poniedziałek, 1 października 2012

Ksimayo padło. Somalia zdobyta


Powyżej: Things in Africa...

My tu gadu gadu o Syrii i Obamie, a w Somalii dzieją się ciekawe rzeczy. Armia kenijska zdobyła port w Kismayo - ostatni bastion oporu islamskiej milicji al-Szabab. To miażdżące zwycięstwo nad islamskimi fundamentalistami, którzy wcześniej zdołali m.in. wypędzić z Somalii armię etiopską. Przeprowadzenie tak dobrze zaplanowanej operacji przez kenijskie wojska było możliwe dzięki pomocy Amerykanów (dane wywiadowcze i drony), Francuzów (wsparcie marynarki wojennej - transport i ostrzał z morza) a także Izraelczyków (szkolenie sił specjalnych i bezpieczeństwo wewnętrzne).

6 komentarzy:

  1. Padło no i co z tego? Nad Somalią nie dała rady zapanować Etiopia, nie da rady i Kenia. Wygrali wojnę, ale bida z nędzą znowu sprowadzi tam terrorystow i piratów. No i pierwiastek religijny jak zwykle działa na niekorzyść zwycięzców.
    Merlot

    OdpowiedzUsuń
  2. "Zdobyć Somalię" to mniej-więcej tak, jak "zdobyć Afganistan".

    OdpowiedzUsuń
  3. świat jest niesprawiedliwy:

    poza Europą wali w biednych muzułmanów dronami i bombami,
    w Europie wali w biednych muzułmanów zasiłkami i dotacjami :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A tego nie zauważyłem:
    `Reported to me, Henry Kissinger has stated — and I quote the statement word for word: “In 10 years, there will be no more Israel.”

    I repeat: “In 10 years, there will be no more Israel.”'

    http://www.nypost.com/p/pagesix/cindy_adams/no_more_israel_h4kjPIab5EtBjAxsWoFYoO?utm_campaign=OutbrainA&utm_source=OutbrainArticlepages&obref=obinsite

    The US Intelligence Community agrees, though perhaps not on the precise 2022 expiration date. Sixteen US intelligence agencies with a combined budget over USD70 billion have issued an 82-page analysis titled "Preparing for a Post-Israel Middle East."



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłem to na Face'ie. Dziwi mnie, czemu Arcydrań Kissinger mówi to dopiero teraz.

      Usuń
  5. Moja następna z nim rozmowa odbyła się 16 lat później, 22 czerwca 1990 roku w Warszawie. Doktor Kissinger przyjechał zobaczyć więdnięcie komunizmu, ale zdaje się, że nie sprawiało to już na nim przesadnego wrażenia. W odróżnienia od swego nieudanego rywala, dr. Brzezińskiego, przewidywał ruchy na szachownicy o czterdzieści lat naprzód.

    Z satysfakcją muszę stwierdzić, że znalazł się już na wstępie niezwykle elegancko. Zaczął od komplementów pod adresem Wojciecha Jaruzelskiego, i to dość wyszukanych. Ze aż dwukrotnie Generał zaskoczył najwybitniejszych analityków Zachodu - w latach 1981 i 1989. Że niewielu jest zawodowych żołnierzy obdarzonych takim instynktem politycznym. Eisenhower czy Marshall byli wykonawcami. Generał de Gaulle - owszem, on miał wspaniałą wyobraźnię, lecz typu retro, z datą ważności do końca 1913 roku. Że wreszcie Generał przez swe śmiałe, a nawet desperackie działania wniósł największy, być może, wkład do ratowania pokoju Europy.
    Potem przez chwilę pomilczał, poprawił okulary i swym ciężkim niemieckim akcentem powiedział coś zupełnie niesłychanego:
    - Panie Jaruzelski, pan jest jedynym człowiekiem, którego nie przewidziałem.

    Szef, trochę spłoszony nieoczekiwaną oceną, zrewanżował się Kissingerowi komplementami, choć nie aż tak wyszukanymi. Że śledził z uwagą (święta prawda). Że podziwia rolę naszego szanownego gościa w doprowadzeniu do końca awantury wietnamskiej (fakt). Że tę połówkę Nobla dla dr. Kissingera wysoko ceni, a już zwłaszcza pociąga go realizm w polityce.
    Zapadło kilka sekund ciszy. (To nie jest odnotowane w oficjalnej notatce.) Po co się spieszyć? Pociąg odjedzie, czy jak? Wreszcie Kissinger, odpędzając niemrawo jakąś sakramencką muchę, która przedarła się przez kordon ochrony, spytał:
    - A co pan sądzi, panie prezydencie, o przyszłości Związku Sowieckiego?

    ;)

    OdpowiedzUsuń