Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Demiurg. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Demiurg. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 sierpnia 2025

Starotestamentowa rewolucja seksualna

 


Jakiś czas temu miałem okazję pokłócić się z internetowym protestancko-ewengelikalnym-analbaptystycznym zjebem twierdzącym, że wszystkie starożytne cywilizacje poza Judą/Izraelem reprezentowały sobą "debilizm". Spytałem więc, czy starożytni Żydzi zbudowali coś równie imponującego jak świątynie w Karnak/Luksorze, Serapeum w Sakkarze, Baalbek, Petra, ateński Partenon, czy choćby rzymskie Koloseum? No nie, jedyną w miarę imponującą budowlą w dawnym Izraelu była Świątynia ufundowana przez Salomona, zbudowana jednak ze wsparciem fenickiego króla Hirama oraz... "demonicznego" pierścienia Szamira tnącego skały. Niestety nie zachowała się ona. Ściana do której modlą się pobożni wyznawcy judaizmu jest pozostałością Świątyni zbudowanej przez króla Heroda, z pochodzenia Idumejczyka (Edomity). No dobrze, dawna Juda/Izrael nie powalała swoimi osiągnięciami architektonicznymi. Ale może przodowała w nauce? No nie, nie wymyślono tam podobnie niesamowitych wynalazków jak w Grecji. Właściwie nie wymyślono tam niczego jeśli chodzi o technologię. Największym osiągnięciem cywilizacyjnym starożytnych Żydów było stworzenie własnego alfabetu i zostawienie nam swojej spuścizny literackiej. No, ale przecież nie była to jedyna starożytna cywilizacja z własnym alfabetem i bogatym piśmiennictwem...

 
Powyżej: królowa Saba odwiedzająca króla Salomona w Jerozolimie


Chrześcijańscy apologeci starożytnej cywilizacji żydowskiej przekonują jednak, że przyniosła ona światu prawdziwą rewolucję w moralności seksualnej - stworzyła ład oparty na "monogamicznym małżeństwie", w którym seks jest uporządkowany. To ponoć pozwoliło później na niesamowity rozwój cywilizacji europejskiej. Brzmi fajnie. Tyle, że Stary Testament nigdzie nie zakazuje poligamii. Co więcej, traktuje ją jako stan naturalny, a nawet zalecany. Poligamistami byli Abraham, Mojżesz, Dawid i Salomon. Poligamia była wręcz pobłogosławiona przez prawo żydowskie. Wszak prawo lawiratu (obowiązujące jeszcze w czasach Jezusa) nakazywało brać za żonę wdowę po zmarłym bracie. Tora regulowała również kwestię brania niewolnic seksualnych. Stary Testament promował więc dokładnie te same rzeczy, które obecnie ewengelikalne bibliozjeby wskazują jako przykład moralnego zła w islamie. No, ale może życie seksualne było wówczas bardziej uporządkowane? Zajrzyjcie do Biblii. Znajdziecie tam historie o bracie gwałcącym siostrę (Absalom i Tamar), o ojcu składającym córkę w ofierze (Jefte) a w "Pieśni nad pieśniami" erotyczne zachwyty nad siostrzyczką, która "nie ma jeszcze piersi". 


Powyżej: Król Dawid i Batszeba

Niewątpliwie pozytywną sprawą było to, że Tora zakazała  kazirodztwa. Wprowadziła też karę śmierci za homseksualizm - ale wyłącznie męski. (Nie przeszkadzało to jednak snuciu w Biblii gejowskich aluzji dotyczących króla Dawida. "Miłość twoja była mi rozkoszniejsza niż miłość kobiety” - mówił Dawid do umierającego Jonatana. Brzmi jak w jakiejś yaoi-mandze...Sama niechęć do pedałowania nie czyni jednak ze starożytnej Judy/Izraela cywilizacji o wielkich osiągnięciach. Zniewieściałych gejów nie lubiano też w innych cywilizacjach. W starożytnej Grecji homoseksualizm był opodatkowany.

Na czym więc polegała rewolucja w seksualności, do której doprowadzono w starożytnym Izraelu?

Na zakazie seksu rytualnego, magicznego.

Ilustracja muzyczna: Unnamed Memory ending

Nie chodziło tylko o zakazanie prostytucji sakralnej znanej choćby ze starożytnej Mezopotamii oraz Grecji. W bardzo wielu starożytnych cywilizacjach  - w Chinach, Tybecie, Indiach, Mezopotamii, Fenicji, Grecji, Rzymie - seks był elementem kultu płodności. Wierzono również w to, że jest on wymianą energii życiowej. Mężczyzna pożywiał się energią kobiecą i vice versa. Energia seksualna wpływała na zdrowie, kreatywność i pomyślność.


Pamiętacie może dziwną rzeźbę z Karahan Tepe (ruin miasta w południowo-wschodniej Turcji sprzed 12 tys. lat, które odwiedziłem w zeszłym roku)? Przedstawia ona straszliwie wychudzonego człowieka trzymającego swojego stojącego penisa. Bardzo przypominał on posążki kava-kava z Wyspy Wielkanocnej.  Przywodził też na myśl egipskiego boga Mina. W Karahan Tepe jest też rzeźba węża z ludzką twarzą. Przypomina ona trochę egipskiego wężowego boga Nehebkau (na dolnym zdjęciu w powyższym panelu), który symbolizował połączenie duszy Ba z siłą życiową Ka i stworzenie nieśmiertelnej duszy Akh. Wąż w hinduskiej tradycji duchowej (Kundalini) symbolizuje natomiast wzrost energii życiowej - od niższych partii ciała wzdłuż kręgosłupa do mózgu, gdzie ta energia pomaga osiągnąć oświecenie. 

Przekonanie o olbrzymim znaczeniu energii seksualnej znajdujemy również w wielu tradycjach ezoterycznych - od tybetańskiego buddyzmu tantrycznego, po europejską tradycję alchemiczną. W żydowskiej kabale mamy koncept świętego małżeństwa między Szechiną - kobiecym aspektem boskości uwięzionym w świecie materialnym - z męską boską energią Yesod, po to by oba elementy osiągnęły boskie królestwo Tiferet.



O istnieniu energii seksualnej - zwanej orgonem - pisał również Wilhelm Reich. Co więcej, budował on ogniwa paliwowe i urządzenia do sprowadzania/rozpędzania chmur burzowych. Twierdził również, że energia orgonu jest wykorzystywana w napędach UFO i swoimi "cloudbusterami" walczył ze statkami obcych. Brzmi szalenie? FBI potraktowała pomysły Reicha śmiertelnie poważnie, konfiskując jego archiwum, paląc jego książki i niszcząc jego wynalazki. (Odsyłam do tego artykułu poświęconego Reichowi.) Teorie Reicha były też podobne do odkryć innego "szalonego geniusza" Victora Schaubergera, badającego m.in. naturalną antygrawitację oraz siłę życiową.

Czy owa seksualna siła życiowa miała również wpływ na rozwój cywilizacji? Na pewno nie jest ona jedynym czynnikiem rozwojowym. Ludom o średnim IQ poniżej 70 pkt niewiele ona daje (no chyba, że ułatwia przetrwanie w gorącym klimacie). Mogła jednak mocno wpłynąć na rozwój ultradziwkarskiej, nie tłumiącej męskiej seksualności, cywilizacji jaką była starożytna Grecja. Kiedyś postawiłem tezę, że łatwy dostęp do seksu, sprawiał, że mężczyźni nie byli na łasce swoich żon i zamiast frustrować się zachciankami i biadoleniem swoich małżonek, mieli sporo czasu wolnego na eksperymenty technologiczne, tworzenie filozofii oraz sztuki. Apologetom cywilizacji średniowiecza przypominam, że było ono czasem legalnej i dosyć powszechnej prostytucji, którą radzili tolerować m.in. św. Augustyn i św. Tomasz z Akwinu. Średniowiecze wyewoluowało natomiast w renesans (odwołujący się do wzorców grecko-rzymskich), który był okresem rozkwitu kultury europejskiej i momentem, w którym biała Europa zaczęła zdobywać przewagę nad resztą świata.

Wróćmy jednak do starożytnego Izraela. Jego religia pozbawiła seksu znaczenia magicznego. Przestał on być traktowany w kategoriach energii życiowej. Stał się on jedynie koniecznością dla prokreacji.

W serii Demiurg, we wpisie "Znak poddaństwa" opisałem ogromne kontrowersje związane z jednym z głównych starotestamentowych rytuałów - z obrzezaniem. Polecam ponownie zapoznać się z tym wpisem. Starożytne źródła żydowskie wyraźnie wskazują, że celem obrzezania było ograniczenie i upośledzenie męskiej seksualności.

„Napletek służy rozkoszy, jego usunięcie czyni ciało bardziej zdyscyplinowanym i posłusznym prawu.” - Talmud, Traktat Shabbat 133b

„Napletek stanowi bodziec dla rozkoszy, obrzezanie zaś uczy panowania nad ciałem i namiętnościami.”- Filon z Aleksandrii (I w. n.e.).

Obrzezanie można więc traktować jako uszkodzenie "anteny" do odbierania energii seksualnej. Jego religijny nakaz był posunięciem bardzo radykalnym. Być może pomysłodawca tej praktyki żałował, że nie może iść dalej, nakazując swojemu "narodowi wybranemu" całkowitą kastrację...

Prowadząc prowokacyjny dialog ze sztuczną inteligencją (Chat-GPT) zadałem pytanie:




"Spójrzmy na to z punktu widzenia demona: jaką korzyść mogłoby osiągnąć Zło w tym, by tłumić męską energię seksualną?"

Uzyskałem odpowiedź:

Patrząc z perspektywy „demona”, czyli metaforycznej czy archetypicznej reprezentacji Zła, tłumienie męskiej energii seksualnej przynosi kilka strategicznych „korzyści” dla jego celu – czyli osłabienia życia, spontaniczności i twórczej siły człowieka. (...) Tłumienie męskiej energii seksualnej = osłabienie mocy człowieka, jego spontaniczności, witalności i kontaktu z transcendencją. Mężczyzna staje się słabszy, lękliwy, bardziej uległy normom i mniej kreatywny. Energia, która mogłaby być twórcza, zostaje albo stłumiona, albo przekształcona w frustrację – co jest pożywką dla Zła."

(koniec cytatu)

W historii Zachodu obecny był zarówno antyseksualny, "purytański" nurt odwołujący się do Starego Testamentu jak i nurt afirmujący seksualność. Pierwszy z nich przyjął ekstremalne oblicze w prawosławnej sekcie skopców. Drugi był reprezentowany nie tylko przez różnego rodzaju ezoteryków i libertynów, ale też był wyczuwalny w pismach niektórych katolickich mistyków (a jeszcze mocniej mistyczek), którzy swoje doświadczenia duchowe opisywali w niezwykle rozerotyzowanej formie. (Św. Hildegarda z Bingen pisała o "viriditas" - energii życiowej, przejawiającej się w naturze i seksualności.) Zazwyczaj wygrywała zdroworozsądkowa droga środka - afirmujemy rodzinę i płodność, ale dla tych, którym to nie wystarcza zostawiamy legalną i łatwo dostępną prostytucję, a jak zgrzeszycie, to możecie się potem wyspowiadać. 




Oczywiście dzisiaj lewicowi purytanie przedstawiają dawne czasy - na przykład lata 50-te w USA i w Europie Zachodniej jako czas "seksualnej represji" i "purytanizmu". Naprawdę, czasy w których promowano Marylin Monroe i Jane Mansfield, czasy dobrze ubranych tradwifes, były "purytańskie"? Komunistyczna cenzura w PRL wylała hektolitry śliny potępiając "amerykańską zgniliznę obyczajową" a rosyjski emigrant Pitrim Sorokin gromił rozerotyzowane lata 40-te i 50-te, a współczesne aktywiszcza feministyczno-transowe widzą w tym okresie "seksualną represję"? Mi się amerykańskie lata 50-te kojarzą raczej z tą sesją zdjęciową Pety Todd (NSFW) - tradwife topless z dzbankiem lemoniady na trawniku przed domkiem na przedmieściach, z atomowym grzybem na horyzoncie. 

A współcześnie? Nasza feministyczno-libkowska syfilizacja raczej tłumi męską seksualność i ogranicza dostęp do tej specyficznej energii.  (No chyba, że chodzi o brutalnych prymitywów z IQ poniżej 70 pkt importowanych z Trzeciego Świata, którym gwałty uchodzą na sucho...) W męską seksualność uderza nie tylko mająca ideologicznego świra lewica, ale też prawicowi skopcy i feminiści.

A później pojawia się Sydney Sweeney i z jakiegoś powodu wszyscy szaleją :)

***

Jeden z czytelników zwracał wielokrotnie w komentarzach uwagę, że Polkom zaszczepiono strach przed ciążą i przekonanie, że są małymi księżniczkami (niezależnie od ich wyglądu oraz przymiotów charakteru lub ich braku), które mogą związać się jedynie z księciem. 

Akurat strach przed ciążą starał się zaszczepiać w II RP niejaki Tadeusz Boy-Żeleński. Nie mógł ścierpieć tego, że biedniejsi ludzie się rozmnażają i przedstawiał ciążę jako straszliwą tragedię, która uniemożliwia awans materialny. Robił to z Ireną Krzywicką z domu Goldberg - feministyczną wariatką, którą nawet geje Lechoń oraz Iwaszkiewicz i lesbijka Maria Dąbrowska ostro krytykowali za to, że koncentrowała swoją twórczość "wokół dupy". Jej mąż - marksistowski socjolog Ludwik Krzywicki był dosłownie cuckiem. 

Ch...-Żeleński w czasie sowieckiej okupacji we Lwowie mocno kolaborował z wrogiem, wylewając hektolitry jadu na II RP, czyli na państwo, w którym prowadził uprzywilejowane i dostatnie życie. To kwalifikowało go do odstrzału przez Polskie Państwo Podziemne, ale niestety wcześniej dorwali go Niemcy, rozstrzeliwując go z grupą lwowskich profesorów na Wzgórzach Wuleckich. Zdrajca i lewacko-liberalny cuck został więc "męczennikiem". Mało znanym faktem jest to, że wraz z kilkoma profesorami-kolaborantami miała go w czerwcu 1941 r. ewakuować ze Lwowa Wanda Wasilewska, ale sama wpadła w panikę i uciekła ze Lwowa zapominając o swoim zadaniu...

Niestety idee Ch...ja-Żeleńskiego i Krzywickiej były popularyzowane w purytańskim, gomułkowsko-jarucwelskim PRL, w pełni rozkwitając jednak w kapitalistyczno-januszowskiej III RP.

***

A na blogu z recenzjami moje impresje po przeczytaniu niezwykle interesującej książki byłego prezydenta Andrzeja Dudy.


 

sobota, 23 lutego 2019

Demiurg: Tajemnica Purim


Ilustracja muzyczna: Mili - Rightfully - Goblin Slayer Opening

Najbardziej radosnym świętem w judaizmie jest Purim, czyli Święto Losów. To okazja do wygłupów, przebierania się, pijaństwa i obżarstwa. W Purim świat ma stanąć na głowie, gdyż J*** w cudowny sposób odmienił los narodu żydowskiego. Co tak właściwie jednak wyznawcy judaizmu wówczas świętują? To, że według relacji zawartej w Księdze Estery, 2,5 tys. lat temu powiesili jakiegoś gostka, o którym źródła historyczne milczą. Tym gostkiem był Haman, wysokiej rangi urzędnik na dworze Kserksesa, znanego nam wszystkim z filmu "300" irańskiego Króla Królów, Aryjczyka z Aryjczyków. Haman był straszliwym antysemitą i chciał zrobić Żydom mały Holokaust, ale konkubina Kserksesa, żydowska "czerwona jaskółka" Estera skłoniła króla, by jednak zabił Hamana i jego synów, wywyższył jej przybranego ojca (oficera prowadzącego) Mardocheusza, a także pozwolił Żydom zabić 75 tys. złych perskich antysemitów oraz zrabować ich majątki. Następnie Mardocheusz podwyższył w Imperium Perskim podatki (bo musiał sobie coś dorobić na boku, z królewskiego skarbca) a Persja zaangażowała się w wojnę przeciwko Grekom (o czym już jednak Księga Estery milczy). Wysysanie antysemityzmu z członka Kserksesa wyraźnie się Esterze opłaciło...


No dobra, żadne źródła historyczne nie potwierdzają tego, że Haman, Estera i Mardocheusz kiedykolwiek istnieli a Księga Estery jest równie wiarygodna jak dziełka J.T. Grossa czy komedia "Pokłosie". Ale to oczywiście nie przeszkodziło uczynić opisanej w niej historii jedną z osi żydowskiej psychiki. Żydzi do dzisiaj bardzo emocjonalnie do niej podchodzą. W święto Purim, podczas czytania Księgi Estery w synagogach, drą się wniebogłosy i stukają kołatkami, gdy pada imię Hamana. Niektórzy zapisują sobie to imię na podeszwach butów, by cały czas wdeptywać Hamana w ziemię. To celebracja zemsty na archetypie strasznego antysemity. Haman jest tu tylko symbolem wroga narodu żydowskiego i możemy go równie dobrze zastąpić faraonem, carem, Hitlerem czy Arafatem. To taki orwellowski (nomen omen) Goldstein, na którego trzeba się nakrzyczeć podczas Dwóch Minut Nienawiści.



Purim byłoby jednak nudne, gdyby nie było świętem, podczas którego dochodzi do pomieszania ziemskiego porządku. Talmudyczne autorytety zalecają więc, by w tym dniu porządnie się najebać alkoholem. I ortodoksyjni judaiści (i nie tylko ortodoksyjni) ochoczo to zalecenie wypełniają. Zalecane jest tak się nabzdryngolić, by nie rozróżniać okrzyków: "Niech będzie przeklęty Haman!" i "Niech będzie błogosławiony Mardocheusz!".



I tu dochodzimy do sekretu Purim. Religijny nakaz totalnego spicia się w to święto pozwala na to, by bez żadnych konsekwencji, po pijaku mógł zostać wyjawiony jeden z największych sekretów judaizmu. Chodzi o to, że Haman i Mardocheusz zlewają się podczas tego pijaństwa w jedno. Prześladowca Żydów oraz ich obrońca. Faraon i Mojżesz. Nabuchodonozor i Jeremiasz. Antioch i Machabeusz. Cesarz Tytus i rabi Akiwa. Torquemada i Majmonides. Chmielnicki i Sabataj Zewi. Car Mikołaj II i Trocki. Hitler i baron Rotszyld. Hans Frank i Anna Frank. Eichmann i Ben Gurion. Jurgen Stroop i Anielewicz. Stalin i Salomon Michoels. Naser i Dajan. Arafat i Szamir. Manson i Polański.



"Antysemityzm jest narzędziem, za pomocą którego Bóg Izraela prowadzi do przetrwania swojego ludu" - pisał XIX-wieczny, niemiecki, ortodoksyjny rabin Samson Raphael Hirsch. Oficjalny twórca syjonizmu Theodor Herzl wskazywał zaś w swoim dzienniku, że "jesteśmy jednym narodem, dlatego że zrobili go nim nasi wrogowie, wbrew naszej woli... Gdyby zostawili nas w spokoju, moglibyśmy wtopić się w otaczające nas środowisko i zniknąć." Wielu wybitnych Żydów miało świadomość tego, że kultura koncentrująca się wokół drakońskich przepisów religijnych i na kulcie krwiożerczego, pustynnego demona nie jest atrakcyjna i że Żydzi porzucają ją na rzecz innych kultur jeśli tylko mają taką okazję. Judaizm potrzebuje więc antysemityzmu, by przetrwać.



Na początku XIX w. cesarz Napoleon Bonaparte zwołał Sanhedryn - zgromadzenie przedstawicieli gmin żydowskich i zapytał Żydów, kim oni właściwie są? Czy są Francuzami wyznania mojżeszowego czy też innym narodem? Jeśli chcą należeć do narodu francuskiego, to nie będziemy im robić żadnych przeszkód, niech tylko się przestaną izolować i zaczną żyć jak inni Francuzi. Zaczęła się wielka fala asymilacji, a finansowana przez brytyjskich i wiedeńskich Rotszyldów propaganda zrobiła z Wielkiego Korsykanina straszliwego tyrana...



W 1990 r. urodzony na Litwie, 97-letni założyciel religijnej partii Szas, rabin Elazer Shach, podczas wykładu w jesziwie w telawiwskiej dzielnicy Bnei Brak ostro pomstował na tą falę asymilacji. Stwierdził, że to odchodzenie przez Żydów od judaizmu i żydowskiego stylu życia było bezpośrednim powodem zesłania przez J*** na europejskich Żydów kary w postaci Holokaustu. Hitler był więc w jego interpretacji narzędziem boskiej zemsty na odstępcach. Był jednocześnie Hamanem i Mardocheuszem.



Gdy w październiku 1946 r. wieszano w Norymberdze niemieckich zbrodniarzy, wśród czekających na egzekucję był Julius Streicher, były gauleiter Frankonii, wydawca jadowicie antysemickiego pisma "Der Sturmer". Inni oskarżeni z Norymbergii brzydzili się jego towarzystwem uważając go za pornografa i człowieka nie w pełni władz umysłowych. Streicher stojąc na szubienicy krzyknął: "Purim 1946!". Jego ciało złożono w skrzyni oznaczonej nazwiskiem "Abraham Goldberg".

Znakomity film "Fanatyk" opowiadający o skinheadzie żydowskiego pochodzenia, nie był bynajmniej fantazją. Historia zna wiele przypadków neonazistów pochodzenia żydowskiego. Opowiada o nich m.in. książka Michaela Jonesa "Jewish Nazis". 



W latach 90-tych straszono świat "nowym rosyjskim Hitlerem", jadowitym antysemitą i wielkoruskim szowinistą Władimirem Żerynowskim. Żerynowski mówił, że jestem synem Rosjanki i... "dobrego prawnika". W metryce urodzenia zapisano, że urodził się jako "Władimir Wolfowicz Ejdelsztein". Ten resortowy pajac i kryptogej przestał już udawać antysemitę i odwiedził kilka lat temu Izrael, gdzie pomodlił się przy grobie swojego ojca, który był działaczem niższego szczebla partii Likud.

Na Węgrzech główną partią opozycyjną jest nacjonalistyczne stronnictwo Jobbik. Przylgnęła do niego opinia partii "antysemickiej". Tak się jakoś dziwnie złożyło, że jeden z europosłów Jobbiku, najgłośniej pomstujący na Semitów sam okazał się być Żydem i obecnie jest praktykującym judaistą. Sam Jobbik przedstawia się teraz jako partia centrowa i kieruje swoją ofertę również do węgierskich Żydów.  Zdarzało mu się też wystawiać kandydatów w wyborach wspólnych z finansowaną przez Sorosa postkomunistyczno-liberalną opozycją.

W Polsce lat 90. "Gazeta Wyborcza" promowała jako naczelnego antysemitę Bolesława Tejkowskiego, w latach 50. aktywistę frakcji Puławian w PZPR a później asystenta prof. majora Zygmunta Bałwana. Złośliwi mówili na Tejkowskiego "Tejkower". 



W zeszłej dekadzie jako "nowego Hitlera" kreowano irańskiego prezydenta Mahmuda Ahmadinedżada, dążącego do zdobycia przez Iran bomby atomowej. W 2008 r., wyszło jednak na jaw, że rodzina Ahmadinedżada nosiła kiedyś nazwisko "Sabourdżian". Taki był zapis w jego dowodzie osobistym, który zaprezentował do kamery po głosowaniu w wyborach. Nazwisko "Sabourdżian" jest w Iranie kojarzone jako nazwisko żydowskie. Obecnie Ahmadinedżad jest w opozycji wobec rządzącego Iranem reżimu. (Reżimu, który został zainstalowany w 1979 r. przez tajne służby z obu stron żelaznej kurtyny, w miejsce nacjonalistycznego szaha Mohameda Rezy Pahlewiego.)

Jak widać, gdy antysemityzm jest zbyt słaby trzeba znaleźć kogoś, kto podejmie się trudnej roli jego stymulowania...



Ale podobny mechanizm działa również w przypadku Arabów, czyli semickich braci narodu żydowskiego. Oficjalnie są w wielkim konflikcie z Izraelem, ale tak się jakoś składa, że co jakiś czas się z "wrogiem" dogadują. Przykładem na to był m.in. król Jordanii Hussein ,  który od lat 50-tych utrzymywał tajne kontakty z Izraelem. Przed wojną Yom Kippur poinformował Tel Aviv o nadchodzącym syryjsko-egipskim ataku i zapytał, czy Izrael nie ma nic przeciwko, by wysłał na Wzgórza Golan jedną brygadę. - Nie, nie mamy nic przeciwko! - odpowiedziały władze Izraela. Wcześniej Kissinger ustalił z nimi, że w pierwszej fazie wojny mają dać się pokonać Arabom, by otworzyć w ten sposób proces pokojowy.

Flashback: Yom Kippur - ustawiona wojna i śmierć płka Alona

Tak naprawdę państwa arabskie zawsze miały głęboko w d... Palestyńczyków (którzy są w części potomkami Żydów, którzy przeszli na islam ze względów podatkowych). Uważały ich za niebezpiecznych wywrotowców. Jak powiedział saudyjski król Fahd: "Od Palestyńczyków bardziej nienawidzę tylko Żydów". Bywało więc tak, że Izrael łożył więcej na pomoc dla palestyńskich uchodźców niż bogate monarchie znad Zatoki Perskiej. Konflikt o Palestynę był jedynie poważnie traktowany przez Syrię - i to tylko dlatego, że sama chciała zagarnąć to terytorium (a także Liban i Jordanię). Nie przeszkadzało to jednak innym arabskim reżimom wykorzystywać groźby "syjonistycznych spisków" do realizowania celów wewnętrznych.



Organizacja Wyzwolenia Palestyny Jasera Arafata (agenta sowieckich, rumuńskich i amerykańskich tajnych służb) miała w swoich władzach francuskiego Żyda Ilana Haleviego, który był jej przedstawicielem w Europie.

Konkurencją dla marksistowskiej OWP stał się później Hamas, który według relacji gen. Yitzhaka Segeva, powstał z grup fundamentalistycznych, które pomagały tworzyć izraelskie wojskowe służby. Izrael prowadzi co jakiś czas tytaniczne starcia z Hamasem, które polegają na wzajemnym napieprzaniu się rakietami, które trafiają w przypadkowe cele. Izrael mógłby w ciągu kilku tygodni zmiażdżyć Hamas w Strefie Gazy, ale za każdym razem się przed tym powstrzymuje. Tymczasem rodziny liderów Hamasu leczą się w izraelskich szpitalach. Liderzy Hamasu są milionerami a na ich luksusowe wille jakoś nie spadają żadne rakiety.  Zresztą kolesie z OWP też się dorobili swoich.  
Taki to teatrzyk dla ludów semickich...



Tak się akurat składa, że antysemityzm rósł w ostatnich latach w Europie i w Ameryce.   Ciekawe, że w tej sytuacji "zagrożony egzystencjalnie" Izrael postanawia sprowokować więcej antysemityzmu wkurzając prowokacyjnymi wypowiedziami jeden z nielicznych proizraelskich krajów w Europie? Czyżby premier Netanjahu oraz minister spraw zagranicznych Katz wyssali prowokowanie antysemityzmu z mlekiem matki lub innym płynem fizjologicznym? Czy robienie z normalnych ludzi antysemitów mają oni po prostu we krwi? Czy robią to podświadomie? Czy dążą do tego byśmy mieli renesans sucharów o Holokauście, by obalano pomniki Korczaka jako "żydowskiego pedofila" i by ludzie tutaj uznwali film "Syn Szawła" za zajebistą komedię?
Co kierowało tym Klocem Netanjahu i jego kretyńskim ministrem spraw zagranicznych Israelem Katzem? 



Sama konferencja bliskowschodnia w Warszawie nie była złym pomysłem. Duporealiści jojczą, że "skłóciliśmy się z Iranem, Rosją, Niemcami, Francją i Turcją". Tak się jednak składa, że Rosja, Niemcy i Francja były nam wrogie od dawna a konferencją była sposobem na zrobienie im złośliwości. Turcja (którą do niedawna duporealiści chcieli podzielić między Wielki Kurdystan i Wielką Armenię) będzie zmierzała na kurs kolizyjny z Rosją z powodu Syrii. Z Iranem nas nic nie łączy ani gospodarczo, ani politycznie. Wszystko byłoby więc dobrze, gdyby pewien  bliskowschodni kraik postanowił nie zasabotować tego spotkania.



Dlaczego myślę, że doszło do sabotażu? Netanjahu w ostatnich latach częściej odwiedzał Moskwę niż Waszyngton. Izrael niebezpiecznie zbliżył się również do Chin. Oba kraje mocno współpracują w dziedzinie technologicznej, za co Izrael został ostatnio zrugany przez Johna Boltona, doradcę prezydenta Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego. Amerykanom nie podoba się też, że Izraelczycy dali kontrolę Chińczykom nad portem w Hajfie. Administracja Trumpa wyrażała dezaprobatę wobec zbytnio prochińskich działań ministra... Israela Katza. Państwo Izrael po raz kolejny pokazuje, że Waszyngton nie może mu ufać. I my też mu ufać nie możemy. Zwłaszcza, że zwiększanie amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Środkowo-Wschodniej jest postrzegane w Jerozolimie jako niebezpieczny trend. Izraelowi zależy przecież, by amerykańscy żołnierze ginęli na Bliskim Wschodzie np. w obronie jego komunistycznych kurdyjskich sojuszników.  


Nie istnieje więc i nie może istnieć coś takiego jak sojusz polsko-izraelski. Może istnieć sojusz polsko-amerykański. A najlepiej będzie funkcjonował, gdy USA będą zirytowane na Izrael.Dlatego uważam, że decyzja Imperatora Trumpa o wycofaniu amerykańskich wojsk z Syrii (bez wcześniejszego powiadomienia Izraela!) była czystą zajebistością. Oczywiście nasza lamerska, sentymentalna dupoprawica zaczęła wówczas jojczyć, że "Kurdów porzucają". A co nas obchodzą Kurdowie? Niech Izrael broni. Ma ku temu środki.

 Zwróćcie uwagę na pewną sekwencję wydarzeń. Słowa Andrei Mitchell o powstaniu w getcie były oczywistą prowokacją, mająca wkurwić Polaczków, by się obrazili na sojusz z Ameryką. Podobną funkcję spełniał przeciek z wystąpienia Netanjahu w Muzem Frakcji Puławian "Stalin". Mitchell dostała jednak szybko zjebkę od Ronalda Laudera, amerykańskiego miliardera będącego szefem Światowego Kongresu Żydów. Po wypowiedziach Netanjahu i Katza Departament Stanu wezwał Polskę oraz Izrael (!) do pogodzenia się. Ambasiador Mośbacher zjebała ministra Katza. Po naszej stronie stanął nagle Amerykański Kongres Żydów, amerykańscy rabini, jacyś przedsiębiorcy o intrygujących powiązaniach a nawet jeden z likudowskich ministrów.
Odwagi dostał też nasz rząd. Premier Morawiecki twardo zadeklarował, że żadnych zwrotów majątków nie będzie i odwołał wylot do Jerozolimy na szczyt V4. Nagle nie przedłużono kontraktu ze szkodnikiem z Muzeum Polin. Netanjahu przydarzył się też zabawny incydent - jego samolot został uszkodzony na lotnisku w Warszawie.  Po kilku dniach nagle odwołał... wizytę w Moskwie. Tego samego dnia koalicję wyborczą utworzyli generałowie Ashkenazi i Gantz oraz Yair Lapid, czyli izraelski Rysiek Petru. Mają szansę na odebranie Klocowi władzy. Żeby było jeszcze zabawniej, to wnuk premiera gen. Icchaka Rabina obśmiał Netanjahu przypominając, że w siłach specjalnych "Bibi" raz ze strachu podczas akcji wyskoczył z łodzi, a innym razem spalił operację swoją niefrasobliwością. Jair Netanjahu, syn premiera, odszczekał mu się, że gen. Rabin dostawał załamania psychicznego podczas każdej bitwy. (I tu Jair popełnił błąd, bo "załamanie psychiczne" u Rabina oznaczało po prostu utratę przytomności po totalnym nawaleniu się alkoholem. :) Baj deł łej: gen. Rabin był amerykańskim agentem od conajmniej 1963 r.



Skoro mamy więc do czynienia z amerykańsko-izraelską wojenką, to czym tłumaczyć wypowiedź sekretarza Pompeo o żydowskim ubeku Bleichmanie? Prawdopodobnie Pompeo nie kojarzył kto to był, ale zdał się na jednego ze współpracowników, który pisał mu przemówienie. I celowo wrzucił go na minę. Sprawa odszkodowań to oczywiście efekt działania Lobby. A Pompeo jest niestety ewangelikalnym protestantem a do tego dostawał kasę od Braci Koch. Bracia Koch to tacy neoliberalni szkodnicy finansujący sporą cześć Partii Republikańskiej. Są przeciwko murowi na granicy z Meksykiem, bo zależy im na taniej sile roboczej. Knują przeciwko Trumpowi i sabotują jego program. A ostatnio przecież wyszło na jaw, że wysokiej rangi szkodnicy z FBI dyskutowali zamach stanu przeciwko prezydentowi. Mieli ponoć poparcie dwóch członków jego gabinetu. Oczywiście u nas takie wiadomości się nie pojawiają, bo trzeba Polaczków trzymać w ciemnocie, by bardziej emocjonalnie reagowali na prowokacje Lobby.

(Co do "zwrotu" majątków: ani żydowscy, ani polscy kamienicznicy nie powinni absolutnie nic dostać. Niech co najwyżej przyjadą sobie po gruz z Kopca Pamięci Powstania Warszawskiego. Możemy też powiedzieć Amerykanom, że jak pomogą nam dostać od Niemców 1 bln euro reparacji, to mogą sobie z tego wziąć 300 mld, plus po 1 proc. prowizji dla Pompeo i Laudera za fatygę. Jak nie, to sorry, ale możecie się procesować przed naszymi "wolnymi sądami" o przejmowanie kamienic z rąk mafii reprywatyzacyjnej.)

I jak myślicie na jakiej reakcji Nosaczy Sundajskich zależało Izraelowi? Na tym, byśmy obrazili się na USA i by pomysły zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce zostały storpedowane.



I jak Nosacze Sundajskie zareagowały? No np. taki Rafał Ziemkiewicz napisał, że powinniśmy przeprosić się z Niemcami i zacząć reset z Rosją. Brawo duporealisto! Czy w ramach tych przeprosin przyjmiesz pod dach paru "syryjskich" imigrantów? Ziemkiewicz ostatnio dużo mówi o "chciwych parchach" a sam parę lat temu pisał: "Antysemici won z prawicy!". Jakże jest zmienny los szebes goja. Rzucono go na odcinek budowania polskiego antysemityzmu i antyamerykanizmu, to musi się wykazać...


  
Stanisław Michalkower straszy teraz, że Żydzi chcą przejmować nieruchomości w Polsce, ale w 1992 r. jego partia - UPR - złożyła w Sejmie projekt ustawy reprywatyzacyjnej pozwalający również amerykańskim Żydom na "odzyskiwanie" majątków w Polsce. Dokładnie o rozwiązaniu tego typu (a nie o przejmowaniu mienia bezspadkowego!) mówił sekretarz Pompeo. To środowiska korwinistyczne wyskoczyły jako pierwsze z poronionym pomysłem reprywatyzacji! Ciekawe jest również to, że obecnie tak straszą przed "USraelem" a jeszcze w zeszłej dekadzie byli tak proamerykańscy, że chcieli przystąpienia Polski do układu NAFTA. Nie wspomnę o tym jak ci "judeosceptycy" promowali teorie Miltona Friedmana, Misesa, Rothbarda czy innych miłośników prywatyzowania wszystkiego, co się da. Obecnie Ozjasz Goldberg i Stanisław Michalkower spełniają rolę szabas gojów Putina, bo globaliści obsadzili w takiej roli europejską "skrajną prawicę". No i też nie powinno nas dziwić czemu Ozjasz zawsze przed wyborami zaczyna obsesyjnie gadać o Hitlerze...



Grzegorz Braun od dawna przekonuje nas, że w bunkrze pod Centralnym Portem Komunikacyjnym zainstaluje się sztab Izraelskich Sił Obronnych i będzie tam siedział obok głowic jądrowych wymierzonych w polskie miasta i z tego bunkra kierował będzie eksterminacją Polaków. Antysemityzm w takim ekstrawaganckim, przesadzonym stylu zawsze powinien budzić nasze podejrzenia, gdyż może być resortowym montażem. I nasz znany i lubiany komentator - sprzymierzony bloger Chehelmut odkrył bliskie związki Brauna z pewnym resortowym aferzystą oraz z pewnym sabatejskim kabalistą. 
Chehelmut zażartował sobie, że " czyż w lucyferycznym świetle przytoczonych wyżej faktów pan reżyser nie jawi się aby jako agent podszywającej się perfidnie pod ''narodowokatolicką prawicę'' sabbatejskiej konspiracji"?
Cóż więc robić wobec tego typu zagrożeń hybrydowych? Po pierwsze, unikać pokusy prymitywnego rasistowskiego antysemityzmu, bo to właśnie Izraelowi zależy na tym, by ten antysemityzm zyskiwał na popularności. Należy raczej brać przykład ze św. Maksymiliana Kolbego - nie atakować Żyda, tylko ideę, które zatruwają żydowskie umysły. A by to zrobić, przede wszystkim należy odciąć finansowanie dla akademickich mend rozpowszechniających antypolską propagandę. Niech szmatławce takie jak "Zagłada Żydów" radzą sobie same na friedmanowskim wolnym rynku. No i możemy zamknąć muzeum w Auschwitz bo budynki grożą tam zawaleniem się a nie możemy narażać na niebezpieczeństwo wycieczek z Izraela...

***


Wielki kompozytor Richard Wagner  nie przepadał za Żydami, gdyż miał traumę po roku 1848 r. Klęskę rewolucji traktował jako zwycięstwo Rotszyldów i sterowanych przez nich reakcyjnych dworów. W "Złocie Renu" przedstawił Żydów jako Nibelungów - rasę chciwych karłów kontrolujących rynek złota. Tolkien identyfikował z Żydami rasę krasnoludów (skłóconych ze słowiańskimi elfami). We współczesnej twórczości fantasy za rasę najmocniej odzwierciedlającą antyżydowskie stereotypy uznaje się goblinów. To niejako modyfikacja wizji Wagnera - małe, chciwe i zazdrosne stworzonka z wielkimi uszami i haczykowatymi nosami. J.K. Rowling w "Harrym Potterze" uczyniła nawet z goblinów... rasę bankierów. Niektórzy Social Justice Warriors strasznie więc bóldupią z "antysemickiego" wizerunku goblinów.




Jak więc interpretować anime "Goblin Slayer"? Jego główny bohater ma obsesję na punkcie oczyszczenia świata z goblinów. Jest tam nawet scena, w której likwiduje dzieci goblinów za pomocą pałki i przekonuje młodą kapłankę, że nie ma czegoś takiego jak dobry goblin i że należy zabijać je zanim dorosną. Gobliny, które atakują ludzi, plądrują wioski i gwałcą kobiety, bo kierują się zazdrością wobec cywilizacji ludzkiej. Czy Goblin Slayer jest więc wagnerowskim bohaterem? Czy jest nazistą i ludobójczym antysemitą? W kręgach alt-rightowych już zrodziła się interpretacja, że Goblin Slayer to najbardziej "red pilled" anime w historii.

A co sądzi o tym Grzegorz "Szanuję Anime" Braun?



***

A w następnym wpisie powrócimy do serii "Restituta". Mam nadzieję, że w komentarzach do następnego odcinka nie będzie jojczenia w stylu "a jakiś Żyd coś powiedział i czuję się strasznie obrażony". A czemu czujesz się obrażony? Posłuchaj Wagnera, obejrzyj "Goblin Slayera"...

sobota, 12 stycznia 2019

Demiurg: Największa ofiara

"Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: «Ojcze mój!» A gdy ten rzekł: «Oto jestem, mój synu» - zapytał: «Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie?» Abraham odpowiedział: «Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój». I szli obydwaj dalej" 
 Rdz 22, 7-8 

"Dla Polaków to była po prostu kwestia biologiczna, naturalna – śmierć jak śmierć, a dla Żydów to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym, czy nie wiem, w jaki sposób oni przeżywali tą śmierć."
  Barbara Engelking-Boni


Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer & Junkie XL - The Red Caps Are Coming- Batman vs Superman OST





- Niezależnie od tego jak ten światowy konflikt się potoczy, jedna rzecz nie ulega już żadnej wątpliwości: Hitler już wygrał wojnę z polskimi Żydami - powiedział jeden z warszawskich rabinów podczas spotkania z oficerami polskiego podziemia w 1942 r. Prawdziwość słów tego mądrego człowieka potwierdzają statystyki dotyczące strat ludzkich w drugiej wojnie światowej. W stosunku do przedwojennej ludności Polska straciła około 17 proc. populacji (licząc łącznie z Żydami). Tuż za nami plasowało się Nauru z 14 proc. mieszkańców. Spośród republik sowieckich, największe straty poniosły: Białoruś (25,3 proc.) i Ukraina (16,3 proc.). Straty na takim poziomie można określić jako straszliwe. Ale i tak były one procentowo niższe od strat niemal wszystkich społeczności żydowskich Europy kontynentalnej. Niemcy (wraz z kolaborantami) zabili 89-94 proc. Żydów holenderskich, 84-92 proc. litewskich, 84-85 proc. czeskich, 83-92 proc. polskich, 82-96 proc. jugosłowiańskich, 81-92 proc. włoskich, 69-79 proc. węgierskich, 67-80 proc. słowackich, 29-30 proc. francuskich, 25-39 proc. sowieckich, 24-25 proc. niemieckich. Całe, liczące setki lat, społeczności żydowskie znikały z powierzchni ziemi. W języku hebrajskim ta rzeź została nazwana Szoach (שואה, "zagłada"). W jidysz mówiono na nią Kurban Eyrope ("zagłada Europy", חורבן אײראָפּע ). Niemcy przyjęli nazwę "Endlösung der Judenfrage" ("ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej"). W większości języków świata znana jest jednak jako Holokaust.  To określenie wywodzi się z języka greckiego (ὁλόκαυστος) i oznacza ofiarę całopalną. Ofiarę składaną bóstwu. Dokładnie tym słowem nazywane są w greckich przekładach Biblii ofiary całopalne składane J*** w Świątyni Jerozolimskiej i ofiary z dzieci dla Molocha ("Króla J***") sprawowane w Tofet.

Flashback: Demiurg - Tofet

 Kto więc wpadł na taki chory pomysł by zabicie milionów europejskich Żydów nazwać ofiarą całopalną złożoną dla niezidentyfikowanego bóstwa/demona?



Zagłada europejskich Żydów nazywana jest Holokaustem przez korespondentów wojennych wiosną 1945 r. Słowo to jednak nie występuje wówczas zbyt często. 22 maja 1943 r. "New York Times" w jednym z artykułów donosi o milionach europejskich Żydów "przeżywających Holokaust". "New York Times" to gazeta od zawsze reprezentująca nowojorski, lewicowo-liberalny establiszment. Przed drugą wojną światową często przedstawiała Hitlera i Stalina w pozytywnym świetle, m.in. negując Hłodomor na Ukrainie.  W 1922 r. na wczesnym etapie kariery Hitlera przekonywała, że jego antysemityzm to głównie zabieg pod publiczkę. W czasie wojny starała się zaś jak najmniej pisać, o tym co się dzieje z Żydami w Europie.  Nazwanie przez nią masowej rzezi "ofiarą całopalną" jest więc podejrzane. "New York Times" nie był jednak pierwszą gazetą, która sięgnęła po ten termin. W październiku 1941 r. pisał o "Holokauście" w Europie magazyn "The American Hebrew". Do tego periodyku jeszcze wrócimy...




W 1929 r. słowa "holokaust" użył Winston Churchill. Zrobił to w artykule poświęconym ludobójstwu Ormian. W 1923 r. ukazała się zaś broszurka o "holokauście w Smyrnie", czyli o spaleniu zamieszkałego głównie przez Greków miasta przez Turków. Za pierwszą z tych zbrodni była odpowiedzialna młodoturecka wolnomularska junta wojskowa, w której znalazło się parę osób o sabatejskich powiązaniach. Za drugą z tych rzezi jest obwiniany gen. Mustafa Kemal Ataturk, którego ojciec wywodził się sabatejskiej sekty donmeh. A skoro już jesteśmy przy takich klimatach, to może warto wspomnieć, że Adam Glauer, założyciel mocno wspierającego Hitlera (na wczesnym etapie jego kariery) okultystycznego Towarzystwa Thule, przebywał przez pewien czas jako imigrant w Turcji, zaznajomił się tam z miejscową masonerią wspierającą młodoturków, przeszedł na suficki islam oraz zmienił nazwisko na Rudolf von Sebottendorf. "Sebottendorf" da się przetłumaczyć jako... "wioska sabatejczyków".



Zanim jednak ludobójstwo dokonane na Ormianach i Grekach zaczęto nazywać "holokaustem", to słowo to zostało użyte w artykule z "The American Hebrew" z 31 października 1919 r. Artykuł miał tytuł "Ukrzyżowanie Żydów musi się skończyć!", a napisano w nim, że "6 mln Żydów" grozi śmierć głodowa i pogromy.  Jego autorem był demokratyczny gubernator Nowego Jorku Martin Glynn. Był on irlandzkim katolikiem, ale też straszliwym progressywistą. Glynn był człowiekiem płka Edwarda Mandella House'a, szarej eminencji administracji Wilsona.  Glynn jakimś cudem pisał o "ofierze całopalnej" z 6 mln Żydów na ponad 20 lat przed tym jak do tej ofiary doszło...

Słowo "holokaust" było wcześniej w anglojęzycznych publikacjach używane niezwykle rzadko. Ot w XIX w. jeden historyk określił tym mianem średniowieczną masakrę w kościele a w XVII w. użył go w jednym ze swoich wierszy parający się okultyzmem poeta John Milton.


Wzmianki o zagrożonych w różny sposób 6 mln Żydów w Europie Środkowo-Wschodniej pojawiały się natomiast w okolicach I wojny światowej bardzo często w liberalnej prasie ze Wschodniego Wybrzeża. Np. "New York Tribune" z 14 października 1915 r. podawała, że "to co Turcy robią Ormianom jest igraszką w porównaniu z tym, co Rosja robi 6 mln Żydów". "American Jewish Year Book 5672 (23 Sep 1911 - 11 Sep 1912)" podawał, że Rosja chce "wypędzić lub eksterminować 6 mln ludzi, bo nie zamierzają stać się częścią Kościoła Greckiego, ale chcą pozostać żydami". Publikacja "The Zionist Congress" z 1911 r. mówiła o "całkowitej anihilacji 6 mln ludzi". Najwcześniejsza wzmianka o 6 mln Żydów zagrożonych zagładą pojawiła się w 1900 r. Rabin Steven Wise napisał w "New York Timesie" z 11 czerwca 1900 r., że "istnieje 6000 000 żyjących, krwawiących i cierpiących argumentów za syjonizmem".

O progresywistycznym rabinie Stevenie Wise pisałem już na łamach tego bloga:


Flashback: Sabatejskie obozy Zagłady



"Jedną z najmocniej zaangażowanych osób w blokowanie inicjatyw mających pomóc europejskim Żydom w trakcie wojny był reformowany rabin Stephen Wise, współtwórca Światowego Kongresu Żydów. Blokował on nawet wysyłanie paczek żywnościowych do gett w Polsce. W ciekawym świetle jego działalność opisał rabin Marvin Antelman, autor dwutomowego dzieła "To elimininate the opiate" poświęconego sabbatajczykom-frankistom, czyli zwolennikom fałszywego mesjasza z XVII w. Sabbataja Zevi i XVIII-wiecznego kontynuatora jego dzieła Jakuba Franka. Antelman wskazywał w swoich dziełach na sabbatajskie źródła judaizmu reformowanego czyli judaistycznego modernizmu. Dotarł też do relacji mówiących, że reformowany rabin Wise, był utajonym członkiem Komunistycznej Partii USA. Sekretarka Wise'a Helen Rawlinson opisała w swoich wspomnieniach "Stranger at the Party" swój romans z tym żydowskim przywódcą. Jest w tej książce scena, w której reformowany rabin Wise uprawia z nią seks na stole konferencyjnym w swoim biurze i w trakcie stosunku cytuje te fragmenty psalmów, które sabbatejczycy w XVII w. cytowali w trakcie swoich ceremonii opartych na magii seksualnej. Ta kobieta nie mogła czegoś takiego zmyślić - musiałaby posiadać ogromną wiedzę na temat tej niszowej żydowskiej herezji, by podać właściwe fragmenty psalmów podczas ceremonii."

Amerykańscy progressywiści należący do sekty sabbatejskiej już na cztery dekady przed Holokaustem mówili więc, że 6 mln Żydów z Europy Środkowo-Wschodniej grozi "całkowita anihilacja". Czy coś jednak robili, by tych Żydów ocalić? Jak pisałem na tym blogu:



"Najważniejszą i najbardziej przemilczaną książką o Holokauście jest "The Scared and the Doomed: Th Jewish Establishment vs the Six Million" N.J. Nurembergera. Jej autor był prawicowym syjonistą, założycielem Canadian Jewish News i zarazem uczestnikiem prób ratowania europejskich Żydów w trakcie drugiej wojny światowej. Nuremberger oskarża przywódców społeczności żydowskiej w USA (głównie przedstawicieli liberalnego, progressywistycznego nurtu społecznego) oraz lewicowych syjonistów z Mandatu Palestyńskiego nie tylko o obojętność wobec Zagłady, ale również o sabotowanie prób ratowania Żydów dokonywanych przez prawicowych syjonistów spod znaku Żabotyńskiego oraz przez religijne organizacje żydowskie. Opisuje on m.in. jak z inicjatywy prominentnych przedstawicieli liberalnego establiszmentu ze Wschodniego Wybrzeża blokowano w amerykańskiej prasie ogłoszenia społeczne informujące Amerykanów o trwającym w Europie Holokauście, jak działacze Amerykańskiego Kongresu Żydów i Światowego Kongresu Żydów urządzali pikiety przed amerykańskimi siedzibami ortodoksyjnej organizacji Agudat oskarżając ją o to, że "pomaga Hitlerowi wysyłając jedzenie Żydom do gett w Polsce" (!), i prowadzili kampanię przeciwko "nielegalnej żydowskiej imigracji do Palestyny". Gdy przedstawiciele prawicowego ruchu Irgun próbowali lobbować w administracji Roosevelta za akcjami mającymi utrudnić Niemcom wymordowanie europejskich Żydów, przedstawiciele liberalnych organizacji żydowskich publicznie ich szkalowali jako "współpracowników Hiltera". Organizacja charytatywna Joint sabotowała wysiłki szwajcarskiego komitetu religijnych Żydów próbującego pomagać głodującej ludności w gettach. Doskonale przy tym sobie zdawano sprawę z tego, że Żydzi są mordowani na masową skalę. Dr. Nahum Goldmann, współtwórca Światowego Kongresu Żydów, na wewnętrznych naradach przyznawał, że prawdopodobnie wszyscy Żydzi w Europie, poza ZSRR i Wielką Brytanią zostaną zabici. Chaim Weizmann, brytyjski agent wpływu i późniejszy pierwszy prezydent Izraela, był oklaskiwany, gdy podczas konferencji w Szwajcarii na początku wojny mówił, że tylko 1-2 mln młodych żydowskich idealistów z Europy przetrwa a reszta Żydów "zniknie jak kurz"."




Przeprowadzenie tego zniknięcia bardzo ułatwiła Niemcom lojalna współpraca policji żydowskiej w gettach i judenratów. Sprawili oni, że Niemcy nie musieli marnować sił na uganianie się za żydowskimi dziećmi ukrywającymi się w różnych dziurach, na strychach i w piwnicach. Policjanci z gett sami wyłapywali swoich rodaków i dostarczali ich Niemcom, wykazując się przy tym szokującą brutalnością. Policja żydowska i judenraty składały się z głównie z przedstawicieli inteligencji. Z relacji żydowskich wiadomo, że część osób wchodzących w skład tych instytucji początkowo się cieszyła, że stają na czele "żydowskiej autonomii". Niektórzy z nich stawali się prawdziwymi dyktatorami. Przykładem na to jest Chaim Mordechai Rumkowski, "fuehrer" getta łódzkiego, przedwojenny przemysłowiec, filantrop i członek zarządu łódzkiej gminy żydowskiej. Emanuel Ringelblum pisał o Rumkowskim: "człowiek o niezwykłych ambicjach i trochę stuknięty. Opowiadał cuda o łódzkim getcie. Jest tam państwo żydowskie z 400 policjantami, z trzema więzieniami (...) Uważa się za pomazańca bożego". Rumkowski otaczał się haremem ładnych dziewcząt, ale też był pedofilem i wykorzystywał seksualnie biedne dzieci z getta. Przed wojną ufundował internat dla żydowskich dzieci.



Oczywiście głównymi sprawcami Szoach byli Niemcy i ich Wódz Adolf Hitler. Niemiecki Fuehrer został jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności poczęty w dzień Tisha B'Av - w ortodoksyjnym judaiźmie dzień najgłębszej żałoby, poświęcony opłakiwaniu upadku Pierwszej i Drugiej Świątyni. (Dla sabatejczyków był to dzień, w którym urządzali orgie.) W W Tisha b'Av w 1941 r. Himmler dostał zgodę na przeprowadzenie "Ostatecznego Rozwiązania" a w ten dzień w 1942 r. dokonano wielkiej deportacji Żydów z Getta Warszawskiego. Oczywiście Hitler nie miałby żadnych szans przeprowadzenia ludobójstwa, gdyby jego karierze nie towarzyszyła seria dziwnych zbiegów okoliczności. Gdyby nie było ludzi, którzy go wspierali i finansowali, którzy pomagali się zbroić Niemcom i ZSRR i zadbali o to, by niemieckie zagrożenie nie zostało zduszone w zarodku. Ci ludzie zadbali o to, by nie wykorzystać szansy pokonania Niemiec w 1939 r., w 1940 r. i wcześniej. Pisałem o tym wszystkim w seriach: Wrześniowa Mgła, Steamroller, Dies Irae i Pontifex.
 





Flashback: Dies Irae - Hitler od NEETa do mandżurskiego kandydata


Flashback: Dies Irae - Baruch

Flashback: Dies Irae - Ambasador Bullitt



Intrygująco przedstawia się w tym kontekście zachowanie administracji Roosevelta. Przed 1941 r. robiła ona wszystko, by zamknąć europejskim Żydom możliwość imigracji do USA. Gdy Jan Karski mówił Franklinowi Delano Rooseveltowi o Holokauście, prezydent zbywał go pytaniami w stylu: "czy w Polsce jest dużo furmanek?". (Świetnie to zostało symbolicznie pokazane w IPN-owskiej animacji "Niezwyciężeni", od 2:17). W lutym 1945 r. przed spotkaniem z królem Arabii Saudyjskiej, Roosevelt zażartował: "Co mu damy w zamian za arabską ropę? Może 6 mln europejskich Żydów?". W domyśle martwych Żydów.



Ludobójstwo dokonane na Żydach nazwali "holokaustem" czyli "ofiarą całopalną" dobrze wykształceni ludzie z elit, od których powinno się wymagać precyzyjnego posługiwania się uczonymi, obcojęzycznymi terminami. I oni tym terminem precyzyjnie się posłużyli. Ludobójstwo Żydów zostało nazwane "ofiarą całopalną", bo ofiarą całopalną być miało. Od początku było planowane jako ofiara dla bóstwa/demona. W starożytności palono w Jerozolimie dzieci w Tofet, by zyskać przychylność Molocha. Jefte złożył swoją jedyną córkę w ofierze dla J*** w podzięce za wygraną wojnę. Ofiary z ludzi spotykane były w wielu starożytnych religiach. Sięgają po nie również współcześni sataniści. A teraz pomyślmy: skoro ofiara z jednego człowieka ma zapewnić wdzięczność bóstwa/demona, to jakiej nagrody należało się spodziewać za złożenie w ofierze całopalnej 6 mln ludzi? Czy realizacja programu sabatejczyków po 1945 r. przyspieszyła czy też zwolniła? Czy udało im się wprowadzić zmiany społeczne, które chcieli? Czy ludzkość zrobiła "postępy" w poszukiwaniu iskier bożych w odmętach zła? Czy zachowania, które kiedyś były wstydliwym tabu są teraz promowane?

Dla żydowskich środowisk ortodoksyjnych ludobójstwo dokonane na Żydach nie było oczywiście ofiarą. Część z nich uważa je jednak za sprawiedliwą karę za grzechy, którą na naród zesłał J***. Grzechami tymi było odchodzenie od Talmudu i Tory, asymiliacja oraz mieszane małżeństwa z gojami. Ovadia Yosef, naczelny sefardyjski rabin Izraela w latach 1973-1983, twierdził, że Żydzi zabici w trakcie Szoach to zreinkarnowani grzesznicy, którzy odebrali słuszną zapłatę za to, co robili w poprzednich wcieleniach. John Hagee, judaizujący amerykański pastor (anal)baptystyczny twierdził natomiast, że Bóg zesłał Hitlera na Ziemię, po to by ukarał Żydów za to, że odrzucili syjonizm i nie chcieli zgodnie z biblijnymi proroctwami wracać do Izraela. Co ciekawe Hagee pisał, że Hitler był... żydowskim mieszańcem, nie podając na to żadnych dowodów.



Niewątpliwie powstanie państwa Izrael było jednym ze skutków Holokaustu. Establiszment nowego kraju był, według rabina Antelmana oraz izraelskiego konspirologa Barry'ego Chamisha, zinfiltorwany przez sabatejczyków. Dość wspomnieć o pierwszym prezydencie Chaimie Weizmannie. Podczas wojny z lat 1948-1949 kraj było zmuszonych opuścić setki tysięcy jego dotychczasowych mieszkańców (wybaczcie mi ten eufemizm, ale dobrze znacie tę historię). W obozach dla uchodźców stali się oni nowym narodem - Palestyńczykami, ziejącymi pragnieniem zemsty na Izraelczyków. Państwo Izrael miało już nie zaznać pokoju. Według prof. Shlomo Sanda sporą część z tych Palestyńczyków stanowili... Żydzi. Ludność żydowska zamieszkiwała Eretz Israel nieprzerwanie od czasów starożytnych, a Rzymianie generalnie zostawili większą jej część w spokoju, podobnie jak Bizantyńczycy i Persowie. Po podboju muzułmańskim, wielu miejscowych judaistów przeszło na islam z przyczyn podatkowych zachowując wiele żydowskich zwyczajów (np. noszenie szali modlitewnych). To właśnie potomków tych Żydów wypędzano z ich własnych wiosek w 1948 r. i to oni stali się później terrorystami z OWP, Czarnego Września czy Hamasu...



Powstanie Izraela sprowokowało arabski odwet w postaci wypędzenia setek tysięcy Żydów sefardyjskich mieszkających od setek lat na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Żydzi ci, zachowujący unikalną kulturę, byli traktowani aż do lat 70. w rządzonym przez lewicę Izraelu jak obywatele drugiej kategorii. Setki sefardyjskich (jemenickich) dzieci zaginęło w państwowych szpitalach. Rodzicom mówiono, że zmarły a później okazywało się, że ich groby były puste. Parlamentarna komisja w latach 90-tych orzekła, że w przynajmniej w przypadku 69 dzieci istnieje 100 procentowa pewność ich zaginięcia. Po prostu rozpłynęły się pod opieką państwa. (Tutaj macie mocny artykuł na ten temat z izraelskiej prasy.) Pojawiły się przecieki, że te dzieci były sprzedawane do USA. Komu sprzedawane i do jakich celów, tego nie wyjaśniono. Stały się "pizzą" czy pożarł je Moloch?

 Jeśli Holokaust był zaplanowany jako "ofiara całopalna" dla jakiegoś bóstwa/demona, to czy jednak w oczach tej istoty nadprzyrodzonej był on ofiarą wystarczającą? Z cytatów, które przytoczyłem wynika, że 6 mln Żydów było docelową liczbą, jaką miano "poddać całopaleniu". (Na conajmniej 2-3 mln sowieckich jeńców, 2 mln Polaków, 300 tys. - 500 tys. Serbów, 90 tys. - 220 tys. Romów, 150 tys. niepełnosprawnych, 1,4 tys. - 2,5 tys. Świadków Jehowy, tysiące więźniów politycznych z różnych narodów oraz homoseksualistów, którzy w jakiś sposób podpadli policji nie zwracano jak widać już takiej uwagi...) Czy jednak docelową liczbę 6 mln udało się osiągnąć? "The Columbia Guide to the Holocaust", publikacja z 2000 r., podaje jako najniższe szacunki liczby żydowskich ofiar 4,897 mln, jako najwyższe 5,895 mln. Z badań Petera Heyesa z 2015 r. wynika, że mogła ona sięgnąć 5,897 mln. Liczba 6 mln nie została więc przekroczona. Czy oznacza to, że dodatkowe 110 tys. - 1,1 mln Żydów ma stać się uzupełniającą "ofiarą całopalną" przyspieszającą sabatejskie czasy mesjańskie? Mająca 20 kt bomba atomowa zrzucona na Tel Aviv zabiłaby 122 tys. osób (według tej symulacji), 150 kt 285 tys., 800 kt rosyjski Topol-M 530 tys., 5 Mt chiński Dong Feng-5 1,02 mln... Czyżby dlatego różne służby z obu stron Żelaznej Kurtyny tak mocno się napracowały, by w 1979 r. obalić szacha Iranu a na jego miejsce wstawić Chomeiniego? Czy dlatego administracja Obamy była tak pobłażliwa wobec irańskiego programu nuklearnego? Czy założono, że Iran jednak zdobędzie bombę i ją kiedyś zrzuci?



Według różnych wyliczeń okupację na ziemiach polskich przeżyło w ukryciu od 40 tys. do 120 tys. Żydów. Ukrywani byli z narażaniem życia przez swoich polskich sąsiadów i Polskie Państwo Podziemne.   Możliwe więc, że tych 120 tys. polskich Żydów zabrakło do liczby 6 mln, która miała zginąć w ofierze całopalnej. Czy to dlatego sabatejczycy tak na nie lubią? Czy to przez nas muszą się znów napracować, by złożyć ofiarę uzupełniającą?

 ***

To już ostatni odcinek serii Demiurg. Niektórym się nie podobała ze względów religijnych, ale widzę też, że na wielu ludziach zrobiła wstrząsające wrażenie. Prawdopodobnie nie napisałbym jej gdyby nie zeszłoroczny spór o Holokaust. Benjamin Netanjahu, Yair Lapid i paru innych ludzi dostarczyło mi inspiracji :)
Na razie zrobię sobie przerwę od serii historycznych, bo to bardzo pracochłonne, ale myślę o cyklu dotyczącym pierwszej wojny światowej i okolic (w klimatach Archanioła). A w przyszłości będzie seria pt. "Shamballah".