niedziela, 26 października 2014

Polski Gniew: Cienie Września

Ilustracja muzyczna: April 1945 - Fury OST

Kampania Polska 1939 r. to najbardziej heroiczna kampania w naszej historii. I, obok Powstania Warszawskiego, najbardziej zacięta. Cały naród zjednoczył się, by zabijać niemieckiego najeźdźcę. Zaowocowało to również epizodami, które strażnicy naszej pamięci historycznej chcą zamilczeć.



7 września 1939 r. dochodzi do polskiego nalotu na Gdańsk. Celem ma być pancernik Schleswig-Holstein. Jak czytamy w pewnym popularnym serwisie: " (...) o godz. 21.30 polski Lublin R-XIII G z numerem taktycznym 714 podrywa się do kolejnego lotu. Tym razem wodnosamolot uzbrojony jest w 6 bomb 12,5 kg. Obserwator dysponuje ponadto pełnym zapasem amunicji do kaemów. Samolot przelatuje nad Półwyspem Helskim i kieruje się na otwarte morze. Następnie bierze kurs na Wisłoujście i od wschodu nadlatuje nad Gdańsk, szukając miejsca, w którym zacumowany jest „Schleswig-Holstein”. Polscy lotnicy nie mogą jednak zlokalizować niemieckiego pancernika, natomiast ich uwagę przykuwa coś zupełnie innego. W rejonie ulicy Adolf Hitler Straße (obecnie Aleja Grunwaldzka) piloci zauważają duże skupisko świateł. Okazuje się, że Niemcy fetują zdobycie Westerplatte. Rudzki, nie namyślając się długo, kieruje maszynę w tamtym kierunku. Nad celem obserwator zrzuca wszystkie bomby w świętujący tłum. Por. Juszczakiewicz wspominał później:
(…) wszystkie bomby poszły w dół, wybuchając wśród ciżby rozradowanych hitlerowców. Następnie maszyna na pełnych już obrotach wykonała ciasny skręt i ponownie zeszła nisko nad ulicę, przechylając się na skrzydło, tak aby obserwator miał możność otwarcia ognia z broni maszynowej.
Skutki nalotu okazały się dla Niemców tragiczne. Zabici i ranni zasłali momentalnie ulicę, dziesiątki i setki osób w szalonej panice dusiły się i deptały w bramach domów, szukając schronienia przed deszczem polskich kul, siekących spod klosza nieba.Atak dla Niemców zakończył się tragicznie. Zginęło ponad 30 osób, wiele było rannych. Polski samolot bez szwanku wyszedł spod ognia artylerii przeciwlotniczej i o godz. 22.45 szczęśliwie wodował u brzegu Półwyspu Helskiego."

(Mała dygresja: Pamiętacie jak w komuszym propagandowym serialu "Czterej pancerni i pies" Janek Kos wspominał, że jego mama zginęła w 1939 r. w nalocie na Gdańsk? Tak się składa, że Gdańsk był bombardowany wówczas tylko przez Polaków. Co więc robiła wśród świętujących nazistów? Czy rodzina Janka Kosa to "ukryta opcja niemiecka"? :)

Naród był przepełniony bojowym duchem jeszcze zanim wybuchła wojna. Powszechnie chciano wyrównać porachunki z Niemcami. Już w trakcie kampanii Niemcy swoim zachowaniem prowokowali nas zaś do odwetu. Robert Michulec  w  "Ku wrześniowi 1939 r. Zbrojne ramię sanacji" skompilował relację polskich generałów z Września '39. Kilkunastu dowódców mówiących: "Nie braliśmy jeńców", "Nie, nie braliśmy jeńców", "Błagali nas o życie, ale nie braliśmy jeńców", "Niemiecki oficer rzucił się na ziemię i płacząc błagał nas, byśmy nie wydłubywali mu oczu i nie obcinali języka". 



Fragment relacji niemieckiego szeregowca Kurta Lemsera,  dotyczący incydentu w Stopnicy: "9 września 1939 nasza orkiestra została odesłana z frontu do Żagania, ponieważ nasz autobus nie był w stanie dotrzymać kroku szybkim postępom naszych oddziałów. Nasz pododdział liczył 31 ludzi. Gdy wjeżdżaliśmy do jakiejś wsi, która o ile dobrze pamiętam nazywała się Stopnica, na łuku drogi zauważyliśmy polskich żołnierzy. Z początku Polacy wydali się zaskoczeni lecz wkrótce zaczęli do nas strzelać z karabinów i jakiejś broni przeciwpancernej. Zostaliśmy wszyscy pojmani i razem z 18 żołnierzami z innej jednostki zaprowadzeni na podwórze kościoła. Tam Polacy postawili 7-8 z naszych ludzi pod murem, twarzą do ściany. Gdy już ich wykończyli [tutaj tekst jest niejednoznaczny/N], Polacy zarepetowali karabiny i przygotowali się do rozstrzelania jeńców. Nagle w nasze okolice spadła niemiecka nawała artyleryjska i Polacy odprowadzili nas do stodoły. Polacy zaczęli ostro strzelać z karabinów i karabinów maszynowych i wszyscy za wyjątkiem 12 z nas zostało zabitych w trakcie tego zdarzenia. Mogliśmy umknąć w ciemności."
Fragment relacji złożonej po wojnie przez jednego z polskich żołnierzy dotyczącej tego samego incydentu: "w miejscowości wspomnianej stała wtedy Mikołowska kompania ON i w czasie naszego postoju przyjechał autobus a żołnierzami niemieckimi. Żołnierze ci zostali rozbrojeni i wzięci do niewoli. Pluton kapr XXX, w którym się wtedy znajdowałem został odkomenderowany do odprowadzenia jeńców na tyły linii frontu. po odprowadzeniu ich około 4 km od Stopnicy konwój z jeńcami zatrzymał się w polu. W pobliżu znajdowało się tylko jedno obejście gospodarskie (...) Tam kapr.XX x kazał otoczyć jeńców żeby nie zbiegli. W pewnym momencie jeden z jeńców zaczął uciekać. wtedy kapr XXX dal rozkaz strzelać. Wtedy wszyscy zaczęli strzelać do jeńców w wyniku czego 17 z nich zostało zastrzelonych a reszta zbiegła(…) Dowódca batalionu wysłał kapr XXX z kilku ludźmi na miejsce poprzedniego wypadku celem zatarcia śladów, które to zadanie XXx wykonał wnosząc trupy do stodoły i podpalając ją...."



Co prawda polskie uderzenie w niemieckich cywilów nie miało takiej skali jak opisano np. w propagandowej niemieckiej broszurze z 1940 r. pt.,  "Polskie zbrodnie przeciwko niemieckim cywilom", ale faktem jest, że nie opierdzielaliśmy się wówczas z niemiecką V-tą kolumną. Czy to w Bydgoszczy, czy to na Śląsku czy to w Polsce centralnej. Freikorpsowcy byli rutynowo rozstrzeliwani a wobec współpracującej z nimi ludności nie stosowano taryfy ulgowej. Przedwojenne plany przewidywały deportację mniejszości niemieckiej do obozów internowania, w tym do Miejsca Odosobnienia w Berezie Kartuskiej. We wrześniu 1939 r. w niektórych miejscach rozpoczęto wdrażanie tego planu i "marsze ewakuacyjne".



 Jak opisuje to jeden z filosowieckich konserwatywnych portali : "Franciszek Klimka – Polak ze Śląska Opolskiego, skierowany do Berezy 5 września 1939 roku za to, że miał niemieckie obywatelstwo – tak przedstawia przybycie do obozu: „Przy furtce stało dwóch policjantów z gumowymi pałkami policyjnymi w rękach, którymi okładali przechodzących i nawoływali: Szybciej, biegiem. Biegnąc dalej, zauważyłem wyciągnięte dwa sznury policjantów i cywilów (jak się później dowiedziałem – przestępców kryminalnych), zaopatrzonych w specjalne „bykowce”, sękate kostury, koły. Każdy z więźniów musiał przejść przez wyciągnięty w ten sposób „korytarz” policjantów i kryminalistów, którzy wrzeszcząc w niebogłosy: Biegiem, skurwysyny, biegiem, kurwa wasza mać, biegiem, nie bójcie się, jeszcze was nie wieszamy! – okładali trzymanymi w rękach narzędziami biegnących więźniów. (…) Kiedy znaleźliśmy się na placu, każdy musiał położyć się twarzą do ziemi w następstwie wydanej komendy: Od czoła padnij, kłaść się na pyski! Następnie policjanci na tę zbitą masę ludzi wchodzili i depcząc po ludziach, bili ich pałkami gumowymi, krzycząc: Nie podnosić łbów, mordy do ziemi!

II RP wiedziała, że jeśli zejdzie ze sceny, to tylko dając się ostro we znaki swoim wrogom. 

27 komentarzy:

  1. Cieka jestem, czy Fox będzie miał tyle odwagi, aby zmierzyć sie z tematem witania kwiatami Niemców przez żydów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie znam tylko jedną relację na ten temat - ze Skarżyska Kamiennej. Jak ktoś może podać więcej przykładów , to proszę o kontakt.

      Usuń
    2. Czy zamiast kwiatów może być chleb i sól ?
      http://www.uwazamrze.pl/artykul/995313/jak-zydzi-kolaborowali-z-niemcami
      Temat bardzo niewygodny więc nikt o tym nie będzie się rozpisywał.
      Trzeba by zapytać Niemców tylko świadkowie już chyba nie żyją.
      Jest również dużo o powitaniach z przez żydów Armii Czerwonej. Z kwiatami, z chlebem. … co kto miał w domu.

      Usuń
    3. Co to ma do rzeczy? Jeśli na 3 miliony Żydów zabitych nawet 1% witał Niemców kwitami, to jakie to ma znaczenie? To jest budowanie ogólnych teorii na podstawie marginalnych przykładów. Chyba, że się mylę i WIĘKSZOŚĆ Żydów witała Niemców - proszę mnie poprawić i odesłać do źródeł.

      W taki sposób można budować każdy stereotyp...Czy można np. powiedzieć że NDecja była masonerią, ponieważ jeden z jej założycieli był Masonem? Byłby to przecież nonsens - budowanie ogólnej teorii na przykładzie wyjątków.

      Majkel

      Usuń
    4. @Majkel

      NIe slyszalem o zbyt wielu Poalkach czy osobach pochodzenia polskiego w szeregach Wehrmachtu czy SS lub Lufftwafe-wiem ze takie osoby byly ale pomijajac przymusowo zwerbowanych na dole(zreszta niezbyt chetnych do walki)to na szczytach wladzy byly to zaledwie wyjatki.Tymczasem jak sie poczyta tu i owdzie to takie nazwiska jak chocby Frank,Heydrich czy Eichmann nie wydaja sie specjalnie aryjskie.Oczywscie mozna powiedziec ze to tylko plotki i pewnie tak jest w wielu przypadkach ale cos duzo tych plotek-znacznie wiecej niz chocby o "polskim pochodzeniu".Mam wrazenie ze znaczna czesc ludnosci zydowskiej probowala sie dogadac czy to z Adolfem czy Stalinem(tym szczegolnie)-znacznie wieksza czesc niz wsrod Polakow.MOge sie mylic ale takie mam wrazenie.

      Piotr34

      Piotr34

      Usuń
  2. @fox

    Wielu twierdzi ze oficjalne straty niemieckie w kampani wrzesniowej sa znacznie zanizone-sadzac z zacieklosci walk tez mam takie wrazenie.Co o tym sadzisz?

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straty niemieckie są jakieś anormalne. Chodzi mi o dużą proporcję strat w sprzęcie do strat ludzkich. Pobóg-Malinowski pisał o jakimś poufnym dokumencie z niemieckiego archiwuwum, który wyliczał straty niemieckie dwu lub trzykrotnie wyższe niż oficjalnie podano.

      Usuń
    2. Jak tak patrze na front rosyjski to wydaje sie(podkreslam WYDAJE SIE-nie upieram sie)ze straty niemieckie w kampani wrzesniowej powinny byc ze dwa razy wieksze(ale to bardzo "na oko" bo ani specjalnie nie drazylem tematu a i warunki polowe inne).

      Piotr34

      Usuń
  3. @Piotr34
    Tu jest dość ciekawa kwestia wymordowania pacjentów szpitali psychiatrycznych w Niemczech w październiku 39. propaganda to wstawiała hurtem do holocaustu, ale trochę nie pasuje czasem. Raczej wygląda na akcję ukrywania rannych żołnierzy, co by właśnie sugerowało co najmniej liczbę rannych zaniżoną w przybliżeniu o liczbę łóżek w psychiatrykach w Niemczech

    OdpowiedzUsuń
  4. http://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=94&t=121845 jakoś fox jest dla mnie mniej wiarygodny niż dokumenty i archiwa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opierałem się na relacji sprawcy nalotu. Do niego proszę kierować pretensję.

      Usuń
    2. "Opierałem się na relacji sprawcy nalotu. Do niego proszę kierować pretensję."
      Historyk weryfikuje źródła, bajkopisarz wzorem sierściucha Malinowskiego bajdurzy.

      Usuń
    3. Historyk przede wszystkim dba, by niewygodna prawda nie wyszła na jaw.

      Usuń
    4. Mylisz pojęcia. To się nazywa hagiografia. Tak jak w przypadku recytowanego z lubością Poboga. Jego opasłe opus vitae, wśród emigracyjnych, sanacyjnych kolegów spotkało się z opinią tejże hagiografii z przymiotnikiem mierna. Pasztet został wyciągnięty z lamusa ok 1989r, przez środowiska związane z Unią Demokratyczną, jako obowiązkowa lektura na egzaminach z Historii Polski 1914 -39...

      Usuń
    5. Kriss-Kross, nie marudź. I się podpisz. Jak widzę takich historyków jak Gontarczyk czy Muszyński lub z drugiej strony Garlicki czy Eisler to mam wrażenie, że ich jedynym zadaniem jest stanie na straży wspólnie ustalonej bajeczki. Kłócą się tylko o szczegóły tej bajeczki.

      Usuń
    6. Pobóg-Malinowski politruk i hagiograf? Nie kompromituj się Kriss-Kross...

      "Pobóg-Malinowski pozostał więc na zachodzie Europy, pisząc i pozostając w ścisłym kontakcie z nowojorskim instytutem. Ogłosił dwa pierwsze tomy „Najnowszej historii politycznej Polski”, którą nowojorski instytut dystrybuował i na którą udzielił finansowej gwarancji. W „Zeszytach Historycznych” opublikował korespondencję syberyjską Piłsudskiego z Leonardą Lewandowską, która nie spodobała się wdowie i londyńskiej grupie piłsudczyków. Charakterystyczne, że do końca życia nie opublikował niczego w londyńskiej prasie czy periodykach, nawet rocznicową biografię swego bohatera wydał mu w Londynie „Komitet Wydawniczy” (1967), a nie tamtejszy instytut.

      Zmarł w Genewie 21 listopada 1962 roku. Niedokończony tom trzeci epokowej „Najnowszej historii politycznej Polski” uzupełnili i wydali świadkowie epoki. Wznawiano to dzieło wielokrotnie, także w okresie stanu wojennego. Nie straciło bowiem aktualności."

      http://www.rp.pl/artykul/952971.html?p=2

      "Wydanie książki poświęconej akcji pod Bezdanami i dwóch części biografii Józefa Piłsudskiego (obejmujące okres jego życia do roku 1908) spotkało się z atakiem na autora. Główne zarzuty dotyczyły błędów w ustaleniach faktycznych, wydanie ich bez zgody Marszałka i jego najbliższych oraz niewłaściwy, według oponentów Poboga, wydźwięk ideowy. W starcie to zaangażowali się zarówno uczestnicy akcji pod Bezdanami, jak i historycy współpracujący z Malinowskim. Zarzucano mu m.in. brak przygotowania warsztatowego, bowiem nie był z wykształcenia historykiem. Jednak sednem sporu z żoną Marszałka było upublicznienie zmiany wyznania przez towarzysza „Wiktora” w celu zawarcia pierwszego małżeństwa, oraz wcześniejsza ingerencja w tekst „Poprawek historycznych” napisanych przez Komendanta na Maderze. "

      (...)

      Jednak najostrzejsze starcie na emigracji dotyczyło możliwości korzystania ze zbiorów Instytutu Józefa Piłsudskiego w Londynie oraz planowanej biografii Marszałka. Doszło do poważnego rozdźwięku pomiędzy członkami władz Instytutu, który w końcu podjął uchwałę odmawiającą Malinowskiemu bezpośredniego prawa do wglądu w zgromadzone archiwalia. Osobą, która najbardziej stanowczo stanęła po stronie historyka był Bogusław Miedziński. Wspierał go zarówno korespondencyjnie, jak i swą publicystyką. Jeśli chodzi o drugi aspekt konfliktu, to pozwolę sobie przytoczyć fragment listu Poboga do gen. Sawickiego: „Ja wiem, NA PEWNO wiem, że Komendant tej baby nienawidził. JA WIEM NA PEWNO, że ON KAZAŁ ADIUTANTOM I NAWET ZWYKŁYM ŻANDARMOM PĘDZIĆ TĘ BABĘ PRECZ OD GISZ”. Ciąg dalszy listu rzuca jeszcze dodatkowe podejrzenia co do tajemnic związku łączącego Józefa Piłsudskiego z Aleksandrą."

      http://jpilsudski.org/recenzje-ksiazek-historycznych/item/2277-wladyslaw-pobog-malinowski-1899-1962-zycie-i-dziela

      I na koniec (ostatnia strona):

      http://eprints.hist.pl/256/1/1961-02-21_nr2.pdf

      Usuń
    7. Napociłeś się jak szczur przytaczając: Rzczplitą i jakieś dwie internetowe stronki. Ja Ciebie odsyłam leniuszku do biblioteki uniwersyteckiej, poszperaj jest cała masa ciekawych opinii santorów. Będziesz miał z imienia i nazwiska

      Usuń
    8. Kriss-Kross, jak zwykle gdy jesteś przyciśnięty do muru, to się zasłaniasz tajemniczymi źródłami, których nie jesteś w stanie wskazać. W przypadku por Mieczysława Palucha zacytowałeś jakichś tajemniczych "historyków regionalistów" , którzy gadali jak Paluch został pokrzywdzony przez złe sanacyjne władze w Warszawie, a nie mieli pojęcia o tym, że dostał od tych władz Krzyż Niepodległości oraz inne prestiżowe odznaczenia. Przytaczam to, co Mariusz Wołos mówił o negocjacjach Dmowskiego z Sowietami, ty, że na pewno autor co innego miał na myśli...

      Usuń
    9. To ty tu jesteś od wykazywania się, nie ja. Odrób zadanie domowe, za darmo korepetycji nie dostaniesz. Wszystko co piszesz to dyrdymały a nie żaden rewizjonizm! Opierasz się na Rzczplitej, Wikipedii, Baliszewskim i Wołoszańskim. Źródła po ch*** fest. Takiś "oczytany". Resztę informacji z książek WYBIÓRCZO nadinterpretowujesz, kadząc sensacyjki dla małych dzieci. Nieszczęście jest takie, że gimbaza może to łyknąć.

      Usuń
    10. Blaa, blaaa, blaaa... Kriss-Kross idź się odpręż w termach...

      Usuń
    11. Przeczytałeś już stenogramy Rady Obrony Państwa, czy skończyłeś na Baliszewskim?

      Usuń
  5. Rozstrzeliwanie jeńców potwierdził mi , nieżyjący już mój dziadek. Wówczas wydawało mi się to niemożliwe , gdyż nasiąknięty propagandą aliancką uznawałem stronę przeciwną za wcielone ZŁO , podczas gdy my alianci to były oczywiście siły DOBRA.
    Zasadniczo nie ma chyba "zbrodni" , którą popełniły siły osi ( skończmy z tymi niemcami , bo w ten sposób robimy z nich nadludzi walczących samotnie z całym światem ) a której nie popełnili by alianci.
    W świetle tego - wszelkie wybory sojusznicze dokonywane podczas wojny przez kraje lub ludy , przestają mieć charakter wyboru dobra a zła , lecz są zwykłym wyborem geopolitycznym i tak powinien być on traktowany.
    Stąd np. łotysze maszerujący pod sztandarami dywizji ss mnie zupełnie nie bulwersują , taki był ich wybór polityczny i jest on zupełnie zrozumiały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wojna wojną - ale tu chodzi też o pamięć i tożsamość. Tak więc jakkolwiek można zrozumieć wspomnianych Łotyszy, to jako Polska nie mamy żadnego interesu w tym aby o tym mówić. W naszym interesie jest pokazywanie dobrych Polaków i draństw przeciwnika - nawet, jeśli nie zawsze tak było. Przykre ale prawdziwe - naszym interesem jest dobro Polski, a nie "walka o prawdę". Oczywiście w granicach rozsądku(kłamanie ala Moskwa to już przesada). My mamy bronić swojej wersji, co jest o tyle łatwe iż zazwyczaj staliśmy po dobrej stronie.

      Majkel

      Usuń
    2. @Anonimowy

      Jest roznica a takie stwierdzenia sa relatywizowaniem ideologii ktore motywowaly walczace strony.Owszem alianci zachodni zabijali ludnosc cywilna(Drezno itp),rabowali dziela sztuki(pod pozorem ratowania-co obecnie probuja gloryfikowaf w filmach),rozstrzeliwali jencow itp ale nigdy na tak skale jak NIemcy(ich sojusznicy poza rownie zbrodnicza Japonia byli nieco bardziej powsciagliwi).ZSRR oczywscie dorownal tu Niemcom ale szczerze mowiac jaki z nich "aliant"-to bylo agresywne mocarstwo ktore zmienialo strony i sojusze parokrotnie a to ze wojne skonczyli przeciw NIemcom a nie po ich stronie to wynik germansko-sowieckich nieporozumien i niczego innego.My w tym wszystkim najmniej winni jestesmy(tylko incydentalne "wybryki" dosc zrozumiale w obliczu zbrodni wrogow)-nie mordowalismy milionow cywilow tylko dlatego nie byli innej "rasy" lub klasy spolecznej.Zreszta dlatego do dzisiaj Niemcy boja sie Ruskich a na nas pluja.

      Zreszta polecam ponizszy link

      http://tinyurl.com/nk7j849


      @Majkel

      Pewna...bezwzglednosc w realizowaniu interesu narodowego jest wskazana ale masz racje mowiac ze "klamanie ala Moskwa to przesada"-oczywiscie ze przesada,jak bedziemy klamac(i mordowac itp) tak jak oni to przyjmiemy ich "turanski" sposob myslenia i wkrotce zaczniemy sobie urzadzac panstwo na ich sposob-czym wowczas bedziemy sie od nich roznic?NIe chce nowego zamordyzmu nawet jesli trzymajacymi za morde beda Polacy.Polska "lagodnym mocarstwem"-tak,"nowa turanszczyzna-nie.Raczej konfederacja panstw skupionych wokol "promieniujacej" Polski niz jakas "Polska Rzesza".Zreszta uwazam ze taka konfederacja to znacznie bardziej elastyczny,humanitarny(w sensie lepszy do zycia pod kazdym wzgledem)i TRWALY twor niz podatne na bunty i wstrzasy spoleczne imperium.NIestety na dzis to czyste sf-obecnie jestesmy kondominium niemiecko-rosyjsko-amerykansko-izraelskim-owa wielosc "central" powoduje zreszta ciagle miedzy nimi tarcia ktorych efekty odbijaja sie w coraz nizszym poziomie wyzilizacyjnym naszego panstwa i coraz bardziej oglupionego(zmanipulowanego spoleczenstwa).Sadze zreszta ze dekade czy dwie bedzie lepiej bo WSZYSTKIE "centrale" sie sypia-ale zanim bedzie lepiej to najpierw jeszcze bedzie gorzej.

      Piotr34

      Usuń
  6. Gdy się przegrywa jeńców się zabija by nie wrócili niechybnie do obiegu....humanitarnie było by im obciąć po kciuku i palcu wskazującym ale kto by się tam certolił ot wojna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wojna to dramat ludzi, ale z lekcji z 1939 nikt nie wyciągnął wniosków patrząc na obecną sytuację na świecie...

    OdpowiedzUsuń