sobota, 11 stycznia 2025

Nowa Wojna Zimowa, atak na Japonię i aneksja Grenlandii



Fiński dziennik "Ilthalehti" niedawno opisał, powołując się na informatorów z NATO, rosyjskie plany wojenne na okres po zakończeniu "trzydniowej specjalnej operacji wojskowej" na Ukrainie. Przewidują one atak na norweską prowincję Finmark oraz na Finlandię. Celem jest m.in. przesunięcie granicy na linię ustaloną w Traktacie z Turku z 1743 r.  W kolejnym etapie miałyby zostać zaatakowane: Estonia, Łotwa, Litwa oraz szwedzka Gotlandia.





Na pierwszy rzut oka te plany wyglądają na szalone - ale przecież tak samo nieprawdopodobna wydawała się pełnoskalowa rosyjska inwazja na Ukrainę. Uderzenie na Norwegię miałoby jednak dla Moskwy głęboki sens. Sparaliżowanie wydobycie ropy i gazu ze złóż norweskich znów otwierałoby Europę na rosyjski szantaż gazowy. Zwłaszcza jeśliby Rassija ze swojego libijskiego przyczółku zaczęła równolegle uderzać w energetyczne trasy przesyłowe z Afryki Północnej. Pamiętajmy również, że rosyjskie wojska ćwiczą od lat scenariusz inwazji na Norwegię i Finlandię - robiły to choćby podczas manewrów Zapad 2017.

Jak wyglądałaby jednak taka inwazja w praktyce? Na niekorzyść agresora grałby przede wszystkim teren. To nie bezkresne ukraińskie równiny na które łatwo wjechać czołgami. Tam trzeba byłoby się przedzierać przez mroźne góry, tereny polodowcowe i bagna. Desant spadochronowy na fińskie lotnisko Ivalo skończyłby się pewnie większą masakrą niż próba zajęcia lotniska Hostomel. Konwój z Królewca wiozący wojska mające desantować się na Gotlandii zostałby pewnie zatopiony na wiele mil przed tą wyspą. Dodajmy, że Finlandia i Norwegia posiadają dosyć nowoczesne armie, ze sprawnymi systemami mobilizacji rezerw. Jedynym elementem tego planu, który mógłby się powieść byłaby inwazja na Estonię, Łotwę i Litwę. 




Imperialne apetyty, "biednej, stale osaczanej przez NATO" Rassiji nie ograniczają się jednak tylko jednak do Europy. "Financial Times" ujawnił niedawno, że od 2014 r. Rosja planowała kampanię bombardowań Japonii oraz Korei Płd. Wyznaczono 160 celów w obu krajach, m.in. elektrownie jądrowe i tunele. Kampanię lotniczą na Dalekim Wschodzie miano zacząć po to, by... uniemożliwić Japonii i Korei Płd. wsparcie dla NATO w przypadku rosyjskiej inwazji na zachód. Czyli Rassija chciała otworzyć wojnę na drugim froncie, by uniknąć prowadzenia wojny na dwóch frontach... Logiczne. Jakby taka kampania wyglądała w praktyce? Przypomnę, że Ruscy wciąż się nie nauczyli jak prowadzić kampanie bombardowań strategicznych i nie potrafią wywalczyć supremacji w powietrzu nad terytorium kraju, który miał lotnictwo oparte na postsowieckich maszynach. Jakby wyglądało ich starcie z japońskimi Mitsubishi F-2? Zapewne skończyłaby się tym, że Japończycy i Koreańczycy zmasakrowaliby rosyjskie lotnictwo, a następnie zatopiliby Flotę Pacyfiku. 

A różni duporealiści w rodzaju Mażewskiego, Michała "Dupy" Krupy czy Wojciecha "Mielonki" Golonki mówią nam, że z Rosją możemy się racjonalnie dogadać - jak za tusskowego resetu...

Tymczasem...



Prezydent-elekt Donald Trump pajacuje mówiąc o inwazji na Panamę, Grenlandię i Kanadę. Tak jakby realizował scenariusz starego filmu Michaela Moore'a "Operacja kanadyjski boczek". Czy on właśnie skutecznie odciągnął w ten sposób uwagę globalnej opinii publicznej od czegoś bardzo ważnego? Czy może w tym szaleństwie jest metoda?

Spodziewam się, że w przypadku wojny USA z Chinami, Amerykanie będą musieli dokonać szybkiego desantu w Panamie, by przejąć Kanał, zanim zrobią to Chińczycy. To byłoby coś podobnego jak brytyjsko-kanadyjsko-amerykańska okupacja Islandii w czasie drugiej wojny światowej. Panama formalnie nie ma armii, tylko siły policyjne i straż wybrzeża. Ponadto nie radzi sobie z utrzymywaniem infrastruktury Kanału - z jego pogłębianiem itp. Ryzyko tego, że kontrolę nad Kanałem przejmą Chińczycy jest całkiem realne - oni już są operatorami portów po obu stronach Kanału.




Grenlandia też jest ważna strategicznie - zwłaszcza w przypadku rosyjskiej inwazji na Norwegię. To również terytorium bogate w surowce, w tym metale ziem rzadkich. USA mogłyby ją przejąć w sposób o wiele prostszy niż inwazja militarna. Wystarczyłoby wesprzeć finansowo odpowiednie siły w ewentualnym referendum niepodległościowym. Choćby płacąc po 100 tys.  dolarów każdemu mieszkańcowi Grenlandii. Być może początkiem takiego scenariusza jest niedawna wizyta Donalda Trumpa Jra na Grenlandii. Dania w praktyce ma małą kontrolę nad tym, co się tam dzieje. Nie jest w stanie obronić Grenlandii militarnie, a wojska amerykańskie już tam są. O ile więc słowa prezydenta-elekta o zbrojnym włączeniu tej wyspy do USA można uznać za werbalną prowokację, to olbrzymim pajacowaniem są deklaracje Francji i Niemiec o tym, że są one gotowe bronić Grenlandii przed Amerykanami. Wyobraźcie sobie... żołnierze Bundeswehry marznący w okopach podczas bitwy o Nuuk :)




Zapowiedzi Trumpa mówiące, że Kanada stanie się 51 stanem USA można brać oczywiście za trolling. Tak samo jak nazywanie Justina Castro Trudeau "gubernatorem Kanady", czy zapowiedź przemianowania Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Ameryki.  ALE... Latem 2024 r. pewien protestancki ewangelista zaczął twierdzić, że "Bóg mu pokazał przyszłość", w której USA, Kanada i Meksyk będą posiadały wspólną walutę i że do tego doprowadzi Trump. Można się pośmiać z bibliozjeba, ale to co on rzekomo widział we śnie bardzo przypomina plany z czasów Busha Jra na pogłębienie integracji USA, Kanady i Meksyku. Miała powstać Unia Północnoamerykańska ze wspólną walutą o nazwie amero. Byłaby to największa gospodarka świata, mająca nominalny PKB warty blisko 35 bln USD. Czyżby więc Trump imperialną retoryką przykrywał bardziej konkretne, "globalistyczne" plany?

Jak myślicie, Obama śmiał się podczas rozmowy z Trumpem podczas pogrzebu Cartera, bo Trump opowiedział mu dowcip o Wielkim Mike'u i dwumetrowej kutandze?

***




Niektórzy żartują, że wielki pożar w Kalifornii, który strawił domy miejscowych celebrytów, to kolejny przykład działania "efektu Trumpa". Jak dla mnie to może być ostatnie "f*ck you", które Biden pokazał kalifornijskim demokratom, czyli klice, która podmieniła go w wyborach na Kamalę. Odchodzący prezydent żartował sobie podczas sztabów kryzysowych i ogłosił podczas jednego z nich, że został pradziadkiem.  Raczej mu nie było żal cwelebrytów-pogorzelców, którzy wcześniej wzywali go do rezygnacji.





Tymczasem Trump od lat ostro rugał demokratycznego gubernatora Kanady Kalifornii Gavina Newsoma, że mocno zaniedbał on system ochrony przed pożarami lasów.  Karen Bass, prokubańska komunizująca czarnoskóra burmistrz Los Angeles, ostro cięła wydatki na straż pożarną, a zwiększała je na różne inicjatywy DEI. Straż pożarna rzekomo składała się ze zbyt wielu białych mężczyzn, więc zdywersyfikowano tam kadry (luzując zasady przyjęcia), a jej komendantem mianowano totalnie niekompetentną lesbijkę. A później się skarżą, że robią o nich memy...

"Do pieca" dołożyli tam też chciwi kapitaliści. To, że w hydrantach brakowało wody ma zapewne coś wspólnego z tym, że od 1994 r. sporą część zasobów wodnych Kalifornii kontroluje rodzina Resnicków, zarabiająca na odsprzedawaniu wody stanowi. To jest model ka(ł)pitalizmu, który MFW promował w latach 90-tych w Trzecim Świecie. Jak widać dupokraci skutecznie zmienili bogaty stan Kalifornię w Trzeci Świat.

Karma dopadła jednak nie tylko pro-dupokratycznych cwelebrytów, którym wraz z domami zjarały się dyski twarde z terabajtami pornografii dziecięcej. Karma dopadła też znanego z sympatii do republikanów aktora Jamesa Woodsa. O ile Woods ma w wielu sprawach rozsądne poglądy, to w kwestii bliskowschodniej za bardzo angażuje się emocjonalnie po stronie Izraela. Domagał się więc, by Strefę Gazy zmienić w morze ruin, a teraz płacze, że mu się spalił dom...

***

W Libanie wybrano nowego prezydenta - został nim gen. Joseph Aoun, dowódca armii, maronita (czyli katolik lokalnego obrządku), na szczęście nie spokrewniony z poprzednim prezydentem generałem Michelem Aounem.  Joseph Aoun wyróżnił się podczas operacji odbicia części sunnickiego miasta Trypolis z rąk Państwa Islamskiego. Obecnie zapowiada rozbrojenie Hezbollahu. 

Co ciekawe, jeden z libańskich parlamentarzystów, podczas elekcji prezydenta oddał głos na Berniego Sandersa. 

W Syrii odnaleziono natomiast dokumenty bezpieki identyfikujące Asmę - żonę Baszara Assada - jako agentkę brytyjskiego MI5. 

***

Związany z republikańskim mainstreamem magazyn "National Review" określił rząd Tusska jako poważny problem dla nowej administracji Trumpa wskazując, że gabinet rządzący w Warszawie prześladuje proamerykańską opozycję i zapowiadał... aresztowanie Netanjahu. Można to uznać za pojedynczy głos, ale... 

Unia Europejska idzie na zderzenie czołowe z amerykańskimi gigantami technologicznymi. Robi sobie problem swoimi idiotycznymi regulacjami, które mocno ograniczają badania nad sztuczną inteligencją oraz przewidują cenzurowanie platform społecznościowych. I robi to akurat w momencie, gdy Musk, Zuckerberg i Bezos wkupili się w łaski Trumpa i prezentują się jako obrońcy wolności słowa w internecie.  J.D. Vance groził państwom Unii, że jeśli będą zwalczać amerykańskich gigantów cyfrować i cenzurować net, to mogą zostać objęte sankcjami i pozbawione amerykańskiej ochrony militarnej.

Co w tym czasie robią geniusze rządzący w Weichselgau? Deklarują chęć zamykania opozycyjnych telewizji i cenzurowania netu. Ciekawe czy będą też cenzurować kolesia wyglądającego jak Homelander, który ma ponoć nadzorować TVN z ramienia Fox News?





Pomysł Schnepffowej, by powtórzyć Obławę Augustowską zablokować X na czas wyborów już został zauważony przez amerykański alt-right.  Czy oni naprawdę są tak głupi, by bruździć w interesach najbogatszemu człowiekowi świata i całej Dolinie Krzemowej? Biorąc pod uwagę, że szefem SKW zrobili niejakiego Stróżyka i za ich rządów odbywają się różne akcje w stylu zgubienia 240 min przeciwpancernych, obawiam się, że tak. 

***



Uruchomiłem drugiego bloga - poświęconego recenzjom książek. Na razie wrzucam recenzje, które wcześniej robiłem dla prasy. Link do niego jest na pasku bocznym  - Recenzje Foxa.

Na początek chciałbym Wam zwrócić szczególną uwagę na książkę Marka Koprowskiego, "Armia Krajowa na Wołyniu: czyli zdrady nie było".  Rozbija ona w pył narrację Zychowicza i sprawia, że można poczuć się naprawdę dumnym z wołyńskiej AK. 




Będę tam wrzucał recenzje zarówno nowości, jak i książek wydanych kilka lat temu oraz pozycji antykwarycznych. Jeśli szukacie ciekawych lektur historycznych - możecie tam znaleźć coś interesującego. Może spodoba się Wam historia polskiego czetnika, mocne opowieści o losach berlingowców, historia konspiratora robiącego podczas okupacji interesy z gangsterem na Ząbkowskiej lub wspomnienia policjanta z pierwszych lat niepodległości?

Oczywiście pamiętajcie też o "Mrocznych sekretach II wojny światowej". Jeśli moja książka Wam się podobała - polecajcie ją znajomym lub kupujcie im ją na prezent.

***

Kończę motywem muzycznym, czyli piosenką z bardzo ciekawym tekstem. Zwłaszcza refren (gdzieś tak od 0:54)



sobota, 4 stycznia 2025

Exodus: Smok

 


Ilustracja muzyczna: Kanye West - Jesus Walks

Czy starotestamentowy Bóg miał nozdrza? A skąd takie pytanie? Ano stąd, że w hebrajskiej wersji językowej Biblii często pojawia się w odniesieniu do J... słowo "apayim" znaczące właśnie "nozdrza". Często mowa jest tam o "długich nozdrzach", co często wprawiało tłumaczy w konfuzję. Określenie to wyglądało na pozbawione sensu, więc zmieniano je na "długie oblicze" lub "długotrwały gniew". W niektórych fragmentach ksiąg starotestamentowych zachowały się jednak wzmianki o długich nozdrzach, z których wydobywał się dym i w których formował się ogień. I tak, na przykład, w Biblii Tysiąclecia mamy przypis do Pwt 32,22 wyjaśniający, że słowa "zapłonął żar mojego gniewu" można przetłumaczyć też dosłownie jako "ogień buchnął mi z nozdrzy". 

W ciekawy sposób opisane jest starotestamentowe Bóstwo w Psalmie 18


"9 Uniósł się dym z Jego nozdrzy, a z Jego ust - pochłaniający ogień:
od niego zapaliły się węgle.
10 Nagiął On niebiosa i zstąpił,
a czarna chmura była pod Jego stopami.
11 Lecąc cwałował na cherubie,
a skrzydła wiatru Go niosły.
12 Przywdział mrok niby zasłonę wokół siebie,
jako okrycie ciemną wodę, gęste chmury.
13 Od blasku Jego obecności
rozżarzyły się węgle ogniste."

Co to za mitologiczne stworzenie latało, zionęło ogniem i posiadało długie nozdrza, z których wydobywał się dym?

Ową mityczną bestię znamy zarówno z mitologii bliskowschodniej, egipskiej, greckiej, nordyckiej, słowiańskiej i wschodnioazjatyckiej. U Indian Mezoameryki bywało określane jako "pierzasty wąż", a u Aborygenów australijskich jako "tęczowy" bądź świetlisty "wąż". W Polsce znamy tego stwora z historii o szewcu Dratewce i Smoku Wawelskim (ponoć bardzo podobnej do jednej z irańskich legend.)




Smoki pojawiają się w mitach i legendach wielu cywilizacji oraz ludów z kilku kontynentów. Legendy o nich wykazują bardzo dużo podobieństw - musiały więc mieć wspólne źródło. Co było jednak tym źródłem? Czy mity o smokach powstały dlatego, że ludzie natykali się na kości dinoazurów? Czy też może miały jakieś inne, realne źródło?

Dlaczego jednak starotestamentowy, żydowski Bóg był przedstawiany jako smok? Czy była to tylko alegoria siły?




W księgach Tory opisujących wędrówkę Izraelitów po (saudyjskiej?) pustyni mamy opis Namiotu Spotkania, w którym Mojżesz/Echanton i kapłani spotykali się z J... Codziennie zanosili oni tam swojemu Bóstwu ofiary z owiec i bydła. Z opisów biblijnych wynika również, że nad namiotem unosił się dym. Dlaczego jednak Wszechmogący Bóg potrzebowałby wielkiego namiotu, by się ukrywać przed oczami wiernych? I po co mu były ofiary z owiec i krów?

W Księdze Liczb, w rozdziale 31 jest natomiast opisana święta wojna przeciwko Madianitom. Mojżesz/Echnaton wydał wówczas ludobójczy rozkaz, mogący kojarzyć się z praktykami Państwa Islamskiego:

"7 Zabijecie więc spośród dzieci wszystkich chłopców, a spośród kobiet te, które już obcowały z mężczyzną. 18 Jedynie wszystkie dziewczęta, które jeszcze nie obcowały z mężczyzną, zostawicie dla siebie przy życiu."

Później jest mowa o szczegółowym podziale łupów. "28 Winieneś jednak od wojowników, którzy wyruszyli na wyprawę, wziąć jako dar dla Pana jedną sztukę na pięćset - zarówno z ludzi, jak też z wołów, osłów i owiec. (...) 36 Połowa przypadająca w udziale tym, którzy brali udział w wyprawie wojennej, wynosiła: trzysta trzydzieści siedem tysięcy pięćset owiec. 37 Z tego oddali Panu sześćset siedemdziesiąt pięć sztuk; 38 trzydzieści sześć tysięcy wołów - z czego oddali Panu siedemdziesiąt dwie sztuki; 39 trzydzieści tysięcy pięćset osłów, z czego oddali Panu sześćdziesiąt i jedną sztukę. 40 Wreszcie szesnaście tysięcy osób, z czego oddali Panu trzydzieści dwie osoby. "

Oddali Panu trzydzieści dwie osoby... Biorąc pod uwagę to, że wcześniej wybito wszystkich mężczyzn, chłopców i kobiety, który miały doświadczenia seksualne, to jeńcami zostały tylko bardzo młode dziewczęta - zapewne mające od 13 lat w dół. Biblia niestety nie mówi, co stało się z tymi zakładniczkami przekazanymi J.... Czy owe Bóstwo je zjadło na surowo, czy je wcześniej zarżnięto na ołtarzu ofiarnym, czy stały się niewolnicami seksualnymi tej Istoty lub kapłanów? Jakoś żaden biblista - ani katolicki, ani prawosławny, ani protestancki nie wyjaśnił tej zagadki.

J... nie tylko więc był przedstawiany jako wielka latająca istota ziejąca ogniem i mająca długie nozdrza, z których buchał dym, ale również domagał się od ludzi ofiar w postaci: owiec, bydła, złota i dziewic.
Zarówno według mitologii europejskiej, jak i azjatyckiej oraz mezoamerykańskiej - smoki szczególnie lubiły takie kategorie ofiar. 

Czemu jednak J... miał w księgach opisujących Exodus i wędrówkę Izraelitów/zwolenników Echnatona po pustyni cechy smoka? Wszelkim oburzonym komentatorom zwracam uwagę, że nie jestem pierwszy, który to zauważył. Można znaleźć w necie analizy podobne do przedstawionej w poniższym filmie. 


 



W poprzednim odcinku przypomniałem sprawę stworzenia przez Mojżesza idola w postaci Węża Miedzianemu. Przez kilkaset lat później oddawano mu cześć w Świątyni Jerozolimskiej. Był on znany jako Nechusztan.




Z owym Wężem Miedzianym wiąże się ciekawa sprawa lingwistyczna. W Księdze Liczb jest mowa o tym, że Bóg pokarał Izraelitów zsyłając na nich "węże o jadzie palącym". W niektórych wersjach językowych jest mowa o "wężach ognistych", np. "fiery serpents". W hebrajskim oryginale pada określenie "seraph" (w liczbie pojedyńczej). Owe węże są więc nazywane tak jak jednak z grup aniołów - Seraphim. Tymczasem w mitologii egipskiej istniały istoty określane jako "sfr". Były to węże ze skrzydłami. Możecie je zaobserwować choćby na malowidłach w grobowcach w Dolinie Królów. Latające węże? No, cóż w Chinach wąż jest określany jako "mały smok".



Oczywiście nie zawsze J... był przedstawiany jako smok czy też latający wąż.  Na pieczęci króla Ezechiasza pokazano Go jako latający dysk. To mogło być nawiązaniem do Aton/Atena, ale podobne przedstawienia dotyczące starożytnych bogów można było również spotkać w innych miejscach Bliskiego Wschodu.



Na słoju z Kuntillet Ajrud znaleziono natomiast intrygujące przedstawienie J... jako postaci z głową byka i z katechonem na wierzchu, mającego małżonkę. Został on podpisany jako "J... z Samarii oraz jego Aszera". Jeśli przypomina to Wam popularne przedstawienia Molocha, to zwrócę Wam uwagę na to, że słowo Moloch nie było imieniem, tylko przydomkiem, nieco zniekształconym słowem "król". 

Ludzi z krótką pamięcią odsyłam do serii Demiurg, a zwłaszcza do odcinka Tofet.

"Pokalałem ich własnymi ich ofiarami, gdy dopuściłem, by przeprowadzali przez ogień wszystko, co pierworodne - aby obudzić w nich grozę i by tak poznali, że Ja jestem Pan." (Ez 20, 26)



Wracając do smoczego wątku:  Tekstach Piramid, zapisanych około 2400 r. p.n.e. w grobowcu faraona Unisa, jest opowieść o istocie stworzonej z ognia, smoku o imieniu Dewden, który swoim ogniem niemal spalił bogów z panteonu egipskiego.


Ciekawie wyglądają te smocze wątki w świetle Nowego Testamentu. Tam smok jest kojarzony jednoznacznie jako symbol zła. Przykładem na to jest rozdział 12 Apokalipsy św. Jana:

"3 I inny znak się ukazał na niebie: Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
4 I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię.
5 I porodziła Syna - Mężczyznę,
który wszystkie narody będzie pasł rózgą żelazną.
I zostało porwane jej Dziecię do Boga
i do Jego tronu.
6 A Niewiasta zbiegła na pustynię,
gdzie miejsce ma przygotowane przez Boga,
aby ją tam żywiono przez tysiąc dwieście sześćdziesiąt dni.
7 I nastąpiła walka na niebie:
Michał i jego aniołowie mieli walczyć ze Smokiem.
I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie,
8 ale nie przemógł,
i już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło.
9 I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię,
został strącony na ziemię,
a z nim strąceni zostali jego aniołowie."

Czyżby więc Ewangelista przeciwstawiał Maryję i Jezusa starotestamentowemu Smokowi, "wężowi starodawnemu", który wcześniej "zwodził" Żydów przedstawiając się im jako Bóg Stwórca Wszechświata? Taka była od wieków tradycja gnostycka, przeciwstawiająca dobrego Jezusa złemu, żydowskiemu Demiurgowi. Ku tej tradycji zaczyna się jednak też przychylać nauka. Na przykład, profesor Marcin Majewski z Uniwersytetu im. Jana Pawła II w Krakowie nazywa w ciekawej audycji Radia Kraków J... "demonem pustyni". 

Zwolennicy teorii paleoastronautycznych będą to jednak interpretować w inny sposób. Dla nich legendy o smokach miały początek w obserwacjach "pojazdów bogów" - przemierzających niebo i rażących ogniem cele na ziemi. Niektórzy oczywiście wierzą w reptilian - mających gadzie pochodzenie obcych, wśród których są też jakoby rzekomo osobniki wyglądające bardziej "smoczo", czyli mierzące po kilka metrów i mające skrzydła. No, ale w tej kwestii nie ma nic pewnego. Może ktoś jednak kiedyś stworzy film sci-fi, w którym rzymski oficer św. Jerzy pokonuje takiego obcego niczym Schwarzeneger Predatora.







***

Tymczasem w USA, służby brzydko się bawią przed inauguracją Trumpa. 

Sprawca zamachu w Nowym Orleanie był wcześniej "wzorem żołnierza", nagrodzonym orderem za wojnę przeciwko terroryzmowi. Służył on Fort Bragg, centrum sił specjalnych, równolegle ze sprawcą zamachu z Las Vegas (wysadzenie cyberciężarówki Tesli pod hotelem Trumpa), który wcześniej służył w wywiadzie wojskowym i był uznawany za... fanatycznego zwolennika Trumpa. 

Ciekawe pod jakim kryptonimem prowadzą obecnie kontynuację programu MK-Ultra?

***

Wieczór sylwestrowy spędziłem na kolacji w Mar-a-Lago w fajnej restauracji na Mokotowie, więc nie oglądałem na żywo ani Wystrzałowego Sylwestra TV Republiki, ani sylwestra polsatowskiego, ani Sylwestra u Kapitana Pizdy. 

Obejrzałem później fragmenty imprezy sylwestrowej TV Republika. Na pierwszy rzut oka - fajny ludowy festyn, na którym Cyganie tańcują z Murzynami i gwiazdkami disco polo. (Podobał mi się moment, w którym Don Wasyl stwierdził, że "Polscy Cyganie też są Słowianami". Powinni robić teraz memy, w których twarz Don Wasyla znajduje się w centrum słowiańskiego Kołowrotu, tudzież Czarnego Słońca :).

Później jednak widzę pełen bólu dupy wpis Marcina Palade (tego kolesia, co wcześniej ostro promował Sykulskiego) i doznaje olśnienia.


Palade dostał bólu dupy jak po spotkaniu w toalecie z Rafalalą, bo po pijaku doszło do niego, że nie lubiana przez niego część obecnej opozycji staje się atrakcyjna kulturowo dla ludu. To straszny scenariusz zarówno dla lewicowo-liberalnej części globalistycznego mainstreamu jak i dla hodowanej przez ten mainstream "prawicowej" alternatywy. Unijnemu mainstreamowi zależy bowiem na tym, by Europejczycy mieli do wyboru: a) wściekłych komunistów-debili b) klimatycznych sekciarzy na usługach wielkiego kapitału c i d) nie różniące się od siebie partie unijnego mainstreamu "chadecko"-socjalistyczno-liberalnego e) stronnictwa ponurych, prawicowych "chudjaków", najlepiej prorosyjskich, a w wariancie maksimum dających się powiązać z nazistami (takie AfD). "Chudjakom" takim jak Palade zależy na tym, by główną siłą opozycji była u nas "chudjakowska" Konfa. "Chudjacy"  nie są jednak atrakcyjni kulturowo dla ludu. Nie potrafią stworzyć swoich mediów. I nie potrafią zorganizować imprezy choć trochę podobnej jak Wystrzałowy Sylwester.

Byliśmy też świadkami innego ciekawego zjawiska. Sakiewicz chyba zdał sobie sprawę z tego, że kluczowym dla stacji informacyjnej jest posiadanie ładnych prezenterek. TV Republika ma m.in. Natalię Rzeźniczak i Aleksandrę Gołdę - która pokazała swoje talenty jako piosenkarka (prezenterka-piosenkarka to istny skarb dla stacji!), a oni co mają? Dobrosz-Oracz i Pawlicką? Roger Ailes w Fox News stawiał na ładne prezenterki - często byłe miss. Silvio Berlusconi podobnie. Różni eksperci mówią, że o przyszłych wyborach mogą zdecydować młodzi mężczyźni, często samotni. Prawica musi więc się pokazać jako atrakcyjna seksualnie kobieta, a obóz libkowski musi się ludziom kojarzyć z zapijaczoną kodziarską staruchą.



sobota, 28 grudnia 2024

Exodus: Wyklęty Faraon

 


Ilustracja muzyczna - Kanye West - Closed on Sunday

Dr Sigmund Freud opublikował w 1937 r. w magazynie "Imago" artykuł pt. "Jeśli Mojżesz był Egipcjaninem". Zwrócił w nim uwagę na intrygujące podobieństwa między wczesną religią żydowską a monoteistycznym kultem Atona/Atena wprowadzonym przez faraona Echnatona. Zauważył m.in., że jedna z najstarszych hebrajskich modlitw jest kalką hymnu na cześć Atona. "Shema Yisrael Adonai Elohenu Adonai Ehod" - "Słuchaj Izraelu, Pan Bóg jest jedynym bogiem". Tylko w słowie "Adonai" (tłumaczonym jako "Pan") doszło do transliteracji z egipskiego "t" na hebrajskie "d". Pierwotnie modlitwa ta brzmiała: "Słuchaj Izraelu, nasz bóg Aton jest jedynym bogiem". Freud rozwinął tę teorię w swojej książce "Mojżesz i monoteizm" wydanej w marcu 1939 r. Wskazywał w niej faraona Echnatona jako prawdziwego twórcę religii żydowskiej i przedstawił teorię mówiącą, że Hebrajczyków wyprowadził z Egiptu jeden z dowódców tego faraona o imieniu Tuthmose. Przed publikacją tej książki Freuda odwiedzali wpływowi przedstawiciele społeczności żydowskiej i przekonywali go, by wycofał się z jej wydania. Freud nie dał się jednak złamać. To była jego ostatnia książka - zmarł w kilka miesięcy po jej wydaniu. Wydarzenia drugiej wojny światowej sprawiły natomiast, że to dzieło zostało pokryte kurzem niepamięci.

Teorię Freuda rozwinął emigracyjny egipski historyk Ahmed Osman. W poprzedniej części cyklu Exodus przedstawiłem jego hipotezę mówiącą, że biblijny patriarcha Józef był znany w Egipcie jako Yuya, ojciec królowej Tiye i zarazem dziadek faraona Amenhotepa IV znanego jako Echnaton. Twórca egipskiej wersji monoteizmu miał więc w swoich żyłach żydowską krew. Z biblijnych rodowodów wynika, że Hebrajczycy nie spędzili w Egipcie 430 lat, ale najwyżej cztery pokolenia (przedstawiciele dwóch pierwszych pokoleń urodzili się poza Egiptem, w ziemi Kanaan). Co najmniej dwóch starożytnych historyków - Syncellus i Euzebiusz łączyło natomiast moment eksodusu z czasami Echnatona.




Czy jednak coś łączyło Mojżesza z Echnatonem? Daje do myślenia już samo pochodzenie imienia żydowskiego przywódcy. Nie miało ono bowiem hebrajskiego źródłosłowu. Wywodziło się od egipskiego słowa "mos", czyli chłopiec. Ten źródłosłów pojawia się również w imionach faraonów takich jak Totmes czy Ramzes (Ra-me-su - "spłodzony przez Ra"). Sama historia przygarnięcia Mojżesza przez egipską księżniczkę sprawia wrażenie opowiastki mającej zaciemnić historię. Przede wszystkim, niezamężna księżniczka nie miała prawa adoptować dziecka. Ponadto, w Księdze Wyjścia jest podane, że córka faraona przekazała wyłowione z rzeki niemowlę hebrajskiej kobiecie do wykarmienia, a ta oddała jej dziecko, dopiero gdy podrosło. To jest mało logiczne, jeśli uznamy za prawdziwy opis wprowadzający w tę historię mówiący, że faraon kazał topić w Nilu małych żydowskich chłopców. Co skrywa więc ta historia? Osman przedstawił hipotezę mówiącą, że egipscy kapłani kwestionowali prawa do tronu synów królowej Tiye. Ona, obawiając się spisku, oddała małego Echnatona na kilka lat do krewnych swojego ojca Yuyi/Józefa mieszkających w mieście Zerw, w krainie Goszen,  niedaleko od ówczesnej egipskiej stolicy. Gdy chłopiec podrósł, a kapłańska opozycja została częściowo spacyfikowana, Echnaton wrócił na dwór królewski. Tymczasem Talmud podaje, że młody Mojżesz był traktowany na owym dworze jak autentyczny książę Egiptu. W młodości nawet prowadził kampanie wojenne w Etiopii (Nubii?) i wziął sobie za żonę "etiopską księżniczkę". Co ciekawe, w Biblii jest również mowa o tym, że Mojżesz miał żonę Kuszytkę, czyli przedstawicielkę ciemnoskórych ludów Nubii. Oczywiście władcy i książęta miewali wówczas wiele żon i konkubin o różnej randze.


Echnaton jest uznawany za jednego z najbardziej tajemniczych faraonów. Jest tak, bo kolejna dynastia niszczyła wszelkie wzmianki dotyczące jego panowania. Czym tak sobie nagrabił, że skazano go na damnatio memoriae? Przede wszystkim tym, że dokonał w Egipcie odgórnej rewolucji. Wprowadził kult jednego boga - Atona / Atena, przedstawianego jako dysk słoneczny i obejmującego swoim panowaniem cały świat. Początkowo ów kult funkcjonował obok tradycyjnych egipskich wierzeń, ale potem faraon kazał zastąpić nim tradycyjne wierzenia. Doszło więc do przejmowania świątyń i niszczenia wizerunków tradycyjnych bogów. To trochę tak, jakby w Polsce jakiś władca postanowił wyrugować katolicyzm, prawosławie i protestantyzm, zastępując je kultem wywodzącym się z wierzeń drobnej mniejszości narodowej. Echnaton miał poparcie dowódcy armii, swojego wujka Aja, ale niżsi rangą dowódcy i żołnierze nadal pewnie wierzyli w dawnych bogów. W kraju narastał chaos. W jednym z listów Tell Amarna, czyli korespondencji dyplomatycznej dworu Echnatona, znalazło się pismo od króla Jerozolimy, który narzekał na to, że "Habiru" zabili dwóch egipskich dostojników, a faraon ich nie ukarał. Pamiętacie fragment Księgi Wyjścia, w którym Mojżesz zabił Egipcjanina i musiał uciekać z dworu faraona? Ahmed Osman twierdzi, że to aluzja do abdykacji Echnatona. Wymuszono na nim taką decyzję, by ratować dynastię i państwo. Władzę objął na bardzo krótko jego syn Smenkhare, a później drugi syn Tutanchamon, który cofał religijne "reformy" Echnatona. Tutanchamon został prawdopodobnie zamordowany, a władzę objął dowódca wojska Aj - syn Yuyi/Józefa. Po niej przejął ją generał Horemheb, który stał się ostatnim faraonem XVIII dynastii. A co się stało z Echnatonem? Oficjalnie go nazywano "buntownikiem". Więc zapewne żył jeszcze na początku XIX dynastii. Brytyjski archeolog William Flinders Petrie znalazł później na Synaju świątynię Atona pochodzącą z czasów po zakończeniu panowania przez Echantona. Była w niej rzeźba przedstawiająca królową Tiyę (córkę Yuyi/Józefa) oraz ślady kultu prowadzonego na semicką modłę. 

Czy były jakieś związki między wiarą w Atona a wcześniejszą lub późniejszą wersją religii żydowskiej? Stolicą Echnatona była Amarna leżąca w środkowym biegu Nilu. Po drugiej stronie rzeki znajduje się obecnie miasto Mal-lavi, znane też jako Mallevi, czyli "miasto Lewitów". Imiona kapłanów Atona również wydają się być "swojskie". Jednym z nich był Meryre II, którego imię po hebrajsku brzmiało Merari, czyli tak jak imię jednego z synów Lewiego. Inny kapłan miał na imię Panehesy, co po hebrajsku brzmiało Pinchas. Był to wnuk Aarona. Pamiętacie Arkę Przymierza? Podobną rytualną skrzynię znaleziono w grobowcu Tutanchamona. Laska Mojżesza z symbolem węża była natomiast jednym z symboli władzy faraona.


Księga Wyjścia podaje, że Hebrajczycy zostali zmuszeni do ciężkiej pracy za panowania faraona, który "nie znał Józefa". Według Osmana owym faraonem był założyciel XIX Dynastii Ramzes I, który wcześniej był gubernatorem kraju Goszen, w którym mieszkali krewni Józefa i ich potomkowie. To on kazał Żydom budować miasta Pitom i Ramzes. Egipski historyk Menaton twierdził, że początek narodowi żydowskiemu dali przestępcy i trędowaci skazani na pracę przymusową w kamieniołomach, którzy uciekli z tego systemu obozów. Słowo "trędowaci" w tym opisie było prawdopodobnie błędem w tłumaczeniu. Chodziło o "nieczystych", czyli tych, którzy nie mogli brać udziału w kulcie tradycyjnych bogów. Czyli o zwolenników Echnatona.



Według Osmana, Echnaton postanowił wówczas wrócić z Synaju i upomnieć się o swoje prawa do rządów nad Egiptem. Miał nadal laskę i pierścień będącymi regaliami. Nieco wcześniej doszło do epizodu z "płonącym krzakiem". Według Księgi Wyjścia, Bóg nakazał wówczas Mojżeszowi, by mówiono o nim "Jestem Który Jestem". Doszło wówczas do semantycznego kompromisu. Hebrajczycy nazywali swoje bóstwo J..., Egipcjanie określali je mianem Atona (co przeszło w hebrajskie Adonai) - wszyscy wiedzieli, że chodzi o tego samego Boga.

Osman niestety nie zgłębia tematu plag egipskich i epizodu z rozstąpieniem się wód Morza Czerwonego. Panowanie Ramzesa I było jednak zadziwiająco krótkie - trwało tylko dwa lata. Jeśliby więc znaleziono ślady jakichś kataklizmów w Egipcie gdzieś między 1295 a 1290 r. p.n.e. lub między 1335-1333 p.n.e. (zależnie od datowania rządów poszczególnych władców), to wiele by to wyjaśniało...


Po Ramzesie I rządy objął Seti I. Był on znany jako zdolny dowódca wojskowy, który wyprawiał się do Syrii. Ze źródeł egipskich wynika, że walczył z tajemniczymi Semitami na Synaju. Czyżby to byli zwolennicy Echnatona/Mojżesza? Później toczył z nimi boje na terenie obecnej Jordanii. Czyżby ta sama grupa się tam przemieściła? Stella postawiona przez jego wnuka Marneptacha mówiła o tym, że "Izrael został podbity". Sugerowała ona, że stało się tak za rządów poprzedników tego faraona, z tej samej dynastii. 



Zarówno Mojżesz jak i Echnaton nie mają grobów. (Gwoli ścisłości: Echnaton miał przygotowany grobowiec w Egipcie, ale nigdy w nim nie spoczął.)  Według Biblii, Mojżesz miał umrzeć przed wkroczeniem do Ziemi Obiecanej. To była kara boska za to, że użył swojej laski, by wydobyć wodę ze skały i napoić spragniony lud. To bardzo dziwny fragment Biblii. Talmud opisuje ponadto, że Mojżesz toczył walkę z aniołem śmierci. To sugeruje starcie zbrojne. Freud postawił hipotezę, że Mojżesz został zabity przez przedstawicieli swojego ludu, rozczarowanych jego przywództwem i narzuconymi im rygorami religijnymi. Osman sugeruje natomiast, że Mojżesz/Echnaton został zabity przez wojska egipskie Setiego I. Wcześniej użył on swojej laski, by otworzyć bramy egipskiej twierdzy, tak, by jego lud mógł skorzystać z tamtejszej studni. Wiadomość o przejęciu twierdzy szybko jednak dotarła do wojsk faraona, które uderzyły na rebeliantów. Echnaton/Mojżesz poniósł śmierć w tej walce, a po triumfie faraona Setiego I powstała nowa wersja opowieści o starciu Horusa z Setem na Synaju.

Po Mojżeszu zostały Izraelitom dwie pamiątki: Arka Przymierza i Wąż Miedziany. Pierwsza z nich zaginęła. Druga została zniszczona przez judzkiego króla Ezechiasza, który uznał ją za przejaw straszliwego pogaństwa.



"On to usunął wyżyny, potrzaskał stele, wyciął aszery i potłukł węża miedzianego, którego sporządził Mojżesz, ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali mu ofiary kadzielne - nazywając go Nechusztan." (2 Krl 18,4).

O tym Wężu więcej będzie w  kolejnej (ostatniej) części serii Exodus.

***

W okresie świątecznym Rassija znów pokazała swoje prawdziwe oblicze. Azerski samolot lecący z Baku do Groznego, został uszkodzony w wyniku eksplozji rakiety przeciwlotniczej. Zakazano mu lądowania w Groznych i Mineralnych Wodach, kierując go na lotnisko w kazachskim Aktau. Przy okazji zakłócano mu sygnał GPS, tak by rozbił się w Morzu Kaspijskim i by dowody zestrzelenia zniknęły. Tylko mistrzowskim umiejętnościom pilotów można zawdzięczać to, że zdołali oni "posadzić" samolot na lądzie i połowa pasażerów przeżyła. 

A teraz porównajmy to sobie z rosyjskim mataczeniem w sprawie Smoleńska. Ktoś w komentarzach zaproponował tu kiedyś teorię wielowariantowego zamachu - najpierw celowo "wadliwe" sprowadzanie samolotu przez kontrolerów lotu, gdy to nie wyszło: rakieta wystrzelona z Miga, a potem "dla pewności" ładunki wybuchowe wewnątrz samolotu. W azerskim samolocie trafionym odłamkami rakiety nad Groznym chyba (?) nie leciał nikt szczególnie ważny, w Tupolewie nad Smoleńskiem było natomiast mnóstwo ludzi, których śmierć ucieszyła rosyjski reżim.

***

Nie wiem, jak będą wyglądały Wasze imprezy Sylwestrowe. Mam nadzieję, że nie jak u Diddy'ego :) 



Ale niech będzie wystrzałowo i radośnie! Przyjaciołom, fanom i sympatykom życzę: samych sukcesów w Nowym Roku! 

Ktoś tu narzekał, że nie było Tessy w życzeniach świątecznych, więc wrzucam ją w noworocznych.





sobota, 21 grudnia 2024

Exodus: Yuya

 


Ilustracja muzyczna: Kanye West - Runaway


W Księdze Rodzaju jest scena, w której patriarcha Józef, będący wysokiej rangi egipskim urzędnikiem, daje się poznać swoim braciom, którzy przybyli do Egiptu. Przypomina im: wyście mnie sprzedali w niewolę, a ja stałem się kimś wielkim, od kogo zależy wasze życie.


" Zatem nie wyście mnie tu posłali, lecz Bóg, który też uczynił mnie doradcą faraona, panem całego jego domu i władcą całego Egiptu." - tak brzmi werset Rdz 45,8 w Biblii Tysiąclecia.

Odbiega on jednak pod względem jednego ważnego szczegółu od innych tłumaczeń. W Biblii ks. Jakuba Wujka brzmi on:

"Nie wasząć radą, ale za Bożą wolą tu jestem posłany; który mię uczynił jako ojcem Faraonowym i panem wszytkiego domu jego, i przełożonym we wszytkiej ziemi Egipskiej."

Ojcem Faraonowym?

Biblia Brzeska: "Teraz tedy nie wyście mię tu zasłali, ale Bóg, który mię uczynił ojcem faraonowi i panem wszytkiemu domowi jego, a panującem nad wszytką ziemią egiptską."

Sprawdźmy w innych wersjach językowych. American Standard Version: "So now it was not you that sent me hither, but God: and he hath made me a father to Pharaoh, and lord of all his house, and ruler over all the land of Egypt."

A jak ten fragment brzmi w językach starożytnych? 

Wulgata: "Non vestro consilio, sed Dei voluntate huc missum sum : qui fecit me quasi patrem Pharaonis, et dominum univers domus ejus, ac principem in omni terra gypti."

Septuaginta: "νυν ουν ουχ υμείςμε απεστάλκατε ώδε, αλλ΄ θεός  και εποίησέ με ως  πατέρα  Φαραώ , και κύριονπαντός  του οίκου αυτούe, και άρχοντα πάσης γηςG1093 Αιγύπτου."

Ponieważ mogę mieć pod tym wpisem wysyp wściekłych komentarzy różnych analbaptystów, to zacytujmy jeszcze wersję hebrajską, będącą podstawą dla wszystkich późniejszych tłumaczeń: 

וְעַתָּה לֹא־אַתֶּם שְׁלַחְתֶּם אֹתִי הֵנָּה כִּי הָאֱלֹהִים וַיְשִׂימֵנִי לְאָב לְפַרְעֹה וּלְאָדֹון לְכָל־בֵּיתֹו וּמֹשֵׁל בְּכָל־אֶרֶץ מִצְרָיִם׃
Tekst pierwotny wyraźnie więc mówi o "ojcu faraona". Rodzi to pytanie: którego faraona? Odpowiedź na nie pozwoliłaby prawidłowo umieścić na osi czasu biblijnego patriarchę Józefa i dużą część chronologii biblijnej. 

Odpowiedzi na to pytanie już jednak udzielił egipski emigracyjny historyk Ahmed Osman. Zwrócił on uwagę na to, że jedyną osobą z tamtych czasów, o której wiemy, że nosiła tytuł "ojca faraona" (a ściślej "Ojca Pana Górnego i Dolnego Egiptu") był człowiek o imieniu Yuya.  Określa się go jako "wysokiej rangi dworzanina". Musiał być jednak kimś naprawdę wysoko postawionym, skoro nie będąc faraonem miał własny grobowiec w Dolinie Królów, między faraonami.

"Po czym Józef umarł, mając sto dziesięć lat. Zabalsamowano go i złożono go do trumny w Egipcie." Rdz 50, 26



Tak się złożyło, że grób Yuyi dobrze się zachował, wraz z wyposażeniem. Z tego powodu jego sarkofag, trumna i mumia są obecnie jednymi z głównych atrakcji Muzeum Egipskiego w Kairze. Byłem tam w 2022 r. i oglądałem mumię Yuyi czy raczej Józefa. Po przebiciu się przez tłum cyknąłem jej nawet fotkę. Zwraca na niej uwagę wręcz karykaturalnie semicki nos Yuyi/Józefa. Rysy twarzy Yuyi nie przypominały typowo egipskich. Ci którzy opisywali jego mumię twierdzili, że wygląda on na "Syryjczyka" lub innego Semitę. Yuya, wbrew ówczesnej egipskiej modzie, nie miał przekłutych uszu. Ułożenie jego rąk w trumnie odbiegało też od egipskiego zwyczaju. Ponadto jego imię nie było egipskie. W grobowcu zapisano je w kilku wersjach ortograficznych - tak jakby artyści nie byli pewni, jak je właściwie namalować.




Czy ów cudzoziemiec był jednak ojcem faraona? Razem z Yuyą pochowano jego małżonkę o imieniu... Thuya. Jej mumia wskazuje, że raczej była rdzenną Egipcjanką. Znany jest też jej kapłańsko-królewski rodowód. Biblia wspomina, że Józef miał ze swoją egipską żoną dwóch synów. Egipskie zapisy wskazują, że mieli prawdopodobnie dwóch synów i córkę. (W Starym Testamencie niezwykle rzadko wspominano o żeńskim potomstwie, uznając je za mniej ważne.) Owa córka miała na imię Tiye i została ulubioną żoną faraona Amenhotepa III , który był ojcem faraonów Amenhotepa IV (znanego bardziej jako Echnaton, będącego ojcem Tutanchamona) i Smenkharego. Synem Yuyi był  Ay, dowódca armii z czasów Echnatona i Tutanchamona, który sam został faraonem.

Wszyscy z nich to faraonowie z XVIII Dynastii, z okresu znanego jako Nowe Państwo, a dokładniej z XIV w. przed Chrystusem. Faraonem, który dał Yuyi/Józefowi stanowisko wezyra był więc najprawdopodobniej Totmes IV, władca znany z miewania snów proroczych (w jednym z nich kazano mu odkopać Sfinksa w Gizie spod zwałów piasku). Mainstreamowi historycy oczywiście odrzucają tę teorię. Lokują biblijnego Józefa kilkaset lat wcześniej, w czasach XV Dynastii, panującej w XVII-XVI w. przed Chrystusem. Owa dynastia była dynastią obcą, zbudowaną przez Hyksosów, tajemniczych najeźdźców z Bliskiego Wschodu. To datowanie jest jednak oparte jedynie na spekulacjach. Przeciwko niemu przemawia natomiast bardzo wiele poszlak.

Biblia niestety nie jest pomocna przy tworzeniu chronologii. W jednym miejscu podaje ona, że Żydzi byli w Egipcie przez 430 lat, w innym, że przez 400 lat, a jeszcze innym, że przez cztery pokolenia, czyli przez jakieś 100 lat. Liczbę 430 lat uzyskano najprawdopodobniej w wyniku głupiego błędu - zliczono razem lata życia najbardziej długowiecznych ludzi z każdego pokolenia. W rodowodzie Mojżesza wymieniano, że był on w czwartym pokoleniu w Egipcie, ale przedstawiciele dwóch pierwszych pokoleń - Lewi i jego syn - urodzili się poza Egiptem, w Kannanie i do ziemi faraonów przybyli jako imigranci. Pobyt Izraelitów w Kemet był trwał więc nie 430 a kilkadziesiąt lat. 

I tu dochodzimy do kwestii tego, dlaczego teoria o Yuyi/Józefie nie znalazła uznania w mainstreamie. Współcześni Egipcjanie nie chcą przyznać, że kilku faraonów miało żydowskiego przodka. Żydzi i biblijne protestanckie świry nie chcą przyznać, że biblijny patriarcha zasymilował się tak mocno w tym "straszliwym, pogańskim" Egipcie, że stał się ojcem i dziadkiem słynnych faraonów. A przede wszystkim nie chcą w żaden sposób łączyć historii z Księgi Wyjścia z czasami faraona Echnatona - pierwszego władcy w historii, który wprowadził religię monoteistyczną. Czego się boją? To wyjaśnię w następnym wpisie.




Ahmed Osman dokonał również intrygującej interpretacji innej historii z Księgi Rodzaju, a dokładniej z jej rozdziału 12. Jest tam opisane jak Abram/Abraham wraz ze swoją żoną (i zarazem siostrą przyrodnią) Saraj/Sarą udali się do Egiptu. Abraham bał się, że Egipcjanie zabiją go i zabiorą mu żonę, więc mówił, że to jego siostra. Upatrzył ją sobie faraon i poślubił, hojnie obdarowując Abrahama. Po pewnym czasie jednak zaczęły spadać na Egipt nieszczęścia, a faraon doszedł do tego, że to kara bogów za to, że przywłaszczył sobie żonę Abrahama. Oddalił ją więc i kazał wraz z Abrahamem i całym darowanym im bogactwem deportować z Egiptu. Później Sarze urodził się syn - Izaak. Źródła talmudyczne wskazują, że wszyscy uważali, że nie jest on synem Abrahama tylko faraona. Abraham czuł się jako sojowy cuck. Według Osmana, postanowił więc zabić swojego syna, tłumacząc, że Bóg kazał mu go złożyć w ofierze. Resztę tej historii znamy - "Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie!» A on rzekł: «Oto jestem».  [Anioł] powiedział mu: «Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego!" (Rdz, 22, 11-12).



A pamiętacie historię o tym jak Ezaw sprzedał Jakubowi prawo pierworództwa za miskę soczewicy? Pośmieliście się na lekcji religii: "Ha, ha, ha, ale głupek z tego Ezawa!". A zwróciliście uwagę na dalsze losy tych braci? Ezaw, mimo utraty pierworództwa zachował cały majątek po ojcu: wszystkie stada i kosztowności. Jakub musiał przez wiele lat jako pasterz harować u swojego wuja Labana - biznesowego Janusza w Harranie (miejscu, które zwiedziłem w tym roku :). Czym więc było to pierworództwo? Co ono dawało? Według Osmana, było to prawo do tytułu księcia Egiptu i wiążącej się z tym władzy na terytoriach rozciągających się od Nilu do Eufratu! Izaak uważał, że mu się ten tytuł należy, bo był przecież legalnym, ślubnym synem faraona. Ezaw uważał natomiast swojego ojca za starego wariata i wiedział, że prawo do władania ziemiami od Nilu do Eufratu jest niemożliwe do wyegzekwowania. Faraonem, który spłodził Izaaka i zmienił Abrahama w sojowego cucka, był Totmes III zwany "Napoleonem Bliskiego Wschodu". Ten sam, który kazał zdrapywać wszelkie malowidła oraz inskrypcje poświęcone swojej macosze Hatszepsut, której nienawidził za to, że go wysłała na długie lata do szkoły wojskowej. 

(Chronologia podana przez Osmana kłóci się z tą podaną i szczegółowo uzasadnioną przez Zecharię Sitchina, który umieszcza Abrama/Abrahama w XXI wieku przed Chrystusem a datuje zniszczenie Sodomy i Gomory na 2021 r. p.n.e. Moim zdaniem da się obie wersje pogodzić - po prostu ludzie, którzy kompilowali Księgę Rodzaju z ustnych opowieści zlali dwie osoby w jedną postać. Sumeryjsko-harrańskiego dowódcę wojskowego Abrama mającego żonę Saraj z mogącym być jego potomkiem pomniejszym koczowniczym, semickim wodzem Abrahamem mającym żonę Sarę. Pomyłka była na tyle zrozumiała, gdyż i Abram i Abraham odwiedzali te same miejsca, w tym Egipt.)

***

Tymczasem w czasach bardziej współczesnych...

Okazało się, że o szykowanej przez Turcję operacji obalenia Assada wiedzieli wcześniej Amerykanie. Przygotowali na nią bowiem jedną z grup rebelianckich.

Cuck Assad zapewnił sobie bezpieczną ucieczkę, sprzedając syryjskie sekrety wojskowe Izraelowi. To pozwoliło Izraelczykom na serię precyzyjnych uderzeń lotniczych w syryjskie arsenały.

Wspominając ostatnio o korzeniach wojny domowej w Syrii stwierdziłem, że należy cofnąć się do 1973 r. i ustawionej wojny Yom Kippur. O ile egipski prezydent Saddat wszedł w grę Amerykanów i odzyskał od Izraela Synaj, to Assad na to nie poszedł, bo był zbyt związany z Sowietami. Syria straciła więc okazję na odzyskanie Wzgórz Golan. Gdyby nie głupota strategiczna Hafeza Assada, to od dawna nasi turyści wypoczywaliby na plażach Latakii oraz jeździli na objazdówki do Damaszku i Palmyry...

Masud Barzani, premier regionalnego rządu Irackiego Kurdystanu, twierdzi, że Turcja "nie ma problemu z Kurdami, tylko z PKK" i że "PKK powinna zakończyć wojnę rozbrajając się".


A Luis Elizondo twierdzi, że część obiektów widzianych nad stanem New Jersey to wojskowe drony próbujące ścigać... drony obcych.

***


Czyżby obecne kierownictwo służb specjalnych uznało, że umowa o współpracy SKW z FSB wciąż obowiązuje i pozwalało rosyjskim zabójcom i tituszkom na swobodne działanie na terenie RP?

"Wyborcza" piórem Czuchnowskiego podawała kilka dni temu, że "służby śledzą każdy krok Romanowskiego". Tego samego dnia okazało się, że Marcin Romanowski jest w Budapeszcie i dostał azyl od Orbana. Czy to więc Czuchnowski zmyślił treść swojego artykułu czy też może jełopy ze służb analnych śledziły "każdy krok" jakiegoś innego Romanowskiego?

***

Podczas niedawnego podpisywania książek na Targach Książki Historycznej, ktoś mnie spytał:

- Czy nie studiował Pan kiedyś czasem teologii u jezuitów w Krakowie?

Odpowiedziałem:

- Nie, studiowałem stosunki międzynarodowe u komunistów w Warszawie. :)

Na wcześniejszym spotkaniu autorskim zostałem zapytany przez jednego z Czytelników (pozdrawiam): czy Spiskolog i ja to jedna i ta sama osoba :)


***

Czytelnikom bloga życzę Wesołych Świąt Bożego Narodzenia/ Szczodrych Godów/Chanuki!










sobota, 14 grudnia 2024

I po Assadzie

 


Mój wpis z zeszłej soboty był zbyt ostrożny. Już w kilka godzin po jego opublikowaniu rebelianci z HTS świętowali w centrum Damaszku zwycięstwo nad reżimem i plądrowali pałac Assada. Baszarowi Assadowi udało się uciec samolotem do Rosji - wcześniej sprytnie przekonywał współpracowników, że zostaje w stolicy. Reżim upadł, a nawet tereny alawickie natychmiast opowiedziały się za rebelią. 




Choć wielu "ekspertów" przepowiadało, że po upadku Assada Syria pogrąży się w rzeziach i stanie się kalifatem islamskim, to jak na razie mamy tam istny karnawał - eksplozję radości po obaleniu socjalistycznego reżimu. Nie ma żadnych rzezi międzykonfesyjnych. Jedyną mniejszością, która jest prześladowana są umięśnione ciołki z dawnej assadowskiej bezpieki. Joulani wydał rozkazy ściśle zabraniające ingerowanie w kwestię damskich strojów - "islamiści" mają nie narzucać kobietom hidżabów. Zakazany jest też kult jednostki, czyli eksponowanie portretów lidera rebelii w miejscach publicznych. (Palade i Adam Gwiazda jojczą, że "straszni islamiści" zakazali kobietom pracować w sądach. No cóż, wielu ludzi w Polsce poparłoby też usunięcie kobiet z polskich sądów rodzinnych. Syryjskie sądownictwo może nie jest takim pierdzielnikiem jak polskie, ale odgrywało podobną rolę jak sądy stalinowskie. Palade i Gwiazda de facto bronią więc syryjskich odpowiedników Wolińskiej.) Co więcej, Joulani wezwał wszystkich syryjskich uchodźców do powrotu do kraju z Europy. Ze strony nowych władz nie widać też chęci pójścia na wojnę przeciwko Izraelowi. Dążą one za to do ułożenia sobie dobrych stosunków z USA. Na ich korzyść przemawia choćby to, że wyciągają Amerykanów z assadowskich więzień (jeden z nich zaginął w... Budapeszcie). Administracja Trumpa nie będzie zainteresowana trzymaniem wojsk na syryjskiej pustyni (zwłaszcza, że komunistyczne ciołki zestrzeliły pomyłkowo Amerykanom Reapera), co tworzy warunki do reintegracji terytoriów zajętych przez kurdyjskich komunistów z PKK/YPG.


Symbolem triumfu były piątkowe modły szefa tureckiego wywiadu w meczecie Ummajadów w Damaszku. Syria stanie się teraz może nie "Południową Turcją", ale krajem znajdującym się w tureckiej strefie wpływów. Wkrótce dołączy do tej strefy pewnie Liban. Oznacza to, że nie będą tam tworzone rządy radykalnie islamskie, w stylu wahabickim, ale bardziej zbliżone do systemu władzy w Turcji. Oznacza to również, że PKK/YPG będzie miała przesrane. W Deir-el-Zor i w Rakce już doszło do powstań lokalnej ludności przeciwko rządom kurdyjskim. SDF jest sztuczną koalicją, która się rozpadnie. Hakan Fidan, były szef tureckiego wywiadu a obecnie minister spraw zagranicznych, zagroził już, że albo PKK/YPG się sama rozwiążę, albo zostanie rozwiązana siłą. Gdy wycofają się Amerykanie, nikt tych kurdyjskich komunistów nie będzie bronił. Wszak PKK to organizacja uważana oficjalnie za terrorystyczną i na dodatek, według Europolu, trudniąca się biznesem narkotykowym i handlem ludźmi. Są też dokumenty pokazujące jej współpracę z reżimem Assada.

Erdogan ponoć obiecał "Putinowi", że rosyjskie bazy w Syrii będą mogły zostać na pół roku. Ruscy nie są jednak pewni przyszłości. Na pewno mają świadomość, że ogromna większość Syryjczyków ich nienawidzi. 

Upadek Assada poważnie zaniepokoił też Izrael, który wykorzystał sytuację, by zająć górę Hermon, strefę buforową przy strefie buforowej za Wzgórzami Golan, a także przeprowadzić ponad 400 uderzeń lotniczych na składy broni chemicznej, magazyny broni, lotniska i syryjską flotę. Oficjalnie porównano to do akcji Churchilla w Mer-el-Kebir w 1940 r. W ten sposób nieoficjalnie potwierdzono, że Assad był cichym sojusznikiem Izraela. Decydenci z Jerozolimy jakoś bowiem nie obawiali się, że zwróci on swoje czołgi T-55, Migi-23 i stare patrolowce przeciwko izraelskim siłom zbrojnym. W jednej z baz lotniczych rebelianci znaleźli dokument wskazujący, że Assad wystawiał Irańczyków na izraelskie ataki lotnicze. Podejrzane jest również to, że Izrael bombarduje takie obiekty jak syryjska główna dyrekcja celna. Z jakiegoś powodu zależy mu na tym, by dokumenty płonęły. Jakie więc wspólne interesy łączyły Assada z Izraelem?

Za rządów socjalistycznego "katechona" (czy kutafona) Syria stała stała się globalnym centrum produkcji narkotyku syntetycznego o nazwie captagon. Zalewała nim Bliski Wschód i Europę. Cały rynek tego produktu był oceniany na 57 mld dolarów. Assad zarabiał więc lepiej niż poszczególne meksykańskie kartele. Całym interesem kręcił jego brat Maher - dowódca "elitarnej" 4 Dywizji Pancernej. Owa "elitarna" dywizja zajmowała się głównie produkcją oraz organizowaniem dystrybucji captagonu. Nic więc dziwnego, że zaniedbywała takie kwestie jak szkolenie bojowe. Teraz rebelianci pokazują światu zdobyte wielkie składy i fabryki captagonu. W panice są Ruscy oraz Irańczycy, bo sami też mieli udział w tym interesie.

Jak to wytłumaczą obrońcy "syfilizacji judeo-łacińskiej" (copyright by Kielcczok)? No cóż, płaczą, że publicznie powieszono kuzyna syryjskiego "katechona". Wieszaniu kibicował wielki tłum miejscowych alawitów. Powieszony wcześniej porywał nieletnie dziewczyny i dostarczał je do rosyjskich baz. Jeśli bronili ich ojcowie czy bracia, to trafiali do jednego z licznych więzień reżimu, a właściwie podziemnych obozów koncentracyjnych. Choć różni "eksperci" oraz niebinarni płciowo fukclangiści od Bekiera przekonywali nas, że do tych miejsc kaźni trafiają głównie "straszliwi islamscy terroryści", to okazało się, że siedzieli tam często ludzie zupełnie przypadkowi, którzy czasem w jakiś drobny sposób narazili się kryminalnemu reżimowi. Ot choćby wojskowy sportowiec, który wygrał zawody jeździeckie pokonując w nich Basila Assada. Z assadowskich więzień wypuszczano na wolność ludzi, którzy siedzieli tam całe dekady  - na przykład libańskich chrześcijan wziętych do niewoli w 1982 r., czy wojskowego pilota, który w 1981 r. odmówił zrzucenia bomb na cywilne domy w mieście Hama. Niektórzy z uwolnionych nie tylko nie wiedzieli o śmierci Hafeza Assada (zmarł w 2000 r.), ale też początkowo myśleli, że z więzienia wyzwoliła ich armia Saddama Husajna. 


Ludobójczego rzemiosła uczyli assadowców zarówno sowieccy doradcy jak i byli gestapowcy (często pracujący dla Sowietów) w rodzaju Aloisa Brunnera. 

Przytoczmy trochę statystyk. Według Syryjskiej Sieci Praw Człowieka, od marca 2011 r. do końca sierpnia 2024 r. udokumentowano śmierć 231 495 cywilów w syryjskiej wojnie domowej. 201 290 z nich zabiły syryjskie siły reżimowe, 6969 Rosjanie, tylko 5058 Państwo Islamskie, 4024 islamiści związani z proturecką Syryjską Armią Narodową, 3055 międzynarodowa koalicja na czele z USA, 1516 komunistyczni kumple Repetowicza z SDF/YPG/PKK, a tylko 549 "straszliwi islamiści" z HTS. 

Klan Assadów był de facto organizacją kryminalną, rządzącą Syrią jak terytorium podbitym i przy okazji destabilizującym też kraje sąsiednie: Liban oraz Irak. Wszyscy wzięci z dupy "eksperci" przekonujący nas przez lata, że ich rządy będą wieczne i "stabilizujące" dla Bliskiego Wschodu powinni się zapaść teraz pod ziemię. Okazuje się, że rację mieli ci, którzy 10 lat temu opowiadali się za większym wsparciem dla rebeliantów i obaleniem Assada środkami militarnymi. 

Co więcej, Assadowie stali się znienawidzeni przez wszystkie grupy konfesyjne i etniczne zamieszkujące Syrię. Nie bronili ich nawet alawici. Jedna z syryjskich babć spytana przez dziennikarkę o różnicę w rządach Hafeza i Baszara Assada odpowiedziała: "Pieprzyć ich obu!". Baszar niestety zdołał umknąć do Moskwy, ale truchło Hafeza nie umknęło rebeliantom. Odlewali się na jego sarkofag, a później całkowicie zgruzowali jego mauzoleum. Piękny epilog.

***

Na Święta wrócimy do starożytnych klimatów. Będzie nowa, krótka seria egipska.