sobota, 18 grudnia 2021

Kiedy schrzaniono Amerykę?

 


Ilustracja muzyczna: Johnny Cash - Hurt

W przedostatnim odcinku serii "11" postawiłem tezę, że zamachy z 11 września 2001 r. nadeszły niejako "w pakiecie" ze wstąpieniem Chin do WTO. Nie da się ukryć, że konsekwencje obu zdarzeń doprowadziły w długim terminie do osłabienia amerykańskiego supermocarstwa oraz uderzyły w dobrobyt jego mieszkańców. Jednocześnie trwały w USA procesy podkopujące ład społeczny. Współodpowiedzialność za to ponoszą dwie administracje: Busha Jra i Clintona. Administracja Obamy, choć doprowadziła do pewnych korekt strategicznych, to nie zmieniła głównego kursu. Działania administracji Trumpa, będące próbami odwrócenia niekorzystnych procesów, były spóźnione o co najmniej 15 lat i sabotowane przez Głębokie Państwo. O administracji Brandona szkoda pisać - takiego popisu nieudolności nie widzieliśmy w najnowszej historii USA. Nawet Gerald Ford i Jimmy Carter wyrastają przy Bidenie na mężów stanu...

Czy 20 lat temu uwierzylibyście, że antifiarski motłoch będzie obalał pomniki w Waszyngtonie a dzieci będą mogły zmieniać płeć?

Kiedy jednak te procesy gnilne się zaczęły?


Clinton był wspólnikiem Busha seniora i Barry'ego Seala przy okazji Iran-Contra. W 1992 r. Głębokie Państwo obstawiało więc dwa, a nawet trzy (jeśli liczyć Rossa Perota) konie w wyścigu wyborczym. Bush był tym prezydentem, który pozwolił zagnieździć się bezpieczniackiej oligarchii w krajach byłego bloku sowieckiego, był jednym z najbardziej propekińskich amerykańskich prezydentów i wystawił amerykański przemysł na globalizacyjny cios decydując się na włączenie Meksyku do strefy wolnego handlu z USA i Kanadą. To Bush ogłaszał w 1991 r. w ONZ powstanie Nowego Porządku Świata. Procesy gnilne w USA były jednak wtedy trudne do dostrzeżenia. Stany Zjednoczone były jedynym supermocarstwem, triumfatorem Zimnej Wojny i wojny w Zatoce Perskiej, krajem, któremu wszyscy zazdrościli wówczas dobrobytu. Wystarczy spojrzeć na ówczesne amerykańskie filmy - jedyną propagandą w nich była wówczas narracja rodem z "Top Gun" czy "Rambo". Mniejszości LPG majaczyły gdzieś tam na horyzoncie w kontekście epidemii AIDS a o zaimkach mówiono jedynie na lekcjach gramatyki angielskiej...


Ronald Reagan kojarzy się nam jako prezydent, który za pomocą wyścigu zbrojeń doprowadził Związek Sowiecki do faktycznego bankructwa. A przy tym wyciągnął Amerykę z kryzysu, w jakim była za rządów Cartera i Forda. Pewne oznaki kryzysu supermocarstwowości były jednak już widoczne za jego rządów. Amerykański przemysł odczuwał już wtedy negatywne skutki globalizacji - przegrywał konkurencję z japońskim. Reagan wymusił jednak na Japonii Porozumienie Plaza, które wymusiło na niej urealnienie kursu jena i zatrzymało jej mocarstwowy wzlot (szkoda, że czegoś takiego nie zrobiono z Chinami w latach 90-tych). Czasy Reagana to też wielka deregulacja i ogromny wzrost znaczenia branży finansowej. Wielu ludzi widzi w tym zaczątki kryzysu z 2008 r. i fali globalizacyjnej z lat 90. Niewielu jednak zwraca uwagę na to, że Reagan po prostu musiał działać według pewnego scenariusza - od upadku systemu Globalnego Ładu z Bretton Woods, funkcjonował w Wolnym Świecie system Globalnego Minotuara, w którym USA zapewniały popyt na dobra produkowane przez inne kraje a w zamian reszta świata lokowała swoje pieniądze na Wall Street. Kryzysowe czasy Cartera i Forda to okres budowania zrębów tego systemu. 



Czyżby więc zawinił Nixon decydując się w 1971 r. na opuszczenie systemu z Bretton Woods? Jego kadencja to także szok naftowy, na którym zbudowano zręby systemu Wielkiego Minotaura. A także nagły zwrot dyplomatyczny ku Czerwonym Chinom. Nixon też jednak miał małe pole do manewru. Musiał grać figurami, które dostał w spadku po poprzedniej administracji. System z Bretton Woods był w 1971 r. już nie do obrony. Zmiany społeczne, które zaszły w USA, też były ekstremalnie trudne do odwrócenia. Nixon zrobił co mógł pacyfikując te macki Hydry, które mogły wyrządzić najwięcej szkód i dbał o amerykańską projekcję siły na świecie. Gdyby nie Watergate, to Sajgon nie upadłby co najmniej do 1977 r. Nixon był zresztą politykiem osaczanym przez Głębokie Państwo - i ostatecznie zmuszonym przez nie do rezygnacji z prezydentury. Rak toczący Amerykę zalągł się więc już wcześniej...


Nixon de facto obejmował w 1969 r. władzę nad Ameryką Charliego Mansona. Kto jednak do takiego syfu doprowadził? 10 lat wcześniej nie do pomyślenia było, by jakieś naćpane hipisowskie mendy pluły na weteranów wojennych, panienki z dobrych domów paliły staniki a Czarni swoje dzielnice. Do tej zmiany kulturowej w USA doszło więc w bardzo krótkim czasie - w latach 1963-1969. Za rządów Lyndona Johnsona.



Lyndon Johnson jest znany głównie z czterech powodów: zamachu na JFK, wojny wietnamskiej, programu Wielkiego Społeczeństwa i równouprawnienia obywatelskiego dla Murzynów. Był więc on jednym z głównych konspiratorów, którzy stali za zabójstwem prezydenta Kennedy'ego. (Swojej sekretarce powiedział dzień przed zamachem: Jutro ten skurwysyn przestanie mnie wkurwiać!) Doprowadził do zaangażowania militarnego USA w Wietnamie na dużą skalę, ale jednocześnie prowadził tę wojnę tak, by jej broń Boże nie wygrać. Jak to trafnie określił płk Corso, była to wojna think-tankowa, której strategię układali cywilni "eksperci" zamiast doświadczonych wojskowych. Wojna, która miała być, według Corso, katalizatorem zmian społecznych w USA. Wietnam generował też ogromne koszty. Ale jeszcze więcej kosztowało Wielkie Społeczeństwo - projekt, który skończył się wybebeszeniem tradycyjnej tkanki społecznej wielkich miast i przekształceniem metropolii takich jak Detroit czy Chicago w shithole. Projekt prowadzący do powstania niewydolnego systemu opieki medycznej oraz szkół masowo produkujących debili. A prawa obywatelskie dla Czarnych? Czy nie powinniśmy tego zaliczyć do wielkich osiągnięć LBJ? No cóż, prezydent podpisując Ustawę o Prawach Obywatelskich, stwierdził: "To teraz Czarnuchy będą na nas głosować przez kolejne 100 lat". O ile w latach 50-tych społeczność afroamerykańska dorabiała się swojej klasy średniej i sporej grupy dobrze opłacanych robotników wykwalifikowanych, tak po "reformach" Wielkiego Społeczeństwa stała się grupą skazaną na życie z socjału w gettach oraz ogłupianą przez zlewaczały system edukacji, kulturę masową i narkotyki dostarczane przez CIA.

Ameryka przeszła w latach 60-tych przez proces prania mózgu, podobny jak pokazany w filmie Alana Pakuli "The Parallax View". Proces ten zaczął się od traumatycznego zdarzenia - "ofiary złożonej z króla" na oczach narodu.



Czyżby punktem zwrotnym było więc zabójstwo JFK? Problem w tym, że Kennedy nie był wystarczająco silny i przebiegły, by się uchronić przed zamachem. Podpisał na siebie wyrok, bo przeciwstawił się tym, którzy wysunęli go do władzy - CIA, FBI, mafii... Głębokiemu Państwu.

Punktem zwrotnym były więc moim zdaniem wybory z 1960 r. JFK wygrał w nich z Nixonem w skali całego kraju ledwie 113 tys. głosów. Decydujące okazały się głosy z Illinois i Teksasu. W pierwszym stanie przewaga JFK wynosiła zaledwie 9 tys. głosów - i została ona zapewniona przez kupowanie głosów przez mafię oraz skorumpowane demokratyczne władze Chicago. W Teksasie 46 tys. dosypanych głosów było najprawdopodobniej efektem pracy machiny Lyndona Johnsona, który już wcześniej fałszował tam wybory na swoją korzyść. Wcześniej CIA oraz FBI zapewniały Kennedy'emu odpowiednie przecieki podczas kampanii wyborczej. Wyraźnie nie chciały zwycięstwa Nixona. Czyżby się bały ówczesnego wiceprezydenta?



Nixon był bez wątpienia jednym z najzręczniejszych amerykańskich polityków. I osobą dobrze przygotowaną do pełnienia stanowiska prezydenta. Jako wiceprezydent, przez osiem lat, obserwował jak w praktyce działa administracja. Wcześniej jako senator i kongresmen demaskował komunistycznych agentów. Znał więc wiele brudów establiszmentu. (Co ciekawe bracia Kennedy przyjaźnili się z senatorem Josephem McCarthym.) Miał też znakomitą wiedzę ogólną. (Jeden z funkcjonariuszy CIA wspominał, jak udzielał prezydentowi Nixonowi briefingu dotyczącego sytuacji w Afryce. Nixon zrobił mu wówczas wykład o historii jednego z mniej znanych państw afrykańskich.) Nixon nie dałby się zastrzelić w Dallas. Nie wprowadziłby czegoś takiego jak program Wielkiego Społeczeństwa. Rozsądniej podszedłby też do zaangażowania USA w Wietnamie i do kwestii rasowych. Z Nixonem rządzącym przez dwie kadencje do 1969 r. transformacja społeczna USA w idiokratyczny hippisowski shithole nie byłaby możliwa. Dostatnia, spokojna, rodzinna, patriotyczna Ameryka lat 50-tych przetrwałaby kolejną dekadę. Co najmniej. Można się spodziewać, że wybory w 1968 r. wygrałby Bobby Kennedy - ale reprezentując tradycyjny, robotniczy słowiańsko-włosko-irlandzki elektorat demokratów. W 1976 r. władzę mógłby przejąć po nim gubernator Kalifornii Ronald Reagan i rządzić aż do 1985 r., gdy pałeczkę po nim zamiast Busha przejąłby na przykład Bob Dole... Inspirowane przez globalistów zmiany społeczne w USA opóźniłyby się więc o jakieś 30 lat. Mielibyśmy więc obecnie Amerykę jak w 1991 r. Bez zjebanego pokolenia SJW, bez idiotycznych zaimków, bez BLM, bez tej całej durnej propagandy na Netflixie... 

Oczywiście Ameryka to front najważniejszy, ale nie jedyny. Inspirowane procesy rozkładu objęły bowiem też Europę Zachodnią. Porównajmy Francję, RFN, Włochy i Szwecję z roku 1966 z obecną Francją, Niemcami, Włochami i Szwecją. Jaki był tam dostęp do nieruchomości mieszkalnych wtedy a jaki jest obecnie, na ile starczała pensja robotnika, jaki był poziom edukacji, jaki stan bezpieczeństwa na ulicach... Czy można więc mówić o postępie czy raczej o regresie? Czy polityków, finansistów, wykładowców akademickich, nauczycieli i artystów, którzy doprowadzili do tego regresu nie należałoby napiętnować jako zdrajców Zachodu?

***

Zmarły niedawno senator Bob Dole, weteran kampanii włoskiej, pośmiertnie strollował demokratów. Na jego pogrzebie odczytano bowiem jego ostatnie przesłanie. Zażartował w nim, że "pewnie jestem teraz nadal uprawniony do głosowania w Chicago".

Joe Biden, odnosząc się do przyszłorocznych wyborów "midterms" do Kongresu, powiedział, że nie ważne kto, głosuje, ważne, kto liczy głosy.  Oczywiście nie miałby on szans już wygrać w uczciwych wyborach prezydenckich.

Wobec dużej niepopularności i nieudolności Kamali Harris, demokraci myślą już na tym, kim zastąpić Bidena. Kamalę stale podgryza resortowy gej Pete Buttigieg. Do startu zaczyna się też jednak pozycjonować... Hillary.  Czy będziemy więc mieć w 2024 r. kolejny pojedynek między nią a Trumpem? Powrót wielkiej wojny memowej! 

***


Dezercja na Białoruś Emila Czeczki, żołnierza 16 Dywizji Zmechanizowanej, na tle historycznym nie jest niczym wyjątkowym. Podczas Zimnej Wojny były przypadki, gdy amerykańscy żołnierze stacjonujący w Strefie Zdemilitaryzowanej w Korei - a więc ludzie, którzy powinni być dogłębnie sprawdzeni - uciekali do Korei Północnej. Zawsze się może zdarzyć jakiś pojeb, który ma nieźle nasrane w głowie. Co ciekawe, Czeczko ponoć był... korwinistą.

Ten epizod skojarzył mi się też z casusem Lee Harveya Oswalda - innego słynnego dezertera. Według analizy przeprowadzonej przez generała Iona Mihaia Pacepę, Oswald został najprawdopodobniej zwerbowany przez Sowietów już podczas służby w Japonii. (Oczywiście Oswald też związał się z amerykańskimi służbami i zaplątał w dziwną grę. Do końca prawdopodobnie pozostał jednak lojalny wobec Sowietów.) Jest już badany wątek, czy Czeczko mógł pracować dla Białorusinów wcześniej. 

No cóż, żyjemy w czasach, gdy agentura sama się ujawnia. Przy okazji nawet Mateusz Piskorski się uaktywnił wraz z innymi żywymi trupami z "Bezmyśli Polskiej". Niezwykle interesująco prezentuje się w tym kontekście wpis Rosatiego (byłego członka rady nadzorczej FOZZ) o "białoruskim bastionie wolności" i wizyta synalka Mariana Banasia w Mińsku. Poczekajmy jeszcze trochę, więcej tego tałatajstwa zdejmie maski... Ujawniona agentura, to bezwartościowa agentura. 

***

Za tydzień Boże Narodzenie, ale już teraz życzę Szanownym Czytelnikom (Azariaszowi też!) miłych Świąt Bożego Narodzenia tudzież Szczodrych Godów/Przesilenia Zimowego!








37 komentarzy:

  1. Czeczko to nazwisko rusińskie. Typek urodził się w Bartoszycach. Łączymy kropki i wychodzi "Akcja Wisła". Kiedyś na kwalifikacji w WKU to do dupy prawie zaglądali, teraz nawet nikt koloru podniebienia nie sprawdza. Ilu tam jeszcze w linii jest Czeczków, Łemków, Bojków i Tutejszych? Ktoś to sprawdza, czy nie wypada tak brzidko się bawić, w grzebanie w życiorysach djedów?
    ~inż. Sobieryba

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba Bidena, nie Brandona ;). Cd agentury, to Twoja teza by się sprawdziła, gdyby tyczyła się np. wywiadu technicznego, a tutaj mamy agenturę wpływu, która, tak przewiduje, po desercji Czeczki się uaktywni, chociażby z tego powodu, że sowieciarze uruchomią bezpośredni, polskojęzyczny "kanał" propagandowo-dezinformacyjny. A poza tym, czy ktoś rozliczył w jakikolwiek sposób Kwaśniewskich, Millerów, Jaruzelskich, Kiszczakow czy sprawców Smoleńska (oczywiście tych z peerelowskiej strony)?

    Jaszczur09

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej administracja Brandona :) Nie znasz hasła "Let's go Brandon!"?

      Usuń
  3. "Nixon nie dałby się zastrzelić w Dallas."
    Bo byłby po właściwej stronie lufy. W dniu zamachu Nixon był w Dallas jako emerytowany wiceprezydent na konferencji Pepsi. Konferencję organizował Don Kendall czyli szef Pepsi (to ten sam koleś, który mieszał w Chile przed zamachem stanu i w 1970 zapoznał Nixona z magnatem prasowym Chile Agustínem Edwardsem; Kendall jako szef Pepsi po 1991 wykupywał również sowieckie okręty do złomowania).

    "Procesy gnilne w USA były jednak wtedy trudne do dostrzeżenia (...) Mniejszości LPG majaczyły gdzieś tam na horyzoncie w kontekście epidemii AIDS a o zaimkach mówiono jedynie na lekcjach gramatyki angielskiej..."

    W 1973 Dean Corll czyli seryjny zabójca/sodomitcki gwałciciel z Houston zostaje zabity przez jego nastoletnich wspólników Elmera Henleya i Davida Brooksa. Potem się okazuje, że Corll miał trochę powiązań z innymi dewiantami, którzy zostają aresztowani. Aresztowany zostaje także producent muzyczny Roy Ames wsypany przez męską prostytutkę i nazistę Stevena Dale Aherna (który chciał wysadzić kilka lat wcześniej bombą Kennedy'ego).
    Później w Dallas mamy aresztowanie Johna Normana i konfiskatę jego akt z adresami 30.000 dewiantów zamawiających porno z dziećmi i/lub ofiary do zgwałcenia. Później Departament Stanu niszczy te wszystkie dokumenty. Później się okazuje, że współpracownik Normana przenosi się do Chicago i zaczyna pracować w firmie budowlanej PDM Contractors, której właścicielem jest John Wayne Gacy czyli seryjny zabójca i sodomicki gwałciciel. Później się okazuje, że z siatką Normana są powiązani jeszcze tacy ludzie jak Leonard Lake (seryjny zabójca z partnerem Charlsem Ng) czy na przykład Oakland County Child Killer (nie wiadomo kto zabijał ale wiadomo że była związana z tym siatka dewiantów).
    Później się okazuje (dzięki mnie!), że nazwisko Deana Corlla występuje w dokumentach ze śledztwa policjanta Jima Rothsteina na temat siatki dewiantów w Nowym Jorku. Otóż Corlla miał tam znać Ace Brown w związku z handlem dziećmi (?). Do tego wszystkiego mamy też nowojorską odnogę siatki Normana czyli seryjnego zabójcę Davida Berkowitza i sektę która go kontrolowała (no i powiązanie Berkowitza i seryjnego zabójcy Jeffreya Dahmera poprzez Johna Paula Ranieri - tego samego Ranieri, który twierdził, że zgwałcił go szef FBI).

    Nie będę się rozpisywał o powiązaniach politycznych tego półświatka. Dość powiedzieć, że seryjny zabójca Gacy miał fotkę zrobioną z żoną prezydenta Cartera. Więc procesy gnilne zaczęły się od cholera wie kiedy i żaden śmieszny prezydent nic by z nimi nie zrobił. A już zwłaszcza nie Nixon (oskarżany o gwałt przez Fionę Barnett).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " Więc procesy gnilne zaczęły się od cholera wie kiedy" - profesorek Bartyzel twierdzi, że zaczęły się od średniowiecznego sporu o powszechniki, inni że na Synaju za Mojżesza, a jeszcze inni, że w ogrodzie Eden. No jasne, że procesy się ZACZĘŁY u zarania ludzkości. Ale szambo wybiło na pełną skalę dużo później. Aż do lat 90-tych geje stanowili podziemie i subkulturę. Z armii amerykańskiej można było wylecieć za homoseksualizm. A gdy Freddie Mercury zmarł na AIDS, to wielu ludzi było w szoku.

      "W dniu zamachu Nixon był w Dallas jako emerytowany wiceprezydent na konferencji Pepsi. " - w dniu zamachu w Dallas było jakieś 700 tys. ludzi. I co, wszyscy brali udział w przygotowaniach do zamachu? :) Nixon wtedy był politykiem na oucie. Nie pełnił żadnych funkcji publicznych i nie zamierzał startować w wyborach prezydenckich w 1964 r. Na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy Pepsi był jako prawnik. Sam termin walnego zgromadzenia został wyznaczony zapewne wcześniej niż zaplanowano wizytę JFK w Dallas. Nixon zdawał jednak sobie później sprawę z tego, kto był odpowiedzialny za zamach.

      Usuń
    2. "No jasne, że procesy się ZACZĘŁY u zarania ludzkości."
      Ależ oczywiście, że wiem, że chodzi o Stany Zjednoczone. Ale zauważ, że gejowa subkultura na pełną skalę zaczęła się od Stonewall Inn. W tym lokalu mieszało się kilka wpływów - mafia (rodzina Genovese), szantaż i pedofile (J. Edgar Hoover jako klient), informatorzy policji (Ed "Skull " Murphy stał na bramce w tym lokalu, brał też udział w siatce szantażystów skierowanej na ważnych ludzi w tym np. admirała i ludzi z wojska), sataniści (John Paul Ranieri co se znał dwóch seryjnych morderców i jednego zgwałcił). Pobliska knajpa Lion's head pełna była artystów i polityków co też pewnie odegrało swoją rolę.
      Nawet sam rajd na Stonewall jest nieco podejrzany. Seymour Pine czyli policjant co kierował nalotem w czasie wojny był na Sycylii członkiem AMGOT czyli administracji okupacyjnej co go potencjalnie wiąże z mafią i bezpieką. Oficjalnym powodem nalotu był brak licencji na alkohol ale Jim Rothstein (jego informatorem był "Skull" Murphy) podaje inny powód nalotu. No i na nalot napatoczył się dziennikarz co jego wujkiem był generał wojska co robił dla CIA. Dziennikarz zrelacjonował wydarzenie i dlatego poszło w świat. Trochę podejrzane jak dla mnie.
      Więc jak piszę, że procesy zaczęły się cholera wie kiedy to mam na myśli to, że subkultury pedalskie tak same z siebie się nie zorganizowały tylko pewnie było paru wpływowych gejasków co nie chcieli dłużej mieć do czynienia z cipą w fikcyjnym małżeństwie no i se zainicjowali proces normalizacji pedalstwa.

      Usuń
    3. Dokładnie tak jest jak napisałeś^.
      W przypadku administracji Bidena jest np. 200 urzędników otwarcie (!) będących spod tęczy co stanowi kilkanaście procent nominowanych. Dodatkowo należałoby policzyć tych niejawnych, co zwiększyłoby i tak już największy tęczowy odsetek polityków-urzędników w historii administracji prezydenckiej USA. Dodatkowo oczywiście administracja Bidena jest najbardziej pro-"LGBP" w historii, czym się chwali (a nie ma czym).
      Tutaj jest lista - choć niepełna tej menażerii (swoją drogą ciekawa nazwa dla tejże organizacji "Zwycięstwo"=no ale z kim, z pewnie kulturą rodzinną/hetero?):
      https://victoryinstitute.org/programs/presidential-appointments-initiative/lgbtq-appointments-in-the-biden-harris-administration/
      Odkrywca

      Usuń
  4. Czeczko miał w polubionych min. kanał CEPERolkV4, więc libek jak nic:

    https://www.youtube.com/c/CEPERolkV4/videos

    - oczywiście nie posądzam typa, że kiedykolwiek w ręku miał którąś z prac Misesa, czy w ogóle jakąś książkę. Motto jakie umieścił na swym profilu TT ''get rich or die tryin'' mówi za siebie: to jeden z tych ''wannabe pszedsiembiorcuf'', co to chcą aby ''wszystko było prywatne'', bo wierzą serio, że gdyby nie ZUS i podatki byliby jak Bezos i przestali być takimi stulejami. Typowa wynarodowiona libertariańska kurew, dla której państwo to ''złodzieje'' a podatki ''kradzież'' i trzeba uczciwie rzec, iż ten syf nie przyszedł do nas bynajmniej ze Wschodu, o nie - Rosja jedynie nauczyła się go z właściwą sobie perfidią obracać na własną korzyść, podobnie jak LGBT itd.

    Dowcip Bob Dole miał wyborny:). Znaczy ludzie z najwyższego kręgu amerykańskich elit nawet nie kryją jak rzeczy miały się naprawdę z ostatnimi wyborami prezydenckimi, trzeba być skończonym idiotą albo Węglarczykiem co właściwie wychodzi na jedno, aby nie dostrzegać, iż w USA doszło do zamachu stanu. Natomiast nie mam przekonania, że ''dostatnia, spokojna, rodzinna, patriotyczna Ameryka'' przetrwałaby kolejne dekady, zwyczajnie dlatego, że to mit polskiej prawicy jak sądzę, z którym pora wreszcie by się rozstać. Nie zamierzam pozować na żadnego eksperta od spraw amerykańskich, ale im bardziej czytam opracowania na temat historii USA pisane zarówno przez tamtejszych rodzimych historyków jak i naszych krajowych, tym bardziej dociera do mnie w jak wielkim złudzeniu żeśmy żyli na temat zaoceanicznego imperium. Paradoksalnie jest ono wytworem komuny, narzuconej przez nią izolacji za PRL, co otwierało pole do snucia fantazji podsycanych jeszcze przez amerykańskie filmy, westerny, seriale itd. jakie z rzadka docierały do na zza ''żelaznej kurtyny'', odcinające się kolorowo na tle dookolnego syfu i szarzyzny sowieckiego reżimu. Dziś dysponując już nieco większą wiedzą dochodzę do wniosku, iż mamy obecnie do czynienia nie z żadną aberracją w historii Stanów Zjednoczonych, lecz kolejną odsłoną procesu zapisanego w ideowym ''genotypie'' tego kraju. Paradoksalnie pozwala to z niejakim optymizmem patrzeć na jego perspektywy mimo wszystko, umiera jedynie pewna postać Ameryki do jakiej przyzwyczailiśmy się, a która jak bodaj wszystko w tym kraju stanowiła miraż, ekscytującą wizję lub koszmar na jawie jak kto woli. Długo by o tym gadać np. weźmy religię - panuje u nas złudzenie co do bogobojności ''biblijnej Ameryki'' przysięgającej tradycyjnie na Pismo Święte etc. zniszczonej przez pedalstwo i lewactwo, które poczęło się tam nie wiadomo skąd, zawleczone pewnie przez ''ruską agenturę''. Problem w tym, że Bóg Amerykanów od samego zarania kraju, jeszcze za czasów kolonialnych, miał więcej wspólnego z biblijnym Mammonem niż Chrystusem jakiego znamy, czy nawet żydowskim Jahwe, zaś Biblia robiła dla nich za coś w rodzaju ''metafizycznego kodeksu handlowego'' dla purytańskich handełesów. Temat zbyt obszerny by go tu rozwijać, może zdołam napisać o nim na Święta, ale niezależnie zachęcam do samodzielnego poczytania o ''federal theology'' czy też fenomenie ''british hebraism'' czego przykładem był choćby ''rabbi Selden'', lektura w sam raz na Boże Narodzenie, a tym bardziej Szczodre Gody:). Życzę więc z ich okazji Wszystkiego Dobrego autorowi tegoż bloga jak i jego aktywnym komentatorom oraz czytelnikom, w tym nawet tym co zaglądają tu ''z obowiązku'' i ''służbowo'' - Szczęść Boże!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Państwo Woltera jak mówił Piasecki...

      Usuń
    2. Co do "mitu dostatniej Ameryki" - w latach 50-tych istniała przepaść pomiędzy standardem życia w USA i np. Wielkiej Brytanii. Niemieccy jeńcy, których trzymano w USA w czasie wojny byli zszokowani różnicami w poziomie życia między USA a ich krajem. Często uznawali, że Hitler był idiotą porywając się na taką potęgę.

      Usuń
    3. Nie no oczywiście, jeśli idzie o poziom bogactwa, potęgi przemysłowej jak i zamożności społeczeństwa nie ma nawet o czym gadać. Mówię o czymś innym - akurat natrafiłem na rzecz idealnie ilustrującą o czym tu mowa, iż nie da się winy za schrzanienie USA zwalić jedynie na zjebane lewactwo. Pytanie jak to się dzieje, iż ludzie otwarcie DO DZIŚ szerujący sowiecką wizję historii, pełnią istotne funkcje w amerykańskim ''deep state'', a co gorsza odpowiadają także za stosunki dyplomatyczne z Polską, w tym świetle postawa Departamentu Stanu wobec ''lex TVN'' staje się nieco bardziej jasna:

      ''Kelley, świadomy charakteru systemu komunistycznego szybko stał się celem Sowietów. A z recenzji książki "FDR and the Soviet Union: The President's Battles over Foreign Policy" (2005), można wnosić, że wciąż nim jest.

      "Kiedy dyplomatyczny establishment rządu USA, który po latach studiów i doświadczeń znał prawdziwy charakter Związku Sowieckiego, sprzeciwiał się prosowieckiej polityce Roosevelta, był po prostu przez niego marginalizowany. Całe dyplomatyczne, wojskowe i administracyjne organizacje rządu USA były pomijane, ignorowane i lekceważone przez FDR i jego osobistą grupę prosowieckich asystentów. Najbardziej fundamentalnym tematem tej książki, którym nasyca niemal każdą stronę, jest to, że tak zwane "antysowieckie” poglądy personelu Departamentu Stanu (ludzi takich jak Kennan, Henderson, Bohlen i wielu innych) można przypisać praniu mózgu przez Roberta Kelleya na wczesnym etapie ich karier. Autorce po prostu nigdy nie przyszło do głowy, że te antysowieckie poglądy były logicznym wnioskiem, do którego każdy uczciwie myślący człowiek mógłby dojść, obserwując agresywną bolszewicką ideologię światowej rewolucji, przerażające okrucieństwa wyrządzone własnemu narodowi i ciągłe straszenie swoich małych i bezbronnych sąsiadów przez Rosję Sowiecką".''

      https://www.salon24.pl/u/nick/1170328,robert-f-kelley-z-departamentu-stanu

      Winę za ''zimną wojnę'' wg tej suczy ponoszą amerykańscy urzędnicy niższego szczebla, sabotujący prosowiecką politykę dobrego wujaszka Roosevelta:

      ''Deftly combining military with diplomatic history, Glantz traces these philosophical and policy battles to show how difficult it was for even a highly popular president like Roosevelt to overcome such entrenched and determined opposition. Although he reorganized federal offices and appointed ambassadors who shared his views, in the end he was unable to outlast his bureaucratic opponents or change their minds. With his death, anti-Soviet factions rushed into the policymaking vacuum to become the primary architects of Truman's Cold War "containment" policy.''

      https://kansaspress.ku.edu/978-0-7006-1365-6.html

      Usuń
    4. Typiara ma właściwą obecnie orientację polityczno-seksualną i odpowiada[ła] jako się rzekło w Departamencie Stanu za stosunki z Polską:

      ''2010 LGBT Pride Month: J. Michelle Schohn and Mary E. Glantz. J. Michelle Schohn and Mary E. Glantz are a tandem couple serving in Washington, D.C.

      Dr. Glantz entered the Foreign Service in 2002 as a political-coned Foreign Service Officer and served her first tour in Baku as a political officer. Ms. Schohn was Dr. Glantz’s member of household until 2004, when she joined the Foreign Service as a public diplomacy-coned Foreign Service Officer. From 2005 to 2007, Dr. Glantz and Ms. Schohn served in Jerusalem as consular/political officers. In 2007, they returned to Washington, D.C., where Dr. Glantz served as the Russia desk internal political affairs officer. SHE IS CURRENTLY THE POLAND DESK OFFICER. Ms. Schohn served on the INR Watch and as the special assistant to the INR Front Office and is currently the special assistant to the Assistant Secretary for Public Affairs. In June, Ms. Schohn will begin long-term Estonian language training at FSI.''

      https://2009-2017.state.gov/r/pa/ei/pix/lgbt/2010/142390.htm

      https://2009-2017.state.gov/r/pa/ei/pix/lgbt/2009/125115.htm

      Kontynuuje tylko dzieło tatuśka, amerykańskiego wojskowego i historyka militariów:

      ''The Soviet campaign of October 1943-March 1944 in Belarus, which preceded Operation Bagration, has been all but unknown. But no more, thanks to acclaimed historian David J. Glantz and his historian daughter, Mary E. Glantz, who bring to bear exhaustive research in Soviet sources and a painstaking reconstruction of events.''

      https://networks.h-net.org/node/12840/reviews/8609850/schwonek-glantz-and-mary-e-glantz-battle-belorussia-red-armys

      ''He has argued that Soviets involvement in the war has been prejudiced in the West, which relies too much on German oral and printed sources without being balanced by a similar examination of Soviet source material. He has been criticized for some of his stylistic choices, such as inventing specific thoughts and feelings of historical figures without reference to documented sources, in a review about his book on Operation Mars.''

      https://en.wikipedia.org/wiki/David_Glantz

      ''Powinienem zacząć pozytywnie od jakiejś entuzjastycznej recenzji, ale tak się składa, że pierwsze książki Glantza na jakie trafiłem, niestety dobre nie były. Na początek więc ostrzeżenie: ''The Siege of Leningrad 1941 - 1944: 900 Days of Terror'' to książka, która mnie kompletnie zaskoczyła - jest to propagandowe wydawnictwo przypominające mi lata PRL, kiedy właśnie tak się pisało o oblężeniu Leningradu. Do tego masa cytatów z Żukowa. Zdecydowanie odradzam, bo nie wnosi nic do tematu poza zestawieniem sowieckiego OdB na końcu ksiązki. ''

      https://www.dws.org.pl/viewtopic.php?f=2&t=122485

      https://www.encyclopedia.com/arts/educational-magazines/glantz-david-m-1942

      https://www.encyclopedia.com/arts/educational-magazines/glantz-mary-e

      Usuń
    5. Dzięki za ciekawe znalezisko!

      Nigdy nie twierdziłem, że w USA pewne rozwiązania zostały narzucone przez "lewaków". No chyba, że owymi "lewakami" byli różni Rockefellerowie, Morganowie, Carnegie...

      Usuń
  5. Apropos Czeczki to sprawdźcie sobie kto jeszcze nosi takie nazwisko, pochodzi z tego samego miasta i jakie piastuje stanowisko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sowiecki marszałek Greczko co na drugie miał Czeczko
      Mieszkał w Bartoszycach gdzie się wyżywał na piczach.

      Nic nie mogę znaleźć na ten temat i nie znoszę takich zgadywanek. O kogo Ci chodzi Manzarku?

      Usuń
    2. https://www.wojsko-polskie.pl/3brop/kierownictwo/
      https://gazetaolsztynska.pl/bartoszyce/165283,Policjanci-mieli-swoje-swieto.html

      Nazwisko Czeczko w Bartoszycach nosi 8 osób.
      https://nazwiska-polskie.pl/Czeczko

      Usuń
    3. Bartoszyce to siedziba jednostki wojskowej Czeczki. To nie musi być jego miejsce urodzenia.

      Usuń
    4. Niestety. Obaj urodzeni w Bartoszycach. Są w necie zdjęcia jego karty krwiodawcy. Moim zdaniem osoba wybrana nieprzypadkowo. Ten dowódca brygady to na bank jakaś rodzina, chociaż nie ojciec. Z kolei brygada rakietowa obrony powietrznej pierwszego dnia W będzie jedną z kluczowych jednostek. Możliwe, że to albo próba podejścia pod tego ppłk, albo dyskredytacji i spowodowania odwołania go. Abstrahując oczywiście od wszystkich innych skutków, które widzimy w mediach.

      Usuń
  6. Odnośnie poprzedniego wpisu i komentarza foxa:
    "Pytanie, co Cathy O'Brien doprowadziło do szaleństwa..."

    No przecież mówiła że była ofiarą motyla.
    https://vigilantcitizen.com/

    Tam masz wszystko

    Z ciekawostek to ogólne wyjaśnienie o co chodziło w project monarch:
    https://vigilantcitizen.com/hidden-knowledge/origins-and-techniques-of-monarch-mind-control/

    Zauważcie że artykuł jest sprzed 9 lat.

    To teraz coś bardziej współczesnego:
    https://vigilantcitizen.com/pics-of-the-month/symbolic-pics-of-the-month-08-21/

    Obczajcie sam początek o bambi sataniście, fajne motylki c'nie?

    Gość co to prowadzi jest bardzo uważny więc wyłapuje naprawdę sporo tego typu przypadków. Poczytajta se inne arytuły. Zresztą jak ktoś już załapie o co kaman to się samemu wizi jak to gówno jest powszechne.

    shape_shifter

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Monarchu czytałem 20 lat temu w Nexusie. Problem z tym problemem jest taki: trudno oddzielić w nim zaindukowane wizje od realnych wspomnień. Stąd takie dziwaczne wspomnienia jak Cathy O'Brien czyn Bryce Taylor.

      Usuń
    2. Hubercie. Jeszcze raz, powoli i wielkimi literami. Fajnie że cztałeś o tym 20 lat temu. Dzięki temu łatwiej zrozumiesz co się dzieje. A teraz we wspolczesnych, najnowszych wręcz, kawalkach popowych, gettowych i niszowych wytrop symbol motyl-a

      Shape_shifter

      Usuń
    3. Raczej to sprawa fotografów i producentów, którzy odpowiednio aranżują sesje zdjęciowe.

      Ale z ciekawości sprawdziłem szkolną yandere:

      https://www.redbubble.com/i/poster/Olivia-Rodrigo-Sour-Monarch-Butterfly-Edit-by-Clarabear450/79699664.LVTDI

      https://www.youtube.com/watch?v=gNi_6U5Pm_o&list=RDMMgNi_6U5Pm_o&index=1

      A to inna pół-Filipinka, weteranka US Navy:

      https://vigilantcitizen.com/musicbusiness/bella-poarchs-build-a-btch-from-tik-tok-star-to-industry-slave/

      Usuń
    4. No, ale ta analiza mnie rozwaliła:

      https://vigilantcitizen.com/moviesandtv/mushroomland-mysterious-story-behind-creepy-youtube-channel/

      Usuń
  7. Witam,
    Mam taką uwagę odnośnie upadku USA jako potęgi inowacyjnosci i wielkiego eksportera własności intelektualnej IP, który to upadek próbował zatrzymać Trump wojną z Chinami, a szczególnie z Huawei. Dosyć dużo HUAWEI pisze w swoim raporcie (link podam w kolejnym wpisie) w jaki sposób doszedł do takiego poziomu iniwacyjnosci i rozwoju R&D.Piszą tu lakonicznie o procesie przekazywania know how przez głównie amerykańskie korporacje :
    "Mocne strony działu badawczo-rozwojowego Huawei i wartość jego własności intelektualnej zostały docenione
    przez podmioty branżowe w wielu poprzednich wspólnych projektach, wspólnych
    spółek venture oraz fuzji i przejęć. Dział badawczo-rozwojowy Huawei
    zespół i związana z nim zdolność do innowacji są kluczowymi czynnikami, gdy
    firma decyduje się na przejęcie biznesu Huawei. Następujące są
    kilka przykładów:
    > W 2000 roku Huawei stał się producentem oryginalnego sprzętu
    Motoroli. Huawei otrzymał wymagania klientów od
    Motorola, a następnie opracowała odpowiednie produkty i
    zapewnić wsparcie techniczne. W ciągu następnych 10 lat
    Motorola kupiła najnowocześniejszą sieć szkieletową i bezprzewodową
    dostęp do produktów i technologii o wartości 880 mln USD od
    Huawei.
    > W 2001 roku Huawei sprzedał Avansys Power – spółkę zależną, która
    specjalizuje się w zasilaczach komunikacyjnych – m.in.
    technologii powiązanych i własności intelektualnej na rzecz firmy Emerson za 750 mln USD.
    > W 2003 roku Huawei i 3Com utworzyły spółkę joint venture o nazwie H3C, w
    które 3Com zainwestował w gotówkę, podczas gdy Huawei dostarczył
    technologie sieciowe przedsiębiorstwa i zasoby ludzkie. W 2006 roku,
    3Com nabył 49% udziałów Huawei w H3C za 882 mln USD."

    Kiedyś na ich stronie korporacyjnej w zakładce Milestones były podane wszystkie przekazane przez zachód patenty i umowy o współpracy, teraz jest to bardzo lakonicznie. Ruch zaczyna się na początku wieku XXI kiedy Huawei z małej firmy produkującej w 1992 centrale telef. wiejskie, staje się potęgą telekomunikacyjną.
    Strona ponizej
    https://www.huawei.com/en/corporate-information

    Opowieść o sznurze , który posłuży do powieszenia ofiarodawcy się sprawdza.

    Wesołych Świąt
    Stały Czytelnik

    OdpowiedzUsuń
  8. Tu dane kto jest nr 1 w 5G:
    https://oiot.pl/huawei-patenty-na-5g/amp/
    https://www.computerworld.pl/news/Huawei-jestesmy-gotowi-wystawic-na-sprzedaz-wiekszosc-opatentowanych-przez-nas-technologii,415497.html

    W 2019 roku Huawei uplasowało się na 2. miejscu w Europie i 10. w USA pod względem liczby przyznanych patentów, natomiast pod koniec 2020 roku posiadała ponad 100 000 aktywnych patentów w ponad 40 000 rodzinach patentów na całym świecie. To olbrzymi dorobek intelektualny.
    https://www.computerworld.pl/news/Ten-raport-pokazuje-jak-Huawei-budowalo-swoja-potege,426265.html


    Tu raport Huawei o stanie IP:

    https://www.huawei.com/en/technology-insights/industry-insights/innovation/huawei-white-paper-on-innovation-and-intellectual-property

    OdpowiedzUsuń
  9. A to jest najlepsze:
    https://www.telepolis.pl/wiadomosci/sprzet/stacje-bazowe-5g-huawei-30-proc-amerykanskich-czesci

    "Jak się okazuje, chiński gigant jest nie tylko w swych smartfonach uzależniony od producentów zewnętrznych, wytwarzających komponenty na licencjach amerykańskich. Podobna zależność istnieje w części zajmującej się infrastrukturą sieci 5G. Huawei walczy teraz o utrzymanie tego rynku, oferując swoje rozwiązania operatorom, ale jeżeli wyczerpią się zapasy półprzewodników i pod naciskiem USA zakończą obecne kontrakty, firma po prostu nie będzie już miała co proponować operatorom. "

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia i ciekawe obserwacje. Amerykańskie koncerny prawdopodobnie przekazywały know-how w ramach mechanizmu stworzonego przez rząd ChRL - zachodnie spółki są tam często de facto zmuszane do wchodzenia w spółki joint-venture z Chińczykami. I w ramach nich muszą przekazywać technologie. Pytanie oczywiście, dlaczego się nie postawiły? Wejście w ten interes w Chinach było dla nich conajmniej krótkowzroczne.

      Usuń
  10. Może coś o sytuacji na wschodzie?

    Putin w swoich wypowiedziach jest bezczelny i pewny siebie. Czyżby Niemcy dali mu deal?

    OdpowiedzUsuń
  11. Ostatnio mam mało wolnego czasu, więc nie komentuje, ale życzenia wypadałoby złożyć.

    Autorowi oraz stałym komentatorom zdrowych i wesołych świąt. A jako prezentu, fajnej laski, która ma na sobie tylko wstążki do pakowania. Próbowałem znaleźć odpowiednią grafikę, ale niestety google podpowiadało mi same śmieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W runecie jest tego dużo. Język chyba znacie?

      Usuń
  12. Amen. Niech nas, mnie i Was Bóg chroni. Jezus Chrystus panem jest!

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczęścia w nowym roku
    Dla Azariasza też
    Blog foxa to miejsce rozważań i wykładania swoich opinii jesteśmy różni możemy się nie zgadzać ,szanujmy się i starajmy zrozumieć

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja w kwestii historycznej.
    Dawno temu był wątek o archiwum polskiego MSZ II RP, które zostało przejęte przez Niemcówxi opublikowane. Czy ten materiał jest gdzieś dostępny lub przynajmniej przeanalizowany? Można prosić o wskazówki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj masz w necie dostępną amerykańską wersję tej publikacji z 1940 r.:

      https://play.google.com/store/books/details?id=esbUAAAAMAAJ&rdid=book-esbUAAAAMAAJ&rdot=1

      Usuń
  15. Wskazówka od naszych przyjaciół za oceanu
    Atak na dzikie pola jeżeli nastąpi to w przeciągu 3 tygodni jak nie to nie I wtedy za rok o tej porze

    OdpowiedzUsuń
  16. Tej a ty wyleciałeś do Kazqchstanu ,że nie publikujesz nie widzisz co się dzieje

    OdpowiedzUsuń
  17. Fox a skąd wziąłeś info o tym tekście LJ do sekretarki dzień przed zabójstwem Kennedego?

    OdpowiedzUsuń