sobota, 30 kwietnia 2016

Największe sekrety: Hyperborea - Hellespont



Gdzie rozegrała się największa bitwa starożytności? Pod Pharsalos? Gaugamelą? Kannami? Na Polach Katalaunijskich? Świeże ustalenia archeologów mówią, że doszło do niej około 1250 r. przed Chrystusem w dolinie rzeki Tolęży (niem. Tollense) na Pomorzu Zachodnim (na dawnych obodryckich terenach, które stanowią obecnie terytorium RFN). Jak pisze Mariusz Agnosiewicz:




"W dolinie rzeki Tollense czyli Tolęży [ 1 ] zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od dzisiejszej granicy polsko-niemieckiej, odkryto ślady po wielkiej bitwie sprzed 3300 lat, o której nie tylko nic nie wiedziała historiografia, ale która generalnie nie powinna się tam rozegrać. Zgodnie bowiem z aktualną wiedzą w okresie tym ten region Europy miałby by peryferiami cywilizacji, gdzie żyły sobie luźne i proste społeczności rolnicze. Tymczasem archeologia (molekularna) ujawnia, że w tej części Pomorza ok. 1250 r. p.n.e. mogła się rozegrać największa bitwa starożytności, którą duńska archeolog prof. Helle Vandkilde porównuje do bitwy o Troję.



Tam gdzie należało się spodziewać jedynie drobnych potyczek lokalnych szczepów rolniczych, rozegrała się może największa starożytna bitwa Europy. Badacze przypuszczają, że była to bitwa o skali europejskiej, choć jak dotąd badania DNA zębów poległych, ujawniły materiał genetyczny z Włoch, z Polski oraz ze Skandynawii.

Podkreślmy ten niezwykle ważny fakt: badacze nie ujawnili, że uczestnicy bitwy pochodzili z ziem współczesnej Polski, ujawnili że uczestnicy bitwy nad Tołężą mieli DNA podobne do współczesnych Polaków!

Helle Vandkilde wskazuje, że była to armia tak złożona jak ta opisana w eposie Homera, w bitwie o Troję. Badania tego stanowiska archeologicznego jest jeszcze dalekie do końca, lecz z tego, co ustalono na dziś można przyjąć, że „implikacje będą dramatyczne", tzn. trzeba będzie ponownie napisać historię Europy tego okresu.

Porównania do Troi nie są tutaj przypadkowe, gdyż w tym okresie historiografia zna tylko jeden konflikt tej skali: półlegendarna bitwa o Troję, która jednak według aktualnie dominujących przekonań odbyła się na terenie dzisiejszej Turcji.

Wykopaliska z bitwy tołęskiej sprzed 3300 lat warto zestawić z wykopaliskami z bitwy grunwaldzkiej sprzed 600 lat, która uważana jest za największą bitwę średniowiecznej Europy, w której udział miało wziąć wedle szacunków między 50-100 tys. wojska, spośród których według szacunków miało polec 10-16 tys. ludzi. Badania archeologiczne na polach grunwaldzkich prowadzi się już ponad pięćdziesiąt lat, lecz jak dotąd odnaleziono jedynie szczątki 200 wojowników, 10 grotów bełtów (pocisków do kuszy), 5 grotów strzał, 1 grot oszczepu, 2 fragmenty broni siecznej, 2 kule działowe, 6 fragmentów rękawic pancernych oraz 2 pociski do procy lub broni ręcznej.

Tymczasem z bitwy nad Tołężą przez kilka lat odkopano 10 tys. kości należących do minimum 130 wojowników, szczątki 5 koni bojowych oraz więcej elementów uzbrojenia. I to wszystko po przekopaniu zaledwie 450 m2, a jak wskazuje archeolog Detlef Jantzen może to stanowić zaledwie 3-4%, góra 10% tego, co zostało jeszcze do odkopania.

Odkrycie to może mieć wielkie znaczenie dla badania naszej historii. Nie tylko dlatego, że wśród trzech wzmiankowanych profili genetycznych jakie odnaleziono wymienia się profil dzisiejszych mieszkańców Polski, ale przede wszystkim dlatego, że w okresie, kiedy rozegrała się bitwa nad Tołężą, ziemie te były pograniczem kultur nordyckich i unietyckiej/łużyckiej, czyli kultury obejmującej dzisiejszą Polskę (Wisła i Odra), wraz z fragmentem wschodnich Niemiec, od Pomorza Zachodniego do Saksonii (chodzi o te części Niemiec, gdzie sięgała później kultura słowiańska), na wschodzie sięgając części Wołynia.



(...)

Zauważmy jak skala tej bitwy koresponduje z wyjątkowością kultury unietyckiej, która narodziła się w Europie Środkowej tysiąc lat przed Tołężą. Należący do kultury unietyckiej połabski Dysk z Nebry sprzed 4000 lat zawierał pierwszą znaną mapę nieba, wyprzedzając to co wiemy o przesławnej wiedzy astronomicznej Babilończyków o tysiąc lat. Dysk z Nebry, jak i bitwa nad Tołężą to odkrycia świeże, stąd nowe spojrzenie na historię dopiero rozkwita."

Teren bitwy był miejscem szczególnym na ówczesnych europejskich szlakach handlowych. To był początek szlaku bursztynowego. Było to też ważne miejsce na mapie handlu cyną - surowcem niezbędnym do wytopu brązu. Jeszcze w I w. przed Chrystusem kontrolę nad europejskim handlem cyną sprawował lud Wenetów.  Można więc śmiało zaryzykować hipotezę, że pod Tollense koalicja wenedyjsko-lechickich wojowników oraz ludów germańsko-skandynawskich stawiła czoła desantowi ludów śródziemnomorskich. Tymi tajemniczymi najeźdźcami były zapewne były Ludy Morza. , które wówczas mocno dawały się we znaki państwom leżącym we wschodniej części Morza Śródziemnego. Jak czytamy:



"Pierwsze sygnały o pojawieniu się groźnych intruzów pochodzą z połowy XIV wieku p.n.e. W archiwum faraona heretyka Echnatona w jego stolicy w Achetaton (el-Amarna) znaleziono dokumenty, w których król Alaszii (Cypru), nie potrafiąc poradzić sobie z atakującymi jego królestwo piratami, prosi faraona o wsparcie. Skarży się, że najeźdźcy opanowali już kilka portów, w których urządzili sobie bazy wypadowe. Ci sami piraci byli też utrapieniem dla władcy Byblos - Ribaddiego, a na początku XIII wieku p.n.e. enigmatyczni wojownicy z północy napadli na Egipt Ramzesa II. Ich atak został ukazany na reliefach i opisany w tekstach, w których nazywa się ich "piratami z wysp pośrodku morza". Ramzes Wielki nie miał problemu z ich pokonaniem, ale umiejętności najeźdźców i ich uzbrojenie zrobiły na nim wrażenie, dlatego wziętych do niewoli jeńców wcielił do swojej armii. Słusznie, bo to właśnie oni - Szardanowie - podczas słynnej bitwy z Hetytami pod Kadesz w 1274 roku p.n.e. pomogli Egipcjanom wyjść z poważnych opresji.


W połowie XIII wieku p.n.e. w funkcjonującym od dłuższego czasu stabilnym układzie polityczno-gospodarczym w basenie Morza Śródziemnego zaczynają się pojawiać pierwsze oznaki kryzysu i zapowiedzi burzy. Władcy twierdz w Mykenach i Tirynsie inwestują w rozbudowę fortyfikacji. Około 1220 roku p.n.e. dochodzi do zakłóceń w handlu nad Morzem Śródziemnym. Około 1210 roku p.n.e. kryzys zaczął ogarniać anatolijskie państwo Hetytów - mieli problemy z zaopatrzeniem, na szczęście otrzymywali dostawy zboża z Egiptu. Sytuacja gospodarcza państwa hetyckiego była już jednak tak zła, że nie udało się jej ustabilizować. W piątym roku panowania faraona Merenptaha (1208 r. p.n.e.) doszło do kolejnego ataku na Egipt. Inskrypcje z Karnaku wspominają bitwę pod Sais, w której Egipcjanie musieli zmierzyć się z koalicją Libijczyków i Ludów Morza. Władcę Libijczyków wspierały plemiona: Szardana, Szakalasz, Akauasz, Lukku, Tursza, Maszuasz, Czehenu i Czemehu. Atak został odparty, ale sytuacja stawała się coraz bardziej napięta.

Pierwsze zwiastuny upadku

Całkowity rozpad istniejącego od kilkuset lat układu polityczno-gospodarczego w basenie Morza Śródziemnego rozpoczyna się ok. 1200 roku p.n.e. Państwo Hetytów upada nękane najazdami nieprzyjaciół, którzy przecięli szlaki zaopatrzeniowe, niezbędne do zaopatrywania kraju w podstawowe surowce. Stolica Hattusa zostaje zdobyta i spalona, choć najprawdopodobniej nie przez Ludy Morza, ale odwiecznych wrogów z północy - dziki lud Kaska. Niedługo później dochodzi do zniszczenia, identyfikowanej z Homerową, Troi VIIa, w Grecji płoną i popadają w ruinę warownie i pałace kultury mykeńskiej, liczne bogate miasta handlowe wybrzeża Syro-Palestyny (Ugarit) i Cypru padają łupem najeźdźców.

Wzdłuż wybrzeża syro-palestyńskiego rusza kolejny najazd na Egipt, połączony z pochodem mas ludności cywilnej, szukającej terenów nadających się do zasiedlenia. W ósmym roku panowania Ramzesa III (ok. 1176 roku p.n.e.) jego oddziałom stacjonującym w Palestynie udaje się odeprzeć atak drogą lądową, a flota egipska niszczy flotę inwazyjną przy wybrzeżu Delty. Jest to jednak ostatnie wielkie zwycięstwo w dziejach starożytnego Egiptu. W XI wieku p.n.e. państwo faraonów jest już tylko cieniem dawnej potęgi i pogrąża się w coraz głębszym kryzysie. Pokonane przez Ramzesa III ludy Peleset i Czeker według źródeł egipskich zostają osiedlone w okolicach wschodnich twierdz granicznych w południowej Palestynie. Zdaniem badaczy owych przymusowych osadników należy identyfikować z biblijnymi Filistynami, którzy zamieszkiwali pas ziemi między Gazą a górą Karmel. Filistyni dość szybko wyrwali się spod kurateli władców egipskich i zaczęli prowadzić własną, agresywną politykę."

Owe Ludy Morza walczyły jak równi z równymi przeciwko największym ówczesnym potęgom: Egiptowi oraz Państwu Hetytów. Wielu badaczy widzi ich udział również w starciu pod Troją, które rozegrało się równolegle do bitwy pod Tolężą. Analogie pomiędzy oboma starciami są tak silne, że mogło dojść do zanieczyszczenia greckiego mitu przekazami o kampaniach prowadzonych na dalekiej północy. Jak pisze Agnosiewicz:




"W 1995 Felice Vinci opublikował głośną książkęThe Baltic Origins of Homer's Epic Tales. The Iliad, the Odyssey and the Migration of Myth, która przetłumaczona została na szereg języków i przedstawiała argumentację na rzecz hipotezy, iż mit trojański wywodzi się z regionu bałtyckiego, który został jedynie przeszczepiony w region śródziemnomorski w związku z migracją na południe ludów wśród których się narodził. W okresie, który wiązany jest z Bitwą o Troję miały wszak miejsce wielkie migracje tzw. Ludów Morza.

Swoją hipotezę autor wykazał analizując szczegółowo warstwę przyrodniczą, klimatyczną i geograficzną eposów Homera, wykazując, że odpowiadają one całkowicie warunkom bałtyckim i zupełnie nie pasują do warunków śródziemnomorskich.

Wedle tej hipotezy Achajowie, którzy pokonali Trojan, to w istocie Skandynawowie z wysp duńskich. Wyszedł od pism Plutarcha, który napisał, że wyspaOgygia, gdzie Odyseusz miał utknąć na siedem lat zniewolony przez nimfę Kalipso, znajduje się na zachód od Brytanii w odległości 5 dni żeglugi. Do opisu tego pasują Wyspy Owcze należące dziś do Danii. W języku mieszkających tam Farerów nazwa tego wulkanicznego archipelagu to Føroyar, gdzie 'oyar' to liczba mnoga od 'oy', które w języku starofarerskim oznacza wyspę, we współczesnym farerskim wyspa to „oyggj", co przypomina właśnie homerycką Ōgygíē. Wśród Wysp Owczych mamy również grecko brzmiącą Mykines.

Oczywiste wydaje się, że Ogygia nie znajdowała się na Morzu Śródziemnym. Nie odpowiada temu opisywany przez Homera klimat: mgły, śnieg oraz słońce nie zachodzące całkowicie za horyzont, co jest typowym letnim zjawiskiem dla północnych regionów Europy. Ponadto, morze nigdy nie jest opisywane jako jasne, ale szare i nieprzejrzyste.

Wychodząc od Ogygii wykazał Vinci, że jeśli przeniesiemy akcję eposów Homera do Skandynawii, wszystko zaczyna pasować znacznie lepiej niż na Morzu Śródziemnym. Najmocniejszą częścią hipotezy Vinci była analiza warstwy geograficznej eposów Homera. Nie pasuje ona do ziem śródziemnomorskich, natomiast pasuje do północnej Europy. Również opis klimatu u Homera bardziej pasuje do regionu bałtyckiego:

„Od czasów starożytnych homerycka geografia nastręczała problemów i wątpliwości. Zgodność miast, krajów i wysp, które poeta opisywał często z dużym bogactwem szczegółów, z tradycyjnymi lokalizacjami śródziemnomorskimi, zazwyczaj jest jedynie częściowa lub żadna. Znajdujemy tego różne przypadki u Strabona (greckiego geografa i historyka), który, na przykład nie potrafił zrozumieć, dlaczego wyspa Faros, leżąca tuż przy wejściu do portu w Aleksandrii, w Odysei niespodziewanie pojawia się w odległości jednego dnia żeglugi od Egiptu. Wątpliwości dotyczą również Itaki, która według bardzo precyzyjnych wskazań Odyseusza jest najbardziej na zachód wysuniętą wyspą archipelagu, który zawiera trzy główne wyspy: Dulichium, Same i Zacynthus. Nie współgra to z rzeczywistością geograficzną greckiej Itaki na Morzu Jońskim, leżącej na północ od Zacynthus, na wschód od Cefalonii i na południe od Leucas. I wreszcie, co z Peloponezem, który w obu poematach opisywany jest jako równina? (...) Opisywana pogoda niewiele ma wspólnego z klimatem śródziemnomorskim: mgły, wiatr, deszcz, niskie temperatury i śnieg (który pada na równinach a nawet do morza), podczas kiedy słońce i wysokie temperatury wspominane są sporadycznie".

Greków, którzy walczyli pod Troją Homer nazywał w Iliadzie Achajami (598 razy) ale też Danajami (138 razy). Uważa się, że Achajowie byli twórcami cywilizacji mykeńskiej (1600-1100 p.n.e.). Nie ma jednak żadnych dowodów, że Grecy okresu mykeńskiego określali się Achajami czy tym bardziej Danami.

Danowie mogli być natomiast imigrantami z czasów migracji Ludów Morza, którzy zasiedlili i zdominowali Grecję u schyłku kultury mykeńskiej. Wkrótce potem rozpoczęły się dla Grecji tzw. wieki ciemne, czyli okres przejściowy pomiędzy Mykenami a formowaniem się kultury klasycznej Grecji. W okresie tym imigranci z północy, którzy zdominowali starą kulturę grecką, zespolili ją ze swoimi mitami i w ten sposób wątki kultury północnej wtopiły się trwale w kulturę grecką.

(...)



Ze złotym runem wiąże się także mit o rodzeństwie Helle i Fryksosie, dzieciach Nefele, bogini chmur, która była córką tytana Okeanosa. Musieli oni uciekać przed swą macochą Ino, na latającym baranie o złotym runie. W czasie ucieczki Helle spadła jednak do morza i się utopiła. Na jej cześć nazwano je Hellespontem, czyli Morzem Heleny. W epoce brązu Bałtyk mógł być właśnie Helles Pontem — morzem, gdzie utopiła się Hellena i morzem, gdzie zatopione są łzy Heliad, czyli bursztyn. Do dziś mamy w całym basenie bałtyckim mamy związane z tym skamieliny językowe: Hel (w XV w. Hele, później Hela), Helbląg (dawna nazwa Elbląga), Helsinki, Hellespontianie. Ci ostatni to jakieś plemię nadbałtyckie z którym ok. 840 r. walczył Ragnar Lodbrok. Wspomina się tam o miejscowości Dougava (Dźwina), czyli owi Hellespontianie mieszkali najpewniej nad Dźwiną, uchodzącą w Zatoce Ryskiej do Bałtyku (Saxo Gramatyk, Gesta Danorum).

W Iliadzie Troja leży nad Hellespontem, co może odnosić się do Bałtyku jako takiego. Na Morzu Śródziemnym grecki Hellespont to Dardanele, czyli wąska cieśnina między morzami Egejskim i Marmara, tymczasem w Iliadzie Homer pisze o „szerokich wodach Hellespontu", „wielkim Hellesponcie", Hermes „staje nad obszernym Hellespontu brzegiem"."




Najazdy Ludów Morza najprawdopodobniej stały się źródłem mitu o Atlantydzie. Mit ten rozpowszechnił  w europejskiej kulturze Platon . Przytoczył on relację dotyczą ateńskiego prawodawcy Solona, który usłyszał od egipskich kapłanów historię o zamorskim imperium, które najeżdżało Egipt oraz Grecję lecz upadło z powodu wielkiego kataklizmu. Wyspa Atlantyda miała być położna za Słupami Heraklesa (czyli na Oceanie Atlantyckim), najprawdopodobniej w okolicach dzisiejszych Azorów lub Wysp Kanaryjskich (czyli w miejscach o podwyższonej aktywności sejsmicznej). Platon podał, że Atlantyda zatonęła w IX tysiącleciu przed Chrystusem. Jak jednak przekonująco wykazał badacz-amator Frank Joseph, Platon albo Solon rypnęli się w tłumaczeniu i Atlantyda miała zatonąć gdzieś między XIII a XV w. przed Chrystusem. A to idealnie wpasowuje legendę o niej z najazdem Ludów Morza. Wielkiej potęgi militarnej, która pojawiła się znikąd.




Zgodnie ze starożytnymi przekazami Atlantyda miała być imponującą cywilizacją - jak na epokę brązu. Jej kultura była zbliżona do kultury minojskiej, mykeńskiej oraz iberyjskiej metropolii Tartessos (biblijnego Tarszisz). Jest więc wielce prawdopodobne, że DNA jej mieszkańców było zbliżone do DNA mieszkańców Włoch. Za istnieniem Atlantydy przemawiają m.in. starożytne przekazy. U wielu ludów zamieszkujących wybrzeża Atlantyku na oceanie istniała legendarna zatopiona wyspa (u Basków Atalaya, u Azteków Aztlan) lub kraina zmarłych (u Wikingów Wallhala). Są też dowody archeologiczne na to, że w starożytności dochodziło do transatlantyckich kontaktów. I tak np. w egipskich mumiach znaleziono ślady kokainy a w obu Amerykach artefakty pochodzenia bliskowschodniego i śródziemnomorskiego (monety, napisy, wizerunki). 





Powyżej: Olmecka rzeźba, waza z Bimini z kreteńskim symbolem podwójnej siekiery, złota maska z Kolumbii, maska pośmiertna Agamemnona, jadeitowa olmecka maska, ruiny w meksykańskim Uxmal i w greckich Mykenach.

Olmekowie, czyli pierwsza cywilizacja Ameryki Środkowej, najprawdopodobniej byli przybyszami zza Oceanu. Zostawione przez Olmeków rzeźby pokazują zarówno brodatych osobników o bliskowschodnio-śródziemnomorskim wyglądzie jak i negroidalnych wojowników. Olmekowie czcili białego, brodatego boga (którego Majowie przejęli jako Kukulkana a Aztekowie jako Quetzalcoatla), który posługiwał się świętą liczbą 52. Taka sama była święta liczba egipskiego boga Thota. Olmecki i majowski kalendarz długiej rachuby zaczynał się w 3114 r. p.n.e. - w dniu przybycia do Ameryki owego białego boga.  Jak wykazał Zecharia Sitchin, w tym samym czasie, według przekazów egipskich Amon-Ra przejął z rąk Thota władzę nad Egiptem (Thot zarządzał nim tymczasowo). Według greckich przekazów, sama cywilizacja Atlantydy miała boskie korzenie - miejscowi władcy byli potomkami Posejdona. Posejdon jest zaś greckim echem egipskiego boga Ptaha (ojca Amona-Ra) i sumeryjskiego "Pana Wód" Enki (ojca Marduka). (Relacja podobna jak Odyn-Thor i Nyj-Perun). 

XIV w. - XIII w. p.n.e. czyli czas bitwy pod Tolężą, oblężenia Troi, najazdów Ludów Morza i domniemanego upadku Atlantydy, był również obfity w wydarzenia w innych częściach świata. Około 1300 r. p.n.e., z niewiadomych przyczyn upadła cywilizacja Doliny Indusu. XIII w. p.n.e. to też czas podboju Kanaanu przez semicką hordę. Z Biblii wiemy o pewnej anomalii, która przydarzyła się podczas bitwy pod Gilgal stoczonej przez wojska izraelskie dowodzone przez Jozuego z wojskami koalicji królów kanaanejskich. Jak czytamy w rozdziale 10-tym Księgi Jozuego:



" 9 I natarł na nich Jozue niespodziewanie po całonocnym marszu z Gilgal. 10 A Pan napełnił ich strachem na sam widok Izraela i zadał im wielką klęskę pod Gibeonem. ścigano ich w stronę wzgórza Bet-Choron i bito aż do Azeki i Makkedy. 11 Gdy w czasie ucieczki przed Izraelem byli na zboczu pod Bet-Choron, Pan zrzucał na nich z nieba ogromne kamienie aż do Azeki, tak że wyginęli. I więcej ich zmarło wskutek kamieni gradowych, niż ich zginęło od miecza Izraelitów.
12 W dniu, w którym Pan podał Amorytów w moc Izraelitów, rzekł Jozue w obecności Izraelitów:
«Stań słońce, nad Gibeonem!
I ty, księżycu, nad doliną Ajjalonu!»
13 I zatrzymało się słońce,
i stanął księżyc,

aż pomścił się lud nad wrogami swymi.
Czyż nie jest to napisane w Księdze Sprawiedliwego: «Zatrzymało się słońce na środku nieba i prawie cały dzień nie spieszyło do zachodu?»1"



Gdy nad Bliskim Wschodem zatrzymało się Słońce i nie zapadał zmrok, to w Ameryce - jeśli wierzyć inkaskim przekazom podyktowanym Hiszpanom słońce nie wzeszło i na 24 godziny zapanowała noc. Zdarzenie to sprawiło, że cywilizacje od Meksyku po Peru składały później krwawe ofiary z ludzi, by karmić Słońce, tak by trwało na Niebie. Chronologia w tych kronikach sugeruje, że Dzień w Którym Zatrzymała się Ziemia nastąpił w XIII w. przed Chrystusem. Niewątpliwie dochodziło wówczas na całym świecie do anomalii i kataklizmów, które spowodowały wędrówki ludów - w tym nieudany desant Ludów Morza, uchodźców z Atlantydy na południowo-zachodnie wybrzeże Bałtyku. Najazd ten powstrzymali nasi przodkowie. A my nadal się śmiejemy z dawnych przekazów mówiących, że walczyli oni ze starożytnymi imperiami...


***

Zainteresowanych starożytnymi tajemnicami zachęcam do czytania mojej powieści "Vril. Pułkownik Dowbor".  Do nabycia m.in. w Księgarni Prusa.

38 komentarzy:

  1. Kolejni biedacy z północy próbują udowadniać , że nie wypadli sroce spod ogona.
    Odpowiedź jest jak zawsze jedna - byliście niczym , prowincją prowincji , zapchlonym tylkiem śródziemnomorskiego świata.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, że to ty jesteś typowym polaczkowatym zakompleksionym zjebem o czym świadczy potężny ból prasłowiańskiej rzyci twej, inaczej z większą pobłażliwością odniósłbyś się do foxowych rozważań, nawet jeśli uważasz je za bzdurne. A co się tyczy narodowej mitomanii doprawdy nie mamy czego się wstydzić, radzę wpierw obadać jakimi bzdurami posiłkowały się nacje i kręgi kulturowe, którym tak zazdrościsz a co więcej ile z tych bredni do dziś uchodzi tam za prawdę i przez to REALNIE oddziałuje na ich historię i politykę, zdziwisz się kurwa.

      Usuń
    2. Mam w głębokim poważaniu WSZELKIE narodowe mitomanie, niezależnie czy pochodzą z praslowianskich, germanskich czy indiańskie otchłani glupoty.
      A jakbyś nie zauważył, to stwierdzenie o kolejnych biedakach z północy nie odnosi się wylacznie do slowian, lecz do całej grupy przekonanych o swojej starożytnej wielkości ludów.

      Usuń
    3. Po co w takim razie te bzdury o ''zapchlonym tyłku śródziemnomorskiego świata'' ? Chcesz mi powiedzieć, że współcześni Italiańcy albo jeszcze lepiej Tunezyjczycy są faktycznymi potomkami w linii prostej starożytnych Rzymian ? Takoż z obecnymi Grekami którzy nie wiem czy poza mniemaniem mają coś wspólnego z antycznymi albo Egipcjanami jacy od czasów faraonów przeszli gigantyczną transformację i to nie tylko cywilizacyjną. Nie sposób w tym kontekście pominąć Żydów oczywiście - mam nadzieję, że i do ich mitomanii, mesjańskich bredni o ''narodzie wybranym'' również trzymasz zdrowy dystans:)

      Usuń
  2. Ten wpis anonima powyżej to - sądząc po ortografii i interpunkcji - Bolęsa musiał pisać. Fox, gratuluję odwiedzin Wielkiego Polaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuć turbosłowiański ból dupy, możecie sobie podać rękę z turbogermanami, turboceltami i resztą północnych, poturbowanych psychicznie hiperborejczyków.

      Usuń
    2. Sam potomek cesarza Walensa mnie nawiedził? Czuję się zaszczycony :)

      Usuń
  3. Było..

    Opowieści o wielkiej wojnie nad Bałtykiem toczonej o kapryśną kobietę, krążą już od dawna wśród undergroundowych badaczy. Tego wam nie mówiono w szkole, ale ...TAK BYŁO...i to nie jest kwestia wiary, ale wiedzy.

    Oczywiście przekazy podawano w lekkostrawnej dla ludu, formie mitu o Lechu, Czechu i Prusie, ale stare księgi popiołów nie kłamią "that between the years when the oceans drank Atlantis and the gleaming cities, and the years of the rise of the Sons of Aryas, there was an Age undreamed of, when shining kingdoms lay spread across the world like blue mantles beneath the stars - Nemedia, Ophir, Brythunia, Hyperborea" <----SIC!

    Nawet niszowy paradokument o tym zrobiono--> https://www.youtube.com/watch?v=vNYVn0OUJ4E

    Bitwa jaką stoczono w dolinie rzeki Tolęży, to kulminacyjny punkt wojny o kapryśną Fochnę córkę nadmorskiego wielmoży Mszczuja. Życie z tą babą było piekłem. W języku Danajów 'piekło' to 'hel', stąd Helena czyli Hel-ona --> Ona-Hel czyli; ona jest jak piekło.

    Nad Tolężą stanęły naprzeciw siebie; armia Danajów pod wodzą Złotowłosego Olfa syna Rangara, oraz połączone armie Lechitów i Czechitów pod wodzą księcia Wojmiła i rycerza Wita z Pragi. To właśnie rycerz-bard Wit jest autorem wielu pieśni, w których zaszyfrowano Vedę o dawnej Lechii i Czechii (dzisiaj Czeska Republika zmienia nazwę na Czechia. Przypadeg? Nie sondze!)

    Jak już się woje zwarli w boju, ktoś krzyknął "Ora!...Ora!" czyli w starolechickim "orientuj(cie) się/ uważaj(cie)" (stąd potem zniekształcenie Orient) na widok desantowej armii Hyperborejczyków nadciągającej z Północy (z arktycznej Hyperborei). Wrogie zastępy najeżone były kultystami Tzeentcha, hyperborejskiego boga niespodzianek i zmian. Na sztandarach mieli gwiazdę chaosu.

    W obliczu wspólnego wroga armie Danajów, Lechitów i Czechitów połączyły się by odeprzeć atak najeźdźców. W kulminacyjnym momencie bitwy wódz Lechitów - książę Wojmił wypuścił strzałę w kierunku bitewnego maga Hyperborejczyków, który mocno się dawał we znaki Lechitom rzucając chain lightning na 33 levelu. Strzała utkwiła mu w piszczelu (jest dowód zdjęciowy na stronie jaką podlinkowałeś), a mag rozwiał się powietrzu jak mgła.

    Legenda mówi, że pewnego dnia ten bitewny mag, pokonany wtedy przez księcia Wojmiła wróci ponownie na ziemię Lechitów by szerzyć tutaj kult Boga Niespodzianek...

    Także, tak...

    Astrologowie ogłaszają tydzień cebuli. Populacja turbosłowian zwiększa się

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle energii strawiłeś na ten popis literacki, teraz może się odnieś się do któregoś z faktów wymienionych w tym tekście:

      Nie było bitwy pod Tollense? Nie brali w niej udziału ludy o DNA zbliżonym do Polaków, mieszkańców basenu Morza Sródziemnego i Skandynawii? Nie było w tym samym czasie najazdów Ludów Morza na Egipt i Grecję? Nie było serii katastrof naturalnych w XIII i XIV w. p.n.e., które wywołały wielkie migracje ludności? Biblia nie wspomina o epizodzie z zatrzymanym Słońcem a przekazy z Ameryki o 24 godzinnej nocy?

      Usuń
    2. Wszystkie te ścinki pozszywałeś linami okrętowymi pod z góry założoną tezę o Wielkiej Lechii i chcesz, żebym się pochylał nad każdym "odkryciem" Agnosiewicza, które tu robią za rdzeń? (Swoją drogą to jego prawdziwe nazwisko czy sam je sobie nadał zanim zagospodarował Wiadomą niszę?).

      1) Pod Tollense doszło do bitwy jakiś plemion z bardzo wczesnej epoki brązu, bo elementy z tego stopu tj.broń, fragmenty prymitywnego opancerzenia wymieszane są z bronią krzemienną z późnego neolitu. Duża liczba znalezisk to znak, że bitwa odbyła się na ówczesnym odludziu. Pod Grunwaldem wykopano mniej, bo ten teren był wielokrotnie przekopywany. Niemców do dziś bardzo piecze, że tak tam dostali, stąd próby zamazywania wtopy przez pompowanie tzw. II bitwy pod Tannebergiem i polowanie na obraz Matejki podczas okupacji.

      2) Nie ma czegoś takiego jak polskie DNA. Polacy to mieszanka genetyczna.
      3) Były. No i co z tego? Ciągnęły z Arktyki czy przełaziły przez Kaukaz oraz brzegami Morza Czarnego na Bałkany, czyli tą drogą co zawsze ze stepów azjatyckich?
      4) Katastrofy naturalne nie są jedyną przyczyną migracji ludności.
      5) Biblia wspomina o różnych dziwnych rzeczach. 99 lat temu w Fatimie zaobserwowano tzw. "Cud Słońca". Jednak tylko tam. W żadnym innym miejscu na kuli ziemskiej tego "cudu" nie odnotowano. Funkcjonuje on jednak w obiegu jako fakt. Odniesiesz się do niego?

      Usuń
    3. Skoro z taką pewnością uznajesz za fakt - przekaz biblijny o zatrzymaniu Słońca w starożytności (na dodatek sam go naciągasz, bo Biblia mówi "...[słońce] PRAWIE cały dzień nie spieszyło się do zachodu") to nie powinieneś mieć problemu ze znalezieniem globalnych dowodów na fatimskie zjawisko wirowania Słońca na niebie, które miało miejsce niespełna sto lat temu :)

      Przyznałeś się kiedyś, (co prawda nie wprost), że jesteś marcjonistą (zwolennikiem herezji Marcjona), Być może wy - marcjoniści odczytujecie Biblię literalnie, jak Świadkowie Jehowy? Nie wiem, nie znam się. Natomiast z katolickiego punktu widzenia, zaprawdę powiadam ci, że zatrzymania ruchu obrotowego Ziemi wokół własnej osi, nie jest w stanie wywołać żadna naturalna katastrofa. Nawet uderzenie dużego meteorytu (choć to, może delikatnie zmienić kąt nachylenia do płaszczyzny ekliptyki)

      Przekazy z Ameryki są związane ze zjawiskiem zaćmienia. Neolityczny rolnik pre-kolumbijski czcił boga-Słońce i kiedy 'zły bóg' zaczął je nagle pożerać na niebie, wywołało to popłoch i silną traumę u ludzi, potęgowaną dodatkowo niepokojem ich zwierząt domowych podczas tego zjawiska.

      Usuń
    4. OK, ale powiedz w takim razie Kamil co proponujesz w zamian, jaki widzisz sposób na podniesienie w duchu nieszczęsny ludek zamieszkujący obecnie w OdroBugu bo stanowczo nie zgadzam się z twym twierdzeniem jakoby naród nasz miał skłonność do mitomanii, w takim razie żyjemy chyba w równoległych rzeczywistościach bo ja widzę wokół siebie raczej ludzi, którzy nie wierzą w nic, przede wszystkim w samych siebie. Pozostawiam na boku kwestię czy akurat arjosłowiańskie mity są środkiem zaradczym na to schorzenie, moje pragmatyczne podejście do tematu już tu kiedyś wystarczająco jak sądzę wyłuszczyłem i nie będę się powtarzał, zastrzegam także iż mowa jedynie o zmianach w sferze mentalnej a nie politycznej i społecznej także potrzebnych ku temu rzecz jasna ale jak powiadam poruszamy się w wymiarze ''[kontr]rewolucji kulturalnej'' a więc - ? I jeszcze jedno - Fox marcjonistą ? Rad bym dowiedzieć się po czym tak wnioskujesz.

      Usuń
    5. Zapachniało mi przez moment marcjonizmem, gdy odpowiedział na wiekopomne pytanie Magdaleny Julgi - "czy jest Bóg? Czy wierzycie w Boga?" zadane pod pamiętnym turbosłowiańskim odcinem o swastykach i militarnych aspektach buddyzmu.

      Co do pytania głównego, to przyznam się szczerze, że nie widzę żadnej potrzeby "podnoszenia na duchu nieszczęsnego ludku", a już napewno nie poprzez serwowanie mu jakiś kolejnych mitów. Ludek musi być kopnięty w dupę przez samo życie i wtedy sam o swego ducha powinien zadbać, tym bardziej że sam sobie tę chandrę wypracował sumiennie i systematycznie. Krokiem do tego mogłoby być choćby wzięcie przykładu z żabojadów robiących dziś mini rewoltę w obronie prawa pracy przed planami jego "uelastycznienia". W Polsce nie do pomyślenia by się o coś takiego upominać, na dodatek w taki sposób. Wiem, ze miało nie być o "zmianach w sferze politycznej i społecznej" ale ja nie widzę możliwości oddzielenia tego od sfery mentalnej, bo mentalność skolonizowanego nie zmieni się póki nie upora się z kolonizatorami. Najpierw we własnej głowie. To jeszcze nie ten etap, jeszcze nie widać dna w misce, jeszcze polski odpowiednik Jugendamtu dzieci nie odebrał, jeszcze ciepła woda z kranu leci. Poza tym niedługo olimpiada, mistrzostwa piłeczki kopanej, papież przyjeżdża....

      Chyba rzeczywiście żyjemy w równoległych rzeczywistościach bo moim zdaniem Polacy mają ekstremalną skłonność do mitomanii, prowadzącej do zadęcia i buty, z której jednak nic poza śmiesznością nie wynika. Gdyby ta buta prowadziła do wspominanych tu nieraz i pożądanych turańskich odruchów typu patroszenie WSIoków czy krzyżowanie skorumpowanych sędziów to co innego. Ale nie prowadzi. Polski odpowiednik Irlandzkiej Republikańskiej Armii nie powstał i nie powstanie. To wirtualna napinka z głębin wyuczonej bezradności, albo niekończące się maszerowanie po ulicach nie wiadomo po co i dokąd. Pańska żebrota, nic więcej.

      Usuń
    6. ''mentalność skolonizowanego nie zmieni się póki nie upora się z kolonizatorami. Najpierw we własnej głowie.''

      - no właśnie ! sam sobie przeczysz : albo głowa albo dupa, aczkolwiek przyznaję iż nader wielu pozamieniało je sobie miejscami:) W takim razie inaczej definiujemy zadęcie i butę, owszem widzę mnóstwo tej ''pańskiej żebroty'' ale we wściekłym wyrzekaniu na ''PiSdzielców'' i w ogóle tych, którym jeszcze coś się chce a jakieś zjeby z wytatuowanymi na tyłkach swarzycami jakim się uroiło, że są arjosłowiańskimi wojami z których onegdaj się tutaj zbijałem to kompletny margines marginesu. Bardzo dobrze, że żaden rodzimy odpowiednik IRA nie powstał bowiem terroryzm lewacki czy prawacki jest niemal zawsze kreacją służb i ich interesom służy, linkowałem w ostatnim wpisie ale i tu dorzucę bardzo pouczający pod tym względem tekst Gabisia o ''latach ołowiu'' we Włoszech, może to cię wyleczy z twoich złudzeń z kolei :

      ''Włoscy anarchiści i sytuacjoniści byli jedynymi w Europie, którzy zdemaskowali państwo włoskie jako kreatora i wyłącznego beneficjariusza, nowoczesnego, inscenizowanego przez tajne służby, terroryzmu. [...] W broszurze Terroryzm a państwo Sanguinetti klasyfikował różne rodzaje terroryzmu. Istnieje terroryzm ofensywny stosowany przez Palestyńczyków czy IRA, który jest zawsze nieskuteczny, oraz terroryzm defensywny manipulowany, sterowany, inscenizowany lub organizowany przez tajne służby np. historycznie przez carską Ochranę (Azef i inni). [...] Tajne służby mają pełną swobodę działania i takie zasoby do dyspozycji, ze zawsze mają przewagę nad spontanicznie organizującymi się radykalnymi grupami. [...] Podobnie jak Sanguinetti, Debord uważał, że konspiracyjno-terrorystyczne, wywrotowe ugrupowania są na służbie systemu władzy, nawet jeśli ich intencje są przeciwne; grupy te mogą powstać same z siebie, spontanicznie, choć często zakładane są przez tajne służby, jednak nawet jeśli nie są przez nie zakładane, to ich rozwój przebiega pod kontrolą tajnych służb zawsze w kilku takich samych etapach: zwiedzenie, prowokowanie, infiltracja, manipulacja, sterowanie, prowadzenie.''

      - itd. itp. a tu najlepsze, zaiste kapitalna diagnoza Deborda :

      ''Od początku swej historii społeczeństwo spektakularne zmierzało ku temu, by przyznać główną rolę tajnym służbom, skupiają się w nich bowiem, w najwyższym stopniu, charakterystyczne cechy oraz sposoby działania tego społeczeństwa. Owe służby, mimo rzekomo «służebnej» roli, coraz częściej podejmują się kierowania kluczowymi sektorami życia społecznego.''

      - !!! całość :

      http://nowadebata.pl/2016/04/05/guy-debord-i-gianfranco-sanguinetti-o-terroryzmie/

      Usuń
    7. ''W międzyczasie nielegalni migranci nie próżnują. Ci których wywalono ze słynnej Dżungli Calais, pojawili się w Paryżu gdzie wzięli się za zajmowanie budynków szkolnych, przy wsparciu lewaków i anarchistów.''

      http://monsieurb.ne.3lab.info/post/131384,my-chciec-palic-i-gwalcic

      - jeśli to prawda Paryżewo nie jest dla nas żadnym wzorem, zresztą to syf skazany na zagładę, słusznie :

      https://youtu.be/5lpPXrzYwQU?t=6m11s

      https://youtu.be/eAHuNQbNIbI?t=2m51s

      Usuń
    8. @ Kamil T.

      Niby jestem marcjonistą? Pierwszy raz spotykam się z nazwą tej egzotycznej sekty i nie mam pojęcia czemu mnie z nią łączysz.
      A co do cudu Słońca w Fatimie. A jeśli ta świetlista kula zniżająca się nad ową portugalską miejscowością nie była Słońcem?

      Usuń
    9. @Fox

      Internety nie płoną:

      "foxmulder 2 lutego 2016 09:57 - Czy jest Bóg? Można powiedzieć, że NIESTETY JEST. Dlaczego niestety? Bo fatalnie zaprojektował świat i w związku z tym trudno mu zaufać w jego zapewnienia o tym, że jest istotą w 100 proc. dobrą."

      Jeśli dołożymy do tego elementy antynatalistyczne (głównie dzieciowstręt) pojawiające się od czasu do czasu przy różnych okazjach, plus odwoływanie się do apokryfów przy jakiś paleoastronautycznych wrzutkach, to widać wyraźnie ciągoty do gnozy z okolic Marcjona, czy ogólnie gnostyków, manichejczyków.

      To chyba nowa moda intelektualna przenoszona drogą fejsbukową, bo coraz częściej się natykam na 'tradycjonalistów-integralnych' będących "ponad" i szyjących sobie na miarę jakieś własne bushido, z nie do końca przetrawionych elementów orientalnych idei czy praktyk, branych od Sasa do Lasa. Era Wodnika się rozpędza i będzie tego więcej.

      Jeśli chodzi o zjawiska z Fatimy (całość zjawisk, nie tylko tzw. "cud Słońca") to oprócz oficjalnej wykładni, znam też interpretacje prof. Joaquima Fernandesa i jego zespołu, oraz opinie strony prawosławnej bazujące na podejściu wczesnochrześcijańskich anachoretów i ogólnej opinii na temat tego typu zjawisk wyłożonej w publikacjach o. Serafina Rose. Dlatego w tym przypadku (i nie tylko w tym) korzystam z kanonicznej opcji: "nie ma obowiązku wiary w objawienia prywatne".

      Usuń
    10. @Kamil Tu.

      A cóż tam ojciec Rose pisał o Fatimie i cudzie Słońca? Że zwidy i duby smalone? Niestety, oprócz sensownych rzeczy daje się wyczuć nieuleczalną alergię na rzymski katolicyzm.

      Usuń
    11. No takie manichejskie ciągoty też zauważyłem już jakiś czas temu. Należy dodać, że w galerii "sentymenty" Fox ma Kostka-Biernackiego, a wiemy czym się jego twórczość charakteryzowała. Nie chcę się tu do gospodarza przypieprzać, ale może trzeba będzie wodą święconą bloga skropić. I żeby to wszystko nie poszło w stronę Adolfa Preppera.
      Górnoślązak

      Usuń
    12. @Ziemek

      Chyba za dużego skrótu myślowego użyłem. Grupa badawcza prof. J.Fernandesa wypuściła kilka publikacji o tym, że w Fatimie doszło do Bliskiego Spotkania. To druga opinia, oprócz oficjalnej wersji kościelnej. Można na tym poprzestać, ale można zadać kolejne pytanie graniczne: co to jest UFO?

      Natomiast opinie wschodniaków dotyczą formy, a nie treści:

      1) Dziecko nie może być adresatem wizji duchowej, bo nie jest zdolne do właściwego rozeznania natury tego zjawiska (tj. czy zjawisko pochodzi od Boga, czy jest mamieniem demonicznym) i jest podatne na sugestie zarówno manifestującej się istoty, oraz ludzi, którym później zdaje relacje z tego wydarzenia. Zjawisko prawdziwej ("koszernej") wizji duchowej (wizja nieba, sądu, dni ostatnich, anioła itp) występuje bardzo rzadko i ma charakter dopustu dla osób bardzo rozwiniętych duchowo, żyjących w opinii świętości (pustelnicy, anachoreci, słupnicy, starcy-mnisi itp.), stąd zjawisko adresowane do dziecka jest kwalifikowane z automatu jako zwodzenie. To ma zastosowanie też to "objawień" na terenie Rosji. Na przełomie lat 80/90-tych w Czerbakulu na Uralu, rzekomo miał wizje, prorokował i uzdrawiał 10-letni chłopiec Wiaczesław Kraszennikow. Cerkiew oficjalnie zwalcza jego kult, który przybrał charakter kultu ludowego. Jest sporo artykułów o nim, są też wątki fatimskie, sugerujące związek tego chłopca z Fatimą.

      2) Nie przypominam sobie by o.Rose pisał coś konkretnego o Fatimie, ale dawno go czytałem. O.Rose pisał, że zjawisko UFO ma charakter manifestacji demonicznej i jest jednoznacznie złe. O katolicyzmie pisał w kontekście ekumenizmu jako podejścia zmierzającego do ustanowienia jednej światowej religii, poprzez rozwodnienie, a potem syntezę doktryn religijnych już istniejących. Ojciec Rose jest często cytowany przez obie strony, np: Grzegorz Górny się czasem na niego powołuje (esej "powietrzne królestwo upadłych duchów" w zbiorze esejów "Demon Południa"), Terlikowski, wcześni frondziarze. To, za co go cenię, to dokładna relacja z pierwszej fali New Age w USA, wśród bitników i hipisów, której był naocznym świadkiem, a początkowo nawet uczestnikiem jako - buddysta, hinduista, taoista i narkoman. Czytać go można. No, ale dla wielu prawosławny, to znaczy ruski, a że ruski=sowiecki, więc prawosławny=sowiecki, czyli ojciec Rose=sowieciarz. Takie proste równania z prostego świata prostych ludzi.

      Usuń
    13. @ Kamil T.

      Jeśli jestem gnostykiem, to chyba nieświadomym. Żadnych gnostyckich pism nigdy nie czytałem i nie ciągnie mnie do ich lektury - bo to równie ciekawe jak średniowieczny spór o powszedniki czy też talmudyczne dyskusje o tym która z narodowych organizacji jest bardziej narodowa od innych.
      Od gnostyków dzieli mnie również to, że nie potępiam tak jak oni ludzkiego ciała i materii. Owszem, ludzkie ciało zostało kiepsko zaprojektowane, jest wadliwe (np. czemu zęby muszą być unerwione?), ale kobiece cycki to naprawdę dobry projekt Boga :)
      Stwierdzenie faktu, że świat został źle zaprojektowany nie czyni jeszcze ze mnie gnostyka. Tylko dobrego obserwatora.
      Podobnie dzieciowstęt nie przesądza o gnostycyzmie. Ja po prostu widzę w małych dzieciach irytujące, głupie i obsrane goblinowate stworki, których posiadanie kosztuje dużo czasu, pieniędzy i nerwów. Z kotem można się przynajmniej pobawić a z takim potworkiem nie. Nie widzę żadnych pozytywów posiadania małych dzieci. I nie widziałbym nawet, gdybym zaczytywał się w katolickich świętych, należał do Opus Dei i walczył przeciwko pornografii.
      Czy przytaczałem tu jakieś apokryfy? Jeśli już to zdawkowo Księgę Henocha, która podobnie jak Biblia jest świadectwem dawnych wierzeń. Zresztą cytował ją też Jezus i Apostołowie. Więc nie wiem w czym problem.

      Usuń
    14. @Fox

      Nie ma żadnego problemu, przecież te wpisy nie miały charakteru procesu inkwizycyjnego z końcowym werdyktem "płoń heretyku!" czy "won do piekła, kurwo wściekła!". Po prostu zasygnalizowałem (~Górnoślązak również), że widzę intelektualny dryf na gnostyckie mielizny.

      Usuń
    15. "2) Nie ma czegoś takiego jak polskie DNA. Polacy to mieszanka genetyczna." - możesz przybliżyć? Mieszanka jakiego DNA?

      Usuń
  4. @anonimowy

    Nawet gdyny KIEDYS tak bylo(a to jednak nieco watpliwe jak sie popatrzy na rozsiane po calej Europie-takze i u nas budowle megalityczne)to co z tego?OBECNIE swiat srodziemnomorski to zadupie i wszystko wskazuje ze tak juz pozostanie podczas gdy polnoc kwitnie.

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ''OBECNIE swiat srodziemnomorski to zadupie i wszystko wskazuje ze tak juz pozostanie podczas gdy polnoc kwitnie.''

      - o to to. Niedawno czytałem tekst na jakimś bardzo ale to bardzo ''opiniotwórczym'' forum, niestety przepadł w nadmiarze linków i nie potrafię teraz go znaleźć, pucujący Italię jako nowego hegemona unijnego w obliczu ''kryzysu przywództwa'' Niemiec, serio ! Dobre sobie - krętacze, pozerzy i mafiozi będą przewodzić UE, faktycznie idzie na katastrofę masońskiego poronionego od początku projektu. Skądinąd ten chocholi taniec wokół władczej knagi kreatur pokroju Petru oraz ich bezradność w obliczu braku takowej pokazuje jasno z jakimi mamelukami mamy do czynienia, tym mentalnym spierdolinom nie mieści się w głowie że można tak bez fuhrera [ zresztą z tego samego powodu tak irytuje mnie gadanina o Polsce jako ''liderze Międzymorza'' - owszem, powinniśmy dobitnie pokazać Ukraińcom czy Litwinom, że nie damy sobą pomiatać ale też nie ma co niepotrzebnie ich wkurwiać pyszałkowatym zadęciem, akurat w tym mają rację że jest to irytujące nie mówiąc już, że śmieszne w obliczu faktycznego korzenia się przed słabszymi wbrew deklaracjom ].

      Usuń
    2. Pytanie można odwrócić i juz bez stosowania trybu przypuszczajacego.
      Nawet jeżeli dziś świat śródziemnomorski to zadupie, to co z tego ? Jakie ma to znaczenie dla czasów, o których piszemy ?
      Wracając do bitwy - 130 rozpoznanych trucheł , przebadane może 3% terenu, usredniajac wychodzi 4300 zabitych. I to wersja optymistyczna , bo przy 10 % mamy 1300. Czy to będzie największą bitwa w starozytnosci ? Niech badają, życzę szczęścia.

      Usuń
    3. A coś pan taki śródziemnocentryczny ? Fe, to niemodne ni poprawne politycznie i takie nienowoczesne przy tym ! Serio zaś mówiąc : z faktu istnienia bardziej i mniej rozwiniętych cywilizacji nie wynika zaraz, że te drugie są tak całkiem godne pogardy, poza tym wiele zależy od tego jakie kryteria tegoż zaawansowania obierzemy bo już trzymając się ujęcia ''klasycznego'' przypomnę iż przerafinowani Rzymianie w ostateczności dostali srogi wpierdol od przaśnych Germanów i całkiem już dzikich [ wg obranej miary powtarzam ] Hunów, nie mówiąc już, że ''cywilizacja łacińska'' to nie tylko imponujący dorobek kulturowy i techniczny ale i okrutne mordy polityczne oraz bestialskie rozrywki dla rozjuszonej tłuszczy pokroju walk gladiatorów, powszechne niewolnictwo, krzyżowanie etc. więc nie ma co się tak znowu spinać.

      Usuń
    4. (Że się wetnę.) Od Hunów to akurat nie dostali. Poza tym zgoda.

      Pzdrwm

      Usuń
  5. @Kamil T.

    Nie ma co kpic-bo jak rozumiem wedlug Ciebie historia nie zawiera juz zadnych niespodzianke a my wiemy juz wszystko?

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawiera niespodzianki, ale to nie znaczy, że mamy porzucać naukową metodologię badań i bawić się w naciąganko oraz nadinterpretacje, bo to tak fajnie tradycyjno-integralnie wygląda potem. Trochę weźmiemy z bloga rodzimowiercy opolczyka, trochę od chrystianofoba Agnosiewicza, dorzucimy szczyptę Żyda Z. Sitchina, podprawimy interpretacją znalezisk Krisznowca M. Cremo, a całość podlejemy sposobem interpretowania Biblii rodem z pasa biblijnego południowych Stanów USA. Madzia tarocistka i Honoratka Kocia-Matka zalajkują, ale ja jestem trochę bardziej wymagający :) No co zrobić panie? Jak żyć?

      Usuń
    2. Zgoda, dlatego gnostyckie odjeby Bowiego i fapujących pod niego mentalnych stulejarzy sprowokowały mnie do gruntownego ich zaorania ale - patrz wyżej.

      Usuń
    3. No dobra. Następnym razem będę cytował tylko Feliksa Konecznego, św. Pafnucego Egipskiego oraz Nicolasa Gomeza-Davillę.

      Usuń
  6. dziękuję za ten emocjonujący tekst' super

    OdpowiedzUsuń
  7. Przynajmniej nie było o kosmitach i wojnach atomowych w starożytności... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fox. Bardzo Fajny art. Fajna gimnastyka dla synaps. W nagrodę dozo http://arstechnica.com/the-multiverse/2016/04/waving-glow-sticks-at-hologram-anime-pop-stars-our-night-with-hatsune-miku/ ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Foxiu i przyjaciele wracając troszkię w naszie lokalno globalne sprawy. Ostatnio znalazłem bardzo ciekawą acz pejsymistyczną wypowiedź na YT dot. naszej doli i (na) roli https://youtu.be/CVjr7yaiVCw

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. A tak całkiem na serio, to jestem nieco rozczarowany, bo poinformowano mnie, że tu Marcjon szaleje, do którego mam uzasadnioną słabość nie od dziś, a to wprost przeciwnie. Naprawdę trochę szkoda, bo w gościu jest więcej sensu, niż w tych starożytnościowych snuciach dziwnych opowieści (a kręci mnie to od pół wieku i niemal pisałem z takich doktorat, więc nie jestem całkiem ciemny), a św.p. Katolicyzm i tak umarł z nastaniem Franciszka i "emeryturą" Benedykta. R.I.P.

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń