sobota, 22 sierpnia 2020

Kamala Harris - jak przez łóżko dostać się na szczyt

 


Joe Biden to 77-latek cierpiący na demencję, który startuje na prezydenta USA i ma bardzo duże szanse na zwycięstwo (pomimo tego, że jego przewaga w sondażach stopniała w ciągu miesiąca z 11 proc. do 4 proc.) Większość Amerykanów sądzi, że nie dożyje on do końca ewentualnej pierwszej kadencji.  Dlatego wybór przez niego kandydatki na wiceprezydenta jest taki ważny.



Podsuwano mu na to stanowisko Susan Rice, doradczynię ds. bezpieczeństwa narodowego Obamy w latach 2013-2017, a wcześniej ambasador przy ONZ i członka Rady Bezpieczeństwa Narodowego za Clintona. Rice była jednym architektów umowy nuklearnej z Iranem i współtwórczynią fatalnej polityki zagranicznej administracji Obamy. Jest ona człowiekiem z samego serca "Głębokiego Państwa" i establiszmentu. Dość powiedzieć, że jej ojciec zasiadał we władzach Fedu. Rice wyraźnie szykowała się na nominację, o czym świadczyła sprzedaż przez nią opcji Netflixa (zasiada ona w zarządzie tej spółki). Musiała więc być wk...na, gdy dziadzio Biden wybrał Kamalę Harris. 



Wybór niektórych zaskoczył, gdyż Kamala mówiła podczas prawyborów, że "absolutnie wierzy" kobietom oskarżającym Bidena o molestowanie seksualne i że Biden w latach 70. blokował jej ze względów rasowych możliwość korzystania ze szkolnego autobusu. W politycznym teatrzyku o takich rzeczach się jednak zapomina. A wybór Kamali ma pewną głęboką logikę...

Kamala Harris jest powszechnie przedstawiana jako "czarnoskóra" kandydatka. Tak właściwie, to jej ojciec był marksistowskim profesorem z Jamajki. (Szybko się rozwiódł i nie miał wpływu na jej wychowanie) Matka pochodziła zaś z rodziny tamilskich braminów. Kamala została więc wychowana jako hinduistka a na drugie imię ma "Devi". Jej dziadek P.V. Gopalan zasiadał w indyjskim rządzie w latach 60. Mężem Kamali Harris jest Douglas Emhoff, prawnik pochodzenia żydowskiego. Stąd Kamala pochwaliła się, że w rodzinie nazywają ją "mamele" - słowem z języka jidysz.  Tymczasem w chińskim komunistycznym dzienniku "Global Times" cieszą się z wyboru Kamali wskazując m.in., że "ma ona swoje chińskie imię He Jinli".



Od związków rodzinnych ważniejsze w jej przypadku były jednak związki uczuciowe. Karierę zrobiła bowiem przez łóżko. W 1994 r., gdy miała niecałe 30 lat, poznała 31 lat od niej starszego (dwa lata starszego od jej ojca), żonatego i mającego dzieci i wnuki, przez 15 lat przewodniczącego zgromadzenia stanowego Kalifornii Williego Browna. Brown był "bossem" Partii Demokratycznej w San Francisco a w latach 1996-2004 burmistrzem tego miasta. Był też politykiem afiszującym się luksusowym stylem życia i wielokrotnie obiektem najróżniejszych śledztw korupcyjnych. Gdy Kamala zaczęła z nim chodzić, załatwił jej dobrze płatne stanowiska w stanowej administracji. I podarował BMW. Gdy Kamala startowała w wyborach na prokuratora okręgowego a później prokuratora generalnego Kalifornii, sponsorzy kampanii Browna natychmiast rzucili się do finansowania jej kampanii. Oczywiście rodziło to wiele konfliktów interesów, bo Kamala im się później odwdzięczała. Jako prokurator doprowadziła m.in. do uwalenia zarzutów wobec Ricardo Ramireza, właściciela firmy Pacific Cement, który dostarczał "cement z odzysku" m.in. na potrzeby remontu mostu Golden Gate. Ramirez był przyjacielem burmistrza Browna. Podobnie uwaliła śledztwo w sprawie stręczycielstwa w jednej z sieci klubów ze striptizem. Zupełnie przypadkowo jej właścicielem był Sam Conti, długoletni przyjaciel burmistrza Browna. Brown nawet przemawiał później na pogrzebie tego alfonsa. (Zainteresowanych szczegółami odsyłam do książki Petera Schweitzera "Profiles in Corruption".) Jej mąż prawnik obsługiwał korporacje przeciwko którym biuro prokuratorskie Kamali prowadziło śledztwa. Jak się można domyśleć, zostały one łagodnie potraktowane. Harris wypuszczała z więzień niebezpiecznych bandziorów i nielegalnych imigrantów, ale wsadziła za kratki 2 tys. ludzi za drobne wykroczenia narkotykowe. Sama się później zaś chwaliła, że paliła skręty słuchając Tupaca. Sprawa tych narkotykowych aresztowań została jej wypomniana podczas prawyborów przez kongreswoman Tulsi Gabbard (również hinduistkę). To właśnie po tym Kamala odpadła z prawyborów.

Kamala Harris przedstawiała się w kampanii wyborczej jako twarda prokurator walcząca przeciwko przestępcom seksualnym. Była ona wcześniej oskarżana jednak o tuszowanie kościelnej pedofilii w Archidiecezji San Francisco.  Opisał tę sprawę m.in. Peter Schweitzer. Kamala blokowała dostęp do dokumentacji dotyczącej sprawy a jej biuro nigdy nie wniosło udokumentowanego oskarżenia przeciwko żadnemu pedofilowi w sutannie. Jak się okazuje, firmy prawnicze reprezentujące archidiecezję oraz instytucje powiązane archidiecezją wpłacały pokaźne datki na jej kampanię w wyborach na prokuratora.

Dziwnych związków jest w jej przypadku więcej. Co prawda Kamala krytykowała ugodę jaką kilkanaście lat temu Departament Sprawiedliwości zawarł z Jeffreyem Epsteinem, ale tego samego dnia, w którym wypowiadała te słowa krytyki, jej mąż organizował w Chicago imprezę dla sponsorów kampanii wspólnie z kancelarią reprezentującą Epsteina.  



W 2014 r. ślubu Douglasowi Emhoffowi i obecnej kandydatce na wiceprezydenta udzielała jej siostra Maya Harris.  Maya pracowała w ACLU i Fundacji Forda, a także w Center for American Progress, czyli think-tanku Johna "Pizzamana" Podesty. Z maili Podesty ujawnionych w 2016 r. przez WikiLeaks, znajduje się wzmianka o "pizza party" w domu Tony'ego Podesty, na które zaproszona jest Maya Harris. Jako specjalny gość jest wymieniony James Alefantis, właściciel "pizzerii" Comet Ping Pong. Po co koleś od pizzy na nieformalnym spotkaniu sztabu Hillary? Może dostarczył tam naprawdę dobrą pizzę...

Joe Bidenowi można wiele zarzucić. Ale na pewno nie to, że nie lubi dzieci.




***



Steve Bannon został kilka dni temu aresztowany. Oficjalnie za prostacki przekręt ze zbiórką pieniędzy na Mur na granicy z Meksykiem. Nawet jeśli to sprawka "Głębokiego Państwa", to jest sam sobie winny. A to ze względu na to jakie szkody wyrządził administracji Trumpa w kluczowym okresie przejęcia władzy.



Chris Christie, były gubernator New Jersey, w swojej znakomitej książce "Let Me Finish" dokładnie opisał jak Bannon wspólnie z Jaredem Kushnerem wyrzucił do kosza szczegółowy plan "rozruchu" nowej administracji. Tak, wspólnie z Kushnerem. Bo wówczas Bannon strasznie się przymilał Jaredowi oraz Ivance i wspólnie z nimi intrygował. Christie kierował wówczas zespołem przygotowującym przejęcie władzy. Jako popularny gubernator znał się na mechanizmach polityki jak mało kto w sztabie Trumpa. Wraz z zespołem specjalistów przygotował plan nominacji w Białym Domu i w nowej administracji. Plan w którym nie było miejsca dla różnych "leśnych dziadków", nevertrumpersów i ludzi z przypadku. ("Jakim cudem posadę w Białym Domu dostał później ktoś taki jak Omarosa?" - pytał w swojej książce Christie.) Przygotowano też serię rozporządzeń - będących do obronienia w sądach - z harmonogramem ich wdrażania . Gdyby ten plan został zrealizowany, chaos widoczny w pierwszym roku administracji Trumpa zostałby znacząco ograniczony. Nie byłoby w administracji hamulcowych takich jak Rex Tillerson czy generał Mattis. Prokuratorem generalnym nie byłby stary pierdoła Jeff Sessions i nie doszłoby do farsy z dochodzeniem Muellera. Niestety, Bannon pozbawił Christiego stanowiska szefa ekipy planującej przejęcie władzy. I wyrzucił do kosza segregatory ze szczegółowymi planami.

Gubernator Christie wskazuje, że Bannon był później największym sprawcą przecieków w Białym Domu. Co więcej, wiele z tych przecieków było konfabulacjami "głównego stratega", który karmił nimi m.in. Michaela Wolfa i Boba Woodworda.

Christie już na pierwszym spotkaniu z Bannonem zwrócił uwagę na jego arogancję. Ogromną jak nawet na standardy amerykańskiej polityki. Wkrótce po wyborach Bannon m.in. podyktował jednemu z autorów tekst książki, w której sugerował, że Trump to jego marionetka. Roger Stone wskazywał natomiast, że Bannon podczas kampanii wyborczej przypisywał sobie zasługi innych.

Za Bannonem nie przepadał też Anthony Scaramucci. W swojej książce "Blue Collar President" potwierdził, że przecieki były w bardzo dużym stopniu dziełem Bannona. "Główny strateg" dostawał przy dziennikarzach sraczki słownej a jednocześnie nakręcał prezydenta, by wojował z prasą. Z tymi samymi liberalnymi dziennikarzami, którym Bannon się codziennie spowiadał. Scaramucci żartował, że Bannon sam w zasadzie odpowiada definicji globalistycznego "cucka" - jako były oficer wywiadu marynarki wojennej, bankier inwestycyjny z Goldman Sachs i producent z Hollywood.

Negatywne zdanie o Bannonie miała też Melania Trump - czyli "oficer prowadząca" prezydenta. Uważała go po prostu za podejrzanego typa. I miała dobrą intuicję. Lub wiedzę operacyjną.

***

Późno się zorientowałem, ale to już 1002. wpis na tym blogu. "Bejrucki 911" był równo tysięcznym wpisem. Jak ten czas leci...

16 komentarzy:

  1. Czy myślisz że dojdzie do debaty debaty Biden-Trump?
    Breitbarta krytykowales już nieraz, pamiętam że gdy wypłynęła sprawa ustawy IPN i naszej wojny dyplomatycznej z Izraelem, to portalik Bannona jechal równie antypolską propagandą jak GW, ozdabiana oczywiście zdjęciami aktów antysemityzmu i wandalizmu z Francji i Niemiec. Trzeba uważać na którego konia się stawia i nie każdy "prawicowiec" jest od razu prawy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że sztab Bidena będzie starał się uniknąć tej debaty za wszelką cenę.

      Śp. Andrew Breitbarta nie krytykowałem. Wręcz przeciwnie. Koleś interesował się Smoleńskiem. Bannon inna sprawa - ale nie jestem pewny, czy w momencie konfliktu polsko-izraelskiego on kierował jeszcze tym portalem. Wyleciał bowiem ze stanowiska po książce Michaela Wolfa.

      Usuń
    2. Szkoda Bannona, wyglądał mi na ogarniętego gościa, ale niestety pierdoli jak poparzony, więc może i dobrze że go uciszyli. Natomiast z zarzutami, iż jest ''globalistycznym cuckiem'' bym się jednak wstrzymał, bo kimże niby jest sam Trump i jego ludzie? Tak naprawdę mamy w USA do czynienia ze starciem na noże między dwiema frakcjami globalistów: tymi co uważają, że USA nadal powinny w tym układzie grać pierwsze skrzypce w myśl hasła ''America First!'', i zwolennikami planetarnej ChinAmeryki, globalistycznego duopolu o którym piszesz już od jakiegoś czasu.

      Usuń
  2. "Z maili Podesty ujawnionych w 2016 r. przez WikiLeaks, znajduje się wzmianka o "pizza party" w domu Tony'ego Podesty, na które zaproszona jest Maya Harris."

    Chciałem to dodać ale widzę, że jest jakość. Jak zwykle.

    Biden może mieć jeszcze trochę problemów, bo Jessica Collins oskarżała go na początku roku o gwałt. Pewnie media będą grzać temat na koniec kampanii. A może nie bo mówi też o związkach Epsteina z DC Madam (sprawa z 2008 i dziwne samobójstwo). I mówi też, że ludzie, którzy ją prostytuowali byli zaangażowani w zabójstwo Jonathana Luna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak na razie jeden gwałt - na Tarze Reade - jest już umiarkowanie nagłośniony. I zamiatany pod dywan.

      Będzie książka byłego męża Jill Biden - mogą być niezłe rewelacje

      Usuń
  3. Zobaczymy czy pedofil Biden nie chlapnie czegoś lub mu ktoś czegoś nie wyciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. S. Bannon dużo mówił ostatnio o Chinach, Hongkongu oraz o tym że Watykan jest zhakowany przez Huawei (pedofilia). Nazwał że Franciszka jest wrogiem amerykańskich chrześcijan. Mówił też że Watykan bierze 2 miliardy dolarów rocznie od komunistów za brak interwencji na terenie Chin. Notabene aresztowany jest przez urząd pocztowy. Dziwna sprawa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by tłumaczyło skąd brednie psychopastora Chujeckiego, jakoby za globalną ekspansją Chin stał Watykan:

      https://klubidzpanstad.tumblr.com/post/623126995760496640/i-wszystko-jasne

      - faktycznie, jeśli tak ma wyglądać amerykańska kontra wobec Pekinu, to słabiutko...

      Usuń
  5. Kawał porządnej dziennikarskiej roboty, gratuluję Fox, jubileuszu blogowego takoż:). Wygląda więc na to, że faktycznym prezydentem USA może ostać się afro-hinduska ''gold digger bitch'' z żydowsko-chińskimi koneksjami - esencja globalistycznego ''deep state'', dla nas przej... Taka z niej ''afroafrykanka'' jak z Obamy, kolejny mieszaniec sprzedawany w mile widzianym obecnie kolorze, jednak Hindusi mają świadomość, że tak naprawdę ona jest ''ich'', natrafiłem nawet na kuriozalny filmik z modłami jakie wznoszą do Ganeśa i innych bóstw z hinduistycznego panteonu za nominacją braminki [ gdyby link się nie otwierał wystarczy wklepać na YT tytuł: ''Hindu prayer and meditation celebrating the Democratic Nomination of Joe Biden and Kamala Harris'' ]:

    https://www.youtube.com/watch?v=pCL01lJL2V8

    - no i wymodlili:) Choć na szczęście nie wszyscy członkowie indyjskiej diaspory postradali rozum, o czym świadczą takie komentarze pod filmem jak: ''What the hell is going on ???? Why they are supporting Biden irrespective of the fact that he indirect supports China...'' A faktycznie zakrawa to na skrajną głupotę z ich strony, w obliczu otwartych już starć na granicy między Indiami a ChRL, w ogóle wiszącej na włosku wojny na pełnej kurtyzanie między oboma azjatyckimi gigantami, nie mówiąc już o wspieraniu przez Pekin śmiertelnych wrogów Delhi jak Pakistan. Najwidoczniej Hindusi także mają swój KOD i ''totalną opozycję'' gotową sprzedać własny kraj w imię obcych interesów, inaczej chyba nie sposób tego wytłumaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mówiłem, mamy przejebane - polecam lekturę raportu WEI na temat wyborów prezydenckich USA, obok trzeźwej obserwacji co do kluczowej roli jaką pełnić będzie w ewentualnej nowej administracji wice- a w rzeczywistości faktyczna prezydent[ka], oto co nas czeka biorąc pod uwagę poglądy sitwy, której faktotum jest Biden:

    ''Niezależnie od zwyczajowych zmian we wzajemnych stosunkach musimy założyć, że Polska,jako kraj, którego pozycja w relacjach z Waszyngtonem znacząco wzrosła w czasie ostatniej prezydentury,czeka gwałtowne pogorszenie stosunków. Wynika to zarówno z zapatrywań Bidena na politykę zagraniczną Trumpa, jak i stanowisk jakie zajmują jego najbliżsi doradcy, mogący liczyć na wysokie stanowiska w przyszłej administracji. Wśród wątków, które powinniśmy szczególnie poważnie potraktować i jako kraj wypracować nową strategię we wzajemnych relacjach,należy brać pod uwagę przesunięcia w relacjach z Rosją, zbliżenie z Niemcami i większy dystans, jeżeli chodzi o strategiczne inicjatywy wojskowe w Polsce i w Europie Środkowej. Niezależnie od tego polski rząd musi być przygotowany do podjęcia dialogu w kwestiach praworządności, wolności mediów i roszczeń żydowskich.''

    https://wei.org.pl/wp-content/uploads/2020/07/Polityka-zagraniczna-przysz%C5%82ej-administracji-prezydenta-Josepha-Bidena.-Mo%C5%BCliwe-scenariusze-wydarze%C5%84.pdf

    - dobił mnie ten synalek Brzezińskiego w ''gabinecie cieni'' Demokratów. A oto strategia prawdopodobnego przyszłego Sekretarza Obrony USA w administracji Kamali Devi Harris - zamiast murów będzie ''budował mosty'':

    https://www.ted.com/talks/james_stavridis_a_navy_admiral_s_thoughts_on_global_security?language=pl#t-975235

    OdpowiedzUsuń
  7. JPRDL, to jest gorsze nawet niż wojskowi bojący się wojny jakich tu niedawno opisywałeś Fox, bo to generał-pacyfista! Dobra, wspomniał na koniec pro forma o realnych żołnierzach koniecznych na placu boju, niemniej lansowany przezeń ''Project Smile'' niewątpliwie porazi Chińczyków czy Rosjan. Chyba że, przyjmijmy wariant optymistyczny, Amerykanie nie oczadziali aż tak zupełnie od globalistycznej głupawki, lecz kumając iż nie mają szans ni możliwości pokonać chińskich post-komunistów w otwartej walce, postanowili zmienić taktykę oplatając ich siecią planetarnego ''partnerstwa publiczno-prywatnego'' w postaci współpracujących z armią i wywiadem USA ''organizacji pozarządowych'', mikro-biznesu jak i wielkich korpo itd. Sęk w tym, że już to robili dotąd, co przyniosło opłakane skutki, niedawno przywoływany tu przeze mnie Andrew Michta trafnie wypunktował, iż komunistyczne Chiny obróciły niniejszy mechanizm na swoją korzyść, do perfekcji opanowując metody pasożytowania na nim dla wzmacniania swej potęgi, niby więc czemu teraz miałoby się udać? Odpowiedzią na fiasko dotychczasowej polityki ''multilateralnej'' był Trump, i obrana przezeń bardziej konfrontacyjna strategia, tymczasem te tumany od D*kratów uznały, że najlepszym wyjściem jest ucieczka do przodu, wprost ku przepaści. W praktyce oznaczać to będzie jeszcze więcej ''elgiebetów'', ''czarnożyć'', Spurkiń i tropienia widma antiszemitizmusa krążącego po świecie - o ile zakład, że wynajdą na polityczne zamówienie spod ziemi dyskryminowanych Żymian nawet w Korei Płn.? Dobrze jeszcze, jakby przy tym byli ''niebinarni'' - a właśnie, jeśli zwycięży Biden a tak naprawdę braminka, jak nic Małgorzatek pasowany zostanie na bohatera i lokalnego męczennika, z braku póki co jakiegoś Dżordżu na miejscu. Tym samym amerykanizm całkiem niemal utożsamiony zostanie nad Wisłą z ''tęczawym'' pierdolcem, więc polska prawica stanie się zapewne w kontrze równie antyjankeska, czemu trudno się dziwić w tej sytuacji. Tyle że wskutek tego stoczy się w bagno czczenia coraz głupszych i beznadziejnych ''katechonów'' np. nie zdziwię się, jak jej przedstawiciele zaczną piać peany na cześć jakiegoś afrykańskiego kacyka, który każe batożyć pedałów. Zresztą w sytuacji resetu w stosunkach z UE, co w praktyce oznaczać będzie ponowne oddanie przez Amerykanów Europy w pacht Niemcom jak za Obamy, zniknie konflikt między ''opcją kontynentalną'' i ''atlantycką'', a więc globalistyczne kleszcze znowu zacisną nam się na gardle, tym razem chyba już ostatecznie, a na pewno na dłuższy czas. Tak więc o ile Trump jaki jest każdy widzi, i od początku nie wzbudzał mego entuzjazmu, a wręcz żywiłem wobec niego nadmierny sceptycyzm, to jednak jego rządy są co najmniej ''mniejszym złem'' od tego, co nas może czekać jeśli faktycznym prezydentem czy tam prezydentynią ostanie się Kamala Devi. Proponuję więc, by nie kończyć tak ponuro, także zacząć wznosić modły w intencji by do tego nie doszło, na wzór wyżej przywoływanych Hindusów, każdy jak umie i co tam wyznaje, nie tylko chrześcijanie, ale i rodzimiowiercy czy nawet ateiści np. do Wielkiej Nicości, jakiej w istocie są wyznawcami. Sam jak nie jestem turbolechitą, tak chyba pojadę złożyć jakie dary Radogostowi na podkieleckiej górze, której nazwa prawdopodobnie wywodzi się od jego imienia [ mowa o Radostowej ], i to polecam innym - serio, cóż szkodzi spróbować, nawet jeśli uważamy to za ''zabobony''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hindusi ogarniają, że Kamala nie jest dla nich dobra:
      https://www.youtube.com/watch?v=yvgLELFRBeM

      A ten cały admirał-pacyfista Stavridis dowodził NATO. xD Jesteśmy zgubieni.

      Usuń
    2. Dlatego napisałem o indyjskim KOD czy ichnim odpowiedniku współczesnej Targowicy. Nie byłbym jednak taki pewien braku poparcia ze strony Hindusów, gdyby tak całkiem ją olewali, to czemu np. stowarzyszenie grupujące studentów prawa głównie takiego pochodzenia honoruje siostrzycę Kamali, pozwalając jej wygadywać rasistowskie kocopoły w politpoprawnej oprawie?:

      https://youtu.be/6R4KVW8BbAA?t=8

      O celach organizacji świadczy co wrzucają na swój profil pejsbukowy:

      https://www.facebook.com/northamericansalsa/photos/a.533626513344505/4097666280273826/?type=3&__tn__=-R

      Trudno mi tu coś zdecydowanie orzec, nie wyznaję się przecież na podziałach politycznych w hinduskiej diasporze, wygląda jednak na to, iż jest mocno spolaryzowana podobnie jak nasza opinia publicza. Ostatnie wybory prezydenckie u nas okazały wyraźnie, że jeśli ktoś jawnie występuje przeciwko żywotnym interesom własnego państwa i narodu wcale nie wyklucza to, iż może cieszyć się sporym poparciem społecznym. My Polacy nie jesteśmy pod tym względem aż takim wyjątkiem jak sami o sobie sądzimy, tym bardziej że Indie to istna mozaika etniczna, kastowa, religijna i polityczna, więc i konflikty na tym tle są tam odpowiednio większe, wzmacniane jeszcze przez ogrom ludności i samego kraju, obaczymy. Natomiast fakt, pocieszające są komentarze jak choćby pod tym filmem, gdzie ją jadą równo, szczególnie spodobał mi się pseudonim nadany przez jednego z użytkowników forum - ''Skamala KAMELEON-Harris'':):

      https://www.youtube.com/watch?v=WrzoYlxRboM

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    5. A co do szefowania przez Stavridisa NATO - cóż, to niestety żaden argument w obliczu rozjeżdżania się interesów jego członków, i coraz ostrzejszego konfliktu z Waszyngtonem Francji i Niemiec, o Turcji już nie wspominając. Nie miało to wprawdzie miejsca za kadencji Stavridisa, ale był to właśnie czas ''resetu'' przypominam, stąd nie śmieszkowałbym z perspektywy nominowania na Sekretarza Obrony USA gościa piszącego otwartym tekstem, iż ''We Need a New Grand Bargain With Russia''!. Wprawdzie w poniższym artykule zastrzega, iż ''we reassure the understandably nervous Eastern Europeans—principally Poland and the Baltic nations, but also our allies along the Black Sea littoral'', poprzez wzmocnienie obecności wojskowej w regionie, w tym na Bałtyku i Morzu Czarnym. Zaraz jednak po tych usypiających naszą czujność pigułkach, podaje czarną polewkę w postaci jasnego komunikatu, że ''There are a group of distinct issues upon which cooperation is possible with Russia'' wymieniając je po kolei, nie omieszkawszy pochwalić się przy tym, iż ''the subject of many discussions I held personally with senior Russian civilian and military leaders. We must continue to seek zones of cooperation upon which we can build.'':

      https://time.com/4452328/grand-bargain-russia/

      - tak więc bez złudzeń, powrót ''resetu'', o ile wręcz nie perspektywa ''nowej Jałty'' w wersji ''soft'', już bez jawnego zamordyzmu ideologicznego komuny i terroru wobec partyzantów antysowieckich, za to oddanie nas w pacht ''opcji kontynentalnej'', czyli Polska jako ''kondominium niemiecko-rosyjskie pod żydowskim zarządem powierniczym''. I to niestety jest całkiem realna perspektywa, a nie żadne strachy na Lachy i szurowska ''teoria spiskowa'', o czym całkiem niezadługo możemy się przekonać, i wtedy nikomu nie będzie już tu do śmiechu, chyba tylko skończonym idiotom. Nie rozchodzi się o żadne histerie, a jedynie mentalne uzbrojenie na wypadek powrotu niekorzystnej dla nas koniunktury politycznej - nie mam złudzeń co do Trumpa, mało kto u nas zdaje sobie sprawę, że znikoma część wojsk amerykańskich stacjonuje tu w ramach NATO, obecność zdecydowanej większości zależy od decyzji prezydenta, i władny on jest jednym pciągnięciem pióra ostawić nas na lodzie. Niemniej z nim mamy przynajmniej jakąś szansę wsparcia, i obrócenia na własną korzyść rozdźwięku między jego polityką a Macrona i Merkel, co wcale nie musi oznaczać zaraz konfliktu z całą Francją jak i Niemcami, bo w tych krajach również nie wszystkim decydentom podoba się uprawiana przez tamtych polityka faktycznego zbliżenia z Rosją, w imię budowy kontynentalnej wspólnoty na osi Paryż-Berlin-Moskwa. Owszem, to jeszcze za późnego Obamy Amerykanie zaczęli wzmacniać swoją obecność wojskową w naszym regionie, ale jedynie w obliczu bankructwa swojej dotychczasowej polityki ''resetu'', czyli de facto nowego appeasementu w stosunku do Rosji, która clintonowo-obamowskich frajerów zwyczajnie ograła, tak jak Chinole z kolei perfekcyjnie wykorzystali do budowy własnej potęgi globalistyczne zaczadzenie lewicowo-liberalnych elit Zachodu. Kocopoły Stavridisa żywym dowodem, że niczego się nie nauczyli jednak, i nadal sądzą iż możliwe jest ugłaskanie bestii oraz dialog z kanibalem, a wszystko na to wskazuje, że może to odbyć się naszym kosztem. Pomijam już, że facet zajmuje całkowicie kapitulanckie de facto stanowisko wobec realnej, choć niewypowiedzianej wojny domowej z jaką mamy do czynienia obecnie w USA, bredząc iż ''Protests Aren't 'A Battlespace To Be Dominated', więc owszem, z takim pajacem jako Sekretarzem Obrony USA, nie żołnierzem z powołania, lecz jedynie cynicznym prawnikiem w mundurze wojskowego, naprawdę jesteśmy zgubieni:

      https://www.youtube.com/watch?v=q4lh37wB4CE

      Usuń