sobota, 3 grudnia 2011

Legenda Drugiego Marszałka


W piątek minęła 70-ta rocznica "oficjalnej" śmierci Drugiego Marszałka - Edwarda Śmigłego-Rydza. Postaci fascynującej, której losy okrywa mgła tajemnicy. Postaci, co do której żywię wielki sentyment. Postaci, której obraz przez całe dziesięciolecia - podobnie jak prawdziwy wizerunek Piłsudskiego i Dmowskiego - był deformowany przez propagandę. Wielką pracę na tym na tym polu wykonywali rzecz jasna komuniści - musieli przecież ukryć co się naprawdę zdarzyło w 1939 r. Ale obok komunistów nad zaciemnieniem sprawy pracowali przeciwnicy polityczni sanacji - ludzie Sikorskiego i Mikołajczyka, zacietrzewieni giertychowcy, różne Janki Bodakowskie piszące, że "sanacja zabiła Witosa", ale również sami piłsudczycy ukrywający pewne niepopularne po 1945 r. fakty.  W ten sposób powstała fałszywa legenda o "durniu, który doprowadził Polskę do klęski". Kim naprawdę był marszałek Edward Śmigły-Rydz?

Na pewno przywódcą stojącym miliard klas wyżej od politycznych idoli współczesnego Polactwa. To przede wszystkim człowiek, który wszystko osiągnął własną pracą dla Polski. Przeszedł wszystkie szczeble dowódcze od dowódcy kompanii po Naczelnego Wodza. Dowodził podziemną armią (POW). Kierował błyskotliwymi operacjami takimi jak Bitwa Niemeńska. To człowiek szaleńczo odważny, który szedł w pierwszym szeregu, z fajką w ustach, podczas ataków na bagnety.  Marszałek Józef Piłsudski tak oceniał go w 1922 r.: "Pod względem charakteru dowodzenia.Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy opanowany charakter. Pod tymi względami nie zawiódł mnie ani w jednym wypadku. Wszystkie zadania, które mu stawiałem, jako dywizjonerowi lub dowódcy armii, wypełnił zawsze energicznie śmiało, zyskując w pracy zaufanie swoich podwładnych, a rzucałem go zawsze podczas wojny na najtrudniejsze zadania. Pod względem mocy charakteru i woli stoi najwyżej pośród generałów polskich. Z podwładnymi jest równy, spokojny, zawsze pewny siebie i sprawiedliwy. Natomiast co do otoczenia własnego i sztabu kapryśny i wygodny, szukający ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć lub mieć jakiekolwiek spory. W pracy operacyjnej ma zdrową, spokojną logikę i uporczywą energię dla spełnienia zadania. Śmiałe koncepcje go nie przerażają. Niepowodzenia nie łamią. Szybko zyskuje duży wpływ moralny na podwładnych. Piękny typ żołnierza, panującego nad sobą i mającego silną dyscyplinę wewnętrzną. Pracuje zawsze dla rzeczy nie dla ludzi.Pod względem objętości dowodzenia. Polecam każdemu dla dowodzenia armią. Jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza." Piłsudski wyrażał wątpliwości wobec niego w dwóch rzeczach: polityka kadrowa i umiejętność mierzenia sił całego państwa na zamiary. Mimo to na dzień przed śmiercią, Piłsudski wezwał Śmigłego do siebie i wyznaczył go na swojego wojskowego następcę.


Na stanowisku Głównego Inspektora Sił Zbrojnych, Drugi Marszałek przede wszystkim dbał o modernizację armii. Późniejsze twierdzenia różnych Eugeniuszów Kozłowskich o tym, że lekceważył nowoczesne technologie wojenne należy wyśmiać - Śmigły-Rydz modernizował naszą armię i kraj nawet mocniej niż na to pozwalały obiektywne warunki. Wykazywał się przy tym talentem dyplomatycznym - vide wynegocjowanie dużej pożyczki zbrojeniowej we Francji. Ponadto z powodzeniem realizował polecenie wydane mu przez Piłsudskiego - integrował naród wokół armii. Umiejętne rozwiązanie konfliktu z Litwą, zajęcie Zaolzia,  OZN -  a także wyciągnięcie ręki na zgodę do ONR. (Drugiego Marszałka można uznać za piłsudczyka najbardziej przyjaznego endecji - niestety sami endecy, zaczytani w tekstach Giertychów i Bodakowskich, nie znają własnej historii i o takich epizodach zapominają). Wiele ze słów, które wówczas wypowiedział i napisał w książce "Byście o sile nie zapomnieli" wciąż pozostaje aktualne.

"W życiu ludzkości nie ma takich zaciszy, w czasie których możnaby spokojnie i bezpiecznie wić sobie gniazdo cichego szczęścia, nie ma tych zaciszy, w czasie których naród mógłby sobie powiedzieć: dość się już naharowałem, dość już tej wiecznej służby na posterunku, dość już tego wysiłku. Naród, zdolny do wypełnienia swej misji dziejowej, wielkością swego wysiłku i jego długotrwałością mierzy swe siły żywotne... Taki naród wie, że z posterunku nigdy się nie zgodzi, że może być tylko mowa o luzowaniu na tym posterunku, luzowaniu jednego pokolenia przez pokolenie następne"






"Jesteśmy  narodem - i z tego trzeba sobie jasno zdać sprawę - który musi być "pod bronią" w najszerszym znaczeniu tych słów. A przede wszystkim w znaczeniu moralnym. Nie mam tu na myśli pobrzękującego szablą i pobrzękującego frazeologią  pustego militaryzmu, ale głębokie zrozumienie dla roli zadań żołnierza obrońcy Ojczyzny. Chodzi mi o to, by każdy Polak od dziecka wyrastał w tej świadomości (...). Aby każdy Polak, nim dłoń jego potrafi udźwignąć karabin, nim krok jego potrafi się zrównać z marszem kolumny żołnierskiej, w duszy posiadał już wysokie cnoty żołnierskie obowiązku, poświęcenia, prawości i honoru".


"Idea przewodnia działania jest następująca: słabość nigdy nie zrodziła siły; prywata, rzecz osobista, stronnictwo - musi być zawsze niżej, aniżeli interes państwa."

"Od mogiły żołnierza nie odchodzi się ze złamaną duszą. Nie odchodzi się z poczuciem klęski i beznadziejności, ale z niezbitym przekonaniem, że oto wyrosła nowa wartość ducha, wartość nie moja, nie twoja, ale nas wszystkich – wartość należąca do całego Narodu. Trzeba, aby pamięć o nich wiecznie trwała i żyła. W naszych szkołach dzieci powinny poznawać nazwiska poległych swej gminy czy miasta. To powinno wchodzić w program nauki i być pierwszą nauką o Polsce..."



Drugi Marszałek popełnił jednak katastrofalny błąd. Nie aresztował  wpychającego Polskę w niepotrzebną wojnę z Rzeszą chorego psychicznie alkoholika Becka. Wykazał się jednak od Becka większym rozeznaniem w sytuacji. Już w październiku 1938 r. zorientował się, że stosunki z Niemcami się psują. W marcu 1939 r. ogłosił mobilizację i kazał przygotowywać się do wojny z Rzeszą zanim robili to Niemcy. Beck uspokajał go wtedy, że wszystko jest OK. (Według antypolskiego "historyka" Roberta Michulca Drugi Marszałek chciał wtedy zaatakować Niemcy - co miałoby tłumaczyć "ofensywne" rozmieszczenie polskiej armii nad granicą. Teza dosyć intrygująca...). Był cały czas dezinformowany przez Becka - zapewniającego o "przyjaznej neutralności" Sowietów i pomocy Zachodu. Wobec tego, zgodnie ze swym charakterem, zdecydował się na skrajnie ryzykancki plan Z - z wariantem w postaci manewru zaczepnego z Przedmościa.  Gdyby nie ta dezinformacja, zapewne uniknęlibyśmy wrześniowej klęski w jedyny możliwy sposób - nie weszlibyśmy do wojny z Rzeszą, lecz razem poszlibyśmy na Sowietów.

Oczywiście Drugi Marszałek popełniał błędy w 1939 r. Do najważniejszych należało: niedopilnowanie przygotowania zapasowych kwater głównych (stąd trudności w łączności z armiami), zbyt wczesny odwrót z linii Narwii, pomyłki kadrowe (Rómmel, Dąb-Biernacki, Fabrycy, Młot-Fijałkowski) i nieszczęsny rozkaz z 17 IX - będący jednak efektem dezinformacji Becka. Nawet bez tych pomyłek nasz los byłby jednak przesądzony - główną winę za klęskę ponosi Beck. Śmigły to zrozumiał i w Rumunii urządził temu pijaczynie awanturę ("Przecież mówiłeś, że się nie porozumieją! Pan mnie oszukał, Panie ministrze!"). I tak jednak armia wrześniowa dała nam powody do dumy. Radziliśmy sobie z Niemcami znacznie lepiej od Francuzów, Norwegów, Serbów, Brytyjczyków - nie mówiąc już o Sowietach. Czy gdyby była "stadem agresywnych baranów" - jak ostatnio napisał w komentarzach na tym blogu jakiś baran to czy zniszczyłaby Niemcom ok. 1000 czołgów i 700 samolotów?



Drugi Marszałek próbował jednak naprawić swój błąd z 1939 r. Dokonał brawurowej ucieczki z Rumunii i zaangażował w tajemniczą grę mającą odwrócić sojusze w Europie. Organizacja Muszkieterowie, ucieczka premiera Leona Kozłowskiego, konkurencyjna polska władza w Budapeszcie  - wszystko to wiąże się z ostatnią misją Drugiego Marszałka, który zmarł w trakcie jej prowadzenia. I choćby z tego powodu, jako najwyższy rangą wódz, który oddał życie za Polskę zasługuje on na główne miejsce w postulowanym przeze mnie projekcie Polskiej Świątyni Yasukuni.


12 komentarzy:

  1. Mobilizacja marcowa była mobilizacją obronną i dotyczyła głównie wzmocnienia Straży Granicznej.

    Co do "błędów" Śmigłego, to przy założeniu, że sowieci nie ruszą, jesienią 1939 roku Niemcy zupełnie nie byli gotowi do wojny. Rzekoma miażdżąca przewaga w ludziach wynosiła 1,8:1, czyli dwukrotnie prawie mniej, niż przyjmuje się w teorii strategii (3:1 dla atakującego). Dopiero inwazja sowiecka zmieniła ten stosunek do poprawnego.
    Gotowość bojową Polska miała uzyskać w 1940 roku. W ramach tego przez Rumunię sprowadzane były samoloty Spitfire i Hurricane - wiedząc, co wyprawiali polscy piloci na przestarzałych P-11 można sobie pofantazjować co robiliby na tych samolotach.

    A propos fałszerstw dotyczących 1939 roku, to najbardziej klasyczne jest porównywanie poszczególnych rodzajów wojsk, samoloty do samolotów, działa do dział, czołgi do czołgów. Jest to bzdura, gdyż porównuje się środki napadu (np. bombowce) ze środkami obrony (samoloty myśliwskie, artyleria p.lot., ckmy przystosowane do prowadzenia ognia plot, albo czołgi do pociągów pancernych, artylerii p.panc., karabinów p.panc. i ckmów przystosowanych do strzelania amunicją p.panc. oraz na końcu czołgi, który zasadniczo nie używa się do zwalczania czołgów - choć czasem dochodzi do bitew między czołgami, ale nie taka jest ich podstawowa rola). I z takiego porównania, z dołączeniem umocnień po stronie polskiej stosunek sił wygląda zupełnie inaczej, znacznie korzystniej dla Wojska Polskiego.

    Jeśli dodamy, że 15 września Niemcom skończyły się zapasy amunicji, a paliwa mieli resztki, jeśli dodamy, że do 16 września zajęli najlepiej zurbanizowaną część Polski, a została im połowa kraju, gdzie najczęściej nie było w ogóle dróg, co znacznie eliminowało znaczenie jednostek zmotoryzowanych (które - wbrew komunistycznej legendzie Polacy też mieli), a teren pokrywały lasy, co ograniczało możliwości lotnictwa. Jeśli dodamy, że formowało się na Kresach kilkadziesiąt nowych dywizji, złożonych z rezerwistów, czyli w lwiej części z weteranów wojen lat 1914-22, to znaczenie inwazji sowieckiej dla katastrofy wrześniowej stanie się zrozumiałe.
    Czy Beck mógł przewidzieć porozumienie sowiecko-niemieckie? No cóż, za to brał pieniądze.


    O planie Z był ciekawy art. prof. Wiesława Wysockiego w Biuletynie Informacyjnym ŚZAK z września br.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pod zalinkowanym tekstem Bodakowski dał komentarz prostujący

    "Sprostowanie. To Korfanty nie Witos zmarł w wyniku bestialstwa sanacyjnych siepaczy. Witos był tylko ofiarą sanacyjnych siepaczy w Berezie. Sorry za pomyłkę."

    OdpowiedzUsuń
  3. gdzie można przeczytac o Śmigłym po 1.9.39?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie aresztował wpychającego Polskę w niepotrzebną wojnę z Rzeszą chorego psychicznie alkoholika Becka. Wykazał się jednak od Becka większym rozeznaniem w sytuacji. Już w październiku 1938 r. zorientował się, że stosunki z Niemcami się psują. W marcu 1939 r. ogłosił mobilizację i kazał przygotowywać się do wojny z Rzeszą zanim robili to Niemcy. Beck uspokajał go wtedy, że wszystko jest OK. (Według antypolskiego "historyka" Roberta Michulska Drugi Marszałek chciał wtedy zaatakować Niemcy - co miałoby tłumaczyć "ofensywne" rozmieszczenie polskiej armii nad granicą. Teza dosyć intrygująca...). Był cały czas dezinformowany przez Becka - zapewniającego o "przyjaznej neutralności" Sowietów i pomocy Zachodu. Wobec tego, zgodnie ze swym charakterem, zdecydował się na skrajnie ryzykancki plan Z - z wariantem w postaci manewru zaczepnego z Przedmościa. Gdyby nie ta dezinformacja, zapewne uniknęlibyśmy wrześniowej klęski w jedyny możliwy sposób - nie weszlibyśmy do wojny z Rzeszą, lecz razem poszlibyśmy na Sowietów."

    Co to za bzdury? Skąd bierzesz takie pomysły?
    Zobowiązywała nas umowa i sojusz z Francją i Wielką Brytanią. Niemcy w kwietniu ostatecznie zatwierdzili Fall Weiss. Wojny nie dało się uniknąć, a mrzonki z pójściem na ZSRR razem z Niemcami - bajki jakich mało.
    Nasza polityka opierała się o Francję, przeorientowania się na Niemcy NIKT nie rozważał.
    Tym bardziej Śmigły.
    "to czy zniszczyłaby Niemcom ok. 1000 czołgów i 700 samolotów?" - co to za bzdury? Skąd te liczby?

    Foxie, za wypisywanie takich takiego SF na dws.org.pl by cię zjedli.

    PS.
    Wspomniany w tekście RObert Michulska nazywa się Michulec.
    Z głupotami jakie ten gościu wypisuje nie ma nawet sensu dyskutować.

    OdpowiedzUsuń
  5. @ badluck13

    I szkoda, że przeorientowania na Rzeszę, poza Marszłkiem Piłsudskim, Catem-Mackiewiczem i Sławkiem nikt nie przewidywał. Bo umowy sojusznicze jakie mieliśmy okazały się gówno warte. Nie było innej drogi jak sojusz z Rzeszą.

    Skąd liczby strat? Apoloniusz Zawilski, "Bitwy Polskiego Września" str. 767. Pomyliłem się jednak pisząc tylko o czołgach, bo w tej liczbie były też samochody opancerzone. Duża część tego sprzętu została pewnie później ściągnięta z pola bitwy i wyremontowana.

    OdpowiedzUsuń
  6. "I szkoda, że przeorientowania na Rzeszę, poza Marszłkiem Piłsudskim, Catem-Mackiewiczem i Sławkiem nikt nie przewidywał. Bo umowy sojusznicze jakie mieliśmy okazały się gówno warte" - To że były nic nie warto, to wiemy dopiero dziś, wtedy nikt tego nie przypuszczał.
    Co do tych, którzy widzieli by opcje przeorientowania na Rzeszę - można żałować, bądź nie, ale nikt z rządu nawet nie myślał o takim zwrocie, więc to nie jest nawet godne teoretyzowania, bo coś takiego w żadnej sytuacji by nie przeszło.

    "Duża część tego sprzętu została pewnie później ściągnięta z pola bitwy i wyremontowana. " - nie pamiętam dokładnych wyliczeń, ale straty bezpowrotne były co najmniej trzykrotnie mniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Niefarcie czy gdy ruski zrobił niemcom Bagrationa to oni nagle zapomnieli jak się walczy po tylu latach? Ja myślę że nie po prostu gdy się naciera to się rozbitki zbiera a gdy się spieprza to wręcz przeciwnie.

    Fox ma sporo racji w tym co pisze nic nie poradzisz na to.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wojen bez pieniędzy,surowców i silnej gospodarki się nie wygrywa. I tutaj w porównaniu z Niemcami byliśmy w każdej dziedzinie słabsi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Politycznie zwrot sojuszów chyba był niemożliwy. Hitler w swoim szale anty słowiańskim nie dotrzymałby i tak żadnego porozumienia.
    Beckowi płacili za dyplomację nie za wywiad. On wbrew pozorom w sensie dyplomatycznym osiągnął stawiane przed nim cele, zawiązał traktatowe sojusze które finalnie doprowadziły do wojny Niemiec /agresora/ z Anglią i Francją. To że ci sojusznicy w wymiarze praktycznym byli G warci to cóż....Beck bombowców a w szczególności chęci ich zastosowania aliantom dać nie mógł
    Kampania wrześniowa została przegrana 1.09 bez względu na napaść Sowietów. Brakowało przede wszystkim sprzętu i linii łącznosci/zaopatrzenia. Nawet gdyby Niemcy utknęli to wykończyliby nas wiosną. Oczywiście przebieg wojny byłby inny, co do wyniku napaści na nasz kraj to już wątpię.

    OdpowiedzUsuń
  10. "Wojen bez pieniędzy,surowców i silnej gospodarki się nie wygrywa. I tutaj w porównaniu z Niemcami byliśmy w każdej dziedzinie słabsi."

    Bzdura. Wszystko zależy od tego ile wojna trwa i jakie pociąga za sobą koszty. Jeśli jest to ugrzęźnięcie w walkach partyzanckich, to w warunkach blokady morskiej, która już była zarządzona i BRAKU SUROWCÓW, przede wszystkim ropy, wojna była dla Niemców nie do wygrania. Silna gospodarka i rozbudowany przemysł nie mają większego znaczenia, jeśli wojsko ugrzęźnie, a do baków nie ma czego wlać.
    Porozumienie z Moskwą dostarczyło właśnie surowce strategiczne, których Niemcy nie posiadali i nie posiadają nadal.

    "Kampania wrześniowa została przegrana 1.09 bez względu na napaść Sowietów. Brakowało przede wszystkim sprzętu i linii łącznosci/zaopatrzenia. Nawet gdyby Niemcy utknęli to wykończyliby nas wiosną. "

    Bzdura do kwadratu. Żadna wojna nie jest przegrana pierwszego dnia i takie pisanie świadczy o ignorancji. Jakiego sprzętu brakowało? Przeciwpancernego? Nie. Broni strzeleckiej? Nie. Proszę sprawdzić, ile sprzętu dostało się w magazynach w ręce sowieckie. Jakich linii łączności w warunkach założonej obrony manewrowej? Linie łączności są elementem obrony stałej.
    Utknięcie Niemców na pół roku, to przede wszystkim czas dla polskiej dyplomacji, żeby uruchomić opinię publiczną i presję na rządy sojusznicze oraz czas na dostarczenie via Rumunia zakupionego już sprzętu (przypomnę, że pierwsze egzemplarze Spitfire'ów i Hurrican'ów dotarły do Konstancy 31 sierpnia. To oznacza, że wiosną polskie siły powietrzne dysponowałyby już jakąś ilością tych samolotów, a wiele starć powietrznych II wojny światowej pokazuje, że przewaga ilościowa nie grała większej roli.
    Dalej, proszę wyjaśnić, jak na Kresach, w warunkach wiosennych roztopów, gdzie całe obszary zmieniały się w jeziora (proszę dowiedzieć się o strażnicy KOP Jezioro) Niemcy mieliby nas zgnieść? Mieli czołgi pływające i amfibie?
    Prawda jest taka, że nas te pół roku ratowało, a przynajmniej radykalnie poprawiało nasze szanse.

    "Beckowi płacili za dyplomację nie za wywiad."
    Kolejna brednia ignoranta. Jednym z zadań dyplomacji jest zbieranie informacji i przekazywanie jej do MSZ. Różnica między dyplomacją a wywiadem jest taka, że wywiad wykonuje swoją pracę niejawnie, a dyplomacja się z nią nie kryje. Obie służby od zawsze jednak krzyżowały swoje drogi i w dyplomacji zawsze pracowali kadrowi oficerowie wywiadu.
    Powtarzam: zadaniem Becka było zdobycie wszelkich informacji pozwalających przewidzieć ruchy Niemców i Sowietów. Jeśli nie zauważył trwających od 1938 roku podchodów niemiecko-sowieckich (spotkań, rozmów, odwiedzin, zmian kadrowych, zmiany tonu prasy itp), to źle wywiązał się ze swoich obowiązków.

    OdpowiedzUsuń
  11. "Linie łączności są elementem obrony stałej. "
    No jeśli to ma być "fachowość" to faktycznie jestem ignorantem...
    Łącznosć bez względu na rodzaj działań jest niezbędna. Niemcy użyli zaczątków "wojny błyskawicznej" ,której właśnie podstawowym elementem jest koordynacja działań. Jak chcesz pokonac wroga bez łączności,możliwości reakcji. Scenariusz "obrony stałej" przerobili Francuzi 8 m-cy później.Co do potencjału obu stron,Kresów i magazynów pełnych amunicji,sprzętu to najpierw trzeba sobie odpowiedzieć czy byliśmy w stanie to wszystko wykorzystać. Po 15.09 już nasza obrona przestawała istnieć,główne siły były na skraju rozpadu,zanikała spójność operacyjna pomiędzy związkami taktycznymi. Zaczął się niestety chaos.Z uwagi na fatalny przebieg granic,złe rozmieszczenie sił oraz znaczne błedy w planowaniu i wadliwej realizacji zamysłów dowództwa byliśmy na przegranej pozycji od momentu pierwszego strzału.
    Nie ma żadnej gwarancji że wycofane na Kresy siły mogłyby zrobić cokolwiek poza blokowaniem dostępu do cześci terytorium. "Mieli czołgi pływające i amfibie? " Mieli nazywały się Ju 87....tak trochę na bakier odpowiem. Wyraźnie stwierdzam że szans na obronę nie mieliśmy prawie żadnych z samymi Niemcami, sowieci sprowadzili te szanse do 0. Postwy sojuszników nawet w wariancie "obrona bagien na Kresach" też nie byłbym taki pewny, mogłoby być 2 Monachium. "Nie chcemy umierać za Gdańsk"...taki słynny zabieg tekst jakże pełny zapału i chęci do walki.
    Becka nie bronię tylko niestety stwierdzam fakty.
    Szef MSZ jest od prowadzenia dyplomacji a najważniejszych informacji dostarcza wywiad bo to co jakiś pan ambasador moze wyczytać w gazecie czy wyciągnąć od innego ambasadora przy koniaczku to papka w szczególnosci w czasach o jakich mówimy. Dyplomacja i jej kanały zdobywania informacji w krajach totalnych nie działa najlepiej lub nie działa wcale. Problemem też była weryfikacja i odpowiednia analiza materiałów już zdobytych. Tutaj zawalił wywiad i niestety personel MSZ. Opluwanie Becka, bynajmniej żadnego aniołka bez winy jest trochę na wyrost i niczego nie dowodzi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Strategia Piłsudzkiego był jasna, utrzymać wojnę poza terytorium polski. Beck swoimi uporem zaprzepaścił sojusz z Niemcami. Jedyne do przełknięcia, chociaż z bólem rozwiązanie.
    Polska straciła 7 milionów obywateli, cześć terytorium i swoją gospodarkę. ( Porównajmy straty Węgrów, Rumunów)
    Oceniać trzeba elity po efektach działań.
    Skoro Wódz Naczelny wiedział że coś idzie źle to co zrobił. NIC. Bo nie miał dostępu do wywiadu? Musiał pytać BECKA?!! To jest kpina!!!

    OdpowiedzUsuń