poniedziałek, 26 maja 2014

Sny# 15: Dziady przybywajcie - cz. 2



Opatulony w postrzępioną, złachmanioną, czarną pelerynę wędrowiec powoli przemierzał bezkresne wydmy o szarym, trupim kolorze z których gdzieniegdzie wystawały wierzchołki kikutów skamieniałych drzew. Słabe światło księżyca niewiele rozświetlało czarną noc. Wędrowiec miał twarz starca zroszoną ciemnymi plamami, resztki włosów po obu stronach topornej czaszki i staromodne ciemne okulary na oczach. Pod peleryną krył się upstrzony sowieckimi orderami mundur generała armii. Człapał powoli poprzez piach, który przypominał mu syberyjski śnieg. Patrząc na otaczającego go pustkowie marzył o włożeniu do ust loda. A jeszcze niedawno, ledwie ćwierć wieku temu - czymże jest ćwierć wieku w porównaniu z jego doświadczeniami - znaczył tak wiele... Nagle stanął jak wryty. Za kolejną wydmą zobaczył humanoidalną postać - pierwszą, jaką widział odkąd trafił w Zaświaty. Stał przed nim wielki, otyły, łysy drab sprawiający wrażenie, że mógłby zabić jednym ciosem pięści. Ubrany był w połyskującą białą szatę przypominającą mundur. Miał wielką czarną dziurę w miejscu splotu słonecznego a część jego twarzy okrywała maska przypominająca fragment czaszki.
- Towarzyszu, cmok, obywatelu, cmok, kim jesteś, cmok... - wolno wycedził Wędrowiec.
Stojący przed nim drab zaśmiał się szaleńczo, po czym zaczął przemowę:
- Słuchaj człowieku młody! Z ciebie taki generał jak... jak z dupy trąba! Florian Siwicki się w grobie przewraca, gdy widzi co robisz!
- Ja protestuję, cmok, tu się nie docenia moich dokonań cmok, ja przeszedłem cały szlak bojowy od Lenino do Berlina, cmok... - próbował protestować Wędrowiec.
- Hahahaha!!! Partia narodowa! Hańba! - ponownie szaleńczo się zaśmiał wielki jak góra drab.
- Ja nosiłem mieczyk Chrobrego, cmok...
Drab zaczął oblizywać się. Na języku miał numer 05. Wpatrywał się w swoją ofiarę. Po chwili postanowił się przedstawić:
- Moim aspektem śmierci jest desperacja. Quinto Espada, Robert Lark...
- Wojciech, cmok....
Nie przerywaj mi zasrańcu!!! Teraz, to mnie wkurwiłeś! Pokażę ci moją formę resurection! Żryj Święta Kiełbasa!!!
Zamienił się w potwora i rzucił na Wędrowca...
Nagle otoczenie zaczęło się rozmywać a jakaś potężna siła wciągnęła w otchłań Wędrowca.

***
Gejnerał obudził się zlany potem. To nie był sen. On naprawdę umarł i został z powrotem przywrócony do życia. Ku swojemu rozczarowaniu nie zobaczył przy szpitalnym łóżku rozochoconej pielęgniarki, ani nawet rozochoconego Kiszczaka przebranego za pielęgniarkę, ani rozochoconego Michnika przebranego za pokojówkę, ani nawet Stefana Bratkowskiego w stroju goth-lolita. Widział za to zielonowłosą, młodą, biuściastą dziewczynę w zakrwawionej yukacie trzymającej w rękach gwoździe i młotek, różowowłosą nastolatkę w mundurku szkolnym trzymającą zakrwawioną siekierkę, wysoką brunetkę w mundurku szkolnym dzierżącą katanę oraz czarnoskórego księdza, któremu z rąk emanowała dziwna energia.










- Ja być ksiądz Bashoboora i ja wskrzesiać.... - wyjaśnił duchowny.
- Więc to, cmok, efekt narodowego pojednania, cmok, konserwatyzm.pl, cmok, zrobił swoje, cmok.... - ucieszył się gejnerał.
Zielonowłosa dziewoja usiadła na skraju łóżka i gładząc go po palcach czule oznajmiła:
- Nie, mój drogi, zostałeś wskrzeszony, byśmy mogły się tobą zająć...
- Dziękuję, cmok, wolałbym chłopców z xxx-portalu, cmok...
- Zająć się twoimi palcami, poćwiczyć na nich ciesielstwo... - oczy zielonowłosej się zwężyły. Szybko podłożyła deseczkę pod dłoń gejnerała, przyłożyła gwóźdź do ostatniego stawu jego małego palca i TRZASK! Trysnęła krew. Gejnerał zawył przeraźliwie z bólu.


- Wbiję ci po trzy gwoździe w każdy palec... - zaśmiewała się zielonowłosa.
- Za każdym razem, gdy zejdziesz, będziemy cię wskrzeszać - dodała brunetka.
- Aaaaaaa!!! - szlochał gejnerał.
- Musimy wypróbować na tobie wszystkie metody - z promiennym uśmiechem na ustach tłumaczyła różowowłosa.
- Na majorze Zygmuncie Bałwanie sprawdziliśmy 70 chińskich metod torturowania genitaliów - dodała brunetka - Ty zasługujesz na więcej.
Plask! Różowowłosa wbiła siekierkę w głowę gejnerała obryzgując wszystkich krwią.
- Yuno, coś ty zrobiła! Skończyłaś z nim tak wcześnie! - płakała brunetka.
- Spokojnie ja być ksiądz Bashoboora, ja wskrzesiać... - tłumaczył czarnoskóry duchowny. Położył ręce na zwłokach gejnerała. Po chwili zmarły odzyskał życie. Jego oczy otworzyły się. I zawył z bólu czując wbijany w palec drugi gwóźdź. Zielonowłosa dziewoja zaśmiewała się. W sąsiednim pokoju Kaiser Soeze grał na pianinie "Alejandro" Lady Gagi.

***

Ilustracja muzyczna: Planescape Torment - Main Theme

Pokryta bliznami, na wpół rozkładająca się postać, snuła się ciemnymi zakamarkami miasta. Mówiła do siebie: "Nie pamiętam, jak mam na imię. Ani kim byłem. Wiem, jedno. Nie mogę umrzeć. Za każdym razem, gdy zginę, znów się odradzam. A zabijają mnie jakieś idiotki..."
- Hej Shion! Chyba go znowu dorwałyśmy! - z oddali dobiegał głos różowowłosej stalkerki.
- Tym razem zostawiasz go mnie!
- O nie, znowu te pizdy... - westchnął Wędrowiec.

4 komentarze:

  1. Czyli już w dziewiątym kręgu palą pod kotłem?
    Hanys

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a który krąg był przeznaczony dla zdrajców? Właśnie w 9-tym

      Usuń
  2. Straszne, jak tak można bezcześcić ''majestat śmierci'' [ wg słów Rafała Aleksandra Ziemkiewicza - skądinąd trudno mu się dziwić biorąc pod uwagę jego sentymentalną więź z córką Jaruzelskiego ], umarł Wielki Patryjota i Polak a tu... brak słów... [ info dla Majkela i pokrewnych mu tumanów : to ironia ]. Coś cicho nad tą trumną raczej, nie sądzicie ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy Ironia to królestwo zamieszkałe przez Irokezów? :)

      Dersu Uzała

      Usuń