sobota, 15 lutego 2025

Monachium - to nie czas jojczenia

 


Czytajcie wujka Foxa, bo naprawdę warto... Przewidziałem wygraną Trumpa w wyborach w czasie, gdy wielu komentatorów mądrzyło się, że "jego kampania się rozpada". Prognozowałem również, że po powrocie do Białego Domu Trump zajmie się "głupimi negocjacjami" z Rosją, które jednak zakończą się fiaskiem z powodu braku umiaru u Ruskich. Spełnia się pierwsza część tej prognozy, a teraz musimy poczekać na spełnienie się drugiej. 

Opinia publiczna w Weischelgau/Kraju Priwislanskim jest jak zwykle niecierpliwa oraz infantylna. Libki jojczą więc wraz z częścią prawicowców, że "USA zostawia Europę" i zdradza Ukrainę, a onucowcy jednocześnie triumfują i jojczą, że będziemy "wyłączeni z nowego porządku", czyli "nie skorzystamy" z nowego resetu. (No cóż, jeśli rzeczywiście będziemy wyłączeni to świetnie. Reset oznacza bowiem gigantyczną rosyjską infiltrację i osłabienie zdolności obronnych kraju jak za pierwszego Tusska i Kopaczowej w zamian za co nie uzyskuje się niczego. No bo co Rassija nam może zaoferować? Gaz w cenie wyższej niż dla Niemiec w kontrakcie na 30 lat? Kupienie fury jabłek od Kołodziejczaka?) Wszyscy z nich opierają się głównie na nagłówkach z portali internetowych i głosach "ekspertów". A tymczasem nagłówki z gównodziennikarskich portali i bajdurzenia różnych akademickich mend bywają zwodnicze.

Nie ukrywam, że gadanie Trumpa o ponownym włączeniu Rosji do G8 czy o traktacie z Rosją i Chinami redukującym o połowę budżety wojskowe to jego kretyńskie, autorskie pomysły podobne jak plan przebudowy Strefy Gazy w riwierę dla Januszów deweloperki. Również jego podejście do rozmów z Rosją jest głupie. Trump jest po prostu żądny szybkiego sukcesu. Tak jak podczas negocjacji z Kim Dżong Unem. To natomiast zwiększa prawdopodobieństwo, że negocjacje skończą się fiaskiem. Kremlowskie Politbiuro również bowiem jest żądne sukcesu. Według Generała SWR wpadło nawet w taki optymizm, że chce zaprosić Trumpa do Moskwy na paradę 9 maja :)

Trochę z tej kuchni negocjacyjnej zdradził też Rubio: twierdząc, że rozmowy z Putinem trwają wieczność, bo nie zna on angielskiego i wszystko idzie przez tłumacza. Zełenski zna za to dobrze angielski i komunikuje się bezpośrednio z Trumpem. Oczywiście wykorzystywać tłumacza zdarza się również przywódcom doskonale znającym angielski - czas na tłumaczenie daje po prostu więcej czasu na przemyślenie odpowiedzi. 

Ukraina już natomiast przygotowuje draft umowy z USA o swoich złożach metali ziem rzadkich.

Olbrzymie obawy w Europie wywołały słowa sekretarza obrony Pete'a Hegsetha w Monachium, o tym, że USA "wiecznie" nie będą gwarantować bezpieczeństwa Europy, Ukraina nie przystąpi do NATO i prawdopodobnie nie wróci do granic z 2014 r., a USA nie będą uczestniczyć w siłach rozejmowych.



 O tym, że Ukraina nie wejdzie do NATO wiemy od 2008 r., gdy Merkel zablokowała jej drogę do akcesji na szczycie w Bukareszcie. (Czystym kretynizmem jest więc narracja rosyjskiej propagandy o tym, że "specjalna operacja wojskowa" została przeprowadzona po to, by bronić się przed wejściem Ukrainy do NATO.) To, że Ukraina nie wejdzie do Sojuszu potwierdziła również administracja Joe Bidena na szczycie w Wilnie. Ta sama administracja sugerowała również, że powrót do granic z 2014 r. nie będzie możliwy i chłodno przyjmowała ideę międzynarodowych sił rozjemczych. Ostrzeżenia o tym, by Europa wzięła większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo też nie są niczym nowym - padały one już za administracji Obamy. Co eurocucki zrobiły w tej sprawie przez ostatnie kilkanaście lat? Niewiele. J.D. Vance złośliwie zauważył, że Niemcy i Europa zaczęły likwidować swój przemysł poprzez różne Zielone Łady, akurat wtedy, gdy nadszedł czas, by się zbroić...

To co w przemówieniu Hegsetha pominięto, to jego zapewnienia, że "nie będzie Mińska 3.0", a Ukraina musi otrzymać gwarancje i wsparcie wojskowe potrzebne, by wojna nie zaczęła się na nowo. Mówił on też o przekazywaniu więcej broni Ukrainie, konieczności rozbudowy przemysłu zbrojeniowego i przeznaczania 5 proc. PKB na obronę. Czy to świadczy o "końcu NATO"? Chyba jedynie z winy durnych eurocucków... Od ponad 10 lat mówi się im, by naprawili swoje siły zbrojne. I nie słuchają. Myślą, że da się obronić Grenlandii za pomocą 12 psich zaprzęgów...

"Wartości są ważne. Ale nie można nimi strzelać" - Pete "Homelander" Hegseth.

Zacytujmy Marka Budzisza: "Chór europejskich płaczek - wszyscy chcą negocjować z Rosją "z pozycji siły" i domagają się miejsca przy stole rokowań. No to zobaczmy - Hiszpanie wydają 1,3 % PKB na bezpieczeństwo, Niemcy nie mają budżetu a według ostatnich doniesień ich ekspertów (dla Reutersa) gotowość Bundeswehry jest mniejsza niż w 2022 roku, Brytyjczycy mają najmniejszą armię od wojen napoleońskich a 2,5 % PKB na obronność osiągną może w 2030 roku, Włosi nie doszli do poziomu 2 % wydatków na obronność i nie zanosi się aby byli w stanie, Francuzi mają mniejszościowy rząd, który podnosi podatki bo nie jest w stanie obsłużyć gigantycznego długu publicznego i nie mają planów rozbudowy sił lądowych. Kto ma negocjować z "pozycji siły"? Z raportu niemieckiego SWP (jest na stronie, można przeczytać- https://swp-berlin.org/publications/products/arbeitspapiere/Working_Paper_FG03_2025_C_Major_A_Kleemann_EN_Version.pdf…) wynika, że Europa nie jest w stanie zebrać kontyngentu stabilizacyjnego o wielkości 150 tys. żołnierzy, bo ich po prostu nie ma i pozostaje jej jedynie strategia "blefuj i módl się". I jeszcze Budzisz: "„To przykre, że Trump już publicznie poczynił ustępstwa wobec Putina, zanim jeszcze negocjacje się rozpoczęły” – powiedział Pistorius - „Lepiej byłoby najpierw porozmawiać o możliwym członkostwie Ukrainy w NATO przy stole negocjacyjnym”. Mówi to minister rządu, który blokował jakiekolwiek rozmowy w sprawie członkostwa Ukrainy w NATO, nie zdecydował się wysłać rakiet Taurus, wstrzymał ostatni pakiet pomocy, nawet oponował przeciw wypowiedzeniu Aktu Stanowiącego Rosja - NATO, nie wspominając o dyskusji na temat sił stabilizacyjnych. Europejczycy sprowadzili się do roli dzieci, które teraz płaczą nad tym, że Trump postanowił rozegrać sprawę nie pytając nas o zdanie. Co mamy do zaproponowania - kolejną dyskusję na temat zwiększenia zdolności wojskowych Europy i serię dobrych rad dla USA co powinny zrobić? Najsmutniejsze jest w tym to, że Polska mająca potencjalnie lepszą pozycję uczestniczy w tym chórze płaczek, bo nie chciała i nie umiała zagrać samodzielnie."

Tymczasem kumpel Budzisza, prochiński magister Bartosiusiak:


Po wystąpieniu Hegsetha, J.D. Vance udzielił wywiadu, w którym stwierdził, że Ukraina musi zachować "suwerenną niepodległość" i że nie da się całkiem wykluczyć wysłania wojsk amerykańskich na jej terytorium. "Bild" przed Konferencją Bezpieczeństwa w Monachium puścił przeciek mówiący, że Vance ogłosi wycofanie wojsk amerykańskich z Europy na dużą skalę. Oczywiście nic takiego się nie stało. Po prostu BND brzydko się bawi. Wizyta Hegsetha w Polsce pokazuje natomiast, że USA bynajmniej nie zamierzają się wycofywać z naszego regionu. Homelander stwierdził, że chciałby by amerykańskich żołnierzy w Polsce było więcej. Prezydent Duda powiedział natomiast, że ma poczucie tego, że Fort Trump powstanie w naszym kraju. Homelander rozmawiał z Dudą (Dude!) na tyle długo, że w piątek odwołano spotkanie z Prosiniakiem-Kamyszem w Powidzu, które przesunięto na sobotę. (Prawicowe media spekulowały, że to miało związek z głupimi wpisami Kutas-Dupaczewskiej, ale nie sądzę, by Homelander nawet odnotował jej istnienie.) Spotkania Homelandera z Tusskiem nie zaplanowano.

Prawdziwą bombą atomową było natomiast przemówienie J.D. Vance'a w Monachium. Wypomniał europejskiemu establiszmentowi totalitarne ciągotki: łamanie wolności słowa, wolności religijnej oraz niszczenie procesów wyborczych. Przypomniał o anulowaniu wyniku pierwszej tury wyborów prezydenckich w Rumunii, o tym, że brytyjska policja aresztowała człowieka za modlitwę w myślach (!) i o tym, że policja w wielu krajach robi ludziom wjazd do mieszkań za wpisy w necie. "My przez 10 lat znosiliśmy jojczenie Grety Thunberg, to wy powinniście przez dwa miesiące znieść Elona Muska" - złośliwie zauważył. Nazwał przy tym unijny establiszment "wrogiem wewnętrznym". Wcześniej, podczas szczytu dotyczącego AI w Paryżu, wyraźnie zadeklarował, że USA nie zaakceptują "przykręcania śruby" przez Unię amerykańskim koncernom cyfrowym.  Słowa Vance'a w Monachium zostały przyjęta przez obecnych tam eurocucków z konsternacją i przerażeniem. Wcześniej amerykański wiceprezydent demonstracyjnie olał spotkanie z Olafem Scholzem.  Zamiast tego spotkał się z Alice Weidel, lesbijską współprzewodniczącą AfD.  Coś czuję, że po wyborach w Niemczech Amerykanie będą naciskali na koalicję CDU/CSU Merza/Soedera z AfD. Powininni jeszcze mianować Gruppenfuehrera Kanye Westa na ambasadora w Berlinie - gdyby Niemcy nie chcieli mu dać akredytacji, można by ich oskarżyć o rasizm. 

Ilustracja muzyczna: Gigi d'Agostino - L'Amour Toujurs (hymn Europy)

I wersja bardziej dystyngowana.

(Następnym razem, gdy będzie Polskę odwiedzał jakiś oficjel z Niemiec, Orkiestra Reprezentacyjna WP powinna grać na jego powitanie ten kawałek.)

Tymczasem Amerykanie mogli sobie posłuchać u Joe Rogana, jak USAID i NED wpływały na wybory parlamentarne w Polsce i jak próbowano u nas dokonać przewrotu przy okazji cyrku z wyborami kopertowymi w 2020 r.  Elon Musk zauważył natomiast istnienie Patryka Jakiego. A premier Tussk również stara się, by zostać dostrzeżony, bo zaatakował Vance'a (zarzucając mu prorosyjskość) za... zacytowanie JPII. 


***

A w recenzjach: krwawy kongijski kobalt i zarabiający na nim Chińczycy,   jojczenie Zybertowicza na temat AI,  Budzisz o tym jak w dobry sposób przywrócić pobór do wojska (i uczynić go koedukacyjnym), oraz szczegółowy pamiętnik mieszkanki Żoliborza z Powstania, Dulagu w Pruszkowie oraz obozów koncentracyjnych Ravensbruck i Bergen-Belsen.

sobota, 8 lutego 2025

Pierwsza wojna w drugiej kadencji Trumpa?

 



Ilustracja muzyczna: Sicario - The Beast

Pierwsza wojna z udziałem nowej administracji Trumpa prawdopodobnie będzie toczyła się w Meksyku.  To nie tylko moja opinia. Tom Homan, prezydencki pełnomocnik ds. zabezpieczenia granicy, stwierdził, że spodziewa się "kinetycznej" wojny pomiędzy oddziałami amerykańskimi a kartelami.  Sekretarz obrony Pete Hegseth przyznał, że uderzenia przeciwko kartelom są brane pod uwagę a swoją pierwszą wizytę złożył wśród żołnierzy pilnujących granicy południowej. Wywiad straży granicznej przechwycił informacje, że kartele planują używać IED oraz dronów-kamikaze przeciwko funkcjonariuszom Border Patrol. To byłby świetny pretekst do ekspedycji karnej. Mieliśmy ostatnio przelot amerykańskiego wojskowego samolotu rozpoznawczego (wykonującego misję SIGINT) w meksykańskiej przestrzeni powietrznej, nad Zatoką Kalifornijską, wzdłuż wybrzeża stanów Sinaloa i Sonora. 



Nagła zapowiedź nałożenia karnych, 25-procentowych ceł na Kanadę i Meksyk, a następnie szybkie ich zawieszenie miało przyczyny nie tyle ekonomiczne, co związane z bezpieczeństwem narodowym. Meksykańska prezydent Claudia Sheinbaum szybko zgodziła się wysłać 10 tys. żołnierzy do zabezpieczenia granicy. Władze Meksyku robiły taką pokazówkę już za rządów Bidena, co oczywiście niewiele zmieniało, gdyż Meksyk jest rządzony przez kartele. (Niestety nie wiemy dla którego kartelu pracuje meksykańska prezydent.) Trudeau również zgodził się wzmocnić granicę, ale także powołać specjalną amerykańsko-kanadyjską grupę zadaniową walczącą z przestępczością zorganizowaną i uznać meksykańskie kartele za organizacje terrorystyczne. Dlaczego Trump uderzył w Kanadę? Bo Kanada jest główną pralnią pieniędzy karteli i triad oraz centrum produkcji i dystrybucji fentanylu. Centrum tej działalności jest Vancouver, gdzie wspólne interesy prowadzą chińskie triady (oczywiście mocno powiązane z bezpieką ChRL), meksykańskie kartele i... Hezbollah (przypominam o silnym zaangażowaniu irańskich służb i dawnego reżimu Assada w handel narkotykami). Chińczycy robią tam za bankierów dla mafii narkotykowych, a pieniądze piorą m.in. na kanadyjskim rynku nieruchomości ( i to dlatego domy w Kanadzie stały się tak drogie). Zainteresowanych tematem odsyłam do tego artykułu.

Zalew fentanylu jest oczywiście elementem chińskiej strategii zwalczania USA. Świadczy o tym choćby to, że chińscy producenci półproduktów do wytwarzania tego narkotyku mogą ubiegać się o zwrot VAT za eksport tych substancji, a jednocześnie nie mogą sprzedawać ich w Chinach. Fentanyl, który trafia do USA jest bardzo tanim narkotykiem, a jednocześnie mocno uzależniającym i zabójczym. 42 proc. pigułek skonfiskowanych przez DEA zawierało jego śmiertelną dawkę. Zalewanie Ameryki fentanylem jest więc nie tyle operacją narkotykową, co terroryzmem chemicznym. (Dodajmy, że port w Vancouver służy również jako centrum logistyczne dla dostaw fentanylu do Australii oraz wysp Oceanii.) 



Nie zapominajmy też, że triady i kartele zarabiają również na organizowaniu nielegalnej imigracji, do której zwalczania ostro zabrała się nowa administracja. Liczba prób przekroczenia granicy spadła o 94 proc. rok do roku. Sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego Kristi Noem patronuje tej polityce. Ostatnio przejechała się konno nad granicą z funkcjonariuszami Border Patrol. Złośliwcy nazywają ją ICE Barbie, ze względu na zamiłowanie do cosplayu (rywalizowała z nią ostatnio pod tym względem kongreswoman Nancy Mace). 



Tymczasem Marco Rubio odwiedził Panamę i wymógł na tamtejszym prezydencie wycofanie się z chińskiej Inicjatywy Pasa i Szlaku. Jednocześnie "grupa prawników" wniosła skargę do panamskiego Sądu Najwyższego, w której domagają się odebrania spółce z Hongkongu Hutchinson Ports licencji na zarządzanie dwoma portami po obu stronach Kanału Panamskiego. To całkiem rozsądne rozwiązanie. W razie wojny z Chinami, amerykańska grupa bojowa musiałaby zająć Kanał, tak jak Grenlandię w czasie II wojny światowej.

Na Grenlandii mają się odbyć wybory 11 marca, a po nich referendum niepodległościowe. Grenlandia jest oczywiście ważna nie tylko ze względu na metale ziem rzadkich, ale również na konieczność panowania nad morskim przesmykiem GIUK - blokowania tam rosyjskich i chińskich okrętów podwodnych.

Wyciekł plan "pokojowy" dla Ukrainy. Tyle, że postępów w negocjacjach z Rosją nie ma. Politbiuro nie jest zdecydowane, na co się zgodzić. Generał Keith Kellog zagroził Rosji zaostrzeniem sankcji, oceniając, że siła obecnych w skali od 1 do 10 wynosi zaledwie 3. Ostatnio wzrosła częstotliwość ukraińskich uderzeń dronowych w rosyjskie rafinerie. To również sposób nacisku na Moskwę. Nie zdziwcie się, jeśli zostaną nałożone 25 proc. cła na towary z UE - Unia wciąż kupuje rosyjski LNG, a Amerykanie chcieliby go mocniej zastąpić swoim gazem. Dla USA wojna handlowa z UE byłaby tylko niedogodnością, a dla strefy euro czynnikiem, który wepchnąłby ją w recesję.

W kwestii wojen handlowych, zapoznałem się z ciekawą teorią Jeffa Parka, analityka Bitwise. Wynika z niej, że Trump i Bessent chcą wykorzystać wojny handlowe jako narzędzie do doprowadzenia do układu Plaza 2.0. Jego istotą byłoby kontrolowane osłabienie dolara i spadek rynkowych stóp procentowych. Słaby dolar i niskie stopy to doskonałe warunki zarówno dla amerykańskiego eksportu jak i dla rynku akcji oraz kryptowalut. Pozwoliłoby to również rządowi USA - i innym rządom - na zadłużanie się niskim kosztem. Czyli same korzyści, tylko libki i inne osoby patrzące na ekonomię zgodnie z teoriami sprzed ponad 100 lat (to trochę jakby uczyć się fizyki na podstawie podręczników z początku XX w.) będą płakać, że "nasze wnuki będą musiały spłacać te długi", po raz miliardowy wieszczyć "koniec dolara" oraz hiperinflację.



O ile wiele działań administracji Trumpa ogłoszonych w pierwszych dniach jej urzędowania było bardzo rozsądnych lub dużo rozsądniejszych, niż się nam próbuje wmawiać, to pomysł wysiedlenia Palestyńczyków ze Strefy Gazy i budowy tam "bliskowschodniej riwiery" to całkowicie autorski, kretyński, pomysł Trumpa. Rubio oraz inni oficjele z administracji dowiedzieli się o nim z telewizji. Zaskoczony był pewnie też Netanjahu. Trump po prostu znów poczuł się ambitnym deweloperem, a ten projekt mogli mu zasugerować Jared Kushner i Steve Witkoff. Realizacja tego projektu wymagałaby jednak finansowego współudziału Arabii Saudyjskiej, Kataru i ZEA. One nie chcą w tym uczestniczyć, bo byłoby to samobójstwo wizerunkowe grożące buntem poddanych. Poza tym, kto da im gwarancję, że Izrael nie zamieni tej "riwiery" w morze gruzów? Problematyczne byłoby też "tymczasowe" wysiedlenie Palestyńczyków. Nie chcą ich przyjąć Egipt i Jordania, bo obawiają się, że owi nachodźcy przynieśliby ze sobą dobrze zorganizowane siatki dżihadystyczne. Palestyńczycy mogliby zdestabilizować Egipt tak jak Liban w latach 70-tych. Izraelczycy kombinują z wysłaniem Palestyńczyków do somalijskiego Puntlandu. Musieliby jednak sami przeprowadzić taką operację logistyczną. Jednym z elementów bliskowschodniej gry jest to, że nikt dobrowolnie nie opuszcza swojej ziemi. Tak więc Palestyńczycy nigdy dobrowolnie nie opuszczą Strefy Gazy. Mogą koczować w ruinach, ale nie odejdą. Co ciekawe Rubio w 2016 r. wyśmiewał Trumpa, że postrzega on Palestynę jako aktywo nieruchomościowe...


Ale przyznam, że byłoby ciekawie, gdyby USA przejęły Strefę Gazy jako swoje terytorium. Przy zmianie trendów politycznych stałoby się ono przyczółkiem do powstania nowoczesnego państwa krzyżowców, które mogłoby z czasem wchłonąć Izrael i okoliczne ziemie. :)


Tymczasem Trump wyznaczył na nowego ambasadora w Warszawie Toma Rose'a, byłego wydawcę "Jerusalem Post". Wyznawcy rebe Brauna już krzyczą: "Gewałt! 447!" i twierdzą, że to będzie drugi ambasador Izraela w Warszawie. Ja się cieszę, że Izrael będzie miał wreszcie prawdziwego ambasadora, bo przez ostatnie kilkanaście lat głównie zsyłał na warszawską placówkę ludzi upośledzonych umysłowo. Rose co prawda jest syjonistą, ale w dyskusjach dotyczących historii bronił Polaków - prostując łgarstwa. Dla zarządców Weischselgau będzie trudniejszym rozmówcą niż Mareczek Brzeziński, gdyż ostro się wypowiadał choćby w kwestii przejęcia TVP przez ekipę Kapitana Pizdy, a lubi się z prezydentem Dudą i Morawieckim. Występował też w telewizji WPolsce24. Więc może być ciekawie, ale pamiętajmy, że będzie on realizował nie swoją własną politykę, ale politykę Departamentu Stanu.




Sam Departament Stanu wspólnie z DOGE dokonali rzeczy niesamowitej, czyli rozpieprzyli w drobny mak agencję USAID. Okazało się, że oprócz fundowania kondomów hamasowcom i finansowania libkowskich mediów z całego świata oraz różnych inicjatyw związanych z transami, LPG i aborcją, dawała też granty na chińskie badania nad wirusami oraz na działalność Kościoła Szatana. W Polsce pieniądze z USAID dostawały m.in.: Kampania Przeciwko Homofobii, Feminoteka, kodziarska Tour de Konstytucja, "Wyborcza", "Krytyka Polityczna" czy OKO Press. Agencja rządu amerykańskiego finansowała więc organizacje działające przeciwko poprzedniemu, sojuszniczemu rządowi. Razem z NED wręcz spiskowała przeciwko rządowi PiS. Zarządzała tą pralnią Samantha Power, była obamowska ambasador przy ONZ. USAID kiedyś była uważana za przykrywkę dla CIA, ale z czasem stała się ona samodzielną, "dziką" agencją prowadzącą własną politykę. Teraz, gdy ten burdel rozwalono i kasa została odcięta, wśród lewicowych libków z całego świata rozległ się kwik. "Nie będzie pieniędzy na głodne dzieci w Afryce!". (I dlatego pięknym ruchem było też odcięcie wsparcia dla komuszej RPA.) Na głodne dzieci tam szedł ułamek środków, a poza tym "Tylko 1 dolar wystarczy, by wykarmić afrykańskie dziecko, którego ojciec zabił białego farmera, od którego kupował wcześniej jedzenie". Nawet gdyby rozwalenie USAID było jedyną dobrą rzeczą zrobioną przez administrację Trumpa, to i tak pozytywnie zapisałoby ją w historii.

A to dopiero początek drugiej kadencji Trumpa...



sobota, 1 lutego 2025

Goma, czyli Things in Africa

 


Ilustracja muzyczna: Fugees - Ready or not

W sercu Afryki mamy do czynienia z czymś, co tylko z pozoru jest niezwykłe: licząca 14 mln mieszkańców Rwanda podbija ziemie liczącej ponad 100 mln mieszkańców Demokratycznej Republice Konga. Mam na myśli ostatnią ofensywę wspieranego przez Rwandę rebelianckiego ruchu M23, w ramach której zdobyto miasto Goma. Kongijskie wojska w tym regionie się po prostu rozpadły, siły pokojowe z RPA poniosły straty w ludziach, a Kongijczykom nie pomogli nawet rumuńscy najemnicy. M23 deklaruje, że idzie na Kinszasę, a spanikowani Kongijczycy wzywają na pomoc Rosję. Przy okazji spalili i splądrowali kilka ambasad w swojej stolicy. O wsparcie dla rwandyjskich "imperialistów" oskarżają USA i Francję. Sama Rwanda ostro zbroiła się ostatnio w Turcji i w... Polsce, stąd karabiny Grot w rękach żołnierzy rwandyjskich sił specjalnych. Swego czasu w Kinszasie odbyły się protesty wymierzone w... Polskę. 

Rwanda w sumie powtarza to, co się jej udało zrobić w latach 1996-1997. Wówczas rwandyjska inwazja - skierowana wstępnie przeciwko siłom Hutu w obozach dla uchodźców - doprowadziła do upadku dyktatury Mobutu i zainstalowania reżimu Laurenta-Desire Kabili. Rwandę i Kabilę wspierały wówczas zbrojnie: Erytrea, Angola, Uganda, Burundi oraz sudańscy, chrześcijańscy rebelianci, a nieoficjalnie: USA, RPA, Tanzania, Zambia, Etiopia i... Zimbabwe. Po drugiej stronie były: Sudan, Czad, RŚA, Unita, Francja, Chiny oraz... Izrael. Kabila po zdobyciu władzy skonfliktował się jednak z dawnymi sojusznikami z Rwandy i Ugandy, a sprzymierzył z Angolą, Namibią i Zimbabwe oraz z ChRL To doprowadziło w 1998 r. do drugiej wojny domowej i zabójstwa Kabili w 2001 r. Władzę po nim przejął jego syn Joseph, który rządził do 2019 r. (oddał władzę pokojowo).



Architektem sukcesów Rwandy w obecnej i w poprzednich inwazjach na Kongo jest prezydent Paul Kagame rządzący od 2000 r. Od 1994 r. był on wiceprezydentem i ministrem obrony. Wcześniej kierował RPF - rebeliantami z plemienia Tutsi, którzy zaczęli partyzancki bój w Rwandzie w 1990 r. W 1993 r. doszło do kruchego porozumienia o podziale władzy pomiędzy rebeliantami a rządem zdominowanym przez plemię Hutu. 


6 kwietnia 1994 r. samolot z prezydentami Rwandy i Burundi na pokładzie został zestrzelony przy podejściu do lądowania na lotnisku w Kigili, w Rwandzie. Obaj prezydenci wywodzili się z plemienia Hutu, więc stało się to impulsem do wznowienia wojny domowej i ludobójstwa od 400 tys. do 800 tys. Tutsich. (Tutsi byli przez wiele stuleci bogatą mniejszością rządzącą Rwandą. Stracili władzę po dekolonizacji, gdy Hutu po prostu demokratycznie ich przegłosowali.) Dowodzeni przez Kagame rebelianci Tutsi wygrali jednak wojnę. Wciąż nie wiadomo, kto zestrzelił samolot z dwoma prezydentami. Rwandyjska opozycja oskarża o to prezydenta Kagame, a on Francję. Komuszy amerykański zjeb Wayne Madsen przedstawił dokumenty mówiące o powiązaniu z zamachem jakiejś Grupy Strategiczno-Taktycznej powiązanej z ludźmi Dicka Cheneya. Madsen jednak jest tłustym idiotą, który np. o zabójstwo Litwinienki oskarżał... Polskę (bo użyto "polon" a kelnerka w londyńskiej restauracji, do której doszło do zdarzenia była Polką, a poza tym "niepokalana Rassija" nie mogłaby się czegoś takiego...). 


Faktem jest jednak to, że Hutu byli wspierani przez Francję, a Tutsi przez USA. Kagame kształcił się w latach 70-tych w Fort Leavenworth. Po tym jak zdobył władzę zmienił język urzędowy w Rwandzie z francuskiego na angielski. Patrząc na jego oblicze można uznać, że to przebiegły koleś o IQ dużo wyższym niż średnia dla Subsaharyjczyków. 



Cała historia z zestrzeleniem samolotu z prezydentami Rwandy i Burundi jest równie tajemnicza jak sprawa zabójstwa sekretarza generalnego ONZ Daga Hammarskjolda w Rodezji Północnej w 1961 r. Oficjalnie był to zwykły wypadek lotniczy, ale za kołnierzem martwego sekretarza generalnego ONZ znaleziono kartę "as pik". Niedawno oglądałem szwedzki film dokumentalny, w którym pokazano dokumenty i zeznania wskazujące, że samolot Hammarskjolda został zestrzelony przez ludzi z Instytutu Badań Morskich, czyli organizacji-przykrywkowej dla wywiadu RPA. Później ludzie z tego Instytutu pracowali m.in. nad zarażaniem Subsaharyjczyków AIDS za pośrednictwem szczepionek. No cóż, w Afryce działało wówczas i działa do dzisiaj wiele równie podejrzanych grup. Elon Musk pewnie się z tym zgodzi...

(Obserwując afrykańskie wojny daje się dostrzec przede wszystkim ich niesłychane okrucieństwo i olbrzymi prymitywizm biorących w nich udział żołnierzy. Nasuwa mi to pewne skojarzenie. Według Sitchina, Annunaki stworzyli ludzi pierwotnie do pracy w kopalniach w Afryce. A co jeśli zaprojektowali mieszkańców tego kontynentu do tego, by byli oni żołnierzami? Silni, wytrzymali, krwiożerczy a przy tym niezbyt inteligentni? Tacy w typie Idiego Amina? Przyjrzyjcie się zachowaniu subsaharyjskiego myśliwego z tego  filmiku. Na ile zmieniła się tamtejsza mentalność od czasów paleolitu?

Jestem zwolennikiem tezy, że różne rasy ludzkie miały różne źródła, związane m.in. z domieszkami DNA innych gatunków człowieka (neandertalskich w przypadku białych, denisowian u Azjatów), a także z domieszkami DNA pozaziemskiego. Wskazówki w tej kwestii daje nawet Księga Rodzaju wskazująca, że Kain znalazł sobie żonę w innym skupisku ludzi, nie związanym z jego rodziną. To wskazywałoby, że Eden był miejscem eksperymentu genetycznego, w wyniku którego stworzono tylko przodków jednej z grup ludzkich.) 

Ilustracja muzyczna: DMX - Party Up

 ***

Trumpa ostro skrytykowano za to, że stwierdził, że przyczyną ostatniej katastrofy lotniczej w Waszyngtonie była niekompetencja związana z programami DEI. I jak na razie wygląda na to, że amerykański prezydent miał rację. Okazuje się bowiem m.in., że odrzucono 900  podań kandydatów o pracę przy kontroli lotów, złożonych przez ludzi, którzy zdali testy ze znakomitymi wynikami, niekiedy wynoszącymi 100 proc. poprawnych odpowiedzi. Podania te odrzucono wyłącznie dlatego, że kandydaci byli biali.  (tutaj macie przesłuchanie jednego z czarnoskórych oficjeli z FAA zatrudnionych w ramach polityki DEI. Nie potrafił odpowiedzieć na żadne pytanie dotyczące pracy tej agencji.). Promowano natomiast zatrudnienie jako kontrolerów lotów osób mających problemy ze wzrokiem! Stąd wzrost liczby lotniczych incydentów bezpieczeństwa w ostatnich latach. Już od dawna zwracano uwagę, że śmigłowce w Waszyngtonie latają zbyt blisko startujących i lądujących samolotów. 

Tajemnicą jest jednak to dlaczego śmigłowiec wleciał prosto w duży, dobrze oświetlony samolot pasażerski. Doniesienia o tym, że pilot był transem, okazały się być złośliwą plotką. Pilotem była kobieta, ale armia nie chce ujawnić jej nazwiska. Potwierdziło się za to, że śmigłowiec odbywał misję szkoleniową polegającą na symulowaniu ewakuacji prezydenta z Białego Domu do podziemnego bunkra. Niektórym obserwatorom, zachowanie śmigłowca tuż przed zdarzeniem kojarzyło się z misją samobójczą. Teoretycznie możliwe jest zdalne sterowanie taką maszyną - chwalił się takimi możliwościami koncern Lockheed Martin. Tylko, czy pasażerskim odrzutowcu był ktoś naprawdę ważny?

***

Z recenzji: prywatna organizacja, która wypowiedziała wojnę reżimowi Kimów i zajęła północnokoreańską ambasadę w Madrycie, wspomnienia organisty z zajętych przez Sowietów Kresów, życie codzienne Wyklętych i norweskie spojrzenie na bitwę o Narwik z ciekawymi wątkami polskimi.

sobota, 25 stycznia 2025

Druga kadencja

 






Jeśli nie oglądaliście inauguracji drugiej kadencji prezydenckiej Trumpa, to wiele straciliście. Choć główne uroczystości zostały przeniesione do Rotundy Kapitolu - oficjalnie ze względu na mróz, nieoficjalnie ze względów bezpieczeństwa - to mieliśmy do czynienia z pięknym widowiskiem. Przemówienie Trumpa będące z jednej strony "roastem" niekompetentnych demokratów, a z drugiej deklaracją programu imperialnego, obejmującego m.in. wyprawę załogową na Marsa. Wiele mówiąca obecność amerykańskich potentatów technologicznych w pierwszym rzędzie widzów. (Show skradła Laureen Sanchez, dziewczyna Jeffa Bezosa ubierając się tak tanio, że Megyn Kelly porównywała ją do prostytutek. O partnerce Bezosa chodzą jednak słuchy, że pomogła skorygować jego poglądy polityczne. Poprzednia żona szefa Amazonu była mocno "woke".) Kreacja Melanii nawiązująca częściowo do mody z początku lat 90-tych, częściowo do filmu "V jak Vendetta" - zaprojektowana przez amerykańskich, młodych designerów, w kontrze do wielkich, europejskich domów mody. I na koniec bal inauguracyjny, z tańcem Trumpa z szablami w rytm YMCA i krojeniem szablą tortu. Przy okazji Elon wykonał gest "oddania serca", który wszystkim - poza syjonistom - przypominał rzymskim salut. (A mi się skojarzył z "Atakiem na Tytatana", który Elon pewnie oglądał... Shinzo sasageyo, shinzo sasageyo!)



W pierwszych dniach prezydentury lawina prezydenckich rozporządzeń wywołujących łzy u libków i lewaków. Uderzenie w DEI, zakaz służenia transów w wojsku, zwolnienia "woke" funkcjonariuszy, blokada finansowania dla Planned Parenthood, zakaz tęczowych, transowskich i BLM-owskich flag na budynkach publicznych, cofnięcie kretyńskich przepisów ekologicznych wprowadzanych przez administrację Bidena, wycofanie USA z WHO i kretyńskiego paryskiego porozumienia klimatycznego, odtajnienie dokumentów sprawie zabójstw JFK, RFK i MLK , amnestia dla uczestników zamieszek na Kapitolu w tym dla QAnnon Szamana... Nowa ekipa wyraźnie stawia na tanią energię - z paliw kopalnych i atomu. Kończy ze zmuszaniem do produkcji samochodów elektrycznych. Mocno wzięła się za deportowanie nielegalnych imigrantów z Ameryki Środkowej. Tak jak przewidywałem nowy szef ICE oraz nowa szefowa Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego Kristi Noem to ekipa "no bullshit". (Ktoś tam w komentarzach kilka razy zarzucał mi, że jestem fanem Tulsi Gabbard. Odpowiadam więc oficjalnie: Coś Ci się popierdoliło. Fanem Gabbard był lub jest Repetowicz. Ja jestem fanem Kristi Noem. Rozumiem, że krótkowidz może je pomylić - bo obie brunetki, ale Noem ma lepszą figurę i zaimponowała mi tym, że zastrzeliła psa. Poza tym, jako dotychczasowa gubernator Dakoty Północnej, przybyła do mroźnego Waszyngtonu na inaugurację ubrana w sukienkę z krótkim rękawem.) Doszło do ciekawej sytuacji - Meksyk odmówił przyjęcia pierwszego samolotu wojskowego z deportowanymi, więc poleciał on do Gwatemali. Kroi się w przyszłości lepsza akcja niż w Sicario - amerykańskie siły specjalne zaczną pewnie operacje przeciwko kartelom w północnym Meksyku. 

Ciekawą rzecz powiedział Larry Fink, prezes BlackRock. Stwierdził, że kraje "ksenofobiczne" będą miały wyższy standard życia. Imigranci nie są bowiem już potrzebni na rynku pracy. Zastąpi ich sztuczna inteligencja. 

A nowa administracja mocno stawia na rozwój sztucznej inteligencji, o czym świadczy projekt Stargate. 500 mld USD inwestycji w infrastrukturę AI (mniejsza o to, czy inwestorzy prywatni te pieniądze mają - jak nie mają to się im pożyczy) oznacza, że USA będą "światową stolicą AI", A Unia Europejska będzie zapóźnionym zadupiem, w którym prąd będzie luksusem, a wszyscy będą wpierdalać brazylijską papkę sojową sprowadzoną w ramach układu Mercosur.

Na nasze szczęście jednak Unia Europejska idzie na zderzenie czołowe z USA. To dlatego, że brukselsko-berlińsko-paryscy geniusze wymyślili sobie, że mogą bezkarnie psuć interesy amerykańskim gigantom technologicznym. Tu nie chodzi tylko o cenzurowanie treści w internecie w imię utrzymania u władzy pseudochadecko-socjalistyczno-liberalno-postkomunistycznych i noekomunistycznych leśnych dziadków i tępych spierdolin wychowanych przez nich na następców. Tu chodzi również o blokowanie przez UE rozwoju sztucznej inteligencji. Kwik pułkownika Sienkiewicza w Strasbourgu o "zdrajcach Europy" i "partii Muska" jest miarą paniki, która panuje w unijnym establiszmencie. UE w starciu z USA stoi na z góry przegranej pozycji. Nie chodzi mi o starcie militarne (wyobraźcie sobie bitwę o Grenlandię :), ani o wojnę ekonomiczną. Wystarczyłoby wywleczenie do internetu brudów na zdegenerowane unijne ekipy rządzące. Tylko wyciągnąć popcorn i oglądać poniżenie tych euroszkodników :)

Naprawdę, mamy czasem jako naród więcej szczęścia niż rozumu. Więcej, niż na to zasługujemy. 


***

Pytano mnie się, gdzie można znaleźć treści z poprzedniego bloga, prowadzonego w latach 2006-2011 na serwisie Blox.  Są one dostępne - choć oczywiście wiele linków, filmików itp. nie jest już aktywnych. Trudno też się wyszukuje wpisy z poszczególnych dat. Ale można wszystko znaleźć:


TUTAJ

Link do kopii starego bloga można znaleźć również na bocznej "belce". Tylko trzeba kliknąć w "pokaż wszystko".

Przypominam również o moim blogu z recenzjami książek. Może Was zainteresują wspomnienia księdza z Dachau? Może nowe książki Koprowskiego o wojnie na Mazurach i Pomorzu? Może historia organizacji Muszkieterowie, zamachy na zdrajców dokonywane przez polskie podziemie czy wspomnienia niemieckiego strażnika z Colditz? Wrzucam w tygodniu zwykle po parę recenzji, które wklejam następnie na Lubimyczytać. 

Oczywiście przypominam o "Mrocznych sekretach II wojny światowej".

Czytajcie zanim Unia i Platforma z Lewicą zabronią czytać wszystko inne niż gazetki z supermarketów!


sobota, 18 stycznia 2025

Jak sojowe cucki nie ocaliły ludzkości

 

 Miałem ciekawy sen, w którym przed prezydencką inauguracją doszło w USA do puczu/rebelii przeciwko Trumpowi. Prezydent-elekt wycofał się gdzieś na prowincję, a ja do niego dotarłem i namówiłem, by wrócił. Inauguracja się odbyła, a ja dostałem na nią zaproszenie i... Prezydencki Medal Wolności :) Wspominam o tym, tak na wszelki wypadek. Bardzo, bardzo, bardzo rzadko miewam bowiem sny, które choć w drobnej części pamiętam. Gdy opowiedziałem o tej wizji znajomemu, który wiele lat mieszkał w USA, on stwierdził, że przed 11 IX 2001 r. miał sen, w którym goniła go ściana pyłu. "Snów nie należy więc lekceważyć" - stwierdził. W 2015 r. inny mój znajomy, podróżnik, opowiedział natomiast, że miał sen, w którym Trump został wybrany prezydentem. W 2020 r., w noc wyborczą, śniło mi się, że wynik wyborów był "dziwny" i "daleki od rozstrzygnięcia". Przekaz tego snu był "nie tym razem". Jeden z twitterowiczów napisał w tamtych dniach: "A co jeśli Trump będzie startował za cztery lata i wygra z Kamalą". Został powszechnie wyśmiany...



" I ujrzałem jedną z jej głów jakby śmiertelnie zranioną, a rana jej śmiertelna została uleczona .A cała ziemia w podziwie powiodła wzrokiem za Bestią" Ap 13,3

Po zamachu na Trumpa śmiałem się, że libki zaczną wykorzystywać ten fragment Apokalipsy w narracji mówiącej o tym, że Trump jest Antychrystem. Na YouTube rzeczywiście można znaleźć sporo filmów z takimi twierdzeniami. W niektórych - na przykład w poniższym - przypominane są ciekawe przykłady synchroniczności związanych z Trumpem, w tym "przepowiednie" z gry karcianej Illuminati wypuszczonej na rynek w 1995 r.


 

Zapewne aluzje do Antychrysta będą się pojawiać przy każdej okazji, gdy Trump będzie angażował się w narzucanie Izraelowi rozejmów z Palestyńczykami. Usłyszymy pewnie o Trzeciej Świątyni itp.

W kontekście Trumpa i przewidywania przyszłości, przytoczę ciekawy post ze strony Paranormalna Polska:

"W 1997 roku Clif High wraz z przyjacielem stworzył oprogramowanie o nazwie WebBot (https://en.wikipedia.org/wiki/Web_Bot), które analizowało dane lingwistyczne z internetu. Program ten miał na celu przewidywanie wydarzeń przyszłości, co mogło pomóc w prognozowaniu ruchów na giełdzie. Dzięki temu twórcy zarobili sporo pieniędzy.
Z czasem WebBot został rozwinięty do tego stopnia, że zaczął rzekomo przewidywać ważne globalne zmiany. Niektóre przewidywania okazały się trafne, inne – zupełnie chybione, jak np. zapowiedziany koniec świata w 2012 roku. Clif tłumaczył później, że w tamtym okresie blogosfera była pełna nieprawdziwych informacji i wymyślonych historii, które wpłynęły na wyniki analizy.
W 2009 roku WebBot miał przewidzieć wywiad Joe Rogana z Donaldem Trumpem. W tamtym czasie Joe Rogan był mało znanym dziennikarzem. WebBot nie podał dokładnej daty wywiadu, ale określił go mianem "temporal marker" – wyznacznika czasu. Według analizy, po tym wydarzeniu w ciągu 39 dni miała nastąpić seria istotnych zdarzeń. Dane wskazywały na eskalację napięć lub konflikty w przestrzeni powietrznej.
Przewidywane wydarzenia mogły obejmować:
- Starcia związane z UFO, np. incydenty między niezidentyfikowanymi obiektami a samolotami wojskowymi (patrz: ostatnie wydarzenia nad bazami USA w Wielkiej Brytanii).
- Chaos w przestrzeni powietrznej, który mógłby symbolizować ujawnienie technologii związanych z UFO lub inne poważne zmiany.
Nie chodzi tu jednak o UFO w rozumieniu statków kosmicznych, lecz raczej o pojazd, urządzenie, bombę lub rakietę, które wzbudzą duże zainteresowanie. Może to mieć nawet związek z doniesieniami o nowoczesnej broni Rosji, zwanej "Oriesznik". Teoretycznie po 3-4 grudnia ma rozpocząć się seria zdarzeń powiązanych z globalnymi konfliktami i wydarzeniami w powietrzu.
Wywiad Donalda Trumpa z Joe Roganem został nagrany 25 października 2024.
Dwa miesiące temu Clif High założył kanał na YouTube, gdzie dzieli się historiami ze swojej pracy, w tym także analizami WebBota, które często traktowane są jako współczesne "przepowiednie" na miarę Nostradamusa.
https://www.youtube.com/watch?v=_v8bWCkCJ1s
https://www.youtube.com/watch?v=_eerx6TufDo
Ciekawostką jest, że Clif „wyanalizował”, iż 14-15 lipca 2024 roku wydarzy się coś, co poruszy cały świat. 14 lipca miał miejsce zamach na Trumpa."

(koniec cytatu)

Po tym jak sojowy cuck próbował 14 lipca zabić Trumpa, rozpoczął się ciekawy trend: Jeff Bezos i Mark Zuckerberg zaczęli publicznie chwalić republikańskiego kandydata. Zaczęli spodziewać się jego zwycięstwa wyborczego i szykować do hołdu lennego. Big Tech z Doliny Krzemowej półoficjalnie opowiedział się za Trumpem, a przypieczętowaniem tego sojuszu był wybór J.D. Vance na kandydata na wiceprezydenta oraz silne zaangażowanie Muska w kampanię Trumpa.

Biden, w swoim przemówieniu pożegnalnym ostrzegał przed "kompleksem technologiczno-przemysłowym". Oczywiście dotychczasowym władcom świata nie podoba się to, że nowe technologie pozwoliły na złamanie ich monopolu dezinformacyjnego i pozwoliły na kształtowanie alternatywnych ruchów politycznych. Z tego powodu szykuje się też starcie amerykańskiego Big Techu z Unią Europejską. Starcie, którą eurocucki przegrają, gdyż za Big Techem będzie stała cała potęga amerykańskiego państwa. 




Stawką w tej grze jest m.in. kwestia rozwoju sztucznej inteligencji - coś co łączy w panice leśnych dziadków z Brukseli/Berlina i staroświeckich konserwatystów w rodzaju profesora Zybertowicza. Nie zdziwiłbym się, gdyby zwycięstwo wyborcze Trumpa okazało się tym, czynnikiem, który doprowadzi w przyszłości do zwycięstwa opcji transhumanistycznej.




Czyżbyśmy więc znaleźli się na ścieżce prowadzącej do zdominowania naszej planety przez totalitarną Sztuczną Inteligencję? Jeśli tak, to libki i sojowe cucki totalnie spierdoliły sprawę, nie powstrzymując technologicznego "Antychrysta". No, ale czego spodziewać się po libkach i sojowych cuckach? Takie z nich katechony...

W sumie to i tak dużo lepszy scenariusz od różnych unijnych Zielonych Ładów. Zawsze sobie wyobrażałem Antychrysta jako jakiegoś libkowskiego nudziarza śpiewającego "Imagine" i mówiącego, że "będziecie jeść soję, nic nie będziecie posiadać i będziecie szczęśliwi". Teraz okazuje się, że Antychryst może być w sumie fajnym, memicznym kolesiem oferującym światu renesans technologiczny, podbój Marsa i seksroboty napędzane sztuczną inteligencją...




***

Na pożegnanie Joe Bidena, przypomnijmy jak długo był on na amerykańskiej scenie politycznej:




***

Zapowiada się ciekawy film "Syn stulecia" poświęcony Benito Mussoliniemu i temu jak prowadzono politykę przed wynalezieniem mediów społecznościowych i sojowych cucków.




sobota, 11 stycznia 2025

Nowa Wojna Zimowa, atak na Japonię i aneksja Grenlandii



Fiński dziennik "Ilthalehti" niedawno opisał, powołując się na informatorów z NATO, rosyjskie plany wojenne na okres po zakończeniu "trzydniowej specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie. Przewidują one atak na norweską prowincję Finmark oraz na Finlandię. Celem jest m.in. przesunięcie granicy na linię ustaloną w Traktacie z Turku z 1743 r.  W kolejnym etapie miałyby zostać zaatakowane: Estonia, Łotwa, Litwa oraz szwedzka Gotlandia.





Na pierwszy rzut oka te plany wyglądają na szalone - ale przecież tak samo nieprawdopodobna wydawała się pełnoskalowa rosyjska inwazja na Ukrainę. Uderzenie na Norwegię miałoby jednak dla Moskwy głęboki sens. Sparaliżowanie wydobycie ropy i gazu ze złóż norweskich znów otwierałoby Europę na rosyjski szantaż gazowy. Zwłaszcza jeśliby Rassija ze swojego libijskiego przyczółku zaczęła równolegle uderzać w energetyczne trasy przesyłowe z Afryki Północnej. Pamiętajmy również, że rosyjskie wojska ćwiczą od lat scenariusz inwazji na Norwegię i Finlandię - robiły to choćby podczas manewrów Zapad 2017.

Jak wyglądałaby jednak taka inwazja w praktyce? Na niekorzyść agresora grałby przede wszystkim teren. To nie bezkresne ukraińskie równiny na które łatwo wjechać czołgami. Tam trzeba byłoby się przedzierać przez mroźne góry, tereny polodowcowe i bagna. Desant spadochronowy na fińskie lotnisko Ivalo skończyłby się pewnie większą masakrą niż próba zajęcia lotniska Hostomel. Konwój z Królewca wiozący wojska mające desantować się na Gotlandii zostałby pewnie zatopiony na wiele mil przed tą wyspą. Dodajmy, że Finlandia i Norwegia posiadają dosyć nowoczesne armie, ze sprawnymi systemami mobilizacji rezerw. Jedynym elementem tego planu, który mógłby się powieść byłaby inwazja na Estonię, Łotwę i Litwę. 




Imperialne apetyty, "biednej, stale osaczanej przez NATO" Rassiji nie ograniczają się jednak tylko jednak do Europy. "Financial Times" ujawnił niedawno, że od 2014 r. Rosja planowała kampanię bombardowań Japonii oraz Korei Płd. Wyznaczono 160 celów w obu krajach, m.in. elektrownie jądrowe i tunele. Kampanię lotniczą na Dalekim Wschodzie miano zacząć po to, by... uniemożliwić Japonii i Korei Płd. wsparcie dla NATO w przypadku rosyjskiej inwazji na zachód. Czyli Rassija chciała otworzyć wojnę na drugim froncie, by uniknąć prowadzenia wojny na dwóch frontach... Logiczne. Jakby taka kampania wyglądała w praktyce? Przypomnę, że Ruscy wciąż się nie nauczyli jak prowadzić kampanie bombardowań strategicznych i nie potrafią wywalczyć supremacji w powietrzu nad terytorium kraju, który miał lotnictwo oparte na postsowieckich maszynach. Jakby wyglądało ich starcie z japońskimi Mitsubishi F-2? Zapewne skończyłaby się tym, że Japończycy i Koreańczycy zmasakrowaliby rosyjskie lotnictwo, a następnie zatopiliby Flotę Pacyfiku. 

A różni duporealiści w rodzaju Mażewskiego, Michała "Dupy" Krupy czy Wojciecha "Mielonki" Golonki mówią nam, że z Rosją możemy się racjonalnie dogadać - jak za tusskowego resetu...

Tymczasem...



Prezydent-elekt Donald Trump pajacuje mówiąc o inwazji na Panamę, Grenlandię i Kanadę. Tak jakby realizował scenariusz starego filmu Michaela Moore'a "Operacja kanadyjski boczek". Czy on właśnie skutecznie odciągnął w ten sposób uwagę globalnej opinii publicznej od czegoś bardzo ważnego? Czy może w tym szaleństwie jest metoda?

Spodziewam się, że w przypadku wojny USA z Chinami, Amerykanie będą musieli dokonać szybkiego desantu w Panamie, by przejąć Kanał, zanim zrobią to Chińczycy. To byłoby coś podobnego jak brytyjsko-kanadyjsko-amerykańska okupacja Islandii w czasie drugiej wojny światowej. Panama formalnie nie ma armii, tylko siły policyjne i straż wybrzeża. Ponadto nie radzi sobie z utrzymywaniem infrastruktury Kanału - z jego pogłębianiem itp. Ryzyko tego, że kontrolę nad Kanałem przejmą Chińczycy jest całkiem realne - oni już są operatorami portów po obu stronach Kanału.




Grenlandia też jest ważna strategicznie - zwłaszcza w przypadku rosyjskiej inwazji na Norwegię. To również terytorium bogate w surowce, w tym metale ziem rzadkich. USA mogłyby ją przejąć w sposób o wiele prostszy niż inwazja militarna. Wystarczyłoby wesprzeć finansowo odpowiednie siły w ewentualnym referendum niepodległościowym. Choćby płacąc po 100 tys.  dolarów każdemu mieszkańcowi Grenlandii. Być może początkiem takiego scenariusza jest niedawna wizyta Donalda Trumpa Jra na Grenlandii. Dania w praktyce ma małą kontrolę nad tym, co się tam dzieje. Nie jest w stanie obronić Grenlandii militarnie, a wojska amerykańskie już tam są. O ile więc słowa prezydenta-elekta o zbrojnym włączeniu tej wyspy do USA można uznać za werbalną prowokację, to olbrzymim pajacowaniem są deklaracje Francji i Niemiec o tym, że są one gotowe bronić Grenlandii przed Amerykanami. Wyobraźcie sobie... żołnierze Bundeswehry marznący w okopach podczas bitwy o Nuuk :)




Zapowiedzi Trumpa mówiące, że Kanada stanie się 51 stanem USA można brać oczywiście za trolling. Tak samo jak nazywanie Justina Castro Trudeau "gubernatorem Kanady", czy zapowiedź przemianowania Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Ameryki.  ALE... Latem 2024 r. pewien protestancki ewangelista zaczął twierdzić, że "Bóg mu pokazał przyszłość", w której USA, Kanada i Meksyk będą posiadały wspólną walutę i że do tego doprowadzi Trump. Można się pośmiać z bibliozjeba, ale to co on rzekomo widział we śnie bardzo przypomina plany z czasów Busha Jra na pogłębienie integracji USA, Kanady i Meksyku. Miała powstać Unia Północnoamerykańska ze wspólną walutą o nazwie amero. Byłaby to największa gospodarka świata, mająca nominalny PKB warty blisko 35 bln USD. Czyżby więc Trump imperialną retoryką przykrywał bardziej konkretne, "globalistyczne" plany?

Jak myślicie, Obama śmiał się podczas rozmowy z Trumpem podczas pogrzebu Cartera, bo Trump opowiedział mu dowcip o Wielkim Mike'u i dwumetrowej kutandze?

***




Niektórzy żartują, że wielki pożar w Kalifornii, który strawił domy miejscowych celebrytów, to kolejny przykład działania "efektu Trumpa". Jak dla mnie to może być ostatnie "f*ck you", które Biden pokazał kalifornijskim demokratom, czyli klice, która podmieniła go w wyborach na Kamalę. Odchodzący prezydent żartował sobie podczas sztabów kryzysowych i ogłosił podczas jednego z nich, że został pradziadkiem.  Raczej mu nie było żal cwelebrytów-pogorzelców, którzy wcześniej wzywali go do rezygnacji.





Tymczasem Trump od lat ostro rugał demokratycznego gubernatora Kanady Kalifornii Gavina Newsoma, że mocno zaniedbał on system ochrony przed pożarami lasów.  Karen Bass, prokubańska komunizująca czarnoskóra burmistrz Los Angeles, ostro cięła wydatki na straż pożarną, a zwiększała je na różne inicjatywy DEI. Straż pożarna rzekomo składała się ze zbyt wielu białych mężczyzn, więc zdywersyfikowano tam kadry (luzując zasady przyjęcia), a jej komendantem mianowano totalnie niekompetentną lesbijkę. A później się skarżą, że robią o nich memy...

"Do pieca" dołożyli tam też chciwi kapitaliści. To, że w hydrantach brakowało wody ma zapewne coś wspólnego z tym, że od 1994 r. sporą część zasobów wodnych Kalifornii kontroluje rodzina Resnicków, zarabiająca na odsprzedawaniu wody stanowi. To jest model ka(ł)pitalizmu, który MFW promował w latach 90-tych w Trzecim Świecie. Jak widać dupokraci skutecznie zmienili bogaty stan Kalifornię w Trzeci Świat.

Karma dopadła jednak nie tylko pro-dupokratycznych cwelebrytów, którym wraz z domami zjarały się dyski twarde z terabajtami pornografii dziecięcej. Karma dopadła też znanego z sympatii do republikanów aktora Jamesa Woodsa. O ile Woods ma w wielu sprawach rozsądne poglądy, to w kwestii bliskowschodniej za bardzo angażuje się emocjonalnie po stronie Izraela. Domagał się więc, by Strefę Gazy zmienić w morze ruin, a teraz płacze, że mu się spalił dom...

***

W Libanie wybrano nowego prezydenta - został nim gen. Joseph Aoun, dowódca armii, maronita (czyli katolik lokalnego obrządku), na szczęście nie spokrewniony z poprzednim prezydentem generałem Michelem Aounem.  Joseph Aoun wyróżnił się podczas operacji odbicia części sunnickiego miasta Trypolis z rąk Państwa Islamskiego. Obecnie zapowiada rozbrojenie Hezbollahu. 

Co ciekawe, jeden z libańskich parlamentarzystów, podczas elekcji prezydenta oddał głos na Berniego Sandersa. 

W Syrii odnaleziono natomiast dokumenty bezpieki identyfikujące Asmę - żonę Baszara Assada - jako agentkę brytyjskiego MI5. 

***

Związany z republikańskim mainstreamem magazyn "National Review" określił rząd Tusska jako poważny problem dla nowej administracji Trumpa wskazując, że gabinet rządzący w Warszawie prześladuje proamerykańską opozycję i zapowiadał... aresztowanie Netanjahu. Można to uznać za pojedynczy głos, ale... 

Unia Europejska idzie na zderzenie czołowe z amerykańskimi gigantami technologicznymi. Robi sobie problem swoimi idiotycznymi regulacjami, które mocno ograniczają badania nad sztuczną inteligencją oraz przewidują cenzurowanie platform społecznościowych. I robi to akurat w momencie, gdy Musk, Zuckerberg i Bezos wkupili się w łaski Trumpa i prezentują się jako obrońcy wolności słowa w internecie.  J.D. Vance groził państwom Unii, że jeśli będą zwalczać amerykańskich gigantów cyfrować i cenzurować net, to mogą zostać objęte sankcjami i pozbawione amerykańskiej ochrony militarnej.

Co w tym czasie robią geniusze rządzący w Weichselgau? Deklarują chęć zamykania opozycyjnych telewizji i cenzurowania netu. Ciekawe czy będą też cenzurować kolesia wyglądającego jak Homelander, który ma ponoć nadzorować TVN z ramienia Fox News?





Pomysł Schnepffowej, by powtórzyć Obławę Augustowską zablokować X na czas wyborów już został zauważony przez amerykański alt-right.  Czy oni naprawdę są tak głupi, by bruździć w interesach najbogatszemu człowiekowi świata i całej Dolinie Krzemowej? Biorąc pod uwagę, że szefem SKW zrobili niejakiego Stróżyka i za ich rządów odbywają się różne akcje w stylu zgubienia 240 min przeciwpancernych, obawiam się, że tak. 

***



Uruchomiłem drugiego bloga - poświęconego recenzjom książek. Na razie wrzucam recenzje, które wcześniej robiłem dla prasy. Link do niego jest na pasku bocznym  - Recenzje Foxa.

Na początek chciałbym Wam zwrócić szczególną uwagę na książkę Marka Koprowskiego, "Armia Krajowa na Wołyniu: czyli zdrady nie było".  Rozbija ona w pył narrację Zychowicza i sprawia, że można poczuć się naprawdę dumnym z wołyńskiej AK. 




Będę tam wrzucał recenzje zarówno nowości, jak i książek wydanych kilka lat temu oraz pozycji antykwarycznych. Jeśli szukacie ciekawych lektur historycznych - możecie tam znaleźć coś interesującego. Może spodoba się Wam historia polskiego czetnika, mocne opowieści o losach berlingowców, historia konspiratora robiącego podczas okupacji interesy z gangsterem na Ząbkowskiej lub wspomnienia policjanta z pierwszych lat niepodległości?

Oczywiście pamiętajcie też o "Mrocznych sekretach II wojny światowej". Jeśli moja książka Wam się podobała - polecajcie ją znajomym lub kupujcie im ją na prezent.

***

Kończę motywem muzycznym, czyli piosenką z bardzo ciekawym tekstem. Zwłaszcza refren (gdzieś tak od 0:54)