Książkę Pierre'a de Villemaresta "Bormann i Gestapo Mueller na usługach Stalina" mogę najkrócej scharakteryzować słowem: ZAJEBISTA!!!
Autor, były funkcjonariusz francuskich służb specjalnych DGER (późniejsze DGSE), kreśli w niej opowieść o dwóch nazistowskich arcyzbrodniarzach potajemnie prowadzących swoją grę ze Stalinem. Mueller, szef Gestapo, prawdopodobnie rozpoczął swoją współpracę z sowieckimi służbami specjalnymi już w 1927 r., gdy był wybijającym się bawarskim policjantem. To on wraz z Bormannem tuszował zabójstwo siostrzenicy Hitlera Gelli Rabaul, co otworzyło mu drogę do oszałamiającej kariery w III Rzeszy. Wraz z Bormannem nadzorował również "grę radiową" z udziałem aresztowanych agentów Czerwonej Orkiestry. Ta operacja była przykrywką dla negocjacji Reichslaitera z Kremlem. De Villemarest drobiazgowo rekonstruuje powojenne losy Bormanna i Muellera. Opisuje jak Reichsleiter przeprowadził operację masowego przerzutu kapitału z Rzeszy do państw neutralnych, i przez powojenne lata odgrywał rolę dysponenta tej fortuny. Zmarł w 1959 r. w Paragwaju a jego szkielet wykopano po kilku latach z grobu i "odnaleziono" na budowie w Berlinie Zachodnim (to umożliwiło oficjalne uznanie go zmarłego i położenie łap na jego fortunie). Mueller pomagał sowieckim służbom weryfikować ponazistowski personel nowych enerdowskich tajnych służb. Po upadku jego protektora, gen. Abakumowa, czmychnął Sowietom do Ameryki Płd. W 1955 r. został porwany z Wenezueli przez czechosłowacki wywiad, na zlecenie szefa KGB gen. Sierowa. Zmarł w ZSRR, najprawdopodobniej na początku lat '60-tych.
Choć ta historia może wydawać się nieprawdopodobna, to jest znakomicie udokumentowana. Opis porwania Muellera został przekazany de Villemarestowi przez Rudolfa Baraka, byłego szefa czechosłowackiego wywiadu. Autor książki był w drugiej połowie lat '40-tych francuskim agentem w Niemczech i w ramach swojej pracy nawiązał kontakty z wieloma wysokiej rangi oficerami Abwehry, agentami "Odessy" oraz innymi ludźmi znającymi byłego Reichsleitera i szefa Gestapo. Po 1945 r., w południowych Niemczech, dwukrotnie spotkał... Bormanna. Raz go nawet omal nie przejechał (nie żartuję).
Świetnie, że ta książka została wreszcie wydana w Polsce. Dotychczas polscy czytelnicy mogli się zapoznać z trzema innymi pracami tegoż autora: doskonałymi "Żródłami źródłami finansowania nazizmu i komunizmu" oraz "Stasi", a także średnią pracą "GRU". Warto by wydać również inne jego prace np. "Polyarnik" (o sowieckim agencie i zarazem kanclerzu RFN Willym Brandtcie), "KGB w sercu Watykanu" (w której autor pisze m.in. o TW "Greyu" - abp. Wielgusie) czy też "Sukcesy i nadużycia amerykańskiego wywiadu".
Stirlitz zwraca się do Schellenberga:
OdpowiedzUsuń- Słuchaj, Fiodor, pożycz mi sto marek. Telegrafistka Sara rodzi.
- Stirlitz, ile można was prosić, żebyście nie mówili do mnie po imieniu! A pieniądze pożyczcie od Muellera.
Stirlitz idzie do Muellera:
- Stiepan, pożycz mi sto marek.
- Stirliz, zwariowaliście! Wszędzie wokół aparatura podsłuchowa, przestrzegajcie PODSTAWOWYCH zasad konspiracji! A pieniądze pożyczcie od Bormanna, on trzyma kasę partyjną.
Stirlitz dzwoni do Bormanna:
- Wujek Mojsze? To ja, Isajew. Pożyczcie mi sto marek, telegrafistka Sara rodzi.
- Słuchajcie, standardenfuehrer! Kiedy wreszcie przestaniecie naciągać mnie na kasę?! No dobra, mój człowiek przekaże wam sto marek. Ale jeśli jeszcze raz naruszycie zasady konspiracji, to ja poproszę Himmlera, żeby was odesłał do domu, do Rosji!
Jeśli chodzi o propagandę, wywiad i agenturę wpływu, to trzeba przyznać Ruskim, że są w tym mistrzami. Od ponad dwustu lat robią zachodnim elitom intelektualnym wodę z mózgu jak chcą. A Niemcy służenie Rosjanom mają chyba wpisane w DNA. Od Keyserlinga, von Salderna, Sieversa po Gerharda Schrodera.
OdpowiedzUsuńSebastian
Trudno, żeby nie mieli, skoro od początku XVIII wieku Rosją rządzą niemieccy władcy.
OdpowiedzUsuńA ty łykasz to jak młody pelikan.
OdpowiedzUsuńProblem z podobnymi książkami jest taki, że co autor to teza. Odmienna i równie prawdopodobna.
Sam Muller u Villemaresta współpracował z Sowietami, po czym czmychnął do Ameryki Płd. a u C.Whitinga, powołującego się na dane Centralnego Biura Sprawiedliwości w Ludwigsburgu, Muller zwiał do Szwajcarii po czym pracował dla Amerykanów i zmarł tamże w latach 70'.
Która hipoteza jest bardziej prawdopodobna?
Można strzelać. Z równym prawdopodobieństwem można uznać, że pierwsza, druga, lub żadna z powyższych.
Mądry z ciebie facet, ale nieraz jesteś naiwny jak 14 latek...