Ozjasz Goldberg-Mikke stwierdził, że w porównaniu z Javierem Milei, argentyńskim prezydentem-elektem jest "barankiem". To duże niedopowiedzenie. W porównaniu z Milei Korwin jest bowiem baranem i nieudacznikiem. Ozjasz działa w polityce od ponad trzech dekad, a Milei od zaledwie dwóch lat - i już został prezydentem.
No cóż, Argentyńczycy wyraźnie uznali, że ich kraj został już tak dokumentnie spierdolony przez lewicowych peronistów, że wybór wariata na prezydenta nie zaszkodzi, a może tylko pomóc. Milei jest trochę turbo-Ryszardem Petru, trochę Cejrowskim, a trochę cosplayerem Doktora Who. (Czasem też przebiera się za superbohatera Generała AnCapa. Cospalyerką jest wiceprzewodnicząca jego partii - Lila Lemoine - na zdjęciu powyżej.) Prezydent-elekt jest też ezoterykiem (opowiadającym, że rozmawia z duchem swojego psa) i chwalił się, że był tantrycznym instruktorem seksualnym. Żadnych haków obyczajowych na niego nie ma - bo sam je wszystkie ujawnia. Nieco wariacki wizerunek Milei przykrywa jednak to, że był on najczęściej cytowanym ekonomistą w argentyńskich mediach, autorem kilkudziesięciu artykułów naukowych i 10 książek. O ile nie jestem zwolennikiem szkoły austriackiej, to z ciekawością będę przyglądał się temu, jak będzie przeprowadzał w Argentynie swój eksperyment. Niektóre z jego pomysłów nie są wariackie. Likwidacja niepotrzebnych instytucji rządowych (Afuera!) przydałaby się też i u nas - po co bowiem nam Rzecznik Praw Dziecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, Naczelny Sąd Administracyjny czy Senat? Dolaryzacja gospodarki byłaby natomiast po prostu potwierdzeniem stanu faktycznego. Peso argentyńskie jest już bezwartościowe, a w dużych transakcjach w Argentynie wszyscy stosują dolary. Dolaryzację przeszło już wiele mniejszych gospodarek Ameryki Łacińskiej. (Salwador poszedł krok dalej, obok dolara, wprowadzając bitcoina jako oficjalny środek płatniczy.) Diabeł oczywiście tkwi w szczegółach i zobaczymy jak sprawnie - lub nie - będą wdrażane pomysły prezydenta-elekta.
Powyżej: W kwadracie autorytarnej lewicy jest wenezuelski prezydent Maduro zwany "Ma Buro", czyli "mój osioł". Ten były motorniczy z metra w Caracas w ciągu kilku lat rozpieprzył wszystko to, co zbudował Chavez i doprowadził swój naród do nędzy porównywalnej z PRL z czasów gejnerała Jarucwelskiego. Utrzymuje się u władzy dzięki dobroci CIA (wspólne interesy narkotykowe zobowiązują) oraz wsparciu Moskwy i Pekinu. Autorytarna prawica to mój ulubieniec - Nayib Bukele - prezydent Salwadoru. Rozpoczął wojnę przeciwko gangom w stylu Duterte. Sprawił, że kolesie z MS-13 muszą nakładać grubą warstwę tatuażu na twarz, by ukrywać gangsterskie tatuaże :) Kazał nawet niszczyć nagrobki bandytów! Jest przy tym entuzjastą bitcoina i Libańczykiem z pochodzenia. Liberalna lewica to prezydent Chile Gabriel Boric, który mimo chorwackiego pochodzenia jest totalną ciotą. Nawet nie udało mu się przepchnąć "woke" konstytucji. Liberalna prawica to oczywiście Milei.
Wybór Milei oznacza też sporą zmianę w układance politycznej w regionie. Argentyna była dotąd bastionem prokremlowskiej lewicy. Milei może nas irytować machaniem flagą Izraela i zapowiedzią przejścia na judaizm, ale trafnie diagnozuje sytuację na Ukrainie - czyli uważa Rosję za bolszewickiego agresora zagrażającego naszej cywilizacji. Jest też nastawiony wrogo wobec komunistów z Pekinu. Obecną władzę w Brazylii uważa za "komunistyczną". "Komuchem" nazywa też peronistycznego (anty)papieża Franciszka. Oczywiście Milei jest przeciwnikiem wejścia jego kraju do gównianej organizacji o nazwie BRICS. (W skład BRICS wchodzi RPA, czyli kraj który został zamieniony przez czarnych komuchów w shithole i w którym dochodzi do cichego ludobójstwa na białej ludności. Każdy więc pseudoprawicowiec i pseudonacjonalista ekscytujący się BRICS to pożyteczny idiota lub agent Moskwy lub Pekinu.)
Mało kto (poza Chehelmutem) zwrócił uwagę na to, kto będzie wiceprezydentem u boku Milei. Stanowisko to zdobyła
Victoria Villarruel - specjalistka ds. walki z terroryzmem, pochodząca z wojskowej rodziny, ostra antykomunistka, chwaląca dawną juntę. Villaruel o
dwiedzała w więzieniu generała Videlę. (Tym da się wytłumaczyć proizraelskość Milei. Monteneros oraz inne lewicowe grupy terrorystyczne z tamtych czasów blisko bowiem współpracowały z Palestyńczykami. Izrael natomiast dostarczał Argentynie broń przed wojną o Falklandy.) Co ciekawe, Villarruel jest również tradycyjną katoliczką związaną z Bractwem Św. Piusa X. Peronistyczny (anty)papież Franciszek ma więc wiele do myślenia po wyborach. :)
Wygląda więc trochę na to, że Milei ma być zasłoną dymną dla rządów resortowych klanów związanych z dawną juntą.
Nic dziwnego, że już zaczęły krążyć teorie mówiące, że Milei jest prawnukiem
Ante Pavelica, poglavnika Niezależnego Państwa Chorwackiego :)
Warto śledzić wątek tradycjonalizmu katolickiego, bo relacje papieza Bergoglio z Bractwem sw Piusa były skompikowane. Jako prymas Argentyny mocno prześladował wiernych mu katolików indultowych, ale nieźle dogadywał się z Bractwem które właśnie w Argentynie zalozylo swoje seminarium. Nie znam szczegółów, ale katolicyzm ma szczególny status w Argentynie i Bergoglio jaki biskup potwierdzał że lefebrysci są katolikami, gdy ich sytuacja była nieuregulowana. Wszystkie te zaszłości przeniosły się na skalę globalną, gdy Bergoglio został papieżem - szefem FSSPX został były rektor wspomnianego seminarium, księża bractwa otrzymali szereg uprawnień, a wierne im media mocno zwalczają posoborowie, ale jakoś mniej personalnie Franciszka. Czy teraz karta się odwróci? Bergoglio wprost przekonuwal do glosowania na rywala Milei. Teraz nowy prezydent prawdopodobnie położy łapę na roznych dokumentech dotyczących kościoła w Argentynie więc może być ciekawie.
OdpowiedzUsuńBruck
Pamiętam tekst ze strony FSSPX po wyborze Bergoglio na papieża. Sugerował, że to raczej bardzo dwulicowa postać. Robiąca co innego, niż mówiąca. I to się sprawdziło...
UsuńPrzypomina mi się książka "Milczenie" Verbitzky'ego. Scena, w której admirał Massera, z junty argentyńskiej, nieco protekcjonalnie mówi do przełożonego jezuitów:
- Jak leci Bergoglio?
A on mu odpowiada: - Jak leci Massera?
Co jest nie tak z rzecznikiem praw dziecka?
OdpowiedzUsuńTo funkcja całkowicie bez znaczenia będąca jedynie synekurą do pierdzenia w stołek
UsuńDobrze byłoby zrobić taki konkretny eksperyment libertariański, najlepiej w takim nie-małym kraju jak choćby Argentyna i zobaczyć po latach co z tego wyjdzie. Przynajmniej libertarianom w dyskusji odpadłby argument "nie dano nam nigdy spróbować".
OdpowiedzUsuńPrzecież w USA i ogółem Amerykach było mnóstwo takich "libertariańskich" osiedli zakładanych (patrz eksperymenty P. Plockhoya, R. Owena i in.) wszystkie kończyły podobnie - albo jako normalnie zarządzane miasteczka, albo zapadłe dziury dla gangsterów i degeneratów.
UsuńPodobnie libertarianie ignorują, czym były/są plemiona, jako społeczności przedpańtwowe, które noszą już w sobie zarodek rządu, nawet stada zwierząt mają swoje alfy, kierujące resztą.
Tutaj jest ciekawy opis jednego s takich nieudanych eksperymentów:
Usuńhttps://newrepublic.com/article/159662/libertarian-walks-into-bear-book-review-free-town-project
Ale właśnie o to chodzi by nie było to jakieś osiedle czy afrykańskie zniszczone wojną zadupie, tylko taki spory, w zasadzie biały kraj jak Argentyna, żeby nie było potem wymówek
UsuńCóż, o ile moja awersja do turbolibkostwa jakie reprezentuje Milei jest totalna, muszę jednak przyznać na tle lewackiej chujni panującej w Latynoameryce nie wygląda to aż tak źle. Argentyńskie państwo chyba rzeczywiście jest do tego stopnia przegniłe, że wymaga radykalnej kuracji wstrząsowej, zaś przydana Mileiowi ''wiceprezydentyni'' daje nadzieję, iż terapia może się powieść. ''El loco'' ma zapewne odegrać rolę klasycznego ''zderzaka'', robiąc za przysłowiowy ''młot na lewactwo'', gdy działający za jego plecami ''poważni ludzie'' zajmą się dyskretnym czyszczeniem instytucji z peronistycznego robactwa, jakie się tam od dekad zalęgło. Sam Milei zresztą nie jest aż tak szalony, by zaprowadzać na pełnej od razu anarchokapitalizm z bajek Rothbarda, dlatego pragmatycznie deklaruje się jako ''minarchista'', czyli na teraz zwolennik ''rządu ograniczonego'', dobre i to. Bez entuzjazmu stąd, wszak z życzliwym sceptycyzmem będę przypatrywał się argentyńskiemu eksperymentowi, zwłaszcza na ile powiedzie się deklarowana przez nowego prezydenta kraju walka z plagą ''wokeismu'', jaka niestety rozpanoszyła się za oceanem także w Latynoameryce. Całkowicie absurdalną, biorąc fatalną sytuację materialną i społeczną większości populacji kontynentu, totalnie wydumaną w obliczu problemów z jakimi muszą się borykać. Miley swoim poparciem dla Ukrainy może też pozytywnie namieszać we łbie zjebom pokroju Carlsona i trumpowej prawicy, która z nienawiści do Bidena gotowa jest negować wszystko co niesie z sobą jego administracja, nawet to w czym akurat ma rację. Tym bardziej kiedy już wiadomo, że tacy politycy Demokratów jak Jake Sullivan twardo prawili, że Rosja weźmie Kijów w kilka dni, góra tydzień i do dziś prowadzą wobec Moskwy nazbyt kunktatorską politykę. Na koniec najszła mię takowa refleksyja: patrząc na ostry rozrzut ideologiczny liderów politycznych obecnej Latynoameryki, tylko kompletny ignorant by nie rzec głupek skończony może wrzucać do jednego worka kraje i narody, jakie owi przywódcy reprezentują. Podobnie jest w Europie, a zapewne także czarnej Afryce, świecie islamu, lub na Dalekim Wschodzie - niby banał aż zęby bolą, niemniej trzeba to powtarzać, bo wielu niestety również nad Wisłą zachowuje się, jakby tego nie pojmowało.
OdpowiedzUsuńCheHelmut
ps.
Porównania nowego prezydenta Argentyny z przegrywem Kurwinem to jest... Brak słów, tylko kuce zdolne są do sadzenia podobnych farmazonów. Powtórzę więc com pisał od dawna: Janusz to 30 lat popierdalania na przysłowiowym już słoniu, jedyne co mu dobrze wychodziło to chucpa, jak na Ozjasza przystało, gdzie owemu nieudacznikowi do Mileia?!
Ciekawe co takiego zbudował w Wenezueli Chavez, co dopiero rozpieprzył Maduro. To przecież Chavez rozpieprzył Wenezuelę a Maduro tylko kontynuował to dzieło. Nie, żeby przed Chavezem Wenezuela była w porządku. Ale z kraju rządzonego źle, zmieniła się w kraj rządzony ekstremalnie źle.
OdpowiedzUsuńW 1999 wenezuelski IEF wynosił jeszcze 56,1 pkt.
W 2013 36,1 pkt
a obecnie 25,8 pkt
Chavez postawił na czele państwowego koncernu PDVSA bardzo profesjonalną ekipę. Za jego rządów wydobycie ropy w Wenezueli rosło. Po tym jak Maduro dokonał czystek w PDVSA, wydobycie się załamało, a w ślad za nim cała gospodarka.
UsuńOczywiście jest to nieprawda. W 1998 roku, ostatnim przed nadejściem suwerennej, godnościowej, niepodległościowej ekipy Chaveza, wydobycie ropy w Wenezueli wynosiło 3447 tys baryłek dziennie. To był poziom, który w Wenezueli już nigdy się nie powtórzył. Po zerwaniu z polityką białej flagi i wyzwoleniu kraju z dominacji międzynarodowych korporacji, najwyższe wydobycie było w roku 2006 - 3340 tys baryłek dziennie, potem systematycznie spadało. W roku 2013, kiedy umarł Chavez, wynosiło już tylko 2680 tys baryłek dziennie. Dzisiaj jest to tylko 600 tys baryłek dziennie, ale proces rozpadu zaczął się znacznie wcześniej, za Chaveza.
UsuńTo nieunikniona konsekwencja polityki godnościowej, kiedy władza ludowo-narodowa na najważniejsze stanowiska mianuje nie fachowców - bo oni nie chcą realizować jej programu, - tylko najbardziej oddanych Partii patriotów, którzy przeprowadzając kanibalizacje powierzonego sobie majątku, niechając wszelkich inwestycji, remontów, napraw, etc, stopniowo doprowadzają infrastrukturę - w przypadku Wenezueli wydobywczą - do ruiny, a kraj do upadku.
Poza tym sprowadzanie całej gospodarki wyłącznie do poziomu wydobycia ropy to pewna przesada. Upadek Wenezueli konsekwentnie wdrażał już Chavez, co widać po wskaźnikach IEF. "Wenezuela w ruinie" to był jego program wyborczy i konsekwentnie go Chavez realizował, a Maduro jedynie dokończył dzieła.
https://tradingeconomics.com/venezuela/crude-oil-production
UsuńTu jest wykres wydobycia ropy w Wenezueli - można dać max, by uzyskać dane od lat 70-tych. Wydobycie wyraźnie rosło w latach 2008-2014. W 2014 r. było jeszcze bliskie 3 mln baryłek dziennie. Wyraźne załamanie nastąpiło w 2014 r. To Maduro obsadził wówczas PDVSA swoimi social justice warriors. Za czasów Chaveza jeszcze tam profesjonalne kadry trzymano.
I historia zmian i czystek w PDVSA:
Usuńhttps://www.iai.it/en/pubblicazioni/venezuelan-oil-industry-collapse-economic-social-and-political-implications
Nawet tutaj widać, że trend zjazdowy zaczął się znacznie wcześniej, właśnie w momencie objęcia władzy przez Chaveza. Tyle że początkowo spadek ten przebiegał łagodnie, nawet z pewnymi fluktuacjami w górę, ale w którymś momencie niekonserwowana i nieremontowana infrastruktura musiała się posypać. 10-15 lat to właśnie taki okres średniej żywotności maszyn i urządzeń, jakiego można by oczekiwać.
UsuńZmiany w IEF dla Wenezueli można sobie wyświetlić tutaj:
Usuńhttps://www.heritage.org/index/visualize
I zobaczyć, że zjazd Wenezueli rozpoczął się właśnie w momencie objęcia władzy przez Chaveza, a po jego śmierci był oczywiście kontynuowany. W przełożeniu na polskie realia, Chavez, to coś w rodzaju skrzyżowania Kaczyńskiego z Zandbergiem, a Maduro - Ziobry z Sasinem.
Przy okazji można tez dokonać analogicznego zabiegu dla Brazylii i przekonać się, że wbrew propagandowemu jazgotowi (z obu stron), pomiędzy Lulą a Bolsonaro nie ma praktycznie żadnej widocznej różnicy.
Nie da się wykluczyć, że to samo będzie w przypadku Argentyny.
Tak btw obecnie IEF Argentyny wynosi 51 pkt, a uwzględniając tylko czynniki mające rzeczywisty wpływ na rozwój gospodarczy (tzw IEF 9D) 50,8 pkt. Na przykładzie Wenezueli widać że jeszcze można sporo pogorszyć. Obecność pogrobowców Videli za plecami Milei nie wróży niczego dobrego, bo junta argentyńska, inaczej niż chilijska nie potrafiła nic dla kraju zrobić i zostawiła go w gorszym stanie niż go zastała - odwrotnie niż w Chile. I w Polsce.
OdpowiedzUsuńChile:
https://blogpilastra.files.wordpress.com/2016/02/gener-2.png
Argentyna:
https://blogpilastra.files.wordpress.com/2016/02/gener-31.png
Polska:
https://blogpilastra.files.wordpress.com/2016/02/gener-41.png
" I w Polsce." - jeśli pozytywnie oceniasz juntę gejnerała Jarucwelskiego, której rządy były czasem ogromnej nędzy dla milionów Polaków, to albo wywodzisz się z resortowej rodziny, która przez cały PRL była uprzywilejowana, albo masz IQ niższe od klocka spuszczonego w kiblu.
Usuń"pozytywnie oceniasz juntę gejnerała Jarucwelskiego, której rządy były czasem ogromnej nędzy dla milionów Polaków"
UsuńBo oczywiście za Gierka żadnej nędzy nie było. :-) Ekipa Jaruzelskiego w porównaniu z gierkowską to byli wręcz merytokratyczni fachowcy, chociaż oczywiście obiektywnie nadal nieudolni, choć już w mniejszym stopniu. Reformy były spóźnione i połowiczne i dopiero w 1988 roku nabrały rozpędu. Ale przynajmniej był to ruch w dobrą stronę, inaczej niż za Gierka.
PRL to w ogóle był jeden permanentny kryzys, ale od roku 1974 to już była jedna wielka katastrofa. Pierwsze kartki wprowadzono już w 1976 roku. Tyle, że do końca dekady "przejściowe braki w utowarowaniu" nie obejmowały specsklepów "za żółtymi firankami" dla partyjnej nomenklatury. I dopiero w latach 80 kryzys dotarł i tam - Jaruzelski nie musiał dbać o nomenklaturę bo jego dyktatura opierała się na wojsku - i dlatego wśród osób wywodzących się z rodzin nomenklatury PZPR, do dzisiaj funkcjonuje przekonanie, ze za Gierka było wspaniale, a Jaruzelski to bida z nędzą. Takie są bowiem ich osobiste doświadczenia
Jaruzelski na ten przykład, inaczej niż Gierek, a nawet Gomułka, przykładał bardzo dużą wagę do otrzymywania rzeczywistej informacji o prawdziwym stanie kraju i gospodarki, podczas gdy jego poprzednicy, zwłaszcza Gierek, chcieli słyszeć tylko to, co potwierdzało ich przekonania. Przeprowadzono wtedy reformę GUS, zmieniając metodologię pomiarów na "zachodnią" - wtedy był to absolutny wyjątek w KDLach.
W największym skrócie - Gomułka starał się powstrzymać kryzys, Gierek do niego doprowadził, a Jaruzelski usiłował z niego wyjść - co prawda nieudolnie, uparcie usiłując "reformować socjalizm".
"wywodzisz się z resortowej rodziny, która przez cały PRL była uprzywilejowana"
oraz jest pilaster zdrajcą, targowicą, lemingiem, masą polskojęzyczną, żydem ("określoną mniejszością"), masonem, larwą, esbecką mordą, osobą o pokroju oficera WSI i jak to tam PIS jeszcze określa swoich przeciwników. :-)
Proszę zwrócić jednak uwagę, że w mniemaniu foxa w PRL uprzywilejowane były "resortowe rodziny", podczas gdy naprawdę były to rodziny partyjne, funkcyjnych PZPR. PRLem rządziła bowiem wcale nie esbecja, ale Partia PZPR (do 1980 roku). Po 1980 roku - wojsko.
" Ekipa Jaruzelskiego w porównaniu z gierkowską to byli wręcz merytokratyczni fachowcy" - ci "merytokratyczni fachowcy" zamknęli nowoczesną fabrykę telewizorów i w jej miejsce zrobili... hodowlę pieczarek. :)))))
Usuń"w mniemaniu foxa w PRL uprzywilejowane były "resortowe rodziny", podczas gdy naprawdę były to rodziny partyjne, funkcyjnych PZPR" - pierdolicie Hipolicie jak wasz guru Ozjasz Goldberg. Rodziny ubeckie i milicyjne były w PRL bardzo uprzywilejowane.
" jest pilaster zdrajcą, targowicą, lemingiem, masą polskojęzyczną, żydem ("określoną mniejszością"), masonem, larwą, esbecką mordą, osobą o pokroju oficera WSI" - ja bym to skrócił i nazwał Was towarzyszu po prostu dogmatycznym libkowsko-postkomuszym debilem.
Dyktatura wojskowa miała pozytywne skutki w Chile i w Hiszpanii, stosunkowo niezłe w Polsce, natomiast katastrofalne w Argentynie. Trudno więc oczekiwać, że ekipa, która nie potrafiła rządzić Argentyną wtedy, z lepszym skutkiem będzie to czynić dzisiaj.
UsuńAle kto wie? W każdym razie będzie to bardzo ciekawy eksperyment. :-)
1) Tak samo można stwierdzić, że mao (celowo z małej, ortografia moralna) dobrym przywódcą był, bo z dech.
Usuń2) Kolega wspomina o dobrych chęciach jaruzela (celowo, j.w.), lecz po tym dodaje, że nic z nich nie wynikało. Podejście raczej mało empiryczne. (A na końcu politycznie z dech).
3) 'Trudno więc oczekiwać, że ekipa, która nie potrafiła rządzić Argentyną wtedy, z lepszym skutkiem będzie to czynić dzisiaj.'
Można by się zgodzić, ale kolega to napisał po kilku akapitach o dobrych chęciach jaruzela (patrz wyżej) i jak bardzo mu się nie udawało. Może argentyńska junta też miała ambicje, ale, nie wiem, koniunkcja Księżyca i Saturna, prawda, tentego. Ale teraz w Erze Wodnika będzie lepiej, JE Ksawery Milei zbuduje mosty… To znaczy nie zbuduje, ale zbuduje akap, a ten zbuduje mosty. Więcej optymizmu!
Pilaster nic nie pisał o "dobrych chęciach" Jaruzelskiego, bo nie ma pilaster pojęcia jakie Jaruzelski miał chęci i nic to pilastra nie obchodzi. Liczy się jedynie wynik polityki Jaruzelskiego. A ten był o wiele lepszy niż wynik polityki Gierka. Polska na koniec rządów Jaruzelskiego była w o wiele lepszym położeniu niż na początku jego dyktatury. Miałaby o wiele wyższy IEF, gdyby takowy wtedy był liczony.
UsuńDokładnie na odwrót niż w przypadku Gierka.
Nie da się wykluczyć,że dobre chęci to miał i Gierek, ale wiadomo co jest tymi chęciami wybrukowane.
Tak samo nie ma znaczenia jakie były chęci Videli i kompanów. Zawalili sprawę kompletnie, a sąsiad zza Andów dokładnie na odwrót. I dzisiaj Chile wygląda jak Chile, a Argentyna jak Argentyna. Różnica jest większa niż między Polską a Białorusią.
" Polska na koniec rządów Jaruzelskiego była w o wiele lepszym położeniu niż na początku jego dyktatury. Miałaby o wiele wyższy IEF, gdyby takowy wtedy był liczony." - LOL. ZSRR na koniec rządów Stalina był w o wiele wiele lepszym położeniu niż na początku jego dyktatury. Pewnie IEF i współczynnik zjebania też miałby lepszy, gdyby jacyś nerdzi go liczyli. W ten sposób można dojść do absurdów.
UsuńOczywiście nieprawda. Dobrobyt i pomyślność mieszkańców ZSRR na koniec rządów Stalina była (relatywnie w stosunku do innych krajów) o wiele gorsza niż na początku rządów Stalina. Oczywiście tych mieszkańców, którzy jeszcze żyli, bo ofiar polityki Stalina liczy się na dziesiątki milionów.
Usuń'Dobrobyt i pomyślność mieszkańców ZSRR na koniec rządów Stalina była (relatywnie w stosunku do innych krajów) o wiele gorsza niż na początku rządów Stalina" - no i teraz czekamy, jaki współczynnik przytoczysz :)))))))
Usuń"Milei może nas irytować" pomysłami: na legalizację narkotyków, prostytucji (kontrowersyjny pomysł), poparcie dla homo-małżeństw, genderu i wszelkich fetyszystów.
OdpowiedzUsuńZ plusów za to jest przeciw aborcji, komunistom, islamistom, i popiera pomysł ułatwiania posiadania broni (co ma swoje plusy i minusy: skoro chce mieszkać w społeczeństwie ćpunów, alfonsów i dilerów to oczywiście należy być uzbrojonym ale niestety wtedy też te persony przed którymi należy się bronić też będą uzbrojone).
Odkrywca
Te persony są uzbrojone bez względu na stan prawny 🙃. Stan prawny pomaga tylko na tych nieszczęśników, którym się coś pozajączkowało
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMy również mamy swojego argeńtyńskiego cyrrusa niejaki fiks intelektualny
OdpowiedzUsuńWon niemcy francuzi hiszpanie z naszych ziem
OdpowiedzUsuńHubercie, zwolennikiem jakiej szkoły ekonomicznej jesteś? Za wszelkie książki z polecenia, z góry dziękuję :)
OdpowiedzUsuńNie jestem zwolennikiem żadnej szkoły ekonomicznej, bo po co się zamykać w dogmatyzmie. Wydarzenia ostatnich 15 lat pokazały jak głupawy potrafi być dogmatyzm - czy to liberalny czy socjalistyczny. Najbliżej mi chyba do ekonomii rozwoju, a szczególnie fascynuje mnie wschodnioazjatycka droga do potęgi gospodarczej. Czytam neokeynsistów - tak różnych jak Varoufakis i Roubini. Nie odrzucam jednak całkowicie odroliberalizmu czy monetaryzmu. Nawet dystrybucjonizm jest ciekawy. ( Za wielcy by upaść, John C. Medaille_)
UsuńDziękuję za odpowiedź, gdybyś miał jeszcze jakieś tytuły do polecenia, to chętnie przyjmę :) Myślę że właśnie taka seria omówienia 15 lat względem ekonomii w odcinkach byłaby ciekawa. Pozdrawiam serdecznie
UsuńNa tajnym spotkaniu rabin krzyczy: wypuerdolic wszystkich z tvp. I cus tu cynić myśli 1z10 1z100 1z1000.Podeslijmy geniusza cale spoleczeństwo za nim stanie.
OdpowiedzUsuńNowa "argentyńska" władza nieźle sobie zaczyna poczynać. Jeśli takie są początki to koniec będzie tragiczny dla nas wszystkich "Argentyńczyków".
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=oJKy76yQyu0
@Fox
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, Villarruel jest również tradycyjną katoliczką związaną z Bractwem Św. Piusa X. Peronistyczny (anty)papież Franciszek ma więc wiele do myślenia po wyborach. :)
(...)
Wygląda więc trochę na to, że Milei ma być zasłoną dymną dla rządów resortowych klanów związanych z dawną juntą.
Ale przecież w Argentynie konstytucyjnie wiceprezydent jest praktycznie nikim, po prostu zastępnikiem prezydenta w razie jego śmierci/niezdolności do pełnienia urzędu. A na co dzień v-ce prezydent pełni obowiązki marszałka senatu, nawet go fizycznie przy prezydencie nie ma, aby jakieś wpływy wywierać.
A wybiera się go po prostu dla przekonania potencjalnego elektoratu, który może byłby bliski, ale go w jakiś sposób kandydat na prezydenta zniechęca.
I że ultraprawicowiec bierze apologetkę dyktatury, to raczej lepiej o nim świadczy niż gorzej, tak paradoksalnie ;-)
Naturalnie pozostaje pytanie, ile ze swoich obiecanek będzie on w stanie zrealizować? W kongresie nie ma on żadnej znaczącej siły politycznej. Zatem będzie musiał negocjować każdą zmianę z politykami, których obiecał odsunąć od władzy... hmmm
Wątpliwe zatem, aby to miało się powieść. Bardzo możliwe, że Argentynę, z tego powodu, znowu czeka totalna rozpierducha, protesty, chaos i jeszcze gorszy syf, niż jest teraz....