sobota, 27 kwietnia 2013

Największe sekrety: O jeden most za daleko i prawdziwa tajemnica Bilderbergu

Konferencja w strasburskim hotelu Maison Rouge, zdarzenie z 10 sierpnia 1944 r., to jedno z kluczowych, acz mało znanych, wydarzeń XX w. To tam grono czołowych niemieckich przemysłowców usłyszało od wysłanników Bormanna, że wojna jest już przegrana i należy ewakuować kapitał, patenty i kluczowe kadry do krajów neutralnych (m.in. korzystając z przedwojennych powiązań biznesowych z amerykańskim kapitałem). Z protokołu konferencji zdobytego przez amerykańskie tajne służby wiemy, że obecni tam wysłannicy Bormanna i oficerowie SS martwili się najbardziej tym, że zabraknie im czasu na ewakuację. Potrzebny czas to około 9 miesięcy. Czas ten został im dziwnym trafem zapewniony przez... brytyjski establiszment.



Mniej więcej w tym czasie, w którym w Maison Rouge konferowały nad wielkim skokiem na majątek  III Rzeszy, marszałek Bernard "Mały dupek Monty" Montgomery tworzył projekt operacji Market-Garden, wielkiego desantu spadochronowego na holenderskie mosty na rzekach Maas, Waal i Renie, mającego utorować drogę uderzeniu pancernemu na Zagłębie Ruhry. Monty przekonywał, że w ten sposób "zakończy wojnę przed Bożym Narodzeniem". Wątpliwości co do planu mieli gen. Sosabowski oraz arcywróg Małego Dupka Monty'ego, amerykański Bóg Wojny gen. George Patton. Patton argumentował, że to właśnie jemu należy przekazać więcej sił na ofensywę w stronę Renu. Wojskowy biurokrata gen. Eisenhower niestety przyznał jednak rację Montgomery'emu.



Jak wszyscy wiemy operacja Market-Garden zakończyła się aliancką porażką. Przyczyną niepowodzenia były przede wszystkim błędy planistyczne: pomimo ostrzeżeń holenderskiego ruchu oporu, zrzucono brytyjską 1 Dywizję Powietrznodesantową pod Arnhem prosto na II Korpus Pancerny SS gen. Bittricha, co zakończyło się masakrą.



Dziwnym trafem elitarne niemieckie oddziały pancerne zostały przerzucone pod Arnhem na krótko przed alianckim desantem "na urlop". Gen Bittrich przyznał później: "Nie było żadnego konkretnego powodu, dlaczego nasze wojska zostały wysłane na odpoczynek pod Arnhem, poza tym, że to było spokojne miejsce, w którym nic się nie działo". Niemiecki Sztab Generalny albo miał więc niesamowitego farta albo...


Ilustracja muzyczna: Carice van Houten - Die Fesche Lola - Zwartboek OST

Dostęp do informacji o planowanej operacji Market-Garden otrzymał najwyższy holenderski dowódca sił zbrojnych, książę Bernhard zur Lippe-Biesterfeld (na zdjęciu powyżej). Tak, tak naczelny dowódca holenderskich sił zbrojnych w II wojnie światowej był niemieckim arystokratą. Członkiem NSDAP i SS od wczesnych lat trzydziestych a do tego szpiegiem przemysłowym koncernu IG Farben (z komórki NW7). Jego ślub z holenderską księżniczką Julianą traktowano jako wstęp do sojuszu Holandii z III Rzeszą (do którego ostatecznie nie doszło). Na ślubie śpiewano ulubioną pieśń ks. Bernharda, czyli "Horst Wessel Lied". Nic dziwnego więc, że brytyjskie i amerykańskie służby broniły się pazurami przed dopuszczeniem księcia do wojskowych tajemnic. Ostatecznie musiały jednak skapitulować ze względu na naciski króla Jerzego VI (O pronazistowskich sympatiach rodziny królewskiej Sachsen-Coburg-Gotha od lat krążyły legendy. Królowa Matka miała powiedzieć w 1940 r., że niemiecka okupacja Wielkiej Brytanii byłaby do zaakceptowania, pod warunkiem, że narodowi-socjaliści zachowaliby monarchię).  Warto tu również przypomnieć szereg dziwnych zdarzeń wokół holenderskiej siatki SOE. Została ona spenetrowana przez Abwehrę i wykorzystana do gry radiowej przeciwko Brytyjczykom. Zmuszeni do współpracy holenderscy agenci zdołali jednak wielokrotnie ostrzec brytyjskie służby o wsypie. Dwóch z nich zdołało nawet uciec z więzienia Gestapo i złożyć w Londynie pełny raport - nie dano im wiary. Specjaliści Abwehry nie wykazywali się profesjonalizmem, raz jeden z nich odruchowo zakończył transmisję literami HH (Heil Hitler), a mimo to SOE uważała, że wszystko jest w porządku...

Ilustracja muzyczna: Band of Brothers - Main Theme

Mimo błędów planistycznych i wycieku tajnych informacji, istniała szansa na uratowanie brytyjskich spadochroniarzy pod Arnhem. Amerykańska 82-ga Powietrznodesantowa dokonując cudów zdołała zdobyć most w Nijmegen. Nadciągały już czołgi XXX Korpusu gen. Horrocksa. Dowódca tej jednostki obiecywał, że przerzuci swoje czołgi na wschód jeśli tylko Amerykanie utrzymają most. Między Nijmegen i Arnhem Niemcy mieli siły zbyt małe, by powstrzymać uderzenie. Korpus Horrocksa zatrzymał się jednak w kluczowym momencie przed mostem wNijmegen. Kpt.. Moffat Burriss, dowódca kompanii I 504-go Batalionu 82-giej Powietrznodesantowej, przed kamerami BBC opowiedział jak dowódca brytyjskiej szpicy pancernej wstrzymał natarcie uzasadniając to tym, że "zbliża się noc, a Niemcy tam mają ukryte działo przeciwpancerne". Szansa została zmarnowana. Kto podjął tą kluczową decyzję? Mjr Peter Smith z elitarnego, królewskiego pułku Grenadierów Gwardii. Mjr Peter Smith był po wojnie bardziej znany jako Lord Carrington - słynny dyplomata, sekretarz generalny NATO w latach 1984-88. Pochodził on z liczącej sobie ponad 700 lat bankierskiej rodziny blisko związanej z takimi postaciami jak Lord Millner,  z samego serca brytyjskiego establiszmentu. (Co ciekawe za akcję pod Nijmegen został odznaczony!). Był on m.in. przewodniczącym tajemniczego think-tanku grupującego zachodnioeuropejski i amerykański establiszment: legendarnej Grupy Bilderberg. Jego poprzednikiem w fotelu przewodniczącego był... książę Bernhard, który został dziwnym trafem holenderskim bohaterem narodowym.



Grupa Bilderberg została założona w maju 1954 r., ale jej pierwsza konferencja z prawdziwego zdarzenia odbyła się we wrześniu 1954 r. w hotelu Bilderberg pod holenderską miejscowością Oosterbeek. Oosterbeek leży... pod Arnhem a hotel Bilderberg był w czasie bitwy sztabem okrążonego batalionu SS. Dziwnym trafem więc major Smith, książę Bernhard, były szef SOE płk Gubbins konferowali sobie wspólnie z niemieckimi przemysłowcami - tymi samymi, którzy byli obecni na konferencji w Maison Rouge, w dziesiątą rocznicę bitwy która przedłużyła wojnę o kilka miesięcy, na miejscu tej bitwy. Czemu świętowanie rocznicy Market-Garden było tak ważne dla tych ludzi? Sił zmarnowanych pod Arnhem zabrakło do oczyszczania okolic portu w Antwerpii, przez to ten port był bardzo długo nie zdatny do użycia. To przełożyło się na problemy logistyczne aliantów we Francji i zatrzymało natarcie na froncie zachodnim a przez to dało Niemcom czas na przygotowanie ofensyw w Ardenach i w Lotaryngii. Przekroczenie Renu opóźniło się o kilka miesięcy a Bormann zyskał cenny czas na ewakuacje strategiczne. Dziesięć lat 1954 r. Niemcy Zachodnie wchodziły już do Wspólnoty Zachodniej a olbrzymie kapitały zaczęły wracać z Argentyny do RFN. Wielu wpływowych ludzi miało powód do świętowania...

"Mały Dupek Monty" zwalił winę za klęskę operacji Market-Garden na gen. Sosabowskiego. Przez wiele lat po wojnie Monty oraz jego wysoko postawieni koledzy z brytyjskiego rządu naciskali na holenderskie władze, by nie honorowali dowódcy polskiej 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej.
Dopiero po 60 latach od bitwy, pod wpływem lobbingu holenderskich entuzjastów historii, niderlandzka monarchia odznaczyła gen. Sosabowskiego najwyższymi odznaczeniami wojskowymi. (Polecam obejrzeć film dokumentalny "Honor generała".)

Ps. Więcej na ten temat możecie przeczytać w tym artykule Davida Guyyata.

13 komentarzy:

  1. Monty faktycznie był przereklamowany (nietrudno być geniuszem wojny mając dostęp do rozszyfrowanej Enigmy...), ale też nie należy go niedoceniać:

    `Kontrast z Algierem, gdzie nikogo nie obchodziliśmy, był ogromny. Przez czternaście lat swej zawodowej kariery wojskowej, z bardzo krótkimi okresami przerwy, bezustannie obijałem się o mur nadętych oficerów sztabowych z czerwonymi otokami, którzy mieli na każde pytanie jedną odpowiedź - „nie!” - i zabijali w zarodku każdą inicjatywę podwładnych. Tak było przed wojną, tak było w Plymouth i ostatnio w Algierze. Od kiedy zostaliśmy zaliczeni do 8 Armii wszystko zmieniło się diametralnie. Opiekowano się nami troskliwie i doglądano naszych potrzeb, jakbyśmy byli z nimi przez całą ich pustynną epopeję. Nic nie stanowiło zbyt wielkiego problemu. Wszyscy uprzejmi, pomocni i sprawni w działaniu. Cała armia wydawała się taka, jak jej dowódca, Monty. Jego magiczny wpływ sięgał od sztabu armii w i dół, aż po kierowców ciężarówek, którzy zawsze zatrzymywali się i podwozili napotkanych żołnierzy. Gdyby ktoś próbował złapać okazję w Algierze, stałby tam do dziś.'


    mmm777

    OdpowiedzUsuń
  2. Peter Smith, to ten sam który zignorował sygnały ataku Argentyny na Falklandy, gdy był ministrem spraw zagranicznych GB. To nie przeszkodziło mu, by zostać sekretarzem generalnym NATO.

    youli

    OdpowiedzUsuń
  3. A teraz postawili bez wojny IV Rzeszę !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fox, Dzieki za ten film o Sosabowskim. Duze Dzieki. I szacun za to, co wypisujesz. Nie zawsze z Toba sie zgadzam, ale czy to konieczne...? Tak trzymaj chlopie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Również dzięki za ten świetny wpis, jedynie skoro już piszesz o grupie Bilderberga upomnę się o ''polski ślad'' czyli Józka Retingera, także w kontekście filmu o cristeros wyświetlanego obecnie w kinach bo i w tym koleś maczał paluchy a nawet ponoć napisał książkę o tym.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odnośnie epizodu meksykańskiego w życiu (i całego jego życiorysu) Roetingera polecam "Barwne życie szarej eminencji" Olgierda Terleckiego.

    A co do Market-Garden, to Cornelius Ryan w "Nadłuższym dniu" pisze, że po bitwie bodaj właśnie książę Bernhard podszedł do jednego z wyższych dowódców alianckich i powiedział - Oblaliście egzamin.
    Kiedy tamten się zdziwił, wyjaśnił, że atak na Arnhem był jednym z zadań egzaminacyjnym w holenderskiej Akademii Wojskowej. Puszczenie go tak jak zrobił to Monty oznaczało oblanie egzaminu. Istniała natomiast boczna i nieobsadzona przez Niemców droga z niepilnowanymi mostami, którą można było pozycje niemieckie obejść. I to było poprawne rozwiązanie.
    Tyle, że nikt brytyjskim sztabowcom tego nie powiedział. A może nie zamierzali słuchać?

    OdpowiedzUsuń
  7. @Maciej Pietraszczyk

    `Przypominam sobie jedną konferencję w okresie przygotowań do operacji „Comet”, kiedy to ostro zareagowali Shan Hackett i generał Sosabowski, dowódca polskiej brygady, która w tej operacji została oddana pod moje dowództwo. Gdy wyjaśniałem nadesłany nam plan, Sosabowski, który był profesorem w warszawskiej Wyższej Szkole Wojennej, przerywał mi wielokrotnie: „Ale Niemcy, generale... Niemcy!” Coraz wyraźniej widzieliśmy, że reakcji niemieckiej wcale nie brano pod uwagę.
    Sosabowski uzmysławiał ją sobie dość jasno i był zdecydowany nawiązać walkę co najmniej na równej stopie z wrogiem, który najechał i spustoszył jego kraj; jego protesty wynikały nie tyle z rozpaczy, ile z wściekłości, że moglibyśmy zostać pozbawieni zwycięstwa z powodu braku przewidywań w planowaniu.'


    mmm777

    OdpowiedzUsuń
  8. Urquhart, R. E. - Arnhem - 1974

    (jest w sieci)

    mmm777

    OdpowiedzUsuń
  9. Monty to była arogancka pizda. Pattonowi do pięt nie dorastał

    OdpowiedzUsuń
  10. Byłem w Driel na odsłonięciu pomnika.

    OdpowiedzUsuń