sobota, 28 listopada 2020

Swamp Creatures

 


Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Forgotten September

Mało znanym faktem o Antonym Blinkenie, bidenowskim nominacie na sekretarza stanu, jest to, że wystąpił w "Ulicy Sezamkowej". Jako zastępca sekretarza stanu rozmawiał tam z niebieskim pluszakiem o uchodźcach. Może to wyglądać surrealistycznie, ale taki po prostu mają w USA poziom propagandy w programach dla dzieci. Blinken podczas tej rozmowy oczywiście nie wspomniał, że do kryzysu imigracyjnego mocno przyczyniły się gorąco popierane przez niego decyzje administracji Obamy, takie jak wywołanie wojen domowych w Syrii i w Libii. 

Blinken to doświadczony dyplomata, były zastępca prezydenckiego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, człowiek, który formułował (słabą) odpowiedź administracji Obamy na zajęcie przez Putina Krymu. Pojawia się też w mailach Huntera Bidena w aferze dotyczącej spółki Burisma. Oczywiście widzi Polskę nie tylko przez pryzmat naszych wspólnych interesów, ale też przez pryzmat solidarnościowego paździerza, złodziejskiej transformacji i naszej "konfrontacji" z UE/Niemcami.  Można się więc spodziewać, że nowy ambasador w Warszawie będzie kimś bardziej kompetentnym niż Mośbacher, ale bardziej groźnym. Blinken ma też oczywiście silne związki z wielkim biznesem - m.in. jest partnerem w firmie private equity - a jego firma doradcza WestExec Advisors obsadziła w nowej administracji swoimi ludźmi także Departament Obrony i nadzór nad służbami.

Blinken wygląda przynajmniej na człowieka posiadającego jakieś kompetencje. Nominat na prezydenckiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan twierdził bowiem kilka lat temu, że USA nie powinny powstrzymywać Chin, ale wręcz pomóc im w imperialnym wzlocie. No cóż, koleś był doradcą Hillary...  Nie powinno więc nas dziwić, że pomawiał generała Flynna o pracę dla Rosji. Tymczasem Alejandro Mayorkas, nominat na sekretarza bezpieczeństwa wewnętrznego, został swego czasu przyłapany na sprzedaży zielonych kart do USA bogatym Chińczykom. Nic dziwnego, że nawet taki RINO jako Marco Rubio nazywa ekipę Bidena od bezpieczeństwa narodowego "grzecznymi i uporządkowanymi dozorcami upadku Ameryki".

Niewątpliwie ciekawym ruchem kadrowym jest natomiast nominowanie na nową sekretarz skarbu byłej szefowej Fedu Janet Yellen. Starsza pani (74-latka) na pewno zapewni dużo wigoru nowej administracji. Szkoda, że 79-letni Bernie Sanders nie załapie się na stanowisko sekretarza obrony...


Walka o wynik wyborów oczywiście wciąż trwa i zmierza w stronę Sądu Najwyższego. Szanse Trumpa na zwycięstwo nie są duże, ale zapowiada się na wielką chryję w Pennsylwanii. Po wysłuchaniu Rudy'ego Giulianiego w stanowej legislaturze, gdzie przytaczane były zeznania dotyczące oszustw wyborczych,  miejscowi republikanie się buntują. Napisali uchwałę wzywającą do wstrzymania certyfikacji wyborów w stanie. Chcą też odebrać stanowemu sekretarzowi stanu wybór elektorów - a w legislaturze i senacie mają większość. Pennsylwania to 20 głosów elektorskich - bez niej Biden będzie miał ich 286. Po 16 mają Georgia i Michigan. Tam Sindey Powell złożyła dwa pozwy dokumentujące nieprawidłowości związane z maszynami Dominion Voting Systems. (Tu macie treść pozwu dotyczącego Georgii. Tu i tu jego omówienie. Wiele kontrowersji wzbudził wątek irański tych pozwów, powstały na podstawie zeznań oficera wywiadu wojskowego USA. Jak się okazuje jednak, wokół Partii Demokratycznej kręciło się w ostatnich latach mnóstwo irańskich lobbystów. Wielki Szatan, Wielkim Szatanem, ale interesy w Nowym Jorku prowadzić trzeba. Żeby było ciekawiej jest w tej historii nawet wątek serbski. Dwójka lewicowych aktywistów, która odkryła, że Dominion pozbawił Berniego zwycięstwa w demokratycznych prawyborach w 2016 r. zauważyła, że maszyny te były programowane w... Belgradzie. Tymczasem Jair Bolsonaro firmował krótki film pokazujący jak Smartmatic pomagała fałszować wybory w Brazylii.) Nadal się spodziewam, że pozwy będą uwalane w sądach stanowych i federalnych, ale sprawa ostatecznie trafi do Sądu Najwyższego. Szansę na odkręcenie tych wyborów są jednak podobne jak na zniszczenie Gwiazdy Śmierci jednym strzałem...

(Baj de łej: anomalii statystycznych, socjologicznych i politologicznych w tych wyborach jest naprawdę masa. Według oficjalnych danych, Trump zyskał aż o 11 mln głosów więcej niż w 2016 r. i miał o wiele wyższe niż wówczas poparcie wśród mniejszości. Biden zebrał ponad 80 mln głosów, ale trudno powiedzieć kim był jego elektorat. Zwłaszcza, że jednocześnie demokraci słabo wypadli w wyborach do Senatu oraz Izby Reprezentantów. Biden jest pierwszym kandydatem od 60 lat, który "wygrał" wybory przegrywając w Ohio i na Florydzie. Poprzednim był JFK, który zdobył prezydenturę dzięki kupowaniu głosów przez mafię w Illinois. Biden przegrał w 18 z 19 hrabstw będących od dziesięcioleci "barometrami" wyborczymi". Co więcej, w wielkich miastach radził sobie gorzej niż Hillary Clinton w 2016 r. - z wyjątkiem czterech metropolii: Detroit, Atlanty, Milwaukee oraz Philadelphii. W każdym z tych czterech miast pojawiły się podejrzenia oszustw na ogromną skalę.)

No cóż, Trump nie przegrałby, gdyby nie działał przeciwko niemu też establiszment Partii Republikańskiej. I mam tu na myśli nie tylko dziwne działania gubernatora Georgii Briana Kempa. Carl Bernstein przedstawił ostatnio listę 21 republikańskich senatorów przeciwnych Trumpowi. Wielu z tych prominentów otwarcie przyznawało, że dobrą sytuacją byłaby przegrana Trumpa w wyborach prezydenckich przy zachowaniu przez republikanów kontroli nad Senatem. Trochę się przeliczyli, bo po wyborczej dogrywce w Georgii senat może być podzielony pół na pół. No chyba, że wtedy już będą pilnować maszyn wyborczych i głosów korespondencyjnych...

A ja się cały czas zastanawiam, skąd tak wielka obawa establishmentu przeciwko rządom Trumpa? Gdyby był "pomarańczowym idiotą", tak jak go przedstawia spora część mediów, to czy stanowiłby zagrożenie? O tym, że prawdziwy Trump mocno się różni od propagandowej kreacji, można się przekonać nie tylko sięgając po książki Newta Gingricha, Douga Weada, Ronalda Kesslera czy nawet krytyczne ujęcia takie jak książka Johna Boltona. Wystarczy porównać jego politykę z tą prowadzoną przez Baracka Obamę i George'a W. Busha. Spójrzmy choćby na statystyki strat bojowych amerykańskich sił zbrojnych za rządów poszczególnych prezydentów. Irak - Bush: 4222 zabitych, Obama: 299, Trump: 59, Afganistan - Bush: 412, Obama: 1452, Trump: 62. W styczniu 2020 r. wielu idiotów jojczyło, że likwidacja generała Sulejmaniego wywoła III wojnę światową z Iranem. Ja twierdziłem, że rozwalenie głównego irańskiego stratega to znakomity ruch, który POWSTRZYMA konfrontację zbrojną. No i wychodzi na to, że miałem rację. Z książki Johna Boltona wychodzi na to, że Trump był prezydentem bardzo mocno chcącym pokoju. Często podchodził do negocjacji z wrogami zbyt naiwnie. Ale można odnieść wrażenie, że nie widział sensu ani w karmieniu państw wrogich takich jak Chiny czy Iran, ani w wysyłaniu żołnierzy do jakiś shitholów, by zaprowadzali tam demokrację.

Tak jak przewidywałem, ostatnie tygodnie jego rządów przynoszą szereg niespodzianek. Izrael już przyspiesza załatwianie pewnych spraw - likwidując choćby "ojca irańskiego programu nuklearnego" dr Mohsen Fakriazadeha. Drogą Izraela w wykorzystywaniu tego wąskiego geopolitycznego okienka pójść powinni też inni sojusznicy USA - zamiast po endecku jojczyć. Bardzo cieszy ułaskawienie generała Flynna. Czekamy na kolejne - np. Assange'a. Mógłby też uznać dyplomatycznie Tajwan i przekazać mu kilkanaście głowic nuklearnych na złość skurwysynom z Pekinu. 

Niektórzy eksperci zastanawiają się, czy Trump w styczniu, tuż przed końcem kadencji zrezygnuje ze stanowiska, tak by wiceprezydent Mike Pence objął władzę na kilka dni i go tak na wszelki wypadek ułaskawił. Ja proponuję lepszy numer. Niech Pence mianuje Ivankę Trump wiceprezydentem i zrezygnuje. Ivanka będzie pierwszą w historii kobietą wiceprezydentem (Kamala będzie zła :) i pierwszą kobietą prezydentem (Hillary dostanie zawału :))))))). Byłaby też pierwszym prezydentem pochodzenia słowiańskiego i pierwszym prezydentem wyznającym judaizm. Ivanka mianuje Kanye Westa wiceprezydentem i zrezygnuje. Prezydent Kanye - pierwszy afroamerykański prezydent (100 proc. Murzyn a nie jakiś Mulat w stylu Obamy) mianuje wiceprezydentem Alexa Jonesa i też zrezygnuje. Władzę Bidenowi będzie przekazywał więc prezydent Alex Jones i wiceprezydent Roger Stone. Oczywiście będą go ostro trollować podczas inauguracji :)



sobota, 21 listopada 2020

Wenezuelskie wybory w USA, czyli głęboka konwergencja


Ilustracja muzyczna: Alan Silvestri - End Credits - Predator OST

W ostatnich latach niektórzy z Was mogli się zastanawiać, czy mieszkańcy Wenezueli są kompletnymi debilami? Gospodarka ich kraju została totalnie zniszczona, a oni nadal głosują na ekipę która doprowadziła do takiej katastrofy. O ile można zrozumieć, że Hugo Chavez przyciągał ludzi swoją charyzmą i hojnym socjałem, to trudno wytłumaczyć dlaczego wybory wygrywa Nicolas Maduro - były motorniczy z metra, którego wenezuelski lud nazywa "ma buro", czyli "mój osioł"? Jak wytłumaczyć tę zagadkę? Rozwiązaniem, które samo się narzuca jest fałszowanie wyborów.


Sidney Powell, prawniczka generała Flynna i zarazem członek zespołu prawnego prezydenta Trumpa próbującego podważyć wynik wyborów w USA, opisała list jaki dostała od wenezuelskiego wojskowego, byłego ochroniarza Chaveza. Ów wojskowy opisał jak dwóch wenezuelskich inżynierów stworzyło na polecenie prezydenta Chaveza firmę, która opracowała software do zliczania głosów. Firma ta nazywała się Smartmatic. Co ciekawe założono ją w Delaware a siedzibę miała na Florydzie. Jednocześnie jej udziałowcami były wenezuelskie państwowe spółki. Wenezuelski wojskowy stwierdził, że software spółki miał zapewnić, by Chavez nigdy nie przegrał wyborów. I tak było w istocie. Program przesuwał głosy z kandydata opozycji na Chaveza/Maduro. W 2013 r., gdy Henrique Capriles Radonski prowadził w wyborach prezydenckich zbyt dużą przewagą nad Maduro, w całej Wenezueli wyłączono internet na dwie godziny. Po przywróceniu sieci, Maduro wygrał niewielką przewagą nad przywódcą opozycji. Wenezuelski sygnalista miał więc oczywiste skojarzenia, gdy w sześciu kluczowych stanach USA nagle wstrzymano liczenie głosów, po tym jak okazało się, że Trump ma tam pokaźną przewagę.




Dlaczego jednak zajmuje się jakąś wenezuelską spółeczką od liczenia głosów? Bo Chavez eksportował tę technologię do innych krajów. Głównie do Ameryki Łacińskiej, ale nie tylko. W 2019 r. prawdopodobnie  pomogła ona sfałszować wybory w Boliwii. Zaobserwowano tam podobne anomalie statystyczne jak po ostatnich wyborach w USA. Software do kradzieży wyborów dostarczano zarówno rządom lewicowym jak i prawicowym.  Na Filipinach miał on działać na korzyść liberalnych kandydatów - tak, że prezydent Duterte nakazał komisji wyborczej pozbyć się maszyn Smartmatic w ciągu trzech lat. Smartmatic działa obecnie na skalę globalną. Dostarcza swoją technologię nie tylko do państw Trzeciego Świata, ale również do Belgii, Estonii, Singapuru czy... USA. Ponadto, z software'u opracowanego przez Smartmatic korzysta kanadyjska firma Dominion Voting Systems. Ta sama, którą przyłapano na przesuwaniu głosów w Michigan z Trumpa na Bidena. 

W 2005 r. Smartmatic kupiła amerykańską firmę Sequoia Voting Systems, zajmującą się liczeniem głosów. Gdy sprawa wyszła na jaw, wywołało to oburzenie. Oto bowiem spółka powiązana z wenezuelskim reżimem uzyskała wpływ na przebieg amerykańskich wyborów. Zagrożenie było realne. W 2006 r. wenezuelscy eksperci serwisowali bowiem maszyny wyborcze w Chicago. Do gry wkroczył Komitet ds. Inwestycji Zagranicznych w USA i Smartmatic sprzedała Sequoię, grupie inwestorów private equity powiązanej z... Mittem Romneyem. W 2010 r. Sequioa została odsprzedana kanadyjskiej spółce Dominion Voting Systems, za którą oficjalnie stoi grupa inwestorów private equity powiązanych z Carlyle Group - firmą w której zasiadał kiedyś George H.W. Bush razem z członkami rodziny bin Ladenów. W 2016 r. profesor Andrew Appel z Princeton zademonstrował w Fox News jak łatwo można zhakować maszyny wyborcze Dominion, a rok później zeznawał na ten temat w Kongresie.





Co ciekawe we władzach Smartmatic zasiada Lord Mark Malloch Brown, były brytyjski minister, były wiceszef Banku Światowego, a także bliski współpracownik i partner biznesowy George'a Sorosa. Ten arcyglobalista  był mediatorem pomiędzy Chavezem i opozycją. Jako administrator UNDP wysłał obserwatorów mających badać uczciwość referendum dotyczącego odwołania Chaveza - jak można się było spodziewać, Chavez pozostał na stanowisku, bo referendum zostało sfałszowane a obserwatorzy ch... zobaczyli. Ciekawa jest również postać przewodniczącego zarządu Smartmatic w USA. To Peter Neffenger, admirał Straży Przybrzeżnej, były administrator TSA (agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo na amerykańskich lotniskach) i zarazem członek grupy doradców Bidena. 




Różnych naiwniaków biorących wiedzę o świecie z "Nowego Obywatela" czy xxxportalu lub liberalnych mediów mogą dziwić związki z socjalisty Chaveza z anglosaskimi kapitalistycznymi globalistami. Naiwniacy jakoś nie zwracali uwagi na to, że reżim Chaveza/Maduro niemal aż do końca spłacał wenezuelskie obligacje bankom z Wall Street, choć nie miał pieniędzy, by sprowadzać do szpitali leki. Reżim Chaveza/Maduro był też umoczony aż po czubek nosa w handel narkotykami - Chavez był prawdopodobnie przywódcą Kartelu Słońc, czyli grupy narkotykowej założonej przez wenezuelskich generałów. Jak się można domyślić Kartel Słońc nie opylał swojej kokainy biedakom w Trzecim Świecie, tylko wysyłał ją na rynek amerykański a zarobione w ten sposób pieniądze nie lokował w Iranie czy w Zimbabwe tylko na Wall Street, w City i w szwajcarskich bankach. Siłą rzeczy musiał więc mieć dobre relacje z CIA, która jest umoczona w handel narkotykami od początku swojego istnienia. Ta sama CIA przez ostatnie 20 lat udawała, że próbuje obalić Chaveza/Maduro - tak jak przez parę dekad udawała, że próbuje obalić Castro, którego wcześniej wspomagała dostawami broni, gdy walczył przeciwko socjalistycznemu dyktatorowi Batiście. Pamiętajmy też, co pisał płk Corso: "CIA była lojalna wobec KGB, a KGB wobec CIA".

I znów sobie zadajmy pytanie: jak to się stało, że firemka powiązana z wenezuelskim reżimem dostarcza software'u wykorzystywanego do liczenia głosów w USA oraz w innych krajach "demokratycznych"?

Powtarzajcie za mną: Kon-wer-gen-cja!




Skoro jednak rzeczywiście doszło do kradzieży wyborów w USA, to dlaczego nie przedstawiono na ten temat dowodów? No cóż, od lat słyszymy, że "nie przedstawiono dowodów" na to, że JFK został zabity w wyniku spisku lub że pogrom kielecki został zorganizowany przez bezpiekę. Długo nie było też dowodów na to, że Sowieci zabijali naszych oficerów w Katyniu i na to, że papierosy powodują raka. A jednocześnie jakoś powszechnie się przyjęło, że Hitler popełnił samobójstwo w Berlinie w 1945 r., choć dowody na to są bardzo wątpliwe. :) Kiedyś miałem okazję rozmawiać z prokuratorem mającym m.in. wgląd w akta sprawy Nangar Khel. Mówił, że zgromadzony materiał jednoznacznie wskazywał na zbrodnie wojenną, no ale trudno pewne rzeczy w 100 proc. udowodnić w sądzie. I tak może być również w przypadku wyborów prezydenckich w USA. Zwłaszcza, że czas na zebranie dowodów był ekstremalnie krótki - od wyborów minęły niecałe trzy tygodnie. (Wyobraźcie sobie zebranie w takim czasie dowodów i zeznań np. w sprawie oszustw giełdowych na dużą skalę.) W Georgii wybory certyfikowano, choć w trakcie recountu znaleziono w trzech hrabstwach kilkanaście tysięcy głosów, które się jakoś zgubiły. Policzono same głosy, a podpisom się już nie przyglądano. Zwłaszcza tym podpisów z dużych "zrzutów", w których po 98 proc. szło na Bidena. Sidney Powell zapewnia, że w ciągu dwóch tygodni dowody trafią do sądów.   Media starają się oczywiście sprawę przemilczać. W ich relacjach z ostatniej konferencji Rudy'ego Giulianiego dominowały heheszki z tego, że mu farba do włosów spływała po policzkach. Do konkretnych zarzutów mówiących o nieprawidłowościach wyborczych niemal nikt się nie odniósł.  A było ich sporo. Choćby składane pod przysięgą zeznania czterech świadków z Michigan mówiących o tym, że pod centrum zliczania głosów przyjechała o 4:30 nad ranem ciężarówka z dziesiątkami tysięcy głosów korespondencyjnych - niemal każdy na Bidena, a na żadnym z nich nie było zaznaczonych głosów oddanych na senatorów i kongresmenów. Sidney Powell potwierdziła również, że serwery należące do Dominion zostały skonfiskowane w Niemczech. Enigmatycznie dodała jednak, że nie wie, czy zajęli je "dobrzy, czy źli kolesie".  Wcześniej pojawiały się niepotwierdzone doniesienia, że armia USA dokonała rajdu na biura we Frankfurcie, gdzie zajęto serwery pokazujące prawdziwy wynik wyborczy.

Ciekawie to współbrzmi m.in. ze słowami dra Stevena Pieczenika mówiącymi o wewnętrznej wojnie w USA pomiędzy CIA a wywiadem wojskowym. I to by pasowało. Także niedawne zmiany w Pentagonie i w podległości operacyjnej sił specjalnych. Generał Flynn to przecież były szef DIA, architekt programu likwidowania terrorystów na Bliskim Wschodzie. A Sidney Powell to jego prawniczka. A skoro już przy prawnikach jesteśmy - konserwatywni sędziowie Sądu Najwyższego dostali dystrykty obejmujące cztery z sześciu stanów, w których toczą się spory wyborcze. 

Czy jednak prawda o ukradzionych wyborach ma szansę, by wyjść na jaw? To przecież podważyłoby wiarę w System. Zaczęłyby się pytania o inne grzeszki Głębokiego Państwa. Kto chroni kartele narkotykowe? Dlaczego system edukacji publicznej ogłupia młodych ludzi - zwłaszcza tych z mniejszości? Czy CIA pozwoliła na zamachy z 11 września? Czy CIA stała za zamachami na JFK, RFK, Geralda Forda i Richarda Nixona? I kto tak naprawdę rządzi Ameryką i światem?

***

Następny odcinek zależny oczywiście od okoliczności. Ale bardzo chcę wrócić do serii Phobos...

sobota, 14 listopada 2020

Steal with the Hammer

 


Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer & Junkie XL - The Red Capes Are Comming - Batman vs Superman OST

Hammer i Scorecard - tak mają się nazywać programy stworzone przez CIA i NSA, które jakoby rzekomo pozwoliły Joe Bidenowi na kradzież głosów w wyborach prezydenckich w USA. O programach tych mówił generał sił powietrznych (w stanie spoczynku) Thomas McInerney, mówiła też Sidney Powell, była prokurator a obecnie prawniczka generała Michaela Flynna. O programach Hammer i Scorecard wspominał także były pracownik NSA Kirk Wiebe. Ich słowa zostały uwiarygodnione po wyjściu na jaw anomalii z hrabstwa Antrim w Michigan. Dzięki przytomności lokalnych władz zauważono tam, że program do liczenia głosów przerzucił 6000 głosów oddanych na Trumpa do puli głosów oddanych na Bidena. Program ten był wykorzystywany w 47 hrabstwach Michigan i w 30 stanach. Został stworzony przez firmę Dominion Voting Systems, należącą do byłych czlonków Carlyle Group, powiązaną z Nancy Pelosi i będącą donatorką dla Fundacji Clintonów. Niektórzy starają się "obalać" teorie spiskowe mówiąc, że incydent w Antrim był po prostu głupim błędem software. No cóż, podobne - ale dużo większe - podmienianie głosów przez Dominion Voting Systems odkryto w jednym z hrabstw Wisconsin.  Z analizy instrukcji do maszyn wyborczych tej firmy wynika, że mogły one dosyć łatwo zostać zhakowane.

Wygląda też na to, że proces podmieniania głosów można było zaobserwować na żywo - w telewizji. Wielkie sieci telewizyjne pokazywały dane z liczenia głosów przesyłane im w czasie rzeczywistym przez firmę Edison Systems, która miała dostęp do danych z komisji wyborczych. Czujni widzowie mogli się dopatrzeć w tych danych anomalii. Na tym filmie widzimy dane dotyczące wyścigu gubernatorskiego w Kentucky. Na początku demokrata ma niemal 674 tys. głosów a republikanin 662 tys. Półtorej minuty później demokrata ma już 674,5 tys. głosów a republikanin 661,7 tys. Jakim cudem ilość głosów na kandydata republikańskiego SPADŁA? Coś podobnego wychwycono w przypadku głosów w wyborach prezydenckich oddanych w Pennsylwanii. Klip z CNN trwa zaledwie 42 sekundy. Na jego początku Trump ma w tym stanie 1 690 589 głosów a Biden 1 252 537. Chwilę później głosów na Trumpa jest 1 670 631 a na Bidena 1 272 495. W 40 sekund Biden zyskał 19 958 głosów, a Trump stracił 19 958. Jak to możliwe?

Zespół naukowców z MIT kierowany przez dra Shivę Ayyaduraia przyjrzał się uważnie danym z Michigan i doszedł do wniosku, że tylko w trzech wielkich hrabstwach tego stanu algorytm przerzucił 69 tys. głosów z Trumpa na Bidena. Inni naukowcy wskazują, że dane dotyczące Michigan, Wisconsin, Pennsylwanii i nawet Wirginii kłócą się z prawami statystyki, w tym z prawem Benforda. Zwykle prawo Benforda jest wykorzystywane do wykrywania oczywistych przekrętów wyborczych. 

Wyborczy fałszerze nie dopilnowali też kolejnej ważnej kwestii - sfałszowania wyborów do Senatu oraz Izby Reprezentantów. Na kartach wyborczych oddawano głosy nie tylko na prezydenta, ale też na senatorów i kongresmenów. Wiemy więc, że w Georgii spośród blisko 2,5 mln osób, które oddały głos na Trumpa, tylko 818 nie oddało głosów na senatorów. Wśród podobnej liczby wyborców Bidena, aż 95801 nie zagłosowało na senatorów.  Dla porównania w Wyoming, tylko 725 spośród 73,4 tys. wyborców Bidena nie zagłosowało w wyborach senackich. Przypominam, że Georgia to stan, w którym Biden "wygrał" 14 tys. głosów. (A doszło tam w noc wyborczą do poważnych opóźnień w liczeniu głosów w Atlancie. Opóźnienia te były oficjalnie tłumaczone awarią rury - okazuje się, że żadnej awarii tam nie było.) Sidney Powell twierdzi, że jej zespół śledczy zidentyfikował w kluczowych stanach aż 450 tys. głosów, które zostały oddane na Bidena i na żadnego z kandydatów w wyborach do Senatu czy do Izby Reprezentantów. Są oczywiście też inne anomalie - np. to, że dziesiątki tysięcy głosów korespondencyjnych w Pennsylwanii trafiło do komisji wyborczych wcześniej zostały wysłane (o dacie wysłania informował stempel).




Niektórzy zadali sobie trud przeanalizowania danych wyborczych z Edison, z których korzystały amerykańskie sieci telewizyjne w relacjach na żywo. I wyszło im, że z Trumpa na Bidena przerzucono ponad 500 tys. głosów.  Powstała strona EveryLegalVote, która pokazuje te dane - również z podziałem na hrabstwa. Z przedstawionych tam danych wynika, że Trumpowi przysługuje 306 głosów elektorskich. Wygrał on m.in.: w Michigan, Wisconsin, Pennsylwanii, Georgii oraz Arizonie a Biden najprawdopodobniej zwyciężył niewielką różnicą głosów w Nevadzie. Rudy Giuliani twierdzi, że sygnaliści z Dominion Voting Systems zaczną wkrótce mówić o oszustwach. Miejmy nadzieję, że to nie blef a ci sygnaliści przeżyją. Okazało się już bowiem, że agent FBI zastraszał sygnalistę z poczty, który był świadkiem antydatowania głosów korespondencyjnych w Pennsylwanii.  Media, portale społecznościowe a nawet operatorzy telefonii komórkowej cenzurują oczywiście informacje dotyczące fałszerstw wyborczych. Odważnie zabrzmiały więc słowa Treya Trainora, szefa Federalnej Komisji Wyborczej mówiące, że w kilku kluczowych stanach zachodzą poważne podejrzenia oszustw. Cóż z tego jednak skoro, Komisja tak naprawdę ma niewiele władzy a o przebieg wyborów decydują władze stanowe. 

Bez wątpienia jednak tegoroczne wybory w USA nie spełniały standardów, które Stany Zjednoczone stosują do innych państw - takich jak Iran czy Białoruś. W wytycznych Departamentu Stanu jest przecież mowa, że nie dopuszczanie obserwatorów do liczenia głosów czy też opowiadanie się przez przytłaczającą część mediów za jednym kandydatem to przejawy nieuczciwości wyborów. Skoro anomalie statystyczne wskazują na to, że wybory w Rosji są fałszowane, to dlaczego nie mogą one wskazywać na ich fałszowanie w Michigan? Napiszcie tylko coś takiego na Fejsie czy Twitterze a natychmiast pojawi się pod wpisem adnotacja: "Niezależni weryfikatorzy wykryli wielkiego czarnego k... w swojej d...".

Co będzie więc dalej?


Zapewne na poziomie stanowym kampania Trumpa przegra pozwy. Zostaną one uwalone a władze stanowe wydadzą Bidenowi oficjalne certyfikaty zwycięstwa. Dalsza ścieżka będzie zależała od wielu kruczków prawnych. Ale załóżmy, że sprawa pójdzie do Sądu Najwyższego. 6 na 9 sędziów to republikańscy nominaci, z czego 4 to nominaci Trumpa. Sędzia John Roberts jest dosyć niepewny - bushowski. Mamy tam jednak dwóch sędziów ciętych na duet Biden-Harris. Clarence Thomas, to czarnoskóry sędzia, którego w latach 90-tych próbowano uwalić fałszywymi oskarżeniami o molestowanie seksualne. Jedną z osób, która prowadziła wówczas przeciwko niemu kampanię nękania był senator Joe Biden. Sędzia Brett Kavanaugh również był atakowany fałszywymi oskarżeniami o molestowanie. A w Senacie ostro go grillowała Kamala Harris. 

Załóżmy więc, że Sąd Najwyższy podważy wybory. Wówczas zwolennicy demokratów/BLM/Antifiarze wyjdą na ulice demolować amerykańskie miasta. Uznają, że to zamach stanu. USA nie będą zaś mogły pouczać różnych państw Trzeciego Świata w sprawie uczciwości wyborów.



Czy Trump przygotowuje się na taki scenariusz? Mogą o tym świadczyć zmiany w Pentagonie. Poleciał ostatnio sekretarz obrony Mark Esper. P.o. sekretarza został Christopher Miller, pułkownik sił specjalnych w stanie spoczynku, ekspert ds. walki z terroryzmem. Demokraci niepokoją się jednak bardziej zmianami na średnich szczeblach w Departamencie Obrony.  Szefem departamentu polityki został gen Anthony Tata, który wcześniej nazywał Obamę "muzułmańskim terrorystą" i twierdził, że CIA chce zabić Trumpa. Podsekretarzem ds. wywiadu został Ezra Cohen-Watnick, człowiek generała Flynna.



A co jeżeli ścieżka prawna do podważenia oszukańczego wyniku wyborczego zostanie zamknięta? Wówczas Trump może w ostatnich tygodniach swoich rządów sprawić parę niespodzianek Głębokiemu Państwu. Don Jr. już go namawia, by "Declasify everything!" Akta JFK/RFK? Martina Luthera Kinga i Malcoma X? WTC? Roswell? Możemy pomarzyć, ale fajnie byłoby gdyby odtajnił "bezpieczniejsze" tematy. Np. pokazał jak administracja Johnsona odstrzeliła dra Kinga. Trump może również strollować Głębokie Państwo ułaskawieniami - np. Assange'a, generała Flynna, Manaforta czy Rogera Stone'a. John Brennan, były komunista i zarazem były szef CIA, już z tego powodu dostał bólu d... i wzywa do zamachu stanu, tak by usunąć Trumpa z urzędu i nie mógł on niczego ujawnić.  Niektórzy przedstawiciele Głębokiego Państwa obawiają się też, że Pentagon rozpocznie nowe operacje przeciwko Iranowi - które pozostawi nowej administracji. Chiny też obawiają się incydentów, które popsułyby planowany reset. Nie można wykluczyć też ogłoszenia wycofania wojsk USA z Syrii.

Można się spodziewać, że po czymś takim Głębokie Państwo kontratakowałoby. Dążyłoby do zniszczenia finansowego Trumpa, wsadzenia go do więzienia czy też zabicia go i członków jego rodziny. Ale mogłoby też zastosować inną opcję. I tu otwiera się droga do planu C.



Już pojawiają się przecieki, że Trump dostaje mnóstwo ofert na napisanie wspomnień i prowadzenie programu w telewizji. Pozostanie mu na pewno ogromna baza wyznawców przekonanych o tym, że okradziono go ze zwycięstwa wyborczego. Pojawiają się też doniesienia, że chce stworzyć własną wersję Fox News.  Będzie więc kimś w rodzaju prezydenta USA na uchodźstwie. Stąd np. Steve Bannon mówi, że prezydent Trump będzie chciał ponownie wystartować w wyborach - w 2024 roku. Podobne prognozy snuje lewicowy filozof Sławoj Żiżek.

Czy jednak zwycięstwo wyborcze w 2024 roku będzie możliwe? Można się spodziewać, że cenzura internetu znacznie się nasili. Demokraci będą też próbowali odebrać Amerykanom broń palną. To zaś może doprowadzić do insurekcji wcześniej. Wszak Wielki Reset pod pandemii uczyni życie wielu ludzi nędznym. Jak przewidywało Światowe Forum Ekonomiczne (WEF), w 2030 r. nie będziesz nic posiadał, będziesz nadzorowany i zarazem szczęśliwy jak nigdy. (Polecam lipne konta Klausa Schwaba, przewodniczącego WEF :) Tak jak to opisywaliśmy w serii eXtinction. I po to były te wybory w USA i ta pandemia. 

***

Co do kolejnych wpisów, nic nie obiecuj, bo sytuacja w USA dynamiczna. Cały czas mam jednak nadzieję wrócić do bonusowych odcinków serii Phobos.

niedziela, 8 listopada 2020

Nekromanta Biden

 


Ilustracja muzyczna: Metallica - The Memory Remains (od 3:31 - oficjalna piosenka wyborcza Joe Bidena :)

Na początek nieco arytmetyki wyborczej. Trump, mimo pandemii, kryzysu i trwającego od pięciu lat medialnego ostrzału, zdobył o 4 mln głosów więcej niż w 2016 r. Ten "rasista" zdobył więcej głosów mniejszości niż jakikolwiek republikański kandydat od 1960 r. Bardzo dobrze poradził sobie w elektoracie latynoskim - oczywiście głosowali na niego Kubańczycy z Florydy, ale też dużo Chicanos. Wygrał też z Bidenem wśród kobiet - ale tylko tych zamężnych. Wbrew medialnej maszynce, republikańscy nevertrumpersi stanowią niewielką cząstkę elektoratu. Wśród ewangelikalnych protestantów poparcie dla Trumpa spadło tylko z 81 proc. do 77 proc. Trump nadal też przyciąga biały robotniczy elektorat - tak mocno, że mówi się o tym, że Partią Republikańska stanie się partią ludzi pracy. Jeśli patrzymy na wyniki wyborów do Kongresu, to widać, że demokraci je przerżnęli. Zmniejszyli przewagę w Izbie Reprezentantów, nie przejęli kontroli nad Senatem. Mimo ogromnych pieniędzy rzuconych na kampanię, przegrali 6 kluczowych wyścigów senackich. Umiarkowani demokraci są przez to wściekli na Pelosi i ostrzegają ją, że przechył partii na lewo doprowadzi do tego, że w wyborach midterms w 2022 r. zostanie ona zmiażdżona.

No, ale jakimś cudem w tych warunkach Joe Biden zdobył więcej głosów niż Donald Trump. Zdobył ich więcej w tych samych stanach, w których demokraci przerżnęli wybory do Senatu.  W niektórych hrabstwach dostał więcej głosów niż Obama w 2008 r. A mówimy cały czas o kolesiu, który startował w wyborach prezydenckich czterokrotnie a w ostatnich demokratycznych prawyborach wypadł tak sobie. Nie przyciągał tłumów na wiece a przez większą część kampanii siedział w piwnicy. Gdy z niej wychodził zaliczał wpadki - np. przedstawił swoją wnuczkę jak swojego zmarłego syna! Swoje przemówienie zwycięstwa wygłosił do tuzina pustych samochodów. Coś tutaj wyraźnie nie pasuje.

Ros Blagojevich, były demokratyczny gubernator Illinois, spytany czy demokraci dopuścili się fałszerstw, odparł: "A czy papież jest katolikiem?". Blagojevich wie, co mówi, bo siedział w środku tej machiny, aż po wyborach z 2008 r. jej podpadł. (Mandat senatorski zwolniony przez Obamę przekazał innej osobie, niż chciał Obama, więc FBI zarzuciła mu sprzedaż tego mandatu. Blagojevich trafił do więzienia i został ułaskawiony przez Trumpa.) O oszustwach wyborczych mówi otwarcie Newt Gingrich, były przewodniczący Izby Reprezentantów. Senator Lindsey Graham wzywa natomiast stanowe legislatywy do unieważniania wyborów i wskazuje m.in. Filadelfię jako miejsce dokonywania oszustw. 

Fałszerstwa w amerykańskich wyborach zdarzały się już wcześniej. Stosował je np. Lyndon Johnson. Sam pisałem na tym blogu o republikańskiej strategii wyborczych manipulacji takich jak voter supression czy głosy tymczasowe. To były jednak techniki fałszerstw w "białych rękawiczkach". Tym razem demokraci poszli na rympał.

Flashback: Kto ukradnie wybory w Ameryce?

Jednym z poziomów fałszerstw, były manipulacje dokonywane drogą elektroniczną. Wiemy o nich dzięki czujności władz hrabstwa Antrim w Michigan. Tam software liczący głosy "omyłkowo" zaliczył Bidenowi 6000 głosów oddanych na Trumpa.  To samo oprogramowanie było zastosowane w 47 hrabstwach stanu Michigan. Gdyby w każdym z nich w podobny sposób przemieścił 6000 głosów, Biden zyskałby 282 tys. głosów. To oprogramowanie było stosowane w 30 stanach - w tym wszystkich swing states. Wiemy, że doprowadziło ono do opóźnień liczenia głosów w Georgii. Jego producent, firma Dominion Voting Systems była wcześniej donatorem Fundacji Clintonów a w swoich maszynach wyborczych wykorzystuje części wyprodukowane w Chinach. Arizona została przedwcześnie przyznana Bidenowi, po tym jak błąd w oprogramowaniu firmy Edison Research pokazał, że przeliczono tam 98 proc. głosów, gdy naprawdę przeliczono ich 86 proc. W jednym z okręgów w Virginii, wybory do Izby Reprezentantów wygrała kandydatka demokratów będąca wcześniej funkcjonariuszką CIA. Jej zwycięstwo ogłoszono, po tym jak nagle znaleziono 14 tys. głosów... na pendrvie.  Sidney Powell, była federalna prokurator i zarazem prawniczka gen. Flynna, twierdziła jeszcze przed wyborami, że zostaną one zhakowane przez programy Scorecard i Hammer stworzone przez CIA.




Oczywiście, przekonuje się nas, że Biden wygrał głosami seniorów. To prawda. Niektórzy z tych seniorów mieli po 120 lat lub więcej. Wszyscy oczywiście głosowali korespondencyjnie. Trump od miesięcy ostrzegał, że głosowanie korespondencyjne będzie wiązało się z ogromnymi oszustwami. Wyśmiewano go wówczas jako paranoika. Niewiele mógł jednak w tej sprawie zrobić, gdyż wybory w USA organizują władze poszczególnych stanów. A one np. nie usuwały z list wyborczych ludzi zmarłych na Covid-19. A nawet osób nie żyjących od ponad 20 lat.  W Pennsylwanii w rejestrach wyborczych figurowało co najmniej 21 tys. osób zmarłych. W Detroit w 2019 r. zidentyfikowano na listach 2500 takich zombie - w tym jedną osobę urodzoną w 1823 r. Ciekawe, czy w tych wyborach głosowała na "młodego panicza Joe"? W Nevadzie jeden z wyborców wybrał się do komisji, by odkryć, że ktoś już za niego zagłosował korespondencyjnie. Przykładem anomalii może tyć też frekwencja: w Wisconsin sięgnęła aż 89 proc., gdy w 2016 r. wynosiła 67 proc. Zachodzi uzasadnione podejrzenie, że ktoś za część z tych nowych wyborców zagłosował.





Już w dzień po wyborach wielu ludzi zwróciło uwagę na dziwne "zrzuty głosów" w Michigan i w Wisconsin. Nad ranem nagle przybywało po kilkadziesiąt tysięcy głosów na Bidena i zero na innych kandydatów. W Michigan jeden z takich zrzutów wytłumaczono "literówką" - urzędniczka pomyliła się o rząd wielkości i wpisała 138 tys. zamiast 13,8 tys. W Detroit do centrum liczenia głosów, jeden z takich "zrzutów" trafił o 3:30 nad ranem. Było to 38 tys. głosów. Stanowe prawo mówi, że głosy korespondencyjne mogą trafiać do liczenia najpóźniej do 20:00 w dniu wyborów. Są już dwie relacje z Detroit mówiące o tym, że nakazywano uczestnikom procesu liczenia głosów antydatować głosy korespondencyjne. Republikańskim obserwatorom nie pozwalano zbliżać się do liczonych głosów. Do blokowania pracy obserwatorów dochodziło też w Pensylwanii. A tymczasem kamery wyłapały jak urzędnicy sami wypełniają otrzymane głosy. Na granicy amerykańsko-kanadyjskiej złapano zaś pracownika poczty, który chciał wywieźć 800 głosów korespondencyjnych.

Na ile te oszustwa wpłynęły na wynik wyborczy? Czy Biden bez nich by wygrał? 

Wszyscy skupiają się teraz na procesie przekazywania władzy w USA. On jednak będzie mocno zakłócony. W Georgii będzie ponowne przeliczenie głosów. Do sądu trafią pozwy dotyczące kolejnych stanów. Być może sprawa pójdzie aż do Sądu Najwyższego, jak w 2000 r. Do tego dojdzie kryterium uliczne. Rednecy tego tak nie zostawią. Nie wykluczałbym amerykańskiego Majdanu - z BLM i Antifą w roli "tituszek". 



Powyżej: Rysunek, który przed wyborami wykonał i zamieścił na stronie Rense.com Dick Allgire, "remote viewer".

Załóżmy jednak, że przejęcie władzy przez Bidena dokona się w łagodniejszy sposób. Czego się spodziewać po nowej administracji? Szczęściem w nieszczęściu jest to, że republikanie nadal kontrolują Senat, co będzie ograniczało co głupsze inicjatywy demokratów. Jednakże można się spodziewać prób powrotu do Chimeryki. Prochińskie "dokonania" rodzinki Bidenów są znane. Tymczasem jednym z triumwirów rządzących USA będzie Mitch McConnell, republikański przywódca senackiej większości. A to polityk prochiński, powiązany rodzinnie i biznesowo z ChRL. Jego żoną jest Elaine Chao, córka propekińskiego magnata okrętowego, będąca sekretarzem pracy w administracji Busha Jra. Wszyscy, którzy łudzą się wizją świata wielobiegunowego, w którym Chiny będą przeciwwagą dla USA, powinni skończyć ze złudzeniami. Chiny stanowią serce totalitarnego globalizmu a pomiędzy nimi a Zachodem będzie dokonywać się konwergencja. Ten system się domyka. Zmierzamy w stronę świata "zerobiegunowego". 

Doktor Targalski zwrócił uwagę, że Biden sięgnie po reset z Niemcami. Następczyni Merkel już to zaproponowała. W jej wizji Niemcy mają "odciążyć" USA w Europie. Czyli przejąć na siebie jej obronę (!) i dominację. Pytanie tylko na ile Niemcy są do tego zdolne? Odbudowa ich sił zbrojnych to zadanie na wiele lat. Do tego będą silne naciski agentury rosyjskiej, by skłócać Niemcy z USA. Paradoksalnie działania tej agentury są w naszym interesie. Rosja też się próbuje odnaleźć w nowych realiach - więc balony próbne mówiące, że Putin zrezygnuje w styczniu z powodu choroby Parkinsona. Ciekawe czy Rosja będzie prowadziła tak samo głupią politykę jak przy poprzednim resecie i nadal zrażała sobie państwa, z którymi mogłaby mieć bardzo dobre stosunki (Gruzja, Ukraina...)? Jako możliwy następca Putina wymieniany jest Szojgu - a to byłby ciekawy powrót do mongolskiej przeszłości Rosji. 

Wielu ludziom u nas się nie podobało, że rząd ZP tak mocno nadskakiwał USA za rządów Trumpa. Wychodzi na to, że działał pod presją czasu, wiedząc, że pewne rzeczy trzeba załatwić jak najszybciej. Nie spodziewam się, by Amerykanie nagle przestali sprzedawać nam broń, gaz czy reaktory atomowe. Ale na wszelki wypadek powinniśmy zaprosić Huntera Bidena do Warszawy, przesłać mu okrągłą sumkę na konto i wynająć dla niego całe Cocomo. Joe powie wówczas, że Polska jest w sumie OK a Gierek to świetny przywódca.

***

W mediach społecznościowych dałem taki wpis, ;pokazujący "doświadczenie polityczne" Joe Bidena:


"Gdy Joe Biden w 1972 r. dostał się do Senatu i zaczął swoją karierę polityczną, Polską rządzili Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz, gensekiem w ZSRR był Leonid Breżniew, w Chinach wciąż rządził Mao a Państwo Środka wyniszczone maoizmem z konieczności zaczynało taktyczny zwrot ku USA, trwała wojna wietnamska, standard złota zerwano ledwo rok wcześniej, w Chile rządził Allende, w Hiszpanii Franco, w Etiopii cesarz Hajle Selasje, Afganistan był jeszcze w miarę normalnym krajem - podobnie jak Iran, w Indiach rządziła Indira Gandhi a w Izraelu Golda Meir, papieżem był Paweł VI. Donald Trump dopiero od roku kierował rodzinną spółką deweloperską a Melania miała dopiero dwa lata i żyła sobie w Jugosławii rządzonej przez marszałka Tito. Barack Obama miał lat 11 i dopiero co wrócił z Indonezji na Hawaje. George W. Bush studiował, imprezował i pilotował samoloty w gwardii narodowej stanu Alabama. Dick Chenney pracował już jednak w Białym Domu. John McCain siedział w "Hanoi Hilton". Hillary i Bill znali się dopiero od roku i jeszcze studiowali - od czasu do czasu angażując się w pomoc przy kampaniach wyborczych. Jeffrey Epstein też jeszcze studiował. George H.W. Bush był ambasadorem przy ONZ, Ronald Reagan gubernatorem Kalifornii, Jimmy Carter gubernatorem Georgii, Gerald Ford przywódcą mniejszości w Izbie Reprezentantów. Afera Watergate dopiero się rozkręcała a prezydent Nixon cieszył się wciąż bardzo dużą popularnością. Władimir Putin był wtedy studentem i marzył o pracy w KGB, Xi Jinping dopiero starał się o przyjęcie do KPCh, Angela Merkel działała w komunistycznej młodzieżówce w NRD, Emmanuela Macrona jeszcze nie było na świecie a jego małżonka dopiero studiowała, bracia Kaczyńscy byli skromnymi doktorantami, Mateusz Morawiecki miał dopiero 4 lata a Andrzej Duda kilka miesięcy. Bronisław Komorowski zawalił pierwszy rok studiów, Aleksander Kwaśniewski chodził do liceum a Lech Wałęsa był bardzo zajęty donoszeniem na kolegów ze stoczni. Oscara za najlepszy film dostał "Ojciec chrzestny" a na świecie żyło 3,8 mld ludzi. Ciekawe jak będzie wyglądał świat na koniec ewentualnej drugiej kadencji Bidena w 2029 r.?"

Ten wpis zyskał followersów... w Czechach. Jeden z nich napisał: "Korporacyjny socjalizm doczekał się swojego Jakesza"


***


Na rozluźnienie atmosfery: Lasencja w bikini w amerykańską flagę to Andrea Catsimatidis, szefowa Partii Republikańskiej na Manhattanie. Córka miliardera, była żona syna prezydenta Nixona. Mocno protrumpowska, co widać nawet na jej instagramie. To kolejne potwierdzenie, że Greczynki to świetny materiał ludzki. A w czasach antycznych były blondynkami. 

Amerykańska rewolucja jest glamour.

A trumpizm nadal żyje, tak jak długo żył peronizm.