sobota, 2 listopada 2019

Matrioszka: Konwergencja


Pułkownik Philip J. Corso był 19 razy odznaczanym weteranem II wojny światowej (frontu afrykańskiego i włoskiego), Korei i Zimnej Wojny.  Gdy w 1944 r., w wieku 29 lat, został szefem amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego w Rzymie (na ziemi swoich przodków), bardziej doświadczeni i starsi od niego funkcjonariusze brytyjskich tajnych służb, śmieli się z jego młodego wieku. Przestali się śmiać, gdy dzięki działaniom Corso została zlikwidowana siatka niemieckich dywersantów. Zlikwidowana we włoskim stylu: w bocznych zaułkach "zakazanych" dzielnic. Corso w ramach swojej pracy widywał się m.in. z papieżem Piusem XII i abpem Montinim, czyli późniejszym papieżem Pawłem VI. 



W czasie wojny w Korei służył w sztabie gen. MacArthura i przekonał się tam, że Sowieci i Chińczycy byli nieustannie karmieni przeciekami tajnych informacji z Waszyngtonu. Potem pracował w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego w administracji Eisenhowera, w Biurze ds. Obcej Technologii w Pentagonie (obcej w znaczeniu "zagranicznej") a po przejściu w stan spoczynku przez wiele lat doradzał senatorowi Stromowi Thurmondowi (niesamowitej postaci - weteranowi kampanii europejskiej z 82 Powietrzdnodesantowej, gubernatorowi Karoliny Płd. w latach 1947-51, kandydatowi na prezydenta w 1948 r., senatorowi w latach 1954-2003). W latach 90. Corso składał przed Kongresem zeznania, w których twierdził, że część amerykańskich jeńców z Korei trafiła do Gułagu na Syberię a rząd USA to zatuszował. (Jego zeznania wywołały wściekłą reakcję senatora Johna McCaina) Corso cytował też konkretne dyrektywy Rady Bezpieczeństwa Narodowego z czasów Trumana i Eisenhowera nakreślające amerykańską zimnowojenną strategię mówiącą, by "nie wygrywać" w takich wojnach jak Korea czy Wietnam i wykorzystywać te wojny jak okazję do wprowadzania zmian społecznych.  Pułkownik Corso był dobrym antykomunistą. A w swoich kontrowersyjnych wspomnieniach (o których będzie więcej w następnej serii blogowej...) napisał m.in., że "w trakcie Zimnej Wojny CIA była lojalna wobec KGB a KGB wobec CIA".



Corso twierdził, że organizacje wywiadowcze takie jak CIA, KGB czy MI6, są w pierwszej kolejności lojalne wobec siebie samych. Na drugim miejscu stawiają lojalność wobec swojemu szpiegowskiemu rzemiosłu. Na trzecim lojalność wobec wrogów. A dopiero na ostatnim lojalność wo wobec własnych państw. Przesada? Jego zwierzchnik z Pentagonu, gen. Arthur Trudeau (bohater bitwy pod Pork Chop Hill), omawiając z nim pewną arcytajną rzecz mówił: "siły powietrzne chcą się do tego dorwać, bo myślą, że się to im należy, marynarka wojenna chce to mieć, bo chce ona dla siebie wszystko, co mają siły powietrzne, a CIA też tego chce, by szybko przekazać to Sowietom". W Pentagonie i w wojskowych służbach panowała więc wówczas głęboka nieufność dotycząca CIA. Zbyt dużo było wycieków informacji z tej agencji, zbyt dużo dezinformacji zaserwowała ona kolejnym administracjom prezydenckim.



Latem 1962 r. jeden ze znajomych płka Corso z Rady Bezpieczeństwa Narodowego pokazał mu kopie zdjęć lotniczych pokazujących sowieckie rakiety na Kubie. Powiedział mu, że CIA zaleca prezydentowi Kennedy'emu, by ten nie reagował zbyt ostro! Corso spotkał się potem z prokuratorem generalnym Robertem Kennedym i zapoznał go z licznymi przypadkami przekazywania prezydentowi przez CIA fałszywych informacji. JFK nie posłuchał co prawda rad gen. Curtisa "Bombs away!" LeMaya, mówiących, że należy zbombardować sowieckie wyrzutnie, ale zdecydował się na skuteczne rozwiązanie pośrednie: morską blokadę Kuby i publiczne ujawnienie obecności na niej sowieckich rakiet balistycznych.



A incydent z 1960 r., z zestrzeleniem samolotu szpiegowskiego U2 nad Swierdłowskiem? Prezydent Eisenhower chciał ograniczyć program lotów U2 nad Związkiem Sowieckim, bo był świadom tego, że Sowieci zdobyli lepsze rakiety przeciwlotnicze, umożliwiające zestrzeliwanie tych samolotów. Chciał zastąpić loty U2 programem szpiegostwa satelitarnego. CIA nalegała jednak, by je kontynuować. Według płka Corso, kazała też Francisowi Gary'emu Powersowi, pilotowi feralnego U2, przelecieć nad okolicami Swierdłowska na odpowiednio niskiej wysokości - umożliwiającej Sowietom zestrzelenie. W ten sposób Agencja pozwoliła Chruszczowowi zatriumfować nad Eisenhowerem. Zestrzelenie Powella dało też Sowietom dostęp do amerykańskiej technologii oraz jeńca, którego mogli wymienić na swojego superszpiega Rudolfa Abla.



Płk Corso opisał też w swoich wspomnieniach dający do myślenia incydent z Waszyngtonu z 1958 r. W pewnym momencie zauważył, że śledzi go dwóch ludzi. Domyślił, że są z CIA. Udał się więc do Franka Wisnera, wiceszefa Wydziału ds. Planowania w CIA. Położył przed nim na biurku swój pistolet i powiedział, że jeśli jego ludzie nadal będą go śledzić, to ich zwłoki zostaną wyłowione z Potomacu. W swoich wspomnieniach określił Wisnera jako szkodnika bardzo bliskiego Sowietom. Wisner był wówczas numerem 3 w CIA i brał udział w planowaniu wielu operacji specjalnych. To on wcześniej m.in. dał się złapać na ubecką prowokację z fałszywą V-tą Komendą WiN. Prawą ręką Wisnera był opisany w poprzednim odcinku serii "Matrioszka" James Jesus Angleton. Obaj się przyjaźnili z Kimem Philbym. J. Edgar Hoover nazywał Biuro Koordynacji Polityki CIA "bandą świrów Wisnera" i podejrzewał wielu jej pracowników o komunistyczne sympatie. W czasie drugiej wojny światowej Wisner służył w OSS, m.in. w Rumunii, gdzie wdał się w romans z sowiecką agentką, księżną Ecateriną Olimpią Cretulescu. Wisner przeżył załamanie nerwowe we wrześniu 1958 r. i był leczony elektrowstrząsami. Mimo, że zdiagnozowano u niego chorobę psychiczną, to po pewnym czasie został... szefem placówki CIA w Londynie a w 1961 r. w Gujanie Brytyjskiej. W 1962 r. odszedł ze służby w Agencji a w 1965 r. popełnił samobójstwo.



Na ludzi z OSS mówiono: "Oh So Social!" - "Och tacy elitarni!". Organizacja ta rekrutowała swoją wierchuszkę głównie wśród przedstawicieli liberalnych elit ze Wschodniego Wybrzeża. Gen. Douglas MacArthur i szef jego wywiadu gen. Charles Willoughby nie chcieli dopuszczać OSS na swój obszar operacji, gdyż uznawali jej funkcjonariuszy za bandę liberalnych pajaców i potencjalnych sowieckich szpiegów. Również szef FBI J. Edgar Hoover darzył OSS ogromną nieufnością a jej szefa płka Williama "Dzikiego Billa" Donovana uważał za niekompetentnego idiotę oraz sympatyka komunizmu. Donovan zaszokował w 1942 r. wielu ludzi w Waszyngtonie, gdy po wizycie na Łubiance, stwierdził, że USA powinny mieć taką tajną służbę jak NKWD.



OSS i Donovan pojawiają się też w tle zabójstwa generała Pattona. Jak pisałem na tym blogu: "amerykański dziennikarz Robert Wilcox opublikował znakomitą książkę "Cel Patton" wskazującą, że legendarny generał został zabity w zamachu. Wilcox dotarł do jednego z zabójców: agenta OSS Douglasa Bazaty. Bazata, snajper i bokserski mistrz z marines, po raz pierwszy zetknął się ze służbami specjalnymi w latach '30-tych, gdy przełożeni z marines wciągnęli go do spisku przeciwko kubańskiemu dyktatorowi Fulgencio Batiście. W 1944 r. Bazata odznaczył się jako dywersant z OSS we Francji a po wojnie pracował jako zabójca dla amerykańskich służb specjalnych. Po jakimś czasie zaczęło go gryźć sumienie, więc podzielił się swoimi przeżyciami, przed śmiercią dając dostęp Wilcoxowi do swoich dzienników. Z relacji Bazaty wynika, że w 1945 r. kilkakrotnie spotkał się z szefem OSS Williamem "Dzikim Billem" Donovanem. Donovan zlecił mu zabójstwo Pattona uzasadniając to tym, że Patton jest szaleńcem, który chce wywołać nową wojnę. (...) O tym, że Patton został zabity był przekonany major Stephen Skubik, w czasie II wojny światowej oficer amerykańskiego kontrwywiadu wojskowego, autor książki "Death: The Murder of General Patton December 21, 1945". Skubik dostawał w 1945 r. sygnały od swoich informatorów, o tym że Sowieci szykują zamach na generała Pattona. Zdał z tego sprawozdanie Pattonowi, który najwidoczniej uwierzył w te doniesienia - latem 1945 r. zaczął mówić, że nie wróci z Niemiec żywy. Nieco wcześniej doszło do dwóch dziwnych incydentów mogących zakończyć się śmiercią Pattona. (...) Skubik miał ukraińskie pochodzenie i w związku z tym zdołał zbudować dużą siatkę wśród Ukraińców przebywających w Niemczech. Wśród osób ostrzegających go przed planowanym zamachem na gen. Pattona znaleźli się m.in.: Stepan Bandera (tak, ten Bandera), prof. Roman Smal-Stocki (Ukrainiec z ruchu prometejskiego, czyli polskich służb wywiadowczych) i gen. Pawło Szandruk (kawaler Virtuti Militari, bohater z roku 1920 i 1939, dowódca Ukraińskiej Armii Narodowej, ostatni dowódca dywizji SS-Galizien). Ukraińscy nacjonaliści mieli swoje wtyczki w NKWD i stąd ich wiedza na temat planu zabójstwa gen. Pattona. Gdy Skubik powiadomił o sprawie przełożonych, wpakował się w potężne kłopoty. Jego bezpośredni zwierzchnik oskarżył go o... dyskredytowanie sowieckiego sojusznika i pracę na rzecz UPA! Jak się okazało ten biurokrata z wywiadu wojskowego przyjaźnił się z Billem Donovanem, szefem OSS. Wspólnie koordynowali swoje działania wobec Skubika. Skubik w czasie swojego śledztwa doszedł do wniosku, że zabójstwo gen. Pattona było wspólną operacją OSS i NKWD. Thompson - kierowca ciężarówki, która zderzyła się z samochodem Pattona - był wcześniej widziany w siedzibie sowieckiej misji łącznikowej we Frankfurcie. Według Skubika OSS była mocno zinfiltrowana przez Sowietów a Donovan mocno sprzyjał komunizmowi."



W książce Skubika znajduje się też szokująca relacja mówiąca, że w 1945 r. widział Waltera Ulbrichta - przywódcę enerdowskich komunistów - w towarzystwie funkcjonariuszy OSS. Ulbricht był twardogłowym komunistą, którego Beria nazwał "największym idiotą, jakiego kiedykolwiek spotkałem". W czasie wojny OSS zatrudniała wielu niemieckich i włoskich komunistów a także miała swoje misje przy albańskich, jugosłowiańskich i greckich komunistycznych partyzantach. Przy sztabie Mao też działała misja OSS.  Ho Chi Minh, przywódca wietnamskich komunistów był regularnym agentem OSS. W tej historii OSS/CIA i międzynarodowy komunizm zlewa się więc tak, że nie możemy ich oddzielić...




Wspomniałem, że Bazata - ten od zamachu na gen. Pattona - był zaangażowany w latach 30. w próbę zamachu na kubańskiego dyktatora gen. Batistę. Batista - przedstawiany obecnie jako "straszny, prawicowy dyktator" - był radykalnym socjalistą, który przeprowadził na Kubie szereg reform (m.in. zbudował tam silną służbę zdrowia). Został jak wiemy obalony w 1959 r. w wyniku rewolucji kierowanej przez braci Castro. Bracia Castro (synowie latyfundysty) zostali wcześniej wypromowani przez amerykańskie, liberalne media - np. "New York Timesa" - na "romantycznych bohaterów" walczących przeciwko "strasznemu tyranowi". Administracja Eisenhowera nie pomagała specjalnie Batiście w tej walce, a nawet wycofała się ze sprzedaży mu uzbrojenia z demobilu. Są natomiast pewne poszlaki wskazujące, że CIA dostarczała funduszów... Fidelowi Castro. Ludzi Castro w górach Sierra Maestra szkolił legendarny funkcjonariusz CIA Frank Fiorini vel Frank Sturgis. (później zaangażowany w operacje przeciwko Castro, zamach na JFK i włamanie w Watergate). Razem z gangsterem Santo Trafficante (też zaangażowanym później w operacje przeciwko Castro i zamach na JFK) dostarczał broń jego partyzantom. Po zwycięstwie rewolucji, Fidel Castro uczynił Sturgisa nadzorcą biznesu hazardowego na Kubie i... szefem bezpieki sił powietrznych. Sturgis po kilku miesiącach uciekł z Kuby i przyłączył się do antykomunistycznej opozycji. Warto więc zapytać: czy CIA celowo doprowadziła do klęski w Zatoce Świń i czy wszystkie późniejsze zamachy na Fidela Castro były udawane? Czy w ten sposób robiono przysługę Kremlowi czy też może Fidel Castro był najwyżej postawionym agentem CIA w bloku sowieckim? 



No cóż, jako dzieciak Fidel napisał list do prezydenta Roosevelta, w którym poprosił go, by mu przysłał banknot studolarowy, "bo nie wiem jak wygląda, a chciałbym zobaczyć". Może CIA spełniła jego prośbę? Po przeprowadzeniu wspieranej przez CIA rewolucji został największym (i jedynym) posiadaczem ziemskim na Kubie - skutecznie wykończył całą konkurencję. Żył jak milioner, nie mógł się odgonić od lasencji, a głupi lewacy z całego świata czcili go jak boga. Rządząc Kubą bez wątpienia zrobił jedną dobrą rzecz - posłał tego pojeba Che Guevarę na pewną śmierć do Boliwii. :)



O wiele poważniej niż zamachy przeciwko Castro, CIA przeprowadziła zabójstwo dominikańskiego dyktatora Rafaela Trujillo. Tak się składało, że Trujillo był jednym z największych przeciwników Castro. Motywy dokonania zamachu wciąż są bardzo niejasne. Oficjalnie przeprowadzono go dlatego, że Trujillo był "strasznym dyktatorem", który prześladował opozycję. Tak jak wielu innych dyktatorów, których CIA nie tylko nie zabiła, ale też wspierała.






Przypadków, gdy działania CIA i KGB nakładały się na siebie i prowadziły do zbieżnych celów było oczywiście więcej. Jednym z nich było obalenie szacha Iranu w 1979 r. - "nie-Irańczyka, brytyjskiego agenta i homoseksualistę" Chomeiniego solidarnie wspierały tajne służby z obu stron Żelaznej Kurtyny. Licio Gelli, wielki mistrz loży P2 i główna postać włoskiej siatki Gladio, robił wspólne interesy z sandinistami. W zamachu na Jana Pawła II widać zarówno ślady działania sowieckich służb jak i... siatek Gladio z Turcji, Austrii i Włoch oraz służb Chomeiniego. No i też sprawa zestrzelenia lotu KAL 007 też wygląda na taką kooperację pomiędzy tajnymi służbami. Celem był kongresmen Lawrence Patton McDonald, kuzyn generała Pattona.



Komunistyczna propaganda i chciejstwo środowisk niepodległościowych przedstawia funkcjonariuszy CIA jako twardych "cold warriors", niemal mackartystów, republikańskich konserwatystów, oddanych amerykańskim wartościom. Antyamerykańska prawica (ta co podczas rozmowy o walorach cielesnych lasencji, przytacza to co o seksie pisali Evolla i Dugin lub czerwieni się i wścieka rzucając cytatami ze św. Pafnucego o tańcach damsko-męskich) widzi w nich gwardię pretoriańską imperium amerykańskiego. No cóż, te wyobrażenia są błędne. Co prawda w CIA znalazło się też wielu antykomunistycznych amerykańskich patriotów a sama Agencja czasem potrafiła wyrządzić spore straty Sowietom - np. w Afganistanie i czy przy sprawie płka Kuklińskiego (czyli wtedy, kiedy trzeba było uspokoić dążących do wojny debili takich jak marszałek Kulikow), ale ogólnie jej wyższe kadry stanowili przeważnie przedstawiciele lewicowo-liberalnego establiszmentu ze Wschodniego Wybrzeża. Niektórzy z nich - np. Cord Mayer (przyjaciel Jamesa Angletona, uczestnik spisku na życie JFK, przewodniczący organizacji Światowych Federalistów) - specjalnie nie kryli się ze swoimi globalistycznymi poglądami. Pamiętajmy zaś, że przedstawiciele tego środowiska w latach 20. narzekali, że USA pozostają w tyle za takimi postępowymi krajami jak faszystowskie Włochy czy ZSRR, i że potrzeba jakiegoś wielkiego wstrząsu (Wielkiego Kryzysu), by przeprowadzić w USA transformację (New Deal). Opisywałem ich m.in. w serii "Steamroller".
Oczywiście korzenie ich ideologii można zgłębiać na 200 lat wstecz (co robiłem w serii "Samael") lub nawet na 3 tys. lat wstecz (co robiłem w serii "Demiurg"). Faktem jest jednak to, że funkcjonariusze CIA i ludzie za nimi stojącymi nie byli żadnymi twardymi antykomunistami.



Jak więc należy traktować kwestię sowieckiej infiltracji wewnątrz CIA? Myślę, że na przełomie lat 50. i 60. sprawa wyglądała tak jak początkowo twierdził Golicyn: KGB nie miała żadnego kreta w CIA! Było tak jak mówił płk Corso: cała CIA była nastawiona na współpracę z KGB! A KGB na współpracę z CIA. Obie służby wymieniały się przysługami, tajnymi informacjami i "fałszywymi dezerterami" takimi jak Anatolij Golicyn czy Lee Harvey Oswald. Chodziło o to, by Zimna Wojna nie stała się gorąca i by Związek Sowiecki zbyt szybko się nie załamał. Jak zauważył Robert Kiyosaki, Sowieci trwali tylko dzięki technologiom, które Amerykanie pozwolili im ukraść. Jak się zabawa im znudziła, to po prostu przestali Sowietów finansować i ZSRR upadł.




Przyjrzyjmy się równoległej historii CIA i KGB (oraz jej następczyń) od lat 60. Gdy KGB spiskuje przeciwko Chruszczowi, CIA organizuje zamach na JFK. Później CIA niszczy administrację Johnsona, źle doradzając jej w sprawie Wietnamu i kreując kontrkulturową rewoltę (którą wspiera też KGB). Równolegle do buntu na Zachodzie, w bloku sowieckim zaczynają pojawiać się ruchy dysydenckie - wspierane przez CIA, ale też głęboko zinfiltrowane przez komunistyczne tajne służby. Gdy KGB spiskuje przeciwko Breżniewowi (i ostatecznie prawdopodobnie go zabija), CIA spiskuje przeciwko Nixonowi, jest zamieszana w zamachy na Geralda Forda, spiskuje przeciwko Carterowi ("październikowa niespodzianka" w Iranie) i jest zamieszana w zamach na Reagana. Tak jak Breżniewa chce zastąpić szef KGB Andropow, tak w miejsce Reagana chce wskoczyć były szef CIA Bush. Lata 80. i 90. to częściowo kontrolowana przez KGB transformacja ustrojowa w bloku sowieckim, którą wspiera też CIA przejmując część służb bloku wschodniego jako swoich nowych sojuszników. Zwieńczeniem tej transformacji jest prezydentura Putina, byłego funkcjonariusza KGB i byłego szefa FSB. W USA były szef CIA Bush zostaje prezydentem, po nim rządzi blisko związane z CIA małżeństwo Clintonów, po nich powiązany rodzinnie (i nie tylko) z CIA Bush Jr. a po nim powiązany z CIA Obama. Różnie możemy oceniać politykę tych ekip, ale trudno jest nazwać "konserwatywnymi antykomunistami". Zarówno Clintonowie jak i Bush Jr. oraz Obama mają - do pewnego czasu - znakomite relacje z Putinem. W 2016 r. przeciwko kandydatce CIA i globalistów Hillary Clinton startuje Donald Trump. Zaczyna się intryga CIA, która z rosyjską pomocą (!) próbuje z niego zrobić "rosyjskiego agenta" i "człowieka Putina". Jednym z architektów tej intrygi jest John Brennan, szef CIA, który przyznał się, że w latach 70-tych głosował w wyborach prezydenckich na Gusa Halla - kandydata Komunistycznej Partii USA. Jak pięknie ta historia kołem się toczy...

***

To już ostatni odcinek serii "Matrioszka". Mam nadzieję, że wbił Was w fotel! Potraktujcie go jako wstęp do następnej serii, która będzie nosiła nazwę: "Phobos". "Phobos" (Φόβος ) oznacza "strach", ale to też imię jednego z synów Aresa i nazwa jednego z dwóch księżyców Marsa. Jak się przekonacie, ta nazwa będzie w obu znaczeniach bardzo adekwatna...


***

Amerykańskie siły specjalne (przy wsparciu lotnictwa) zabiły Abu Bakra al-Baghdadiego, czyli przywódcę Państwa Islamskiego. Kolesia, który bardzo mi się kojarzył z Mandarynem z Iron Mana. Jest przy tym dużo szumu medialnego: o Kurdach, którzy ukradli Baghdadiemu majtki i o bohaterskim psie.  (Mało się zaś mówi o tym, że likwidacja szefa ISIS była zapewne elementem dealu Trumpa z Erdoganem.) Słyszymy też naszych "ekspertów" mówiących, że Państwo Islamskie było bardzo strasznym zagrożeniem dla całej ludzkości. Naprawdę? Większym niż Chiny czy Rosja? Owszem zabiło mnóstwo ludzi na Bliskim Wschodzie i zaszokowało wszystkich swoim okrucieństwem, ale przecież historia Bliskiego Wschodu pełna jest epizodów niewyobrażalnego okrucieństwa. Państwo Islamskie to nie pierwsza i nie ostatnia tyrania w tym regionie. Tak samo jak to nie pierwsza i nie ostatnia islamska organizacja terrorystyczna. Czy jednak ISIS zdołało przeprowadzić jakiś zamach na skalę tych z 11 września 2001 r.? Nie. Szczytem jego możliwości była masakra w Paryżu (Bataclan) i zamach bombowy na rosyjski samolot pasażerski. W historii terroryzmu to nic szczególnego - bywały bardziej spektakularne zamachy. ISIS była też przede wszystkim problemem dla państw Bliskiego Wschodu i Europy Zachodniej. W mniejszym stopniu dotykał ten problem Rosji, Azji i Afryki a w bardzo małym Ameryki. Skutkiem ubocznym działalności ISIS był oczywiście kryzys imigracyjny w Europie Zachodniej. Ale był on przecież dla Polski bardzo korzystny - destabilizował Niemcy i nieprzyjazne nam liberalne rządy. U nas przyczynił się do odsunięcia PO od władzy w 2015 r. Okrucieństwa popełniane przez Państwo Islamskie nastawiały Europejczyków negatywnie wobec islamu i wielokulturowości. Szkodziły więc planowi wymiany populacji w Europie.

Likwidacja Bagdadhiego jest jednak przede wszystkim wielkim zwycięstwem propagandowym Trumpa. Zwycięstwem, którego tak bardzo on potrzebował w tej kampanii wyborczej. Nie powinno więc nas dziwić, że amerykańskie liberalne media zaczęły pisać z sympatią o przywódcy Państwa Islamskiego i bóldupić z powodu jego zabicia :)



31 komentarzy:

  1. "W swoich wspomnieniach określił Wisnera jako szkodnika bardzo bliskiego Sowietom."

    Wisner odpowiadał za pierwsze operacje specjalne CIA. Wcześniej służył w OSS i stworzył siatkę o kryptonimie HAMMERHEAD na Bałkanach.
    Tak go wspominają inni:
    " “My husband was brutally, brutally shocked,” recalled his wife, Polly. “It was what probably affected his life more than any other single thing.” 30 A few months later, when he was in Germany extracting intelligence about the Soviet Union from defeated Nazis, one of his lieutenants, the young Harvard historian Arthur M. Schlesinger, Jr.—
    himself no slouch in the anticommunism stakes—was taken aback by Wisner’s ideological fervor. “He was already mobilizing for the Cold War,” Schlesinger recalled later. "

    Wisner odpowiadał za tworzenie i infiltrowanie organizacji związanych z kulturą, mediami i związkami zawodowymi. Gdy sprawa się rypła po ujawnieniu powiązań ruchu studenckiego i
    Congress for Cultural Freedom z CIA to bezpieka przerzuciła się na Playboya i muzyków z Laurel Canyon a Wisner strzelił sobie w łeb.

    Zamach na Trujillo nie jest niczym tajemniczym - wymiana zużytego dyktatora, tak samo robił Foccart dla Francuzów. Artykuł "Johnny Abbes and the Hunt for the Assassins" opisuje ciekawe sprawki Trujillo - przchlapał sobie chyba tym, że wykończył jednego uciekiniera w Stanach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. CD
      Książka AJ Webermana opisuje z kolei jak Frank Sturgis brał udział w zamachu na Trujillo: "Frank Sturgis claimed that in May 1961, he and mafia associate Frank Nelson visited the Dominican Republic. Sturgis told journalist Paul Meskil that they contacted Dominican military officers who were conspiring to assassinate General Raphael Trujillo.
      Sturgis and Frank Nelson claimed they helped supply this clique with assassination weapons."
      Do tego cytowane są relacje innych ludzi np. Gary'ego Hemminga.

      "Są natomiast pewne poszlaki wskazujące, że CIA dostarczała funduszów... Fidelowi Castro. Ludzi Castro w górach Sierra Maestra szkolił legendarny funkcjonariusz CIA Frank Fiorini vel Frank Sturgis. (później zaangażowany w operacje przeciwko Castro, zamach na JFK i włamanie w Watergate). Razem z gangsterem Santo Trafficante (też zaangażowanym później w operacje przeciwko Castro i zamach na JFK) dostarczał broń jego partyzantom. Po zwycięstwie rewolucji, Fidel Castro uczynił Sturgisa nadzorcą biznesu hazardowego na Kubie i... szefem bezpieki sił powietrznych."


      Gary Hemming zeznawał dla FBI, że szkolił ludzi Castro a potem anty-Castro.

      Z książki Webermana:
      "Sturgis: And I knew him. I infiltrated his organization and spent two years in the mountains with him—the things I did to get close to that man. I got very friendly with him.
      Canfield: Were you an agent then?
      Sturgis: Yeah, sure, I infiltrated the 26th of July Movement. Nobody knew that; nobody still knows that; except the Senate Watergate Committee. That's why last year Fidel said I was the most dangerous agent the CIA ever had. Because he found out.

      (...)

      Canfield: You actually infiltrated the Castro movement?
      Sturgis: Right. The 26th of July Movement. Since 1957 I was in it.
      Canfield: When did you break out of it?
      Sturgis: I left Cuba when I arranged for the escape of the Chief of
      the Air Force.
      Canfield: How high up in the Cuban thing did you get?
      Sturgis: I was a commander; I was Chief of Security and Intelligence for the Cuban Air Force. I got a star just like Fidel's. That's how high I went up. And while he was Prime Minister, I knew President Dorticos; I knew President Urruatia, President Prio, who is a good friend of mine. President Rivero. I know all these people. I
      associated with them. I go to President Prio's home.
      Canfield: Did you know Castro very well?
      Sturgis: Oh yeah. I went to his home in Mexico City. He has a beautiful home. I knew Che Guevara. And I had pictures of...I can't find the pictures I had with Che Guevara. Goddam that makes me mad. I lent them to a friend to hold for me, and she can't find them.

      W książce Webermana jest też fotka Sturgisa z Guevarą - publikowałem ją u siebie na blogu. Istnieje też zdjęcie, gdzie Sturgis stoi na zbiorowym grobie ludzi Batisty, których pomógł rozstrzelać.
      To jest jedno z sześciu zdjęć Sturgisa, które wrzuciłeś. Prawy górny róg, stoi z karabinem w ręce.

      Usuń
    2. “My husband was brutally, brutally shocked,” recalled his wife, Polly. “It was what probably affected his life more than any other single thing.”
      Zapomniałem dodać, że ten fragment odnosi się do deportacji przez sowietów ludzi do obozów. Dlatego Wisner był tak zszokowany

      Usuń
    3. "Dlatego Wisner był tak zszokowany" - Corso oceniał go jako szkodnika ze względu na wyniki operacji wsparcia dla podziemia w bloku sowieckim. I zapewne też ze względu na parę innych spraw. A relacja żony nie musi być do końca prawdziwa.

      "Zamach na Trujillo nie jest niczym tajemniczym - wymiana zużytego dyktatora, tak samo robił Foccart dla Francuzów. Artykuł "Johnny Abbes and the Hunt for the Assassins" opisuje ciekawe sprawki Trujillo - przchlapał sobie chyba tym, że wykończył jednego uciekiniera w Stanach." - Trujillo nie był mimo wszystko jednak złym dyktatorem. A uciekiniera w USA załatwił też Pinochet.Razem z obywatelem USA. I uszło mu to na sucho.

      Usuń
    4. @Spiskolog
      “My husband was brutally, brutally shocked,” recalled his wife, Polly. “It was what probably affected his life more than any other single thing.”

      Nie no, jak żona tak twierdzi to na pewno tak było! Po prostu nie mogło być inaczej. Łgać mogą tylko naoczni świadkowie. Żonom należy bezgranicznie wierzyć. Może zmień nik? "Spiskolog ale na 25%" bo trochę się boję, trochę wiem kto dobrze płaci a trochę to mam w kontrakcie pewne klauzule.

      @Fox Fajnie piszesz o intelektualistach ze Wschodniego Wybrzeża. Też lubię hamburgery, takie mcdonalda pyszne są, kultowe wręcz, realnie nie da się powiedzieć słowa krytyki, sama esencja ;]

      Usuń
    5. Nie wiem czy czytasz dupą czy oczami ale jest tam jeszcze opinia Schlesingera. Nie będę pisał z jakiej książki te cytaty bo jest tam jeszcze więcej opinii o antykomunizmie Wisnera i mógłbyś się obrazić na fakty.

      Usuń
    6. Problem ze Schlesingerem jest niestety taki, że był jednym z mitotwórców administracji Kennedy'ego.
      Ale co do antykomunizmu Wisnera - oczywiście publicznie wyrażane antykomunistyczne opinie nie musiały się kłócić z działaniami sprzyjającymi Sowietom. Kim Philby też miał na koncie antykomunistyczne artykuły i ostentacyjne popieranie generała Franco.

      Usuń
    7. Czyli można zajmować dwa różne stanowiska na temat Wisnera, bo mamy za mało danych. A niepowodzenia można tłumaczyć nie tylko byciem sowieckim agentem.

      Znalazłem taką ciekawostkę o Angletonie i zamachu na RFK:
      "When Angleton’s successors cracked open his legendary safes and vaults, out spilled the sordid secrets of a lifetime of service to Allen Dulles. Among the trove of classified documents and exotic souvenirs were two Bushmen bows and some arrows—which the CIA safecrackers wisely tested right away for poison, knowing Angleton’s reputation. The safecracking team was also horrified to find files relating to both Kennedy assassinations and stomach-turning photos taken of Robert Kennedy’s autopsy, which were promptly burned. These, too, were mementoes of Angleton’s years of faithful service to Dulles."

      Usuń
    8. A ja jako ciekawostkę dodam, że JFK przyjaźnił się z senatorem Joe McCarthym.

      Usuń
  2. Czytajac to wszystko trudno nie dosjc do wniosku iz zarowno KGB jaki CIA byly tylko narzedziami sluzacymi jakims wyzszym "tajnym elitom globalnym"(satanisci/iluminaci itp)a Zimna Wojna to bylo tak naprawde "teatralne przedstawienie" dajace zarobek oraz pretekst do wdrazania policyjnych metod kontroli spoleczenstw tudziez test ktora metoda zarzadzania(kapitalizm panstwowy w ZSRR czy kapitalizm oligarchiczny w USA)lepiej sie sprawdzi w trzymaniu spoleczenstw za twarz.Teraz juz ten teatrzyk jest niepotrzebny wiec go zwinieto....pytanie tylko czy obecna "zimna wojna 2.0" USA vs Chiny nie jest aby "kolejnym przedstawieniem"?

    Piotr34

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tu ciekawy film na podobny temat

      https://www.youtube.com/watch?v=NkvYxVrsvzM

      Piotr34

      Usuń
    2. To zależy po której stronie stoi Trump, czy jest kolejną matrioszką czy też nie, oczywiście i w jego adm. są "odpowiedni ludzi", ale czy są jego frakcją, stoją za nim, czy mu przeszkadzają i go infiltrują itp? Na pewno teatrzyk byłby (i trwałby nadal) gdyby rządziła ta feministka (lub inni oszołom), której środowisko miało finansowe konszachty z Chinami.
      Zresztą demonokratyczny teatrzyk był też w demokracji szlacheckiej gdzie istniały różne frakcje magnatów (takich ówczesnych oligarchów) powiązane z służbami obcych mocarstw (część nawet konkurencyjnych względem siebie grup była sterowana z ambasady ruskiej) grających do jednej bramki (rozbiory).
      Zapewne w kolejne serii blogowej będzie więcej o globalnym teatrzyku, może też będzie trochę historii.
      Odkrywca

      Usuń
    3. "pytanie tylko czy obecna "zimna wojna 2.0" USA vs Chiny nie jest aby "kolejnym przedstawieniem"?" - zapewne byłaby pod rządami Hillary. Clintonowie przecież zapewnili Chinom w latach 90. ogromny transfer technologii i przyjęcie ich do WTO.
      Pod rządami Trumpa ten teatrzyk wymknął im się spod kontroli.

      Usuń
    4. "satanisci/ itp" - dokładnie bogaci degeneraci, historia świata to tylko potwierdza, zresztą na logikę skoro na niższych poziomach władzy jest masa popaprańców to im wyżej to tym gorzej, w myśl zasady, że ryba psuje się od głowy, choć oddolne zorganizowane wrogie przejęcie też jest możliwe - vide idiokracja/rewolucja etc.
      Odkrywca

      Usuń
  3. Przypomina mi to książkę Lema "Pamiętnik znaleziony w wannie", gdzie okazuje się (spoiler alert!), że wszyscy pracownicy Pentagonu to sowieccy agenci, i wszyscy pracownicy ruskiego odpowiednika to agenci USA. Wszyscy są podwójni :) A na serio mowiac, wychodzi na to, że ktoś kto chciałby pracować dla takiego CIA z pobudek patriotycznych zrobilby z siebie idiotę.

    Kapitalista

    PS. Chehelmut co Ty tak cisniesz na korwinowcow na blogu, jakiś korwino-kuc odebrał Ci dziewczynę 15 lat temu i dalej boli? Chill out bro.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mógł tego uczynić, gdyż jestem wyzwolonym z binaryzmu płci cyborgiem:))) A mówiąc serio: naprawdę tak trudno pojąć, że Qrwę i jego zwolennicy w...nerwiają swą arogancją? Ale spoko, temat właściwie zamknięty jak dla mnie, i faktycznie nie ma co się żołądkować, natomiast najwidoczniej nie zrozumiałeś o co rzecz idzie mimo iż specjalnie walnąłem to tłustym drukiem, cóż.

      Usuń
    2. ...nie przejmuj się jednak bro - choćby ostatnie wypowiedzi Dziambora [ byłego działacza PO, UPR i PiS -szanuję za eklektyzm polityczny:) ], który u Otoki jawnie ostatnio rekomendował nam budowę elektrowni atomowych jednoznacznie wskazują, że obce potencje nie tylko ze Wschodu jak i najbliższego jedynie Zachodu postanowiły najwidoczniej sprokurować tu sobie narzędzie wpływu i co najmniej nacisku na obecne rządy z prawej strony. Wcale nie przeszkadzają temu mniej lub bardziej jawnie prorosyjskie wypowiedzi liderów Konfy: po mojemu wygląda to na powtórkę ze Stefka Olszowskiego, moczarowca i ''twardogłowego sowieciarza'' co nie przeszkodziło mu wcale być gorącym orędownikiem współpracy z USA, dlatego towarzyszył Jaruzelskiemu w jego rozmowach z Rockefellerem i Brzezińskim, które przypieczętowały rodzący się wtedy sojusz zachodniej finansjery z komunistycznym reżimem. Niestety przyszłość należy do takich jak ty, przynajmniej najbliższa, tak wynika z ostatniego wystąpienia Marka Budzisza ''Roninie'', gdzie referował tezy jakiegoś wpływowego amerykańskiego generała o tym, iż jeśli Polska chce zaangażowania biznesowego i militarnego USA nad Wisłą sama będzie musiała wysrać w ch...olerę kasy na potrzebne inwestycje, w infrastrukturę przede wszystkim, by dostosować ją do potrzeb jankeskich wojsk, i to już w ciągu najbliższych lat, te 2% PKB na to nie starczy. Skądś trzeba będzie te ogromne jak na naszą skalę środki wziąć, stąd niedwuznaczne sugestie cięć świadczeń socjalnych, co tłumaczyłoby też gesty wykonywane pod adresem kurwinozy przez Gówina, anglosaskie faktotum, który ma przecież dobre kontakty w tym środowisku - koliby idealnie nadają się do legitymizowania polityki ograniczającej drastycznie transfery społeczne przy jednoczesnej budowie silnej armii i uprawnień dla policji, służb etc. i prawdopodobnie w najbliższych latach nas to czeka. Zresztą już dobrych parę lat temu, jeszcze przed objęciem władzy przez PiS, takowe rozwiązania rekomendował nie kto inny jak red. Ssakiewicz:

      ''Musimy zwiększyć natychmiast wydatki na obronę. Stanie się to kosztem wielu programów społecznych i infrastrukturalnych. Nie ma wyjścia. Tylko w ten sposób zniechęcimy Rosję do ataku na Polskę i zachęcimy sojuszników do pomocy.''

      https://niezalezna.pl/57616-przygotujmy-sie-na-trudne-lata

      - oczywiście ''sakiewka'' od tego nie zbiednieje, ani schudnie bo jest znany z technik przerzucania kosztów na pracowników, jak na typowego janusza byznesu przystało, a więc jest wbrew pozorom nić porozumienia z kurwinowcami, którym tak nie podoba się ''płaca minimalna'' i rozbestwienie przez pińcset ''hołoty, której nie chce się pracować''.

      Usuń
    3. W kwestii 500+ zmieniłem zdanie i uważam, że powinno się zlikwidować ten dodatek. W końcu suweren zagłosował przeciwko, a powinno się szanować głos suwerena.
      8 mln. zagłosowało za 500+ (mówiąc w uproszczeniu), a 22 mln. uprawnionych zagłosowało przeciw, czy to głosując na zdradzieckie mordy opozycji, czy poprzez absencję. Byłoby bardzo złym przykładem, nagradzanie ludzi za głupotę.
      Z rzeczy ciekawszych i pulsujących, to pewnie słyszeliście, że CBA znalazło archiwum łapówek opalonego biznesmena z Turcji. Ponoć w ratuszu nieźle już trzęsą dupami (z wyjątkiem chwil, kiedy obok przechodzi vice :P ). Może być śmiesznie. Z popcornem w ręku, czekam na rozwój akcji.

      Usuń
  4. Czy na pierwszym zdjęciu jest Rafał Otoka- Frąckiewicz z okresu obowiązkowej służby wojskowej?

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem jak innych, ale mnie ten odcinek faktycznie wbił w fotel, bo to co z niego wynikło jest szokujące. Po poprzednim odcinku, sądziłem, że tylko Agleton był szpiegiem lub sympatykiem komuchów, a tu okazuje się, że niemal całe CIA to banda sympatyków i pół-szpiegów sowieckich.
    W świetle tego dziwi nieco fakt, że Amerykanie kręcili nosem na współpracę z naszym wywiadem za czasów peło, uważając nasz wywiad za zinfiltrowany przez Sowietów, skoro u siebie mieli taki sam syf. Pewnie jak zwykle, chodziło o to, że własny pierd lepiej pachnie.
    Swoją drogą, co powoduje, że tak wielu ludzi na stanowiskach, sympatyzuje z komuchami. Trzeba mieć albo mocno sprany mózg, albo ostre przewiewy we łbie. Nam co prawda, jest łatwiej o obiektywizm, bo przeżyliśmy osobiście ten okropny ustrój, ale znam ludzi, którzy nadal się z sympatią wyrażają o komunie, bo „wtedy się ożenili, wychowali dzieci … „ No ja pierdole !!! W innym systemie pewnie tego by nie dali rady zrobić. A o tym, że przez całą komunę mieszkał w mieszkaniu socjalnym w kamienicy z kiblem na korytarzu, to zapomniał wspomnieć. Dopiero po 2000 roku kupił mieszkanie w blokach. Koleś, o którym wspominam ma obecnie 61 lat i jest przesiąknięty komuną na wskroś. Nie muszę dodawać, że obecnie ogląda tylko tefałen, czyta wybiórczą i do kina chodzi na wysrywy holandowej.
    Kiedy w końcu wymrą te stare komunistyczne kurwy ?! (Takie parafrazowanie cytatu pewnego transa odnoszącego się do wyborców Pisu).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie wymrą, dla niektórych to sposób na życie, własne wyznanie, a dla niektórych to 5000+ za wierną postawę. Przy tak ukształtowanych elitach po obu stronach oceanu, Clintona słowa "nie lubię Polaków" są bardzo typowe i napedzają pewne polityczne stronnictwa. A ostatnio Clinton chwalił poziom polskiej gospodarki, znowu nadzieja na odmianę - noc krzywych nóżek Udzkiego? Zawiedzeni na 4 lata, ale infiltracja trwa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, mam nadzieję, że ktoś znajdzie receptę na lawirowanie między tymi opcjami. M

    OdpowiedzUsuń
  8. A co do CIA, to pewnie zwolennicy liberalnej polityki czują się większymi patriotami niż podnóżki Moskwy...

    OdpowiedzUsuń
  9. USA mogła wykończyć ZSRR w każdej chwili. Wystarczyło im nie wysłać zboża i by sami zdechli z głodu. Ale po co? Masz doskonałego, słabego wroga, który ciągle krzyczy, że pozabija wszystkich. Tylko się cieszyć. Nic dziwnego, że CIA blokowała antykomunistów przed wykończeniem tych idiotów. A, że byli tak słabi, że trzeba było im ciągle pomagać to wynika, tylko z ich sprytu. Pozwolenie na kradzież tajemnicy bomby atomowej jest tego najlepszym przykładem. Rosja po I wojnie światowej byłaby najpotężniejszym i najbogatszym państwem na świecie. Opanowaliby Dardanele, cały bliski wschód i Bałkany oraz daleki wschód. A tak jest stacją benzynową z bronią atomową. A przeponę wszystkim, że była w sojuszu z aliantami w I i II wojnie światowej. A tak z drugiej strony to zwrocie uwagę, jak niektóre środowiska w Polsce chwalą, jacy to Rosjanie są pragmatyczni i geopolityczni.

    OdpowiedzUsuń
  10. USA a nawet szeroko rozumiany zachód nie było w stanie wykończyć ZSRR w każdej chwili, np. przez nisprzedanie mu żywności. Jak ktoś tego nie rozumie to niech wróci do czytania książek, aż do skutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://rme.cbr.net.pl/index.php/archiwum-rme/524-listopad-grudzie-nr-64/wiadomoci-rolnicze23/695-jak-sowieci-uprawiali-rolnictwo
      Tak, wiem, że jak się mieszka w wiadomej ambasadzie - to rzeczywistość boli! I czytanie książek nie pomoże?!

      Usuń
  11. Zamierzam, gdyż Reagan dał im do zrozumienia...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak mówimy o ''konwergencji'' nie sposób pominąć Brzezia, kreatury fundacji Forda i Rockefellera, których CIA było jednym z głównych donatorów. Big Zbiggy zaczął przyjeżdżać do PRL tuż po październikowej ''odwilży'', a już na pocz. lat 60-ych konferował na czele amerykańskiej delegacji składającej się w większości z agentów CIA przy ''okrągłym stole'' z min. Rakowskim i Schaffem w Jabłonnej pod Warszawą. Trudno się temu dziwić, skoro to same władze PRL już w 1957 r. zaprosiły przedstawicieli rzeczonych fundacji do kraju, i nawet późniejszy''stan wojenny'' nie przeszkodził w ożywionych kontaktach między nimi: wpierw w jego pierwszych miesiącach nad Wisłę zawitał Norman Borlaug, noblista w dziedzinie rolnictwa, badający na zlecenie Rockefellera ''perspektywy sektora prywatnego w Polsce'', zaś nieco później przybył ''mr. potato'' czyli John Niederhauser, światowej klasy ekspert w dziedzinie ziemniaka i jego popularyzator w walce z głodem, wreszcie w maju '82 czyli apogeum ''stanu wojennego'' wspomniany Borlaug wespół z polskim stypendystą fundacji Rockefellera Marcinem Sarem wystąpili wspólnie na krajowej konferencji z referatami dotyczącymi działalności prywatnej. Nie ma co kpić z zainteresowania panów ekspertów kartoflami, bo tak się składa, iż fundacja Rockefellera posiadała obok działów zajmujących się przemysłem w ''trzecim świecie'' czy ofkors ''równouprawnieniem kobiet'' najbardziej rozbudowany poświęcony właśnie rolnictwu [ jakże to aktualnie brzmi w kontekście reanimowania przez banksterkę zdychającego wydawałoby się już peezelu poprzez dołączenie doń jej człowieka, Bartoszewskiego jr ]. Zapewne niebagatelne znaczenie miało tu, iż fascynacja ziemniakiem mr Niederhausera poczęła się w poł. lat 30-ych, gdy jako ''amerykański ekspert'' pracował w sowieckim kołchozie... Wspomniany Sar też jest emblematyczną postacią, czy raczej kreaturą dla omawianej tu ''konwergencji systemowej'' - mimo iż od początku niemal huczało aż od pogłosek, uzasadnionych jak najbardziej, o jego związkach z PRL-owskim wywiadem, a pośrednio co najmniej i sowieckim, nie przeszkodziło mu to wcale w zrobieniu spektakularnej kariery w fundacji Rockefellera, w krótkim czasie został tam wywindowany do pozycji drugiego po Brzeziu ''eksperta'' od kontaktów z ''blokiem wschodnim''. Jego publikowana w amerykańskiej prasie intoksykacja o konieczności powściągnięcia roszczeń ''Solidarności'' i całego społeczeństwa, by zmusić polskiego robotnika do ''pracowania więcej za mniej'' w celu spłacenia zaciągniętych przez komunistów długów w bankach Rockefellera i jemu podobnych finansistów znajdowała w nich wdzięcznych odbiorców, gotowych co najwyżej na drobne socjalne ustępstwa dla tychże roboli, ale tylko po to by więcej z nich wydusić. Zachodnia finansjera w przysłowiowej de miała kwestię swobód obywatelskich i wolności słowa, a zwłaszcza kondycję ''klasy hegemonicznej'' jedynie z nazwy w PRL, interesowała ją tylko perspektywa spłaty pożyczonej kasy i katastrofalny stan ekonomicznego bankruta jakim de facto był wówczas PRL o co zresztą trudno mieć do nich pretensje jako ludzi interesu przecież - dlatego przedstawiciel czołowego wówczas wierzyciela PRL ''Bank of America'' Leeland Prusher w wywiadzie dla ''The Times'' oświadczył, że ''cokolwiek co zaprowadzi porządek w Polsce będzie pozytywnym krokiem'', zaś wiceprezes Citibank Thomas Theobald wypowiadał się w podobnym duchu mówiąc wprost w grudniu '81 : ''Kto wie, który system działa lepiej? My tylko pytamy: czy mogą spłacić swe długi?''.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie można też dziwić się, że taki prezes Pepsi-Coli Donald Kendall protestował głośno przeciwko sankcjom wymierzonym w ''blok wschodni'' nazywając je wręcz ''agresją wobec innego suwerennego kraju'', skoro jego koncern posiadał wówczas w ZSRR aż 16 fabryk... [ i stare kontakty nie rdzewieją o czym świadczy order od Putina jaki dostał jeszcze w 2004 r. ]. Dlatego Reagan tonował swe stanowisko pod naciskiem amerykańskiej finansjery i biznesu, aczkolwiek na jego usprawiedliwienie musiał jako przywódca kraju dbać też o powodzenie rodzimych marek takich jak Caterpillar, popularny CAT, który dostał ostro po piździe w ramach odwetowych sankcji tracąc kontrakt wart 80 mln ówczesnych dol. na dostarczenie 200 maszyn do budowy syberyjskiego rurociągu, co kosztowało też koncern redukcję blisko 2000 etatów pracy. Sprawę pogarszała dodatkowo nielojalność sojuszników takich jak Japońcy, którzy przejęli rzeczoną inwestycję, i mimo nacisków amerykańskich nie dało się ich od niej odwieść, podobnie jak Francję, która bez konsultacji z krajami NATO związała się wówczas 25-letnim kontraktem gazowym z ZSRR itd. Zresztą problemy pod tym względem nie były tylko na górze, ale i w działalności oddolnej nie wyglądało to wcale lepiej np. spora część środków płynących z Zachodu dla działającej w podziemiu ''S'' była rozkradana przez SB poprzez agentów takich jak Jerzy Milewski kontrolujący przerzut do kraju, czy różne sitwy i koterie w ramach samej opozycji, w końcu esbecy tak się rozzuchwalili, że pod pozorem tejże zaaranżowali przemyt komputerów nijak nie przydatnych dla podziemnych drukarni, by obejść sankcje na zaawansowane technologie i dostarczyć je ZSRR. Oburzona tym Irena Lasota napisała odpowiedni raport, który poprzez amerykańskiego działacza związkowego Toma Kahna miał trafić do najwyższych czynników w administracji Reagana co ponoć wywołało wściekłość CIA, bo wszystkie poszlaki wskazywały, iż wspomniany proceder odbywał się za wiedzą i zgodą samej agencji... Z drugiej Lasota nie jest żadnym niewiniątkiem, bo to przez nią Soros nawiązał kontakty z podziemiem solidarnościowym i zaczął przekazywać tu granty min. ogromną jak na warunki panujące wówczas w PRL sumą 10 tys.dol. wspomożony został tym sposobem... Herbert. Oczywiście ''filantrop'' nie czynił tak z dobroci serca, dzięki temu wyrabiał sobie odpowiednie kontakty wśród przyszłych elit rządzących kraju, tak że gdy przyszło co do czego dysponował w '89 odpowiednio ''zmapowanym'' terenem i siatką popleczników [ najcenniejszym kapitałem przekraczającym horyzont typowej korwinowej tępej dzidy ]. Powyższe rewelacje zaczerpnąłem z pracy Zyzaka ''Efekt domina'', warto przebrnąć przez dwa opasłe tomiszcza, bo zawierają mnóstwo istotnych informacji, oczywiście należy przy tym zachować pewien dystans do samego autora, który nie ustrzegł się powielania obiegowych stereotypów jak ta o rzekomej ''bezradności'' CIA wobec irańskiej rewolucji czy agresji ZSRR na Afganistan, gdy wiadomo już, że USA na pół roku przed rzeczoną inwazją poczęła wspierać tamtejszych mudżahedinów, zresztą współpracując w tym ściśle z chińskimi komunistami czym nie omieszkał pochwalić się sam Zbiggy [ w ogóle administracja Cartera w której pełnił kluczową rolę łącznika służb i wojska z prezydentem stanowiła moment przełomowy jeśli idzie o omawianą tu ''konwergencję'', bo jak bodaj w żadnej innej wcześniej nie było tylu globalistów, członków osławionej ''komisji trójstronnej'' jakiej przecież pełnił funkcję pierwszego przewodniczącego ].

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że na wojnie walczy się raz czy dwa albo w ogóle ale handlować można przez całe życie. Tak jak Pepsi, które stało się posiadaczem całkiem pokaźnej części sowieckiej floty przeznaczonej na złomowanie w ramach transakcji barterowej.
      Strach się bać co wyniknie z dalszej konwergencji gdy to Chińczycy staną się obrońcami praw człowieka, robotnika no i chłopa (PSL bitch!) a może nawet i demokracji w wersji ze sprawiedliwością społeczną. Oby tylko eksport wschodnich wartości na zachód dosięgnął przede wszystkim duże państwa, które już zdążyły sobie wychodować social justice warriors na własnym gruncie.
      A książka Zyzaka wygląda interesująco, skoro takich ciekawostek można się dowiedzieć.

      Usuń
    2. O! nie wiedziałem o tej transakcji Pepsi, ciekawe, dzięki za info. Tak, co do obecnej konwergencji to już się dzieje, Chiny przecież bronią ''wolnego rynku'' przed ''etatystycznym'' USA, i dołączyły do ''zielonej międzynarodówki'' co nie przeszkadza im stawiać na potęgę nowe elektrownie węglowe, no ale skoro ''eko'' Niemcom wolno i Brytyjczykom takoż, to czemu by i nie im. Niestety peezel ma przyszłość co zapewne ma związek z apetytami globalistów na całkowitą przemianę rolnictwa jakie znamy, a poniekąd i też naszych nawyków żywieniowych, przedsmak tego możemy już obserwować w Holandii, tak że zupełną realną perspektywą jest, iż skończymy z Kosiniakiem jako prezydentem, tfu! [ jakby co udam się wtedy na wewnętrzną emigrację, o ile to wystarczy... ]. A propos zielonej mafii przypomniałem sobie, że miałem wspomnieć jeszcze istotny jak sądzę w tym kontekście rys biograficzny pana Sara: otóż jego ojciec był właśnie ludowcem zwerbowanym jeszcze w 1947 przez UB, służył do wewnątrzpartyjnej dywersji w PSL i zwalczania stronnictwa mikołajczykowskiego, bezpieka wywindowała go aż do kierownictwa partii. Nie dziwi stąd, iż ambitny synuś zgłosił się w poł. lat 70-ych na ochotnika do wywiadu SB i chciał zostać jego etatowym funkcjonariuszem, ale spuścili go za... nadgorliwość. Niemniej chętnie korzystali z jego usług jako kapusia i agenta na których to polach oddał im nieocenione wprost usługi, i jak widać wcale nie przeszkadzało to naszpikowanej CIA Fundacji Rockefellera. W USA i zach. Europie stoją pomniki Mao, chińscy komunokapitaliści z kolei ufundowali monument Marksa w Trewirze, który ''pobłogosławił'' podczas świeckiej ceremonii w byłej katedrze wyjątkowo trzeźwy Juncker, chorą fascynacją ideologiczną maoizmem zaraził ''Czarne Pantery'' agent FBI Richard Aoki, większość ich bojowników i podobnych im lewackich terrorystów, tych których po drodze nie zastrzelono lub przećpali się, płynnie przeszła do kariery uniwersyteckiej, biznesowej i politycznej, wspomniani przez Ciebie ''soc-woje'' terroryzują obecnie amerykańskie uczelnie itd., a więc powtórka z lansowanej przez Foxa teorii ''konwergencji'' ma ręce i nogi, niestety.

      Ciekawostka a propos - warto przebrnąć przez neokomuszy bełkot kalifornijskich posttrockistów, bo zawiera sporo smaczków, np.:

      ''When the upwardly mobile middle class elements of the 1960s and 1970s New Left and Third World Marxism, both white but also important numbers of blacks and Latinos, had established themselves in their professional and civil service jobs and academic tenure, suburban life and VCRs drove out Ho, Che, and Mao. Things went quite differently, above all for blacks without a ticket to the middle class, as one can see in the difference between the ultimate fates of even the Weather Underground after years on the run, and black political prisoners such as Geronimo Pratt.''

      https://thecharnelhouse.org/2018/11/30/air-maoism/

      Usuń