sobota, 27 listopada 2021

11: Instytut

 


Według notatki FAA sporządzonej na podstawie relacji telefonującej z lotu nr 11 stewardessy Amy Sweeney ,,o 9:20 [ literówka. Powinno być ,,8:20”] pasażer z miejsca 10B zastrzelił pasażera z miejsca 9B”. Ustalono, że na miejscu 10B siedział Satam Al.-Suqami a na miejscu 9B Daniel Lewin- biznesmen, dawniej żołnierz Sayaret Maktal – izraelskich komandosów.  Później zmieniono słowo ,,zastrzelił” na ,,zadźgał”, ale mimo to nadal ciekawa notatka. Porywacz był w stanie pokonać izraelskiego komandosa w walce wręcz. Interesujące jest również to, że Lewin, mający wówczas zaledwie 31 lat, był potentatem z branży IT, współzałożycielem spółki Akamai Technologies. Był pierwszą ofiarą zamachów z 11 września 2001 r. A mimo to jakoś nie wykreowano jego patriotycznej legendy. Tak jakby chciano spuścić zasłonę milczenia na jego zgon. Tak jak by nie był on przypadkowo w niewłaściwym miejscu i niewłaściwym czasie...




Popularna wśród konspirologów teoria mówi, że 911 był operacją Mosadu - operacją przeprowadzoną "za plecami" amerykańskich tajnych służb. Jak można jednak twierdzić, że operacja ta była przeprowadzona "za plecami" Amerykanów, skoro (jak to wykazałem w poprzednich odcinkach) miała ona przyzwolenie ze strony CIA, FBI, DIA i NORADu? Pomoc operacyjna Mosadu nie była właściwie potrzebna. Zadanie przecież zlecono innym bliskowschodnim podwykonawcom - tajnym służbom saudyjskim oraz pakistańskiemu wywiadowi wojskowemu ISI. Naprawdę nie trzeba było przebierać chasydów za arabskich terrorystów... Teoryjki o tym, że to Mosad zorganizował 911 są prawdopodobnie rozpowszechniane przez izraelskie służby wywiadowcze, które w ten sposób budują mit swojej wszechmocy. Co jednak robili funkcjonariusze izraelskich tajnych służb, gdy doszło do zamachów z 11 września? 

Tańczyli.


Ilustracja muzyczna: The Killers - Human

11 IX 2001r. o 14:30 zostało aresztowanych w Nowym Jorku 5 Izraelczyków: Sivan i Paul Kurzberg, Oded Ellner, Omer Marmari i Yaron Shmuel. Sąsiad zgłosił na policję ich dziwne zachowanie. Mieli filmować płonące wieże WTC z dachu budynku przy Liberty State Park i zachowywać się przy tym bardzo hałaśliwie – tak jakby się cieszyli ze zdarzenia. Zatrzymano ich w vanie należącym do firmy ,,Urban Moving Systems”. Jeden z nich miał przy sobie 2 paszporty. Inny 4700 USD w skarpecie. Jeden z nich przyznał: ,,Naszym zadaniem było udokumentować zdarzenie.” Zostali  deportowani 20 XI 2001r. FBI stwierdziło, że co najmniej 2 z nich pracowało dla Mossadu. Po przybyciu do Izraela stwierdzili, że byli torturowani. Szef ich firmy Dominick Suter uciekł 14 IX 2001r. do Izraela. Z kolei 16 X 2001r. w Chicago aresztowano innych Izraelczyków: Moshe Elmakiasa, Rona Katara i Ayelet Reisler. Znaleziono przy nich kasetę video z dokładnym widokiem Sears Tower. Poruszali się vanem z napisem ,,Moving Systems Incorporated”.

 Czemu "jedna z najlepszych agencji wywiadowczych świata" wysłała 5 zwracających na siebie uwagę idiotów do banalnego zadania – skręcenia czegoś, co pokazują telewizje całego świata? Czy pracują w niej kretyni, czy też może cała ta szopka miała za zadanie odwrócenie od czegoś uwagi lub sianie dezinformacji?

W XII 2001r. przeciekł do prasy raport DEA z VI 2001r. poświęcony aktywności szpiegowskiej w USA tzw. izraelskiego kręgu studentów sztuki. Nazwany on został tak dlatego, że wiele osób powiązanych ze śledztwem podawało się za studentów Akademii Sztuk Pięknych im. Bezalela w Jerozolimie, mimo że ich nazwisk nie było wówczas w bazie danych tej szkoły. Niektórzy z nich twierdzili, że są studentami Uniwersytetu Jerozolimskiego – taka uczelnia wtedy nie istniała. Okazało się natomiast, że w czasie służby wojskowej odbywali oni przeszkolenie wywiadowcze, szkolenie w wojskach łączności i kursy saperskie. Raport DEA oparty był na dziesiątkach raportów polowych. Niektóre z tych meldunków dotyczyły szpiegowania amerykańskich baz wojskowych, tak jak ten z 30 IV 2001r. dotyczący Tinker AFB w Oklahomie. Działalność Kręgu miała się też wiązać z dochodzeniami DEA w sprawie handlu ecstasy w Kalifornii, Teksasie, Nowym Jorku i na Florydzie. 22 III 2001r. wydano alert dotyczący obywateli izraelskich zainteresowanych rządowymi urzędnikami i budynkami. Krąg miał rozpocząć swą operacje w I 2000r. Według ,,Der Spiegel” od XII 2000 do IV 2001 r. śledził on Attę i Alshehiego w mieście Hollywood na Florydzie. Jak się później okazało Izraelczycy śledzili 10 z 19 porywaczy. A skoro śledzili ich, to pewnie zauważyli, że przebywają oni w ciekawym towarzystwie...

Izraelczycy zapewne śledzili siatkę al-Kaidy w USA, bo bali się, że może ona dokonać tam ataków na cele żydowskie: porwać samolot El-Al, czy wysadzić jakąś synagogę. Na wszelki wypadek podzielili się swoją wiedzą z amerykańskimi służbami. Dwóch agentów Mossadu przybyło do Waszyngtonu 8 VIII 2001r. i ostrzegło Amerykanów, że 50-200 terrorystów prześlizgnęło się do USA i planują porwać samoloty. 23 VIII 2001r. dostarczono Amerykanom listę terrorystów, na której znaleźli się: Mohammed Atta, Marwan Alshehhi, Khalid Almidhar i Nawaf Alhazmi. To, że Amerykanie nie podjęli żadnej akcji przeciwko wystawionym im terrorystom musiało dać Izraelczykom dużo do myślenia... Czy uznali oni, że zamiast przeszkadzać, lepiej będzie zbierać informacje kompromitujące administrację Busha? Reakcja Amerykanów była jednak stosunkowo szybka. Rozbili oni krąg "studentów sztuki".

23 XI 2001r. ,,Washington Post” podał, że od 11 IX zatrzymano 60 Izraelczyków. Według innych źródeł przed 11 IX deportowano co najmniej 80. 12-15 XII ,,Fox News” pokazała głośną serię reportaży o Kręgu, co stało się powodem gwałtownych protestów organizacji żydowskich takich jak: ADL, JINSA i CAMERA. Jednakże już 15 III 2002r. pozytywnie do sprawy Kręgu odniosło się żydowskie pismo ,,Forward”. Stwierdzono tam, że należy pamiętać, iż Izraelczycy z Kręgu szpiegowali przeciwko wspólnemu wrogowi – islamskim fundamentalistom. 7 V 2002r. anonimowy rządowy informator wyznał magazynowi ,,Salon”, że Krąg był tylko zasłoną dymną. ,,Studenci sztuki” mieli tylko robić dziwne rzeczy i dać się złapać. To miało odwrócić uwagę od prawdziwych agentów monitorujących al-Kaidę. Czy może raczej od szpiegów wewnątrz administracji Busha?

      W międzyczasie izraelska firma kurierska Odigo, Inc przyznała, że 11 IX 2001r. na 2 godziny przed atakiem na WTC jej nowojorskie biuro zostało powiadomione o mającym nastąpić ataku. Wszystkie szczegóły przekazano FBI. Inna izraelska firma - Zim - 4 IX 2001r. zakończyła zapowiedzianą pół roku wcześniej przeprowadzkę z WTC do Norfolk w stanie Wirginia. W chwili ataku było w WTC 10 jej pracowników, ale zdołali się oni ewakuować. Mniej szczęścia miała inna spółka – Clear Forest. W wyniku ataku zginęło 14 jej pracowników. Była to jedyna firma izraelska, która ucierpiała w zamachu na WTC.


Szczęściarzem był też Larry Silverstein - nowojorski magnat rynku nieruchomości. W lipcu 2001 r. wynajął on 99 lat kompleks WTC. Ubezpieczył go początkowo na 1,5 mld USD, chciał później na 5 mld USD, ale stanęło na 3,5 mld USD. W sądzie wywalczył 4,6 mld USD odszkodowania. Choć każdego ranka w dni powszednie zjawiał się w swoim biurze w budynku WTC 7, to akurat 11 września 2001 r. ten jeden jedyny raz go tam nie było. Bo miał wizytę u lekarza. WTC 7 to ten budynek kompleksu WTC, który w podejrzanie uporządkowany sposób zawalił się, mimo iż nic w niego nie uderzyło. Dziwnym zbiegiem okoliczności w WTC 7 część swoich archiwów trzymał SEC, czyli Komisja Papierów Wartościowych i Giełd. Biura też miały tam też... Departament Obrony i CIA.


Benjamin Netanjahu, spytany 12 września 2001 r. o potencjalne skutki zamachów dla Izraela nieopatrznie palnął: "Są bardzo dobre". Po chwili dodał: "No może nie bardzo dobre, ale wygenerują natychmiastową sympatię". 

Rzeczywiście wykreowały sporo sympatii do Izraela - głównie na prawicy. Czy jednak sytuacja strategiczna Izraela zmieniła się przez to na lepsze? Państwo Palestyńskie nie powstało - ale dlatego, że i tak miało małe szanse na powstanie, po tym jak Arafat dostał w 2000 r. zielone światło na nową Intifadę. Izrael odgrodził się murem od Palestyńczyków, ale pod naciskiem administracji Busha wycofał się ze Strefy Gazy. Wojna z Hezbollahem z 2006 r. nie wyszła mu. Saddam Husajn nie stanowił dla Izraela zagrożenia od dekady a jego obalenie oddało Irak irańskiej agenturze i pozwoliło Teheranowi na budowę "lądowego korytarza" aż do Libanu. Wojna domowa w Syrii była tylko kolejną kostką domina. Dla Izraela sprawa skończyła się więc bez spektakularnych zysków strategicznych, ale też bez większych strat. Za to sam Izrael, wobec osłabienia swojego głównego protektora, zaczął dryfować w stronę Rosji i Chin. I przy okazji pogodził się z Saudyjczykami - co nie powinno być jednak żadnym większym zaskoczeniem.

Nie każdy Żyd identyfikuje się z Państwem Izrael. Zwłaszcza nie każdy amerykański Żyd. Virtual Jewish Library - czyli instytucja arcyżydowska - publikuje na swoim portalu jednak ciekawe "listy Żydów" (niczym Leszek Bubel :) z kilku ostatnich amerykańskich administracji. I tak administracja Busha Jra prezentowała się pod tym względem dosyć średnio: zwracała w niej na siebie uwagę jedynie ich koncentracja w Pentagonie - Douglas Feith, Paul Wolfowitz, Dov Zakheim plus Elliot Abrams w NSC i Lewis Libby w biurze wiceprezydenta. W administracji Obamy osoby pochodzenia żydowskiego zajmowały głównie stanowiska ekonomiczne (z wyjątkami takimi jak Anthony Blinken czy Wendy Sherman). W administracji Trumpa - oczywiście Jared oraz Ivanka - a poza tym głównie stanowiska ekonomiczne. W administracji Bidena natomiast, mamy i Departament Stanu, i Skarbu, Bezpieczeństwa Wewnętrznego i CDC...



Jewish Virtual Library ma też na swoim portalu ciekawe dane dotyczącego tego jak w każdych wyborach prezydenckich w USA od 1916 r. rozkładało się poparcie dla poszczególnych kandydatów wśród społeczności żydowskiej. Ostatnim republikaninem, który wygrał wśród tej społeczności był Harding w 1920 r. (ale tylko dlatego, że 38 proc. Żydów oddało głos na socjalistę Dobbsa). W 2000 r. Bush zdobył tylko 19 proc. głosów żydowskich. Większe znaczenie dla jego zwycięstwa wyborczego miały głosy... Arabów na Florydzie. Ale oczywiście dużo ważniejsze są głosy ewangelikalne - czyli kolesi postrzegających "misję dziejową Izraela" jak pastor Chojecki...

***

W kolejnym odcinku serii "11" - konsekwencje strategiczne zamachów. Cui bono?


sobota, 20 listopada 2021

11: Drony

 


Ilustracja muzyczna: Kylie Minogue - On A Night Like This

W kwietniu 2001 r. telewizja "Fox" wyemitowała pilotowy odcinek serialu "The Lone Gunman", czyli spin-offu "X-files". W odcinku tym główni bohaterowie wpadli na trop spisku Głębokiego Państwa mającego na celu rozbicie samolotu pasażerskiego o WTC. W spisku tym obyło się bez islamskich porywaczy - kontrolę nad pasażerskim Boeingiem przejęto zdalnie, za pomocą zaawansowanego systemu elektronicznego. Wielu ludzi, którzy oglądali wówczas ten odcinek pomyślało sobie wówczas: "He, he... Fajny pomysł, ale to czysta fikcja".

Tak się jakoś jednak dziwnie złożyło, że w październiku 2001 r. złożono w USA wniosek patentowy na system pozwalający na zdalne przejęcie kontroli nad samolotem pasażerskim. System pozwoliłby na "zignorowanie" autopilota i działań dokonywanych przez załogę, zaprowadziłby samolot w żądane miejsce i posadził go na lotnisku. We wniosku patentowym powołano się na badania koncernu Honeywell i NASA z lat 90. Istotnie Honeywell prowadził wówczas teksty, w których kilkanaście razy udało mu się dokonać automatycznego lądowania specjalnie przerobionego samolotu.

W sierpniu 2001 r. koncern Raytheon przeprowadził natomiast w bazie lotniczej Holloman testy systemu precyzyjnego naprowadzania JPALS. Podczas nich kilkanaście razy dokonano automatycznych lądowań Boeinga 727.


No cóż, sterowane radiowo drony po raz pierwszy pojawiły się w armii USA już podczas I wojny światowej. Technologia ta była jednak wówczas jeszcze bardzo niedoskonała, więc nie używano jej na dużą skalę. Rozwój elektroniki sprawił jednak, że w latach 90. drony bojowe z prawdziwego zdarzenia stały się śmiercionośną bronią. W kwietniu 2001 r. dron Global Hawk  przeleciał bez międzylądowania z USA do Australii. Został on zbudowany przez koncern Northrop Grumman, ale jego system nawigacyjny stworzyła korporacja Raytheon. System ten pozwalał operatorowi na jednoczesną kontrolę nad czterema UAV.


Co ciekawe wielu ludzi powiązanych z tą firmą zginęło na pokładach samolotów porwanych 11 września 2001 r. Na pokładzie lotu 77: Stanley Hall – dyrektor programu wojny elektronicznej Raytheona  nazywany przez swoich ludzi ,,mentorem”. Lot nr 11: Peter Gay – wiceprezydent operacji dla systemów elektronicznych z filii w El Segundo zajmującej się programem ,,Global Hawk”. Towarzyszyli mu Kenneth Waldie – starszy inżynier kontroli jakości systemów elektronicznych oraz David Kovalvin – starszy inżynier kontroli jakości systemów mechanicznych. Lot 175: Herbert Homer – jeden z dyrektorów Raytheonu. Była też tam duża liczba osób powiązanych z wojskiem. Np. lot 77: William Caswell – naukowiec marynarki wojennej od supertajnych programów. Czy to zbieg okoliczności, likwidacja niewygodnych świadków czy coś innego?

Tymczasem:


Na kilka dni przed atakami na WTC i Pentagon grupa wysokich rangą wojskowych odwołała swe lotnicze rezerwacje. CBS doniosło, że również prokurator generalny John Ashcroft zaprzestał latania po 26 VII 2001 r. Gdy po zamachu na WTC spytano go się na konferencji prasowej o przyczynę tego zachowania, szybko i bez słowa opuścił pomieszczenie. Jak wiadomo Departamentowi Sprawiedliwości bezpośrednio podlega FBI. Być może Ashcroft czytał więc raporty Petera Wrighta i Coleen Rowley.


10 IX 2001r. przekazano ostrzeżenie przed lataniem Williemu Brownowi – czarnemu burmistrzowi San Francisco. Brown to patron kariery politycznej Kamali Harris. (Po latach twierdził, że "wydymała sobie drogę na szczyt".) Kamala była jego kochanką, a w zamian załatwił on jej wygraną w wyborach na prokuratora okręgowego. Na tym stanowisku oczywiście uwalała śledztwa dotyczące sponsorów kampanii swojego "sugar daddy'ego".

 3 IX 2001 r. FAA zabroniła pisarzowi Salmanowi Rushdiemu wchodzić na pokład samolotów. Przed laty Rushdi został zaocznie skazany na śmierć przez irański reżim za ,,obrazę Koranu”. Ewentualne zabójstwo tego przynudzacza na pokładzie jednego z porwanych samolotów byłoby ogromnym zwycięstwem propagandowym dla islamskich fundamentalistów.




Wielu szefów korporacji mających swe siedziby w WTC uniknęło śmierci w jego gruzach, gdyż przyjęli oni zaproszenie na bankiet wydany przez Warrena Buffetta – jednego z najbogatszych ludzi świata. Impreza ta odbyła się rankiem 11 IX 2001 r. w bazie sił powietrznych USA Offutt w Nebrasce. Dziwna lokalizacja jak na imprezę. Czy  to przypadek, że jest to siedziba Dowództwa  Strategicznych Sił Powietrznych USA? Czy to przypadek, że 11 IX na chwilę zatrzymał się tam prezydent Bush?


 W Pentagonie najwyższym rangą wojskowym, który zginął w zamachu był gen. Timothy J. Maude – zastępca szefa personelu Departamentu Obrony. Niewątpliwie pełnił on ważną biurokratyczną funkcję (zajmował się kwestiami rekrutacji do wojska a także... problematyką LGBT), ale był jedynym generałem, który poniósł tam śmierć. A wszak w Pentagonie roi się od generałów. Czy ma to jakiś związek z odwołanymi rezerwacjami?

Dlaczego więc pewne osoby ostrzeżono, by w pewnych dniach nie latały samolotami rejsowymi a grupę specjalistów od wojny elektronicznej umieszczono w konkretnych samolotach akurat 11 września 2001 r.? 

Przypomnijmy: pewien podejrzany Saudyjczyk wyleciał z Florydy 13 września 2001 r. prywatnym odrzutowcem trzymanym jakimś dziwnym trafem w hangarze należącym do koncernu Raytheon. Mohamed Atta miał natomiast w swojej liście mailingowej wielu ludzi z amerykańskiego i kanadyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Kilku świadków widziało go też na przyjęciu w bazie lotniczej Maxwell, gdzie rzekomo miał odbyć jakiś kurs. W bazie Maxwell prowadzono akurat prace nad projektem zdalnie sterowanego myśliwca.

Nie wiem na ile możliwe technicznie było zdalne przejęcie kontroli nad samolotami pasażerskimi w dniu 11 września 2001 r. Czy wymagało do zainstalowania w nich dodatkowych urządzeń lub oprogramowania? Nie ma pojęcia. Gdyby jednak taka opcja była wykonalna, to rozwiązywałaby kilka problemów dla spiskowców. Porywacze nie musieliby być pilotami wojskowymi najwyższej klasy, by rozbić pasażerskiego Boeinga o ścianę Pentagonu. Nie o dach tego bardzo rozległego kompleksu biurowego - ale o ścianę. Wcześniej wykonując ostry skręt na niskiej wysokości i lecąc do celu tuż nad latarniami ulicznymi.







Co ciekawe, ściana w którą uderzył ich samolot została wcześniej poddana modernizacji i wzmocnieniu, co mocno ograniczyło później zniszczenia w samym Pentagonie. 

Problem mógł pojawić się jednak z lotem 93. Było nim odbicie kokpitu przez pasażerów. Gdyby obezwładnili porywaczy a uwolniony pilot powiedziałby przez radio, że coś nie tak z systemem sterowania samolotem...

***

Następny odcinek serii "11" będzie poświęcony jednemu z najbardziej kontrowersyjnych i błędnie interpretowanych aspektów zamachów z 11 września.

***

Pierwszą fazę bitwy na granicy wygraliśmy. Wbrew kolesiom jojczącym "olaboga! Biełarusy nas czapkami nakryją!". Wygraliśmy ją nie tylko na samej granicy, ale też na froncie propagandowym. Wbrew wysiłkom różnych CNN-ów, zwykli ludzie na Zachodzie sympatyzują w tym starciu z Polską. A u nas libki-cipki nasrały sobie na głowę. Widok "szturmu zombie" na granicę i "biednych dzieci" rzucających kamieniami musiał otrzeźwić wielu ludzi, którzy wcześniej wsłuchiwali się w syrenie śpiewy hujmanitarystów.

Oczywiście Baćka, Putin oraz sprzyjający im zachodni i krajowi zdrajcy nie zakończą jeszcze agresji. Ale może zamknięcie ruchu kolejowego przez Kuźnicę trochę ich otrzeźwi. Nawet Chińczycy się tym zaniepokoili.

***



Z USA nadeszła wczoraj wieczorem wspaniała wiadomość: Kyle Rittenhouse został uniewinniony ze wszystkich zarzutów! Ława przysięgłych nie dała się zastraszyć, sędzia okazał się porządnym kolesiem a prokurator totalnym wałem.



 Innego wyroku być nie powinno. Jeden z antifiarzy postrzelonych przez Kyle'a - Geige Grosskreutz (austriacki urzędnik, który nadał jego przodkom to nazwisko musiał być bardzo złośliwy) - nieopatrznie przyznał, że Rittenhouse działał w samoobronie. Jeden z antifiarskich napastników celował do niego z pistoletu, inny w swej głupocie szarżował na niego z deskorolką. Wszyscy trzej antifiarze mieli bogatą kryminalną kartotekę. Joseph Rosenbaum był pedofilem winnym molestowania pięciorga dzieci. (Firma Ben & Jerry's wypuściła na rynek limitowaną serię lodów z podobizną "bohatera Josepha Rosenbauma" na opakowaniu. Złośliwcy skomentowali to, że nawet po śmierci Rosenbaum próbuje znaleźć się w ustach dzieci.) Tuż przed tym jak Kyle oddał do niego celny strzał, krzyczał on do niego: "Strzel do mnie Czarnuchu!". Chcącemu nie dzieje się krzywda...



Co ciekawe, dziewczyna Anthony'ego Hubera - jednego z zastrzelonych Antifiarzy - stwierdziła, że ma "dużo sympatii" do Kyle'a. Po ogłoszeniu wyroku podeszła do niego i przekazała mu karteczkę ze swoim numerem telefonu. Jeszcze raz prawicowiec okazał się prawdziwym chadem. Tak jest, sojowe cucki, libki-cipki. 

***

Kamala Harris została wczoraj na godzinę p.o. prezydenta USA. I pewnie więcej już nie osiągnie, bo wewnątrz administracji toczy się gra by ją uwalić i zastąpić Buttigiegiem. Prezydent Joe Biden przekazał jej tymczasowo władzę, na mocy 25 poprawki, bo przechodził akurat zabieg kolonoskopii. Wygląda na to, że ma problem, który dotyka wielu innych starszych ludzi. I dlatego, podczas wizyty w Watykanie musiał zmienić garnitur. Sic transit gloria mundi. Dobrze sprawę podsumował Roger Stone.

sobota, 13 listopada 2021

Granica: Hold the Line!

 


Ilustracja muzyczna: Akari Nanawo - Raika

Więc pytacie się mnie, o opinię o kryzysie na granicy białoruskiej. No cóż, wydawało mi się, że to sprawa oczywista: Od tego jest granica, by nie pozwolać żadnemu skurwysynowi nielegalnie jej przekroczyć!

Idiotyczno-łzawymi "argumentami" libko-komuny, lgbetarian oraz innych "hujmanitarystów" nie będę się tutaj zajmował, bo po co tracić czas na wysrywy idiotów wierzących w historyjki o rasowym kocie, który w kilka przyczłapał z Afganistanu nad granicę białoruską? Jak ktoś skanduje "gdzie są dzieci z Michałowa?!" to z góry zakładam, że jest pedofilem. 

Zatrzymam się na dłużej tylko przy jednym "argumencie" libków - utylitarnym. W komentarzach pod poprzednim wpisem jeden libkowski Jełop (kryptosowieciarz) stwierdził, że można by pozatrudniać nachodźców na budowach lub wcielić do "Legii Cudzoziemskiej" i z ich pomocą "podbić Białoruś"! Cały czas pisał przy tym, że to dzielni "Afgańczycy" uciekający przed szariatem. Zaiste narracja wskazująca, że jej autor ma wiedzę o świecie na poziomie WOSu z gimnazjum... Po pierwsze, znaczna większość nachodźców to nie Afgańczycy, tylko iraccy Kurdowie. Repetowicz napisał do nich apel na Facebooku,  by nie korzystali ze szlaku migracyjnego stworzonego przez Łukaszenkę, ale ch... jakoś nie usłuchały naszego wielkiego eksperta. Wcielanie nachodźców do jakiejś "Legii Cudzoziemców" nie ma sensu, ze względu na to co sobą reprezentuje ten motłoch. Dużą jego część stanowią kolesie, którzy porzucali nowoczesny amerykański sprzęt wojskowy, kiedy widzieli gostka z ISIS czy taliba na horyzoncie. To banda ćpunów, która nie miała ochoty walczyć za własny kraj czy plemię, więc skąd przekonanie, że chcieliby walczyć za Polskę? Są tam oczywiście też ludzie stanowiący lepszy materiał żołnierski - terroryści z ISIS, szyickich bojówek z Iraku czy kurdyjscy bojownicy. Kolesie z ISIS potrafią jednak co najwyżej obciąć głowę związanemu zakładnikowi czy podłożyć bombę na bazarze. Gdy trafiają na zorganizowany opór - dostają wpierdol. Kurdowie z YPG, co prawda - dzięki ogromnemu wsparciu natowskiego lotnictwa i sił specjalnych - zdołali powstrzymać ISIS, ale w starciu z regularną armią dostają zwykle wpierdol. I myślą, że na karabinie M16 jest przycisk powodujący, że kule przyspieszają :) W gronie nachodźców są też jednak profesjonalni żołnierze sił specjalnych - wyszkoleni przez Kadyrowa czy GRU. Ale tych oczywiście trzeba by od razu zamykać w tajnych więzieniach w Klewkach. Skoro więc nachodźcy nie nadają się na żołnierzy "Legii Cudzoziemskiej" to może nadaliby się na budowie? Patrząc jak posługują się łopatami przy zasiekach granicznych widzę, że to ch...wi budowlańcy. Jeśli libkowskim Januszom Biznesu brakuje imigrantów, których mogliby oszukiwać przy wypłacie, to rząd Morawieckiego może im sprowadzić więcej Ukraińców, Uzbeków czy Hindusów... Są lepiej wykwalifikowani od "inżynierów" z bliskowschodnio-afrykańskich shitholów i przede wszystkim dostają się do Polski w normalny sposób - przez przejścia graniczne. Jeśli więc jakiś nachodźca czyta to na swoim smartfoniku w obozowisku pod granicą i marzy o tym, by układać libkom kafelki w sraczach, to niech się uda do ambasady RP w Mińsku (albo jeszcze lepiej - do ambasady RFN) i złoży odpowiedni wniosek. 

(W sumie można by spełnić postulat libków - i przyjąć nachodźców. Pod warunkiem, że zostaliby zakwaterowani w Miasteczku Wilanów. Każdy libek bóldupiący, że musi spłacać ogromny kredyt we frankach na swoje wypasione mieszkanie, miałby umorzoną część długu, jeśli przyjąłby do siebie jednego nachodźcę. Ciekawe ilu byłoby chętnych?)



Zastanawiałem się nad tym, czy nie można rozładować ten kryzys humanitarny wysyłając nachodźców prosto do Niemiec. Propozycja kusząca, bo zrzucilibyśmy problem na naszych wiarołomnych pseudosojuszników z Berlina. Myślę jednak, że w momencie, gdy pociągi z nachodźcami zaczęłyby docierać do Frankfurtu, Niemcy zamknęliby granicę z Polską i zostalibyśmy wykluczeni ze strefy Schengen. Sami musielibyśmy się użerać z tym tałatajstwem. Poza tym, rozszczelnienie granicy zawsze jest niebezpiecznym precedensem. Jeśli z przyczyn "hujmanitarnych" przekraczają ją tabuny nielegalnych imigrantów, to w ślad za nimi idą przemytnicy narkotyków, terroryści, dywersanci a na koniec obce wojska. Dlatego też należy bronić granicy za wszelką cenę. Niech płacz libków, będzie muzyką dla naszych uszu. Na Zachodzie zyskujemy dzięki temu wielką sympatię wśród zwykłych ludzi.

Niestety chyba jesteśmy stroną jakiejś kretyńskiej konwencji o zakazie min przeciwpiechotnych. Gdybyśmy jej nie podpisali, to mielibyśmy dużą część problemu z głowy. Białoruski specnaz przekracza granicę? Wpierdziela się na pole minowe a później pokazujemy w telewizji leżących w naszym szpitalu, pozbawionych nóg ludzi Łukaszenki złapanych na naszym terytorium. Możemy jednak być nieco bardziej kreatywni w obronie poszczególnych odcinków granicy. Oni nam puszczają nagrany płacz dzieci? My w środku nocy walimy w obozowisko nachodźców z LRAD lub puszczamy im nasze wojskowe pieśni na cały regulator. Lub białoruski rock antyłukaszenkowski. Napierają na zasieki? Cysterna ze świńską gnojówką w pogotowiu. 

Baćka wyraźnie się sfrajerzył organizując kryzys imigracyjny na granicy. Myślał, że tak jak Erdogan będzie kosił kasę od Unii. Gdyby to zrobił w 2015 r. odniósłby sukces. Rząd Kopacz przyjąłby nachodźców z otwartymi sercami i odbytami. Kanclerz Merkel by to pobłogosławiła. Czasy się jednak zmieniły. Społeczeństwa zachodnie nie chcą nowej fali nachodźców a rząd Morawieckiego nie może skapitulować w obliczu najazdu, bo odwróciliby się od niego nawet najbardziej hardkorowi wyznawcy. Na naszej granicy pojawili się brytyjscy żołnierze mający nas wspierać a Turcja (która wcześniej przekazywała nam dane o nachodźcach) mocno ograniczyła przyloty do Mińska. Baćce zostaje więc: dalsze walenie głową w polski mur lub próby przepchnięcia nachodźców poprzez Ukrainę. Liczę na to, że Zełenski (który niedawno pokazowo uderzył w oligarchów) wraz z prawosektorowcami i azowcami pokażą klasę. Ciekawe czy endecka komuna będzie broniła nachodźców przed "banderowcami"?

(Proponuję hasło: Łukaszenka - zdrajca Słowiańszczyzny!)

Realnym niebezpieczeństwem jest potencjalne wykorzystanie przez Rosję kryzysu humanitarnego do ataku na Ukrainę od północy, przez Białoruś. Wojska rosyjskie i sojusznicze (m.in. ormiańskie) ćwiczyły ostatnio na manewrach "operację humanitarną" - ochronę obozu dla uchodźców. Łatwo sobie wyobrazić, gdzie taki obóz może się znaleźć.

Wiele oczywiście będzie zależało od sygnałów wysyłanych przez USA. Na zdemenciałego pedofila nie ma co liczyć, ani na patentowanego idiotę będącego jego doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego. Nieco optymistycznie nastraja reakcja Blinkena - jednego z bardzo nielicznych kompetentnych przedstawicieli tej skrajnie nieudolnej administracji. Stąd na przykład robienie rabanu o koncentrację rosyjskich wojsk nad granicą ukraińską. W takich sytuacjach należy dmuchać na zimne...

***

Ktoś ma może jakieś info jak na inwazję nachodźców reaguje białoruski elektorat z Hajnówki? Nie mam na myśli wnuka tego śmiecia z Informacji Wojskowej, ale zwykłych ludzi... Cieszą się z "marszu wyzwoleńczego" czy też klną na Baćkę i w duchu dziękują Stalinowi za to, że zostawił tę część Podlasia w Polsce?

***

W przyszłym tygodniu mam nadzieję znów Was katować serią "11". Ale może się zdarzyć, że nie będę miał czasu i wpis zostanie przesunięty o tydzień. 


sobota, 6 listopada 2021

11: Oklahoma City

 


Ilustracja muzyczna: Nirvana - Smells Like Teen Spirit




19 IV 1995 r. w parę godzin po zamachu na budynek federalny im. Alfreda Murraha w Oklahoma City media obwieściły za prezydentem Clintonem, że ,,ochotnicze milicje zaatakowały Amerykę.” Na jednej z autostrad zatrzymano młodego weterana z Zatoki Perskiej Timothy’ego McVeigha – za jazdę bez tablic rejestracyjnych. Wkrótce uczyniono go sprawcą zamachu i usiłowano powiązać z amerykańskimi superpatriotami wierzącymi w teorię spisku, czyli ochotniczymi milicjami. Clinton rozpętał wielką nagonkę przeciwko rzekomym ,,krajowym terrorystom”, mimo że nie zdołano zdobyć niczego, co by ich łączyło z McVeighem i współoskarżonym Terrym Nicholsem (również "byłym" wojskowym). Kampania ta była połączona z wysiłkami Clintona mającymi na celu odebranie Amerykanom prawa do posiadania broni- a jak wiadomo milicje były wówczas głównym bastionem oporu przeciwko podobnym zbrodniczym pomysłom.


Wielu badaczy sprawy zamachu z Oklahoma City sądzi, że McVeigh był rządowym prowokatorem. I faktycznie, w jego biografii "coś nie gra". W 2006 r. wyciekł bowiem
film pokazujący McVeigha na ćwiczeniach wojskowych nakręcony rok po tym jak oficjalnie odszedł on z wojska.  Jedyną ,,prawicową” grupą z którą był związany była ,,neonazistowska” zbieranina z obozu w Elohim City. W grupie tej roiło się od agentów FBI, informatorów i prowokatorów. Szefem ds. bezpieczeństwa tego osiedla był Andreas Strassmeir, były żołnierz Bundeswehry, któremu dowiedziono, że już w Niemczech był rządowym szpiegiem wśród skrajnej prawicy. Jego ojciec był szefem kancelarii Helmuta Kohla a dziadek jednym z pierwszych członków NSDAP. Jeden z kumpli z berlińskiej placówki CIA pomagał Andreasowi przy próbie dostania roboty w DEA. Tuż po zamachu w Oklahoma City Strassmeir opuścił bez przeszkód USA. Nawet go nie przesłuchano, choć na 11 dni przed zamachem widziano go w towarzystwie McVeigha w klubie ze striptizem.



Najbardziej jednak interesujące są w tej sprawie wyniki śledztwa dziennikarki Jayny Davis. Zdobyła ona kilkadziesiąt zeznań i tysiące stron dokumentów wskazujących na związki zamachu z Bliskim Wschodem.  Davis zdobyła zeznania kilkunastu świadków, którzy widywali McVeigha w towarzystwie śniadego osobnika z Bliskiego Wschodu nazywanego w raportach śledczych ,,John Doe II". Tajemniczego terrorystę widziano razem z McVeigh'em w użytej w zamachu ciężarówce, rankiem 19 IV, gdy pytali się na stacji benzynowej o drogę do budynku Murraha. Widziano ich też razem na parkingu, w miejscu zamachu, minuty przed eksplozją. Było tam obecnych też kilku innych podejrzanie się zachowujących arabsko wyglądających osobników. John Doe II tuż przed zamachem zaobserwowany został za kierownicą oddalającego się w szaleńczym tempie od miejsca zamachu żółtego pick-upa. Półciężarówkę tą widziano potem zaparkowaną przed siedzibą firmy dra Anwara Abdula - Palestyńczyka powiązanego z OWP. Prowadził on małą firmę remontową, w której na kilka miesięcy przed zamachem zatrudnił grupę ,,irackich uchodźców". Jeden z jego pracowników został zidentyfikowany przez świadków jako John Doe II. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Hussain Haszemi Al-Hussaini. Twierdził, że był prześladowanym przez Saddama irackim opozycjonistą - jednym z tysięcy sprowadzonych do USA po wojnie w Zatoce. Jednakże dość często plątał się w swoim życiorysie i nie potrafił przekonująco podać żadnego szczegółu ze swej przeszłości. Tatuaże na jego rękach wskazywały, że służył w dywizji Gwardii Republikańskiej Adnan i w specjalnej jednostce irackiego wywiadu wojskowego - Jednostce 999. Po zamachu pracował min.: na lotnisku Logan pod Bostonem. Skarżył się głośno, że ,,jak coś się tutaj wydarzy, to będzie na mnie" i opowiadał psychologowi o tym, że śnią mu się po nocach ofiary zamachu w OKC. Kolega al-Husseiniego z pracy u dra Abdula Majid Ajaj telefonicznie wyznał swojej byłej dziewczynie, że brał udział w zamachu w OKC i przyczynił się do zamachów z 11 IX.

Kilkunastu świadków widziało McVeigha i Al-Husseiniego razem z innymi Arabami w motelu Cactus pod Oklahoma City. Zaczęli się tam pojawiać kilka miesięcy przed zamachem i nocowali w tym miejscu 18 IV 1995r. Rankiem odjechali w konwoju samochodów w skład którego wchodziła ciężarówka Ryder, od której dochodził ostry zapach ropy. Wydawało się to podejrzane, gdyż nad bakiem ciężarówki znajdowała się naklejka ,,tylko benzyna". Właściciel motelu twierdzi również, że gościli u niego też sprawcy zamachów z 11 IX 2001r. - Mohamed Atta, Marwan Al-Shehi i Zacharias Moussaoui mieli przebywać tam 1 VIII 2001r.

Ale to nie koniec powiązań z 11 IX. Moussaoui mieszkał w jednym z pokoju z pewnym Afroamerykaninem, który gdy przeszedł na islam, odrzucił swe niewolnicze imię: ,,Melvin Lattimore” i przyjął nowe – Majahid Abdulquaadir Menepta. Zapewne stwierdził potem: ,,Białsy nie potrafią go wypowiedzieć a ja poprawnie zapisać.” Nie był to bowiem zwykły Afroamerykanin, lecz naprawdę nadziany Afroamerykanin, gdyż pożyczył Ramziemu Yousefowi swą kartę kredytową, by ten z jej pomocą mógł sfinansować pierwszy zamach na WTC.  Poza tym musiał być to tak klawy Afroamerykanin, że kumplował się z ,,neonazistowskimi” znajomymi McVeigha  z Elohim City.

Tymczasem według wdowy po pierwszym przywódcy grupy ,,Abu Sayaf”, w 1994 r. Terry Nichols przybył na Filipiny w odwiedziny do Ramziego Yousefa. Gdy przebywający w filipińskim więzieniu wysoko postawiony agent Al.-Qaedy Abdul Hakim Murad usłyszał o nowinę o zamachu w OKC, wykrzyknął: ,,To dzieło Armii Wyzwolenia!”. ,,Armią Wyzwolenia” nazywał Al.-Qaedę. Kilka tygodni wcześniej saudyjski wywiad ostrzegł Amerykanów, że grupa terrorystów przygotowuje się do zamachów w USA. Na pierwszym miejscu na liście celów był budynek federalny w Oklahoma City. W VII 1996r. londyńska gazeta ,,Al-Quds al-Arabi" opublikowała tekst sygnowany przez Al-Qaedę, w którym organizacja ta przyznawała się do zamachu w OKC. A mimo to FBI, z uporem maniaka, ignorowała bliskowschodni ślad w zamachu. Ciekawe dlaczego?




       To jeszcze nie koniec zagadek. Według świadków jak i sejsmografów, rankiem 19 IV 1995 r. miały miejsce w Oklahoma City 2 eksplozje. Wielu ekspertów – w tym amerykański generał, specjalista od broni nuklearnej, oficerowie SAS i specjaliści od bomb z IRA – twierdziło, że bomba, która eksplodowała  przed budynkiem i była oparta głównie na ropie i nawozie azotowym nie mogła wyrządzić tylu szkód w konstrukcji. Zresztą tego typu bomba zostawia po sobie dużo niespalonego materiału - drobinek nawozu azotowego. Na ruinach powinno być mnóstwo tych drobinek. A nic takiego tam nie znaleziono - przynajmniej nic pasującego do nawozu rzekomo zakupionego przez McVeigha. Na ubraniu, butach, rękach, włosach i samochodzie McVeigha nie znaleziono żadnych śladów nawozu azotowego ani materiału PETN wykorzystywanego w zapalnikach. Jakimś dziwnym trafem, podczas procesu McVeigha nie zeznawał Dave Williams, w dniu zamachu dowódca grupy saperów FBI z Oklahoma City ani Roger Martz, szef laboratorium FBI, w którym zbadano dowody.

Skonfiskowano zapisy z kamer, które przedstawiały zamach. Adwokaci McVeigha dysponowali taśmą, na której dwóch agentów FBI rozmawia o zamachu na tydzień przed nim. W dniu zamachu biura ATF były zupełnie puste. Jedyny agent ATF, który się znalazł w budynku był wcześniej ochroniarzem Clintona. Tuż przed eksplozją zaobserwowano silny impuls elektromagnetyczny, który zgasił światła w budynku, wykasował twarde dyski i sprawił, że elektroniczny kompas w samochodzie przed budynkiem zaczął wariować. Co więc tam zdetonowano? 

Ciekawe wyjaśnienie przedstawił Ted Gunderson, były szef biura FBI w Los Angeles, który na emeryturze, jako prywatny detektyw tropił resortowych pedofili-satanistów. Gunderson, opierając się na relacjach swoich informatorów - w tym Michaela Riconoscuito (tego kolesia, który w latach 80-tych towarzyszył bin Ladenowi w wizycie w Białym Domu i który siedząc w więzieniu ostrzegał przed zamachami na amerykańskie ambasady w Afryce Wschodniej w 1998 r.) - twierdził, że przed budynkiem Murraha zdetonowano coś co jest nazywane "elektrohydrodynamicznym urządzeniem opartym na paliwie gazowym" lub "bombą barometryczną". Riconoscuito pracował nad czymś takim i wskazał Gundersonowi konkretny kontrakt od armii na budowę tej bomby - DAA-21-90-C-0045. Po odpaleniu tego urządzenia dochodzi do dwóch eksplozji. Pierwsza i dużo mniejsza wystrzeliwuje w powietrze chmurę chemikaliów (to ta chmura białego dymu, o której mówiła część świadków), która jest następnie detonowana za pomocą wyładowania elektrycznego (to zapewne ten impuls, który zgasił światła w budynku). Amerykański weteran spiskologii Sherman Skolnick pisał natomiast, że w Oklahoma City zdetonowano bombę o nazwie "Błękitny Grom" i że tego typu urządzenie przekazano wcześniej Saddamowi Husajnowi, by pod okiem Amerykanów przetestował je na froncie wojny z Iranem. To może tłumaczyć obecność al-Husajniego - żołnierza Gwardii Republikańskiej Saddama i funkcjonariusza irackiego wywiadu wojskowego - wśród zamachowców.

Lokalne telewizje bezpośrednio po zamachu donosiły, że ekipa policyjnych pirotechników znalazła w ruinach budynku Murraha dwie niezdetonowane "wojskowe bomby", które przekazała wojskowym saperom. Zapewne, gdyby te bomby zadziałały zgodnie z planem, zawaliłby się cały budynek a ofiar byłoby znacznie więcej.

Po co jednak miano atakować akurat ten budynek federalny? Jedna z teorii mówi, że William Sessions, szef FBI zwolniony przez Clintona w 1993 r., wysłał akurat do tego budynku materiały dotyczące sprzedaży broni biologicznej i chemicznej do Iraku w latach 80. Materiały mocno obciążające Busha seniora. Clinton, wspólnik biznesowy Busha w aferze Iran-Contra, stwierdził, że w Oklahomie doszło do spisku mającego na celu "obalenie rządu". Ciekawe, że 17 kwietnia 1995 r., czyli dwa dni przed zamachem w OKC, doszło do katastrofy wojskowego odrzutowca transportowego Learjet 35 w Alexander City w Alabamie, w której zginął m.in.  podsekretarz ds. lotnictwa Clark Fiester, jego zastępca płk Jack Clark II, generał Glenn Profitt II i pięciu innych żołnierzy Sił Powietrznych. Według Skolnicka, samolot eksplodował w powietrzu a na jego pokładzie był też amerykański jeniec wojenny uratowany z Wietnamu. Skolnick twierdził, że zabici w tym samolocie byli częścią grupy wojskowych, którzy spiskowali, by odsunąć prezydenta Clintona od władzy - pod zarzutem sprzedaży przez niego amerykańskich tajemnic wojskowych ChRL. Nieco ponad rok później admirał Michael Boorda, dowódca operacyjny US Navy, popełnił samobójstwo w swoim gabinecie. Nieco wcześniej "utopił się podczas przejażdżki łódką" były szef CIA William Colby - znany ze strachu przed wodą.

***

W kolejnym odcinku serii "11" przyjrzymy się dronom.

***

Spektakularna wygrana republikanów w wyborach na gubernatora Wirginii - stanu kontrolowanego od kilkunastu lat przez demokratów - pokazuje skalę rozczarowania Amerykanów skrajnie nieudolną administracją Bidena. Demokraci mogą stosować oszustwa wyborcze (w New Jersey, przed klęską wyborczą uratowały ich prawdopodobnie tylko "znalezione w ostatniej chwili głosy korespondencyjne"), ale i tak wygląda na to, że republikanie odzyskają na jesieni 2022 r. Izbę Reprezentantów i Senat. Na skutek podziałów wewnątrz Partii Demokratycznej Biden jest już "lame duck".  Teraz republikańskiemu establiszmentowi pozostaje ostatecznie udupić Trumpa i postawić na De Santisa w wyborach w 2024 r. 

Przy okazji ciekawe rzeczy wychodzą na jaw:

- aresztowano w USA Igora Danczenko, rosyjskiego analityka będącego głównym źródłem niesławnego dossier Steela, czyli fałszywki mającej pokazywać, że Trump jest szantażowany przez rosyjskie służby. Danczenko został aresztowany za składanie fałszywych zeznań. Cała narracja Russiagate po raz kolejny się wali.

- Ghislaine Maxwell była w 1990 r. na ślubie Andrew Coumo, byłego gubernatora Nowego Jorku (tak, tego kolesia odwołanego za molesowanie seksualne) z Kerry Kennedy (tak, z tych Kennedych). Przy okazji chwaliła się, że spała z JFK Juniorem. Tak, z tym kolesiem, który zginął w katastrofie lotniczej/zamachu w 1999 r. i który rzekomo ma być "Q".

- FBI pośrednio przyznała się, do tego, że dziennik Ashley Biden jest autentyczny. Przyznała się dokonując dwóch przeszukań u osób podejrzanych o posiadanie oryginału tego dziennika. Ashley Biden pisze w tym dzienniku, że była molestowana seksualnie w dzieciństwie i że jej ojciec - Joe Biden - brał z nią "nieprzyzwoite prysznice".

Złośliwymi plotkami mówiącymi, że Biden zesrał się w spodnie podczas audiencji u papieża Franciszka nie będę się zajmował - ale na trwale one przylgną do wizerunku tego "liberalnego mesjasza".