sobota, 22 lutego 2025

Idiokracja Trumpa, Nowa Jałta czy szalony plan?

 


Czasem się zastanawiam, czy Donald Trump nie ma rozdwojenia jaźni. Jedna jego osobowość jest geniuszem, a druga totalnym kretynem, a możemy je odróżniać po kolorze krawata noszonego w danym momencie przez Trumpa. Ostatnie wypowiedzi amerykańskiego prezydenta - w tym te obwiniające Ukrainę za wybuch wojny - możemy uznać za jednoznacznie kretyńskie. Zwłaszcza, że kłócą się one z jego poprzednimi wypowiedziami, oskarżającymi Putina o "prowadzenie bezsensownej wojny" i "niszczenie Rosji" czy też wyrażeniem chęci zbombardowania Moskwy i Pekinu (wyrażonej podczas spotkania ze sponsorami kampanii).



Czy Trump ma więc rzeczywiście rozdwojenie jaźni, a jedna z jego osobowości jest totalnym kretynem? Czy też może słucha się ewidentnych szkodników typu Tucker Curlson czy Steve Bannon widzących sowiecką Rassiję w romantycznym świetle rooseveltowskiej propagandy? (Rozwaliło mnie, gdy Curlson pokazał pełną blokowisk Moskwę jako przykład miasta "nie zniszczonego przez modernizm" :) Czy też z jakiegoś powodu odgrywa wrestlingową szopkę dla amerykańskich debili, którzy nie potrafią znaleźć Rosji na mapie? Bo o szopkę zakrawają choćby jego "wyliczenia" mówiące o "350 mld USD", które USA przekazały Ukrainie. Pomoc ta była bowiem o około połowę mniejsza, trafiała w dużej mierze na zamówienia w amerykańskich fabrykach zbrojeniowych (przyczyniała się więc do budowy amerykańskiego dobrobytu) a z jej pomocą poważnie uszczuplono potencjał wojskowy Rosji. Jakoś nie widać też, by Trump krytykował pomoc finansową USA dla Izraela.



Może Zełenski powinien zmienić flagę Ukrainy na powyższą, by jego kraj otrzymywał bezwarunkowe hojne wsparcie od polityków obu głównych amerykańskich partii?

Panika związana z negocjacjami pomiędzy USA a Rosją nie ogranicza się tylko do eurocuków, libków i nevertrumpersów. Ten zwrot jest porównywany z Paktem Hitler-Stalin. I rozumiem jak musiała czuć się część "ideowych" komunistów, na wieść o sojuszu ich boga - Stalina z "faszystowskim wrogiem". O ile dotychczas wszelkie teorie robiące z Trumpa "człowieka Kremla" były po prostu kretyńskim, libkowskim QAnonem (jakoś przez osiem lat amerykańskim tajnym służbom, sądom i Kongresowi nie udało się wyeliminować Trumpa pod tymi zarzutami), to nagle wracają pytania o związki amerykańskiego prezydenta z Rosją. Bądźmy jednak poważni. W amerykańskim systemie politycznym prezydent nie podejmuje decyzji sam. Trump nie negocjuje z Putinem. Robią to za niego inni - ludzie tacy jak sekretarz stanu Marco Rubio. Jednocześnie gen. Keith Kellog zbiera opinie od Zełenskiego, Dudy i innych zainteresowanych stron. Przed negocjacjami w Rijadzie były wstępne rozmowy w Szwajcarii. Owszem słychać protesty takich ludzi jak John Bolton czy Bernie Sanders, ale wygląda na to, że republikanie w Kongresie zbytnio nie oponują, a demokraci protestują niemrawo, jedynie tak pro forma. Sprowadzanie problemu tylko do sympatii bądź antypatii Trumpa jest więc błędem.

Niewątpliwie też mamy wokół tej sprawy bardzo dużo szumu informacyjnego. Są więc sensacyjne nagłówki o tym, że "USA chcą wycofać się z krajów przyjętych do NATO od 1999 r.". Tego rodzaju "informację" podał niemiecki "Bild" powołując się na "anonimowego przedstawiciela wschodnioeuropejskich struktur bezpieczeństwa", czyli być może na Romcia Kuźniara ("Romanie załóż tarczę antyrakietową!" - takie powinny być reklamy kondomów), gejnerała Różańskiego czy Jełopa Stróżyka. Żądanie wycofania się z Amerykanów za Odrę sformułowali oczywiście Ruscy, ale żądać sobie mogą. Równolegle Reuters podał, że Rosja zgodziła się na wykorzystanie części jej zamrożonych rezerw walutowych na potrzeby odbudowy Ukrainy. To świadczyłoby o sporych ustępstwach Moskwy. Rubio zapewniał natomiast europejskich sojuszników, że nie będzie ostrego resetu, a sankcje nie zostaną zdjęte bez oznak poprawy zachowania Rosji.

Generał SWR donosi, że Amerykanie negocjują bardziej twardo niż można się spodziewać po doniesieniach medialnych. Chcą, by każdemu ich ustępstwu odpowiadało jedno rosyjskie ustępstwo. I jak dotąd obu stronom nie udało się dojść do konsensusu w żadnej kwestii. Dobrze za to idą równoległe amerykańskie tajne negocjacje z Baćkoszenką. 

Generał SWR podał też szokującą informację mogącą tłumaczyć chęć Amerykanów do negocjowania. Mieli oni przedstawić Rosji ofertę - wy pomożecie nam podporządkować sobie Europę, a my wam pomożemy wyswobodzić się spod chińskiej kontroli gospodarczej.

Moim zdaniem, wszelkie próby zwrócenia Rosji przeciwko Chinom są mrzonkom. Rosja jest po prostu zbyt zależna od Chin i łączy ją z nimi też resentyment ideologiczny wymierzony w Zachód. Już dużo bardziej sensownym rozwiązaniem byłoby zawarcie pokoju pomiędzy USA i ChRL - wszak gospodarki obu krajów są komplementarne. Oba supermocarstwa mogłyby wspólnymi siłami kształtować porządek świata - na przykład rozwiązać problem przeludnienia Indii oraz Afryki. Rzucenie Rosji przeciwko ChRL jest jednak mokrym snem think-tankowych dupków, którym wydaje się, że Rosja jest konserwatywnym krajem "białego człowieka", a nie mieszanym rasowo postbolszewickim shitholem. Gloryfikująca Rassiję newdealowska propaganda tworzona przez Semitów i sodomitów z Hollywood wciąż więc rezonuje na amerykańskiej, krześcijańskiej prawicy. (Ale poza tym opinia publiczna w USA jednoznacznie postrzega Rosję jako wroga. Tylko 8 proc. Amerykanów postrzega Rosję pozytywnie! Także rosnący antysemityzm w pokoleniu Z i wśród mniejszości rasowych sugeruje, że można by u Amerykanów umiejętnie zastąpić newdealowską wizję Rosji goebbelsowską wizją "judeobolszewickiego shitholu". )

Rosja jest jednak mimo wszystko potrzebna USA jako straszak na eurocucków, wymuszający na nich wydawanie 5 proc. PKB na obronę (czyli w dużym stopniu na amerykańską broń). Gdyby Rosji zabrakło, to przeciwko komu byłyby te zbrojenia? Przeciwko Subsaharyjczykom ze starymi kałachami, dżihadystom z irackich wiosek czy pingwinom z Grenlandii? 

Ciekawie brzmi na tym tle oferta wspólnej rosyjsko-amerykańskiej rozprawy z eurocuckami. Oznaczałoby to, że zarówno służby USA jak i Rassiji/Biełarusi symultanicznie odpaliłyby kompromaty. Już teraz mamy ciekawą aferę w Hiszpanii - okazało się, że minister transportu zatrudnił swoją ulubioną luksusową prostytutkę w swoim resorcie i dostawał walizki złota (!) od wenezuelskiego reżimu. (Socjalistyczny premier Hiszpanii Pedro Sanchez swego czasu stał się bardzo spolegliwy wobec żądań Maroka, po tym jak marokańskie służby zhakowały mu telefon Pegasusem. Co ciekawe, ten eurocuck zapowiedział delegalizację prostytucji - czyli dla zwykłych ludzi purytanizm i mizandryczny feminizm, a w ministerstwach prawdziwa pornokracja.) Tomasz Piątek zesra się, bo nie będzie nadążał z kreśleniem swoich wykresików... (Być może drobną zapowiedzią nadchodzącej burzy była kolejna metamorfoza towarzysza Millera, który dał okładkowy wywiad dla "Do Rzeczy", w którym głównie ostro jechał Ukraińcom. Miller - ze względu na moskiewską pożyczkę i sprawę tajnych więzień CIA - uosabia konwergencję między amerykańskimi i rosyjskimi służbami.)

Niewątpliwie Trumpowi zależy na obaleniu Zełenskiego. Nie darzy go sympatią od sprawy impeachmentu. Obecna ekipa postrzega go jako zbyt związanego z poprzednią ekipą. I Zełenski sam jest sobie winny. Nie musiał przecież obszczekiwać rządu PiS na żądanie Niemców i patronów z poprzedniego Departamentu Stanu/USAID. Sam też się Zełenski zapiął w d... kusząc Trumpa złożami metali ziem rzadkich, których nie ma. , na co Amerykanie odpowiedzieli projektem iście XIX-wiecznego, kolonialnego porozumienia o kontroli nad zasobami.

Co mówił pułkownik Philip J. Corso? "CIA była lojalna wobec KGB, a KGB wobec CIA". Co śpiewał Sting?  "And the Russians f*ck their children too".

***


Wszystkim tym, którzy wzorem Lecha "Jak przeprosimy Rosjan za to, że istniejemy" Mażewskiego, Wojciecha "Mielonki" Golonki, Marcina "Odpaliłem w Sylwestra Sowę" Palade i turbozjeba Marcina Skalskiego wierzą w Moskwę bardziej niż w Boga (Pewien sunnicki Libańczyk powiedział mi: "Komuniści? A, to ci, co zamiast w Boga wierzą w Moskwę!"), polecam wywiad przeprowadzony dla "Plusa Minusa" przez znanego Wam redaktora z Shaunem Pinnerem, brytyjskim weteranem walk o Mariupol, który był torturowany w rosyjskiej niewoli. Kilka fragmentów na zachętę:

"Większość ludzi myślała, że sytuacja jakoś się ułoży. Mimo że Rosja anektowała Krym i najechała wschodnią Ukrainę w 2014 roku, wciąż miała duży wpływ na kraj. Wielu ludzi mówiło mi: „Shaun, jesteśmy jak kłócący się bracia”, i to było dla mnie niezrozumiałe. Myślałem sobie: „Nie rozumiem tej kultury. Oni już zabrali Krym, już najechali wschód Ukrainy, teraz znowu nadchodzą”. Nawet moja żona, o czym pisałem w książce, była zdania, że do inwazji nie dojdzie, że wszystko się jakoś rozwiąże. To była ogólna postawa, z jaką się spotykałem. Ale ja miałem za sobą 13 lat w wojsku, 9 misji wojennych, widziałem propagandę, rozumiałem geopolityczny aspekt tej sytuacji. Tymczasem wielu moich żołnierzy miało 18–19 lat, dla nich była to pierwsza bitwa. Byli niedoświadczeni, dopiero zaczynali swoją służbę wojskową. Nie rozumieli polityki – bardziej interesowały ich dziewczyny. Byli bardzo zmotywowani, ale ja po prostu wiedziałem, że inwazja nadchodzi.

Około dwóch tygodni przed nią Rosja zaczęła nasilać bombardowania, a zmiany w technologii dronów były uderzające. Nagle mieli drony wyposażone w termowizję, zdolne do zrzucania ładunków w nocy – pięć lat wcześniej to nie miało miejsca. Rosyjskie drony zwiadowcze, drony Lancet i szybkie jednostki rozpoznawcze zaczęły się pojawiać nad naszymi pozycjami. Wiedzieliśmy, że coś się dzieje. Widzieliśmy ciężarówki z literą „Z”, a systemy rakietowe Grad były ogromnym sygnałem ostrzegawczym. Wracając do Mariupola, nagle zauważyłem ukraińskie systemy Grad wjeżdżające do miasta. To nie było normalne – nie wolno nam było ich używać. Ludzie zaczęli zdawać sobie sprawę, że Rosja ściąga swoje systemy Grad. Dwa tygodnie przed inwazją wiedzieliśmy, że to się wydarzy. Próbowałem ostrzegać innych, a gdy media zaczęły się przenosić z Mariupola do Dnipro, do bezpieczniejszych rejonów, było jasne, że to już się zaczęło. Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko czekać na inwazję. (...)

Jestem bardzo dumny z tego, co zrobiliśmy. Przez siedem tygodni odpieraliśmy ataki przy miażdżącej liczebnej przewadze wroga i jego całkowitej dominacji w powietrzu. Ale utrzymaliśmy się przez te siedem tygodni. Nikt z nas się nie poddał, dopóki Zełenski nie wydał rozkazu, że możemy próbować przebijać się do własnych linii albo się poddać. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy. Trzymaliśmy się tak długo, jak było to możliwe, ale zaczynało nam brakować amunicji.

Rosjanie opierają swoją taktykę na przewadze artyleryjskiej i lotniczej. Oczywiście mają też dobre jednostki, ale ogólnie ich piechota była słabo wyszkolona. Widać to było po tym, jak używali moździerzy – przez godzinę ostrzeliwali te same pozycje, które były już bezpieczne, a nie rzeczywiste zagrożenie. To pokazywało brak wyszkolenia. Gdyby byli lepiej przygotowani, po moździerzach przyszłoby zmasowane uderzenie, ale tego nie robili. Ich piechota nie miała taktycznego rozeznania – używali tych samych tras za każdym razem. Czekaliśmy, aż podejdą na 30 metrów, i wtedy otwieraliśmy ogień. Widać było, że nie są to regularni żołnierze, bardziej przypominali jakąś milicję. Problemem były jednak ich działa samobieżne, artyleria, moździerze i przewaga w powietrzu. To one nas niszczyły. Straciliśmy 60 proc. naszego plutonu, ale nie w walce wręcz czy w starciach z żołnierzami – to była czysta siła ognia artyleryjskiego i naloty, które nas dosłownie zmiażdżyły. (...)

Zostałem pojmany przez siły DRL. Wiem, że to byli oni. Wyglądali inaczej niż Rosjanie. Nie nosili rosyjskich mundurów wojskowych. Bardziej przypominali milicję, a nie regularną armię. Następnie przekazano mnie rosyjskim żołnierzom, którzy byli zupełnie inną ligą. Mieli pełne rosyjskie umundurowanie – czyste, schludne, dobre hełmy, dobre wyposażenie optyczne, świetne magazynki, niesamowite kamizelki taktyczne z latarkami Maglite. Od razu wiedziałem, że to Rosjanie, bo wyglądali inaczej. Nie mieli na sobie naszywek, ale zostałem im przekazany. Oni po prostu dźgnęli mnie w nogę. Nie było żadnego przesłuchania. Wiedzieli, że mogłem być przeszkolony do ucieczki, więc zadali mi ranę, żeby mi ją uniemożliwić. To było naprawdę makabryczne.

Potem zabrali mnie do miejsca, które nazwałem „czarne ściany, biała podłoga”. Znajdowało się około 20 minut drogi od miejsca, w którym mnie schwytano. Wyglądało to bardziej jak stary posterunek kontrolny. Miałem na głowie kaptur, więc mogłem widzieć tylko podłogę, kiedy mnie tam wprowadzano. Następnie zostałem kilka razy porażony prądem urządzeniem, którego nigdy nie zobaczyłem. Cały czas powtarzali: „Chcesz zadzwonić do domu?”. Podejrzewam, że używali do tego telefonu polowego wykorzystywanego przez rosyjskie wojsko. Myślę, że to pytanie o telefon było dla nich po prostu żartem. Ale porażenie prądem było niezwykle intensywne. Przymocowali elektrody do moich palców i dosłownie rażono mnie prądem przez około 30 sekund lub minutę. Był to naprawdę potężny wstrząs. Pamiętam tylko dźwięk przepływającego przez moje ciało prądu. Nikt mnie nie dotykał, nikt nic nie mówił. Nie mogłem nic zrobić. Całe ciało się napinało. Byłem przywiązany do krzesła, ale w wyniku wstrząsów niemal unosiłem się w nim do pozycji stojącej. Wystarczy jeden taki wstrząs, żeby cię kompletnie wyczerpać. Śliniłem się, miałem drgawki z powodu efektów ubocznych. Ale rażono mnie jeszcze dwa lub trzy razy. Pod koniec nie byłem już w stanie mówić. Potem zrobili mi zdjęcia, przejrzeli moje media społecznościowe i powiedzieli mi, że oficjalnie jestem martwy, po czym wysłali wiadomości do mojej rodziny. Nie miałem przy sobie telefonu, ale namierzyli mnie przez media społecznościowe i znaleźli pewne dokumenty. Wysłali je mojej rodzinie. Pokazali mi też nagranie mojego torturowania. Wiem więc, że gdzieś istnieje film, na którym jestem torturowany, i wciąż go szukam. (...)


W książce opisał pan też swój proces w Doniecku, który wyglądał bardzo stalinowsko. Pańska adwokat była zszokowana tym, że sam pan się nie oskarża…

Stalinowski” to dobre określenie tego procesu. Jest jedno znane zdjęcie w internecie, na którym ja i Aidan Aslin (inny Brytyjczyk będący żołnierzem Sił Zbrojnych Ukrainy, pojmany przez Rosjan – red.) oraz inni rozmawiamy z prawnikami, ponieważ nie byli zadowoleni, że nie przyznaliśmy się do winy. Na zdjęciu widać mnie i Aidana patrzących na prawnika z wyrazem twarzy mówiącym: „Co masz na myśli, że nie możemy nie przyznać się do winy?”. Chcieli, żebyśmy przyjęli odpowiedzialność za coś, czym nie byliśmy – nie byłem najemnikiem, nigdy nie opuściłem kraju, miałem legalny status. Cały czas walczyliśmy. Moim prawnikiem na początku był mężczyzna, ale wymieniono go na kobietę i to był drugi raz, kiedy ją widziałem, a rzekomo była moim obrońcą. Nigdy nie odwiedziła więzienia, w którym byłem, nigdy nie spisała mojego zeznania, nigdy z nami nie rozmawiała. Wiedzieliśmy więc, że proces nie będzie uczciwy. (...) Cały proces był manipulacją, odbieraniem człowieczeństwa, a potem torturami. Rosjanie nie torturują w taki sposób, w jaki ludzie to sobie wyobrażają. Nie robią tego, by wydobyć informacje. Torturują po to, byś przyznał się do rzeczy, których nigdy nie zrobiłeś, do obecności w miejscach, w których nigdy nie byłeś. I są w tym niezwykle skuteczni. A potem Putin ma cię w systemie sądowniczym – skoro się przyznałeś, to nie można go za nic obwiniać. Tylko że to przyznanie się jest efektem dźgnięć nożem, porażeń prądem, głodzenia… Nie ma żadnej drogi odwrotu. Zrozumiałem, jak naprawdę wygląda rosyjska „sprawiedliwość” – nie istnieje. (...)


Jak długo był pan w niewoli oraz ile kilogramów stracił pan w jej trakcie?

Przez pierwsze 60 dni dostawałem tylko trochę chleba co drugi dzień. Jeśli rano o dziewiątej byłem wyciągany na nagrania propagandowe – a na początku działo się to często, podobnie jak przesłuchania – to nie dostawałem jedzenia tego dnia. Chleb rozdawano o dziesiątej, więc jeśli nie było mnie w celi, musiałem obyć się bez niego. Bywało, że przez trzy, cztery dni nie jadłem nic. Na zdjęciach z pierwszego tygodnia po moim pojmaniu widać, że mam jeszcze sporo włosów. Wyglądam całkiem nieźle, biorąc pod uwagę, że przez siedem tygodni walczyłem w Mariupolu. Jednak na zdjęciach z procesu nie mam już włosów, a moja waga spadła poniżej 60 kilogramów. Normalnie ważę około 86 kilogramów, więc straciłem ponad 25 kilo. Miałem dyzenterię. Piliśmy techniczną wodę, nieczystą, o zapachu diesla, z widocznymi małymi pasożytami. Traciłem na wadze w zastraszającym tempie. Kiedy doszło do procesu, ważyłem już tylko 60 kilo. Nawet po wymianie jeńców pod koniec września, gdy wróciłem do domu, miałem zaledwie 65 kilogramów. W pewnym momencie myślałem, że zagłodzą mnie na śmierć, zanim w ogóle zdecydują się mnie zastrzelić."

(koniec cytatu)



Wspomnienia Shauna Pinnera "Przetrwać Mariupol" zostały niedawno wydane przez Wydawnictwo Replika. Zrecenzowałem je na swoim drugim blogu.


12 komentarzy:

  1. "Czasem się zastanawiam, czy Donald Trump nie ma rozdwojenia jaźni. Jedna jego osobowość jest geniuszem, a druga totalnym kretynem, a możemy je odróżniać po kolorze krawata noszonego w danym momencie przez"

    Hahahaha dokladnie!!!!Te wszystkie sprzeczne informacje,fakt ze Trump gada jedno we wtorek a drugie w sobote a w miedzyczasie Vance jeszcze co innego to albo genialna strategia albo chaos i szalenstwo upadajacego mocarstwa.Ale to dlugo nie potrwa bo z tempa negocjacji z ruskim to juz gdzies w kwietniu/maju bedziemy wiedzieli w ktora strone to poszlo-bedziemy wiedziec i albo bedziemy pluc sobie w brode a kapital bedzie spierdalal drzwiami i oknami z PRL 2.0 albo faktycznie bedzie w koncu ten "nowy zloty wiek".Na dzisiaj 50/50.


    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieści o upadającym mocarstwie można już uznać za przesadzone. US rozstawia wszystkich po kątach i gdzie się nie obróci tam wygrywa. Europejczyki chcialiby odwinąć się i zazanaczyć swoją suwerenność (hehe), ale jedyne co mogą, to obiecać zwiększenie wydatków na obronność i o to właśnie Trumpowi chodzi. Jedno co mnie martwi, to żeby nie przesadził z dojeżdżaniem Zelenskiego i nie stracił przy okazji Kijowa przez obcięcie pomocy wojskowej. No i ten skurwysyn Ławrow dostał tlen i grozi wszystkim z Rijadu. Wolałem gdy Rassija była izolowana i wykrwawiala się na Ukrainie, teraz przy zielonym stoliku mogą namieszać (oby nie).

      Bruck

      Usuń
  2. Kukiełkom z Europy Zachodniej i ich klakierom puściły zwieracze a to nie miało miejsca za czasów "resetu". To mi wystarczy jeżeli idzie o wróżenie z medialnych fusów co do planów obecnego rządu USA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kwestia perspektywy, dla Amerykanów Ukraina to dzikie pola i Rosja nie jest jakimś wielkim zagrożeniem.

    Byłoby miło gdyby Ukraina stała się kolonią, ale jak nie to nie. Europa i tak ma być buforem więc mogą sobie odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
  4. Btw ja osobiście nie kojarzę pozytywnego wizerunku Rosji w popkulturze, no może z wyjątkiem gorbimanii, ale to dawno.

    Tak to jest przedstawiana przez pryzmat KGB, mafii, neoweimaru czy wojny.

    Żydzi nie mają za bardzo powodu, żeby lubić kraj, który kojarzy im się z pogromami czy Sowietami, którzy nie pozwalali wyjechać żydom.

    Ta chemia USA-Rosja może wynikać z tego, że na pewnym poziomie są dosyć podobni. Społeczeństwa, które rozumieją głównie siłę, hajsy, mają dziki kapitalizm i są multi kulti.

    Łatwiej się z nimi dogadać niż z burżujami z Europy zachodniej.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie należy zapominać że USA miały raczej przyjazne stosunki już z carska Rosja.

      Usuń
    2. @anonimowy

      "przyjazne stosunki z Rosja"

      To prawda-nawet ruski wysylal flote na demonstracje i kase dla Georga Washingtona kiedy ten walczyl z Brytolami.A potem ruski pomogl jankesom wygrac wojne pomagajac im w blokadzie poludnia.O tym sie nie mowi ale Rosja i USA byly sojusznikami a westernowy motwy bogatego ruskiego ksiecia podrozujacego po Dzikim Zachodzie z amerykanskimi przewodnikami jest prawdziwy.Ale mowiac to wszytsko watpie aby to wplywalo na obecna ameyrkanska kulture czy polityke-w popkulturze amerykanskiej rusek,szkop i Arab to ci zli,Zyd to ten madry a Polak to ten pracowity ale tez kombinator i niezbyt ogarniety..

      Piotr34

      Usuń
    3. Z III rzeszą także :) przynajmniej do Kristallnacht.

      Przejawem tego była wizyta krążownika, Karlsruhe https://en.m.wikipedia.org/wiki/File:Kreuzer_Karlsruhe_1934.JPG

      W Teksasie przyjęto ich wyjątkowo ciepło i lokalne władze robiły biznesy z III Rzeszą.

      Najbardziej mnie rozbawiło jak Amerykanie mylili ich z Austriakami i pytali czy naprawdę obcinali ręce dzieciom podczas poprzedniej wojny :)

      Usuń
    4. Z oczywistych powodów płynącego czasu już trochę umarł motyw dekadenckiego "białego ruskiego" którego styl i rozpustę podziwiały elity Hollywood. Ale co przez dekady zrobił będzie się długo odbijać.
      Tak jak z drugiej strony podlewana rublami sympatia do ZSRR, efekty lewackiego marszu przez instytucje gdzie duża część jego pomiotów czuje sympatie do resztówki po "ojczyźnie proletariatu".
      Plus oczywiście wspomniane wyżej podobieństwo na pewnym poziomie.

      Usuń
  5. Detrumpizacja Foxa w kilka dni. Cudnie!

    Trump bez potrzeby zaczyna też grzebać w "finansowej alchemii" proponując państwowy fundusz inwestycyjny (inne kraje zakładały je z nadwyżek a USA takowych nie posiada), stręczeniem rezerwy bitcoina oraz co najbardziej ryzykowne audytem złota w Forcie Knox.

    Spiskowcy od metali, którzy twierdzą że metalu tam nie ma wskazują, że jakiś tajemniczy nabywca masowo sprowadza złoto z Londynu i z Azji (Singapuru na przykład). Kontrakty na leasing złota do shortowania niebotycznie skoczyły w związku z niedoborami, giełda metali LBMA ogłosiła de facto niewypłacalność przedłużając realizację zamówień do kilku tygodni. A w tle od jakiegoś roku krąży teoria, że BRICS chce wprowadzić własną, zabezpieczoną częściowo w złocie walutę.
    Sekretarz skarbu Bessent jest fanem złota i "dementował" ostatnio rewaluację złota. Jeśli się okaże, że mają w skarbcu pustkę albo sztabki z wolframem to Trump nieopatrznie podstawił sobie nogę.

    Spiskolog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Detrumpizacja Foxa w kilka dni" - Na razie jeszcze nie. Dopiero mutacja do formy pośredniej przez wprowadzenie formuły; -Trump jako Doktor Jekyll i pan Hyde-. Te kilkanaście srogich fakapów jakie nawywijał Pomarańczowy w ostatnim czasie, bardziej skłania do tego, że to pan Hyde, ale w głębi duszy jeszcze tli mu się nadzieja, że wskutek jakiegoś triggera aktywuje się moduł Doktora Jekylla.
      ~Pikaczu

      Usuń
  6. Ja bym postawił sprawę jasno, chociaż na dzień jeszcze nie wiemy, co wyniknie z rozmów Sikorskiego i PAD w Waszyngtonie (Woodward twierdził, że pono Duda w kwietniu 2024 miał mocny wpływ na proukraiński zwrot Trumpa)

    Jeśli "eurocucki" naciskają na "cool zbazowanych" Trumpoidów, żeby ci bardziej twardo rozmawiali z rosjanami, to przynajmniej w tym rozdaniu kart, niezależnie jak role rozłożą się w przyszłości, bo może być różnie;

    bliżsi się nam eurocuckold,y bo przynajmniej (NA DZIEŃ DZISIEJSZY) dyplomatycznie lepiej dbają o obronę Polskich interesów, czyli spusczenia większego wpierdolu FR

    natomiast trumpoidalnym cwelom chuj na pizde!

    notabene najmłodszy Radziejewski ciekawe sugeruje
    https://x.com/Radziejewski/status/1892246235140046902
    że najwidoczniej pewna frakcja republikansko-cwelskich dyplomatów zaczytała się w Mearsheimerze! (z jego hipergojowskich tekstami brzmiącymi zgoła "no Ukry są winne inwazji 2022 bo przecie w 2008 chcieli wejść do NATO!!!"), niech każdy oceni poziom intelektualnych tych "zbazowanych prawicowców" jacy dorwali się do koryta




    OdpowiedzUsuń