niedziela, 19 maja 2013

Zapomniany sojusz polsko-japoński

"Nie lubię Ruskich, bo odebrali nam Lwów i Kuryle"
                                Chłopiec z mieszanej polsko-japońskiej rodziny


Cuszima 1905. Wczujcie się w atmosferę powyższego klipu: Czarny dym unoszący się z kominów na pancernikach, złote cesarskie chryzantemy na dziobach japońskich okrętów, dostojni i profesjonalni oficerowie IJN, bezsilne modły adm. Rożestwieńskiego kierowane do prawosławnego Boga... Ta bitwa miała dla nas Polaków niesamowite znaczenie. Obok Gorlic i Gallipoli to jedno ze starć, które zniszczyły carskie imperium. Klęska poniesiona w wojnie z Japonią zamknęła Rosji drogę do ekspansji na Dalekim Wschodzie zmuszając ją do szukania guza w Europie. Droga do I wojny światowej i naszej niepodległości została otwarta. Ale nie tylko dlatego powinniśmy darzyć japońskich militarystów sympatią...

Za początek kontaktów naszych narodów w czasach najnowszych uważana jest misja japońskiego szpiega barona Fukushimy Yasumasy, twórcy tajnej policji Kampetai. W 1892 r. przebył on konno drogę z Władywostoku do Berlina przy okazji zahaczając o Polskę. Nawiązał on kontakty z licznymi polskimi patriotami ("porando gishi"), którzy udzielili mu wielu cennych informacji o sprawie polskiej. Polska go zafascynowała, efektem był obszerny raport napisany poetyckim językiem ("Kraj umarł, jedynie góry i rzeki trwają. Zamki, zagubione wśród drzew i traw, opłakują ślady utraconej ojczyzny. O zachodzie słońca, na przedmieściach Warszawy, dawnej stolicy, z sercem pogrążonym w smutku rozmyślam o przeszłych powstaniach. Płaczę nad wieloma bohaterami którzy grobów swych nawet nie mają i nie potrafię powstrzymać głębokiego uczucia nienawiści. Wszak, 200 lat temu, była Polska wielką monarchią Europy Centralnej, rozciągającą się od Bałtyku do Morza Czarnego.") oraz wojskowy marsz „Wspomnienie Polski”. W 1904 r. przybywa do naszego kraju inny japoński superagent gen. Akashi Motojiro - kontaktuje się z różnymi grupami politycznymi zaciągając języka zarówno w PPS jak i u Romana Dmowskiego. Dmowski zgadza się w rozmowie z nim na przekazywanie japońskim tajnym służbom informacji wywiadowczych (endecy obecnie lubią wypominać Marszałkowi, że był japońskim agentem, ale zapominają że ich guru też :) Efektem pracy gen. Akashiego są wizyty Piłsudskiego i Dmowskiego w Tokio w 1905 r.  W trakcie rozmów z decydentami w Tokio gen. Akashi stał po stronie projektów Piłsudskiego - szerokiego wsparcia dla antyrosyjskiej akcji dywersyjnej w Kongresówce. Argumenty Piłsudskiego poparł również gen. Murata (tak ten od karbinu Muraty, ten sam gen. Murata, którego miecz dostała Saeko "Jestem mokra!" Busujima w Highschool of the Dead :). Ostatecznie jednak Sztab Generalny uznał, że operacja dywersyjna w Polsce byłaby zbyt ryzykowna - memoriał Dmowskiego, na szczęście odegrał małe znaczenie w rachubach japońskich decydentów. Mimo to, owocna współpraca polskich, piłsudczykowskich niepodległościowców oraz japońskich militarystów była dalej kontynuowana. 

Ilustracja muzyczna: RSP - Tabidatsu Kimi e

W 1926 r. Marszałek Piłsudski wysłał posłowi polskiemu w Tokio Wacławowi Jędrzejewiczowi pakiet 51 orderów Virtuti Militari do rozdysponowania wśród najbardziej zasłużonych weteranów wojny rosyjsko-japońskiej 1904-1905. We współpracy z japońskim wojskowym biurem historycznym wykonano mrówczą pracę wytypowania najbardziej zasłużonych. 28 marca 1928 r. w tokijskim hotelu Imperial odbyła się wzruszająca okoliczność wręczenia orderów - Virtuti Militari dostał m.in. sędziwy, niesłyszący marszałek Oku oraz minister marynarki Okada Keisuke. Premier Tanaka Giichi wzniósł toast na cześć Marszałka Piłsudskiego. 

Oba kraje prowadziły w dwudziestoleciu międzywojennym ożywioną współpracę wywiadowczą. Dzieliliśmy się informacjami dotyczącymi ZSRR. Ppłk Jan Kowalewski uczył Japończyków kryptografii oraz łamania szyfrów wroga. Współpraca sięgała jednak jeszcze głębiej. Polska i Japonia wymieniały doświadczenia dotyczące swoich programów rozwoju broni biologicznych. Nasz kraj odwiedzali lekarze z niesławnego Oddziału 731. Szef Oddziału II gen. Pełczyński przykładał dużą wagę do spraw wojny biologicznej - to z jego inicjatywy rozpylano w tunelu kolei średnicowej w Warszawie "testowe" bakterie. W Brześciu nad Bugiem rzekomo pracowała komora ciśnieniowa, w której uśmiercano obiekty doświadczalne - komunistów i kryminalistów skazanych na śmierć. (To mówiły przynajmniej ubeckie akta z lat '50-tych. Berman chciał zrobić naukowcom i wojskowych zaangażowanym w ten projekt wielki proces pokazowy, ale niespodziewanie Kreml nakazał zrezygnować z oskarżenia i pokazówki.)

W drugiej połowie lat 30-tych japońscy militaryści usilnie namawiali nasz rząd do przystąpienia do Paktu Antykominternowskiego. Trapiony chorobą alkoholową minister Beck niestety ich nie posłuchał, ale miał wystarczająco dużo rozsądku by uznać dyplomatycznie Mandżukuo - ta decyzja bardzo ułatwiła dalszą owocną współpracę polsko-japońską. W czasie II wojny światowej polski i japoński wywiad nadal ze sobą współpracowały na odcinku antysowieckim (co m.in. irytowało gen. Waltera Schellenberga). Japońskie służby zapewniały kurierom polskiego państwa podziemnego dokumenty dyplomatyczne potrzebne do podróżowania po Europie. Japoński konsul w Kownie Sugihara Chiune wydał kilka tysięcy wiz umożliwiających Polakom i polskim Żydom opuszczenie ZSRR.  Gdy w grudniu 1941 r. rząd Sikorskiego niepotrzebnie wypowiedział wojnę Japonii, premier gen. Tojo Hideki zareagował ze zdziwieniem: "Polska wypowiedziała nam wojnę?! Pewnie ich do tego zmusili Brytyjczycy. Nie uznajemy tego. Nie jesteśmy w stanie wojny z Polską".

Przez całą wojnę istniała polska kolonia w Harbinie, w Mandżurii. Tworzyli ją inżynierowie i kolejarze z magistrali mandżurskiej (zbudowanej przez Rosję) oraz ich rodziny a także uchodźcy, którzy uciekli z rewolucyjnej Rosji. Jak się ci ludzie zachowywali pod okupacją japońską? Zapewne lojalnie kolaborowali, inaczej trafiliby do obozów internowania - a tak bez przeszkód działały ich organizacje. Wydawali nawet własną gazetę. Repatriowano ich dopiero w 1946 r. Polska historiografia pomija dyskretnym milczeniem dzieje tej wspólnoty. A szkoda. Wszak architektura Otwocka została w czasach carskich zainspirowana mandżurskim Harbinem. W samym Harbinie mamy zaś most zbudowany przez inż. Kierbedzia oraz pierwszy browar w Chinach założony przez niejakiego Wróblewskiego...

Ps. W Harbinie znajduje się również grób dziadka byłego izraelskiego premiera Ehuda Olmerta. Dzięki konsulowi Sugiharze oraz innym japońskim dyplomatom znalazła się tam liczna żydowska wspólnota. Była ona dosyć lojalna wobec Imperium Japońskiego. Japońscy militaryści w ramach planu "Fugu" zasiedlali Mandżurię żydowskimi i polskimi uchodźcami z Europy. Potrzebowali tam przecież wykształconych, nietubylczych kadr. Wpływ na ich politykę miały również antysemickie broszurki wydawane przez białych Rosjan. Japońscy militaryści rozumowali, że skoro "Żydzi rządzą Zachodem", to należy się z nimi dogadać. Poza tym w wojskowych kręgach w Mandżurii funkcjonowała wówczas sekta głosząca, że Japończycy są jednym z 10 zaginionych plemion Izraela (do dzisiaj niektórzy badacze na poważnie dopatrują się podobieństw między żydowskimi a szintoistycznymi obrzędami), a natomiast Arka Przymierza i prawdziwe Drzewo Krzyża znajdują się w świątyni w Ise. Kto wie, skoro jedno z zaginionych plemion znaleziono w Birmie, a w Chinach do dzisiaj żyją "żółci" Żydzi...  Albin Siwak, chwalący swego czasu Pol Pota za zbudowanie komunizmu bez Żydów, mógłby wpaść w konfuzję :)



24 komentarze:

  1. Witam.

    >Wszak architektura Otwocka została w czasach >carskich zainspirowana mandżurskim Harbinem.

    Napiszesz o tym coś więcej?

    Pozdrowienia z Otwocka
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mi powiedział znawca tematyki syberyjsko-mongolskiej i dziejów polskiego wychodźtwa Witold Stanisław Michałowski.

      Usuń
  2. Architektura i Otwock to chyba nieporozumienie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. No skoro tak się fajnie współpracowało, to dlaczego nie było sygnału od nich o pakcie R-M. Śmigły musiał mieć wtyki w wywiadzie, a podobno nic nie wiedział...
    KrissKross

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Timing. I czy Japończycy wiedzieli wówczas o tym pakcie (akurat moment walk w Mongolii)

      Usuń
    2. Chodzi oczywiście o tajny protokół do paktu, a nie sam pakt, o którym wiedzieli wszyscy.

      Usuń
    3. Japończycy nie musieli tej informacji przekazywać, bo najprawdopodobniej wiedzieli, że już w nocy 23 sierpnia Shullenburg przekazał całość dokumentów attache Wlk. Brytanii i Francji w Moskwie, czyli polskim "sojusznikom". Było oczywiste, że tym samym została powiadomiona Polska.
      Jak wiemy, oczywistości nie zawsze są oczywiste.

      Usuń
  4. ooo.....a Piłsudski jak sobie chciał związać wojska kacapów w powstaniu i tym samym pomóc Japonii w pokonaniu Rosji, jakoś w tekście nie ma. Gdyby nie interwencja śmiesznego Dmowskiego to Dyzma by nam wymyślił kolejne powstanie. W wagonie przywieziony wagonem powinien być odwieziony. Co od takiego z drugiej strony oczekiwać:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przecież w 1904 r. wybuchło w Królestwie Polskim powstanie (zwane Rewolucją 1905 r. ) i przyniosło bardzo dobre skutki.

      Usuń
    2. Oj, tam. Fox, przecież to nie ma znaczenia. Piłsudski był zły, bo był zły i jeśli są fakty przeczące tej tezie, to tym gorzej dla faktów. :-)

      Usuń
    3. "I są tacy, co endecji wbijają szpilki, to nie są ludzie - to wilki!"

      Dersu Uzała

      Usuń
  5. Foxie, chyba za mało czytasz...

    `Była mroźna mandżurska zima 1942 noku. Gdzieś pod Stalingradem ważyły się losy wojny, tu zaś na Dalekim Wschodzie życie toczyło się spokojnie, bez większych wstrząsów i zmian. Doborowa Armia Kwantuńska stała z bronią u nogi na granicy mandżursko-radzieckiej, magazyny wojskowe pękały pod ciężarem żywności, umundurowania i sprzętu, a w odległym od granicy Harbinie prosperowały nocne lokale, gdzie zalotne gejsze wygrywały na „semisenach” smętne melodie, a japońscy oficerowie nie spiesząc się popijali ryżową wódkę „sake”.
    Tej właśnie zimy, a dokładnie 6 grudnia, zamknął się pierwszy rozdział mojego życia. Uroczystość zaczęła się przed południem w auli Gimnazjum Polskiego im. Henryka Sienkiewicza w Harbinie, gdzie kilkunastu dziewczętom i chłopcom wręczono długo oczekiwane świadectwa dojrzałości. Gdy z rąk dyrektora Lerneta otrzymałem srebrny zegarek, nagrodę za dobre wyniki w nauce, ufundowaną przez konsula polskiego w Harbinie, kilkanaście osób uścisnęło moją dojrzałą dłoń, życząc mi powodzenia w samodzielnym już życiu. Podniecony wychowawca wygłosił mowę, z której wynikało, że wkrótce skończy się wojna, że Polska nie zginęła i czeka na swoich obywateli rozsianych po świecie i że już w najbliższej przyszłości każdy z absolwentów będzie mógł rozpocząć studia na wyższej uczelni w kraju, do czego upoważnia nas odpowiednia klauzula w świadectwie dojrzałości. Potem była tradycyjna lampka wina, ktoś z obecnych wzniósł toast, ktoś zaśpiewał popularną piosenkę: „Upływa szybko życie...”
    Dzień minął niepostrzeżenie, rzeczywistość dała znać o sobie dopiero nazajutrz, gdy każdy z nas zaczął zastanawiać się nad swoją najbliższą przyszłością.
    Możliwości rozpoczęcia studiów na wyższej uczelni nie były nadzwyczajne. Uniwersytet Północno-Mandżurski był właściwie jedyną uczelnią, gdzie studiować mogli Europejczycy. Europejczycy to znaczy synowie emigrantów rosyjskich oraz nieliczni cudzoziemcy - głównie Czesi, Węgrzy, Polacy, Grecy, którym w jakiś sposób udało się zdać egzaminy wstępne i uiszczać wcale niebagatelne opłaty za naukę. Nauka odbywała się tu w języku rosyjskim. W ogóle był to dziwny twór, chyba tylko przez nieporozumienie nazwany wyższą uczelnią. Posiadał dwa fakultety: ekonomiczny i politechniczny. Ukończenie tego ostatniego pozwalało absolwentowi na uzyskanie stopnia inżyniera o specjalności mechanicznej lub elektrycznej. Zresztą inżyniera o dość skromnych wiadomościach technicznych, co wynikało chociażby z faktu, że około dwudziestu wykładów tygodniowo poświęcano tam językowi japońskiemu, przysposobieniu wojskowemu i innym przedmiotom nie mającym nic wspólnego z przyszłym zawodem, a dopiero reszta stanowiła przedmioty techniczne. Stosunki na Uniwersytecie oparte były na nie najlepszych wzorach dawnych carskich uczelni. Rok akademicki rozpoczynał się na początku roku kalendarzowego, tuż po Nowym Roku.'

    mmm777

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za bardzo ciekawą relację. Czy możesz podać źródło?

      Usuń
    2. `Pamiętniki inżynierów', także w sieci :)

      Usuń
  6. Bardzo dobrze, że wspomniałeś Fox o japońskim epizodzie Dmowskiego, obala to tezy o jego rzekomej ówczesnej ''filorosyjskości'', na pewno lepszą strategią jeśli już jest ''odebranie'' Dmowskiego obecnemu endectwu niż szkalowanie dawnych narodowców tak jakby wystarczająco nie wylano na nich pomyj czyniące z ciebie jakiegoś groteskowego PiS-owskiego politruka. Ziemkiewicz przypomniał, i chwała mu za to, a ostatnio zauważył też z przekąsem Bartyzel, że endecja była początkowo ruchem modernizacyjnym na modłę zachodnią, punktem odniesienia był dla Dmowskiego świat anglosaski [ i dlatego też projekt ten niestety nie mógł się udać ze względu na głębokie różnice cywilizacyjne i kulturowe między nimi a nami ] nic więc dziwnego, że w tej wizji Niemcy jawili się jako stokroć groźniejszy przeciwnik, innymi słowy ówczesny stosunek Dmowskiego do Rosji był podszyty ledwo maskowaną pogardą dla ''azjatyckiej dziczy'' trzymanej jako tako w kupie jedynie dzięki knutowi [ choć już wówczas nie było to zbyt aktualne, Ruś na przełomie XIX i XX w. gwałtownie nadrabiała straty i być może dlatego zaserwowano jej ''bolszewicką kurację'' po której do dzisiaj się nie podniosła ]. W każdym razie nie wiem jak pogodzić tą ''prozachodniość'' endecji z twoimi niedawnymi zarzutami wobec niej już nawet nie o filorosyjskość ale wręcz prosowietyzm - ? [ no chyba, że Angole tak im kazali ale sam napisałeś, że ich ówczesny rząd był nastawiony mocno ''anty'' wobec komuchów ].

    Ten wpis to krok w dobrym kierunku także dlatego, że sam rozwój wypadków na świecie wymusza na nas wyjrzenie wreszcie poza zachodnio-europejski grajdołek i zajęcie się kwestią ''azja a kwestia polska'' - jak wspomniałeś o Harbinie to warto i przypomnieć, że na pocz. XX w. w Irkucku Polacy byli drugą grupą etniczną po Rosjanach i nadal żyje tam społeczność naszych rodaków, zresztą są u nas tacy co o nich nie zapominają...

    http://irkuck.msz.gov.pl/pl/aktualnosci/spotkanie_z_polskimi_intelektualistami

    Z kolei jakiś czas temu na lumpenkonserwatywnym portalu Rękas popełnił ciekawy tekst o XIX-wiecznej kwestii polskiej w kontekście ówczesnej rywalizacji w Azji między Wlk. Brytanią a Rosją - oczywiście wiadomo z jakich pozycji pisał, dojebał coś o ''rosyjskich pobratymcach'' itp. niemniej rzadko ktoś w naszej historiografii tak ujmuje te zagadnienia, bodaj jeszcze tylko Andrzej Nowak, w każdym razie chętnie poznałbym twoją Fox czy kogoś z dyskutantów ripostę, byle rzeczową :

    http://www.konserwatyzm.pl/artykul/9959/polska-wielka-gra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "W każdym razie nie wiem jak pogodzić tą ''prozachodniość'' endecji z twoimi niedawnymi zarzutami wobec niej już nawet nie o filorosyjskość ale wręcz prosowietyzm" - endecja była mocno prorosyjska już od czasów Rewolucji 1905 r. - odpowiesz pewnie, że Dmowski patrzył na Ruskich z wyższością, ale cała masa działaczy widziała w nich "słowiańskich braci". Poza tym przemysłowcy wspierający endecję liczyli na interesy w sowieckiej Rosji.

      Usuń
    2. "Bardzo dobrze, że wspomniałeś Fox o japońskim epizodzie Dmowskiego, obala to tezy o jego rzekomej ówczesnej <>"
      Dmowski działał tam przeciw współpracy polsko-japońskiej. Zatem nawet jeśli nie nazwiemy tego działaniem na rzecz Rosji, to z pewnością nie było to jej wbrew.

      Usuń
    3. Dmowski pisał gorzej o Rosjanach niż...o Żydach. Kacap przy jego stwierdzeniach to mile określenie. Eseje o szkolnictwie i Królestwie wydane pod pseudonimem. Ale tez jego przemówienie w Dumie na lekkim rauszu skończyło się skandalem. Więcej na ten temat w starym BI IPN poświęconym Dmowskiemu, wątek chyba też jest w biografii K.Kawalca.
      Dmowski tak jak Duchiński, Koneczny, Studnicki nie cierpiał wschodu. Pisudski podkreślał umiłowanie tzw. "ludzi, duszy wschodu/niej", choć uważam, że jako Wilniuk czysto koniunkturalnie.
      Być może to jest poważny, niezbadany dotąd problem pewnych barier mentalnych. Ja np. jako Poznańczyk (przyjmując nomenklaturę 20lecia) nie potrafię się odnaleźć na współczesnej Rzeszowszczyźnie od kuchni, przez zwyczaje, po myśl techniczną. Ale np Lwów czuję się jak u siebie pod względem architektonicznym. Ciekawe, bo kierunek PN-Wsch- czyli też niby Wschód, jest zupełnie inny i dla mnie o wiele bliższy mentalnie. Piszę o tym, bo niby te różnice mentalne są intuicyjnie oczywiste, ale tak naprawdę historycznie są słabo zbadane (współcześnie to tylko pozostałości).
      KrissKross

      Usuń
    4. @ KrissKross

      O wreszcie się odezwał jakiś historyk z Poznania! Bardzo mnie to cieszy! Mam nadzieję, że wyjaśni mi Pan dlaczego o 15-tym pułku ułanów z Poznania krążyła przed wojną żurawijeka: "Po Poznaniu dupą szasta, to z 15-tki pederasta". I w jednej z książek była opatrzona ilustracją o homoseksualnym kontekście:
      http://www.dobroni.pl/fotka,zurawiejki-kawalerii-polskiej-ii-rzeczpospolitej-cd,52935

      Czyżby Poznań kojarzono z tą brzydką przypadłością na długo jeszcze przed aferami Krollopa i abpa Paetza? Czyżby to były niemieckie wpływy "cywilizacyjne"?

      Dersu Uzała

      Usuń
    5. Sądząc z postawy endecji w Poznaniu w czasie wojny polsko-bolszewickiej, to poznaniacy lubili dawać dupy.

      Usuń
  7. ''cała masa działaczy widziała w nich "słowiańskich braci" - piłsudczykowski ''ruch prometejski'' też tyle, że upatrywał ich nie w wielkorusach a Białorusinach i Ukraińcach i skończyło się podobną klapą

    ''Dmowski działał tam przeciw współpracy polsko-japońskiej'' - ?! czy ''polskie'' musi zaraz oznaczać ''piłsudskie'' ? Naprawdę nie było jeszcze innych możliwości ? wyluzujcie z tym Marszałkiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "?!"
      Wyluzuj ;)

      "czy <> musi zaraz oznaczać "<>"
      Nie. Nigdzie tak nie napisałem. Stwierdziłem, że "japońskim epizod Dmowskiego" wskazuje, że działał on przeciw ścisłej współpracy polsko-japońskiej. Stwierdzenie, że działał na rzecz Rosji jest za daleko idącym wnioskiem, ale z pewnością nie czynił jej nic wbrew.
      Z kolei jego współpraca z wywiadem japońskim była skierowana w dość oczywisty sposób przeciw Rosji.

      Reasumując - Dmowski chciał pomocy dla Polski, ale nie chciał walczyć z carem. Fakt, że nie był rusofilem. Ale jednocześnie faktem jest, iż nie chciał szerszej kooperacji z wrogiem cara.

      "wyluzujcie z tym Marszałkiem"
      Nie pisałem o Piłsudskim. Jeśli masz na myśli "generalne wyluzowanie" - trudno nie pisać o postaci takiego formatu. Zapewniam Cię jednak, że nie mam w domu domowego ołtarzyka Marszałka.

      Usuń
  8. ''cała masa działaczy widziała w nich "słowiańskich braci" - piłsudczykowski ''ruch prometejski'' też tyle, że upatrywał ich nie w wielkorusach a Białorusinach i Ukraińcach i skończyło się podobną klapą"

    Nic podobnego. W całym prometeizmie chodziło o osłabienie Rosji, poprzez podzielenie jej i wyzwolenie narodów. To nie miało nic wspólnego z sympatią do narodów, które miały się wyzwalać.

    Tymczasem ze strony NDecji, ciągutki miały już charakter poważniejszy. O ile u Dmowskiego można dopatrywać się tu jedynie taktyki, to cała rzesza następców Dmowskiego - z PRLowskim ruchem narodowym na czele - w Rosji widziała prawdziwych braci. Do dziś ruch nacjonalistyczny w Polsce w wielu miejscach puszcza oko do Rosji i chwali Putina. Wystarczy pochodzić po stronach dla narodowców i "porozmawiać" z czytelnikami.

    OdpowiedzUsuń