poniedziałek, 14 października 2013

Noc Długich Noży Obamy cd. Nuklearny incydent w Karolinie Płd. Tom Clancy i Breitbart otruci?

Ilustracja muzyczna: Audiomachine - Blitzkrieg

Ciąg dalszy czystki wśród wysokiej rangi amerykańskich wojskowych. Na długiej liście wpływowych  militarystów usuniętych ze stanowisk pod bzdurnymi pretekstami przez administrację Baraka Barakowicza Obamy znaleźli się: wiceadmirał Tim Giardina, nr 2 w US Strategic Command (dowództwie sił nuklearnych) oraz gen. Michael Carrey, dowódca 20-tej Floty Powietrznej (w skład której wchodzi 450 rakiet z głowicami jądrowymi). Pierwszego z nich posunięto pod pretekstem użycia w kasynie fałszywych żetonów, drugiego zdjęto ze stanowiska nie wiadomo za co. Stanowisko stracił również płk David Lynch, dowódca sił bezpieczeństwa w bazie lotniczej Malmstrom. Nieoficjalnie odwołanie Giardiny i Carreya łączy się z incydentem z początku września: tajemniczym, nieautoryzowanym transferem głowic nuklearnych z bazy sił powietrznych Dyess w Teksasie do Karoliny Południowej. W tym samym czasie senator Lindsey Graham straszył opinię publiczną, że brak interwencji militarnej w Syrii sprawi, że terroryści zdetonują bombę atomową w Charleston, Karolinie Południowej.  Senator Graham, to pułkownik sił powietrznych gwardii narodowej w stanie spoczynku.



Ciekawe informacje wychodzą również o małżeństwie Clintonów. Larry Nichols (nie mylić z terrorystą-podwójnym agentem z Oklahoma City), przez 10 lat współpracownik tej pary politycznej w czasach gubernatorstwa w Arkansas, przyznał, że był "hitmanem" pracującym dla tej pary. Clintonowie, mocno związani z aferą Iran-Contras, wysyłali go za granicę (do Ameryki Południowej?), by likwidował tam dla nich ludzi.

Tymczasem doktor Jim Garrow, właściciel sieci prywatnych szkół i fundacji charytatywnych działających w Chinach, przyznający się do pracy dla CIA, rzucił nieco światła na czystkę przeprowadzaną wśród amerykańskich wojskowych. Jak twierdzi, wysocy rangą wojskowi są poddawani przez administrację Obamy "testom". Szpicle Obamy starają się wybadać ich poglądy polityczne zadając pytania w stylu "czy strzelałbyś w razie konieczności do Amerykanów"? Garrow twierdzi, że ludzie Obamy otruli znanego konserwatywnego publicystę Andrew Breitbarta (o jego tajemniczej śmierci już pisałem na tym blogu). Breitbart zmarł na zawał serca na kilka dni przed zapowiedzianą publikacją "miażdżących materiałów o Obamie" (dodajmy, że Breitbart angażował się też w nagłaśnianie sprawy smoleńskiej w USA). Garrow twierdzi, że Breitbart posiadał nagranie wywiadu z dawnym gejowskim kochankiem Obamy (o oskarżeniach  dotyczących preferencji seksualnych prezydenta, też pisałem już wcześniej). Według Garrowa służby Obamy miały też zabić... Toma Clancy'ego. Znany pisarz miał zostać otruty substancją, która nie pozostawia śladu po pięciu dniach od zgonu. Dziwnym zbiegiem okoliczności autopsja Clancy'ego została przeprowadzona akurat pięć dni po jego śmierci. Nie ujawniono na jaką chorobę zmarł znany pisarz. Clancy pisząc swoje książki często bazował na pomysłach dostarczanych mu przez ludzi z tajnych służb i wojska. Ostatnio miał zaś dzięki temu zbliżyć się do "sekretu, jakiego nie powinien znać".


4 komentarze:

  1. Cytując klasyka: "qrwa mac co tam się dzieje?"
    ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale komu by przeszkadzało ujawnienie pedalstwa Obamy ? - u swojego elektoratu zyskał by kilka dodatkowych punktów co najmniej a i części republikanów by to chyba nie przeszkadzało skoro nawet Bush senior został niedawno świadkiem na ślubie starych lesbijskich przyjaciółek... No chyba że chodziło o coś głębszego i bardziej cuchnącego, jakieś powiązania z CIA czy innymi organizacjami. Ciekawa historia z tym Nicholsem choć znając Clintonów to nie dziwi, pamiętam, że jak groziły im zarzuty za nadużycia finansowe i inne przewały to bodajże ich sekretarz i parę innych osób padło ofiarą ''seryjnego samobójcy'', ciekawe byłoby dowiedzieć się kogo konkretnie i dlaczego zabijał na ich zlecenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. p.s. trochę off topic ale dotyczy spraw poruszanych tutaj i komentowanych żywo więc niechże będzie mi wybaczone :

    O międzynarodowym kontekście konfliktu w Syrii - pisane przez jakiegoś pro-chińskiego geszefciarza stąd zaorałem nieco w komentarzu niemniej warte uwagi :

    ''Istnieją obawy, że w przyszłości sojusz Chin i Rosji może przybrać formę zbliżoną do sojuszu Niemiec i Austro-Węgier, gdzie Moskwa będzie odgrywać rolę Wiednia. Rosjanie wiedzą o tych negatywnych tendencjach. Kreml prowadzi bardzo aktywną politykę zagraniczną zogniskowaną na poszukiwanie ewentualnych partnerów równoważących ChRL. Federacja współpracuje np. z Japonią i Indiami. Zbliżenie rosyjsko-amerykańskie w przyszłości nie jest niemożliwe. [ ... ] Mając na uwadze amerykańskie koncepcje geostrategiczne wobec Chin, można inaczej spojrzeć na wydarzenia wokół Syrii. Powstrzymanie się przed interwencją zbrojną w tym kraju przez Baracka Obamę niekoniecznie musi być oznaką słabości. Można je traktować jako przejaw rozsądku. Amerykański przywódca ostatecznie cofnął się przed lekkomyślną decyzją, tym samym nie doprowadzając do głębszego scementowania aliansu rosyjsko-chińskiego. W konsekwencji furtka do porozumienia amerykańsko-rosyjskiego wciąż pozostaje otwarta…''

    http://www.polska-azja.pl/2013/10/15/s-niewinski-wydarzenia-wokol-konfliktu-syryjskiego-czy-to-koniec-pax-americana/

    I już bardziej trzeźwe spojrzenie jak w praktyce wygląda to ''szlachetne przywództwo'' Chin oparte na ''konfucjańskich wartościach'' wobec Rosji :

    '' Rosjanie – nieoficjalnie rzecz jasna – wyraźnie skarżyli się na Chińczyków. Słowa typu „nie szanują nas” czy „traktując nas z buta” mocno mnie zaskoczyły. Nie tyle przez fakt, że tak rzeczywiście jest (bo Chińczycy w rzeczy samej Rosjan nie szanują), ale dlatego, iż to okazują. Wszak Chińczycy zawsze słynęli z gładkiej dyplomacji i umiejętnego rozgrywania rosyjskich wielkomocarstwowych tęsknot. Skoro zaś teraz pozwalają sobie na otwarte lekceważenie, to znaczy, że nacjonalizm i szowinizm zaczynają im uderzać do głów. Odejście od maksymy „tao guang, yang hui” (ukrywaj swoje możliwości, czekaj na stosowną chwilę) na rzecz wielkomocarstwowości nie wróży dobrze Państwu Środka. Powoduje bowiem, że ich partnerzy mogą przejrzeć na oczy.''

    http://www.polska-azja.pl/2013/10/01/m-lubina-chinski-dylemat-moskwy/

    A to już tragifarsa i raczej ściema ale ten passus mnie rozwalił :

    ''Islam nakazuje wprawdzie czystość seksualną przed ślubem, ale w wielu państwach arabskich praktykowane są trwające kilka godzin czy dni „małżeństwa czasowe” (będące de facto usankcjonowaniem prostytucji). Seksualny dżihad to jednak zupełnie inna sprawa. – W takim przypadku prostytuowanie się bywa uważane za prawomocną świętą wojnę, bo kobiety składają w ofierze swoją czystość i godność, by ulżyć sfrustrowanym seksualnie dżihadystom, a to z kolei pomaga im lepiej skupić się na wojnie, której celem jest zwycięstwo islamu w Syrii – wyjaśnia ekspert ds. islamskich Raymond Ibrahim.''

    http://www.rp.pl/artykul/1043031,1053067-Kobiety-na-swietej-wojnie-w-Syrii.html

    Jak już ''topless dżihad'' zawsze na propsie :

    http://kafircrusaders.wordpress.com/2013/04/04/today-is-international-topless-jihad-day-titslamism/

    http://kafircrusaders.wordpress.com/2012/08/05/olympic-demo-get-your-tits-out-if-you-hate-islam/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Istnieją obawy, że w przyszłości sojusz Chin i Rosji może przybrać formę zbliżoną do sojuszu Niemiec i Austro-Węgier, gdzie Moskwa będzie odgrywać rolę Wiednia. "

      Niektórzy jak widać czytają Foxa ;-) A serio, to nie istnieją obawy, ale już jest to faktem.

      Usuń