałbym w takie zachwyty nad "śnieżną rewolucją". To prawdopodobnie był kolejny manewr kagiebistów, mający im przyprawić gęby demokratów i liberałów na zasadzie: "Putin pozwolił na demonstracje? A przecież mógł posłać wojska MVD!" czy że (rzekomo i nie wprost) pod wpływem protestów rozpętywana jest kampania antykorupcyjna czy przeciw gliniarzom-mordercom. Nie sądzę oczywiście, że całość z paruset tysięcy demonstrantów to agenci, ale radzę zwrócić uwagę, że: (a) demoliberalna część opozycji bardzo chciałaby przyjąć rolę taką, jak w prlu Bolki i Michniki i zasiąść z czekistami do okrągłego stołu (który zresztą, może nie w tak spektakularnej formie, jest faktem), (b) druga część - to nacbole, lewactwo, komuniści i neonaziści (wygodny pretekst do ew. pacyfikacji protestów).

    Europa oczywiście, powinna przyjąć ostry, konfrontacyjny kurs wobec sowietów. Zwłaszcza Niemcy, które, jak twierdził Kąkolewski, "zawsze maszerują w złym kierunku", bo to finalnie oni dostają w dupę od Rosji/Sowietów, tak samo praktycznie jak narody żyjące na wschód od Odry.

    Wesołych i Zdrowych Świat Tobie Hubercie i Twoim Komentatorom!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Jaszczur

      Coz-zbytnio Cie szanuje aby o takie drobne terminologiczne duperelki sie spierac.Ja akurat "pojechalem" Konecznym a Ty Spenglerem ale obaj wiemy o co chodzi-Rosja jest agresywna ze swej cywilizacyjnej natury podczas gdy Zachod obecnie zdycha(tu rzeczywiscie fellachy lepiej pasuje).Co do "snieznej rewolucji"-hmmm-nie myslalem o tym w ten sposob ale znajac ruska/sowiecka mentalnosc to calkiem mozliwe.


      Piotr34

      Usuń
    2. Co do rozroznienia Rosja/Sowiety(zeby juz ten watek zakonczyc)to akurat zgodze sie tu z naszym wspolnym znajomym @Triariusem-"Sowiety to Rosja na turbodoladowaniu".Wedlug mnie dokladnie tak jest-na pierwszy rzut oka to nawet ZASKAKUJACE bo wszyscy wiemy jako role odegralo Wall Street z jego owczesnymi banksterami oraz cudzoziemscy "najemnicy" w powstaniu komuny ale jak sie zastanowic to juz nie za bardzo.Zmiana byla tylko taka ze miejsce warstwy rzadzacej zlozonej glownie z Niemcow(przykladowo Sztab Genaralny carskiej Rosji przed IWS-90% Niemcow)zajela warstwa rzadzaca zlozona glownie z tzw.zydokomuny(przynajmniej do pewnego czasu jak sie zdaje).A ze Sowiety lepiej niz "klasyczna" Rosja realizowaly cele imperialne?-coz mieli NOWA i potezna ideologie jako narzedzie i potrafli jej uzyc.Z czym mamy do czynienia obecnie?-raczej to nie "klasyczna" Rosja choc po utracie ideologicznego miecza "klasyczne" Sowiety tez juz nie-raczej jakis twor posredni-zreszta to NIe jest az takie istotne-ich cele,narzedzia i metody sa praktycznie takie same-to tylko drobna roznica w niuansach.

      Piotr34

      Usuń