środa, 7 sierpnia 2013

Chiny - relacja z wielkiej podróży



"Spoza gór i rzek wyszedł Czang Kai Szek..."

Ilustracja muzyczna:  安心亞 - 愛的動名片 官方完整

Ludowo-Turbokapitalistyczna Władza ChRL blokuje niestety Face'a i Blogspota, więc nie dawałem przez jakiś czas znaku życia w necie. Ale jak widzicie jestem z powrotem, bogatszy o liczne doświadczenia i obserwacje. Wyjazd był tym bardziej udany, że dochodziło w nim do interakcji z miejscowymi - w Nankinie poznaliśmy np. chińskich hipsterów :)

1. Przede wszystkim muszę napisać, że Chineczki są miluuuuutkie (fajnie okazują emocje, zwłaszcza gdy są narąbane, czyli po wypiciu dwóch małych, słabych piw "Tsingtao"). Zaczyna mi już brakować ich skośnych, czarnych oczu. :)





Miejscowi często zachowywali się wobec nas przyjaźnie - i choć w naszej podróży odwiedzaliśmy głównie duże miasta (Pekin, Szanghaj, Nankin) można było u nich zauważyć fascynację Białymi. Dwa razy przypadkowi ludzie prosili nas o wspólne zdjęcie - może nas pomylili z jakimiś zachodnimi celebrytami? :) (Blondwłosa Amerykanka, nieco w typie Taylor Swift, spotkana w hostelu w Szanghaju mówiła, że jej cały czas robili fotki komórkami).  Oczywiście fascynacja Białymi kończy się w metrze - tam nikt nie zna litości, a wszyscy się tłoczą do wejścia do wagonu jak chamstwo, które po raz pierwszy zobaczyło stolycę.

Apropos spraw rasowych. Do zabawnej sytuacji doszło, gdy do wagonu pekińskiego metra wszedł Czarny. Wówczas nagle usłyszeliśmy jak Chińczycy mówią między sobą: "Nigger, nigger!". Trochę nas to zszokowało. Czyżby byli aż tak zafascynowani kulturą hip-hop? Później jednak nam wytłumaczono, że to słowo znaczy "ten, tamten" i nie ma żadnego rasistowskiego podtekstu.

Oczywiście typowy Chińczyk ma pojęcie o Europie mniej więcej takie same lub jeszcze niższe jak typowy Europejczyk o Chinach. Niewielu ludzi tam kojarzy, gdzie jest Polska. Chińczycy coraz chętniej podróżują za granicę, ale jest to kraj nadal stosunkowo izolowany - niewielu z nich zna jakikolwiek obcy język, a jeśli już dogadamy się z nimi po angielsku, będzie to najczęściej "chinglish". To kraj na tyle duży, by żył swoim własnym życiem.

2. Truizmem jest napisać, że Chiny to kraj wielkich kontrastów. Z jednej strony szybko bogacące się społeczeństwo wschodnich prowincji, z drugiej biedniejszy interior (polecam przechadzkę "mniej turystycznymi" hutongami w Pekinie). Podziw wzbudza ich infrastruktura. Szybki i stosunkowo przystępny cenowo pociąg pokonuje trasę Pekin-Szanghaj (prawie tyle samo, co Warszawa-Ateny) w 3-5 godzin. Jedzie więc krócej niż Intercity Warszawa-Kraków! W Pekinie mają ponad dwadzieścia linii metra - sprawnie obsługujących miasto o powierzchni podobnej jak Belgia. Stale widzieliśmy też przejawy smartfonowej manii Chińczyków - nie rozstają się oni na krok z tymi odmóźdżającymi zabawkami. A jednocześnie widać wciąż w Chinach oznaki zapóźnień cywilizacyjnych - np. niebezpieczną dla europejskich żołądków wodę w kranach, stan niektórych toalet, czy ruch uliczny w którym nikt nie przestrzega zasad - a policja nie reaguje (ale można się do tego wszystkiego łatwo przyzwyczaić).

3. Miastem zdecydowanie "number one" okazał się dla mnie Szanghaj. Kontrast pomiędzy piękną architekturą nadrzecznej promenady Bund - drapaczami chmur z lat '30-tych a zapierającą dech w piersiach wyspą wieżowców Pudong - to coś, czego po prostu trzeba zakosztować. Pekin też ma swój klimat. Oprócz pocesarskich zabytków wrażenie robią zwłaszcza hutongi. Nankin trochę rozczarowuje, bo nie zostało tam wiele starej zabudowy, ale niesamowitym przeżyciem była przechadzka po północy po grobowcach Mingów, na wzgórzu górującym nad miastem. Klimat jak w filmach typu "Chińskie duchy" :)







4. Sprawy polityczne. Niech ilustracją będzie fragment rozmowy z naszą koleżanką z Pekinu:

Koleżanka: No to, gdzie idziemy?

Kolega: Możemy iść wszędzie. To przecież wolny kraj.

Koleżanka: Oj, nie mówmy lepiej o polityce...

O cenzurze netu już wspomniałem, ale jak się okazuje są tam ludzie, którzy potrafią ją obejść  a i cenzorska machina się czasem zacina. A., dziewczyna z Tajwanu mieszkająca i prowadząca interesy w Szanghaju: "Moi koledzy z pracy ciągle gadają o polityce  i bez żadnego skrempowania krytykują chiński rząd. Ciągle tylko trajkocą: mamamamama.... Nie ma tutaj co prawda wejścia na Facebooka, ale mamy własnego Face'a czyli Weibo. Tam ludzie o dziwo dyskutują dosyć swobodnie o władzach, a wpisy są kasowane tylko w święta państwowe. W inne dni nikt ich nie rusza".




Chcesz kupić bilet kolejowy? Musisz pokazać paszport (miejscowi muszą pokazać paszport wewnętrzny). Bez pokazania paszportu nie dostaniesz się na peron na dworcu, nie wymienisz waluty, nie wejdziesz nawet do Muzeum Wojskowego w Pekinie. Na stacjach metrach maszyny do prześwietlania bagażu jak na lotniskach. Sprawdzane są tam nawet damskie torebeczki. Zwracam uwagę Chińczykom, że w Europie czegoś takiego nie ma. Mój współpasażer z pociągu wyjaśnia: "Bo to niepotrzebne. Te urządzenia są wszędzie zainstalowane dlatego, że ich producent  jest kumplem szefa Partii".

Muszę jednak pochwalić za coś chiński aparat bezpieczeństwa. W jednej z pekińskich knajp próbowano nas ordynarnie oszukać zawyżając rachunek (dopisując 30 juanów napiwku, czyli czegoś, co jest w ChRL nielegalne). Skoczyliśmy więc na pobliski posterunek. Tam sobie siedzą wyluzowani policjanci, jak na filmach z Hongkongu. Jeden z nich na szczęście trochę rozumie po angielsku. Wyjaśniamy mu o co chodzi. Cała policyjna ekipa udaje się do złodziejskiej knajpy. Żądają faktur i przy okazji okrywają, że za dużo nam policzono za piwo. Odzyskujemy pieniądze. A później się zastanawiamy, czy tych dwóch frajerów próbujących nas w tak głupi sposób oszukać trafiło do łagru za tą marną garść juanów...

Ilustracja muzyczna

5. Kolejna garść chińskich absurdów:  pornografia i prostytucja są tam oficjalnie zakazane i obciążone ciężkimi karami, ale dziwkarstwo kwitnie. W Szanghaju, gdy toczyliśmy się z bagażami w 40-stopniowym upale przez Nanjing Lu, co chwila podchodziła do nas panienka lub alfons proponujący nam "sexy massage". W Pekinie, w bardzo pięknym zakątku nad jeziorem Hohai przechodziliśmy obok lokalu, w którym panienka tańczyła na rurze przy otwartych drzwiach. Tyle jeśli chodzi o wpływ prohibicji na moralność publiczną :)

Naprawdę mnie zaszokowało jednak co innego. W Szanghaju, w pobliżu ich "starówki" zaczepiają nas trzy dziewczyny w wieku gimnazjalno-licealnym. Trzy słodko i uroczo wyglądające przyjaciółeczki z parasolkami przeciwsłonecznymi proszą nas o to, by zrobić im fotkę ich aparatem. Ot, są turystkami z innej części Chin. Później zaciekawione, w podejrzanie dobrej angielszczyźnie, zadziwiająco asertywnie wypytują nas z jakiego kraju jesteśmy, co robimy w Szanghaju, dokąd idziemy itp. "Do parku Li Liyuan". Wszystkie trzy chóralnie odpowiadają: "Nie idźcie tam! Tam jest tłoczno!". Dziękujemy im i oddalamy się. Rozumiemy, że to naciągaczki, które chciały nas sprowadzić do jakiegoś lokalu. Jestem jednak zaszokowany, że pomyliły mnie z Romanem Polańskim...

 6. A., nasza przyjaciółka z Tajwanu mówi: "Chiny przechodziły przez cykliczne okresy podziałów i jednoczenia. Teraz znowu są podzielone. Mamy Chińczyków z kontynentu, Tajwanu, Hongkongu, Macao i Singapuru, którzy są ze sobą skłóceni". Mimo to widać "odwilż" w ich polityce historycznej. Oczywiście na straganach pełno jest gadżetów z Mao, ale traktowane są one jako modne starocie. W maoizm nikt już chyba na bogatym Wschodzie Chin nie wierzy. Nikt też nie chce rozmawiać o Przewodniczącym. Zapadła tutaj kurtyna milczenia. Co ciekawe widać jednak też gażdety z.... Chang Kai Szekiem. W Nankinie kupiłem sobie karty z nim i jego wspaniałą żoną Song Meiling. W Pekinie widziałem figurki przedstawiające Mao i Czanga wspólnie siedzących, uśmiechniętych na ławeczce. :)




 Na CCTV puszczają dużo seriali historycznych, szczególnie dotyczących XX w. Nie rozumieliśmy dialogów, ale z lubością rano oglądaliśmy. Widzieliśmy m.in. ich film dotyczący wojny domowej, w którym pokazano obie strony jak Amerykanie pokazują przeciwników z wojny secesyjnej - generałowie Kuomintangu przedstawieni tam zostali jako sympatyczni i godni szacunku ludzie. Podobał nam się też nieco kwaśny serial, w którym jakiś chiński agent w latach '40-tych chodził w amerykańskim mundurze i infiltrował ich służby. Była tam też taka fajniutka sucz z bezpieki Kuomintangu znęcająca się nad komunistami :) Szkoda, że TVP tego nie zakupiła zamiast "Naszych ojców, dziadków Tuska...", A 1 sierpnia w Chinach wielkie święto - dzień założenia ichniej Armii Czerwonej. Z tej okazji w TV wielka gala, na której ich popularne aktoreczki i piosenkareczki ubrały się w mundury. Uderzył mnie tam wzruszający fragment, gdy jakaś wiejska dziewczyna ze łzami w oczach dziękowała albo coś wyznawała żołnierzowi (?). Propagandowe mistrzostwo - zwłaszcza w narodzie lubiącym proste rozrywki.




Jeśli już jesteśmy przy polityce historycznej, to muszę wspomnieć o Miejscu Pamięci Masakry Nankińskiej. To muzeum to wielki kopniak w jaja dla Cezarego M. i innych mądrali, którzy zawsze przed 1 sierpnia zżymają się na "historyczną nekrofilię", "kult klęski", "powstańczy obłęd" itp. Okazuje się bowiem, że drugie supermocarstwo świata na tym buduje właśnie swoją politykę historyczną.




Olbrzymie i bardzo nowoczesne muzeum robi niesamowite wrażenie, oddziałuje na wyobraźnie i chwyta za serce (znalazło się tam miejsce m.in. na pokazanie odkopanego masowego grobu z dziesiątkami szkieletów). Co ciekawe, ekspozycja nie jest napastliwie antyjapońska i kończy się akcentami pokazującymi, że przyjaźń między oboma narodami jest możliwa. No cóż, mimo historycznych zaszłości, anime jest w Chinach bardzo popularne - o czym jeszcze się rozpisze. :)



5 komentarzy:

  1. Zdecydowanie pani w żółtym ma pięknie wyrzeźbione pośladki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja koszulka Fox na przedostatniej focie ''EPICKA'' ! [ nawet kurcze podobni, MaObama jak nic ] - do nabycia tylko w Chinach czy gdzieś tutaj też można wyczaić ? W dyskusję na temat Powstania nie wchodzę bo obecne upały nie sprzyjają poważnemu myśleniu jakie jest tu konieczne, może będzie jeszcze okazja, powiem więc tylko, że jeśli chodzi o Cezzarego to on to sobie sam nie wykoncypował bo jest na to za cienki tylko przejął od Bielik-Robsonowej która go całkowicie intelektualnie zdominowała bowiem jak wynika z harlequina Gretkowskiej ''Trans'' [ o jej fekalnym romansie z Żuławskim ] jaki niedawno przeczytałem Czarek lubi ostro posuwać drągalem ale rozumek ma krótki, najwidoczniej wszystko poszło mu w spodnie - jak to mówią : ''krowa, która dużo ryczy...''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupiłem ją w Pekinie, a później robiła furrorę wśród Chińczyków. Mogę w niej uchodzić zarówno za zwolennika Obamy jak i przeciwnika :)
      A co do Czarka: kiedyś miałem koszmar, że Urban go zabił na moich oczach ciosem karate :)

      Usuń
  3. " Ale jak widzicie jestem z powrotem, bogatszy o liczne doświadczenia (...) Przede wszystkim muszę napisać, że Chineczki są miluuuuutkie" - czyli pewnie spełniłeś marzenie każdego szanującego się europejskiego zboka - puknąłeś Azjatkę :)))))

    " co chwila podchodziła do nas panienka lub alfons proponujący nam "sexy massage"." - jestem prawie pewny, że w końcu uległeś namowom :)))))

    Dersu Uzała

    OdpowiedzUsuń