sobota, 24 września 2022

Mogilizacja w Rosji

 


Ilustracja muzyczna: Aleksander Bujnow - VDV


Po necie krążą zdjęcia, filmy i relacje pokazujące chaotyczny przebieg "częściowej" mobilizacji w Rosji. Czasem przyjmuje ona postać popijawy na smutno, czasem popijawa przekształca się w żulerską bójkę,  czasem wywołuje gniewne reakcje ludności tubylczej (tak jak w Dagestanie), ale przede wszystkim skłoniła ona tysiące młodych Rosjan do ucieczki do takich krajów jak Finlandia, Armenia czy Gruzja. Z tego powodu ciągu jednego dnia lot z Moskwy do Erywania osiągnął cenę 11 000 USD. Przy okazji wychodzą niedostatki wiedzy zwykłych Rosjan o świecie. Do Gruzji wielu z nich próbuje bowiem wjechać przez Abchazję lub Osetię - co gruzińska straż graniczna uznaje za nielegalne przekroczenie granicy. Jest też wielu debili próbujących wjechać do Gruzji samochodami ozdobionymi symbolami Z i V. Łukasz Narzeka Warzecha oczywiście opowiada się, by przyjmować u nas takich "uchodźców"...

Tym, którzy spodziewają się szybkiej rewolucji w Rosji, pragnę zwrócić uwagę na jedną rzecz: skalę ucieczki i protestów. Choć na filmach krążących w necie wygląda ona spektakularnie, to jest ona wciąż niewielka jak na potencjał demograficzny kraju. 1300 zatrzymanych po pierwszej nocy protestów antymobilizacyjnych to bardzo niewiele. Co to jest na skalę Moskwy liczącej 12 mln mieszkańców? Groźniejsze są objawy niezadowolenia w Czeczenii, Dagestanie czy Buriacji, ale wciąż nie przyjęły one odpowiednio dużej skali, by można by mówić o irredencie. Przykład Wenezueli pokazuje, że czerwone reżimy potrafią przetrwać zarówno wielkie fale protestów społecznych jak i emigrację milionów ludzi. 

Niebezpieczeństwo dla Rosji związane z mobilizacją polega na czymś innym. Jak zauważył Galijew, Rosja nie jest przygotowana na mobilizację pod względem technicznym. W latach 90-tych zlikwidowała bowiem całą posowiecką machinę mobilizacyjną - wszystkie jednostki kadrowe, centra wyszkolenia, koszary mogące pomieścić miliony ludzi itp. Zmobilizowanych nie będzie miał teraz za bardzo kto szkolić, zwłaszcza, że wielu oficerów i podoficerów walczy na Ukrainie lub jest na koncercie Kobzona. Rosyjski system logistyczno-transportowy jest natomiast tak skonstruowany, że większość zmobilizowanych będzie przejeżdżała przez Moskwę i zapewne też będzie tam się zatrzymywać na dłużej. To według Galijewa zaczyna przypominać sytuację z 1917 r. Rewolucja lutowa nie została wówczas przeprowadzona rękami mitycznych robotników, tylko 460 tys. poborowych przebywających w Piotrogrodzie. 


Pamiętajmy jednak, że Putin jest człowiekiem bardzo ostrożnym. Gdy ogłaszano mobilizację, na wszelki wypadek był poza Moskwą. Zdecydowanie przecenił zdolność mieszkańców stolicy do protestów. Będzie próbował więc wdrożyć również środki mające zapobiec temu, by po Moskwie wałęsały się tłumy uzbrojonych i pijanych poborowych. Pytanie na ile te środki okażą się skuteczne i na ile skomplikują one mobilizację.

300 tys. powołanych to oczywiście tylko wstęp. Utajniony punkt dekretu mobilizacyjnego rzekomo bowiem mówi o powołaniu 1 mln ludzi. Jak na razie powoływani bywają ludzie, którzy nigdy nie służyli wcześniej w wojsku i mają kategorię D. Wezwania też wysyła się ludziom, którzy od lat nie żyją. Takie pomyłki administracyjne były nie do uniknięcia. Ciekawszą sprawą jest to, że wyciekła lista 305 tys. osób, które mają zostać zmobilizowane w pierwszej fali. Ktoś wyraźnie sabotuje mobilizację od wewnątrz.

Oczywiście do mobilizacji dojść musiało, bo według ministra Szojgu, rosyjskie siły zbrojne zabiły 61 tys. ukraińskich żołnierzy i "zniszczyły połowę ukraińskiej armii", tracąc przy tym dokładnie 5937 zabitych.  

Liczba 5937 podana przez Szojgu jest niezmiernie ciekawa. Generał SWR podawał bowiem, że w raporcie dla Putina podawano bezpowrotne straty rosyjskich sił zbrojnych na 21 września jako 59373 osoby. Szojgu więc pomniejszył je dokładnie dziesięciokrotnie. Straty Rossgwardii miały natomiast wynieść 4638 zabitych. Straty prywatnych firm wojskowych na 17 września - 17 561 zabitych. (Dla porównania, 20 sierpnia, według Generała SWR, straty bezpowrotne w personelu rosyjskich sił zbrojnych miały wynieść 48 745 ludzi, Rosgwardii 2366 a prywatnych firm wojskowych na 19 sierpnia 13 494. Tymczasem ukraiński sztab generalny szacował straty rosyjskie na dzień 21 września na 55 110 zabitych, a na 21 sierpnia 45 200 zabitych.  Nie wiem, czy w raportach dla Putina bojcy DNR i LNR są wliczani do zabitego personelu wojskowego czy do prywatnych firm wojskowych.) Według Generała SWR, w analizach dotyczących mobilizacji przedstawiono Putinowi wyliczenia mówiące, że do końca marca rosyjskie straty mogą wynieść nawet 300 tys. zabitych. To oczywiście scenariusz, w którym nie dochodzi do użycia broni jądrowej. Dziesięciu przedstawicieli Sztabu Generalnego miało napisać do Putina, że cele operacji specjalnej na Ukrainie są niemożliwe do zrealizowania, a mobilizacja jest totalnym błędem. Autor zaprzyjaźnionego bloga Zapiski Czynione Po Drodze, twierdzi, że Generał SWR to "Głos FSB w twoim domu", ja szukałbym jednak jego inspiracji gdzie indziej, gdyż on wyraźnie bardziej sprzyja armii a dysponuje materiałami, które mogła pozyskać jedynie Federalna Służba Ochrony. 

***

Tym, którzy jeszcze nie oglądali polecam wykład prof. Marka Kornata poświęciony polityce ministra Becka. 


24 komentarze:

  1. Wpis Galeeva jak zawsze na poziomie, ale już polemizował z nim Wolski, który co prawda zgadza się, że system mobilizacyjny Rosji został mocno okrojony ALE nadal istnieje. Jak to napisał ktoś kiedyś na tym blogu: gdyby 300tys Rosjan dać karabiny, a do każdego karabinu 10 naboi, to robi się groźnie.

    Bruck

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj link do polemiki: https://twitter.com/wolski_jaros/status/1572530063949824002

      Usuń
    2. Wolskiemu bym nie ufał w tej materii, po tym jak fatalnie pomylił się co do rosyjskich zdolności mobilizacyjnych tuż przed inwazją, co sam przyznał. Bodaj Wojczal umieścił jego tekst o tym na swojej stronie, to jest zresztą problem książkowych ''specjalistów'', że wszystko ma być jak w podręczniku z którego wyczytali potrzebne dane. Później są zaskoczeni, iż można rozpocząć wojnę jedynie czwartą częścią potrzebnych do tego sił, jak uczynili to Moskale łamiąc przy tym wszelkie reguły własnych doktryn wojennych. Nie mówiąc już, że wypowiedzi Wolskiego na temat IPN i jego mizdrzenie się do Zychowicza powodują mój sceptycyzm doń, czy aby w innych dziedzinach nie jest równym durniem, jak często z takimi ''ekspertami'' bywa.

      Usuń
    3. Z "książkowego" podejścia śmiał się juz ś.p. Targalski, jego "Rosja zawsze będzie Rosją" miało więcej mądrości niż niejednego mędrca przysłowiowe "szkiełko i oko".
      Bruck

      Usuń
    4. Wolski jeszcze tuż przed wybuchem wojny wypisywał pierdolety o prorosyjskim PiS, pokasował to potem wszystko.

      Przemko

      Usuń
  2. Ci co nawołują aby przyjmować ruskich dezerterów są albo kompletnymi idiotami, albo rusofilami.
    Nie należy ich w żadnym przypadku przyjmować.
    Po pierwsze dlatego, że popierali tę wojnę i popierali by ją także wtedy, gdyby brutalna inwazja miała dotknąć również Polski, więc nic im nie jesteśmy winni ani za nic wdzięczni, a raczej wręcz przeciwnie.
    Po drugie dlatego, że mamy w Polsce kilka milionów Ukraińców i gdyby dorzucić do tego ruskich uciekinierów, to na ulicach rozgorzałaby wojna, a tego nikt chyba nie chce.
    Po trzecie lepiej aby zostali w Rosji i tam stawili władzy czynny opór i przyczynili się do rozpadu i upadku Rosji.
    Po czwarte pisowski rząd by chyba upadł po czymś takim. Nie wszyscy popierają i rozumieją czemu przyjmujemy uchodźców ukraińskich, więc jak wytłumaczyć przyjmowanie rosyjskich dezerterów ?
    Kraje bałtyckie również nie chcą ich przyjmować i tylko Finlandia popełniła ten głupi błąd. Przyjmują ich oczywiście Niemcy, ale to akurat zrozumiałe, bo przecież szwaby są sojusznikami kacapów nie tylko w tej wojnie.
    Zgaduję, że zaraz folskodojczowo-kacapska opozycja rozpęta gówno burzę, że nie chcemy przyjmować uchodźców i dzięki temu dodatkowo spadnie im poparcie w sondażach, a przynajmniej nie urośnie.
    Czytałem pogłoski, że mobilizacja ma objąć nawet 1,2 mln osób.
    Nie wzbudza to jednak mojego strachu, bo wszyscy naraz nie ruszą do ataku to raz, a dwa duża liczba żołnierzy z karabinami atakującymi na "uraaa" raczej nie odmieni obrazu wojny. Artyleria, którą Ukraińcy dostali od Amerykanów i Polaków zmiecie tę mobilizację w try miga z powierzchni.
    Kreml jest w desperackiej sytuacji i być może upadek kacapii jest bliski.
    Jedyne co budzi moją obawę, to arsenał atomowy, który mają w posiadaniu i możliwość jego użycia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć w Chinach coś się dzieje. Mowa o wojskowym zamachu stanu, ale to mogą być tylko internetowe plotki.

      Usuń
    2. Interesujący wywiad , który Patryk Jaki udzielił Republice.

      https://www.youtube.com/watch?v=v58LAg4fsIU

      Usuń
    3. Z wybuchami NS1 i NS2 to ciekawa historia. Na 98% zrobili to sami ruscy. Nie rozumiem jednak w jakim celu. W przypadku Rosji nie należy dopatrywać się logiki, bo atak na Ukrainę pozbawił ich wszystkiego co zdobyli przez ostatnie 30 lat, więc z logiką im nie po drodze.
      Morska woda bez wątpienia uszkodzi gazociągi, ale nie wierzę, że w całości. One na pewno są segmentowane i tylko jakiś segment może się uszkodzić trwale i wówczas wystarczy ten segment wymienić.
      Jeśli nastąpi poważne uszkodzenie gazociągów, które uniemożliwi w przyszłości korzystanie z nich, to szwaby są w czarnej dupie. Ciekawe co zrobią ? Z jednej strony powinni dążyć do jak najszybszego upadku Rosji aby z resztek móc znowu ulepić coś przydatnego, ale z drugiej strony, niemiecka klasa polityczna obawia się wypłynięcia z Rosji kwitów, które zatopią ich.
      Chyba zbliża się moment przełomowy, który doprowadzi do wielu ujawnień i wyjaśnień. Będzie gorąco mimo zimy za oknem.

      Usuń
  3. Czy ktoś wie coś więcej o Galeevie? Jestem pod głębokim wrażeniem wnikliwości jego analiz na tweeterze jednak zanim zaufam bezkrytycznie wolałbym co nieco się o nim dowiedziec

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie należy ufać bezgranicznie :)

      Usuń
    2. Jak w komentarzu poniżej słusznie zauważono, oficjalne informacje o Galijewie są bez trudu dostępne w sieci. Aczkolwiek to nieco podejrzane, jaki to zeń był ''omnibus'' studiujący nie tylko w samej Rosji, ale i Chinach czy Wlk. Brytanii, teraz zaś przebywa w USA. Nie krył również swej pracy w rosyjskiej administracji rządowej, choćby na podrzędnych stanowiskach, znalazłem też wywiad z nim po rosyjsku na tatarskiej stronie, gdzie wspominał o rzucanych nań w Rosji oskarżeniach o hołdowanie ''panturkizmowi'' vel ''panturanizmowi''. Po mojemu facet ewidentnie sprzyja sprawie jeśli nie pełnej niepodległości Tatarstanu, to przynajmniej jego daleko idącej autonomii, a czy jest emisariuszem jego władz po cichu przez nie wspieranym, tego rzecz jasna wiedzieć nie możemy bazując tylko na oficjalnych danych. Zdaje sobie jednak sprawę, że w obecnych warunkach pełna emancypacja od władzy Moskwy republik narodowych nie jest możliwa, dlatego wspiera decentralizację władzy wśród samych Rosjan. Nie od wczoraj zresztą jest dla nich powszechnie wiadomym, iż Moskwa to pasożyt wysysający soki żywotne z reszty kraju i od swego zarania takowym była. Póty jednak rosyjska prowincja była ludna i zasobna nie było z tym aż takiego problemu jak dziś, kiedy pustoszeje w zastraszającym tempie. A ''półtotalna'' mobilizacja jeszcze to pogłębi, bo odbywa się kosztem mniejszości rasowych i etnicznych, oraz samych Rosjan z prowincji, np. w obecnej Buriacji sami Buriaci stanowią ledwo 1/3 wszystkich mieszkańców, Moskale zaś nadal blisko 70%. Aczkolwiek zachodzą tam ciekawe procesy - niedawno oglądałem na ukraińskim kanale wywiad z tamtejszą działaczką niepodległościową, która opowiadała o trwającym właśnie masowym exodusie Buriatów do Mongolii, Kirgistanu i Kazachstanu. Ba, wspomniała nawet już o całej diasporze autochtonów w USA, która powstała w ciągu ostatnich lat i wspierającej rodaków na miejscu - do niedawna jeszcze Buriaci, podobnie jak inne azjatyckie nacje na Syberii, identyfikowali się raczej masowo jako nieetniczni Rosjanie. Teraz jednak pod naciskiem okoliczności, gdy przekonali się wreszcie o kolonialnym charakterze moskiewskiej władzy, która wysługuje się nimi brutalnie podczas obecnej wojny na Ukrainie, przypomnieli sobie o swych orientalnych korzeniach. Oczywiście to nie obali post-imperium, bez złudzeń, niemniej proces odwrotu od rosyjskiej identyfikacji grupowej wśród tamtejszych ludów właśnie się zaczął i jest godny wspierania. Jakby co link do materiału na YT i namiary:

      ''У Бурятії не часткова мобілізація. Повістки надсилають інвалідам та мерцям — Олександра Гармажапова.''

      https://www.youtube.com/watch?v=-5tLxto-dps

      CheHelmut

      Usuń
    3. Moskwa odcięta od brylantów,uranu,gazu,ropy oraz żboża i rekruta ...zdechnie. A te wszystkie dobra zrabowała innym nacjom...póki była siła póty musiano siedzieć cicho...ale i tak nie bedzie bezkrwawego rozwodu.
      Tatarstan to ciekawy przypadek...zobaczcie ze tam "mobilizacyjna cisza"...:)

      Usuń
  4. Jego cały życiorys jest bodajże na LinkedIn.
    Niemniej wg mnie jest zbyt optymistyczny. Ale przewidujący upadek ZSRR także takimi byli, a to oni mieli rację

    Nie zgodzę się, że milion Rosjan na froncie to nie jest problem. To gigantyczny cios w Ukrainę. Będzie bardzo ciężko zabić tych ścierw 10 razy tyle niż dotąd.

    Można zauważyć dużą wulgarność moich ostatnich wpisów. Oglądnąłem bowiem na Twitterze film instruktarzowy rusisty, jak torturować jeńców, a na koniec jak jeszcze wyciągnąć od rodziny pieniądze za wskazanie miejsca zakopania zwłok.

    I jak zabijanie daje erekcję. Inni Rosjanie potwierdzają.

    To już słynna przemowa z czaszką w dłoni mnie tak nie poruszyła.

    Artylerii Ukraina na kilka razy mniej niż Rosja. I niestety długo nie będzie mieć jej więcej.

    Nie mam pojęcia, co Ukraina może teraz zrobić więcej. Na szczęście pozytywnie zaskakuje od dawna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z pierwszych wieści ruscy wysyłają ludzi na front na zasadzie obsadzić pozycje obronne i trochę spowolnić Ukraińców. Z ruską logistyką to zadanie wydaję monstrualne i pytanie, czy w ogóle uda się je zrealizować w jakimś sensownym okresie czasu. U Ukraińców wcale nie jest zbyt kolorowo, tez mają duże straty, ale idą naprzód, jak długo dadzą radę? Uzbrojenie nowej generacji wymaga wysokich technologii, a tego ruscy nie mają jak uzupełniać. Ukraińcy dostają graty z zachodu i jakoś to wygląda, zostaje im liczyć na to, że dostaną odpowiednią broń do mielenia mięsa. W szczególności taką, która pozwala razić zgrupowania wojska. Jak to nie zakończy się użyciem atomu, to będę zdziwiony.

      Usuń
    2. Z tym ''gigantycznym ciosem'' bym nie przesadzał, niemniej problem faktycznie jest. Na szczęście dziś wojny nie wygrywa się samą masą żołnierza, tylko jego użyciem, jakością wojsk, uzbrojenia i nade wszystko strategii, a te na szczęście u Rosjan raczej kuleją. Pocieszające w tym, że owa wojna zbyt długo już teraz nie potrwa i najdalej do lata przyszłego roku będzie wiadomo jak się rzeczy mają, acz wygląda na to, iż niestety Wojczal ma rację i przed Ukraińcami dopiero najgorsze. Ofensywa na charkowszyźnie pokrzyżowała plany Moskalom, chcieli przekształcić wojnę na Ukrainie w konflikt pozycyjny czekając, jak dziadek mróz i wysokie ceny energii w Europie zrobią za nich cała resztę a tu taki **uj pani Jolu. Pozostaje czekać, jak ''półtotalna'' mobilizacja obnaży cała beznadzieję i dysfunkcjonalność rosyjskiego państwa, które przez to zapadnie się pod własnym ciężarem. Bo na wewnętrzny zamach stanu raczej bym nie liczył, sam Galijew przyznaje w niniejszym wywiadzie, iż po pierwszym szoku wskutek zimowego pogromu na Ukrainie, poparcie wśród rosyjskich wojskowych dla tej wojny jeszcze wzrosło. Pamiętajmy też, że wojuje tam ze strony Moskali nie tylko armia, zwłaszcza militarni ''prywaciarze'' jak niesławni ''wagnerowcy'' nabrali wskutek tego niesłychanego znaczenia. Ponoć mają już własną artylerię i systemy rakietowe, a nawet dysponują swoim lotnictwem:

      https://wiadomosci.wp.pl/historyk-kamil-galeev-rosja-to-ostatnie-panstwo-kolonialne-wojna-doprowadzi-do-jego-upadku-6804601459698400a

      A czy Galijew jest nadmiernym optymistą? Cóż, przynajmniej nie jest demoliberalnym idiotą, który wierzy, że ''oddolne pokojowe protesty'' obalą moskiewską władzę, na dzisiejszym Zachodzie to naprawdę duży plus i facet spełnia tam prawdziwą misję edukacyjną swoim profilem na TT. Natomiast analogie historyczne bywają złudne, na tym przecież polega fiasko zychowszczyzny, stąd na powtórkę z 1917 w Rosji bym nie liczył. Bowiem tym razem u władzy nie jest średnio rozgarnięty oględnie zowiąc ostatni car, tylko krwawy psychopata i mafioza, dotąd bezwzględnie eliminujący konkurentów do tronu. Aczkolwiek coraz bardziej chyba paranoiczny i odklejony od realiów, stąd popełniający fatalne błędy jak z rozpoczęciem inwazji na Ukrainę bez należytego przygotowania, oby więc i z ''półtotalną'' mobilizacją było podobnie. Jeśli już, stawiałbym prędzej na rozbieżne interesy i ambicje uzbrojonych decydentów kremlowskiej kliki, kto więc może być nowym Berią - Prigożin?

      CheHelmut

      Usuń
    3. CheHelmut,
      dzięki za odpowiedź i za link, fajnie że KG trafił i na wp.pl, to ważne by rzetelna wiedza wypływała do mainstreamu.
      Oczywiście się zgadzam niemal ze wszystkim co napisałeś, ale pozwolę sobie polemizować z ostatnim akapitem. Gwałcony na podwórkach Petersburga karzeł zna swój naród aż za dobrze. Stąd robi rzeczy wydające się nawet Kamilowi G. zbyt szalone, ale to wcale nie musi oznaczać błędu.
      Czy mógł zmobilizować 1.2 mln przed 24 lutym? Raczej nie, wtedy to byłoby samobójstwo, Rosjanie by mogli protestować, a 15 lat za to wtedy nie było. Dodatkowo pewnie wojska NATO wjechałyby na Ukrainę by jej bronić (wystarczyłoby kilka tysięcy żołnierzy na granicy + lotnictwo).
      A tak mieliśmy średnio udaną inwazję, pół roku urabiania Mongołów/Czeczenów/Buriatów/czy kto tam jest rosjaninem, jak to Rosja musi się bronić przed całym faszystowskim Zachodem i teraz mobilizacja idzie gładko. Tych 10 filmików z incydentów (widziałem wszystko) + zbuntowany Dagestan, to jest nic na 0.3-1.2 mln.

      I nagle, z dnia na dzień, budzimy się w sytuacji, gdzie Rosja ma dobrze ponad 10% terytorium Ukrainy i 1 mln żołnierzy by tej zdobyczy bronić.

      Co by nie pisać Niemcy, jak na to co o nich wiemy, pozytywnie zaskoczyli, tak samo jak Francja. Bo jednak nie wyłamali się z sankcji, jak mogli i nie zawetowali ich. Że elity są tam mocno skorumpowane, a biznes je tani gaz z ręki Gazpromu to wiemy, wciąż jednak najwięcej złego dla Zachodu poza Węgrami zrobiła... Grecja. Dziś usłyszałem, że przewozi ponad 60% ropy dla Rosji, zwielokrotniła swój udział we frachcie. A bez niej Rosja nie mogłaby fizycznie zarabiać na tym, na czym zarabia najwięcej (węgiel to było mniej niż 10%, gaz też mniej niż połowa, to ropą Putin jest mocny). podczas gotowania.

      Za rok-dwa młodych Rosjan do protestowania już nie będzie, a Rosjanki to nie Iranki - nie mają żadnej odwagi w swojej masie.

      I jak tu nazwać Putina przegywem? Fiutinem, gwałconym karłem owszem.

      Pełna zgoda, że nie zdetonuje bomby a taktycznej, choć dla nas, Zachodu, lepiej by było, gdyby to zrobił. Bo w ten dzień nie tylko Grecy zostaliby wzięci pod but, ale i Schroeder, Braun, Orban (bo Indie już jednak wy cofują się z poparcia od czasu ogłoszenia referendów) i każda podobna im kanalia, która obecnie mimo sankcji jest dziwką Rosji.

      Myślałem, że to my gotowaliśmy żabę (jako Zachód - bo od Javelina/Pioruna doszliśmy do Himarsów/T-90), ale teraz jest bardzo nieciekawie. I to wszystko stało się praktycznie z dnia na dzień.

      Usuń
    4. @Wojtek inżynier
      O co chodzi z tym "gwałconym na podwórkach Petersburga karłem"?

      Usuń
    5. Widocznie ktoś szturmował jego mury, a blank broniło niewielu rycerzy.

      Usuń
  5. >Ofensywa na charkowszyźnie pokrzyżowała plany Moskalom, chcieli przekształcić wojnę na Ukrainie w konflikt pozycyjny czekając, jak dziadek mróz i wysokie ceny energii w Europie zrobią za nich cała resztę a tu taki **uj pani Jolu.

    Z satysfakcja obserwuję, jak to narzędzie o nazwie wojna wymyka się ruskim z rąk. Większość mojego życia to straszenie eskalacją i groźby wojny ze strony Rosji. Teraz gdy już wsiedli na tę dziką świnie, to okazuje się, że nie tak łatwo będzie zejść. Przy spolegliwości Zachodu Putin chciałby zamrozić konflikt, odblokować kapitał, znieść sankcje, odbudować armie, na froncie decydował kiedy i gdzie uderzy. A tu psikus, tradycyjne kanały (czytaj Berlin i Paryz) nie działają, Amerykanie stracili cierpliwość, na froncie mści się ręczne sterowanie, Bucza, Mariupol i Izjum utwardziły stanowisko Kijowa, Chińczycy nieciepliwią się. Powiedzieć że Putinowi pali się dużą, to mało.

    Bruck

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *dupa zamiast duża ;))

      Usuń
    2. Niestety pali się i nie ma nic do stracenia, oznacza to jedno aneksja okupowanych terenów i przy dalszej ofensywie ukraińskiej - broń ostateczna do obrony anektowanego terytorium

      Usuń
  6. Mam nadzieję że coś szykujesz jakąś grubą analizę bo rury trzeszczą a na blogu wieję nudą

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapominam się podpisać więc naprawiam.

    OdpowiedzUsuń