Kalasanty Larkowski (pradziadek Roberta Larkowskiego), "Replika idiocie", "Słowo Polskie" 2 marca 1915 r.
"Braciszku Feliksie! Gdy mówiłam, że chce się na tobie przejechać, miałam na myśli to, że chce byś mnie wziął na barana..."
Zofia Dzierżyńska
"Braciszku Feliksie! Gdy mówiłam, że chce się na tobie przejechać, miałam na myśli to, że chce byś mnie wziął na barana..."
Zofia Dzierżyńska
"O młodszych siostrach fantazjuje tylko ten, kto ich nie ma"
Araragi Koyomi, "Monogatari"
Araragi Koyomi, "Monogatari"
Feliks Edmundowicz Dzierżyński nagle, pod wpływem impulsu, postanowił na chwilę oderwać się od pracy i korzystając z pięknej pogody nieco nacieszyć się majowym słońcem podczas przechadzki po Placu Łubiańskim. Jak się miało okazać, nie pożałował tego wyboru. Gdy wydeptując trawniki i stukając obcasami o bruk chodził w tę i z powrotem, ciągnąc za sobą dyskretny "ogon" złożony ze swoich uzbrojonych po zęby, noszących ciężkie czarne skórzane płaszcze chińskich ochroniarzy, zauważył snującą się Bolszą Łubianką postać, która od razu przykuła jego uwagę. Dziewczynka, na oko mająca nie więcej niż 10 lat, z dwoma czarnymi warkoczykami, w mundurku szkolnym, taszcząca wielki różowy plecak.
Serce od razu zaczęło mu bić szybciej a włosy stanęły dęba.
- Nie żebym jakoś szczególnie przepadał za tym dzieciakiem z podstawówki, ale grzeczność nakazuje się przywitać... Więc podejdę do niej i delikatnie, z lekką obojętnością się przywitam...
Zaczął się skradać... A po chwili rzucił się w pęd, w szalony sprint i bijąc wszelkie rekordy olimpijskie, zapieprzając niczym Armia Konna pod klęsce pod Komarowem, rzucił się ku swojej ofierze.
- Tierieszkowa!!! Uwielbiam cię!!! - krzyczał podekscytowany.
- Aaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński złapał ją za biodra i podrzucał do góry, obcałowywał, macał i łaskotał.
- Tiereszkowa!!! Kopę lat! Chcę cię ucałować i wymacać!!!
- Aaaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński manipulował przy jej spódniczce.
- Tiereszkowa!!! Pokaż majtusie!!!
- Aaaaaam! - dziewczynka ugryzła go dłoń mocno zaciskając zęby. Trysnęła krew czerwona niczym sztandar.
- Aaaaaa!!! - Dzierżyński poruszał energicznie ugryzioną dłonią, próbując sprawić, by miłe stworzonko w mundurku szkolnym przestało go gryźć. Nie wyszło. Dostała szczękościsku. Męczył się z tym dłuższą próbując ją zrzucić ze swojej ręki. Chińscy ochroniarze nie reagowali. Przyzwyczaili się już bowiem do dziwactw swojego szefa.
- Tiereszkowa!!! Spokojnie! Nie jestem twoim wrogiem! - dziewczynka puściła. Przez kilkadziesiąt kolejnych sekund ciężko oddychała próbując ochłonąć po tym "delikatnym" i "lekko obojętnym" powitaniu.
- Tiereszkowa! Ja tylko tak żartowałem... - dziewczynka wreszcie się uspokoiła.
- Towarzyszu Mieńżyński... - zagaiła swoim słodkim głosikiem Tierieszkowa.
- Jestem towarzysz Dzierżyński!
- Przejęzyczyłam się...
- Zrobiłaś to celowo! Nie można się w taki sposób przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczałam się... Jestem słodka... - Dzierżyński się zarumienił widząc jej słodką minę.
- Jest słodka i wykorzystuje to przeciwko mnie... - Tierieszkowa wsadziła swój paluszek do ust i go lekko oblizała.
- Jestem słodka i gryzę...
- To były miłosne ugryzienia!!! - Dzierżyński cały się rozpływał...
***
Dzierżyński i Tierieszkowa siedzieli razem na ławeczce przy łubiańskim skwerku i dyskutowali o sprawach egyzstencjalnych.
- Wiesz Tiereszkowa, nadchodzą ciężkie czasy, czuję to w kościach... - w oczach Dzierżyńskiego widać było zadumę
- Co cię takiego trapi braciszku Feliksie... - Tierieszkowa patrzyła na niego z troską.
- Tierieszkowa, nie mów do mnie "braciszku", bo to wywołuje zbyt dużo wspomnień...
- Jakich wspomnień...
- Takich, o których małe dziewczynki nie powinny wiedzieć...
(Przeleciały mu przez umysł wspomnienia młodości z Dzierżynowa. "Braciszku Feliksie jestem na ciebie platynowo wściekła!" - jego młodsza siostrzyczka Zofia zawsze bawiła go tym tekstem do łez. Przypomniał sobie również jak mył jej zęby i jakie fajne wydawała wówczas odgłosy. Czy zawsze była taka słodka?)
- Towarzyszu Dzierżyński, wyglądasz mi na miłośnika młodszych sióstr...
Szef Czeka lekko podskoczył na ławeczce, zarumienił się i po chwili krępującego milczenia wrócił do głównego wątku:
- Ci co przyjdą po mnie będą dużo gorsi...
- Jak mam to rozumieć towarzyszu Dzierżyński? - uśmiech nie opuszczał buzi Tierieszkowej. Szef CzeKa położył jej rękę na kolanie i głaskając je wyjaśniał:
- Tiereszkowa, jak byś określiła ludzi, którzy nie lubią słodkich i milutkich dziewczynek?
- To bardzo źli ludzie z czarnymi sercami. Gorsi od klasowych wrogów. Gorsi od imperialistów. Gorsi od reformistów. Jak można bowiem nie lubić słodkich i milutkich dziewczynek?!
- Widzisz Tierieszkowa... Towarzysz Lenin nie lubi dziewczynek... Woli chłopców...
- Aaaaaaaa.... - Tierieszkowa zbladła z wrażenia.
- Podobnie jak towarzysz Stalin, który pewnie go zastąpi...
- Aaaaaaa....
- Ci którzy wolą chłopców to bardzo pokrętni ludzie...
- Wiem, wiem! Teraz już rozumiem dlaczego towarzysz Lenin wygląda jak zidiociały Lenin w ostatnim stadium kiły! - wykrzyknęła Tierieszkowa.
- Nie boisz się mówić tego tak otwarcie?!? - zbaraniał Dzierżyński. Jego chińscy ochroniarze siedzieli kilkanaście metrów dalej na chodniku i grali w madżonga. Przechodnie szybko przemykali się ostentacyjnie odwracając wzrok. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi na paplaninę małej dziewczynki.
- A to wszyscy wiedzą... - promiennie uśmiechnęła się Tierieszkowa. Dzierżyński przybliżył się do niej i zaczął szeptać:
- Słuchaj Tierieszkowa, bądź ostrożna, bo z tymi towarzyszami nigdy nic nie wiadomo. Za kilka lat może mnie zabraknąć a mam jeszcze wiele pracy do wykonania. Pracy do której potrzeba ZAUFANIA. Trustu. Myślę jednak, że możesz być częścią mojej siatki zaufania... - za plecami miał budynek dawnego Anglo-Rosyjskiego Trustu Ubezpieczeniowego. Swoje obecne miejsce pracy.
- Myślę, że mogę, ale towarzyszu Marchlewski, czemu mówiąc to podnosisz mi spódniczkę i zaglądasz pod nią... - wypaliła Tierieszkowa.
- Sprawdzam, czy nie ma tam wrogów klasowych! - zaczerwienił się Dzierżyński - A poza tym nie jestem towarzyszem Marchlewskim, tylko Dzierżyńskim!
- Przejęzyczyłam się... - odparła Tierieszkowa poprawiając spódniczkę.
- To niemożliwe, by w ten sposób się przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczyłam się... I jestem słodka...
- Jest słodka... - szef CzeKa patrzył na nią rumieniąc się.
- Więc możesz mi ufać...
- Więc ci ufam...
- Więc przejdź do rzeczy...
- Wiesz Tierieszkowa... - ponownie złapał ją za kolano - Ja przystałem do rewolucji bo poniekąd chciałem się mścić za krzywdy wyrządzone przez carat Polakom. Ale głównym powodem mojego działania była chęć zbudowania świata, w którym miłość do małej dziewczynki ani do młodszej siostry nie wywołuje społecznego ostracyzmu. Cudownego, słodkiego świata przepełnionego miłością do małych dziewczynek i młodszych sióstr. Carskie dekrety dotyczące tzw. ochrony nieletnich były dla mnie kamieniem obrazy i skrajną niesprawiedliwością. Myślałem więc, że jeśli obalę władzę arystokratów, żandarmów i feldfeblów lubiących chłopców i nie lubiących dziewczynek, to nastanie świat rządzony przez tych, którzy lubią małe, słodkie dziewczynki. Słodkie dziewczynki ubrane w mundurki szkolne. Robiłem, co mogłem, ale zarówno tutaj jak i w Niemczech - miejscu wielkich nadziei dla światowej rewolucji jest po prostu zbyt dużo miłośników chłopców. Na razie ich powstrzymuję, ale po tym, gdy mnie zabraknie będzie jeszcze gorzej...
Ah gdyby tylko rewolucja rozlała się na Azję Wschodnią! Zasilona by została milionami miłośników dziewczynek, milionami serc płonących dla młodszych sióstr... Ale by to przeprowadzić, nie starczy mi już sił...Będzie u nas tylko coraz gorzej...
- Braciszku Feliksie, czy może być u nas jeszcze gorzej... Przecież i tak u nas jest tyle syfu...
- Tierieszkowa wierz mi: będzie jeszcze więcej syfu w Moskwie. A najwięcej, gdy po wielu latach zasiądzie na Kremlu utramiłośnik młodych chłopców, prawdziwy Puto, prawdziwe Hujło. Nazwijmy go Władimir. Połączy w swych rządach największe momenty yaoi z dziejów carskiej i sowieckiej Rosji. I jeszcze będzie to eksportował a różni pożyteczni idioci zachwycą się jego katechonem...
- Straszne... Braciszku Feliksie... Po prostu straszne... Ale, co z tym chcesz zrobić braciszku Feliksie? Stworzyć wewnątrz CzeKa tajną organizację miłośników dziewczynek sabotującą od wewnątrz działalność miłośników chłopców i szykującą się do apokaliptycznego starcia z Władimirem Hujłą? - Tierieszkowa zrobiła "słodkie oczy" i włożyła palec do ust.
Feliks Edmundowicz Dzierżyński rozmarzył się i szepnął jej kilka słów do ucha. Spojrzała na niego zdziwiona. - Naprawdę?! Życzę ci powodzenia Braciszku Feliksie! - wykrzyknęła i ucałowała go w policzek. Wstała z ławki i oddaliła się w stronę ulicy Nikolskiej. Dzierżyński wodząc za nią wzrokiem powiedział do siebie:
- I tak pożegnałem się z małą słodką dziewczynką Walentyną Tierieszkową. Odchodząc nie wiedziała, co ją czeka. W sumie ja też nie wiedziałem...
- Nie żebym jakoś szczególnie przepadał za tym dzieciakiem z podstawówki, ale grzeczność nakazuje się przywitać... Więc podejdę do niej i delikatnie, z lekką obojętnością się przywitam...
Zaczął się skradać... A po chwili rzucił się w pęd, w szalony sprint i bijąc wszelkie rekordy olimpijskie, zapieprzając niczym Armia Konna pod klęsce pod Komarowem, rzucił się ku swojej ofierze.
- Tierieszkowa!!! Uwielbiam cię!!! - krzyczał podekscytowany.
- Aaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński złapał ją za biodra i podrzucał do góry, obcałowywał, macał i łaskotał.
- Tiereszkowa!!! Kopę lat! Chcę cię ucałować i wymacać!!!
- Aaaaaaaa!!!! - zawodziła dziewczynka. Dzierżyński manipulował przy jej spódniczce.
- Tiereszkowa!!! Pokaż majtusie!!!
- Aaaaaam! - dziewczynka ugryzła go dłoń mocno zaciskając zęby. Trysnęła krew czerwona niczym sztandar.
- Aaaaaa!!! - Dzierżyński poruszał energicznie ugryzioną dłonią, próbując sprawić, by miłe stworzonko w mundurku szkolnym przestało go gryźć. Nie wyszło. Dostała szczękościsku. Męczył się z tym dłuższą próbując ją zrzucić ze swojej ręki. Chińscy ochroniarze nie reagowali. Przyzwyczaili się już bowiem do dziwactw swojego szefa.
- Tiereszkowa!!! Spokojnie! Nie jestem twoim wrogiem! - dziewczynka puściła. Przez kilkadziesiąt kolejnych sekund ciężko oddychała próbując ochłonąć po tym "delikatnym" i "lekko obojętnym" powitaniu.
- Tiereszkowa! Ja tylko tak żartowałem... - dziewczynka wreszcie się uspokoiła.
- Towarzyszu Mieńżyński... - zagaiła swoim słodkim głosikiem Tierieszkowa.
- Jestem towarzysz Dzierżyński!
- Przejęzyczyłam się...
- Zrobiłaś to celowo! Nie można się w taki sposób przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczałam się... Jestem słodka... - Dzierżyński się zarumienił widząc jej słodką minę.
- Jest słodka i wykorzystuje to przeciwko mnie... - Tierieszkowa wsadziła swój paluszek do ust i go lekko oblizała.
- Jestem słodka i gryzę...
- To były miłosne ugryzienia!!! - Dzierżyński cały się rozpływał...
***
Dzierżyński i Tierieszkowa siedzieli razem na ławeczce przy łubiańskim skwerku i dyskutowali o sprawach egyzstencjalnych.
- Wiesz Tiereszkowa, nadchodzą ciężkie czasy, czuję to w kościach... - w oczach Dzierżyńskiego widać było zadumę
- Co cię takiego trapi braciszku Feliksie... - Tierieszkowa patrzyła na niego z troską.
- Tierieszkowa, nie mów do mnie "braciszku", bo to wywołuje zbyt dużo wspomnień...
- Jakich wspomnień...
- Takich, o których małe dziewczynki nie powinny wiedzieć...
(Przeleciały mu przez umysł wspomnienia młodości z Dzierżynowa. "Braciszku Feliksie jestem na ciebie platynowo wściekła!" - jego młodsza siostrzyczka Zofia zawsze bawiła go tym tekstem do łez. Przypomniał sobie również jak mył jej zęby i jakie fajne wydawała wówczas odgłosy. Czy zawsze była taka słodka?)
- Towarzyszu Dzierżyński, wyglądasz mi na miłośnika młodszych sióstr...
Szef Czeka lekko podskoczył na ławeczce, zarumienił się i po chwili krępującego milczenia wrócił do głównego wątku:
- Ci co przyjdą po mnie będą dużo gorsi...
- Jak mam to rozumieć towarzyszu Dzierżyński? - uśmiech nie opuszczał buzi Tierieszkowej. Szef CzeKa położył jej rękę na kolanie i głaskając je wyjaśniał:
- Tiereszkowa, jak byś określiła ludzi, którzy nie lubią słodkich i milutkich dziewczynek?
- To bardzo źli ludzie z czarnymi sercami. Gorsi od klasowych wrogów. Gorsi od imperialistów. Gorsi od reformistów. Jak można bowiem nie lubić słodkich i milutkich dziewczynek?!
- Widzisz Tierieszkowa... Towarzysz Lenin nie lubi dziewczynek... Woli chłopców...
- Aaaaaaaa.... - Tierieszkowa zbladła z wrażenia.
- Podobnie jak towarzysz Stalin, który pewnie go zastąpi...
- Aaaaaaa....
- Ci którzy wolą chłopców to bardzo pokrętni ludzie...
- Wiem, wiem! Teraz już rozumiem dlaczego towarzysz Lenin wygląda jak zidiociały Lenin w ostatnim stadium kiły! - wykrzyknęła Tierieszkowa.
- Nie boisz się mówić tego tak otwarcie?!? - zbaraniał Dzierżyński. Jego chińscy ochroniarze siedzieli kilkanaście metrów dalej na chodniku i grali w madżonga. Przechodnie szybko przemykali się ostentacyjnie odwracając wzrok. Wydawało się, że nikt nie zwrócił uwagi na paplaninę małej dziewczynki.
- A to wszyscy wiedzą... - promiennie uśmiechnęła się Tierieszkowa. Dzierżyński przybliżył się do niej i zaczął szeptać:
- Słuchaj Tierieszkowa, bądź ostrożna, bo z tymi towarzyszami nigdy nic nie wiadomo. Za kilka lat może mnie zabraknąć a mam jeszcze wiele pracy do wykonania. Pracy do której potrzeba ZAUFANIA. Trustu. Myślę jednak, że możesz być częścią mojej siatki zaufania... - za plecami miał budynek dawnego Anglo-Rosyjskiego Trustu Ubezpieczeniowego. Swoje obecne miejsce pracy.
- Myślę, że mogę, ale towarzyszu Marchlewski, czemu mówiąc to podnosisz mi spódniczkę i zaglądasz pod nią... - wypaliła Tierieszkowa.
- Sprawdzam, czy nie ma tam wrogów klasowych! - zaczerwienił się Dzierżyński - A poza tym nie jestem towarzyszem Marchlewskim, tylko Dzierżyńskim!
- Przejęzyczyłam się... - odparła Tierieszkowa poprawiając spódniczkę.
- To niemożliwe, by w ten sposób się przejęzyczyć!
- Przejęjęzyczyłam się... I jestem słodka...
- Jest słodka... - szef CzeKa patrzył na nią rumieniąc się.
- Więc możesz mi ufać...
- Więc ci ufam...
- Więc przejdź do rzeczy...
- Wiesz Tierieszkowa... - ponownie złapał ją za kolano - Ja przystałem do rewolucji bo poniekąd chciałem się mścić za krzywdy wyrządzone przez carat Polakom. Ale głównym powodem mojego działania była chęć zbudowania świata, w którym miłość do małej dziewczynki ani do młodszej siostry nie wywołuje społecznego ostracyzmu. Cudownego, słodkiego świata przepełnionego miłością do małych dziewczynek i młodszych sióstr. Carskie dekrety dotyczące tzw. ochrony nieletnich były dla mnie kamieniem obrazy i skrajną niesprawiedliwością. Myślałem więc, że jeśli obalę władzę arystokratów, żandarmów i feldfeblów lubiących chłopców i nie lubiących dziewczynek, to nastanie świat rządzony przez tych, którzy lubią małe, słodkie dziewczynki. Słodkie dziewczynki ubrane w mundurki szkolne. Robiłem, co mogłem, ale zarówno tutaj jak i w Niemczech - miejscu wielkich nadziei dla światowej rewolucji jest po prostu zbyt dużo miłośników chłopców. Na razie ich powstrzymuję, ale po tym, gdy mnie zabraknie będzie jeszcze gorzej...
Ah gdyby tylko rewolucja rozlała się na Azję Wschodnią! Zasilona by została milionami miłośników dziewczynek, milionami serc płonących dla młodszych sióstr... Ale by to przeprowadzić, nie starczy mi już sił...Będzie u nas tylko coraz gorzej...
- Braciszku Feliksie, czy może być u nas jeszcze gorzej... Przecież i tak u nas jest tyle syfu...
- Tierieszkowa wierz mi: będzie jeszcze więcej syfu w Moskwie. A najwięcej, gdy po wielu latach zasiądzie na Kremlu utramiłośnik młodych chłopców, prawdziwy Puto, prawdziwe Hujło. Nazwijmy go Władimir. Połączy w swych rządach największe momenty yaoi z dziejów carskiej i sowieckiej Rosji. I jeszcze będzie to eksportował a różni pożyteczni idioci zachwycą się jego katechonem...
- Straszne... Braciszku Feliksie... Po prostu straszne... Ale, co z tym chcesz zrobić braciszku Feliksie? Stworzyć wewnątrz CzeKa tajną organizację miłośników dziewczynek sabotującą od wewnątrz działalność miłośników chłopców i szykującą się do apokaliptycznego starcia z Władimirem Hujłą? - Tierieszkowa zrobiła "słodkie oczy" i włożyła palec do ust.
Feliks Edmundowicz Dzierżyński rozmarzył się i szepnął jej kilka słów do ucha. Spojrzała na niego zdziwiona. - Naprawdę?! Życzę ci powodzenia Braciszku Feliksie! - wykrzyknęła i ucałowała go w policzek. Wstała z ławki i oddaliła się w stronę ulicy Nikolskiej. Dzierżyński wodząc za nią wzrokiem powiedział do siebie:
- I tak pożegnałem się z małą słodką dziewczynką Walentyną Tierieszkową. Odchodząc nie wiedziała, co ją czeka. W sumie ja też nie wiedziałem...
Widać pobyt w Azji Południowo-Wschodniej i oglądanie Monogatari zainspirowały Cię do uderzania w resortowe mity.
OdpowiedzUsuńProponuję zrobić z tego trylogię: Chujło vs Lolicon :)
Dersu Uzała
Heh. Rozbawiłeś mnie przyznaję. A akurat ja jestem w dość prosty. Pedofili, aktywnych pedofili, nienawidzę i zapewniam że mogę ich zabijać bez żadnych skrupułów, i uwierz na słowo - mogę. Złośliwej krucjaty wobec domniemanych loliconów nie popieram. Szczególnie kiedy chodzi o "domniemanych" - bo kurwa odpierdalasz tu (literackie) sądy trójkowe w najgorszym stylu; to nawet z sądem sztyletniczym nie ma nic wspólnego. Rozumiem - sny, taka poetyka, lubię. Niemniej jednak (by uciec od ale), to jest stek wrednych pomówień i tyle. Czyta się zajebiście, fakt. krwawy Feliks się sam nie obroni, fakt. A mi to się nie podoba i tyle.
OdpowiedzUsuńshape_shifter
Traktuj ten wpis jako "literacki wygłup" zainspirowany pewnym serialem :) Ale co do Dzierżyńskiego - zachowały się jego listy, z których wynika, że kochał siostrę "zbyt mocno". :)
Usuńpozdrawiam
Panie Fox zrób pan coś z tą stroną , poczytałbym pana czasem ale na tabletach żadna przeglądarka jej nie otwiera a przy komputerze siedzieć się nie chce.
OdpowiedzUsuńŻadna przeglądarka? Niemożliwe! Na mojej komórce i tablecie pięknie się odpala. Wszystko to jest pod względem technologicznym zapewniane przez Google. Może to kwestia indywidualnych ustawień...
Usuńna komórce odpala się znakomicie ale w wersji nie na komputer, na tablecie rzeczywiście nie chodzi mi również gdyż tam próbuje odpalić się wersja komputerowa.
OdpowiedzUsuń