Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Euphoria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Euphoria. Pokaż wszystkie posty

sobota, 3 września 2016

Największe sekrety: Euphoria - Midas





Wbrew wielu alarmistycznym prognozom, dolar nadal króluje. Jego udział w światowych transakcjach walutowych nie tylko się nie zmniejsza, ale rośnie i sięga aż 88 proc. W strefie dolara i powiązanych z nim na różne sposoby walut znajduje się 60 proc. globalnej gospodarki - w tym Chiny. Euro nawet się nie zbliżyło do detronizacji dolara. Juanowi będzie go zastąpić jeszcze trudniej, choćby z tego powodu, że w Chinach obowiązuje kontrola przepływu kapitału, która jest jedną z narzędzi kontroli Partii nad gospodarką. O rublu w roli "nowego dolara" wspomina się obecnie jedynie w celach satyrycznych. Dolar przetrwał na szczycie upadek systemu Globalnego Planu oraz systemu Wielkiego Minotaura. Czy jednak dolar będzie królował wiecznie? Pewnym jest to, że od 2008 r. światowy system gospodarczy jest zepsuty a jego naprawa będzie wymagała dopasowania dolara oraz innych głównych światowych walut do nowego mechanizmu. Pytanie tylko jak ten proces będzie przebiegał? Czy w wojennych konwulsjach i pośród masowego pomoru banków? Czy też może w ramach współpracy globalnych elit walczących o utrzymanie władzy nad "bydłem"? Coraz więcej poszlak wskazuje na to, że realizowany jest drugi scenariusz.

Ilustracja muzyczna:  Skrillex & Rick Ross - Purple Lamborghini



Tego, że system wymaga naprawy, są świadomi decydenci z wielu krajów. O koniecznym resecie systemu wielokrotnie mówiła w ostatnich latach choćby Christine Lagarde (w jednym ze swoich przemówień z 2014 r. w ciągu 2,5 minuty użyła słowa "reset" dziesięciokrotnie). - Potrzebujemy nowych reguł gry - mówił niedawno Ben Bernanke, były szef Fedu. Rozmowy na temat przebudowy światowego systemu finansowego są już zapewne prowadzone od kilku lat. Jean-Claude Trichet, były prezes Europejskiego Banku Centralnego, przyznał w 2014 r., podczas forum ekonomicznego IFF w Pekinie, że do takich negocjacji rzeczywiście doszło. - Światowa gospodarka i system finansowy znajdują się w punkcie zwrotnym. Nowe reguły były dyskutowane nie tylko pomiędzy gospodarkami rozwiniętymi, ale również z gospodarkami wschodzącymi, z najważniejszymi spośród nich, czyli też z Chinami - mówił wówczas Trichet. Kilka miesięcy wcześniej Zhou Ming, dyrektor departamentu metali szlachetnych w wielkim państwowym chińskim banku ICBC stwierdził na forum w Singapurze, że "ponieważ status dolara jako światowej waluty rezerwowej jest kruchy, tworzona jest nowa globalna architektura walutowa". Zhou Xiaochuan , prezes Ludowego Banku Chin już w 2009 r. pisał zaś o konieczności stworzenia nowej światowej waluty rezerwowej. - W mojej ocenie możemy się zgodzić, że brak oficjalnego, wspólnie zarządzanego zgodnie z przyjętymi regułami systemu pieniężnego nie okazał się wielkim sukcesem- - stwierdził z kolei Paul Volcker, były prezes Fedu w przemówieniu "Nowe Bretton Woods?". Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że globalne elity z Zachodu i Wschodu przygotowują się na wdrożenie tego nowego globalnego systemu. Określają go czasem jako "nowe Bretton Woods", nawiązując do powojennego okresu w historii świata kapitalistycznego. Okresu, w którym dolar miał pokrycie w złocie.



Przygotowania do wprowadzenia nowego światowego ładu finansowego śledzi na swoim blogu holenderski inwestor Willem Middelkoop, autor wydanej niedawno w Polsce książki "Wielki reset". Jego zdaniem do 2020 r. system będzie potrzebował nowego zakotwiczenia i zostanie ono prawdopodobnie oparte na zreformowanej SDR, czyli walucie rozliczeniowej MFW. Koszyk walut, na których jest oparta SDR jest już poszerzany juana i możliwe, że wejdą do niego również inne waluty rynków wschodzących. Niedawno Bank Światowy sprzedał w Chinach obligacje denominowane w SDR. 




Specjalna rola w tym systemie ma przypaść złotu, na którym może oprzeć się nowy dolar (warty kilkakrotnie więcej niż obecny) i zapewne również inne kluczowe waluty. Scenariusz ze stworzeniem nowego dolara, opartego na złocie został już wcześniej opisany przez Jima Rickardsa w jego bestsellerze "Wojny walutowe". "Zostanie utworzony nowy złoty dolar o wartości dziesięciokrotnie wyższej od wartości dolara starego. Podatek od dochodów nadzwyczajnych wynoszący 90 proc. zostałby nałożony na wszystkie prywatne zyski osiągniete dzięki wzrostowi wartości złota" - pisał Rickards. Co przyniosłaby taka reforma walutowa? Przede wszystkim ogromną zmianę wyceny amerykańskich rezerw walutowych. Oficjalnie wynosiły one na koniec kwietnia 2016 r. zaledwie 121 mld USD, z czego 11 mld USD przypadało na złoto. To mniej niż liczą np. rezerwy Iranu czy Meksyku. Problem jednak w tym, że USA podają wartość swoich rezerw złota po kursie z lat 70. , czyli 42 USD za uncję! Gdyby Fed, podobnie jak inne banki centralne, wyceniał swoje złoto na rynkowym poziomie, to amerykańskie rezerwy liczyłyby obecnie 460 mld USD, co lokowałoby USA pomiędzy Tajwanem i Arabią Saudyjską. Gdyby doszło do rewaluacji cen złota do 10 tys. "starych dolarów" za uncję, jaką proponuje Rickards (wskazując, że taka cena nie będzie deflacjogenna dla światowej gospodarki), to amerykańskie rezerwy byłyby warte 2,6 bln USD, co plasowałoby USA pod tym względem między Japonią (obecnie 1,2 bln USD) i Chinami (3,3 bln USD). Stany Zjednoczone trzymają w złocie aż 75 proc. swoich rezerw, gdy np. Chiny zaledwie 2 proc.



W sytuacji, gdy bilans Fedu doszedł do 4,5 bln USD, taka rewaluacja mogłaby zwiększyć wiarę w system finansowy. - W 2018 r., kto będzie ratował banki centralne? Pieniądze mogą przyjść tylko z MFW, gdyż oni jako jedyni mają czysty bilans - wskazuje Rickards.

Rewaluacja złota mogłaby też służyć pobudzeniu gospodarki i walce z deflacją. Harley Bassman, zarządzający w PIMCO, zaproponował niedawno, by Fed uruchomił skup złota, tak by podbić jego cenę do 5 tys. USD za uncję. Jego zdaniem, mogłoby to doprowadzić do podobnie dobrych skutków jak w latach 30. przyniósł przymusowy wykup złota przez władze USA od Amerykanów po cenie wyższej niż rynkowa. - Pozytywne skutki były natychmiast odczuwalne. Od stycznia 1934 r. do grudnia 1936 r. PKB wzrósł o 48 proc., Dow Jones skoczył o 80 proc. a inflacja wynosiła średnio rocznie 2 proc. - przypomina Bassman.

Czy na taki scenariusz przygotowują się Chiny? W zeszłej dekadzie kupiły amerykańskie obligacje warte ponad 1 bln USD. Później zaczęły szybko uzupełniać swoje rezerwy złotem. O ile w 2008 r. miały w nich około 600 ton kruszcu, to w połowie 2015 r. już 1054 tony a obecnie blisko 1800 ton. To wciąż daleko do poziomu rezerw USA (8133,5 tony) czy państw stefy euro (ponad 10 tys. ton), ale trend jest wyraźny. Jednocześnie chińskie władze i państwowe instytucje finansowe mocno promują wśród obywateli złoto jako formę oszczędzania. Sprawiło to, że w 2013 r. łączny chiński popyt na złoto przekroczył 2000 ton rocznie (cała jego światowa produkcja wynosiła wóczas 2400 ton). Rządzone przez partię komunistyczną Chiny mogłyby w razie potrzeby o wiele łatwiej skonfiskować prywatne zasoby złota, niż to uczyniły USA w czasach New Dealu.

"Chińczycy chcą "jak najszybciej" powiększyć rezerwy złota do co najmniej 6000 ton. Przy tej ilości pod względem stosunku zasobów złota do PKB Chiny zajęłyby pozycję równą Stanom Zjednoczonym i Unii Europejskiej. W wyniku tego powstałaby możliwość utworzenia przez Stany Zjednoczone, Unię Europejską i Chiny wspólnego systemu finansowego opartego na złocie, gdyby okazał się konieczny. Taki reset mogłaby poprzeć również Rosja, która zgromadziła ponad 1000 ton złota, większość od początku kryzysu kredytowego, który wybuchł w 2007 roku " - pisze Middelkoop.



Intrygująco w świetle tych rozważań wygląda transakcja zakupu nowojorskiego biurowca One Chase Manhattan Plaza. W 2013 r. JPMorgan Chase sprzedał ten budynek chińskiemu holdingowi Fosun. W piwnicach tego biurowca znajduje się największy na świecie komercyjny skarbiec przystosowany do składowania złota. Naprzeciw jest nowojorski oddział Rezerwy Federalnej, który w swoich skarbach trzyma część amerykańskiego złota i rezerwy kruszcu powierzone mu przez wiele innych krajów. Skarbiec ten znajduje się na tej samej głębokości pod ziemią, co skarbiec należący dawniej do JPMorgana. Trudno znaleźć lepszy symbol nadchodzących wielkich zmian...

Ilustracja muzyczna:  ConfidentialMX – I Started A Joke ft. Becky Hanson

Finansowy reset może jednak zostać równie przeprowadzony w sposób alternatywny: za pomocą krytptowalut.  Jak czytamy:



"Ludowy Bank Chin, czyli bank centralny drugiej pod względem wielkości gospodarki świata, chce regulować rynek wirtualnych walut i pracuje nad swoją kryptowalutą. - Wraz ze zwiększającym się dostępem do internetu oraz coraz lepszą technologią szyfrowania, są bardzo dobre warunki dla kryptowalut. Mogą one zredukować koszty operacyjne, zwiększyć efektywność i znaleźć szeroki wachlarz zastosowań - napisał w opinii dla " Bloomberg View" Fan Yifei, wiceprezes chińskiego banku centralnego. Odpowiada on w tej instytucji m.in. za kwestie związane z wirtualnymi walutami.
Yifei ujawnił, że Ludowy Bank Chin stworzył specjalną instytucję badawczą mającą usprawnić działanie kryptowalut oraz przygotować ich prototypy."

Nie jest to jedyny bank centralny pracujący nad tego typu projektem.



Bank Anglii zlecił w zeszłym roku grupie naukowców związanych z University College London stworzenie bezpiecznej kryptowaluty, która byłaby dystrybuowana przez bank centralny. Zespół kierowany przez George'a Denezisa i Sarę Miklejohn zadanie zrealizował – opracował projekt elektronicznej waluty RSCoin. Pilotażowy program dystrybucji tej waluty ma zostać wdrożony w ciągu 18 miesięcy. Jeśli odniesie on sukces, RSCoin może doprowadzić do największej od XVIII w. rewolucji w bankowości. RSCoin mógłby dać też Bankowi Anglii większą kontrolę nad polityką pieniężną. Byłby on precyzyjnym narzędziem do zwiększania lub zmniejszania podaży pieniądza, a także umożliwiłby lepszą kontrolę nad tym, gdzie będą trafiały fundusze z banku centralnego.




Ben Broadbent, wiceprezes Banku Anglii i zarazem człowiek przychylnie nastawiony do projektu stworzenia RSCoina, wskazuje, że system obsługujący tę kryptowalutę może zostać zaprojektowany tak, by firmy niefinansowe, a nawet zwykli ludzie, mogli otwierać rachunki w banku centralnym. Rachunki te byłyby denominowane w RSCoinach. Kryptowaluta mogłaby być również wykorzystywana do rządowych transferów, wypłaty emerytur i zapłaty podatków.
Jego zdaniem taka migracja depozytów do banku centralnego sprawiłaby, że stałyby się one bezpieczniejsze. Ale jednocześnie uderzyłaby w zdolność banków komercyjnych do udzielania pożyczek. To musiałoby prowadzić albo do zasilania sektora finansowego RSCoinami, by pobudzić akcję kredytową, albo do całkowitej przebudowy sektora bankowego. Przebudowa ta polegałaby na „zwężeniu sektora bankowego", które proponował już XVIII-wieczny ekonomista Adam Smith, czyli do ograniczenia bankom możliwości korzystania z rezerwy cząstkowej. W takim systemie banki musiałyby mieć 100-proc. pokrycie udzielonych przez siebie pożyczek w depozytach.




Czy taki system mógłby funkcjonować? Według wybitnego amerykańskiego ekonomisty Irvinga Fishera mógłby. Fisher wraz z grupą ekspertów opracował w 1936 r. plan Chicago przewidujący pozbawienie banków komercyjnych możliwości korzystania z systemu rezerwy cząstkowej. Ten plan był odpowiedzią na wielki kryzys. Według Fishera miałoby to zapobiec powstawaniu cykli kredytowych, następujących po sobie okresów boomu i krachów, które prowadziły do kryzysów gospodarczych i nadmiernej koncentracji bogactwa w rękach finansistów. Projekt ten miał również być rozwiązaniem problemu rosnącego długu publicznego. W planie Fishera banki miały pożyczać od banku centralnego pieniądze na 100-proc. pokrycie udzielanych przez siebie pożyczek. System finansowy stałby się więc dłużnikiem państwa, które mogłoby dzięki temu zaangażować się w wykup i umorzenie długów zwykłych ludzi.

W 2012 r. Jaromir Benes i Michael Kumhof, ekonomiści z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, sprawdzili za pomocą nowoczesnych metod badawczych, jakie skutki miałoby wprowadzenie w życie planu Chicago we współczesnych USA. Wyniki ich badań przerosły oczekiwania. Okazało się, że Irving Fisher miał rację, że pozbawienie banków możliwości korzystania z mechanizmu rezerwy cząstkowej sprawiłoby, że system finansowy stałby się bardziej stabilny, znacznie zmniejszono by groźbę upadków banków, a dług publiczny i prywatny spadłyby bardzo mocno. Dzięki tym zmianom w systemie finansowym PKB USA wzrósłby o dodatkowe 10 proc., a inflacja byłaby bliska zeru, co jednak nie stanowiłoby dużego problemu dla polityki pieniężnej.

Tego typu rozwiązania mają wśród ekonomicznych celebrytów więcej poparcia, niż można by się spodziewać. Richard Werner, ekonomista z Southampton University, twórca terminu QE, mówił blisko pięć lat temu przed brytyjską komisją rządową ds. reformy bankowości (komisją Vickersa), że przejęcie przez państwo pełnej kontroli nad podażą pieniądza miałoby pozytywne skutki dla społeczeństwa. Eliminację systemu rezerwy cząstkowej popierał nawet swego czasu guru neoliberałów Milton Friedman, amerykański ekonomiczny noblista.
 Frosti Sigurjonsson, islandzki parlamentarzysta, oparł na planie Chicago swój projekt reformy systemu bankowego przedstawiony w 2015 r. w raporcie dla premiera Islandii. (Pomysły tego typu zyskują posłuch także w Polsce. Plan Sigurjonssona mocno chwali w swojej książce „Banksterzy. Kulisy globalnej zmowy" poseł PiS Janusz Szewczak, przewodniczący sejmowej Podkomisji ds. Instytucji Finansowych). RSCoin może stać się narzędziem, które umożliwi rewolucję w systemie bankowym i realizację planu Chicago.



Pierwowzorem planu Chicago oraz programu New Deal, który miał za zadanie wyciągnąć USA z wielkiego kryzysu, były... reformy przeprowadzone przez ateńskiego prawodawcę Solona w 559 r. przed Chrystusem. Solon ku oburzeniu oligarchów anulował długi rolników, zwrócił im ziemie przejęte przez wierzycieli, ustanowił ceny minimalne na płody rolne, zwalczał emisję waluty przez instytucje prywatne i zalał rynek państwową walutą. 150 lat później wysłannicy rzymskiej republiki przestudiowali reformy Solona i skopiowali je u siebie. Z czasem jednak reforma ta była „rozwadniana", tak że w czasie wojen punickich rzymscy potentaci zyskali możliwość emisji własnych srebrnych monet. To przyspieszyło proces koncentracji majątku narodowego w ich rękach.



To jaką formę przybierze Wielki Reset jest jeszcze kwestią mgławicową. W grze są różne opcje a między mocarstwami oraz poszczególnymi klikami wewnątrz establiszmentów poszczególnych mocarstw toczy się ostra rywalizacja, kto w trakcie tego epokowego zdarzenia będzie odgrywał rolę przywódczą. Może w tym kontekście należy widzieć walkę między Hillary i Trumpem, ostrą międzyfrakcyjną rzeź w Chinach, rozgrywki Putina z GRU i kryzys imigracyjny w Europie? Odpowiedzi na te pytania poznamy zapewne dopiero po wielu latach....

***

To już (prawdopodobnie) ostatni odcinek serii Euphoria. Dla wielu z Was była to niezwykle interesująca lektura, a dla niektórych miłośników korwinistycznych dogmatów była szokiem podobnym do zobaczenia wielkiego, gołego, podskakującego biustu przez hrabiego Jędrzeja Zdzisława Stefana etc. Stąd też nawiązanie w nazwie do hentaia "Euphoria". Zresztą globalne elity robią światu od dziesięcioleci, to co robi się bohaterkom "Euphorii". Więc nazwa jest jak najbardziej adekwatna :)

A jeśli już poruszamy temat hentaiów (ogólnie bardzo mało ich oglądam, bo o wiele bardziej lubię ecchi takie jak "Higschool of the Dead" czy "Highscholl DxD" :), to odcinek 4-ty serii Euphoria można odczytać w kontekście hentaiu "Uzależniona od afrodyzjaku". Przypadkiem natrafiłem na piękną scenę z tego anime (można ją obejrzeć tutaj) - piękna, biuściasta i budząca sympatię panienka jest zmuszana do tego, by chodzić nago po szkole. Obie części (tutaj pierwsza, a tutaj druga) tego hentaia są dla niej serią przerysowanych, karykaturalnych upokorzeń - wszystko przez to, że została uzależniona od narkotyku-afrodyzjaku i zrobi wszystko, by dostać działkę. Człowiekowi robi się w pewnym momencie jej żal, ale nachodzą go też myśli o naturze władzy. O tym jak elity potrafią nas uzależnić od różnych rzeczy i nami sterować. Czytając komentarze pod tym hentaiem natrafiałem najczęściej na opinie w stylu "przynajmniej uprawiała w miarę normalny seks, nie to co te dziewczyny z "Euphorii". Rzuciłem okiem na jeden odcinek - i tak się narodził pomysł na serię o Globalnym Planie, Globalnym Minotaurze i Wielkim Resecie. A mówią, że pornografia jest bezproduktywna...


***

Jak zwykle zachęcam do sięgnięcia po moją powieść "Vril. Pułkownik Dowbor". Do nabycia, m.in. w Księgarni Prusa.




 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Największe sekrety: Euphoria - Joker Game



360 jenów. Za jednego dolara. Taki był kurs japońskiej waluty ustanowiony pod koniec lat '40-tych przez Ostatniego Boga Wojny gen. Douglasa MacArthura. Został on celowo zaniżony po to, by Japonia mogła odbudować swój przemysł i stać się jednym z pomocniczych silników światowego wzrostu gospodarczego w realizowanym przez USA w latach '40-tych, '50-tych i na początku lat '60-tych Globalnym Planie. Ten zaniżony kurs przetrwał aż do 1971 r. umożliwiając Japonii doświadczenie napędzanego przez eksport boomu gospodarczego. Można powiedzieć, że miał kluczowe znaczenie - był fundamentem protekcjonistycznej oraz interwencjonistycznej polityki, która zbudowała japoński dobrobyt. Polityki rozwoju przemysłu i budowy kapitału przećwiczonej wcześniej w Mandżukuo i Korei. Polityki mającej więcej wspólnego ze staroświeckim merkantylizmem niż z wolnorynkowym, liberalnym modelem kapitalizmu.



Ilustracja muzyczna: Ozzy Osbourne - No More Tears

Gdy w 1971 r. rozpadł się system Globalnego Planu i zaczął rodzić system Globalnego Minotaura, japoński protekcjonizm zaczął jednak wadzić amerykańskim progresywistycznym elitom. Po tym, jak mechanizm kursowy z Bretton Woods przestał działać, Bank Japonii zaniżał wartość jena za pomocą działań określanych jako dirty floating - regularnych interwencji kursowych. Kraj Kwitnącej Wiśni budował w ten sposób ogromne rezerwy walutowe, kontynuował eksportową ekspansję i wykupywał amerykańskie aktywa, w tym również obiekty o tak symbolicznym znaczeniu jak nowojorskie Rockefeller Centre. W połowie lat 80-tych wyglądało na to, że japońskie korporacje zdominują Nowy Porządek Świata.






Amerykańskie naciski okazały się jednak zbyt silne. Na mocy Porozumień Plaza z 1985 r. i Porozumień Paryskich z 1987 r. Japonia zgodziła się na aprecjację jena (o ponad 50 proc. w latach 1985-1990) a także na ostrą deregulację swojego systemu finansowego. Deregulacja początkowo przyniosła spekulacyjny boom - ziemia pod ambasadą brytyjską w Tokio była warta więcej niż wszystkie nieruchomości w Walii. W 1989 r. doszło jednak do bankowego krachu. Sektor na wiele lat stracił zdolność do wspierania gospodarki, gospodarstwa domowe ograniczyły konsumpcję a rząd zmuszony był sięgnąć po fiskalną stymulację, która jednak doprowadziła jedynie do skokowego wzrostu długu publicznego. Kraj wszedł w Stracone Dwie Dekady. Jeden z silników światowego wzrostu gospodarczego się zatarł. A mimo to Amerykanie kontynuowali presję. Administracja Clintona wdała się w spór handlowy z Japonią a jen mocno zyskiwał na wartości w latach 1993-1996. Japońskiej gospodarce zadano silny cios akurat w momencie, gdy zaczęła się podnosić po krachu. Konflikt handlowy wygaszono w 1996 r., gdy Chiny zaczęły grozić rakietami Tajwanowi. Waszyngton zreflektował się wówczas, że nadmierne przeczołganie Japonii może być szkodliwe dla jego interesów.



Japońskie doświadczenia w budowie potęgi gospodarczej zostały uważnie przestudiowane przez Deng Xiaopinga i chińskie kierownictwo partyjno-państwowe. (To jak wdrażano w Chinach te doświadczenia omawia znakomita książka Antoine'a Bruneta i Jean-Paula Guicharda "Chiny światowym hegemonem? Imperializm ekonomiczny Państwa Środka".) Policyjny system kontroli migracji wewnętrznych i polityka jednego dziecka pozwoliły im zbić i tak niskie koszty pracy, co przyciągnęło zagraniczne inwestycje. Koszty te zostały dodatkowo mocno obniżone dzięki walutowemu protekcjonizmowi - zaniżaniu kursu juana. Chińska waluta została mocno zdewaluowana pod koniec lat '80-tych i na początku lat '90-tych. Śmiesznie niski kurs z 1994 r. utrzymywano aż do 2005 r., mimo że ChRL doznała wtedy bezprecedensowego rozwoju gospodarczego. USA nie protestowały przeciwko tak oczywistemu protekcjonizmowi, choć jednocześnie naciskały we wszelki możliwy sposób na to, by Japonia przestała bronić kursu jena przed umocnieniem. To USA - a konkretnie administracje Busha Sr. i Clintona zbudowały potęgę gospodarczą Chin.

Chiny mocno skorzystały też na transferze technologii - w tym mających zastosowanie wojskowe, umożliwionym przez administrację Clintona. Jak pisałem już na tym blogu:






"Blisko 20 lat temu "Washington Post" opisał śledztwo Departamentu Sprawiedliwości dotyczące dotacji wpłacanych na kampanię Clintona i Partii Demokratycznej przez biznesmenów powiązanych z chińskim rządem. Dotacje te miały służyć kupowaniu wpływów wśród amerykańskich oficjeli. Śledztwo ostatecznie nie potwierdziło tych zarzutów, ale część podejrzanych skazano za łamanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczej. Wśród skazanych był m.in. tajwański biznesmen John Huang, były pracownik indonezyjskiego Lippo Banku (należącego do Mohtara i Jamesa Riady, według raportu Senatu USA powiązanych z chińskimi służbami wywiadowczymi i wspierających Clintonów od lat 80-tych), organizator zbierania funduszów dla Partii Demokratycznej a w latach 1993-1996 zastępca podsekretarza handlu ds. międzynarodowych relacji ekonomicznych. Huang pracując w Departamencie Handlu decydował m.in. o tym jakie technologie mogą być eksportowane do Chin. Według raportu Kongresu USA z 1999 r. Huang pracując w Departamencie Handlu co najmniej dziewięciokrotnie spotykał się z pracownikami ambasady ChRL i prowadził rozmowy o nieznanej treści. Pieniądze na kampanię demokratów nielegalnie przekazywał też m.in. Wang Jun, syn byłego wiceprezydenta ChRL Wang Zhena i zarazem prezes chińskiej państwowej firmy zbrojeniowej Polytechnologies Corp. Jego spółka została przyłapana na przemycie 2 tys. karabinów AK-47 do USA. Za rządów Clintonów dochodziło do dużych transferów technologii z USA do Chin. Ułatwiło je to, że przeniesiono z Departamentu Stanu do Departamentu Handlu prawo do zatwierdzenia umów przewidujących transfer wrażliwych technologii. Lobbował za tym silnie koncern Loral, którego prezes przekazał na kampanię Clintona i demokratów 1,5 mln USD. Sekretarzem handlu w latach 1993-1996 był Ron Brown, polityk odpowiedzialny za kampanię wyborczą Clintona w 1992 r. Jak zeznała później w sądzie jego kochanka Nolanda Hill,Ron Brown nie chciał być kozłem ofiarnym Clintonów i zagrożony dochodzeniem korupcyjnym zamierzał zeznawać w sprawie Huanga. Wkrótce potem zginął w "katastrofie" samolotu w Bośni. Na jego głowie znalazła się rana, którą patologowie wstępnie uznali za postrzałową a w czaszce "ołowiana śnieżyca", czyli odłamki ołowiu po kuli. Sekcji zakazano przeprowadzić a zdjęcia z badania zaginęły. Kilka miesięcy później w siedzibie Departamentu Handlu znaleziono martwe, posiniaczone i częściowo nagie ciało jego wysokiej rangi urzędniczki (pracującej z Huangiem) Barbary Wise."



Podobny mechanizm widzieliśmy w przypadku wsparcia udzielonego przez sekretarz stanu Hillary Clinton transferom nowoczesnych amerykańskich technologii do Skołkowa "rosyjskiej Doliny Krzemowej". Transfer ten obejmował również technologie o zastosowaniu militarnym. Putinowskie zagrożenie, podobnie jak zagrożenie chińskie zostało więc wyhodowane przez Waszyngton.





Podobnie jest z zagrożeniem północnokoreańskim - w 1994 r. administracja Clintona podpisała porozumienie przewidujące dostawy do Korei Płn. reaktorów na "lekką wodę", które miały zastąpić zużyte i niebezpieczne reaktory reżimu Kimów. Reaktory dostarczył szwajcarski koncern ABB, w którego radzie dyrektorów zasiadał Donald Rumsfeld. Argumentowano, że te maszyny nie mogą zostać przystosowane do produkcji broni nuklearnej. A jednak zostały. W 1999 r. amerykańscy eksperci szacowali, że mogą one posłużyć do produkcji 100 bomb atomowych.


Po co zbroić kraj nazywany "państwem zbójeckim"? No cóż, zagrożenie uzasadnia wojskową, wywiadowczą i polityczną obecność w krajach regionu takich jak np. Japonia. W krajach w których elity polityczne i opinia publiczna miałyby w innym przypadku wiele zastrzeżeń co do tej obecności. W efekcie takiej polityki doszło do np. kuriozalnej sytuacji w której Wietnamczycy liczą na to, że USA będą ich broniły przed chińskim imperializmem.





USA dodatkowo wzmocniły chińską potęgę gospodarczą pozwalając im wejść do WTO. Decyzję w tej sprawie podjęła administracja Clintona, nie zważając na to, że ChRL stosowały wszelkie formy protekcjonizmu. Wejście Chin do WTO oznaczało de facto pozbawienie reszty świata kapitalistycznego ochrony przed ich nieuczciwą konkurencją. Skutkiem był lawinowo rosnący deficyt handlowy USA oraz innych państw Zachodu z Chinami. Blisko związana z Clintonami korporacja WalMart oraz inne sieci handlowe swoją polityką sprowadzającą się do maksymalnego dociskania dostawców (te szokujące, złodziejskie praktyki są opisane choćby w książce "Hiperszwindel" Stacy Mitchell)  mocno przyczyniły się do produkcyjnego eksodusu z USA do Chin i Meksyku (tu zawinił układ NAFTA i dlatego trzeba zbudować Mur, za który zapłaci Meksyk! :). Gdy koncerny zamykały produkcję w USA, upadały mniejsze zakłady będące ich podwykonawcami, dostawcami części itp. Jednocześnie wielkie sieci handlowe skutecznie dusiły małomiasteczkową klasę średnią - lokalnych sklepikarzy, aptekarzy, księgarzy. Silnik amerykańskiej gospodarki zaczął się zacierać. Szef Fedu Alan Greenspan uznał więc, że należy wspierać popyt Globalnego Minotaura stymulując sektor budowlany. Niskie stopy procentowe i poluzowanie wymagań dotyczących akcji kredytowej miały zapewnić impuls wzrostowy gospodarce.

Ilustracja muzyczna: Eminem - Without Me




Pół biedy, gdyby w USA jedynie doprowadzono do bańki na rynku nieruchomości i dawano hojne kredyty bezrobotnym analfabetom z czarnych gett. W trakcie drugiej kadencji Clintona ostro poluzowano jednak regulacje dotyczące branży finansowej. Zniesiono ustawę Glassa-Steagala pozwalając bankom łączyć działalność detaliczną z dziką spekulacją a przede wszystkim pozwolono im na tworzenie dziwacznych i toksycznych instrumentów finansowych typu CDO2 i następnie upychanie je różnym jeleniom, takim jak zarządzający funduszami emerytalnymi czy dyrektorzy europejskich banków. Twórcy tej polityki tacy jak Larry Summers czy Robert Rubin, znaleźli potem zatrudnienie w sektorze finansowym. Zabawa trwała do 2007 r. Później nadszedł Wielki Krach. (Literatura przedmiotu jest bardzo bogata. Osobiście polecam:  "Gracze" Vicky Ward, "Zbyt wielcy by upaść" Andrew Rossa Sorkina, "Linie uskoku" Raghurama Rajana a także film "Inside Job", By wczuć się w klimat trzeba też obejrzeć "Big short" i  "Wilka z Wall Street" i oczywiście hentaia "Euphoria" :) System sam zadał sobie śmiertelny cios.




Jak napisał Yanis Varoufakis, 2008 rok był rokiem śmierci Globalnego Minotaura. W wyniku kryzysu USA zawiodły jako globalny generator popytu. Amerykański popyt okazał się zbyt niski, by zapewnić światu trwały wzrost gospodarczy. Rolę tę próbowały przejąć od Ameryki Chiny, ale zawiodły. Skończyło się u nich na powstaniu bańki na rynku nieruchomości, deflacji oraz krachu na giełdzie w 2015 r. System się zepsuł. Wstrząsy związane z tym szokiem szczególnie mocno zostały odczute przez Europę. Ale to już temat na następny wpis z serii Euphoria...

***

Co prawda krytykuję w tej serii amerykańską powojenną politykę, ale nadal jestem zwolennikiem obecności amerykańskich sił zbrojnych na polskiej ziemi. Ich bazy są naszą racją stanu. A jak Amerykanie będą próbowały obalać tutaj niewygodne rządy - to można im zrobić numer podobny jak zrobili Turcy w Incirlik.

Przesadzam z tym obalaniem rządów? No cóż, wiele razy przez ostatnie 70 lat amerykańskie tajne służby i Departament Stanu robiły takie rzeczy swoim sojusznikom - wystarczy przypomnieć Diema i szacha Iranu czy Mubaraka i Erdogana. Dlatego też ostrze kontrwywiadowcze powinno być wymierzone nie tylko w rosyjską czy niemiecką agenturę, ale też w amerykańską. Zwłaszcza, że administracja Obamy i Hillary Clinton są współodpowiedzialni za zamach w Smoleńsku - Putin nie zrobiłby tego, gdyby nie miał pewności, że pozostanie bezkarny. Pamiętajmy, że wrogowie naszej cywilizacji rezydują nie tylko w Moskwie czy Rakce. Jest ich też mnóstwo w Waszyngtonie, Berlinie, Paryżu czy Brukseli.

***

Dwie ciekawostki kadrowe z tych państw Wolnego Świata, które będąc sojusznikami USA prowadzą jednocześnie dosyć niezależną politykę:


Filipiński prezydent Rodrigo Duterte (ten, który kazał ludziom zabijać dilerów i w ten sposób kilka tygodni doprowadził do pozasądowej likwidacji blisko tysiąca "sprzedawców śmierci) ma na dłoni mały tatuaż. Ten tatuaż jest symbolem Stowarzyszenia Strażników - resortowej organizacji znanej również jako "Magiczna Grupa", założonej w 1976 r. przez wojskowych zrzeszonych w Szwadronie Diabła. To grupa członków i sympatyków szwadronów śmierci z czasów Ferdinanda Marcosa. Duterte twierdzi, że "Marcos był najlepszym prezydentem ever" i niedawno zdecydował o przeniesienie jego grobu na cmentarz bohaterów wojennych.



W Japonii, w nowym rządzie Shinzo Abe, ministrem obrony została Tomomi Inada. Podobnie jak premier i większość członków rządu należy do Nippon Kaigi - stowarzyszenia resortowych rodzin, potomków wojskowych, funcjonariuszy bezpieki, polityków i przemysłowców z czasów wojny chroniących się nawzajem przed odpowiedzialnością za wojenne grzechy, dbających o reputację Imperialnej Japonii i dążących do jej remilitaryzacji. Inada jest prawniczką reprezentującą głównie rodziny dawnych zbrodniarzy wojennych oraz rewizjonistów historycznych negujących np. masakrę w Nankinie. Mi ona przypomina Kasane Kujiragi - jedną z bohaterek ostatniej serii anime "Durarara". Te same beznamiętne spojrzenie spod okularów... Ja bym ją obsadził razem z Macierewiczem, Trumpem i Duterte w jakiejś Justice League :)