sobota, 22 grudnia 2012

Krótka historia sabotażu lotniczego cz. 17 : Zamach na Chomeiniego 1979



Andrzej Kiełczyński, agent CIA infiltrujący otoczenie premiera Menahema Begina, twierdzi, że na początku 1979 r. Mosad opracował plan zabójstwa ajatollaha Chomeiniego, ówczesnego przywódcy irańskiej opozycji. Do ataku miało dojść w Paryżu. Samolot, którym perski dziadzio (taka gra półsłówek) wracał do kraju miał zostać zestrzelony za pomocą przenośnej wyrzutni rakiet przeciwlotniczych. Plan został jednak niestety odwołany, gdyż w takim scenariuszu płonący samolot pasażerski spadłby na podparyskie przedmieścia. Reakcja międzynarodowa mogłaby być w takim przypadku dla Izraela zabójcza.

Chehelmut pytał w komentarzach pod jednym z wpisów o rewelacje dotyczące współpracy Chomeiniego z obcymi służbami. Pisałem już kiedyś o tym na swoim starym blogu:

" Na wygnaniu w Paryżu otoczał go zawsze wianuszek agentów tajnych służb: KGB, Stasi, CIA, MI6, DGSE. Enderdowscy bezpieczniacy, w zaciszu jego wilii nagrywali na magnetofonach kasetowych przesłania ajatollaha, które przerzucali później do Iranu. Chomeini rozpoczął zresztą karierę u boku walczącego z reformą rolną ajatollaha pracującego dla Stasi. Płk Michał Goleniewski, dezerter z wywiadu wojskowego PRL, który zdemaskował wielu sowieckich agentów na Zachodzie i w Izraelu (m.in. George'a Blake'a), twierdził, że "Chomeini jest wśród pięciu źródeł wywiadowczych, które służby Bloku Wschodniego, posiadają wśród wyższego irańskiego kleru". Rządowa irańska prasa przed rewolucją irańską wprost pisała, że Chomeini to "nie-Irańczyk (rzeczywiście, jego rodzina pochodziła z Indii - dop. HK), brytyjski agent i homoseksualista". 



Sporo o tym pisze również były agent WSI Krzysztof Mroziewicz (o dziwo!):

"Były rektor Uniwersytetu Teherańskiego prof. Houchang Nahavandi[1], uznawany przez Pierre Salingera za lojalnego opozycjonistę szacha, był on bowiem przewodniczącym grupy studyjnej, która zajmowała się nierozwiązanymi przez cesarza problemami Iranu, w książce „Upadek i śmierć szacha Iranu. Relacje i dokumenty”[2] ujawnia poza tą informacją wiele szokujących szczegółów na temat ajatollaha Chomeiniego, m.in. i tę, że najmłodszy premier w historii Iranu, 26 letni Amir Asadollah Amin aresztował w 1962 nikomu nieznanego mułłę Ruhollaha Chomeiniego, który przy poparciu komunistów i Egiptu Nasera podżegał do buntu przeciwko białej rewolucji szacha i narodu, zwłaszcza zaś przeciwko reformie rolnej i nadaniu praw kobietom. Sprzeciw partii Tudeh można zrozumieć – bo to nie jej pomysłu były reformy, skądinąd godne poparcia. Ale alians mułły i komunistów – tego zrozumieć nie podobna. Dopóki się nie wie, że Tudeh otrzymała instrukcję z ambasady ZSRR, albowiem Chomeini… był, mówiliśmy już, agentem Stasi. Dlaczego KGB i Stasi mąciły w Iranie na początku lat 60? Przypomnijmy – było to czas apogeum zimnej wojny po kryzysie rakietowym na Kubie. Gdzie mieli szukać lepszego miejsca na „zadymę” antyamerykańską w kraju sojuszniczym USA u granic ZSRR? Przecież nie w Turcji, bo tam znajdowały się już rakiety, które Chruszczow chciał zneutralizować, rozmieszczając swoje własne na Kubie. Lepszego miejsca na awantury uliczne od sąsiada Turcji nie było. Od początku lat 70 specjalistyczne publikacje na Zachodzie informują o powiązaniach Chomeiniego z NRD. Ale rewelacje te były znane Amerykanom – i tylko im - już od 1961 r. Pułkownik Michał Goleniowski, osoba druga co do rangi w kontrwywiadzie podówczas niemal wspólnym, polsko-radzieckim, zdezerterował w grudniu 1960. Przekazał CIA zaraz potem, że Chomeini był jednym z pięciu informatorów Moskwy donoszącym z samego centrum hierarchii szyickiej. CIA nigdy nie udostępniły tej informacji Iranowi. Ujawniono ją dopiero w 2000r.
A więc dowody na jego agenturalną przeszłość znane były już na początku lat 60., kiedy organizował rozruchy w świętym mieście Kom i w Teheranie. Skoro Amerykanie mieli twarde dowody od Goleniowskiego, to znaczy, że musieli natychmiast otoczyć Chomeiniego „specjalna troską”. Francuski biuletyn Europejskiego Ośrodka Informacji (CEI) czyli „pozarządowej” grupy studyjnej powiązanej z wywiadami wszelkiej maści z siedzibą w stolicy wolności, równości i braterstwa (albo śmierci), Paryżu, podał w 10 lat po rozruchach (dla wywiadu nigdy nie jest za późno), że oficerem prowadzącym mułłę był Amerykanin pochodzenia irańskiego, Ibrahim Jazdi. Po triumfie rewolucji islamskiej został u swego podopiecznego wicepremierem, szefem dyplomacji i prezesem Trybunału Rewolucyjnego, który posłał na drugi świat większość generałów armii szacha. Doradców Stasi, jak widać, nie zatrudnił, zresztą w stosunku do KGB pełniliby oni rolę służebną.
Przed powrotem do Iranu Chomeini mieszkał najpierw w Iraku, gdzie mógł się zetknąć bez trudu z Rosjanami czy też specjalistami z NRD, a nawet z PRL. Ale w Iranie był jeszcze nikim. Z Iraku pojechał, a raczej został przeniesiony przez dyskretnych manipulatorów z Waszyngtonu, Londynu i Paryża, którzy chcieli się pozbyć szacha, do Francji, gdzie urządzono mu rezydencję w Neauphle-de-Châteaux. Dookoła jego siedziby rozmieścili swoje „bezpieczne pudełka” czyli „kawalerki” obserwatorzy na usługach CIA, KGB, Savak i Stasi. Francuzi nie musieli mieć tam „kawalerki”, bo go nie spuszczali z oka, gdziekolwiek był, a był u nich.
Żona Chomeiniego – przypomina b.rektor Nahavandi - była uliczną tancerką. On sam okazał się nieukiem. Już jako ajatollah wydał rozkaz irańskim siłom powietrznym, aby zniszczyły amerykańskie satelity. I polecił zalać irańską pszenicą rynek USA, aby pogrążyć gospodarkę „Wielkiego Szatana”. W prasie francuskiej okrzyknięto go błyskotliwym filozofem. Uważał tak nawet Jean Paul Sartre.  (...) Ten „błyskotliwy filozof i teolog” pisał także o właściwych sposobach oddawania moczu oraz defekacji, a także o należnym postępowaniu kobiet w czasie okresu. W jego osiągnięciach myśliciela znajdziemy setki takich mądrości.
Amerykanie – przypuszcza rektor Nahavandi – manipulowali Chomeinim w roku rewolucji 1978 mając na niego strasznego haka. Tę właśnie agenturalność na rzecz Stasi i Moskwy."



A teraz cytacik ze spiskowego bloga:

"Szach powiedział kiedyś: “Jeśli podniesiesz brodę Khomeiniego, zobaczysz na jego podbródku pieczątkę Made In England .”
Powiedział też Davidowi Frostowi: “Czy myślisz że pan Khomeini, człowiek bez wykształcenia… mógł to wszystko zaplanować, obmyślić spisek, stworzyć wszystkie te organizacje…”
“Wiem że wydano na to ogromne pieniądze…”
“Wiem że czołowi eksperci od propagandy mieli przedstawić nas jako tyranów i potwory, a stronę przeciwną jako demokratycznych, liberalnych rewolucjonistów chcących ratować swój kraj.”
“Wiem jak podłe było wobec nas BBC… Wyglądało to na naprawdę dobrze zorganizowany spisek.”
Według dr. Ronena Bergmana, izraelskiego dziennikarza śledczego, to BBC wypromowało Khomeiniego. Napisał o tym w swojej książce ‘The Secret War with Iran’ z 2008.
“Narzędziem propagandy Khomeiniego były programy w języku perskim transmitowane przez BBC.”
“BBC udostępniała Khomeiniemu darmowe godziny nadawania z Paryża.”"

A tutaj informacje o tym, że prawdziwy ojciec Chomeiniego rzekomo był Brytyjczykiem o nazwisku Williamson. 



Czyli oskarżenia irańskiej rządowej prasy się sprawdzają: Chomeini to nie-Irańczyk, agent brytyjski, enerdowski, sowiecki i być może amerykański. Pojawia się pytanie, czy również oskarżenia dotyczące jego homoseksualizmu są prawdziwe. Nahavandi pisze, że Amerykanie manipulowali Chomeinim mając na niego "strasznego haka". Warto zastanowić się jak został on zwerbowany przez Stasi. Czyżby perski dziadzio mający obsesję na punkcie  defekacji miał słabość do młodych chłopców? Co wobec tego sądzić o dziarskich chłopcach z Falangi (na zdjęciu poniżej) sławiących go jako wielkiego bohatera walki przeciwko Systemowi? 





2 komentarze:

  1. Muito obrigado and muchas gracias - teraz czekam na argumenty drugiej strony, o ile to będą argumenty a nie wyzwiska lub natchniony trzecioświatowy bełkot. Nie dopuszczasz jednak Fox możliwości, że Chomejni mimo swoich powiązań mógł być takim samym agentem jak Lenin tzn. realizując sumiennie określone operacyjne zadania dla innych w ostateczności grał na siebie i własny projekt polityczny ? Argument, że był na to za cienki jako ''ciemny klecha'' nie przekonuje mnie - Wołodia też nie był gigantem intelektu [ delikatnie mówiąc ] a wydymał bez większego problemu takich intelektualistów jak Bogdanow czy Trocki, Stalin zaś [ przecie też niedoszły duchowny ! ]jeszcze przewyższył pod tym względem mistrza. Cwani czereśniacy są lepsi w rozgrywkach taktycznych i realizacji ideologicznych wizji, przynajmniej na krótką metę, nie pieprzą tyle co zakompleksieni macho-inteligenci i nie mają wątpliwości. Generalnie odpowiednia kombinacja cynizmu i ideowości to tutaj przepis na sukces w sprzyjających okolicznościach a z tym właśnie mamy w ich przypadku do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dopuszczam wspomnianą przez Ciebie możliwość, ale zauważ, że realizowany przez niego projekt pasował do wizji jego protektorów, tak jak projekt Lenina pasował do wizji ludzi, którzy go ochraniali i finansowali

      Usuń