wtorek, 6 grudnia 2011

Wojenne pogotowie w Iranie + Syryjska rewolucja: dlaczego ją popieram



Wysadzanie w powietrze Irańczykom ośrodków badań rakietowych wywołało przewidywalne skutki, czyli wojenne pogotowie w Teheranie. Rakiety przemieszane do zapasowych silosów, anulowane przepustki w wojsku, ludność wykupująca artykuły pierwszej potrzeby... Okazję do niepokoju dał wszystkim incydent z amerykańskim dronem RQ-170 zwanym "Bestią z Kandaharu". Irańczycy twierdzą, że zestrzelili go nad swoim "tajnym i nie istniejącym" ośrodkiem nuklearnym w Fordo. Amerykanie sugerują, że nie zestrzelono go tylko się zepsuł. Salomonowe rozwiązanie podpowiadają izraelskie służby: dron został zhakowany  - irańskie służby doprowadziły go do Iranu z Afganistanu. Taki atak hakerski to oczywiście ostrzeżenie dla USA i Izraela.

Wojny obawia się również Assad. Stąd wielkie rakietowe manewry mające być sygnałem, że w razie czego na Izrael spadnie deszcz pocisków. Netanyahu się jednak pociskami nie przejmuje i powołując się na przykład Ben Guriona straszy, że "koszt braku decyzji okaże się większy niż koszt podjęcia trudnej decyzji". Jednocześnie zaniepokoił wszystkich przesuwając wybór władz Likudu na styczeń - dwa lata przed terminem. Izraelskie służby przebąkują coś o wojnie w okresie koniec grudnia 2011 r. - połowa stycznia 2012 r. Na atak na Iran moim zdaniem zbyt wcześnie. Premier ZEA słusznie stwierdził, że po jednym dniu wojny z Izraelem Iran mógłby przestać istnieć.

Syryjska rewolucja przynosi tymczasem ciekawe efekty. Hamas, słusznie się obawia, że w ogólnym zamieszaniu dostanie po głowie, więc ewakuuje ludzi z Damaszku. To wywołało gniew Iranu, który grozi, że odetnie Hamasowi fundusze. Organizacja ta może więc zostać przejęta przez Saudów, co nie jest takie złe... Groźniejsze jest to, że Iran może spróbować sprowokować wojnę Izraela z Hamasem. Dotychczas obie strony były dosyć wstrzemięźliwe, ale wystarczy użyć irańskiej agentury z Islamskiego Dżihadu, by ostrzelać Izrael i narobić Hamasowi na głowę. (Ciekawostka: przed operacją Cast Lead Izrael miał z Hamasem nieformalny rozejm: możecie strzelać Kassamami w Sderot, bo to zadupie zamieszkane przez Sefardyjczyków i Ruskich, ale nie ostrzeliwujcie Aszkelonu. Hamas ten rozejm złamał, ale Izrael nie zdecydował się na pojmanie w trakcie wojny przywódców tej grupy, choć ponoć miał taką możliwość).

***
Niektórzy stawiają mi zarzut, że popierając syryjską rewolucję popieram powstanie Sunnickiego Kalifatu rządzonego przez Bractwo Muzułmańskie i składającego się m.in. z Syrii, Egiptu, Jordanii, Libii i Tunezji. Uważam, że taki panarabski projekt nie jest groźny, dlatego, że podobnie jak strefa euro jest skazany na klęskę. Arabowie wciąż nie myślą o sobie w charakterze narodu, tylko plemion, klanów i konfesji. Panarabizm poniósł już klęskę: Zjednoczona Republika Arabska rozpadła się, bo Syryjczykom nie spodobało się szarogęszenie Egipcjan w ich kraju. Panarabskie Syria i Irak były śmiertelnymi wrogami, choć rządziła nimi ta sama partia. Islamskie paliwo nie wystarczy do budowy Kalifatu, choćby dlatego, że jest zbyt wiele państw chcących taki Kalifat budować: Turcja, Arabia Saudyjska, Egipt a nawet Katar. Jak zwykle rozbije się to pewnie o ambicje.

Dotychczas głównym zagrożeniem na Bliskim Wschodzie dla interesów Zachodu była oś geopolityczna:  mafijno-kagiebistowska Rosja - postkomunistyczno, narodowo-socjalistyczne Chiny - teokratyczny, apokaliptyczno-szyicki Iran- szyicki Irak - socjalistyczna Syria - agenturalny Hezbollah - agenturalny Hamas. Rewolucja w Syrii łamie tę oś. Wypada z niej oprócz Syrii Hamas, a Hezbollah jest strategicznie izolowany. Trzeba tylko opracować plan dalszego powstrzymywania Iranu. Zwłaszcza w cieśninie Hormuz.

***
Niektórzy wskazują, że błędem jest popierać syryjską rewolucję dlatego, że główną siłą wśród rebeliantów (obok patriotycznych wojskowych) jest Bractwo Muzułmańskie. Tak się akurat składa, że w Syrii na przełomie lat 70-tych i 80-tych również miała miejsce rebelia Bractwa Muzułmańskiego. Popierał ją m.in. taki szczwany lis jak król Jordanii Husajn II, a także najwybitniejszy premier Izrael Menahem Begin. I co? Też zwolennicy kalifatu?

1 komentarz:

  1. Kalifat ma swoje wady ale ma swoje zalety.Podstawową jest pewien ciężar geopolityczny ,który zostanie nałożony na islamskie karki. Zarazem najszybciej mahometan morduja inni mahometanie wiec oszczędzamy amunicję.

    OdpowiedzUsuń