Mój wpis z zeszłej soboty był zbyt ostrożny. Już w kilka godzin po jego opublikowaniu rebelianci z HTS świętowali w centrum Damaszku zwycięstwo nad reżimem i plądrowali pałac Assada. Baszarowi Assadowi udało się uciec samolotem do Rosji - wcześniej sprytnie przekonywał współpracowników, że zostaje w stolicy. Reżim upadł, a nawet tereny alawickie natychmiast opowiedziały się za rebelią.
Choć wielu "ekspertów" przepowiadało, że po upadku Assada Syria pogrąży się w rzeziach i stanie się kalifatem islamskim, to jak na razie mamy tam istny karnawał - eksplozję radości po obaleniu socjalistycznego reżimu. Nie ma żadnych rzezi międzykonfesyjnych. Jedyną mniejszością, która jest prześladowana są umięśnione ciołki z dawnej assadowskiej bezpieki. Joulani wydał rozkazy ściśle zabraniające ingerowanie w kwestię damskich strojów - "islamiści" mają nie narzucać kobietom hidżabów. Zakazany jest też kult jednostki, czyli eksponowanie portretów lidera rebelii w miejscach publicznych. (Palade i Adam Gwiazda jojczą, że "straszni islamiści" zakazali kobietom pracować w sądach. No cóż, wielu ludzi w Polsce poparłoby też usunięcie kobiet z polskich sądów rodzinnych. Syryjskie sądownictwo może nie jest takim pierdzielnikiem jak polskie, ale odgrywało podobną rolę jak sądy stalinowskie. Palade i Gwiazda de facto bronią więc syryjskich odpowiedników Wolińskiej.) Co więcej, Joulani wezwał wszystkich syryjskich uchodźców do powrotu do kraju z Europy. Ze strony nowych władz nie widać też chęci pójścia na wojnę przeciwko Izraelowi. Dążą one za to do ułożenia sobie dobrych stosunków z USA. Na ich korzyść przemawia choćby to, że wyciągają Amerykanów z assadowskich więzień (jeden z nich zaginął w... Budapeszcie). Administracja Trumpa nie będzie zainteresowana trzymaniem wojsk na syryjskiej pustyni (zwłaszcza, że komunistyczne ciołki zestrzeliły pomyłkowo Amerykanom Reapera), co tworzy warunki do reintegracji terytoriów zajętych przez kurdyjskich komunistów z PKK/YPG.
Symbolem triumfu były piątkowe modły szefa tureckiego wywiadu w meczecie Ummajadów w Damaszku. Syria stanie się teraz może nie "Południową Turcją", ale krajem znajdującym się w tureckiej strefie wpływów. Wkrótce dołączy do tej strefy pewnie Liban. Oznacza to, że nie będą tam tworzone rządy radykalnie islamskie, w stylu wahabickim, ale bardziej zbliżone do systemu władzy w Turcji. Oznacza to również, że PKK/YPG będzie miała przesrane. W Deir-el-Zor i w Rakce już doszło do powstań lokalnej ludności przeciwko rządom kurdyjskim. SDF jest sztuczną koalicją, która się rozpadnie. Hakan Fidan, były szef tureckiego wywiadu a obecnie minister spraw zagranicznych, zagroził już, że albo PKK/YPG się sama rozwiążę, albo zostanie rozwiązana siłą. Gdy wycofają się Amerykanie, nikt tych kurdyjskich komunistów nie będzie bronił. Wszak PKK to organizacja uważana oficjalnie za terrorystyczną i na dodatek, według Europolu, trudniąca się biznesem narkotykowym i handlem ludźmi. Są też dokumenty pokazujące jej współpracę z reżimem Assada.
Erdogan ponoć obiecał "Putinowi", że rosyjskie bazy w Syrii będą mogły zostać na pół roku. Ruscy nie są jednak pewni przyszłości. Na pewno mają świadomość, że ogromna większość Syryjczyków ich nienawidzi.
Upadek Assada poważnie zaniepokoił też Izrael, który wykorzystał sytuację, by zająć górę Hermon, strefę buforową przy strefie buforowej za Wzgórzami Golan, a także przeprowadzić ponad 400 uderzeń lotniczych na składy broni chemicznej, magazyny broni, lotniska i syryjską flotę. Oficjalnie porównano to do akcji Churchilla w Mer-el-Kebir w 1940 r. W ten sposób nieoficjalnie potwierdzono, że Assad był cichym sojusznikiem Izraela. Decydenci z Jerozolimy jakoś bowiem nie obawiali się, że zwróci on swoje czołgi T-55, Migi-23 i stare patrolowce przeciwko izraelskim siłom zbrojnym. W jednej z baz lotniczych rebelianci znaleźli dokument wskazujący, że Assad wystawiał Irańczyków na izraelskie ataki lotnicze. Podejrzane jest również to, że Izrael bombarduje takie obiekty jak syryjska główna dyrekcja celna. Z jakiegoś powodu zależy mu na tym, by dokumenty płonęły. Jakie więc wspólne interesy łączyły Assada z Izraelem?
Za rządów socjalistycznego "katechona" (czy kutafona) Syria stała stała się globalnym centrum produkcji narkotyku syntetycznego o nazwie captagon. Zalewała nim Bliski Wschód i Europę. Cały rynek tego produktu był oceniany na 57 mld dolarów. Assad zarabiał więc lepiej niż poszczególne meksykańskie kartele. Całym interesem kręcił jego brat Maher - dowódca "elitarnej" 4 Dywizji Pancernej. Owa "elitarna" dywizja zajmowała się głównie produkcją oraz organizowaniem dystrybucji captagonu. Nic więc dziwnego, że zaniedbywała takie kwestie jak szkolenie bojowe. Teraz rebelianci pokazują światu zdobyte wielkie składy i fabryki captagonu. W panice są Ruscy oraz Irańczycy, bo sami też mieli udział w tym interesie.
Jak to wytłumaczą obrońcy "syfilizacji judeo-łacińskiej" (copyright by Kielcczok)? No cóż, płaczą, że publicznie powieszono kuzyna syryjskiego "katechona". Wieszaniu kibicował wielki tłum miejscowych alawitów. Powieszony wcześniej porywał nieletnie dziewczyny i dostarczał je do rosyjskich baz. Jeśli bronili ich ojcowie czy bracia, to trafiali do jednego z licznych więzień reżimu, a właściwie podziemnych obozów koncentracyjnych. Choć różni "eksperci" oraz niebinarni płciowo fukclangiści od Bekiera przekonywali nas, że do tych miejsc kaźni trafiają głównie "straszliwi islamscy terroryści", to okazało się, że siedzieli tam często ludzie zupełnie przypadkowi, którzy czasem w jakiś drobny sposób narazili się kryminalnemu reżimowi. Ot choćby wojskowy sportowiec, który wygrał zawody jeździeckie pokonując w nich Basila Assada. Z assadowskich więzień wypuszczano na wolność ludzi, którzy siedzieli tam całe dekady - na przykład libańskich chrześcijan wziętych do niewoli w 1982 r., czy wojskowego pilota, który w 1981 r. odmówił zrzucenia bomb na cywilne domy w mieście Hama. Niektórzy z uwolnionych nie tylko nie wiedzieli o śmierci Hafeza Assada (zmarł w 2000 r.), ale też początkowo myśleli, że z więzienia wyzwoliła ich armia Saddama Husajna.
Przytoczmy trochę statystyk. Według Syryjskiej Sieci Praw Człowieka, od marca 2011 r. do końca sierpnia 2024 r. udokumentowano śmierć 231 495 cywilów w syryjskiej wojnie domowej. 201 290 z nich zabiły syryjskie siły reżimowe, 6969 Rosjanie, tylko 5058 Państwo Islamskie, 4024 islamiści związani z proturecką Syryjską Armią Narodową, 3055 międzynarodowa koalicja na czele z USA, 1516 komunistyczni kumple Repetowicza z SDF/YPG/PKK, a tylko 549 "straszliwi islamiści" z HTS.
Klan Assadów był de facto organizacją kryminalną, rządzącą Syrią jak terytorium podbitym i przy okazji destabilizującym też kraje sąsiednie: Liban oraz Irak. Wszyscy wzięci z dupy "eksperci" przekonujący nas przez lata, że ich rządy będą wieczne i "stabilizujące" dla Bliskiego Wschodu powinni się zapaść teraz pod ziemię. Okazuje się, że rację mieli ci, którzy 10 lat temu opowiadali się za większym wsparciem dla rebeliantów i obaleniem Assada środkami militarnymi.
Co więcej, Assadowie stali się znienawidzeni przez wszystkie grupy konfesyjne i etniczne zamieszkujące Syrię. Nie bronili ich nawet alawici. Jedna z syryjskich babć spytana przez dziennikarkę o różnicę w rządach Hafeza i Baszara Assada odpowiedziała: "Pieprzyć ich obu!". Baszar niestety zdołał umknąć do Moskwy, ale truchło Hafeza nie umknęło rebeliantom. Odlewali się na jego sarkofag, a później całkowicie zgruzowali jego mauzoleum. Piękny epilog.
***
Na Święta wrócimy do starożytnych klimatów. Będzie nowa, krótka seria egipska.