niedziela, 2 grudnia 2012

Tureckie impresje, czyli o wyższości Erdogana nad Orbanem


Wróciłem z pełnej wrażeń (głównie pozytywnych - z wyjątkiem końcówki związanej z przesiadką na lotnisku w Istanbule) podróży do Turcji. Uczestniczyłem tam w spotkaniach z ich ministrem finansów, prezesem banku centralnego, ekonomistami, biznesmenami, parlamentarzystami opozycji a także studentami. Odwiedziłem Ankarę oraz Izmir. Z tego, co widziałem i usłyszałem, wizja George'a Friedmana mówiąca o Turcji konkurującej z Polską o wpływy na Bałkanach nie jest taka nierealna. Jedyną jej słabością jest zbyt optymistyczny obraz Polski. Turcja to kraj niesłychanie dynamicznie się rozwijający. Tam gdzie 20 lat temu były slumsy, teraz stoją nowe osiedla mieszkaniowe a między nimi idą kilkupasmowe autostrady. Takiej infrastruktury możemy im tylko pozazdrościć. W 2001 r. Turcja była porównywana z Argentyną, uznawano ją za bankruta, stopy procentowe sięgały szalonego poziomu 460 proc. Teraz jest państwem wskazywanym nawet przez MFW za wzór do naśladowania, krajem który zyskał pierwszy rating klasy inwestycyjnej, w którym przez ostatnie 10 lat PKB per capita wzrósł trzykrotnie, w którym przez ten czas zwiększono budżet na edukację sześciokrotnie, w którym w szybkim tempie rośnie klasa średnia. Turcja to kraj do którego wracają dawni emigranci z pogrążonej w kryzysie Europy. Co się stało, że ten kraj doznał takiej transformacji? W 2002 r. zdobyła tam władzę partia AKP kierowana przez premiera Erdogana. I to już uczyniło ogromną różnicę. Erdogan ściął CIT z 40 proc. do 20 proc., zliberalizował gospodarkę jednocześnie wzmacniając zabezpieczenia socjalne, przyciągnął do kraju zagraniczne inwestycje, a bank centralny za pomocą nieortodoksyjnej polityki okiełznał inflację.  Biznes go kocha. AKP wygrała w cuglach trzykrotnie wybory parlamentarne - Turcy choć są społeczeństwem bardziej laickim niż nam się wydaje (więcej dziewczyn w hidżabach widać na ulicach Berlina i Brukseli niż w Ankarze) wspierają tych "kryptoislamistów", gdyż zapewnili krajowi gospodarczy sukces. (Nie chcę rysować tutaj laurki więc, dodam, że Turcja ma wciąż problemy strukturalne takie jak niska stopa oszczędności, wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących czyli nierówności w rozwoju pomiędzy regionami - ale rządowi AKP i bankowi centralnemu udał się nie lada wyczyn: miękkie lądowanie przegrzewającej się gospodarki). W 2002 r. ludzie nie głosowali na AKP z powodu jej ideologii - gdyż tej ideologii nie znali. Głosowali na tę partię, gdyż zapewniała zmianę. I tej zmiany się doczekali. Erdogan dokonał w kraju największej rewolucji od czasów Ataturka.



Co bardziej zadziwiające Erdogan zdołał rozpieprzyć w drobny mak wszechpotężną strukturę Głębokiego Państwa. Za pomocą pokazowych spraw typu Ergenekon wyeliminował mafijny Syndykat  oparty na strukturach wojskowych służb specjalnych, który szkodził wolności i dobrobytowi narodu tureckiego. Ten przykład powinien być dla polskich antysystemowców o wiele bardziej inspirujący niż to co robi Viktor Orban. Erdogan nie popełnił bowiem błędu Orbana - nie rozpoczął wojenki z finansistami przed rozwaleniem mafijnych struktur w kraju. Węgierski premier zdecydował się na szaloną politykę ekonomiczną wiedząc jak bardzo jego kraj jest zadłużony i zrobił to w najmniej dogodnym momencie - w czasie, gdy Europa jest pogrążona w ciężkim kryzysie. Erdogan postępuje zupełnie odwrotnie. Potrafił dogadać się ze spekulantami, a oni, skuszeni obietnicą łatwego zysku, kłaniają mu się w pas. A w raz z nimi rządy, które spekulanci od siebie uzależnili.



Ale jest również "ciemna strona" tej opowieści. - Erdogan stworzył własne Głębokie Państwo. To kraj, w którym premier ingeruje w treść programów telewizyjnych i knebluje opozycję. To kraj w którym bez sądu siedzi w więzieniu dwóch naszych deputowanych. Erdogan mówi, że nie widzi w tym problemu, bo "siedzieli już w trakcie kampanii wyborczej". Sąd Najwyższy uznał, że mają nadal immunitet, ale nadal nielegalnie są przetrzymywani w więzieniu. Podobnie jak kilkudziesięciu oficerów, którzy jeśli są winni, to powinni usłyszeć zarzuty - mówi jeden z polityków opozycyjnej partii CHP. Wielokrotnie pisałem już na tym blogu, że sama AKP też jest po części produktem Głębokiego Państwa. Ruch Gullena, z którego wywodzi korzenie był przecież przykrywką dla działalności MIT w Azji Środkowej i na Bliskim Wschodzie. Mimo wszystko jednak studiowanie przypadku tureckiego powinno zainteresować każdego polskiego politologa a także "insurekcjonistę". To przykład na to jak można skutecznie dokonać Rewolucji.



Czy AKP dokona reislamizacji Turcji? Słyszałem tam o wyniku badań przeprowadzonych przez Amerykanów. Mówią one, że 80 proc. tureckiego społeczeństwa jest laicka. Społeczeństwo się modernizuje.  Turcy to nie egipska czy też irańska ciemnota. Erdogan zapewnia im dobrobyt i tym samym oddala ich od myśli o dżihadzie. Islamizacja już natrafia na poważny opór społeczeństwa i może się okazać słabsza od proeuropejskich aspiracji Turków.



Ps. Promowanie Erdogana może się spotkać z oburzeniem ze strony  dużej części  polskiej prawicy. Pamiętam jak na proorbanowskiej demonstracji Janek Bodakowski oburzał się, że protestanci z "Idź Pod Prąd" piszą o kalwinizmie Orbana. Używał przy tym argumentów z XVII w. ("heretycy czynią despekta Najświętszej Panience, obalili figury świętych i na ołtarzu jajca liczą"). Wyobraźmy sobie teraz jak by zareagowali na sugestię, że należy przyjrzeć się przypadkowi Erdogana. Odpowiedzieliby cytatami z Grzegorza Kucharczyka czy ks. Isakowicza-Zaleskiana. Jak to dobrze, że nie jestem prawicowcem, tylko przedstawicielem radykalnego centrum.




6 komentarzy:

  1. "nie jestem prawicowcem, tylko przedstawicielem radykalnego centrum."

    Kapitulancka deklaracja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Foxie, przynajmniej TY mógłbyś Tuskowej ekonomii nie lansować...
    Jedyny znany wskaźnik ekonomiczny - PKB...
    A może bilans handlowy? PL od dwudziestu lat na minusie...
    http://szczesniak.pl/2214
    Skutki odprzemysłowienia...

    A jak jest w Turcji z tym wiesz?

    mmm777

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśniak to kompletny ingorant ekonomiczny. "Na okrągło" wygaduje brednie, że PKB to odpowiednik obrotów lub wysokości sprzedaży (za pytanie jakim w takim razie cudem Hongkong, Singapur albo Lichtenstein mają eksport wyższy niż PKB natychmiat dostaniesz na jego blogu bana) i kolejną brednię, że bilans handlowy to odpowiednik zysku/straty (gdyby tak było to kraj nie prowadzący wymiany z zagranicą nie mógłby ani zbiednieć ani się wzbogacić).

      W kwesti wiedzy Szcześniaka o sytuacji na rynku paliw jest równie źle, co podazano dobitnie u Trystero: http://www.trystero.pl/archives/12211

      Usuń
  3. Bilans handlowy Turcji to 33 mld USD na minusie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta ''irańska ciemnota'' min. przoduje wśród muzułmańskich krajów jeśli chodzi o liczbę kobiet stosujących antykoncepcję a przyczynił się do tego nie kto inny jak sam Chomeini, który w swoim liście otwartym, tzw. Karcie Braterstwa z 1988 r. wśród głównych celów do osiągnięcia przez Iran wymienił właśnie antykoncepcję i planowanie rodziny - na pewno taka polityka ograniczania przyrostu naturalnego była lepsza od barbarzyńskiej zasady 2+1 i przymusowych masowych aborcji stosowanej przez chińskich komuchów, która doprowadziła ich na skraj katastrofy demograficznej. Podobnych przykładów rozwalających neokoszerwatywną propagandę możesz znaleźć więcej Fox np. jeśli chodzi o liczbę wykształconych kobiet, gdzie paradoksalnie reżim ajatollahów uczynił więcej niż odgórna, parytetowa emancypacja szacha albo jeśli chodzi o budowę infrastruktury w słabiej rozwiniętych rejonach itd. Nie piszę tego wszystkiego jako jakiś ''trzecioświatowy faszysta'' w rodzaju Danka pałujący się Iranem, ani mnie on ziębi ani grzeje i nie jestem ślepy na odrażające aspekty islamskiej rewolucji ale oddajmy im sprawiedliwość do cholery bo póki co obraz panującego tam systemu w naszych mediach jest groteskowy, do złudzenia wręcz przypomina komuszą propagandę. Myślę, że znaczna część, większość pewnie Irańczyków poparła Chomeiniego i resztę bo miała dość panoszenia się Amerykanów i wysługiwania Izraelowi a także przymusowej modernizacji nie liczącej się z lokalnym kontekstem [ skąd my to znamy ? ] i doprawdy niezależnie od form, które to przybrało samo w sobie budzi to sympatię. Warto przy tym pamiętać, i to też rozpieprza kolejne stereotypy, że za większością radykalnych działań typu zajęcie ambasady czy czystka na uniwersytetach, terror itp. stała lewica islamska a nie prawica, ci wszyscy co mieszali islam z marksizmem. Jakby to paradoksalnie nie zabrzmiało w Iranie istniała ekstremistyczna religijna lewica i umiarkowana świecka prawica i nadal tak jest mimo, że nastąpiły w tym względzie pewne zmiany upodabniające ten kraj do Zachodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. > przoduje wśród muzułmańskich krajów jeśli chodzi o liczbę kobiet stosujących antykoncepcję
      Irrelevant: Islam nie zabrania antykoncepcji. Pomyliły Ci się religie.

      Usuń