sobota, 23 sierpnia 2014

Sny#16: Hrabia J.Z.S Ja***ński to symulant i dezerter




Szatański owadzi pomiot drażniąco bzycząc kierował swoje tłuste czarne cielsko w stronę portretu Najjaśniejszego Pana  Franciszka Józefa, cesarza Austrii i apostolskiego króla Węgier (a także: króla Czech, Dalmacji, Chorwacji, Slawonii, Galicji, Lodomerii i Ilyrii, króla Jerozolimy, arcyksięcia Austrii, wielkiego księcia Toskanii i Krakowa, księcia Lotaryngii, Salzburga, Styrii, Karyntii, Krainy i Bukowiny, wielkiego księcia Siedmiogrodu, margrabii Moraw, księcia Górnego i Dolnego Śląska, Modeny, Parmy, Piacenzy, Guastalli, Oświęcimia i Zatora, Cieszyna, Frulii, Raguzy i Zadaru, uksiążęconego hrabiego Habsburga i Tyrolu, Kyburga, Gorycji i Gradiszki, księcia Trydentu i Brixen, margrabiego Łużyc Dolnych i Górnych oraz Istrii, hrabiego Hohenembs, Feldkirch, Bregenz, Sonnenbergu, pana Triestu, Cattaro i Marchii Słoweńskiej, wielkiego wojewody województwa Serbii, etc, etc. ...). Ten demokratyczno-socjalistyczny Belezebub miał zamiar splugawić wizerunek wiekowego monarchy czyniąc tym samym despekt gospodarzowi tego domu. Jego niedoczekanie! Bzzzzz.... Trzask! Mucha runęła na podłogę trafiona uderzeniem palca odzianego w białą rękawiczkę.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem i nie pozwolę, byś czyniła despekt temu domowi – wycedził Jacek Sebastian Bartyzel, ubrany na czarno demoniczny kamerdyner wiernie służący hrabiemu Jędrzejowi Zdzisławowi Stefanowi Pafnucemu Kalasantemu Heligabalowi etc. Jabłońskiemu, „cesarsko-królewskiemu psu”, arystokracie wypełniającego specjalne misje dla wiedeńskiej monarchii.

***
Hrabia Jabłoński, nieświadomy incydentu z muchą, pluskał się w wannie bawiąc modelem drednota „Viribus Unitis” i żaląc się na upadek obyczajów w państwie Habsburgów.
- Kurialne wybory... Kto to słyszał, by przedstawicieli chłopstwa dopuszczać do parlamentu! Na czym się skończy? Na pokojówkach w ministerium?! – głośno perorował błękitnokrwisty arystokrata. Wspominając o pokojówkach wywołał demona. Biuściastego demona.
- Mój panie... Pomogę ci z kąpielą... Mam zręczne palce... – ten charakterystyczny timbre głosu był nie do zapomnienia. Jasnowłosa plebejska pokojówka przypatrywała mu się z uśmiechem nachylając się nad wanną i opierając swoim wielkim biustem o jej krawędź.


- Nie wzywałem cię bezwstydna kobieto! – zaczerwienił się Jabłoński starając się manewrować modelem pancernika, tak by zakryć, to co było do zakrycia. Stateczek natrafił jednak na przeszkodę większą niż włoska zapora minowa w cieśninie Otranto. Pokojówka wsadziła swój obfity biust do wanny. Plusk! Woda przelała się na podłogę. Po chwili służka wyprostowała się prezentując swoją zmoczoną bluzkę. A były to czasy sprzed wymyślenia biustonosza... Hrabia Jabłoński stał się pąsowy i odwrócił wzrok z niesmakiem wołając:
- Jakie to nieestetyczne! Dziewczyna powinna być płaska!
Niezrażona tym pokojówka ponownie się nachyliła nad nim i włożyła rękę do wanny.
- Mój panie, czas umyć ci wacusia... – tibmre jej głosu przeszywał umysł.
- Odmawiam! Mojego katechonika będzie mogła dotykać tylko moja żona, której jeszcze nie mam, ale będę miał jeśli będzie dobrze urodzoną panną z rozumem i godnością, zdatną do małżeństwa, czyli odpowiednią wiekowo, bo nie zamierzam wychodzić za 14-letnie stare pudło, płaską, noszącą gorset, białe pończoszki i kryzę! A gdy będzie go dotykać, będzie to mogła robić jedynie w koronkowej rękawiczce i mając na głowie mantylkę! Bo nie powinno się tego robić jak zwierzęta, tylko z zachowaniem odpowiednich standardów e-ste-ty-cznych!!! – protestował Jabłoński.
- Mój panie, ale ty się wiercisz... Ojej! Jak fajnie... – trajkotała pokojówka.
Stojący na korytarzu demoniczny lokaj Jacek Sebastian Bartyzel nagle wyprężył się jak struna. Jego piekielnie wyostrzone zmysły zauważyły coś niepokojącego. – Temperatura wody w wannie panicza zwiększyła się o 0,3 stopnia a jej poziom podniósł się o 15 mm. To oznacza jedno. Ktoś dostał erekcji! – piekielnie dobry lokaj rzucił się w te pędy ku łazience. Trzask! Rozwalił drzwi piekielnie silnym uderzeniem. Poleciały one piekielnie szybko i piekielnie daleko uderzając w piekielnie napaloną pokojówkę, ta się piekielnie niefortunnie poślizgnęła i runęła w piekielną czeluść wanny uderzając lewym okiem prosto w piekielnie...
- Aaaaa.... – służka wyła z bólu trzymając się za oczodół z którego spływała ciemnoczerwona maź. Wanna zabarwiła się krwią.
Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński zbudził się zlany potem. Uspokoił się, gdy zobaczył przy swoim łóżku swojego wiernego, piekielnie dobrego lokaja Jacka Sebastiana Bartyzla. – Dzień dobry paniczu. Dzisiaj przygotowałem dla ciebie Imperial Earl Gray – zagaił kamerdyner nalewając wrzątku do czajniczka.
- Dzień dobry Jacku Sebastianie. Miałem okropny sen...
- Cóż ci się śniło mój panie?
- Sprośna pokojówka molestowała mnie w czasie kąpieli a ja przypadkiem wybiłem jej oko swoim katechonem...
- Mój panie, to nie był sen...


Hrabia Jabłoński dopiero teraz zauważył stojącą przy drzwiach pokojówkę z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Aaaaaaa!!!! – wydzierał się neofeudał.

***
- To nie do pomyślenia... Biorą mnie teraz za wielkiego zboka. Prawie takiego jak ten Fox, socjalistyczno-nacjonalistyczny terrorysta z PPS Frakcji Rewolucyjnej! – skarżył się hrabia.
- Stanisław Witkiewicz „Witkacy” pisze o paniczu, że nadał panicz nową definicję zwrotowi „ch... ci w oko”... – wyzłośliwiał się piekielnie dobry Bartyzel.
- Kim jest ten cały Witkacy?! Za sto lat nikt nie będzie o nim pamiętał! Nikt! Wszyscy za to będą pamiętać o wielkich monarchistycznych działaczach takich jak baron Wincenty Pipka, Grzywon Długouchy czy Emeryk hr. Kutasiński!!! – pieklił się hrabia.
- Mój panie, stygnie ci jedzenie... – uspokoił go Bartyzel.
Jędrzej Stefan etc. spojrzał na talerz. Leżała na nim parówka ułożona pomiędzy dwoma jajami ugotowanymi na twardo, zamoczona w jakiejś białawej klejącej się substancji.
- Co to za gówno Jacku Sebastianie?! – zirytowany Jabłoński patrzył na lokaja.
- Krem z borowików – dygnął przed nim Bartyzel.
- Po co mi podajesz coś tak wulgarnie niewyszukanego?!
- Mój panie, prosiłeś przecież, bym ci podał to, co je na śniadanie hrabia Lasecki...
Neofeudał spoglądał z gniewem a to na lokaja, a to na talerz, a to na chichoczące służki.
- Następnym razem chce jeść to, co hrabia Sienkiewicz! Ośmiorniczkę, carpaccio i ogony wołowe!!! Chociaż nie! Ogony wołowe to gówniana włościańska potrawa!
Szust! Rzucił talerzem w lokaja. On zdołał się uchylić, więc zawartość talerza trafiła w twarz pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku. – Aaaaaa!!!! – krzyczał Jabłoński.
- Mój panie, w ten sposób udowadniasz, że jesteś sadystycznym zbokiem... – strofował go piekielnie dobry lokaj.
- Cóż mogę zrobić, by pozbyć się tej opinii!!! - hrabia padł mu do stóp łkając.
- Myślę, że powinieneś urządzić bal maskowy, na którym zgromadzisz wszystkich wielkich zboków i sadystów, by wyglądać na ich tle normalnie. A przy okazji wykonałbyś zlecenie Wiednia: rozprawienie się z buntującym Rusinów zboczonym panslawistą-skopcem Aleksandrem Duginem.
- Niech więc będzie. Urządzamy bal maskowy!
- Tak mój panie!


Powyżej: hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heligabal etc. Jabłoński i jego armatka


***
Hrabia Jabłoński uważnie przyglądał się niecodziennemu zjawisku. Stał przed nim w salonie dłubiący w nosie i robiący głupie miny  przedstawiciel stanu włościańskiego ubrany w sukmanę.
- Mój panie, to Cyraniak. Wioskowy głupek, który stał się jednym ze zwolenników skopca Dugina... – wyjaśniał lokaj Bartyzel.
- Czegóż ode mnie on chce? Czy to pierwszy chłop, który chce dobrowolnie się ze mną związać zależnością pańszczyźnianą? – nie mógł się nadziwić zjawisku neofeudał.
- Nie, mój panie, pańszczyznę zniesiono u nas 1848 r.
- Cholerny lewak Franciszek Józef. Jak mógł niszczyć instytucję będącą podstawą zachodniej cywilizacji chrześcijańskiej. Co będzie następne?!? Republika i ośmiogodzinny dzień pracy?!? Legalizacja narkotyków i prostytucji?!? Zaraz, zaraz, narkotyki i prostytucja są przecież już legalne! Co za lewactwo!  – zacisnął zęby hrabia.
- Coś mi oczko tutaj strzela, zabij, ubij idzie Grzela...- mamrotał Cyraniak.

***
Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty etc. długo przebierał w swojej garderobie szukając stroju na bal maskowy. Nic go nie mogło zadowolić.
- Gówno, gówno dla podludzi, chatki z gówna, podludzie z WPiA UW, którzy nie doceniają tego, że mam na pierwszym roku średnią 5.0 ... – mamrotał przebierając w kostiumach.
W pewnym momencie jego wzrok zatrzymał się na jasnowłosej, biuściastej, plebejskiej pokojówce z zakrwawionym bandażem na lewym oku.
- Już wiem co założę. Rozbieraj się! – jego głos miał ton nie znoszący sprzeciwu.
Służka powoli zdejmowała z siebie fartuszek i suknię stojąc w końcu przed neofeudałem w samym gorsecie i dolnej bieliźnie. A były to czasy przed wymyśleniem biustonosza. Przez chwilę wstydliwie zasłaniała swoje piersi rękami, wkrótce poczuła się jednak pewniej i pokazała je w całej krasie. Hrabia przyglądał się jej z lekkim niesmakiem wkładając na siebie jej suknię.
- Te wymiona tak ci się zawsze majtały pod kiecką... Trzeba by z nimi coś zrobić... Ah! Mam pomysł! – wyciągnął z kufra dwie koronkowe serwetki i tasiemkę, po czym zaczął je zszywać. Hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Izydor Heliogabal etc. Jabłoński przeszedł w ten sposób do historii jako wynalazca biustonosza.
- Zakładaj to chomąto! – rozkazał służce, a ta z radością podporządkowała się jego rozkazowi. A były to czasy, gdy wynalazek biustonosza był jeszcze niedoskonały. Pokojówce wystawały więc sutki spomiędzy koronki. Tak twarde, że można nimi było ciąć szkło. Napalona służka z radości, w podzięce za tak wspaniały dar energicznie przycisnęła twarz hrabiego do swoich piersi uderzając go sutkiem w oko.  Trzask! Polała się krew z lewego oka neofeudała.
- Aaaaa!!! To jest nowa rabacja!!! – skomlał neofeudał trzymając się za krwawiące oko.
- Paniczu, nie przesadzaj, wstawi ci się szklane i będziesz jak laleczka z porcelany... – pocieszała go pokojówka.
Odsłonił oczodół. Na jego gałce ocznej znajdował się święcący niebieskawy pentagram.

***
- To było nienaturalne... Boli mnie wszystko tam w dole i aż przewraca moje narządy wewnętrzne... Musiałeś aż tak mocno z tyłu dociskać... – łkał neofeudał ubrany w strój pokojówki i noszący przepaskę na lewym oku .
- Mój panie... Kobiety to jakoś wytrzymują... – złośliwy uśmieszek nie znikał z twarzy Jacka Sebastiana Bartyzla.
Mówili oczywiście o zakładaniu gorsetu.
Bal maskowy rozkręcał się. Szampan lał się strumieniami, stoły uginały się od przekąsek, grała muzyka. Zabawę wszystkim umilał grą na skrzypkach i śpiewem włościański samouk Janko Muzykant Bodakowski.
- To piosenka o technologii przyszłości: kartonie – Janko zapowiedział swój nowy przebój, po czym zaczął śpiewać:
- Kaaaaaaartoooooon, kaaaaaaartooooon/lululululu/Kaaaaaaaartooooonoooooowy bóóóóóóóg uuuuuuuuliiiiiiiicaaaaaamiiiiiii meeeeeegooooo miaaaaaaastaaaaaa snuuuuuujeeeeeeee sięęęęęę!!!
Na balu obecne były wszystkie wielkie zboki z CK-Monarchii oraz przyległych ziem. Był hrabia Fritzl, był płk Redl, był arcyksiążę Piotr Marek był baron von Larkowski nawet książę Jusupow ze swoją dziewczyną hrabią Nowelem, autorem skandalizującego " Dziennika Duponarodowca". Na kanapie siedział rewolucjonista Fox ubrany w chińską jedwabną szatę palił fajkę głaszcząc leżącą mu na kolanach blondwłosą pannę ubraną w jedwabną chińską suknię w wersji mini.
- Chińcyki trzymają się mocno. Prawda moja ty kotko? - gładził ją po głowie.
- Miau... - słodko mu odpowiedziała.


Obok niego siedział Feliks Dzierżyński trzymający na kolanach nieletnią, blondwłosą dziewoję w białek sukience, która biła go po głowie pluszowym króliczkiem z wielkimi zwisającymi uszami. Dyskutował o czymś z włoskim syndykalistą Benitą Mussolinim. Hrabia Jabłoński nie wytrzymał i podbiegł do tego sabatu radykałów:
- To jest arystokratyczna impreza!!! Tu plebsu nie wpuszczamy!!!
- Eeeeee!!! Wyluzuj!!! Wy Austriacy jesteście tacy sklerotyczno-reakcyjni! A poza tym oddajcie nam Triest! - perorował Mussolini bogato gestykulując.
- Kto was tu wpuścił bezbożni socjaliści! To co prawda bal dla zboków, ale tutaj przestrzega się standardów cywilizacji zachodniej i szanuje kobiety... - pieklił się hrabia. Mussolini zasugerował gestem, by się odwrócił. - Eeeee!!! Szanujecie?!
Oczom neofeudała ukazał się przerażający widok. Jacek Sebastian Bartyzel właśnie wprowadził na salę nową "potrawę". Na wózku z tacą leżała naga, biuściasta pokojówka (z zakrwawionym bandażem na oku) służąca za talerz dla deserów. Piersi miała pokryte bitą śmietaną upstrzoną  truskawkami, a między nogami położono jej dwie kulki lodów i wbito pomiędzy nie rurkę z kremem.
- Braciszku Feliksie,jestem platynoowo wściekła! Czemu ta pani jest ubrana tak jak ty chciałeś mnie ubrać na swoje urodziny?! - spytała Zosia Dzierżyńska bijąc braciszka króliczkiem po głowie.
- Jacku Sebastianie!!! Jak mogłeś zrobić tu coś takiego!?! Tu jest arystokratyczna impreza!!! Tu rozbrzmiewa muzyka wyższych sfer!!! - wściekał się Jabłoński.


Janko Muzykant Bodakowski śpiewał swój szlagier:
- Adam W******ski z Arkadiuszem M*****m
 onanizowali się selerem,
a potem spotkali Konrada R***sa
i ciągnęli go za  k****a...
Kartooooooooon, kartoooooooon/lulululululululu...
- Tu są kobiety w pięknych sukniach!!! - pieklił się hrabia.
- Oj, oj, jaki piękny chłopiec! - do neofeudała podbiegł ubrany w suknię wieczorową, otoczony wianuszkiem transów z Falangi, hrabia Lasecki.
- Oh, oh! Rzeczywiście słodziak! - trajkotali jego towarzysze w szeleszczących kieckach.
Nagle do sali balowej wszedł brodaty, długowłosy osobnik ubrany w sukienkę prawosławnego mnicha. Różową sukienkę prawosławnego mnicha na ramiączkach. To był Aleksander Dugin, przywódca skopców-panslawistów.
- Co tam moje cukiereczki?! Pokazać wam coś? - rozglądał się po sali z szaleńczym ogniem w oczach. Po czym podniósł swoją sukienkę.
-Aaaaaaaaaaaaaaaa!!! - wydzierał się Jędrzej Zdzisław Stefan etc. Jabłoński. - To straszne! Aaa..... Zaraz.... Przecież nic nie widziałem, bo przymknąłem oczy odruchowo.... Krzyczałem tak tylko pro forma...
- Zostałem krzywo obrzezany przez Lwa Trockiego nożem do krojenia śledzi w synagodze w Witebsku. Postanowiłem wyrównać, ale wycięło się za dużo... Więc dorobiłem do tego ideologię - tłumaczył się Dugin.
- Jaką znowu ideologię?! - hrabia nadal nie mógł ochłonąć z szoku.
- Ideologię ruchu euroazjatyckiego, czyli skopców. Przewiduje ona, że ten kto nie utnie sobie katechonika, ten atlantysta, syjonista i sekciarz smoleński. Kto utnie ten sięga po tradycję pierwotną i trzecią teorię polityczną. A ucinamy, bo kiedyś na starym moskiewskim Kremlu zasiądzie prawdziwy Katechon - Hujło, obiekt naszych westchnień - oczy Dugina płonęły dziwnym blaskiem.
- Ależ my lubimy katchoniki, im większe tym lepsze... - szczebiotali Falangiści.
- Ale jak nie zostaniecie skopcami, będziecie altantystami...
- Skoro tak cukiereczku....
- Na początek ukarzemy tego habsburskiego atlantystę za grzechy jego katechonika... - Dugin wyjął ząbkowany nóż i wskazał nim na hrabiego Jabłońskiego a później na biuściastą pokojówkę z zakrwawionym bandażem na oku.
- Nie jestem atlantystą! Jestem re-ak-cjo-ni-stą, albo neo-feu-da-łem, zwolennikiem standardów es-te-ty-cznych a mój katechonik....
- Maładcy wpieriod! Proklamujemy tu Galicyjską Republikę Ludową! - ryknął Dugin.
- Uraaaaaa!!! Za radinu!!! Za Hujłę!!! Za prawa gejów!!! - rzucili się do boju chłopcy z Falangi. Prąc do przodu odepchnęli Zosię Dzierżyńską, wyrwali jej z rąk i rozdarli pluszowego króliczka wywołując u niej głośny płacz.
- Pieprzeni Romanowowie! Dopadnę was i wykończę! Rozjebię całą tą waszą carską Rosję! Doprowadziliście moją kochaną siostrzyczkę do płaczu! To nie wybaczalne! - wydzierał się Dzierżyński.
Szarże Falangistów powstrzymała biuściasta, jasnowłosa pokojówka z bandażem na oku wyciągając karabin maszynowy Maxim-Vickers i zasypując ich gradem kul.
Tratatata!!!
- Skąd to wyciągnęłaś?! Jakim cudem to ci się TAM zmieściło?! Czemu używasz brytyjskiego Maxima-Vickersa zamiast austriackiego ckm-u systemu Schwarzlose?! - dopytywał się neofeudał. Nie mógł zrozumieć, że jego pokojówka była demonem.
Po kilku minutach skończyła się jej amunicja. Skopiec Dugin wyskoczył zza postrzelanego filara (w międzyczasie zmienił strój - na bluzeczkę na ramionkach i szorty). Rzucił się z nożem na hrabiego.
- Jacku Sebastianie! Ratuj mnie! - łkał neofeudał.
- Tak, mój panie! - Bartyzel ukląkł przed nim po czym skoczył, dorwał i rozbroił Dugina, przełożył go przez kolano, ściągnął mu szorty i zaczął wymierzać klapsy.
- Jestem piekielnie dobrym lokajem - zadeklarował ze spokojem w głosie.
- O tak, cukiereczku... - szczebiotał Dugin.



Incydent na balu u hrabiego Jabłońskiego miał swoje konsekwencje. Sprowokował kryzys bośniacki w 1908 r. i dwie wojny bałkańskie. W zemście za sponiewieranie Dugina, serbskie służby specjalne zorganizowały zamach w Sarajewie. Wybuchła pierwsza wojna światowa a Feliks Dzierżyński spełnił swoją groźbę wobec rosyjskiej dynastii panującej i całej Rosji. Benito Mussolini, zainspirowany potraktowaniem Dugina przez Czarnego Lokaju wprowadził faszyzm we Włoszech. Tak to incydent w wannie doprowadził do upadku trzech monarchii i pogrzebania konserwatywno-monarchistycznej Europy. Gdyby  hrabia Jędrzej Zdzisław Stefan Pafnucy Kalasanty Heliobal ets. Jabłoński miał mniej imion i był bardziej czuły na wdzięki biuściastych, demonicznych pokojówek, nigdy do tego by nie doszło. 

***

Moja książka "Vril. Pułkownik Dowbor" jest napisana w zupełnie innym duchu, ale i tak zachęcam do jej czytania :) To lepsza i silniej oparta na prawdzie historycznej lektura niż "Jakie piękne samobójstwo" Ziemkiewicza.

Zainteresowani nabyciem najnowszego singla Janka Bodakowskiego "Karton, karton" mogą wysyłać zapytania na tego maila.

***

UPDATE: Hrabia Jabłoński napisał własne fan fiction, w którym występuję. Choć początkowo wieje tam nudą, to później są bardzo zabawne fragmenty. Enjoy!

8 komentarzy:

  1. Ale że wam nie żal sił na takie wojenki...obie strony są dość smutne, obie trochę źle postrzegają kobietę: jedne są zbyt wyzwolone, drugie zbyt poblokowane. Nie o to chodzi, lepszy złoty środek, jak wielu małżeństwach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo przyjemnie czytało mi się Twój tekst. Jeżeli to Ty jesteś autorką bądź autorem, to szczerze gratuluje talentu pisarskiego. Sama bardzo chciałabym napisać kiedyś książkę, ale niestety nie posiadam takich umiejętności...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za słowa uznania. I zapraszam do czytania mojej książki :)

      Usuń
    2. Co za drętwota

      Usuń
  3. Fanem historii to ja nie jestem dlatego tez nie bardzo wiem co by napisać na ten temat, jednak mogę powiedzieć tyle, że co jak co, ale dzieje się źle, można spojrzeć np. na Ukrainę, czy Rosję. Jak te państwa nie wezmą się za siebie to może być bardzo nieciekawie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok, poczucia humoru autorowi na pewno nie można odmówić, tak samo jak znajomości wielu trudnych słów ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na początku miałam wrażenie, że to jakiś tekst napisany przez komputer, ale później widać rękę kreatywnego ludzkiego mózgu! Gratuluję wyobraźni!

    OdpowiedzUsuń