sobota, 15 sierpnia 2020

1920: Demokratyczny wróg wewnętrzny

 



Ilustracja muzyczna: Hungarica - Lance do boju


By zrozumieć, co się właściwie wydarzyło w sierpniu 1920 r., musimy przede wszystkim spojrzeć na to, kto był wówczas naszym sojusznikiem a kto wrogiem.



Sojuszników mieliśmy niewielu, ale każdy z nich był dla nas bezcenny. Walczyła wspólnie z nami petlurowska Ukraina, Węgry nam dostarczyły amunicji, przychylne stanowisko wobec naszej sprawy okazywały Łotwa, Rumunia i Stolica Apostolska. Francja z jednej strony sprzedawała nam sprzęt z demobilu, wysłała 700 "doradców wojskowych" i załatwiła zgodę Rumunii na transport amunicji z Węgier. Z drugiej strony jednak totalnie nie rozumiała, co jest stawką w tej grze i szkodziła nam dyplomatycznie. Utajonym sojusznikiem były Stany Zjednoczone. Nie tylko ze względu na udział w walkach na polskim niebie ochotników z Eskadry Kościuszkowskiej. Jeśli w Polsce nie było wówczas masowego głodu, to było w dużej mierze zasługą Herberta Hoovera i jego misji pomocowej. (Słabo zbadanym tematem jest finansowanie polskiego wysiłku zbrojnego przez banki z Wall Street. Ale jak widać, po hojnym wspieraniu bolszewików uznały one, że należy czerwony eksperyment zatrzymać w granicach pomniejszonej Rosji. A polska prometejska konspiracja dostawała w ten sposób zapłatę za swój udział w zniszczeniu od środka trzech wielkich imperiów.)



Naszym wrogiem w 1920 r. byli nie tylko bolszewicy.  Nie chodzi mi tutaj tylko o totalnie skurwione przywództwo Czechosłowacji (do Benesza idealnie pasuje określenie: "Pan jest taką kurwą, co każdemu dupy daje"), ani o upośledzone umysłowo władze Litwy (czy one naprawdę myślały, że dostają Wilno od Lenina zupełnie za darmo?). Do zadania nam ciosu w plecy szykowali się też Niemcy. Znany Wam Autor opisał to bardzo dokładnie w sierpniowym "Uważam Rze Historia" - można jego artykuł przeczytać na stronach "Rz".  



Jak czytamy: "Albert Grzesiński (w latach 1931-1932 szef policji w Berlinie, który chciał deportować Hitlera do Austrii), w lutym 1920 r. był świadkiem tajnej narady zwołanej przez von Seeckta, na której mówił on, że „rozpoczniemy ofensywę przeciw Polsce, by wyciągnąć dłoń do Rosji bolszewickiej.” Stwierdził na niej też, że „bolszewicy się ustatkowali” i „są obecnie bardziej na prawo od socjalistów niemieckich”. (...) 24 lipca Wolne Miasto Gdańsk, Niemcy, Austria i Czechosłowacja odmawiają tranzytu przez swoje terytoria transportów z bronią i amunicją dla Polski. „Polska jest naszym śmiertelnym wrogiem. Rosja Sowiecka uderza nie tylko w nią, ale jednocześnie przede wszystkim we Francję i Wielką Brytanię. Jeżeli Polska załamie się, cała budowla Wersalu runie. Możemy się uwolnić z kajdan Ententy, przy pomocy Rosji Sowieckiej, nie stając się zresztą ofiarami bolszewizmu” – pisze von Seeckt w memorandum do swoich podwładnych.

Przez północne Mazowsze prze ku Wiśle niosąc mord i pożogę 4 Armia Jewgienija Siergiejewa i 3 Korpus Kawalerii Hajka Byżyszkiana, ormiańskiego komunisty nazywanego Gaj-chanem. 12-13 sierpnia oddziały bolszewickie rozbijają polską obronę Działdowa. Najeźdźcy są entuzjastycznie witani przez niemieckich mieszczan. Fetuje ich niemiecki wiceburmistrz i mówi, że cieszy się z tego, że „wyzwolono” Działdowo spod „polskiego terroru”. „Z ręką wzniesioną do przysięgi, rzekł dowódca rosyjski: „Ślubuję, że nie prędzej opuścimy tę ziemię niemiecką, aż ją na nowo przysądzi się Niemcom”. Aż do późnej nocy koncertowała rosyjska orkiestra wojskowa, odgrywając rosyjskie piosenki ludowe i niemieckie marsze wojskowe” – pisał 21 sierpnia 1920 r. „Kurier Warszawski”.

Oddziałom sowieckim zostają wydane rozkazy zabraniające przekraczania dawnej granicy niemiecko-rosyjskiej z 1914 r., „z wyjątkiem korytarza gdańskiego”. Kreml wyraźnie już liczy na to, że Niemcy dobiją państwo polskie. Liczne incydenty graniczne potwierdzają to, że Niemcy są gotowi wkroczyć do akcji. Z polskich meldunków wynika, że podczas obrony Działdowa nasze pozycje oskrzydlił oddział 560 Niemców z 12 karabinami maszynowymi, który przeszedł przez granicę. 17 sierpnia Niemcy zajęli stację kolejową Biskupiec a w nocy z 18 na 19 sierpnia zaatakowali polską placówkę przy moście kwidzyńskim. Niemiecka piechota i artyleria koncentrowały się w okolicach Babimostu, Kargowej, Chodzieży, Zdun i Sulmierzyc. Na Górnym Śląsku od wielu miesięcy trwa niemiecki terror. 17 sierpnia, po tym jak prasa podaje fałszywą wiadomość o zdobyciu przez bolszewików Warszawy, dochodzi do ataku niemieckiego motłochu na siedzibę inspektora Komisji Międzysojuszniczej w Katowicach, starć z oddziałami francuskimi, zdemolowania siedziby polskiego komitetu plebiscytowego i linczu na polskim lekarzu. Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska rozpoczyna więc w nocy 19 na 20 sierpnia powstanie i szybko opanowuje sporą część prowincji. Tymczasem na Warmii, Mazurach i Powiślu niemiecki terror, propaganda i niepewność do losów państwa polskiego sprawiają, że polską porażką kończy się plebiscyt decydujący o przynależności tych terenów. W lipcu i sierpniu 1920 r. dochodzi też do ataków niemieckich bojówkarzy na polskie instytucje we Wrocławiu."

(koniec cytatu)

W tym czasie "geopolityczny geniusz za dychę" Władysław Studnicki, przekonywał, że Niemcy jako jedyne nas obronią przed bolszewikami. Wystarczy tylko odpuścić im Śląsk, to od razu nas pokochają. Jasne... (Ciekawe, czy Piotr Zychowicz wspomni o tym epizodzie w swojej książce "Germanofil"?)

Niemieccy koloniści zachowywali się w 1920 r. podobnie jak w 1939 r. W zajętych przez bolszewików miejscowościach wydawali niewygodnych im Polaków w ręce komunistycznych siepaczy. Z bolszewikami sympatyzowała też spora część ludności żydowskiej, zwłaszcza tej z warstw biedniejszych. Jeden z naszych oficerów widział jak już na Placu Zamkowym, już po odparciu bolszewików spod Radzymina, "nadobne córy Izraela" rzucały w kolumnę bolszewickich jeńców pomarańcze i kwiaty. Zdarzało się natomiast, że na polskich żołnierzy żydowscy cywile lali z okien nieczystości. Minister spraw wojskowych gen. Sosnkowski dmuchał więc na zimne i internował 17 tysięcy żołnierzy i oficerów WP pochodzenia żydowskiego w obozie koncentracyjnym w Jabłonnej. 



Mniejszości narodowe można jeszcze jakoś zrozumieć. Polska była dla nich jakąś geopolityczną fanaberią, a przyzwyczaiły się przecież do życia w Rosji, Austrii czy w Niemczech. Dużo trudniej wyjaśnić ówczesną postawę części Polaków. I nie chodzi mi tu o komunistów i komunizujących lewicowców. Jak bowiem wytłumaczyć to, że bolszewicki RewKom w Łomży tworzyli wspólnie "anarchiści" (taki eufemizm na określenie miejscowych żuli), syjoniści i... endecy? Już sam sojusz syjonistyczno-endecki wydaje się być absurdalny, a tutaj mamy do czynienia z sojuszem pod czerwoną flagą, hasłami zniszczenia Polski i religii katolickiej. Jak nasrane w głowach musieli mieć więc miejscowi endecy, by coś takiego firmować swoimi nazwiskami?

Zachowanie endeckich polityków w 1920 r. było zresztą co najmniej kompromitujące. Pierwszy przykład z brzegu: wyjazd endeckiego premiera Władysława Grabskiego na konferencję Spa. Jechał tam, by uzyskać od Wielkiej Brytanii i Francji pomoc wojskową. Dostał tylko obietnicę, że mocarstwa będą mediować przy rozejmie pomiędzy Polską a Bolszewią. A w zamian, 10 lipca, zgodził się na to, by polska granica wschodnia była na Bugu, na tzw. linii Curzona (która powinna się nazywać linią Curzona-Grabskiego). Nasze wojska walczyły wówczas kilkaset kilometrów dalej na Wschodzie - pod Berezyną. Mieliśmy więc oddać za friko szmat terenu bolszewikom. Grabski zgodził się też na oddanie Wilna Litwie i Śląska Cieszyńskiego, Spiszu i Orawy Czechosłowacji. A także na negocjacje z pobitymi już dawno Ukraińcami w sprawie Galicji Wschodniej. Nic dziwnego, że po powrocie do kraju został totalnie zjechany przez wszystkie stronnictwa od prawa do lewa. Nawet Dmowski wzywał do dymisji pradziadka Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Oczywiście, gdy ponad 20 lat później pojawiała się znów kwestia polskiej granicy wschodniej, to nasi wrogowie argumentowali, że przecież "polski rząd zgodził się na linię Curzona w Spa". 

Mieliśmy wówczas ogromne szczęście, że bolszewicy nie chcieli zadowolić się linią Curzona-Grabskiego. Odrzucali zachodnie próby mediacji konsekwentnie prąc na Zachód. Brytyjczycy i Francuzi wysłali więc swoją misję do Polski, bo wykombinowali sobie, że jak mocniej nacisną na Polaków, to uzyskają upragniony pokój.  Lord Maurice Hankey, członek Misji Międzysojuszniczej pisał wówczas do premiera Lloyda-George'a (tego kolesia, co sprawił, że Imperium Brytyjskie stało się zadłużone po uszy u Amerykanów), że celem działania Misji jest zastąpienie Piłsudskiego bardziej spolegliwym przywódcą. Hankey pytał się Paderewskiego (który wcześniej przygrywał na pianinie do okultystycznych ceremonii w Bohemian Grove), kim można zastąpić Piłsudskiego. Paderewski rekomendował Dmowskiego na nowego premiera i przedstawił listę dowódców mogących stanąć na czele armii. 10 sierpnia na konferencji w Hythe, alianccy dowódcy żądają dymisji Piłsudskiego i zastąpienia go swoim figurantem, który zapewne od razu zaproponowałby bolszewikom rozejm. Piłsudski 12 sierpnia przed udaniem się do kwatery w Puławach wręcza nowemu premierowi Witosowi dymisję, która ma być przyjęta i ogłoszona jedynie na wypadek przegranej wojny, jako ostatnia deska ratunku. 



Cofnijmy się jednak o kilka dni... "- Społeczeństwo poznańskie obserwuje z głęboką troską niepojęte wydarzenia na froncie, a nie rozumiejąc, co się dzieje, dopatruje się zdrady i zdradę tę widzi tutaj – mówił ks. Stanisław Adamski na posiedzeniu Rady Obrony Państwa 6 sierpnia 1920 r. Mówiąc o zdradzie wskazywał palcem Józefa Piłsudskiego. Środowiska endeckie otwarcie wówczas wzywały do stworzenia odrębnej armii dzielnicowej w Wielkopolsce i na Pomorzu, która byłaby podporządkowana władzom lokalnym w Poznaniu. Do listy problemów przeżywanych przez Polskę dołączył separatyzm. Piłsudski próbując uspokoić poznańskich endeków, wyznaczył gen. Józefa Dowbora-Muśnickiego, byłego dowódcę Wojska Wielkopolskiego, na dowódcę Frontu Południowego. Dowbór-Muśnicki odmówił twierdząc, że „nie będzie wykonywał głupich rozkazów Piłsudskiego”.


6 sierpnia gen Kazimierz Raszewski, powstaniec wielkopolski i zarazem wojskowy wywodzący się z armii pruskiej (gdzie dosłużył się stopnia pułkownika), zostanie mianowany dowódcą 2 Armii nad Wisłą. Nominację szybko jednak cofnięto a Piłsudski wyznaczył go 10 sierpnia na dowódcę Okręgu Generalnego Poznań, a dwa dni później dodatkowo na dowódcę Okręgu Generalnego Pomorze. „Otrzymałem rozkaz udania się do Poznania, aby objąć dowództwo nad armią zachodnią, która miała powstać na terenach województwa poznańskiego i pomorskiego” – wspominał gen. Raszewski.

(...) Wiemy, że na podległych Raszewskiemu terenach powstało w bardzo krótkim czasie pięć pułków ochotniczych. Zdołał również zmobilizować do wysiłku obronnego tysiące członków Zachodniej Straży Obywatelskiej, policjantów, harcerzy, członków Drużyn Kościuszkowskich i robotników. Zorganizował transport materiałów wojennych z Pucka w głąb kraju, dysponując szczupłymi siłami stworzył obronę linii Wisły (częściowo opierającą się na twierdzach w Toruniu, Fordonie i Grudziądzu) i wzmocnił ochronę granicy z Niemcami. Przede wszystkim jednak wydał nieprzyjacielowi walną bitwę pod Brodnicą, w trakcie której rozgromił wysuniętą do przodu bolszewicką 12 Dywizję Strzelców.

(...)

Generał Raszewski był bez wątpienia jednym z autorów polskiego wielkiego zwycięstwa z sierpnia 1920 r. Zwycięstwa, które zapobiegło wówczas kolejnemu rozbiorowi naszego kraju. Przyczynił się też do uspokojenia separatystycznych nastrojów w Wielkopolsce podsycanych przez część polityków, szykujących się na wypadek klęski pod Warszawą. Szokująco brzmi w tym kontekście znaleziony przez Wojciecha Zawadzkiego w teczce poświęconej generałowi Raszewskiegmu wycinek prasowy („Historie Rokoszańskie”, bez tytułu prasowego i daty wydania): „Przez ową domową potrzebę rozumieli Wielkopolanie wojnę domową, którą wzniecić chcieli, Naczelnika Państwa obalić i na godność wynieść przywódcę wichrzycieli, niejakiego Romana Dmowskiego. Ten, gdy mu choroba nieuleczalna siły umysłowe odjęła (...), na zwycięstwie moskiewskim i klęsce Rzplitej wyniesienie się własne zakładał. Jakoż z zagrożonej przez nieprzyjaciela Warszawy do Poznania się przeniósł, tu sobie kwaterę obrał i z jego podpuszczenia działo się całe poczynanie obałamuconych Wielkopolan. Gdy wbrew jego nadziei Moskwicin od Warszawy odparty i ku rubieżom Polski odpędzony został, Dmowski w Poznaniu konfederacyę tajną zawiązawszy, wojnę domową sposobił. Aliści regimentarz poznański, generał Raszewski, jedyny Wielkopolanin rodem między wodzami polskimi, wierności Rzeczypospolitej dochował i tworzącego się pod jego dowództwem wojska wielkopolskiego do rokoszu wciągnąć nie pozwolił.

(koniec cytatu)



Czy rzeczywiście endecy chcieli powołać w 1920 r. konkurencyjny rząd polski w Poznaniu? Faktem jest, że mówiono wówczas o tym otwarcie. Później pisał o tym jako o poważnym zagrożeniu gen. Sosnkowski w prywatnym liście. Dmowski "ewakuował się" do Poznania 4 sierpnia i zaczął tam intensywnie wiecować. Bogdan Urbankowski pisał o ówczesnych wydarzeniach: "Porzuciwszy po nieudanej próbie obalenia Piłsudskiego (19 lipca) Radę Obrony Państwa, przywódca narodowej demokracji przebywał jakiś czas w Drozdowie, gdy zbliżyli się bolszewicy- wyjechał do Poznania. Przybył tu 4 sierpnia... natychmiast też rozpoczął ożywioną, choć zakulisową działalność. Publicznie wystąpił 9 sierpnia w sali koncertowej Uniwersytetu... Dwa dni później odbył się kolejny wiec, na który wpuszczano już tylko z zaproszeniami. Wiec odbył się w sali Ogrodu Zoologicznego (...). Od zoologicznego szowinizmu ważniejszy był jednak program - a był to program stworzenia nie tylko rezerwowej "Armii Zachodniej", lecz także rezerwowego, a w przyszłości głównego, ośrodka władzy. Poznańska Gazeta Wieczorna ujawniła nawet skład przyszłego gabinetu: Naczelnik Państwa - Paderewski, Prezes Rady Ministrów - Dmowski i Naczelny Wódz - Józef Haller; Szef Sztabu - Dowbor-Muśnicki".

 Scenariusz byłby pewnie taki: Warszawa pada, endecy ustanawiają rząd w Poznaniu i "armię dzielnicową" a potem proszą Entantę o wsparcie. Dostają z Londynu i Paryża jedynie wezwanie do pilnego zawarcia pokoju z bolszewikami. A wówczas do akcji wkraczają Niemcy i dokonują inwazji. "Genialny plan "pana Romana" idzie się j...ć a endecy po raz kolejny pokazują, że niewiele rozumieją z polityki międzynarodowej. Kolejny "geniusz geopolityczny" -  Studnicki przekonuje zaś, że Niemcy teraz odbudują państwo polskie - w granicach od Bzury po Ural. I po stu latach połową Polski rządzi Baćka a drugą połową Angela Merkel i ubogaca ją kulturowo inżynierami z Somalii. A endecy, nie mając większych problemów na głowie, by nadal bóludupili jaki zły był Piłsudski...

Zwróćcie uwagę na liczne podobieństwa pomiędzy sytuacją w sierpniu 1920 r. a we wrześniu 1939 r. W obu przypadkach mamy do czynienia z sojuszem niemiecko-sowieckim, zdradą Zachodu i mniejszości narodowych a także knowaniami ówczesnej "opozycji totalnej". W 1920 r. knuli idioci od Dmowskiego, a w 1939 r. od Sikorskiego. Na szczęście Sowietom zabrakło wówczas organizacji a Niemcom odwagi, by nas pokonać.



"Zwietrzały dowcipniś Lloyd George ubolewał obłudnie w parlamencie angielskim nad losem Polski, – a po cichu wyciągał rękę ku bolszewikom w nadziei nawiązania z nimi stosunków handlowych. We Francji koła ultraradykalne (w gruncie rzeczy sparszywiałe, z wszelkiej szlachetnej idei wyprane ramoty) usiłowały zakrzyczeć, zawrzeszczeć, zdusić w zarodku wszelką myśl o pomocy dla Polski! Nawet przydzielony nam Gdańsk odmawiał wyładunku amunicji. „Niestety”, tych biednych, srodze o pokój zatroskanych, handlarzy pieprzu i idei, srogi spotkał zawód. Różne blaty niemieckie zapowiedziały upadek Warszawy na 15 sierpnia 1920 r. A tu, prawie że nazajutrz rozpoczęła się wspaniała ofensywa polska, w genialny sposób obmyślona i przygotowana przez naczelnego wodza. Marsz. J. Piłsudskiego. Południowa grupa manewrowa, prowadzona przez gen. Rydza Śmigłego – któremu naczelny wódz poruczył wykonanie najtrudniejszego zadania – zadała wrogowi w ciągu kilku dni decydujący cios, miażdżąc plany i armie nieprzyjaciela.

"Narodowy Socjalista", nr 9, wrzesień 1935 r.

Dupoendecja nie poprzestała jednak na tragikomicznej próbie budowania separatystycznego rządu w Poznaniu. Jak tylko okazało się, że wygraliśmy bitwę błędnie zwaną warszawską (tak naprawdę toczącą się od Lwowa po granicę pruską), zaczęła kreować francuskiego gen. Maxime'a Weyganda na głównego zwycięzcę. Weygand był mocno zdziwiony, gdy Stanisław Stroński (endek i zarazem mason Wielkiego Wschodu) zorganizował mu pod hotelem w środku nocy uroczystości ku jego czci... Gdy wersja z Weygandem okazała się zbyt głupia, by się utrzymać (Weygand zawsze twierdził, że to Piłsudski był autorem zwycięstwa), wymyślono wersję mówiącą, że to generał Rozwadowski był wodzem naczelnym w miejsce Piłsudskiego, który "złożył dymisję i wyjechał do kochanki". Jakimś dziwnym trafem jednak, ani gen. Sikorski, ani Haller, ani Dowbór-Muśnicki, ani Zagórski, ani żaden inny generał będący wrogiem Piłsudskiego nie sięgnął po tę wersję. Każdy z nich wiedział bowiem, że jest ona kretyńska. Zgodnie z ówczesnymi regulacjami wojskowymi szef sztabu generalnego nie miał bowiem możliwości pełnienia roli głównodowodzącego. Co więcej, zachowana korespondencja wskazuje wyraźnie, że wszyscy polscy dowódcy - z Rozwadowskim włącznie! - uznawali wówczas Piłsudskiego za wodza naczelnego. Co więcej, Rozwadowski w uniżony sposób pisał podczas kontrofensywy znad Wieprza, że "wszystko się układa dokładanie tak jak Pan Komendant przewidział". (Zainteresowanym rzeczywistą rolą gen. Rozwadowskiego w wydarzeniach z sierpnia 1920 r. polecam ten artykuł.) Rozwadowskiego "naczelnym wodzem w bitwie warszawskiej" mianował dopiero wiele lat po tej bitwie Jędrzej "Kretyn" Giertych.



Pół biedy, gdyby endecy poprzestali tylko na wymyślaniu głupich teoryjek o przebiegu wojny z bolszewikami. Niestety odegrali też kluczową rolę w negocjacjach pokojowych w Rydze, w trakcie których oddali bolszewikom m.in. Mińsk i Kamieniec Podolski. Dodam, że Mińsk był zdobyty w październiku 1920 r. przez Wojsko Polskie, a miasto miało mocno polskie oblicze. Stanisław Grabski, endecki negocjator tego haniebnego traktatu, został nazwany przez jednego z ziemian zza Zbrucza "Kainem". Ten rusofilski arcyszkodnik był później członkiem komunistycznej KRN. Leszek Moczulski był jego studentem w końcówce lat 40. I zapamiętał jak Grabski mówił, że tak właściwie to Stalin zrealizował cele endecji z 1914 r. - czyli granice na Odrze i Nysie oraz państwo polskie będące protektoratem Rosji...

"Kiedy znów w 1914 roku, zaraz po wybuchu wojny, by­łem na herbatce u p. Grabskiego, ówczesnego członka zarządu Narodowej Demokracji, na której było kilku członków zarządu tego stronnictwa to p, Grabski z całą kategorycznością dowo­dził, że ze względów ekonomicznych Polska Niepodległa, odcięta granicą od Rosji, utrzymać by się nie mogła i że z tych powodów Nar. Demokr. nie tylko nie dąży do niepodległości, ale przeciwnie, gdyby tylko ktokolwiek bądź taką koncepcję wysunął, ona by ją udaremniła. (...) To było powodem, że cała prawica przeklinała i z błotem mie­szała Witolda Gorczyńskiego za to, że się odważył poza pleca­mi N ar. Dem. tworzyć legjony. Psuło to Dmowskiemu jego po­litykę, polegającą chyba na chęci wykazania, że naród jest stadem lojalnych i biernych baranów."

Jan Pękosławski

U Grabskich głupota jest chyba genetyczna. (Warto przypomnieć sobie jak faszyzujący prawicowiec Jan Pękosławski miażdżył politykę gospodarczą Władysława Grabskiego - opisałem to w jednym z wpisów w serii Restituta. ) Ale nie tylko u nich. Można sobie wyobrazić endeków z łomżyńskiego RewKomu tańczących w kółeczku taniec weselny z towarzyszami pochodzenia żydowskiego, Grabskiego i Giertycha tańczących razem z Bermanem i Szechterem, Pińskiego ze Szwejgiertem, Wilka z Tęczowym Rafałkiem i sabatejskiego reżysera z Margolcią...

***


10 sierpnia zmarł mój redakcyjny kolega, jeden z największych polskich historyków - Dariusz Baliszewski. Dużo rozmawialiśmy na najróżniejsze tematy - o zamachu w Gibraltarze, tajemnicy śmierci marszałka Śmigłego-Rydza i prezydenta Starzyńskiego, o Berlingu, Berii... Ostatni raz zadzwoniłem do niego w czerwcu. "Ależ nie musimy już szukać zabójców generała Sikorskiego! Ja już ich dawno zidentyfikowałem!". Mówił wówczas, że będzie miał operację serca, a gdy dojdzie do zdrowia to mnie do siebie zaprosi i pokaże mi dokumenty. Miał jeszcze tyle projektów do zrealizowania... Mówił m.in. o chęci napisania książki o śmierci marszałka Śmigłego-Rydza. No cóż, teraz spotyka się z bohaterami swoich publikacji w innym świecie. Teraz w pełni rozumiem spirytystów, którzy szukają kontaktu z duchami zmarłych. Tacy ludzie jak Dariusz Baliszewski to przecież żywe archiwa...

Mówiłem mu podczas naszej ostatniej rozmowy. "W tradycji konfucjańskiej, życie ludzi starszych jest najcenniejsze. Gdy statek tonie, w pierwszej kolejności ratuje się starców a w ostatniej dzieci. Dzieci można zawsze zrobić nowe, a doświadczenia i wiedzy starszych nie da się zastąpić". "Co Pan mówi! Młodym pozwolić zginąć, a takiemu staremu dziadowi jak ja żyć?!". 

R.I.P.

27 komentarzy:

  1. Dzięki za świetny wpis! I gratulacje! W necie wysyp, jak zwykle przy okazji rocznicy, antypiłsudczykowskich "odgrzewanych kotletów". Nawet prof. Jan Żaryn uwiarygadnia polskojęzyczną telewizję internetową "Ejajkulacja tv" (czy "Emulsja tv", jakoś tak) prowadzoną przez rosyjskiego aktora, zapomniałem nazwiska ;) Nie wiem czy coś nowego wypichcił w temacie Ziemkiewicz?...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję Foxmulder za ten dzisiejszy wpis okolicznościowy. Tak jak mówiłeś w dupkach niektórych pęknie żyłka ;P jeśli chodzi o nieszczęsny ,, pseudoplebiscyt '' na Warmii i Mazurach przegrany o ile się nie mylę stosunkiem 7:93 procent to jest to dla mnie prywatnie , osobiście dramatyczna trauma choć nie jestem zupełnie z tych pokoleń :'(

    CZEŚĆ I CHWAŁA WSZYSTKIM BOHATEROM ZWYCIĘSKIEJ DLA LECHISTANU WOJNY BOLSZEWICKO-POLSKIEJ A ZWŁASZCZA JÓZEFA PIŁSUDSKIEGO , TADEUSZA ROZWADOWSKIEGO , STANISŁAWA SZEPTYCKIEGO , JÓZEFA HALLERA , KAZIMIERZA SOSNKOWSKIEGO , WŁADYSŁAWA SIKORSKIEGO CZY EDWARDA RYDZA - ŚMIGŁEGO. TEJ WOJNY I TEGO TRYUMFU KTÓRY STAŁ SIĘ CUDEM W NASZYCH OCZACH. CUDEM KTÓRY ROZSŁAWIŁ POLSKI GENIUSZ I ORĘŻ KTÓRY NA PRZEKÓR WSZELKIM OKOLICZNOŚCIOM , ZDRADOM I SPRZENIEWIERZENIOM TAK PRZED 1920 ROKIEM JAK I PO NIM ZATAMOWAŁ POCHÓD AROGANCKIEJ I ZBRODNICZEJ REWOLUCJI CZERWONEJ HOŁOTY POD PRZEWODEM M.IN. LENINA I DAWYDOWYCZA - BRONSZTEJNA ,, TROCKIEGO ''.

    Pozdrawiam Azariasz - część 1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błogosławiona Matko Boża Łaskawa skieruj na nas swoje miłosierne spojrzenie. Od trzech przeszło wieków Warszawa Cię wzywa jako swoją Patronkę i Orędowniczkę przed tronem Boga. Ty zawsze spieszyłaś na pomoc naszej Stolicy w jej ciężkich chwilach dziejowych kiedy padały jej mury strawione siłą bombardowań i ogniem. Gdy krew męczeńska niby rzeka płynęła jej ulicami. O Matko byłaś z Warszawą i strzegłaś jej ducha by pozostał nie zatruty. O strzeż nas teraz i oddal od miasta naszego wszelkich nieprzyjaciół. Niech grzech nie plami dusz mieszkańców Stolicy. Niech nędza moralna i podłość nie pełzają po jej ulicach i placach. Niech Warszawa pozostanie na zawsze miastem nieujarzmionym. Niech w sercach jej mieszkańców potężnieje wiara , zmartwychwstaje nadzieja i rozpłomienia się miłość mocniejsza niż śmierć. Spraw by w odbudowanych domach Stolicy żyli ludzie o sercu nowym , współczującym , gościnnym i otwartym dla wszystkich. Uproś u Boga by Stolica nasza i Polska cała szły drogą swych przeznaczeń wypisanych na kartach historii. Wspomożycielko wiernych przybądź nam z pomocą. Pocieszycielko strapionych uspokój nasze serca. Uzdrowienie chorych ulecz cierpiących na duszy i ciele. Patronko Warszawy módl się za nami u Boga. Wstawiaj się za nami do Syna Twego byśmy po życiu ziemskim mogli na zawsze zjednoczyć się z Ojcem który jest w Niebie i wraz Tobą śpiewać Mu Magnificat Chwały Wiecznej. Amen.

      Pozdrawiam Azariasz - część 2

      Usuń
    2. Kyrie elejson ! Chryste elejson ! Kyrie elejson ! Chryste , usłysz nas ! Chryste , wysłuchaj nas ! Ojcze z nieba , Boże - zmiłuj się nad nami ! Synu , Odkupicielu świata , Boże - zmiłuj się nad nami ! Duchu Święty , Boże - zmiłuj się nad nami ! Święta Trójco , Jedyny Boże - zmiłuj się nad nami ! Święta Maryjo - módl się za nami ! Święta Boża Rodzicielko , módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś pociechą Warszawy się stała , jej przedziwną tarczą i obroną - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś czarną zarazę uśmierzyła , gdy warszawianie po murach miasta Twój wizerunek nieśli - módl się za nami !
      Matko Łaskawa , któraś na znak wdzięczności Patronką Warszawy i Strażniczką Polski przez lud stolicy została obrana - módl się za nami !
      Matko Łaskawa , której obraz królewską koroną przez gospodarzy miasta został ozdobiony - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś także inne miasta Królestwa Polskiego od morowego powietrza uchroniła - módl się za nami ! Matko Łaskawa , którą ocalone Wilno i Kraków za swoją Patronkę obrały - módl się za nami !
      Matko Łaskawa , Strażniczko Polski , której w sierpniu 1920 roku lud stolicy swój los zawierzył - módl się za nami !
      Matko Łaskawa , Strażniczko Polski , któraś swym zjawieniem się pod Radzyminem i Ossowem bolszewików przepędziła - módl się za nami ! Matko Łaskawa , Strażniczko Polski , któraś Warszawę , Polskę i Europę przed czerwoną bolszewicką zarazą ocaliła - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś podczas okupacji hitlerowskiej osadę Siekierki na miejsce swych objawień wybrała - módl się za nami !
      Matko Łaskawa , któraś jak Jonasz Niniwę Warszawę przed grożącym nieszczęściem ostrzegała - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś swój cudowny obraz z pożogi powstania uratowała - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś odbudową stolicy ze zniszczeń wojennych kierowała - módl się za nami ! Matko Łaskawa , papieskim diademem uhonorowana - módl się za nami ! Matko Łaskawa , któraś w swym sanktuarium Jana Pawła II jako pielgrzyma dwukrotnie błogosławiła - módl się za nami ! Matko Łaskawa , której pomocy od blisko 360 lat lud Warszawy wzywa - módl się za nami ! Matko Łaskawa , która wszystkich strapionych pocieszasz - módl się za nami ! Matko Łaskawa , w życiu i przy śmierci nadziej o nasza - módl się za nami !
      Baranku Boży , który gładzisz grzechy świata - przepuść nam , Panie !
      Baranku Boży , który gładzisz grzechy świata - wysłuchaj nas , Panie ! Baranku Boży , który gładzisz grzechy świata - zmiłuj się nad nami ! Przybądź nam , Miłościwa Pani , ku pomocy ! A wyrwij nas z potężnych nieprzyjaciół mocy ! Módlmy się. Matko o łaskawości niewyczerpanej , przyczyń się za nami , którzy się do Ciebie z wiarą i gorącą miłością uciekamy ! Amen...

      Pozdrawiam Azariasz - część 3

      Usuń
  3. https://summit.news/2020/08/14/lessons-from-the-battle-of-warsaw-1920-2020/
    Fajny artykuł po angielsku, już Rozwadowskiego i Hallera wstawili, gdyż im to wmówiono, ale w komentarzach Studnicki i wielka przyjaźń polsko niemiecka. Czychają tylko na odruchy sympatii do Polski, by je psuć jak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Regularnie czytam tę stronkę. :)

      Cieszy mnie też to, że w Azji nas zauważają:

      https://www.theepochtimes.com/faith-and-polish-military-tactics-defeated-the-soviet-army-at-the-battle-of-warsaw-100-years-ago_3460759.html?fbclid=IwAR2_93Fj5Ouv6UjnUxsPrD3_wTBZHOxPnRuRFpMzHyCDUAt5AVperzmdydM

      A niemiecka intoksykacja wiadomo, że niestety działa...

      Usuń
  4. Czasy się zmieniają ale jedno pozostaje bez zmian, konieczność kupowania uzbrojenia z zewnątrz. Deindustrializacja na całego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uzbrojenie, cement, stal zbrojeniowa, szyny kolejowe, szkło budowlane itp., itd.
      Państwo polskie (teoretyczne) postawiło na wpływy z VAT, pit i akcyzy, wartość dodaną oddając innym.... Nawet cit-u nie pilnują. I nie za bardzo chcą, (może nie mogą) to zmienić. Teraz oddadzą suwerenność nowemu okupantowi i jeszcze będziemy za to słono płacić. Taka mała różnica Turcy za bazę amerykańską na swoim terenie dostali ok. 15 mld USD, a my to zrefundujemy. No sukces goni sukces.
      I kto ma tworzyć to nowe, silne Państwo Polskie? A może gra idzie o coś innego? Tylko o co?

      Usuń
    2. Wielka wyprz. cementowni, hut itd. nowoczesna zdobycz pookrągłostołowa. Zastanawiające, że szykujemy się jakoby na odpór kinetyczny od wschodu podczas gdy zapina nas Helmut od tylca z zachodu... na własną wręcz pośbę. Turcy mogą więcej z wielu przyczyn, my za ochronę musimy bulić.

      Usuń
  5. Na razie tyle, pełny komentarz w najbliższych dniach:

    https://dorzeczy.pl/kraj/150533/kibicowanie-omon-pomoc-dla-kgb-dziennikarz-krytyki-politycznej-donosil-na-wiezionego-na-bialorusi-polaka.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od dawna wiadomo, że Przemysław Witkowski mendą jest

      Usuń
  6. Nie dziwi mnie takowa postawa endeków, bo znam pracę Michała Andrzejczaka „Rosja w myśli politycznej Narodowej Demokracji w latach 1917-1939” - parę cytatów z recenzji bynajmniej neopiłsudczykowskiego medium, a bastionu endokomuny jakim jest ''Myśl Polska'', entuzjastycznej rzecz jasna:

    ''„W opiniach części narodowych demokratów Lenin jawił się jako ideowiec i idealista. Człowiek, działacz, polityk, który wierzył w urzeczywistnienie w Rosji «raju doczesnego komunistów»: «[...] Lenin był człowiekiem osobiście uczciwym, ideowcem i [...] posiadał umysł bardzo wybitny. Wierzył w to, że ustrój socjalistyczny doprowadzi ludzkość do szczęśliwości wiecznej, był przekonany o tym, że krwawy terror jest tylko koniecznym okresem przejściowym na drodze do tego raju na ziemi. Śmierć Lenina usuwa z widowni najwybitniejszego człowieka Rosji bolszewickiej»”. [...] Stosunek do Rosji stanowił niemal od początku istnienia Narodowej Demokracji jeden z najważniejszych elementów jej koncepcji programowych. Endecja w swoich poglądach na Rosję przeszła dość gruntowną ewolucję, od formacji nawiązującego wprost do tradycji antyrosyjskich powstań narodowych, do ruchu politycznego, który w opisywanym przez Andrzejczaka okresie najbardziej konsekwentnie (poza KPP) formułował postulat współpracy z radziecką Rosją. W zakończeniu pracy czytamy m.in.: „Poglądy narodowych demokratów na kwestię relacji na linii Warszawa-Moskwa mogą wydawać się niemal rewolucyjne, jeśli weźmiemy pod uwagę różnice ideowe występujące między bolszewizmem a nacjonalizmem. Zagadnienie to należy rozpatrywać jednak na różne sposoby. Z jednej strony poparcie, jakiego wszechpolacy udzielali wszelkim działaniom zmierzającym do zawarcia układu między Sowietami a Polską mogło oznaczać rezygnację z pewnych ograniczeń doktrynalnych na rzecz prowadzenia polityki zgodnej z polską racją stanu. Z drugiej zaś strony należy pamiętać, że w Narodowej Demokracji nie był obcy pogląd wskazujący na ewolucję bolszewizmu do nacjonalizmu wielkoruskiego. Ponadto nie można pomijać w tym miejscu interpretacji bolszewizmu, jako emanacji duszy rosyjskiej, zatem będącego, przynajmniej w pewnej mierze, możliwym do zaakceptowania przez nacjonalistów typu endeckiego”.''

    http://www.mysl-polska.pl/856

    Tu właśnie, w złudzeniu jakim było upatrywanie w bolszewizmie kolejnej emanacji rosyjskiego szowinizmu, tkwi moim zdaniem sedno niemożliwej z pozoru, absurdalnej współpracy endeków z komunistami, co stanowi dowód ślepoty doktrynalnej tych pierwszych. Dodajmy gwoli uczciwości, że wiarę w ten miraż podzielali też piłsudczycy, aczkolwiek ze znakiem przeciwnym. Dmowski sam nie tyle był filorosyjski, co antyniemiecki, tym bardziej jednak postawa jaką zajmował wraz z przeważającą częścią swych zwolenników rzeczywiście zakrawała na skrajną głupotę, biorąc pod uwagę żywą już wtedy, i widomą współpracę Niemców z Sowietami, przypieczętowaną traktatem w Rapallo. W każdym razie Dmowski nigdy Rosji nie poważał, gardził nią wręcz, stąd skłonny był lekceważyć zagrożenie z jej strony, źródłem zaś tego było jego zaślepienie Okcydentem i pogarda wobec ''turańskiej dziczy'', osobliwie nie obejmująca Japonii, którą był wyraźnie zafascynowany, wróżąc też historyczny sukces w przyszłości Chinom, tak więc ''azjatyckość'', której nie cierpiał była dlań w istocie synonimem rosyjskości - więcej na temat w artykule Kawalca:

    https://www.omp.org.pl/artykul.php?artykul=396

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Dmowskim i jego obozie można sądzić wiele i różne opinie wydawać tak negatywne jak i pozytywne ale nie da się nie ujrzeć politycznej głupoty i naiwności choćby nie tylko w tym że lekceważyli współpracę na linii Berlin-Moskwa ale też to że w swym zaślepieniu przewidywali że bolszewicki wampir na wschodzie przetrwa góra dekadę. Może i by tak było ale zapomnieli wziąć poprawkę na to że ,, Ci '' których możemy nazwać grupą gwarantującą zadbali o to by nowa odsłona rosyjskiego imperializmu nie padła. Tym bardziej to dziwne że tego typu fakt olało środowisko które przecież wszędzie dopatrywało się Masonów i Syjonistów a w układzie Hitlera i Stalina nie ? Nie ma jak ,, realizm '' w polityce...
      AZARIASZ

      Usuń
    2. Dokładnie, dlatego powinno się takową postawę określać raczej mianem ''nierealizmu politycznego'', lub ''politycznym oniryzmem''. Faktycznie, to dziwne wielce jak ludzie pokroju Dmowskiego mogli łączyć odrazę do ''żydomasonerii'' ze fanatycznym uwielbieniem Zachodu, gdzie ślepy tylko by nie dostrzegł, iż fartuszkowa mafia i naród w swym mniemaniu wybrany cieszy się istotnymi wpływami. Dlatego zwykle owocuje to czymś odwrotnym, równie głupią i zaciekłą nienawiścią do Okcydentu, w kontrze do idealizowanego Wschodu jakoby wolnego od tych miazmatów, co rzecz jasna jest wierutną brednią, wystarczy obaczyć ilu Żydów i ogólnie nie-Słowian stoi obecnie na szczytach władzy w Rosji.

      Usuń
    3. Duporealizm ;) być może odpowiedzią jest kapitalistyczny pindolec endecki do którego dumnie nawiązuje elita z Konfy.
      Cieszyli się istotnymi wpływami a dodatkowo stali się największymi beneficjentami ery II Wojny które to profity czerpią do dziś ( Masoni promujący tolerancję , miłość , równość i braterstwo he he he... dzięki Hitlerowi i jemu podobnym skompromitowali pojęcia prawicowości , nacjonalizmu , katolicyzmu a Syjoniści dzięki Stalinowi i jego 17 września gdzie dobił Polskę - azyl 3 milionów Żydów , nie dość że w ramach globalnego zadośćuczynienia uzyskali własne Państwo tam gdzie chcieli je mieć a nie gdzie planowano im je stworzyć , na polityce hienizmu cmentarnego dorobili się hajsu i dalej to robią to jeszcze każdą krytykę pod swoim adresem - tą słuszną ucinają antysemityzmem ). Co racja to racja Chehelmut.
      Ile ich stoi na szczytach władz ale też jak na sztywno narracja historyczna jest dopasowana żeby jedni drugim BIBI z PUTINEM nie zaszkodzili a solidarnie kredą przejechali po tablicy na złość Polsce. AZARIASZ

      Usuń
  7. Notabene rewizji tradycyjnie antygermańskiego nastawienia polskich narodowców podjął się Wania Engelgard, a cel tej operacji zasadza się na tym oto:

    ''Polska leży między Niemcami a Rosją, i tu, w tej konfiguracji geopolitycznej będzie się kształtować jej los. Dzisiaj nie ma możliwości grać z Rosją przeciwko Niemcom i odwrotnie – z Niemcami przeciwko Rosji. Dzisiaj wyzwaniem jest znalezienie naszego miejsca właśnie w tej konstelacji geopolitycznej, tym bardziej, że obecnie współpraca rosyjsko-niemiecka nie jest, wbrew krzykaczom powołującym się na historię, egzystencjalnym zagrożeniem dla Polski, wręcz przeciwnie, może być dla nas wielką szansą.''

    http://www.mysl-polska.pl/2367

    ''Opcja kontynentalna'' pełną mordą jednym słowem. Studnicki również był radykalnym okcydentalistą gardzącym Wschodem, tyle że dlań jako germanofila to właśnie Niemcy były ostoją cywilizacji przeciwstawianej ''azjatyckiemu barbarzyństwu''. Natrafiłem niedawno na bardzo ciekawy, i długi uprzedzam artykuł traktujący o poglądach przedwojennych zwolenników sojuszu z III Rzeszą, obok ww. pojawia się tu również Cat-Mackiewicz, i Bocheński, znamienne jednak, iż z nich tylko Studnicki pozostał wierny raz obranemu kursowi na Berlin, dla reszty rychło stało się jasnym bankructwo ''opcji niemieckiej'', a dlaczego tutaj wyjaśniono:

    https://www.salon24.pl/u/konfederat1000/807077,o-czym-nie-mowia-czechofile-czyli-dlaczego-polska-powinna-wziac-udzial-w-rozbiorze-czechoslowacji

    Należy uczciwie przyznać, że ich argumenty co do ''bękarta Traktatu Wersalskiego'' jakim de facto była Czechosłowacja są zasadniczo słuszne. Natomiast mylili się całkiem co do ZSRR licząc, że udział w antybolszewickiej krucjacie po stronie Hitlera doprowadzi do rozpadu Sowietów po szwach narodowościowych. Owszem, tak się w istocie stało dobrych parę dekad później, jednak w zupełnie odmiennych okolicznościach i uwarunkowaniach, natomiast mrzonką by nie powiedzieć skrajną głupotą było liczyć na to po Wielkim Terrorze, gdy główne nierosyjskie nacje zostały całkiem spacyfikowane, podobnie jak i sami Rosjanie, pozbawieni na równi wymordowanych antybolszewickich elit, ich resztki siedziały wówczas po więzieniach, gdzie zostały dobite w momencie wybuchu wojny między ZSRR a III Rzeszą. Ignorancja co do skali mordów nie jest tu żadnym wytłumaczeniem, bo ich rozmiary były tak porażające, iż nie dało się ich ukryć nawet w państwie totalitarnym, i rzecz była szeroko omawiana w prasie przedwojennej, tym bardziej że same władze komunistyczne afiszowały się wręcz z nimi urządzając procesy pokazowe, można więc było już wtedy wyrobić sobie zdanie na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  8. Poza tym antysowiecka krucjata w imię emancypacji ludów z ''więzienia narodów'' jakim były Sowiety, stała w ewidentnej sprzeczności z konceptem ''Lebensraumu'', kamieniem węgielnym i fundamentalnym dogmatem hitlerowskiej doktryny, a takowa istniała wbrew temu co bredzi Ziemkiewicz i jemu podobni ''rewizjoniści'', traktowanym śmiertelnie serio przez fuhrera i jego zwolenników, za co życiem zapłaciły miliony Słowian, w tym i Polaków jako znajdujących się na pierwszej linii frontu. Doprawdy nie wiem jak wszyscy zwolennicy ''opcji niemieckiej'' sobie to wyobrażali - że niby III Rzesza będzie tolerowała istnienie niechby wasalnego państewka polskiego te jakieś 100 km od Berlina, gdy jej mocarstwowe apetyty sięgały co najmniej po Ural i Kaukaz? Skrajnym idiotyzmem z naszej strony i prawdziwym narodowym samobójstwem byłoby, gdybyśmy wzięli udział w takowym skręcaniu sznura na własną szyję, i przelewali krew swoją i innych nacji tworzących ZSRR w imię obcych nam, śmiertelnie wręcz wrogich interesów mocarstwowych hitlerowskich Niemiec, a wszelkie zychowiczowskie majaczenia o ''odwróceniu sojuszy'' można uznać za realistyczne tylko całkiem abstrahując od ówczesnych uwarunkowań - nic by to nam nie dało, ani wkupilibyśmy się tym w łaski aliantów, dokładnie jak to się stało w przypadku Rumunów czy Węgrów. Zresztą powiedzmy sobie szczerze, iż bazująca na strategii pokonania bolszewizmu za pomocą nacjonalizmów narodów byłej I-ej RzPlitej ''polityka prometejska'' Piłsudskiego poniosła klęskę właśnie podczas wyprawy kijowskiej, która wykazała boleśnie, iż nacjonalizm ukraiński szczególnie na kluczowym, rdzeniowym dla Ukrainy obszarze kijowszczyzny jest zbyt słaby, aby oprzeć na nim skuteczną walkę z sowietem. Doprawdy nie pojmuję więc, jak można było pokładać nadzieję w buncie zniewolonych Ukraińców, Białorusów itd. przeciwko Rosji bolszewickiej w całkowicie sterroryzowanych społeczeństwach, przy braku i tak tradycyjnie słabych elit przywódczych, wybitych niemal co do nogi przez krwawe czekistowskie czystki. Owszem, jak wykazał niemiecki blitzkrieg '41 roku żołnierz sowiecki początkowo nie chciał w przeważającej większości bić się i umierać za ''raj krat'', ale ideologiczne zaślepienie nazistowskie, i zbrodnicza pogarda, nienawiść wręcz do ''turańskiej dziczy'' prędko pogrzebała wszelkie szanse na podburzenie szerszych mas i wykorzystanie ich przeciwko stalinowskiej tyranii, i tak poronione i niemożliwe na gruncie hitlerowskiej doktryny. A nawet gdyby nacjonalizmy te okazały się na to wystarczająco mocne, nie przyniosłyby pożądanych skutków tak przez Piłsudskiego jak i zwolenników sojuszu z hitlerowskimi Niemcami, bowiem wszystkie one zostały niestety ufundowane na wrogości wobec dziedzictwa I-ej Rzeczpospolitej. Tyczy to nie tylko ukraińskiego czy litewskiego, ale i polskiego czego wyrazem tradycyjna już wrogość jaką żywią endecy do ''polityki jagiellońskiej'', przeciwstawianej przez nich zmitologizowanej ''piastowskiej'' przeszłości naszego kraju. O tyle nie można się temu dziwić, że w monarchii republikańskiej I RP było tylko dwóch stricte polskich królów: Sobieski i Leszczyński, Jagiellonowie zaś byli zruszczonymi Litwinami itd. omawiałem to dość szeroko niedawno na blogu, więc nie będę się powtarzał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie widzę stąd większego sensu we wspieraniu wszelkich ruchów opozycyjnych i niepodległościowych na Ukrainie i Białorusi, dopóki łączą one antyrosyjskość z antypolonizmem i odrazą do dziedzictwa dawnej RzPlitej, bo odbije się to na nas rykoszetem i jest też w gruncie rzeczy szkodliwe dla tych nacji. Choćby Ukraińcy nigdy nie zbudują własnego państwa o solidnych podstawach, dopóki odwoływać się będą do tradycji kozackiej bandyterki i ounowskich rezunów, a nie postaci jak pogromca wojsk moskiewskich pod Orszą i protektor prawosławnych hetman Ostrogski czy św. Piotr Mohyła, rusińskich kniaziów i bojarstwa optującego żarliwie za Unią Lubelską, pomordowanych okrutnie przez siepaczy Chmielnickiego. Przyznam nie wiem jak to jest dokładnie z białoruskimi narodowcami, ale zapewne podobnie jak z litewskimi czy ukraińskimi, trudno by stanowili pod tym względem wyjątek, a nawet gdyby oparli się jednak na odwołaniach do dziedzictwa Wlk. Księstwa Litewskiego, jak czyni to dość niekonsekwentnie Łukaszenko, by markować swą rzekomą ''niezależność'' od Rosji, to i tak nie wyklucza to wrogiego nam separatyzmu, bo unia polityczna z Litwą nie była sielanką, nie brak w niej było sporów i to ostrych z ''koroniarzami''. Tak więc przykro mi, ale nie zgadzam się z Targalskim, pozostanę konsekwentnym ''majdanosceptykiem'', nie pokładam żadnej nadziei w kryterium ulicznym, dopóki w rękach władz znajdują się kluczowe resorty siłowe, jak zresztą słusznie uważał Kaczyński sceptyczny co do pokonania w ten sposób komuny - jego świadectwo przywoływałem onegdaj we wpisie poświęconym Macierewiczowi:

    ''[...] Ale generalnie byłem za porozumieniem, uważałem że komuny pokonać się nie da. Widziałem, że system się sypie ale przecież komisariaty i koszary pozostały nienaruszone. W opracowaniu ''Od sierpnia do sierpnia'' rysowałem dwa scenariusze : izolacji Solidarności tak jak Kościoła katolickiego w czasach stalinowskich, albo wewnętrznej okupacji państwa czyli w istocie stanu wojennego. W sowiecką interwencję nie wierzyłem.''

    http://stanczyk1.blogspot.com/2018/01/antoni-swiety-nie-jest.html

    Owszem, widać wyraźnie że czas Łukaszenki jednak się kończy, doszło do przesilenia i dotychczasowy model jego rządów uległ zużyciu, tyle że wcale nie musi to oznaczać, iż zmiany pójdą w pożądanym przez ''wolny świat'' kierunku. Raczej to co wyprawia się obecnie za naszą wschodnią granicą należy rozpatrywać jako zapasy i przeciąganie liny, być może próbę sił z Rosją, ta zaś na pewno tak kluczowego dla niej strategicznie kraju nie odpuści, nie wyobrażam sobie aby bez walki Moskale oddali NATO trakt wiodący wprost do wrót ''bramy smoleńskiej''. Stąd i rozwiązania siłowe, aczkolwiek wygląda póki co na to, iż bardziej przemyślne niż w przypadku Ukrainy:

    https://www.defence24.pl/armia-na-ulicach-sily-specjalnych-operacji-bialorusi

    OdpowiedzUsuń
  10. Dlatego bez złudzeń, obalenie lub wymiana Łukaszenki na ''nowszy model'' będzie skutkiem przetasowań wśród białoruskiej elity władzy, a ponieważ kluczową rolę w niej pełnią zrusyfikowane kadry tamtejszych ''siłowików'', więc ewentualny następca lub następczyni ''baćki'' będzie musiał udać się po jarłyk do Moskwy, jako kandydat -tka kompromisu między nią a Zachodem, co w tym wypadku oznacza raczej USA niż Niemcy z Francją. Gorzka lecz potrzebna nauka jaka płynie z tego, iż fiasko poniesie znowu ''polityka prometejska'' jeśli konieczną budowę regionalnej wspólnoty interesów krajów dawnej Rzeczpospolitej oprze na lokalnych nacjonalizmach, przynajmniej dopóty nie ulegną one radykalnemu przeformułowaniu. Tym bardziej, iż po to właśnie tworzyły je w dużym stopniu Rosja, a szczególnie Niemcy, aby rozbijać tąż wspólnotę, dlatego np. Litwini po oryginał swej deklaracji niepodległości muszą jeździć do Berlina, a Ukraińcy ogłosili niepodległość na rozkaz niemieckiego sztabu generalnego, tak by jego przedstawiciele mieli z kim podpisać traktat pokojowy w Brześciu. O ''egiebetach'' i ślepych wyznawcach ''prawoczłowieczyzmu'' w ogóle nie wspominając, bo to zaraza pozwalająca najgorszej post-sowieckiej hołocie drapować się w szatki rzekomych ''obrońców tradycyjnych wartości'' i urojonych ''katechonów''. Sentymentalne pierdoły o ''demokracji'' i takich tam winny stanowić jedynie oprawę dla realnej wspólnoty interesów ekonomicznych i militarnych krajów dawnej RP, a niestety w obliczu istniejących między nimi podziałów i relatywnej ich słabości, dopiero utrata dotychczasowej pozycji przez Rosję i Niemcy wymusi wręcz stworzenie takowej, inaczej wezmą górę co nie daj wyznawcy ''opcji kontynentalnej'' jak Wania Engelgard.

    OdpowiedzUsuń
  11. ps. Kondolencje z powodu utraty serdecznego kolegi - a propos spirytystów, ostatniom poczytywał nieco o MacKenzie Kingu, premierze Kanady i czołowym bodaj polityku w historii tego kraju, bowiem to on zadecydował o strategicznym zwrocie w jego dziejach, gdy z brytyjskiego dominium stała się de facto amerykańskim protektoratem. Otóż jego zachowane prywatne zapiski, które prowadził skrupulatnie przez całe swe dorosłe życie aż niemal do śmierci, nie pozostawiają najmniejszych wątpliwości, iż serio wierzył, że przebywa w bezpośrednim kontakcie z duchami zmarłych krewnych. Nigdy nie pogodził się z osobistą tragedią jaką była utrata w przeciągu zaledwie kilku lat całej rodziny, szczególnie matki, która odcisnęła istotne piętno w jego życiu, rzutując też na karierę polityczną poprzez utwierdzenie go w poczuciu historycznej misji jaką ma do spełnienia, konkretnie uniezależnienia Kanady od rządów brytyjskich, poza formalną unią z tamtejszą monarchią, gdzie władca panuje, lecz nie rządzi. Do tego poczucie osamotnienia zwiększała jego bezdzietność, stąd regularnie brał udział w seansach spirytystycznych, gdzie jak wierzył kontaktuje się z duchami zmarłych krewnych, czuł też ich żywą obecność w momencie politycznych triumfów, kiedy został przywódcą kraju, jak i gdy dochodziło do przesileń i ostrych konfrontacji z Brytyjczykami, naturalnie stawiającymi opór forsowaniu przezeń sprawy faktycznej niezależności Kanady od Londynu. Nie wiadomo też, czy gdyby nie głębokie poczucie dziejowej misji, roli męża opatrznościowego i wsparcie duchów krewnych jakim się szczycił, dałby radę przekonać do sojuszu z USA niechętnych temu rodaków, było to co najmniej równie istotne z jego osobistej perspektywy jak pieniądze Rockefellera, u którego terminował w czasie I-ej wojny św. Mimo to strategia MacKenziego Kinga była racjonalna i historia przyznała mu rację, tak więc z faktu, iż jakiś polityk żywi mocno ekscentryczne upodobania oględnie zowiąc, czy nawet jest ''foliarzem'' pod pewnymi względami jak dziś rzeklibyśmy, wcale nie musi go zaraz przekreślać jako przywódcę, o ile rzecz jasna pogodzi to w jakiś przedziwny sposób z trzeźwością oglądu rzeczywistości i twardym stąpaniem po ziemi, inaczej faktycznie mamy przepis na zwykłego megalomana i bankruta życiowego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Białorusi to to na co stać polską elitę polityczną to popiskiwanie w te same nuty które były grane podczas Majdanu. Frajerzy odegrali rolę przygłupów a Zachód i Rosja podzielili się upadłą Ukrainą. To samo będzie z Białorusią - frajerzy ( Polska i Litwa ) pomachają szabelką a Zachód i Rosja rozerwą między siebie upadłą Białoruś - tym razem być może z proporcją na korzyść Moskwy taka równowaga względem odcinka kijowskiego. Dla nas tylko smutne że nie ma żadnej polityki wstania z kolan. Parafrazując klasyka ot w 2015 zmieniliśmy klęcznik a polityki dalej brak... AZARIASZ

      Usuń
  12. Grzegorz Nowik Zanim złamano Enigme do przeczytania co najbardziej pozwolilo na zwycięstwo w bitwie Warszawskiej

    OdpowiedzUsuń
  13. Szanowny Gospodarzu,
    Drodzy Blogerzy,

    czytuję Was regularnie od kilkunastu lat, bez komentowania (na razie). Ośmielam się zwrócić do Was z prośbą o upowszechnienie eseju autorstwa prof. Normana Daviesa: Bitwa Warszawska 1920 - Sto lat temu i nagrania podcastu w oryginale: The Battle of Warsaw 1920: One hundred years ago.

    Zrobiłem event na FB: https://www.facebook.com/events/2680280708850997/?active_tab=discussion
    oraz twituję z mojego konta: @macjellygh (na dziś ponad 21k impressions w paru językach).

    Dodam, że zależy mi osobiście na popularyzowaniu tego tekstu, jako że jest on inny od pozostałych tekstów autora, a poza tym - proszę wybaczyć tę prywatę - jestem autorem polskiego przekładu.

    Będę Wam zobowiązany za wszelką pomoc w tej materii.

    Łączę ukłony,
    Marcin Kisielewicz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Davies to farfocel od "Bożego igrzyska" więc raczej nie znajdzie tu uznania.
      G.

      Usuń
  14. Witam Panie Marcinie :) jestem tylko osobą komentującą ale mam pewne nieformalne kontakty na politycznym szczeblu centralnym tak więc przekażę im opisaną przez Pana kwestię i mam nadzieję że pomogą. Pozdrawiam serdecznie :) AZARIASZ

    OdpowiedzUsuń
  15. @Azariasz
    Dziękuję Panu. Doceniam niezmiernie.
    Ten esej powstał na osobistą prośbę prezesa Towarzystwa Pomocy Polakom w Londynie (the Relief Society for Poles Trust), Janusza Sikora-Sikorskiego KC*SG, który zlecił mi polski jego przekład.
    Sam esej zaś, co warte podkreślenia, został napisany z dosyć osobistych pozycji autora, co akurat wcale nie jest rzeczą częstą, ani oczywistą wśród zawodowych historyków. Ten tekst jest krótki, ledwie 12 stron maszynopisu, ale dzięki temu jest łatwo przyswajalny, zwłaszcza przez obcokrajowców, co zresztą było intencją zamawiającego.

    Ufam, że znajdą Państwo ten tekst za interesujący, który w połączeniu z nagraniem stanowi nader ciekawy duet poznawczy i dla nas, Polaków.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ruskie czyszczą
    Majomir

    OdpowiedzUsuń