środa, 20 listopada 2013

Największe sekrety: Magiczna kula z Dallas - cz. 2: Sprawcy

Ilustracja muzyczna: JFK Soundtrack Suitte - John Williams

"Nie graliśmy w ładną grę"
   Płk William Bishop aka David Atlee Phillips, CIA

"Liberał to komunista po studiach, który myśli jak Murzyn."
    Burmistrz Miami, "Dziennik zakrapiany rumem"

"Yuki, zabijmy go... Tak będzie prościej..."
   Yuno Gasai, "Mirai Nikki"




- Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać. To nie jest groźba, to obietnica - tak ponoć powiedział do swojej sekretarki-kochanki Madelaine Brown wiceprezydent Lyndon Baines Johnson 21 listopada 1963 r. Co się stało następnego dnia, wszyscy wiemy... Kilka godzin wcześniej LBJ pokłócił się w obecności Jackie Kennedy z JFK na temat tego, kto gdzie będzie siedział podczas przejazdu prezydenckiej kolumny przez Dallas. LBJ nie chciał, by w samochodzie z JFK jechał jego przyjaciel - gubernator Teksasu John Connally. Domagał się, by na przednim siedzeniu prezydenckiego samochodu usiadł kongresmen Yarborough - polityczny rywal JFK. Prezydent uznał upór wiceprezydenta za irracjonalny i nie zgodził się na proponowane poprawki (i przez to Connally został ranny w zamachu następnego dnia). Od jakiegoś czasu dawał LBJ sygnały, że wybierze kogoś innego jako kandydata na wiceprezydenta podczas kampanii 1964 r. Miał ku temu wygodny pretekst - skandale korupcyjne dotykające otoczenia LBJ, w tym jego najbliższego współpracownika. LBJ i JFK nigdy zresztą za sobą nie przepadali. Kennedy wybrał teksańskiego polityka jako swojego wiceprezydenta prawdopodobnie tylko dlatego, że LBJ szantażował go swoją wiedzą o bigamii oraz innych skandalach obyczajowych JFK. Na nieszczęście dla rodziny Kennedych, to LBJ był głównym organizatorem kampanijnej wizyty prezydenta w Teksasie. O tym, że JFK odwiedzi Dallas zdecydowano na początku września - wiedziało o tym tylko trzech ludzi, w tym LBJ. Lee Harvey Oswald wkrótce potem dostał pracę w magazynie książek przy Dealey Plaza - magazyn należał do znajomego wiceprezydenta. Podobnie kumplem i politycznym sojusznikiem LBJ był szef policji w Dallas. Tak, ten sam, który tak świetnie zabezpieczył wizytę prezydenta a później transport Oswalda z komendy policji do więzienia. To LBJ wraz z szefem policji zdecydowali o przejeździe prezydenckiej kolumny przez Dealey Plaza. Kumplami LBJ byli też naftowi biznesmeni z Teksasu: H.L. Hunt i Clint Murchison wiązani w literaturze przedmiotu z zabójstwem JFK. To właśnie na przyjęciu u Murchisona  Madelaine Brown miała usłyszeć z ust LBJ obietnicę rozwiązania problemu Kennedy'ego.



LBJ jest z pewnością tym, który najwięcej skorzystał na śmierci JFK. Uratowała go ona od politycznego niebytu i wzniosła do najwyższego urzędu w państwie. Skorumpowany, niezwykle ambitny polityk o niezmiernie wielkim ego (przykładem jego samouwielbienia było podarowanie papieżowi Pawłowi VI swojego popiersia z brązu) nie potrzebował wielu impulsów, by pozbyć się człowieka, który zagrażał jego karierze. Sam jednak nie byłby w stanie przeprowadzić zamachu stanu. Potrzebował więc współkonspiratorów.



Pod koniec lat '70-tych Victor Marchetti, były agent CIA opublikował w piśmie "Spotlight" artykuł w którym sugerował udział włamywacza z Watergate, byłych agentów CIA E. Howarda Hunta, Franka Sturgisa i Gerry'ego Patricka Hemminga (byłego zwierzchnika Oswalda w ONI w bazie w Atsugi) w zamachu na JFK. Hunt poczuł się tym urażony i pozwał wydawcę pisma, spółkę Liberty Lobby do sądu. Wygrał pierwszy proces, ale Liberty Lobby wygrało apelację. W 1985 r. sąd na Florydzie oficjalnie przyznał, że CIA brała udział w zabójstwie JFK. Taki wyrok zapadł m.in. po zeznaniach Marity Lorenz, byłej agentki CIA i kochanki Fidela Castro zaangażowanej w próby jego otrucia.

Lorenz mówiła o Operacji 40 - akcji sabotażowo-dywersyjnej wymierzonej w komunistyczną Kubę. Udział w niej brały takie sławy CIA jak  Rafael 'Chi Chi' Quintero, Luis Posada Carriles, E. Howard Hunt, Thomas Clines, Edwin Wilson, Ted Shackley, Felix Rodriguez, David Atlee Phillips, Frank Sturgis czy późniejszy dyrektor CIA Porter Goss.",,Od momentu, w którym ponownie dołączyłam do Operacji 40... bez przerwy słyszałam, jak mówiono: ,,Dopadniemy Kennedyego.” - zeznawała Lorentz. Frank Sturgis vel Frank Fiorini (niezwykle barwna postać, były partyzant u Castro, później przeciwnik reżimu i agent CIA, włamywacz z Watergate) przyznał się jej po zamachu, że to on i Hunt odpowiadają za zabicie prezydenta. "Jakby się ktoś pytał, to ma dobre alibi. Siedziałem w domu i oglądałem telewizję. Hahahahaha!!!" - mówił Sturgis. Postaci Sutrgisa i Hunta dopatrywano się na fotografiach "włóczęgów" aresztowanych tuż po zamachu obok magazynu książek.



Hunt przyznał się na łożu śmierci do swojego uczestnictwa w spisku. Zapewniał jednak, że jego rola była niewielka. Był tylko "rezerwowym zawodnikiem". Nieprzypadkowo prezydent Nixon w taśmach dotyczących Watergate mówił o "tej całej rzeczy z Zatoki Świń". Gene "Chip" Tatum, były agent CIA zaangażowany w Iran Contra pisał o grupie "Pegasus" - jednostce do "brudnej roboty" w amerykańskich służbach specjalnych, która przeprowadziła zabójstwo JFK i dzięki temu wyrwała się spod kontroli rządu.


Powyżej: ekipa z Operacji 40, w Mexico City w styczniu 1963 r.

Ilustracja muzyczna: JFK theme - John Williams

Jak przeprowadzono zabójstwo prezydenta Kennedy'ego? Prokurator Garrison i płk Fltecher Prouty (oficer wywiadu wojskowego, pierwowzór postaci "X" - tajemniczego informatora z filmu "JFK) uważali, że strzelcy zajęli trzy pozycje - w składnicy książek, na Trawiastym Pagórku i w budynku Dal Texu. To z Dal Texu musiała paść kula, która drasnęła jednego z przechodniów stojącego przy wiadukcie. Tuż po zabójstwie aresztowano w tym budynku niejakiego Eugene'a Hale'a Bradinga - człowieka powiązanego z Jackiem Rubym, mafijnymi związkowcami Hoffy, H.L. Huntem, skrajnie prawicowymi grupami politycznymi i amerykańskimi służbami wywiadowczymi. Przebywał tam w towarzystwie funkcjonariusza wywiadu wojskowego. (Obok Dal Texu był budynek więzienia. Na dachu przebywał policyjny snajper. Spytany po latach, czy strzelał wówczas do JFK, odparł: "Zabiłem w życiu bardzo wielu skurwysynów".) O tożsamości prawdopodobnych zabójców już wspominałem i jeszcze wspomnę w następnej części tego cyklu. Starano się jednak, by to byli profesjonalni "apolityczni", anonimowi zabójcy do wynajęcia, którzy mogliby szybko rozpłynąć się w powietrzu. Wróćmy więc do kwestii tego kto był politycznym decydentem w tym spisku...



Gene Tatum wspomina, że przesłuchiwał nagrania z podsłuchów wskazujące, że w proces planowania zamachu byli zaangażowani: były szef CIA Allan Dulles, szef FBI J. Edgar Hoover, wiceprezydent Johnson, gubernator Nowego Jorku Nelson Rockefeller i późniejszy prezydent George H.W. Bush.



Zaangażowanie Dullesa łatwo wytłumaczyć - JFK pozbawił go kierownictwa CIA i obarczył winą za fiasko inwazji w Zatoce Świń. JFK przed śmiercią przygotował rozporządzenie pozbawiające CIA możliwości prowadzenia operacji destabilizujących - prezydent kazał Agencji skupić się na zbieraniu informacji wywiadowczych a tajne operacje powierzył wywiadowi wojskowemu. Po śmierci JFK rozporządzenie trafiło do kosza, a Dulles wszedł w skład Komisji Warrena.




Udział w spisku J Edgara Hoovera jest nieco zagadkowy. Choć nie lubił się z RFK, to jednak ułożył sobie poprawne stosunki z prezydentem. Z polecenia prezydenta mocno zaangażował się w rozbicie Ku Klux Klanu. Bez udziału Hoovera spisek był jednak niemożliwy - szef FBI blokował informacje o przygotowywanym zamachu a później Biuro czynnie zaangażowało się w tuszowanie sprawy.



Co robił w grupie spiskowców Rockefeller? W 1964 r. chciał kandydować na prezydenta. Nie uzyskał jednak republikańskiej nominacji - pokonał go sen. Barry Goldwater. To mocno wkurzyło Rockefellera, który w niezwykle emocjonalny sposób zaczął się skarżyć, że Partię Republikańską przejęli ekstremiści. Goldwater odparł mu: "Ekstremizm w imię wolności nie jest niczym karygodnym". W 1974 r. Gerald Ford, były członek Komisji Warrena (który na łożu śmierci przyznał, że doszło do spisku na życie JFK) wybrał Rockefellera jako swojego wiceprezydenta. Doszło później do dwóch zamachów na życie Forda (Jeden zamachowiec twierdził, że strzelał bo wydawało mu się , że jest prowadzącym Koła Fortuny, druga zamachowczyni - matka Charlesa Mansona, mówiła, że strzelała, bo wydawało jej się, że jest postacią z reklamy szamponu. W 1981 r. John Hinckley, przyjaciel rodziny Bushów, twierdził, że strzelał do Reagana, bo wydawało mu się, że jest postacią z filmu "Taksówkarz".)  Rockefeller nie został prezydentem  i w 1979 r. nagle zmarł na zawał serca.



Co w tej grupie prominentów robił George Bush Sr.? Pracował on dla CIA już od lat '50-tych. Jego spółka Zapata Oil była wykorzystywana jako przykrywka dla operacji Agencji w Ameryce Środkowej i na Karaibach. Być może również przy okazji Operacji "Zapata", czyli inwazji w Zatoce Świń. Bush pochodził z bardzo prominentnej rodziny - jego ojciec pomagał tworzyć ustawę o bezpieczeństwie narodowym z 1947 r. Zachowała się też korespondencja z 1963 r. między Hooverem a "panem Georgem Bushem z CIA". Niektórzy dopatrują się go na zdjęciach z 22 XI 1963 r., na schodach składnicy książek...


W następnej części cyklu "Magiczna kula z Dallas" opisane zostaną mafijne wątki zamachu na JFK. Marcello, Trafficante, Giancana, Hoffa...

12 komentarzy:

  1. A wątek banksterski (srebrne monety) będzie w ogóle na tapecie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bo to lipny wątek. JFK wcale nie chciał likwidować Fedu. Ten mit został obalony w "Finansowym potworze z Jekyll Island".

      Usuń
    2. No, ale te monety jednak wydał. I nie były one banksterom na rękę.
      Ale kłócił się nie będę, książki niestety nie czytałem - choć oczywiście o niej słyszałem.

      Usuń
    3. Udział Hoovera mocno naciągany, Równie dobrze mozna napisać, iż brał udział w spisku,bo denerwowała go natarczywa heteroseksualność Celu. Także ten Dulles wydaje sie być mało soczysty. Czekałem na mocniejszą argumentację a jedyną mocnie osadzoną tezą,bez "być może" lub "prawdopodobnie"jest teza z FED-em w tle. Jeśli wejście komuś w biznes, dzięki któremu można kontrolować finanse imperium nie jest wystarczającym dowodem na to,że ktoś miał motyw do wtłoczenia ołowiu w ciało? Ale z tego co czytam bardziej wiarygodnym motywem jest pozbawienie kogoś stołka w CIA, lub prawdopodobnie brak motywy dla motywu vide Hoover zwany Edgarą. A propos, czy będzie jakis tekst na temat,kto i jak oraz kiedy zapierdzielił archiwum Edgara po jego śmierci?

      Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na wątek mafijny.

      Usuń
    4. Teza z Fedem nie jest mocno osadzoną tezą, bo JFK wcale Fedu nie chciał rozwiązywać.

      Usuń
    5. To po co ta szopka ze srebrnymi dolarami była?

      Usuń
  2. Czy JFK był kretynem?
    Został prezydentem USA więc chyba nie był - to raz.
    Dwa żeby zostać prezydentem nie wystarczy jeden człowiek. Do tego potrzebny jest sztab ludzi.
    I ci ludzie też chyba też nie idioci.
    Gdy JFK objął prezydenturę, Oni objęli mniej lub bardziej kluczowe stanowiska w Waszyngtonie.
    Moje pytanie brzmi:
    gdzie byli Ci ludzie?
    "Gdzie był/ co robił" Kennedy że w końcu został zamordowany w Dallas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci ludzie po prostu nie nie wierzyli w to że 22 listopada 1963 roku nie istniało prawo federalne zakazujące zamordowanie prezydenta, a później co mogli zrobić? Jedynie co mogli to wygrać walkę o trumnę w szpitalu w parkland aby choć częściowo ochronić jego dobre imię.

      Usuń
  3. Według wczorajszego dokumentu Discovery: JFK Smokin Gun, prezydenta zastrzelił Hickey, agent Secret Service...postrzelił go przypadkiem, kiedy mierzył do Oswalda i upadł na fotel po wcześniejszym odbezpieczeniu broni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest inna teoria: JFK postrzelił się sam wiedząc, że postrzał w szyję jest za bardzo poważny aby z tego wyjść:)

      Usuń
    2. Teoria bezstrzałowa: JFK po prostu eksplodowała głowa

      Dersu Uzała

      Usuń