piątek, 3 lipca 2020

Niepodległość: Przerwany spisek



Powyżej: wiceminister obrony gen. Piotr Jaroszewicz z prymasem Augustem Hlondem podczas procesji Bożego Ciała w 1946 r.

Ilustracja muzyczna: Mili - Ame to Taieki to Noi - Gleipnir Ending

Beria mówił w 1942 r. generałowi Andersowi, by zostawił mu grupę zaufanych oficerów, których on umieści na szczytach władzy w komunistycznej Polsce. Beria mocno bowiem wierzył w zarządzanie państwem przez wojskową elitę w stylu sanacyjnym lub kemalistycznym. I najlepiej gdyby to była elita z przedwojennymi korzeniami. I to są właśnie korzenie wielu anomalii kadrowych w PRL...

Przykładem takiej gigantycznej anomalii była kariera Piotra Jaroszewicza. Gdy Jaruzelskiemu zajęło 13 lat przejście drogi od szeregowca do generała brygady (a uznawano to za zadziwiająco szybką karierę), to Jaroszewicz przebył ją w DWA LATA. To sytuacja o tyle dziwna, że przed 1943 r. nie miał on żadnych związków z komunistami. No poza tym, że był przez nich represjonowany - rąbał drzewa w tajdze przy 40 stopniowym mrozie a jego mała córeczka zmarła z głodu i chorób w kołochozie. Ponad 40 lat później w wywiadzie-rzece „Przerywam milczenie” wspominał to w sposób wskazujący, że nigdy tego Sowietom nie zapomni. Próbował się wyrwać z ZSRR z Armią Andersa, ale zachorował na tyfus i nie zdążył do niej dotrzeć. Drugiej szansy, jaką była Armia Berlinga, nie mógł zmarnować. A przed wojną był przedstawicielem elit - dyrektorem szkoły i organizatorem lokalnej komórki Związku Strzeleckiego. 

Jak pisał znany Wam autor:




"
Przecież Jaroszewicz nie jest nawet komunistą! - wściekał się we wrześniu 1944 r. Jakub Berman, niezwykle wpływowy członek politbiura PPR. Próbował w ten sposób storpedować awans kapitana Piotra Jaroszewicza na szefa Zarządu Polityczno-Wychowawczego 1 Armii Ludowego Wojska Polskiego. Oburzało go to, że człowiek nie mający przed 1943 r. żadnych związków z ruchem komunistycznym– a nawet zaliczający się do przedwojennych elit i ofiar systemu sowieckiego – nagle zostaje szefem wszystkich politruków w armii Berlinga. Berman, wszechwładna, szara eminencja stalinowskiego PPR, fanatyczny komunista nienawidzący dawnej „pańskiej Polski”, w starciu z Jaroszewiczem okazuje się jednak zadziwiająco bezsilny. Jaroszewicz nie tylko stanowisko dostaje, ale awansuje dalej i robi iście napoleońską karierę.  Ten pozbawiony doświadczenia wojskowego 33-latek wstępuje do Dywizji Kościuszkowskiej w sierpniu 1943 r. i zostaje na wstępie szeregowcem, któremu przydzielono funkcję magazyniera. Szybko zostaje jednak skierowany na kurs dla politruków i następnie błyskawicznie awansuje. Już w kwietniu 1945 r. jest pułkownikiem i zastępcą szefa Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego LWP , a później przez trzy miesiące p.o. szefa tej instytucji. W grudniu 1945 r. dostaje nominację na generała brygady. (...)
Dużo większą anomalią jest to, że Piotr Jaroszewicz przetrwał na szczytach władzy stalinowskiej PRL, pomimo tego, że rola Berii po 1945 r. osłabła (skupił się on na programie nuklearnym i rakietowym ZSRR, walcząc w ten sposób de facto o ocalenie życia) a Berman i jego frakcja zdobywali coraz większą władzę w Polsce. W 1947 r. wiceminister Jaroszewicz zostaje posłem na Sejm PRL, w 1948 r. wchodzi do Komitetu Centralnego i zasiada w nim nieprzerwanie do 1980 r. W latach 1950-1952 jest zastępcą szefa Państwowej Komisji Planowania Gospodarczego. Nadzoruje budowę przemysłu zbrojeniowego na potrzeby przyszłej III wojny światowej. W 1952 r. zostaje wicepremierem i jest nim nieprzerwanie do 1970 r. Dodatkowo w latach 1954-1956 jest szefem resortu górnictwa. Robi więc wielką karierę, choć przecież jeszcze w 1948 r. Wydział Zagraniczny sowieckiej partii komunistycznej określa go jako jednego z ministrów, który wykazuje „dążenia nacjonalistyczne” i stara się kierować na boczny tor sowieckich oficerów.



Sytuacja jest tym dziwniejsza, że jego przyrodni brat, wiceminister aprowizacji i handlu Alfred Jaroszewicz, zostaje poddany represjom, a to w żaden sposób nie wpływa na karierę Piotra Jaroszewicza. Alfred Jaroszewicz był przed wojną, od 1922 r. agentem polskiego Oddziału II Sztabu Generalnego, czyli wywiadu wojskowego. Józef Światło, zbiegły na Zachód funkcjonariusz bezpieki, twierdzi później, że Jaroszewicz był tam wtyką sowieckich służb. Ale dla kogo pracował naprawdę? W powojennym śledztwie zarzuca się mu, że był prowokatorem wywiadu wojskowego w środowiskach komunistycznych. Nie ulega wątpliwości, że przedwojenna KPP była mocno zinfiltrowana przez polskie służby a Jaroszewicz pracował jako dyrektor w ważnych dla przemysłu zbrojeniowego zakładach w Ursusie. W trakcie wojny jest oficerem Komendy Głównej AK i powstańcem warszawskim a jednocześnie… oficerem wywiadu komunistycznej Gwardii Ludowej. W trakcie tych zawirowań towarzyszy mu Włodzimierz Lechowicz, również podwójny agent i polityk Stronnictwa Demokratycznego, powojenny minister aprowizacji i handlu. W 1948 r. Jaroszewicz wraz z żoną i Lechowicz zostają aresztowani i poddani brutalnemu śledztwu. (...)
Piotr Jaroszewicz doskonale sobie radzi również po październikowym przełomie. W 1956 r. zostaje przedstawicielem PRL przy Radzie Współpracy Gospodarczej w Moskwie, czyli jest główną osobą przekazującą do Warszawy żądania gospodarcze Sowietów, w tym te dotyczące przygotowań do wojny nuklearnej. Od 1957 r. jest wiceprzewodniczącym Komitetu Stałego Rady Ministrów i przewodniczącym Komitetu Współpracy Gospodarczej z Zagranicą. Przypomnijmy, że ciągle jest wicepremierem, członkiem KC i posłem na Sejm a w 1964 r. awansuje do Biura Politycznego.



W grudniu 1970 r. dochodzi do robotniczego buntu na Wybrzeżu a wojsko strzela do protestujących. Historyk Henryk Kula w swojej książce „Grudzień 1970. „Oficjalny” i rzeczywisty” przedstawia silne poszlaki na tezę mówiącą, że ta masakra była od początku zaplanowaną prowokacją bezpieki i wojska, elementem partyjnego zamachu stanu. Spiskowcy, do których zaliczał się m.in. minister obrony Jaruzelski, chcieli obalić Gomułkę i zastąpić go byłym szefem bezpieki Mieczysławem Moczarem. Moskwa zawetowała jednak tę zmianę kadrową bojąc się ambicji Moczara i wskazała Edwarda Gierka, pierwszego sekretarza partii w Katowicach na następcę Gomułki. Gierek swoim premierem na blisko 10 lat uczynił zaś Jaroszewicza."




Sam Edward Gierek też miał w swojej biografii wiele anomalii. Po powrocie w 1948 r. do Polski z Belgii szybko piął się po szczeblach kariery. Już w 1949 r. znalazł się w KW w Katowicach, a w 1954 r w KC. Najciekawsza jest jednak jego kariera przed 1945 r. ... Oficjalna biografia mówi, że już w 1931 r. należał do sekcji polskiej sekcji Komunistycznej Partii Francji, organizował strajki i został karnie deportowany do Polski. I jak II RP potraktowała tego niebezpiecznego wywrotowca? Wsadziła go Berezy czy Świętego Krzyża? Nie. Dostał powołanie do służby w 1 pułku artylerii motorowej. Przypomnijmy: w II RP nie wcielano do takich jednostek przedstawicieli mniejszości narodowych ani innego niepewnego elementu. A to była przecież jedna z nielicznych zmotoryzowanych jednostek polskiej armii w połowie lat 30. Jak wspominał Kazimerz Zarzycki, sekretarz Gierka:

"
Opowiedziałem o studium wojskowym i stopniu oficerskim, ale bez szczegółów związanych z przydziałem w razie mobilizacji. Gierek niespodziewanie się pochwalił:

A ja też, towarzyszu Kazimierzu, służyłem w Wojsku Polskim. W Stryju, od końca 1934 do 1936 r. W 1. Pułku Artylerii Motorowej. Zresztą razem z towarzyszem Józefem Szczyrbą. Byłem kierowcą, ale żadnej belki na pagonach nie dochrapałem się. Żalu nie mam – tu się zaśmiał – bo przecież mieli w papierach, co robiłem w Komunistycznej Partii Francji.

Byłem bardzo zaskoczony, że Gierek wspomniał, na dodatek dość ciepło, ten fragment przedwojennego życiorysu. W oficjalnych biogramach istniała tylko sucha informacja o wcieleniu czy też powołaniu do wojska. A Józef Szczyrba, prosty Ślązak, był kierowcą Gierka od czasu, kiedy ten został pierwszym sekretarzem KW w Katowicach. A później poszedł z nim do Warszawy jako oficer Biura Ochrony Rządu." (...)

Pytał o zamiłowania i był ciekaw, czy gram na jakimś instrumencie. A kiedy powiedziałem, że rodzice przez kilka lat kazali mi ćwiczyć na akordeonie, to autentycznie się ucieszył.

– Bo ja w wojsku też nauczyłem się grać na akordeonie i od czasu do czasu po tę moją harmonię sięgam – przyznał rozbawiony. – Ale niech to pozostanie naszą pierwszą tajemnicą. No i uważajcie w temacie akordeonu przy Grudniu. On przygrywał we Francji na weselach, ale teraz się tego wstydzi.
(koniec cytatu)



W oficjalnych biografiach są też wzmianki o tym, że Gierek służył w belgijskim komunistycznym ruchu oporu. Służył on jednak w Witte Brigade, która nie była organizacją komunistyczną (komuniści mieli swój Niezależny Front). Witte Brigade uchroniła w 1944 r. port w Antwerpii przed zniszczeniem przez Niemców i mocno współpracowała z alianckimi służbami wywiadowczymi. A także z 1 Dywizją Pancerną gen. Maczka.



Wincenty Pstrowski, stalinowski "przodownik pracy", znał Gierka z Belgii. I rozpowiadał, że żaden z niego robociarz tylko burżuj. Gierek według niego nie był żadnym górnikiem, tylko właścicielem przykopalnianego sklepu. Skąd jednak biedny imigrant Gierek miał pieniądze na zakup tego sklepu świeżo po służbie wojskowej w Polsce? Pstrowski tego nie wyjaśnił. Zmarł w tym samym roku, w którym Gierek wrócił do Polski. Dostał zakażenia krwi po zabiegu dentystycznym.



I jeszcze jedna anomalia: po październiku 1956 r., gdy Gierek jest szefem KW w Katowicach, nakazuje wojewódzkiemu szefowi milicji Franciszkowi Szlachcicowi przynieść teczkę Jerzego Ziętka. Teczka zostaje spalona. Ziętek to były członek POW, powstaniec śląski i... poseł BBWR w latach 1931-1935 (!). W latach 1940-1941 łagiernik, który wychodzi z ZSRR z Armią Berlinga jako politruk i zastępca dowódcy 3 Dywizji Piechoty. Jak podają źródła popularne:"Do Katowic wrócił w styczniu 1945 już w randze podpułkownika[16]. Od lutego do marca 1945 wojewoda śląski. 14 marca tego samego został powołany na stanowisko pierwszego wicewojewody śląskiego, które pełnił do 1950[17]. Jako wicewojewoda śląski powołał latem 1945 komisję, która podjęła się spisu górników przymusowo wywiezionych do ZSRR po zajęciu terenu Górnego Śląska przez Armię Czerwoną. Spis zawierał 9877 nazwisk. Komisja podjęła również działania zmierzające do zwolnienia deportowanych górników i ich powrót do domu. Od lutego 1945 członek Polskiej Partii Robotniczej[3], od 1948 w Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. W okresie stalinizmu został usunięty z PZPR w efekcie kontrowersji, jakie budziła sanacyjna przeszłość i próby tworzenia władz administracyjnych na kadrach powstańców śląskich. Był inwigilowany przez MBP ze względu na przeszłość polityczną w II Rzeczypospolitej i kontrowersyjne decyzje kadrowe."

Mamy więc kuriozalną sytuację. Były peowiak, człowiek Michała Grażyńskiego, sanacyjny poseł wraca do Katowic jako ppłk LWP i zostaje pierwszym wojewodą śląskim! A później komuna ma mu za złe, że otacza się dawnymi powstańcami śląskimi. A potem u boku Gierka znów kieruje województwem - mocno naśladując "gospodarski" styl Grażyńskiego.




Gdy św. Jan Paweł II spotkał się z polskimi biskupami podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 r., mówił im, że o ile komunizm jeszcze szybko nie upadnie, to lepiej będzie jeśli PRL będą rządzili tacy komuniści "jak Pan Gierek".  Bez wątpienia rządy Gierka na tle poprzedników i następców wyglądają o wiele lepiej. Czasy Bieruta i Ochaba to ekstremalne represje, nędza, wyzysk, otwarta wojna z Kościołem i niszczenie polskiej kultury. W czasach Gomułki zabijano ostatnich Wyklętych, szykanowano Kościół, Polacy gnieździli się w klitkach z ciemnymi kuchniami a młody Niesiołowski jadł szczaw i mirabelki. Czasy gejnerała Jarucwelskiego to masowe represje, katastrofa gospodarcza i opylenie masy upadłościowej zachodnim kapitalistom. W czasach Gierka też były represje - ale bardzo ograniczone w porównaniu z czasami Gomułki czy Jaruzela. Do robotników wówczas nie strzelano. (Ofiar "nieznanych sprawców" było też mniej a zbrodnie bezpieki takie jak zabójstwo Stanisława Pyjasa czy ks. Romana Kotlarza mogły zostać popełnione bez wiedzy Gierka.  Bezpieka była przecież państwem w państwie. Bezpośrednio ją nadzorował Stanisław Kania - czyli koleś, który wraz z Jaruzelskim Gierka obalił w 1980 r. Kania, były żołnierz Batalionów Chłopskich, wywodził się z grona skomunizowanych ludowców. Szef SB Franciszek Szlachcic wyleciał wcześniej ze stanowiska za szpiegowanie Gierka. Przypomnieć trzeba też zlikwidowanie ministra spraw wewnętrznych Wiesława Ociepki w katastrofie lotniczej pod Szczecinem. Ociepka był dla bezpieki człowiekiem z zewnątrz.)



Wielu Polaków wspomina dekadę Gierka jako czasy największego dobrobytu i swobody w PRL. (Oczywiście nie wszędzie ten "dobrobyt" był widoczny. Było w kraju wiele miejsc, w których panowała nędza. Mniejsza jednak niż za Gomułki.) Nowy przywódca szybko zaczął budować swój wizerunek „przyjaciela ludu” i jednocześnie obytego na Zachodzie technokraty. Za jego rządów wydatki na konsumpcję wzrosły z 25 proc. PKB do prawie 40 proc. PKB. Zbudowano około 1 mln mieszkań, rozpoczęto budowę pierwszych autostrad i dróg szybkiego ruchu, inwestowano w sprowadzanie do Polski w miarę nowoczesnych technologii a także w rozwój rolnictwa i kulturę (np. w odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie - Jaruzelski nieoficjalnie sprzeciwiał się odbudowie tego "reakcyjnego pałacu"). W 1975 r. przeprowadzono reformę administracyjną dzielącą kraj na 49 województw i degradującą sporą część powiatowej nomenklatury partyjnej. Warunki życia wielu Polaków poprawiały się, choć oczywiście były wciąż daleko w tyle za Zachodem. Za jego czasów próbowano nieco zmniejszyć zależność od Sowietów kupując na Zachodzie technologię gazyfikacji węgla (instalację zniszczono na polecenie wściekłych decydentów z Moskwy), rozważając budowę terminalu LNG (pomysłodawcą był mój ś.p. przyjaciel Witold Stanisław Michałowski) czy prowadząc polskie badania nad bronią nuklearną.

Gierek w sferze międzynarodowej brylował na świecie jako reformator wpuszczający odrobinę zachodniego światła za Żelazną Kurtynę. Spotykał się z amerykańskimi prezydentami Richardem Nixonem, Geraldem Fordem i Jimmym Carterem, z francuskim prezydentem Valerym Giscardem d’Estaignem swobodnie rozmawiał po francusku.   Breżniew mówił z nim... po polsku. (Dodajmy, że Szlachic urządzał sobie dziwne spotkania z Kissingerem i sprowadził do Warszawy Brzezińskiego.) Jako pierwszy komunistyczny przywódca spotkał się z papieżem (Pawłem VI) a później przyjmował w Polsce Jana Pawła II. Złagodził politykę wobec Kościoła i ułożył sobie poprawne relacje z prymasem Wyszyńskim. Na 75-te urodziny prymasa posłał mu 75 czerwonych róż. W Sierpniu '80 Prymas Tysiąclecia całował Gierka w czoło i pocieszał, że wszystko będzie dobrze...


Przedwojenne kadry takie jak Ziętek starzały się jednak a w sile rośli wywodzący się głównie z lumpenproletariatu janczarzy wychowani przez Sowietów. Pod Gierkiem stale ryli Kania i Jaruzelski. W wywiadzie-rzece "Przerwana dekada", tak on to wspominał:

"Piotr Jaroszewicz, następnego dnia po strajku radomskim, powołał specjalną komisję pod kierownictwem ministra Szozdy, któremu osobiście ufał, i nakazał mu sprawdzić dokładnie, jak przebiegały wydarzenia w Radomiu. Z otrzymanego przez niego raportu wynikało niedwuznacznie, że milicję celowo wprowadzono zbyt późno do akcji. Zdaniem tej komisji, zwlekano z użyciem ZOMO do chwili, aż podpalono KW i grabież sklepów stała się faktem.

- Dlaczego więc nie usunął Pan Kani i Kowalczyka z władz partyjnych, było to wówczas bardzo łatwe?


- Przyznam szczerze, że sceptycznie odniosłem się do raportu Szozdy, rację mu przyznaję dopiero dziś, po latach. Wtedy wydawało mi się, że teza tego raportu jest trudna do udowodnienia, że opóźnienie użycia ZOMO wynikało z moich zaleceń traktujących użycie milicji przeciwko robotnikom jako ostateczność.

- A dlaczego dziś Pan zmienił swe zdanie?

- Bo w Sierpniu ci sami panowie przygotowali i zrealizowali wspólnie przeciwko mnie spisek, który zakończył się tak jak się zakończył. Wówczas jednak, w 1976 roku, nie mając jeszcze dzisiejszych doświadczeń, podzieliłem się swym sceptycyzmem z Piotrem i poprosiłem go, aby pozostał na czele rządu. I tak został zażegnany kryzys personalny, a myśmy przystąpili natychmiast do wprowadzenia zmian w polityce gospodarczej. Musieliśmy za wszelką cenę załatać lukę, jaka powstała po nieudolnej operacji cenowej.
[...]
Z pewnością pamięta pan wystąpienie Grabskiego, sekretarza wojewódzkiego partii w Koninie, na plenum KC partii w grudniu 1978 roku. Było to wystąpienie, za którym stała, oczywiście nieformalnie, wpływowa grupa kilku sekretarzy wojewódzkich partii. Referat wygłaszał Grabski, a z tego co wiem, w jego przygotowaniu uczestniczyli dwaj inni sekretarze z Wielkopolski. Wystąpienie Grabskiego było w gruncie rzeczy totalną krytyką mojej linii politycznej i gospodarczej. Chociaż formalnie było ono wymierzone w Piotra Jaroszewicza, w rzeczywistości godziło w pierwszego sekretarza. Istotne myśli w nim zawarte sprowadzały się do tezy: dosyć zbliżenia z Zachodem, dosyć liberalnej linii wobec kościoła katolickiego, trzeba powrócić do myśli o socjalistycznym rolnictwie. Antidotum na te schorzenia miało być prowadzenie przez partię prawdziwej polityki klasowej i zacieśnienie więzów przyjaźni ze Związkiem Radzieckim. Wystąpienie, mimo że nie publikowane w całości, zostało bardzo mocno nagłośnione, również i przez Wolną Europę, a tak zwane środowisko kawiarniane aż szalało ze szczęścia w myśl zasady: "Pali się, pali się, coś nareszcie dzieje się". Wystąpienie Grabskiego nie stało się co prawda sygnałem do generalnej rozgrywki z Gierkiem, było jednak przygrywką do wydarzeń, które miały nadejść. (...)

Wówczas nie zdawałem sobie sprawy ani ze skali rozgrywki, ani z zasadniczych celów. Ponieważ zawsze w życiu najwyżej ceniłem interes narodu i państwa, nie mieściła mi się w głowie taktyka igrania z ogniem. Sądziłem, że dla każdego patrioty jest granica, za którą nie może się posunąć. Tą granicą jest interes narodowy.

- Czy został on naruszony?

- Jak wiadomo, w lipcu 1980 roku wybuchły strajki o kaszankę. Były spowodowane podwyżką cen właśnie kaszanki i innych podrobów w bufetach pracowniczych. Strajki swe apogeum osiągnęły w Lublinie i województwie oraz w całej lubelskiej DOKP. Wyznam, że byłem tym wręcz oszołomiony. Przedtem nie miałem żadnych sygnałów od służb milicyjnych bądź aparatu partyjnego, że w Lublinie jest wielkie wrzenie. Bo przecież strajk taki nie wybucha z niczego. Tam tymczasem w sposób wręcz prowokacyjny przez kilka dni były niczym nie uzasadnione perturbacje z dostawą mleka, jego przetworów i chleba. Było to w okręgu rolniczym i skończyło się w końcu strajkiem generalnym. Powstaje pytanie, kto organizował ten strajk? Zatrzymanie całego województwa, niech mi pan wierzy, nie jest sprawą łatwą, tego nie da się zrobić bez prężnej organizacji, ot tak sobie. Do tego proszę dodać strajk całej DOKP w Lublinie. Jedyny, jak dotąd, strajk powszechny na kolei w całej historii Polski Ludowej. Lubelska DOKP należy do najważniejszych dyrekcji kolei w kraju, przez jej teren idą wszystkie dostawy dla radzieckich dywizji w NRD oraz cały eksport Związku Radzieckiego do tego kraju. I oto kolejarze lubelscy przyspawali koła lokomotyw i wagonów do torów kolejowych na szlakach prowadzących z Małaszewicz i Terespola na Zachód. Niech pan pomyśli, że praktycznie przez trzy dni grupa wojsk radzieckich w NRD była pozbawiona dostaw zaopatrzeniowych z Kraju Rad. Był to fakt, który musiał być omawiany przez Biuro Polityczne KPZR, to był fakt odnotowany przez wszystkie wywiady świata. Powstaje pytanie, dlaczego wtedy właśnie kolejarze polscy zdecydowali się na tak desperacki krok? Dlaczego nigdy tego nie zrobili - ani przedtem, ani potem? Czy może zgłaszali uprzednio jakieś drastyczne postulaty, czy może pozbawiono ich jakichś istotnych przywilejów bądź deputatów? Może zabrano im sorty mundurowe lub deputat węglowy? Nie, nic takiego nie zdarzyło się. Może związek zawodowy pertraktował z ministrem komunikacji i związkowcy zostali aresztowani, wyrzuceni z pracy? Nie, nic takiego nie miało miejsca. Skąd więc ten ryzykancki i drastyczny krok? Dlaczego pierwszy sekretarz Edward Gierek nie otrzymał dzień, dwa wcześniej żadnych informacji, że coś takiego szykuje się? Skąd taka fenomenalna organizacja kolejarzy na tle dotychczasowych wszystkich demonstracji robotniczych w Polsce powojennej? Zawsze, gdy mieliśmy do czynienia z wielkimi wstrząsami, było to spowodowane bądź drastyczną podwyżką, bądź niereagowaniem władz na długotrwałe postulaty. Zawsze też dotyczyło wielkich, wielotysięcznych załóg robotniczych. Przypomnijmy kopalnie Zagłębia 1951, zakłady Cegielskiego 1956, stocznie Wybrzeża 1970 i 1971, zakłady włókiennicze w Łodzi 1971, "Ursus", "Waltera" w Radomiu 1976, stocznie w 1980 i nagle DOKP lubelskie i województwo lubelskie. Wielkie zakłady tego województwa, WSK Świdnik, FSC, charakteryzowały się wyjątkowo wysokim, bo ponad 30-procentowym, udziałem kadry zarządzającej, wywodzącej się z milicji i wojska...

- Czy to nie było przypadkowe?

- Nie, proszę pana. Była to kadra w pełni dyspozycyjna. W gruncie rzeczy strajk taki nie mógł odbyć się bez przyzwolenia tych służb. Proszę pomyśleć, co by to były za służby, jeśliby nie orientowały się w stanie nastrojów społecznych. Jeśli tych strajków nie zorganizowały legalne związki zawodowe, jeśli nie zorganizował aparat partyjny, jeśli wtedy nie było "Solidarności" ani żadnych niezależnych związków zawodowych, to jak mógł się zdarzyć tak wielki cud w tym województwie i w tej dyrekcji kolei państwowych? Musiały ten strajk zorganizować siły, które były zobowiązane do pilnowania porządku w kraju. Musiało się to oczywiście odbyć za przyzwoleniem kierownictwa partyjnego województwa, bowiem lokalna milicja i SB w przeciwnym razie musiałyby przeciwdziałać takiej akcji."

(koniec cytatu)




Resztę tej historii doskonale znamy. "Solidarność" na czele z TW "Bolkiem" (oskarżanym także o pracę dla WSW i bycie informatorem milicji), upadek i wyrzucenie Gierka z Partii, solidarnościowy eksperyment, który wymknął się spod kontroli i stan wojenny tę kontrolę próbujący przywrócić. A w czasie tego stanu wojennego internowanie Gierka i Jaroszewicza. A później wyreżyserowana transformacja od komunistycznej republiki bananowej do mafijnego państwa demokratycznego. W miejsce przedwojennych, prometejskich kadr, które stopniowo wymierały, komunistyczni karierowicze.  Odbyteusz J. z generałem Cz. tańczący z sowieckimi/tęczowymi chorągiewkami w d... wokół  posągu Światowida w Starych Kiejkutach i śpiewający "Zwal se konia!". I Maria Teresa Kiszczak brawurowo wykonująca kawałek Alejandro Lady Gagi...



Czyżby jednak "Prometejska hydra" przestała istnieć wraz ekipą Gierka, czy też działała dłużej? Śledzenie anomalii biograficznych sięgających czasów drugiej wojny światowej może dać pewne wskazówki na ten temat. Ot choćby sprawa płka Ryszarda Kuklińskiego "Jack Strong", który przekazał Amerykanom sowieckie plany wojenne i tony innych tajemnic. W 1950 r. zostaje wydalony ze szkoły oficerskiej, ze względu na zatajenie wojennej przynależności do AK oraz do organizacji "Miecz i Pług" oraz... "Młot i Sierp". Po dwóch tygodniach zostaje jednak przywrócony do szkoły. Ktoś nad nim czuwa i pozwala mu zrobić karierę... A późniejsze casusy profesora Witolda Kieżuna czy gen. Sławomira Petelickiego? Może się okazać, że historia III RP aż po czasy współczesne była walką frakcji Jaruzelskiego z frakcją Gierka...

***

A w kolejnym odcinku serii "Niepodległość" dowiemy się, że te wszystkie dziwne historie z czasów drugiej wojny światowej miały swój dalszy ciąg także w tym stuleciu.

***

Chodziłem na Marsz Niepodległości od 2011 r. I pamiętam jak ówczesne władze go "ciepło" przyjmowały. I jak władze Warszawy w 2018 r. próbowały go zablokować. Ciekawe ilu wyborców Konfy to jeszcze pamięta? Czy też może mają pamięć równie krótką jak złota rybka?

36 komentarzy:

  1. Hydra działała na pewno do 1989 roku. Niestety, była coraz słabsza, czego efektem było zamordowanie mojego ojca. Kuple z "prometejskiej hydry" nie zdążyli mu pomóc. Spóźnili się o dwa dni.

    OdpowiedzUsuń
  2. BTW to samo, co w Lublinie, miało miejsce w Radomiu w 1976: strajk wybuchł w zakładach zbrojeniowych, w "Łuczniku".

    OdpowiedzUsuń
  3. Skoro ZSRS tak się szykował do III wojny światowej, to jak to się stało że ta wojna jednak nie wybuchła?

    OdpowiedzUsuń
  4. I zaczyna się robić coraz ciekawiej.

    Co do Lecha Wałęsy, to gemerał Adam Krzysztoporski oraz Tadeusz Fiszbach (miejscowy I sekretarz) byli patronami jego kariery, wątpię by należeli oni do frakcji Jaruzelskiego/Kani/Moczara - choć może zaślepia mnie patriotyzm lokalny, po prostu ufam elitom Gdańska 😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gen. Krzysztoporski podlegał Kani. Po linii partyjnej.

      "po prostu ufam elitom Gdańska " - Nikosiowi, Tygrysowi i Krystkowi też? :)

      Usuń
    2. Może i sobie podlegał, tak czy inaczej mówimy o ludziach powiązanych ze sobą organizacyjnie i towarzysko, a przecież nie byli oni jednolitym środowiskiem.
      Z jakiegoś powodu zainicjowane procesy przemian wyrwały się partii i bezpiece spod kontroli, skoro musieli zrobić stan wojenny i skoro nie udało im się podporządkować NSZZ 'S' pod przywództwo PZPR.
      Jako Gdańszczanin, wierzę w patriotyzm i dobrą wolę Lecha Wałęsy, A. Krzysztoporskiego i T. Fiszbacha.
      Z resztą, to LW w maju 1992 zawarł umowę z B. Jelcynem o wycofaniu wojsk rosyjskich z Polski.

      Usuń
    3. Lukasz, nie pisz oczywistych rzeczy spiskowcom, oni nie interesuja sie prawda i psujesz im zabawe :-)

      Usuń
    4. Łukasz Markowicz: Wałęsa podpisał umowę o wycofaniu kacapów z Polski? Podpisał. Tyle, że plan Bolka (a raczej jego nadzorców) był nieco inny. Bazy miały być eksterytorialne i zarządzane przez spółki joint-venture pod kontrolą kacapską. Plan nie wypalił.

      Usuń
    5. Łukasz: pamiętam, że Wałęsa wcale się nie palił do wygonienia ruskich wojsk z PL. Architektem wyjebki kacapów był kto inny. Wałęsa tego nie chciał ale cóż mitologia kwitnie.

      Usuń
    6. Może Łukasz Markowicz jest zbyt młody, by to pamiętać a Wojtek inżynier za dużo czasu spędza nad rysunkami technicznymi, by nie zauważać rzeczy oczywistych, więc przypomnę:

      "Bolek" rzeczywiście chciał, by w poradzieckich bazach działały EKSTERYTORIALNE spółki joint-venture. Dałoby to doskonałą bazę do działania rosyjskiej mafii i siłom specjalnym. Takie mini-Naddniestrze czy Krym.

      "Bolek" podpisał skrajnie niekorzystny układ o budowie gazociągu jamalskiego.

      "Bolek" otaczał się trepami od Jaruzela i ohydnymi postaciami typu Ciosek.

      Za czasów "Bolka" mafia sobie swobodnie hulała po kraju. A bandziory z Pruszkowa grały w Belwederze w ping-ponga z Wachowskim.

      Usuń
  5. @ Fox,
    wiele wpisów temu, zapytywałem Cię o K. Rokossowskiego i F. Szlachcica; wiem już, że zmieniłeś swoje zdanie o podwójnym marszałku, ten drugi był raczej z bandy Moczara, ale czy mógł jednak być "prometejskim" patriotą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkania Szlachcica z Kissingerem mnie zaintrygowały. Ale w jego przypadku brak jest jednego ważnego czynnika - powiązań przedwojennych/wojennych ze spiskiem.

      Usuń
    2. Ale może jednak jakaś konspiracja patriotów przeciągnęła F. Szlachcica na swoją stronę? 😉

      Usuń
  6. Tu masz ciekawą postać - Tadeusz Wicherkiewicz - przedwojenny oficer lotnictwa, ocaleniec z Kozielska, dowódca ludowego 1 Pułku Lotnictwa Myśliwskiego. Współpracował z NKWD, Niemcami i Informacją Wojskową. Dwukrotnie skazany na karę śmierci - raz za dezercję z armii Andersa a drugi za kolaborację.
    https://www.polishairforce.pl/wicherkiewicz.html

    tmc

    OdpowiedzUsuń
  7. Ave Helmucie! Jako że akurat czytam zaległe wpisy u Foxa i u ciebie pozwolę sobie na krótką uwagę odnoście "Uncle Tom's band składa hołd muzyce Wielkiej Białej Człowieczyni."

    Kate Bush głos ma dobry ale jakoś tak przestałem jej z czasem słuchać. Teoretycznie zgadzam się że i ona i Rowling powinny zdechnąć w rozbitymi butelkami w odbytach, w czasie jednej z czystek które będą usuwać "elementy niepożądane" xD Niemniej...

    Niemniej co do Gurdżijewa to polecam twojej uwadze książkę "Pasożyty Umysłu" Colina Wilsona. Taki tam dziwny, angielski filozof-chałupnik. Wyciągnął z Gurdżijewa całkiem ciekawą myśl. Sam nie wiem co mam o tym sądzić ale książkę polecam. Wydaje mi się że jest całkowicie bezpieczna. Raczej nie ściągnie nikogo na drogi ezoteryki, wręcz przeciwnie. Kiedy się zrozumie myśl przewodnią to nawet życzenie Kate Bush skończenia w z rozbitą butelką w odbycie wydaje się być nie na miejscu. Może się bowiem okazać że karmisz coś czego karmić byś nie chciał ;)

    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd taki wniosek? Napisałem przecież wyraźnie, że stanowczo odcinam się od nawoływania wzorem neobolszewickich sekciarzy, by ją spalić na stosie, jako ''heretyczkę'' przeciw politpoprawności, cały niemal ten wpis jest szyderstwem i kpiną z podobnych idiotyzmów. Owszem, nie będę płakał po niej jeśli ją zlinczują w wewnątrzpartyjnych czystkach, ale żebym jej tego życzył co to to nie, chodziło mi jedynie by zaznaczyć, że to nie moja rzecz, tyle. Za rekomendację dziękuję, poszukam, obadam. Ale żeby tak starszej już, zasłużonej osobie wrazić szkło w anus... fuj!

      Usuń
  8. Bodaj największym dokonaniem Gierka, o którym prawie w ogóle cisza, jest uwłaszczenie chłopów, do jakiego doszło w 1971 r. - mówi o tym dr Paweł Skibiński w jednym z serii znakomitych wykładów na YT traktujących o relacjach między Kościołem w Polsce a komunistycznymi władzami, konkretnie ''Egzorcyzm dla świata. Pontyfikat św. Jana Pawła II'' - od ok. 16 min. [ tamże zwraca też uwagę, że PRL był ewenementem wśród demoludów zachowując największy spośród nich zakres własności prywatnej ]:

    https://www.youtube.com/watch?v=dGugO9ivoIA&t=992s

    Niemniej sądzę, że ulegasz iluzji Fox biorąc Gierka za nieledwie przedstawiciela ''prometejskiej konspiracji'' jak rozumiem, zakamuflowanego na szczytach komunistycznej władzy - PRL mimo wszystko pozostawał sowiecką kolonią, nawet jeśli na specjalnych prawach, nic jednak tutaj dziać się bez nie tyle nawet przyzwolenia, co wprost inspiracji Moskwy nie mogło:

    ''Już w maju 1965 r. Gierek wyrósł do roli pośrednika między zwalczającymi się frakcjami w PZPR i był uważany przez sowiecką ambasadę za „jedynego ewentualnego pretendenta na stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR”. Na taką pozycję i opinię w Moskwie Gierek pracował niewątpliwie przez wiele lat. Pierwsze kontakty z „towarzyszami radzieckimi” nawiązał przypuszczalnie podczas swojej działalności w Belgii w latach czterdziestych. Po objęciu w 1954 r. pierwszego samodzielnego stanowiska w aparacie partyjnym PZPR, tj. kierownika Wydziału Przemysłu Ciężkiego KC, spotykał się regularnie z sowieckimi dyplomatami w Polsce. Był to jeden z czynników, który przyczyniły się do jego awansu na sekretarza KC w marcu 1956 r. Z notatki sporządzonej po rozmowach Chruszczowa z kierownictwem PZPR w Warszawie 19 października 1956 r. wynika, że już wtedy był uważany (obok Konstantego Rokossowskiego, Franciszka Jóźwiaka i Zenona Nowaka) za jednego najważniejszych „przyjaciół Związku Sowieckiego” w Polsce. W następnych latach Gierek stał na czele najsilniejszej organizacji wojewódzkiej PZPR w Katowicach, a od marca 1959 r. zasiadał także w Biurze Politycznym KC PZPR. Biesiadując z sowieckimi konsulami w Krakowie i jeżdżąc z przyjacielskimi wizytami na wschód (głównie do Zagłębia Donieckiego), konsekwentnie umacniał swoje notowania na Kremlu.''

    http://bazhum.muzhp.pl/media//files/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2-s315-337/Komunizm_system_ludzie_dokumentacja-r2013-t2-s315-337.pdf

    Jeśli już szukać polskiego ''autonomicznego komunisty'' prędzej byłby nim Gomułka - oczywiście bez złudzeń: gdyby tow. Wiesław zwyciężył w wewnątrzpartyjnych rozgrywkach z żydowską jaczejką Berman-Minc i sowieckim agentem Bierutem, byłby z niego tyran na miarę Tity, który jak wiadomo miał nie mniej ciężką rękę od służalczych wobec Moskwy stalinowskich genseków, przecież bredził po sprokurowanym przez sowieciarzy tzw. ''pogromie'' w Kielcach, że jakoby zrobili to ''polscy naziści'' itp. Niemniej to on przypominam dokonał otwarcia na Zachód, i w jego imieniu Jaroszewicz podpisał na pocz. lat 60-ych umowę spłacającą amerykańskie żydostwo, co pozwoliło zaciągnąć kredyty u tamtejszej finansjery, wiadomo przez kogo zdominowanej. Nawiasem, siermiężność typowa dla okresu jego rządów była wynikiem obok typowych dla socjalistycznej gospodarki niedomagań, również efektem drakońskich oszczędności, by pozyskać środki na spłatę zadzierzgniętych zobowiązań o jakich wyżej wspomniano. Deszcz kredytów jaki wskutek tego spłynął na kraj skonsumowali jak wiadomo już jego następcy, a że było to skutkiem konsekwentnej polityki I-ego sekretarza mówił nie kto inny, jak Jan Olszewski:

    OdpowiedzUsuń
  9. ''Wspomina Jan Olszewski, potem premier, wówczas dziennikarz antystalinowskiego „Po Prostu”, jak wraz z kilkoma kolegami, zaproszeni przez współpracowników Gomułki, odwiedzili „Wiesława”:

    Przyszliśmy o dziewiątej rano, a gdy wychodziliśmy, robiło się już ciemno. To była fascynująca rozmowa. (…) Gomułka mówił, że Związek Sowiecki musi nam zrekompensować straty, jakie ponieśliśmy w wymianie gospodarczej. Powiedział wprost: „to nie był handel, tylko rabunek”. (…) Na pytanie, co się stanie, jeśli ZSRR nie zechce zrekompensować nam tych strat, odparł: „Wtedy będziemy musieli zwrócić się o pomoc do USA”.

    I dalej Olszewski:

    Gdy we wrześniu 1944 r. prawy brzeg Wisły został zajęty przez Armię Czerwoną, moi rodzice nie mieli złudzeń, z czym będziemy mieli do czynienia: z narzuconą agenturą… W końcu lat 40 nie widziałem różnicy między Gomułką a Bierutem. Byli dla mnie tacy sami”. Ale po kontaktach z bliskimi Gomułce oficerami b.AL i po rozmowie z nim samym „niektóre rzeczy zaczęły mi się rysować nieco inaczej”. Wcześniej przyjmowaliśmy, że każdy z tamtej strony jest zdrajcą albo zdradę firmuje. Z perspektywy czasu – o Gomułce nigdy bym tego nie powiedział. [...]

    Czy to radziecka intryga legła u podstaw pozbawienia go władzy? Tak jednoznaczne stwierdzenie byłoby ponad miarę obecnie znanych dokumentów i świadectw, choć np.Piotr Kostikow, wieloletni szef „polskiego sektora” KPZR wspomina, że co najmniej od 1968 r. w kręgach decyzyjnych Moskwy panowało przekonanie, że niedługo w Warszawie rządzić będzie Gierek. Gierek, który jeszcze kilka miesięcy przed Grudniem w rozmowie z Mieczysławem Rakowskim krytykował „Wiesława” za podpisanie układu granicznego z RFN bez uzgodnienia z Rosją, i konkludował „od dłuższego czasu podejmujemy kroki, które budzą w Moskwie niechęć. Wykazujemy bardzo słabe zainteresowanie rynkiem radzieckim. Towarzysze radzieccy widzą, że nam zależy tylko na Zachodzie”…

    https://wpolityce.pl/historia/234091-ta-narodowa-zasciankowosc-stalin-do-gomulki-dlaczego-patrzycie-na-mnie-tak-jakbyscie-chcieli-mnie-zabic

    OdpowiedzUsuń
  10. Data '68 i to marca dodajmy, nie pojawia się tu bynajmniej przypadkowo, bowiem:

    ''Mówi się, że Władysław Gomułka był zwolennikiem interwencji w Czechosłowacji. Czy to prawda?

    Władysław Gomułka należał do zwolenników siłowego rozwiązania sytuacji w Czechosłowacji. Co więcej – to on pierwszy zaczął głosić ten pogląd. Wbrew powszechnemu przekonaniu, Leonid Breżniew do ostatniej chwili starał się uniknąć interwencji zbrojnej, natomiast podczas spotkań przywódców państw Układu Warszawskiego Gomułka konsekwentnie wskazywał na zagrożenia płynące z kontrrewolucji, jak to określał, w Czechosłowacji i apelował o radykalne rozwiązanie. Wszyscy znamy pojęcie „doktryny Breżniewa”, tymczasem powinniśmy raczej mówić o „doktrynie Gomułki-Breżniewa” albo wręcz o „doktrynie Gomułki”, gdyż to właśnie Gomułka, a nie Breżniew jako pierwszy powiedział, że jeżeli w jakimś kraju socjalistycznym ustrój jest zagrożony, to inne kraje mają prawo do interwencji. Uczynił to już w marcu 1968 roku podczas narady w Dreźnie. Nie miała ona być protokołowana, ale towarzysze niemieccy ją nagrali i dzięki temu znamy jej przebieg.''

    http://muzhp.pl/pl/c/1149/45-lat-temu-polskie-wojsko-wraz-z-innymi-armiami-ukladu-warszawskiego-wkracza-do-czechoslowacji

    ''Tymczasem postawa władz PRL była skrajnie odmienna od reakcji społecznych. Władysław Gomułka praktycznie od samego początku był przeciwny czechosłowackim reformom, czemu dał wyraz już podczas spotkania z Dubczekiem w lutym 1968 roku. 23 marca 1968 r. podczas narady przywódców państw komunistycznych w Dreźnie Gomułka w praktyce stał się ojcem słynnej „doktryny Breżniewa” o ograniczonej suwerenności państw bloku sowieckiego. Przywódca PZPR konsekwentnie promował ideę siłowego zdławienia Praskiej Wiosny. Wewnątrz kraju rozpoczęto antyczechosłowacką kampanię propagandową, wykorzystującą obawy przed rzekomym zagrożeniem niemieckim oraz istniejące w społeczeństwie polskim uprzedzenia pod adresem sąsiadów. Przynajmniej częściowo okazała się ona skuteczna.''

    https://marzec1968.pl/m68/historia/6962,Praska-wiosna.html

    Uwzględniając powyższe, nie może dziwić, że jedne z najgorętszych protestów ''studenckich'' pamiętnego marca '68 miały miejsce... w ''czerwonej'' wówczas jak zryta dupa starego cwela Legnicy, eksterytorialnej sowieckiej enklawie na terenie PRL, gdzie podczas całkiem spontanicznych rzecz jasna demonstracji, zbuntowana młodzież z rodzin tamtejszych partyjnych genseków, wznosiła antygomułkowskie, i zarazem progierkowskie hasła:

    ''Zarówno w trakcie demonstracji, jak i w następnych dniach w Legnicy licznie pojawiały się ulotki. Głosiły one m.in. „Precz z Gomułką”, „Solidaryzujemy się ze studentami warszawskimi”, „Precz z Moczarem i Gomułką”, „Gomułka kłamie, precz z jego dyktaturą, chcemy Edwarda Gierka za I Sekretarza PZPR, milicja gestapo [...]”.

    http://marzec1968.pl/m68/mapa-1/6899,Legnica.html

    ''Jednocześnie, lokalne komórki PZPR pracowały nad uspokojeniem nastrojów wśród swoich członków, starając się przywołać ich do porządku – jak się bowiem okazało, niejednokrotnie dochodziło do sytuacji, w których dzieci osób należących do PZPR miały brać udział w manifestacjach. Do jednego z takich zebrań doszło w Technikum Samochodowych, gdzie tamtejsza Podstawowa Organizacja Partyjna spotkała się z rodzicami należącymi do partii. [...] Kwestią priorytetową było dla władz miasta jak najszybsze pociągnięcie do odpowiedzialności aresztowanych manifestantów. Miał zostać zastosowany wobec nich tzw. tryb przyśpieszony. [...] Jednakże większość zatrzymanych dosyć szybko opuściła areszt. W sumie zarzuty prokuratorskie usłyszało jedenaście osób.''

    https://histmag.org/Marzec-1968-roku-w-Legnicy-16550

    OdpowiedzUsuń
  11. Prymas Wyszyński zdawał sobie sprawę z trudnej sytuacji Gomułki, dlatego mimo sporu ideologicznego, i niedawnej jeszcze ''milenijnej'' walki jego reżimu z katolicyzmem, która przybrała groteskową postać uganiania się milicjantów za maryjnym obrazem po kraju, udzielił mu cichego, taktycznego wsparcia:

    ''Kościół polski nie zajął oficjalnego stanowiska wobec interwencji. Choć wśród biskupów przeważało oburzenie i sympatia dla Czechów i Słowaków, nie zdecydowano się na żadną formę protestu, przeciwnie - nawoływano wiernych do spokoju. Postawa taka wynikała przede wszystkim z obawy przez dalszą eskalacją napięcia w stosunkach z władzami państwowymi. Wszak nie przebrzmiały jeszcze echa dwóch wielkich kampanii antykościelnych - wokół orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich (1965) i uroczystości milenijnych (1966). Istotną rolę odegrało także przekonanie prymasa Wyszyńskiego, iż Gomułka jest w ciężkiej sytuacji, ma trudności i byłoby nieszlachetnie występować w tej chwili z atakami przeciwko władzom polskim.

    Pomysł otwartego protestu narodził się za to wśród posłów katolickiego Koła Znak. Rozważano trzy możliwości: wydanie oświadczenia protestacyjnego, zabranie głosu w czasie debaty sejmowej i wreszcie demonstracyjne złożenie mandatów poselskich. Skłaniano się ku trzeciemu rozwiązaniu, czekano jednak na stanowisko prymasa. Kardynał Wyszyński przyjął posłów dopiero 10 października. Uznając racje moralne przedstawicieli Znaku, zdołał ich jednak namówić do powstrzymania się od protestu. Prymas wychodził z błędnego założenia (być może podsuniętego przez władze), że Gomułka działał w stanie "wyższej konieczności" i został de facto zmuszony do udziału w inwazji. Wyszyński był przekonany, że gdyby władze PRL nie zgodziły się na interwencję, jej ofiarą mogłaby paść także Polska: Nie można w Polsce dopuścić do spotkania społeczeństwa zbuntowanego z uzbrojoną nowocześnie armią. Byłaby to masakra. Wszystko możliwe trzeba uczynić, by do tego nie doszło.''

    https://wiadomosci.onet.pl/kiosk/prl-i-polacy-wobec-praskiej-wiosny/9znbl

    Tak więc przykro mi, nawet jeśli należy oddać sprawiedliwość Gierkowi za wspomniane na wstępie, bezprecedensowe w obozie sowieckiego komunizmu masowe uwłaszczenie chłopów, to jednak uczciwie przyznać też należy, że jak władzę zyskał wskutek zamachu stanu sprokurowanego przez Moskwę [ którego jak widać marzec '68 był wersją próbną ], tak i stracił ją w podobny sposób tracąc z jakichś to przyczyn łaskę ówczesnego imperatora. Bo w jego wersję o mało spontanicznym oględnie zowiąc charakterze lubelskich strajków akurat wierzę, szkoda jedynie, iż towrzysz Edward nie zająknął się, że podobne sam pewnie prokurował na Śląsku ponad dekadę wcześniej, gdy był tam udzielnym księciem, ryjąc wówczas pod Gomułką już wtedy typowany przez Kreml na jego następcę, więc kto zamachem stanu wojuje...

    OdpowiedzUsuń
  12. Na pewno do jego upadku przyczyniło się bankructwo PRL na początku lat 80-ych, wprawdzie Polska pod rządami komunistów była politycznie i wojskowo podporządkowana ZSRR oczywiście, ale już wtedy pod względem finansowym stała się de facto kolonią zachodniej finansjery - Zyzak w ''Efekcie domina'' wykazuje, że właściwie wszystkie kryzysy, wstrząsy społeczne od grudnia '70 począwszy, poprzez Ursus i Radom '76 aż po strajki '80 były wywołane bolesnymi cięciami kosztów, i podwyżkami wymuszonymi na władzach PRL przez kredytujący ich reżim Zachód. Tak więc trzeba było skompromitowanego już, i nadto spolegliwego wobec robotniczych protestów tak z perspektywy Wschodu, jak i Zachodu tow. Edwarda wymienić na lepszy model, czy raczej w tym wypadku mundur, spacyfikować naród jawnym zamordyzmem jaruzelszczyzny, by przeprowadzić inwentaryzację pozostałego majątku za pomocą komisarzy wojskowych ulokowanych w każdym niemal przedsiębiorstwie państwowym, w celu przyszłego uwłaszczenia się przez zblatowanych z reżimem partyjnych i esbeckich biznesmenów. Wprawdzie spółki polonijne to jeszcze czasy Gierka, ale dopiero stan wojenny otwiera prawdziwy wysyp firm z udziałem ''kapitału radzieckiego'', wtedy stawiają pierwsze kroki w byznesie tacy ''wizjonerzy'' jak Rudolf Skowroński, którego oficerem prowadzącym był Vincent Severski, obecnie znany literat i resortowy libertarianin udzielający się wespół z doktorem-masonem Sokałą w bezpieczniackiej fundacji PO.INT. Ba, przecież w owym czasie tworzą się również zręby ustroju prawnego przyszłej ''wolnej Polski'', a nawet ''liberalizacji'' obyczajowej - o tym ostatnim traktował nieco szerzej mój wpis ''Jak hartowała się d...'' i tamże odsyłam. W każdym razie jeśli wyżej opisany scenariusz był prawdziwy, a wiele wskazuje na to, że owszem, świetnie to pasowałoby niestety do twojej teorii ''systemowej konwergencji'' Fox, i oby nie okazał się aktualnym w nowym wydaniu... Na koniec przytoczę coś z końcowego fragmentu biografii Tity autorstwa Pero Simicia o jego wizycie u Gierka :

    ''Gospodarze powiedzieli w zaufaniu, że nie oczekują od Niemców rekompensat finansowych, bo rząd polski w 1953 r. wydał jednostronne oświadczenie w którym zrzekł się pretensji do reparacji wojennych. Stwierdzili jakoby decyzja ta została podjęta pod wpływem polskich żydów z MSZ którzy w ten sposób chcieli pozyskać niemiecką życzliwość wobec Izraela'' ...

    Jeśli kogoś interesuje szerszy, geopolityczny kontekst marcowych rozruchów '68, i dlaczego Gomułka mym zdaniem podjął słuszną, nawet jeśli mocno niepopularną decyzję prąc tak wówczas do inwazji na Czechosłowację, odsyłam do mojego z kolei mocno ''rewizjonistycznego'' historycznie wpisu:

    https://stanczyk1.blogspot.com/2018/03/radziecki-marzec-68.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gierek moim zdaniem grał w jednej drużynie z kolesiami opisanymi w serii "Matrioszka". Tymi samymi, co wysłali Golicyna do USA, obalili Chruszczowa i dali światu "odprężenie".

      Usuń
  13. Nawiązując do wspomnianych przez Chehelmuta spółek polonijnych, warto dodać, że te spółki były zakładane za zgodą ubecji przez TW za pieniądze pożyczane przez ubecję i później umarzane. Spółka taka musiała oddawać określony procent zysku ubecji (było to wszystko w postaci umów) oraz zatrudniać w zarządach ludzi, delegowanych przez ubecję. Choćby towarzysz owsik, nagle dostał się do zarządu takiej spółki i jeździł sobie (w początkowych latach 80-tych) służbową, choć używaną Toyotą Landcruserem.
    Ubolewać należy, że nie było wtedy internetu, bo większość komunistycznych podpuch by się nie udała. To właśnie internetowi zawdzięczamy w sporej mierze, to iż komuchy straciły władze w 2015 roku.
    Gwoli wyjaśnienia, dlaczego napisałem, że komuchy straciły władzę.
    Wiele osób tego nie rozumie, więc wyjaśniam.
    SLD to stare komuchy, peło to dzieci lub wnuki starych komuchów, a często także tw. PSL to mieszania powyższych, ale z wiejskimi korzeniami. Mam nadzieję, że teraz juz wszystko jasne :) .

    OdpowiedzUsuń
  14. No nic dodać nic ująć. Szkoda, że to takie pały niereformowalne. Myślą, że za nich ktoś coś zrobi, postawi nową Wenecję, Berlin, Paryż. Jakżesz to naiwne i rzeczywiście uwłaszczyli się na PRL-u i są całkowicie bezsensowni, pełni szpanu bez wartości. Nie mają centrali w Moskwie i jej szukają wszędzie lub właśnie Moskwa im zasugerowała taki rozwój. Oby raporty CIA się sprawdziły i Rosja na zawsze opuściła polski majdan. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to za raporty CIA ? Napisz o tym więcej, gdyż temat mnie zainteresował.

      Usuń
    2. Znalazłem w latach 90-tych notatkę o CIA raportach związanych z przyszłością regionu śródmorza w tamtym czasie wpływów Rosji na Polskę i odnośnik do nich. To także opinia "futurystów" politologów z Ameryki polskiego pochodzenia. Pamiętam wizytę jednego z nich jeszcze pod koniec lat 80-tych, kiedy mówił, że Rosja nigdy nie odda Kaukazu, gdyż po tej katastrofie upadłby jej morderczy system (Kaukaz gardło Rosji). Czeczenia to przykład, a Gruzja to zawsze jakieś pęknięcie w systemie obrony. Na razie znalazłem tą publikację z paroma wskazówkami, może coś w niej znajdziesz:
      https://www.ifri.org/sites/default/files/atoms/files/laruelle-rivera-ieres_papers_march_2019_1.pdf Poszukam jak znajdę to podrzucę. W każdym razie z Polski ma Rosja z "elytami" się wycofać w 40 lat od 1990 i nie wrócić nigdy (aż nie wierzyłem wtedy własnym oczom). Dla Rosji Kaukaz jest najważniejszy jak Polacy dobrze będą wybierać to może szybciej niż w 40 lat zrezygnują. M.

      Usuń
    3. Stratfor to co prawda nie CIA i może mydli oczy, ale ...
      https://www.businessinsider.com/stratfor-has-11-chilling-predictions-for-what-the-world-will-look-like-a-decade-from-now-2015-6?IR=T#-and-poland-will-be-one-of-europes-leaders-4
      https://worldview.stratfor.com/region/europe/poland

      Usuń
    4. Stratfor to podobno gazetka dla POlityków amerykańskich (ten koleś z artykułu poniżej uważa Niemcy za dużą potęgę islamską stąd Merkel wygłupy - Niemcy coraz więcej inwestują w Islamskie kraje, a Polska według prognoz UN i WHO ma wymrzeć):
      https://www.tabletmag.com/sections/news/articles/mcstrategy
      No cóż i tak scenariusze z każdej strony są pozytywne, jeśli się obronimy przed ingerencją niemiecką i rosyjską, a amerykańską będziemy traktować z pewną dozą rozsądku.

      Usuń
    5. W ogóle to z Stratforu się nabijają, gdyż pilnie patrzy na historię regionów (odwrotnie niż nasi totalsi czy amerykańska antifa) i z niej wyprowadza regionalne przyszłe potęgi. W 90 latach to miała byc Japonia, teraz Turcja, Polska, a nawet Meksyk (zawsze nie te obecne jak Chiny, Niemcy, ale dawne potęgi). USA już przegrywaja etnicznie na terenie Ameryki (czytaj Seattle ;) ), spodziewają się inwazji kulturalnej - powrotu zamerykanizowanych "bogatych" Meksykanów do meksykańskiego patriotyzmu. W każdym razie jak sami nie zadbamy o swój kraj, to jak się skończy moda na Polskę w Ameryce (chociażby sterowana "historycznymi" pismami Friedmana), to zobaczymy inne jej oblicze (czytaj Antifa). Odwrócić się plecami od takiej okazji - mając pewnie na myśli wydatki na amerykańską broń co jest zobowiązaniem sojusznika jako bajońskie sumy - długi pruskie spłacane przez Księstwo Warszawskie, to paranoja, wszak kierując się historią (Stratfor, panie) spłacaliśmy je Francji, a były niemieckie i miały na celu tak już na początku XIX wieku przejmowanie polskich majątków. No, zobaczymy po niedzieli w co się Polska wpakuje... Może w następne rugi pruskie biorąc pod uwagę przeszłe sprawy... Historia uczy niewielu. Lepiej być amerykańskim futures niż pruskim długiem. M.

      Usuń
    6. " Lepiej być amerykańskim futures niż pruskim długiem."
      Dokładnie. Idiotom, którzy twierdzą, że wojska amerykańskie będą nas okupować, zadaję pytanie :
      Wolałbyś być pod okupacją amerykańską czy ruską ?
      Zawsze szczęka im opada, a następnie się oburzają i mówią, że wolą być niepodlegli i zwykle kończą rozmowę. No ale to idioci, więc szkoda w sumie na nich czasu.

      Usuń
  15. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tymczasem robi się coraz zabawniej, czy raczej groteskowo - ''ostatni Mohikanie'' komuny nad Wisłą z KPP na równi z giertychowym LPR postanowili wesprzeć głosem Czaska co o dupę trzaska, bowiem jak twierdzą, w przypadku ''konfrontacji przedstawiciela pisowskiej prawicy z innym kandydatem, powinniśmy zrobić wszystko by samemu głosować i namawiać innych by oddali głos na jego przeciwnika, niezależnie kto nim będzie'', gdyż ''każdy z 10 kandydatów byłby lepszym prezydentem od Andrzeja Dudy'', a więc w tym wypadku neoliberał reprezentujący neokolonialny wyzysk globalnego kapitału - wincyj towrzysze, wincyj! Gratuluję również tym z wolnorynkowych stulei, które zdecydują się poprzeć Rafaua wespół z antykapitalistycznymi sierpomłotami przeciwko ''socjalistom'' z PiS - brawo wy, tumany:)))

    https://kom-pol.org/2020/06/26/wybory-prezydenckie/

    Myślę, że nawet dość mało ortodoksyjni marksistowsko towrzysze Wiesław z Edwardem na równi przewracają się w grobach od zaprzedania obecnych komuchów neoliberalnej ''reakcji'' - oj, przydałaby się jaka solidna stalinowska czystka, nowy X departament MBP solidnie przetrzepałby zdrajcom tyłki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "przydałaby się jaka solidna stalinowska czystka, nowy X departament MBP solidnie przetrzepałby zdrajcom tyłki."

      Hehe. Święte słowa. Zdecydowanie by się przydała.

      Usuń
    2. A wcześniej Wyborcza drukowała "nestora" (dupo)narodowców - prof. Macieja Giertycha. Już im operacja "Truteń" nie przeszkadza.

      https://www.wprost.pl/tygodnik/77349/Kryptonim-Truten.html

      "Maciej Giertych, kandydat LPR na prezydenta, był łącznikiem między swoim ojcem Jędrzejem a służbami specjalnymi PRL Mama i reszta rodziny narzekali, że na długie godziny zamykamy się w gabinecie Ojca i gadamy, a reszta rodziny nie może w tym uczestniczyć" - pisał Maciej Giertych we wspomnieniach o ojcu Jędrzeju. Dziś dzięki aktom zgromadzonym w Instytucie Pamięci Narodowej znamy przyczyny tej rodzinnej konspiracji. Maciej Giertych w największej tajemnicy przekazywał swemu ojcu wiadomości od komunistycznych służb specjalnych. Choć nigdy nie podpisali zobowiązania do współpracy, obaj mieli pełną świadomość, że działają wspólnie ze Służbą Bezpieczeństwa i wywiadem. Wykorzystano ich w operacji o kryptonimie "Truteń" - wymierzonej bezpośrednio w Adama Michnika (...)

      Po powrocie z Londynu 16 kwietnia 1977 r. Maciej Giertych zdał przedstawicielowi MSW szczegółową relację z rozmów z ojcem. Jak się okazało, Jędrzej Giertych nie miał prawie żadnych wątpliwości, że należy podjąć grę z PRL-owskimi służbami. Jego motywacja miała niewątpliwie charakter antysemicki. "KOR ocenia jako środowisko sanacyjno-żydowskie powiązane z >>Wolną Europą<<"- relacjonował poglądy ojca oficerowi z MSW Maciej Giertych. Jędrzej bardzo zainteresował się sprawą brata Adama Michnika - Stefana Szechtera piszącego pod pseudonimem Szwedowicz w paryskiej "Kulturze". Za pośrednictwem syna poprosił MSW o dokumenty. Podobnie jak syn nie miał nic przeciwko kontaktom z PRL-owskimi służbami specjalnymi. "Nie ma nic przeciwko spotkaniu z naszym przedstawicielem w Londynie, ale ze względu na swoje bezpieczeństwo nie ma ochoty na spotkania na mieście (obawia się obserwacji za naszymi ludźmi)" - notował ppłk Mazurek.

      Kontynuowanie dialogu
      Jedyne, na co się nie zgodził Jędrzej, to przyjazd do kraju. Bynajmniej nie z niechęci do MSW. "Do Polski przyjechać nie może, gdyż ma zastrzeżenia Anglików" - pisze oficer. Wyraził natomiast chęć spotkania z agentami poza Polską - w czasie urlopu w Wiedniu lub nad Balatonem. "Wydaje się celowe kontynuowanie dialogu" - proponował ppłk Mazurek. Współpraca została zapoczątkowana. "Nawiązany został przez nas pośredni kontakt z >>Jegierem<<, który zgodził się na publikowanie artykułów wprawdzie z pozycji endeckiej, ale piętnujących działanie >>opozycji<< w Polsce i inspiratorską rolę ośrodków dywersji RWE, >>Kultury<<. Kontakt nawiązaliśmy za pośrednictwem syna >>Jegiera<<. W administracyjnej przekazujemy plik materiałów, które niezwłocznie należy dostarczyć do >>Jegiera<< sposobem, jaki zasugerował on sam, a mianowicie - w sposób dyskretny wrzucić przez otwór dla poczty w drzwiach wejściowych mieszkania. Wykonajcie to, zachowując ostrożność i mając pewność, że nie ma obserwacji" - pisała centrala do rezydentury w Londynie. "

      Usuń