sobota, 27 czerwca 2020

Niepodległość: Pełniący Obowiązki Sowieta


Ilustracja muzyczna: Billie Eilish - Bad Guy

Generał Antoni Heda "Szary" napsuł mnóstwo krwi Niemcom i komunistom. Ten legendarny dowódca partyzancki ZWZ/AK/NIE/DSZ/ROAK na Kielecczyźnie wsławił się m.in. rozbiciem w sierpniu 1945 r. więzienia MBP w Kielcach, z którego uwolnił kilkuset więźniów. Od komunistycznych "wolnych sądów" dostał cztery wyroki śmierci. Było niemal pewnym, że nie wyjdzie żywy z więzienia. A jednak... Pewnego dnia zaprowadzono go na rozmowę do gabinetu naczelnika. Tam czekał na niego człowiek w mundurze oficera LWP. Przedstawił się jako major Informacji Wojskowej Rafał Olszowski Olszewski, adiutant marszałka Konstantego Rokossowskiego. Wojskowy bezpieczniak uśmiechnął się przyjaźnie do "Szarego" i stwierdził, że "marszałek wie o Panu i Pana podziwia". Zapowiedział, że wyrok zostanie złagodzony. Dodał również, że marszałek Rokossowski doskonale rozumie motywy jakimi się kierował w czasie rozbijania więzienia w Kielcach i że wie, że "Szary" chciał w ten sposób wyciągnąć brata z więzienia. Olszewski dodał, że "zarówno marszałek  jak i ja siedzieliśmy w więzieniu i wiemy, co pan czuje. Obaj jesteśmy całym sercem po Pana stronie". Ta surrealistyczna scena została pokazana w filmie dokumentalnym "Mit o "Szarym"". (oglądajcie od 43:00).


Scena ta jest o tyle zagadkowa, że marszałek Rokossowski kojarzy się znacznej większości Polaków z toporną sowietyzacją LWP: zbrodniami Informacji Wojskowej, czystkami wśród przedwojennej i akowskiej kadry, niesławnym Korpusem Górniczym... Nie ulega wątpliwości, że Stalin uczynił go marszałkiem Polski z misją przygotowania kraju do III wojny światowej i uczynienia go częścią sowieckiej machiny wojskowej. Wszyscy więc postrzegali Rokossowskiego jako "Pełniącego Obowiązki Polaka". Inaczej patrzą na niego Rosjanie. Dla nich był zawsze najbardziej humanitarnym dowódcą, który oszczędzał krew żołnierzy. Autorem błyskotliwej ofensywy Bagration. Był też człowiekiem mocno skrzywdzonym przez system sowiecki. W 1937 r. bezpieka aresztowała go w ramach czystek w wojsku i operacji antypolskiej. Uszkodzono mu oko i wybito dziewięć zębów, łamano palce u nóg młotami i bito po plecach stalowymi wyciorami do karabinów. Zmuszano, by się przyznał do bycia polskim i japońskim szpiegiem. Wypuszczono go z więzienia akurat na szykowaną wojnę przeciwko Niemcom. Wiedział, że w każdej chwili może tam trafić. Do śmierci Stalina nigdy się więc porządnie nie wyspał. Pod poduszką trzymał pistolet, na wypadek, gdyby po niego przyszli.



Ze względów bezpieczeństwa starał się tuszować swoje polskie pochodzenie. W ankietach personalnych jako miejsce urodzenia wpisywał "Wielkie Łuki", choć urodził się na warszawskiej Pradze. (Jego brat, w czasie wojny policjant "granatowy" jest pochowany na Cmentarzu Bródnowskim.) Do armii rosyjskiej w czasie pierwszej wojny światowej - tak jak setki tysiące innych Polaków - trafił z przymusu. Do bolszewików wciągnął go jego kolega, podoficer 5 pułku dragonów Adolf Juszkiewicz.



W naszej pamięci Rokossowski jest potępiany za to, że jego Front stał bezczynnie nad Wisłą, gdy Niemcy tłumili Powstanie Warszawskie. Jednakże sam Rokossowski bardzo chciał zdobyć Warszawę. Deklarował Stalinowi, że jest gotów zająć polską stolicę już 6 sierpnia. Później prosił o pozwolenie we wrześniu. Stalin jednak mówił "nie". Rokossowski został więc odwołany ze stanowiska równolegle z Berlingiem i przeniesiony do dowodzenia innym frontem. Gdyby idiota Mikołajczyk nie wypaplał Mołotowowi o szykowanym powstaniu w Warszawie, to zapewne armie Rokossowskiego zajęłyby miasto w pierwszym tygodniu sierpnia, na Okęciu wylądowałby wracający z Moskwy premier, a Alejami Ujazdowskimi triumfalnie przedefilowaliby żołnierze AK i armii Berlinga.


Rokossowski już jako minister obrony PRL zdobywał się na gesty totalnie nie pasujące do sowieckiego namiestnika. Jak czytamy w popularnych źródłach: "Wiktor Thommée po powrocie do Polski dzięki Rokossowskiemu otrzymał mieszkanie i należną emeryturę[19][39]. Innym przykładem poczynań Rokossowskiego była sprawa Bolesława Kieniewicza, generała oddelegowanego z Armii Radzieckiej do służby w WP, który upatrzył sobie jedną z willi na Mokotowie i wymógł na cywilnych władzach stolicy oddanie do jego prywatnej dyspozycji całego budynku. Dotychczasowych lokatorów wykwaterowano. Usunięci mieszkańcy odważyli się złożyć skargę. Ich pismo przez przeoczenie oficerów z gabinetu marszałka dotarło do wiadomości Rokossowskiego, którego reakcja była piorunująca. Poszkodowani otrzymali odszkodowania, a niedoszły mieszkaniec willi został dyscyplinarnie odesłany do Związku Radzieckiego[40]. Jako jeden z dwóch członków Biura Politycznego PZPR głosował w styczniu 1955 za odwołaniem ze stanowiska kierującego Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego Stanisława Radkiewicza[41]."



Do służby w LWP oddelegowano co najmniej 20 tys. Sowietów. Przytłaczająca część z nich to osobnicy, którzy nie czuli się Polakami. Część z nich czuła się polskojęzycznymi komunistami. Wielu z tych osobników zapisało się w historii fatalnie - jak np. gen. Stanisław Popławski, tłumiący Powstanie Poznańskie w 1956 r. (były dyrektor świńskiego sowchozu "Sowiecka Kultura".)  Ale byli też w tej grupie oficerowie, którzy w PRL mogli "oddychać swobodniej" niż w ZSRR i odkrywali swoje związki z polskością. Część z tych sowieckich oficerów oddelegowanych do LWP straciła rodziny w wyniku operacji antypolskiej z 1937 r. i naprawdę nie miała powodu, by kochać system sowiecki. Ile wśród nich było przypadków rodem z "Czerwonej Jaskółki"?



Zadziwiającym przypadkiem na pewno był gen. Karol Świerczewski. Jako młody robotnik z warszawskiej Woli został zagarnięty wraz z tysiącami innych polskich robotników w 1915 r. wgłąb Rosji, wcielony do armii carskiej a następnie "siłą bezwładności" stał się bolszewikiem. Na front przeciwko Polsce w 1920 r. sam się zgłosił. W latach międzywojennych robił karierę w GRU. Jako dowódca w polu był kiepski. Fatalnie dowodził w Hiszpanii, na rosyjskich bezdrożach w 1941 r. i pod Budziszynem w 1945 r. Pijany w sztok i w samych gaciach wysłał tysiące żołnierzy na śmierć. W 1944 r. sankcjonował swoją osobą represje wobec żołnierzy LWP (m.in. w Małym Katyniu - czyli na Uroczysku Baran). Wydawałoby się, że Świerczewski to postać ohydna i tragikomiczna. Po zakończeniu wojny przeszedł on jednak szokującą przemianę. Związał się z polską kobietą, która sprawiła, że... przestał pić. Zaczął za to chodzić do kościoła, spowiadać się i przyjmować Komunię Św. u jezuickiego księdza. Rozczytywał się w polskiej poezji i prozie. Zaczął ostentacyjnie manifestować swoją polskość. Szykanował sowieckich oficerów, którzy nie potrafili się mu zameldować poprawną polszczyzną. Stał się bardzo cięty na sowieckich doradców i w swoim notatniku podkreślał na czerwono ich nazwiska i umieszczał złośliwe uwagi. W lutym 1947 r. Stalin zaprosił go do Moskwy i odbył z nim długą rozmowę. Przecieki mówiły, że zaczynający mieć antysemicką fazę dyktator wyznaczy Świerczewskiego na nowego Ministra Bezpieczeństwa Publicznego. Zapewne z misją zrobienia czystki wśród towarzyszy pochodzenia semickiego. (Wyobraźcie sobie: truchła Bermana i Minca dyndające na szubienicy jak zwłoki Slansky'ego.) Ktoś poczuł się więc zagrożony... Świerczewski jadąc w ostatnią podróż w Bieszczady miał świadomość tego, że już stamtąd pewnie nie wróci. Z pierwszych protokołów oględzin zwłok, ujawnionych przez Dariusza Baliszewskiego, wynika że strzały, które trafiły generała nie padły z okolicznych wzgórz, tylko prawdopodobnie zostały wystrzelone przez ochronę. Świerczewski dostał też bagnetem. Towarzyszący mu generał Mikołaj Prus-Więckowski (przedwojenny oficer wywodzący się z armii rosyjskiej, w 1939 r. zastępca dowódcy Mazowieckiej Brygady Kawalerii), płk Bielecki i płk Jan Gerhard (oficer wywodzący się z podziemia komunistycznego w Francji i Zgrupowania Piechoty Polskiej przy armii francuskiej, autor książki na podstawie, której powstał film "Ogniomistrz Kaleń", sam zabity w dziwnych okolicznościach w 1971 r.)  uciekali przed strzałami ludzi z własnej ochrony i  później długo się kryli przed nimi w lesie (co wskazuje, że żadnych Ukraińców w okolicy zapewne nie było).



W LWP w latach 40-tych służyło też wielu oficerów wywodzących się z armii II RP. Wystarczy choćby wspomnieć o ministrze obrony z lat 1944-1945, marszałku Michale Roli-Żymierskim. Żymierski stanowił jednak przykład "specyficznych" kadr. Miał za sobą działalność w "Zarzewiu" i Polskich Drużynach Strzeleckich, służbę w ck-armii, Legionach i POW. Był bohaterem spod Rarańczy, ale według płka Józefa Szostaka w POW w Warszawie ewidentnie fałszował raporty zawyżając statystyki dotyczące agentury! Służył też w II Korpusie Polskim w Rosji, walczył przeciwko bolszewikom i w Powstaniach Śląskich. Niestety za bardzo kochał pieniądze. I zaangażował się w korupcję wojskową na dużą skalę. W trakcie zamachu majowego walczył po stronie rządu i potem jako jeden z nielicznych walczących przeciwko rebeliantom trafił do więzienia. Sąd skazał go za malwersacje. Żymierski nawiązał w więzieniu kontakty z komunistami i po wyjeździe do Francji zaczął tam pracować dla wywiadu sowieckiego. We Francji kręcił się w kręgach opozycji antysanacyjnej - czyli bandy idiotów od Sikorskiego. Sowieci przerwali z nim współpracę w 1937 r., w czasie Wielkiej Czystki, uznając go za dezinformatora. Jak ustalił Jarosław Pałka, Żymierski w połowie lat 30-tych pracował też dla... sanacyjnego Oddziału II, który doskonale wiedział o jego kontaktach z komunistami. Rozpracowywał dla niego środowiska Frontu Morges. W 1938 r. pokłócił się jednak ze swoim oficerem prowadzącym z Oddziału II w kwestii rozliczenia finansowego transakcji sprzedaży wojskowego złomu broni do republikańskiej Hiszpanii. Oficer prowadzący pisał do centrali, że Żymierski to prowokator powiązany z KPP.  Jak pisze Pałka: "Po zerwaniu przez wywiad sowiecki kontaktu Żymierski znalazł się w trudnej sytuacji finansowej i wraz z rodziną zdecydował się powrócić do Warszawy. Tutaj w lutym 1939 r. skierował list do marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza, w którym pisał: „W duszy mej i sumieniu czuję się zawsze żołnierzem Józefa Piłsudskiego”. Dodawał, że jeśli jakieś błędy miał popełnić, to wynikały one z niezrozumienia rozkazów czy planów Piłsudskiego „nie była to zdrada dla kariery czy dla innych idei”. W 1940 r. Żymierski ponownie oferuje swoje usługi wywiadowi sowieckiemu, ale ten go olewa aż do 1942 r. W międzyczasie próbuje wstąpić do ZWZ/AK, Batalionów Chłopskich a nawet do NSZ. (Wyobraźcie sobie: komendant NSZ gen. Michał Żymierski "Szczerbiec"!) Wszędzie uznają go za podejrzanego typa i nie chcą mieć z nim nic wspólnego. Później wypomina Stefanowi Korbońskiemu, że tylko PPR chciała go przygarnąć. Zanim jednak trafia do PPR, na polecenie Sowietów nawiązuje kontakt z Gestapo. (Ciekawe czy donosił tam na komunistów?) W 1944 r. zostaje dowódcą AL, a stamtąd zostaje wykreowany na ministra obrony w "rządzie" lubelskim. 3 maja (!) 1945 r. zostaje marszałkiem.


Żymierskiego z pewnością obciąża udział w represjach w wojsku (jego podpis znalazł się na ponad 100 wyrokach śmierci) i walka przeciwko podziemiu niepodległościowemu, a także mniejsze grzechy takie jak np. zniszczenie zakonserwowanej w MWP Kasztanki Marszałka Piłsudskiego (twierdził, że go kiedyś kopnęła). Z drugiej strony jednak rządy Żymierskiego były czasem, w którym do LWP ściągnięto mnóstwo oficerów armii II RP, PSZ na Zachodzie, AK i BCh. Tajemniczym epizodem w jego karierze była również wojna, którą chciał wywołać w czerwcu 1945 r. przeciwko Czechosłowacji. Pod nieobecność innych komunistycznych decydentów szykował pancerne uderzenie na Zaolzie! Zwycięstwo w tym konflikcie uczyniłoby z niego bohatera narodowego i umocniło jego pozycję we władzach PRL. Jego kariera była jednak o tyle błyskotliwa, co krótka. W 1949 r. został pozbawiony funkcji ministra a w 1953 r. trafił do lochów Informacji Wojskowej. Torturami wymuszano na nim, by się przyznał do współpracy z obcymi wywiadami.



Ironią losu jest to, że również trzeci z peerelowskich marszałków - Marian Spychalski - był ofiarą komunistycznych represji. Spychalski, wiceminister obrony w latach 1945-1949 i minister obrony w latach 1956-1968 był w trakcie śledztwa w latach 50-tych oskarżony o pracę dla Oddziału II SG, AK i Gestapo. I co ciekawe, pewne poszlaki wskazują, że te oskarżenia mogły być prawdziwe. Dariusz Baliszewski wskazuje, że to najprawdopodobniej Spychalski wystawił Marcelego Nowotkę, szefa PPR, oddziałowi likwidacyjnemu Kedywu. Bratem Mariana Spychalskiego był płk Józef Spychalski, w 1939 r. dowódca elitarnego Batalionu Stołecznego, a później cichociemny i komendant okręgu krakowskiego AK.  Szerzej o przypadku Spychalskiego pisałem już na tym blogu w serii Prometeusz. Przypomnijmy tylko, co piszą źródła popularne: "Zwolennik realizacji idei armii ogólnonarodowej i wciągania do WP środowisk poakowskich i opozycyjnych oraz polonizacji korpusu oficerskiego. Jego polityka kadrowa w wojsku budziła krytykę strony radzieckiej. 10 marca 1948 roku ambasador ZSRR w Polsce w liście do ministra spraw zagranicznych ZSRR Mołotowa pisał, iż Spychalski należy do frakcji działaczy komunistycznych „uważających się za prawdziwych Polaków” skupionej wokół Gomułki. Zarzucał Spychalskiemu, że podejmuje decyzje personalne w wojsku polskim kierując się „uczuciem nienawiści do ludzi radzieckich”. Również Wydział Polityki Zagranicznej WKP(b) w swej analizie sytuacji w Polsce sporządzonej w kwietniu 1948 roku stwierdzał, że Spychalski prezentuje „nacjonalistyczne dążenia” przeprowadzając w wojsku akcję usuwania ze stanowisk dowódczych oficerów radzieckich".



Wielu oficerów II RP garnęło się do służby w LWP postrzegając ją jako polskojęzyczne formacje u boku armii zaborczej - jak w I wojnie światowej. Przykładem wyjątkowego koniunkturalisty był generał Gustaw Paszkiewicz. Zaczynał w armii rosyjskiej, później I Korpus w Rosji, wojna przeciwko Ukraińcom i bolszewikom. W maju 1926 r. na czele Szkoły Podchorążych  walczy przeciwko wojskom Piłsudskiego w Warszawie. Co nie przeszkadza mu robić kariery w pomajowej armii i fetować marszałka Śmigłego-Rydza podczas jego wizyt w rodzinnych Brzeżanach. Dowódca 12 Dywizji Piechoty w bitwie pod Iłżą, zastępca szefa ZWZ w 1940 r., dowódca kilku jednostek wojskowych w PSZ na Zachodzie (m.in. 4 Dywizji w II Korpusie Andersa). W 1945 r. wraca do kraju. Koordynuje walkę z podziemiem na Podlasiu w ramach Wojewódzkiej Komisji Bezpieczeństwa. Z trybuny sejmowej oskarża gen. Andersa o zabicie gen. Sikorskiego. Zalicza jednak wpadkę nazywając Mikołajczyka "reakcjonistą". Mikołajczyk przypomina wówczas jak gen. Paszkiewicz tłumił chłopskie rozruchy w 1937 r. krzycząc do swoich żołnierzy: "Bić tych skurwysynów bolszewików!". Aha, i gen. Paszkiewicz był też posłem ZSL. (Baj de łej: do LWP trafił też inny dowódca z bitwy pod Iłżą  - gen. Marian Turkowski, dowódca 3 Dywizji Legionów. Podobnie jak Paszkiewicz, uczestniczył on wcześniej w akcji likwidacji cerkwii.)



Innym znanym przedwojennym generałem w LWP był Bruno Olbrycht, dowódca 39 Dywizji Piechoty Rezerwowej. Weteran II Brygady, jeden z organizatorów akcji likwidacji cerkwii (organizował też bojkot sklepów żydowskich w Zamościu), w sierpniu 1944 r. dowódca Grupy Operacyjnej AK "Śląsk Cieszyński", brawurowo odbity z niemieckiego aresztu w Kalwarii Zebrzydowskiej przez swoich żołnierzy. Potem dowódca 21 Dywizji Górskiej AK. Działając w AK bardzo skutecznie zwalczał komunistyczną agenturę i żuli z AL. Później, jako dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego, kierował w 1946 r. dużą akcją pacyfikacyjną skierowaną przeciwko podziemiu niepodległościowemu i organizował osadnictwo wojskowe na Mazurach.


Ciekawym przypadkiem był też generał Stefan Mossor. Zasłużony legionista, uczestnik wojny z bolszewikami, wybijający się sanacyjny oficer, współautor Planu "Zachód", w 1939 r. dowódca 6 pułku strzelców konnych. Jako niemiecki jeniec był w 1943 r. w delegacji polskich oficerów oglądających katyńskie doły śmierci. Napisał po tym memoriał proponujący nawiązanie współpracy z Niemcami. Od 1945 r. w LWP. Jeden z pomysłodawców i główny wykonawca Akcji "Wisła". Walczył też przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu. W 1950 r. trafił do aresztu Informacji Wojskowej, z którego wychodzi w 1956 r. i wraca do służby w LWP, ale w 1957 r. umiera.


Niesamowitym paradoksem jest to, że wspólnie z generałem Mossorem Ukraińców wysiedlał z Bieszczad też gen. Ostap Steca, który karierę wojskową zaczynał w... Strzelcach Siczowych. Służył on też w Ukraińskiej Armii Halickiej, w której walczył przeciwko Polakom o Galicję Wschodnią! To gen. Steca opracował koncepcję przesiedlenia Ukraińców.



Niezwykłymi torami toczyła się też kariera generała Heliodora Cepy. Służył on w armii kajzera, w Powstaniu Wielkopolskim i w wojsku II RP. Dowodził oddziałami łączności przed majem i po maju. W 1934 r. został dowódcą wojsk łączności a w 1939 r. kierował łącznością w Kwaterze Naczelnego Wodza. Mimo to, został szefem łączności PSZ na Zachodzie. W 1946 r. przeszedł do LWP, gdzie oczywiście też kierował jednostkami łączności. W latach 1951-1955 był więziony przez Informację Wojskową. Po wyjściu z więzienia kierował Instytutem Łączności i pracował w PAP tworząc m.in. wielką stację nadawczą w Zegrzu.



Oprócz tych koniunkturalistów, do LWP trafiali też oficerowie bez skazy z armii II RP, PSZ na Zachodzie i AK. Ludzie tacy jak płk Bernard Adamecki (organizator operacji łączności lotniczej "Most"!), gen. Franciszek Skibiński (zastępca gen. Maczka!), gen. Stanisław Skalski, admirał Włodzimierz Steyer (dowódca obrony Helu!) komandor Zbigniew Przybyszewski (w 1939 r. dowódca Baterii Cyplowej!) gen. Bronisław Prugar-Ketling czy płk Aleksander Kita. Wielu z nich stało się na przełomie lat 40. i 50. ofiarami stalinowskich represji.



Warto więc zadać sobie pytanie: jak zachowaliby się przedwojenni oficerowie z LWP, gdyby wybuchła III wojna światowa? Czy przeszliby na stronę NATO i prawowitego rządu z Londynu - tak jak liczył rząd londyński i kadry naszego Uśpionego Wojska Polskiego? Czy Rola-Żymierski dokonałby kolejnej wolty? Czy Rokossowski okazałby się kolejnym Własowem? Przypomnijmy, że generał Własow też był błyskotliwym sowieckim dowódcą i jednym z ulubieńców Stalina.

Paranoja sowieckiego dyktatora czasem miała solidne podstawy. W przypadku III wojny światowej naprawdę mało kto chciałby za niego walczyć.

***

A w kolejnym odcinku serii Niepodległość dalej przyglądamy się przedwojennym kadrom w PRL. I  poznajemy nić łączącą lata 30. i 40. z latami 70. 

26 komentarzy:

  1. Czyli cały czas trzeba czekać na kolejny odcinek 😀

    Napiszesz o generałach M. Janiszewskim i Z. Sarewiczu, majorze A. Anklewiczu czy kapitanie K. Bartosiku i ich związkach z czołowymi politykami warszawskiej prawicy l. 80-tych (obecnie rządzącymi)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Napiszę o ludziach z lat. 30, 40. i 50. Tak jak zapowiedziałem

      Usuń
    2. A szkoda...
      Będę musiał wreszcie kupić tą książkę M. Dzierżanowskiego o A.M., raz wspominałeś chyba, że ją Fox czytałeś, jak ją oceniasz?

      https://www.empik.com/antoni-macierewicz-biografia-nieautoryzowana-dzierzanowski-marcin-gielewska-anna,p1179756606,ksiazka-p

      Usuń
    3. Jak ją oceniam? Jest nierówna. Orze kocopały Piątka o latach 80., ale fragmenty po 1989 to płytkie nudziarstwo. Bez większych rewelacji

      Usuń
    4. I nie będę też pisał o związkach z esbekami, wojskową bezpieką,KGB i Stasi polityków opozycji.

      Usuń
    5. Nie będziesz pisał o naszej targowicy z lat 80-00? Ale kiedyś pewnie wrócisz do tego tematu, jak już nie będą rządzić... M

      Usuń
    6. @ M

      O nich akurat jest bardzo dużo publikacji. Sam mam niezłą biblioteczkę. Ale masz rację, co do konieczności odczekania - języki pewnych ludzi bardziej się rozwiążą

      Usuń
    7. @ Fox,
      to co za książkę najbardziej polecasz o ludziach będących obecnie u koryta, skoro M. Dzierżanowski raczej średni / nierówny?

      Usuń
    8. Problem w tym, że nie ma dobrych publikacji. Książki "Delfin" o Morawieckim nie czytałem, więc się o niej nie wypowiadam. Ale poza nią mamy albo kocopały Piątka, albo płytkie książeczki o strasznym Kaczyńskim, albo literaturę apologetyczną.

      Usuń
  2. Przykro mi, ale jakoś nie jestem w stanie przekonać się do Rokossowskiego i jemu pokrewnych - owszem, polityka sowiecka wobec Polaków była przemyślniejsza i bardziej przez to perfidna od niemieckiej, ta ostatnia wierna hitlerowskiemu konceptowi ''germanizacji ziemi'', a nie ''krwi'' właściwie wykluczała kolaborację oznaczając w praktyce deportacje, niewolniczy wyzysk podbitej ludności i w końcu jej eksterminację. Co innego sowieci, wystarczy porównać co wyczyniało się w ''czerwonym Lwowie'' z warunkami niemieckiej okupacji - nie wyobrażam sobie, by na zaproszenie Hitlera delegacja polskich naukowców udała się zwiedzać Berlin, przyjmowana oficjalnie na tamtejszych uniwersytetach i placówkach kulturalnych, honorowana przez władze odznaczeniami państwowymi i tytułami naukowymi, wszystko zaś nagłośnione propagandowo, a z jednym z nich SS prowadziłaby zakulisowe negocjacje by został premierem planowanego kolaboracyjnego rządu, jak to miało miejsce z Bartlem i jego rozmowami z wysokimi funkcjonariuszami NKWD. Niemniej okupacja jest okupacją, a kolonializm kolonializmem, nawet jeśli nie tak morderczym: w gruncie rzeczy hitlerowska przypominała północnoamerykański i anglosaski nastawiony na wytępienie tubylców, ewentualnie zapędzenie pozostałych resztek do rezerwatów, sowiecka zaś raczej południowoamerykański i hiszpański, gdzie tępi się opornych, lecz nacisk położony jest na kolaborację i korupcję miejscowych elit nade wszystko. Dlatego dobrze, że przypomniałeś powikłane losy tych co poszli na współpracę - co do Mossora dodam jedynie, że on już przed wojną miał dziwne pomysły, w czasie kryzysu czechosłowackiego '38 jawnie lobbował za ''przemarszem'' wojsk sowieckich przez nasze terytorium, a wiadomo przecież, że jakby weszli to już zostaliby, na pewno jacyś wzięci z doopy Żydzi, Ukraińcy czy Białorusy, a nawet Polacy poprosiliby ich o ochronę przed ''faszystowskim'' reżimem sanacji, oni zaś jako wrażliwe na krzywdę społeczną słowiańskie dusze nie mogliby tym prośbom nie zadośćuczynić. Dzięki za wstępną wzmiankę o Kielcach, ale właśnie sprokurowany przez Sowietów ''pogrom'' dobitnie świadczy jak w praktyce pojmowali oni ''słowiańskie braterstwo'' i ''bratnią pomoc'', więc nie, dzięki - jasne, że lepsze to niż kula w łeb od Niemca czy niewolniczy zapier... u bauera, ale żeby zaraz być wdzięcznym kacapowi, że nas oswobodził od tych, co jeszcze niedawno się z nimi sam kumał to nie ma mowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałem się nie odzywać, ale Chehelmut mnie sprowokował :P .
      Do czego właściwie Foxie zmierzasz ? Chcesz powiedzieć, że ruskie okupanty były swoje chłopy ? Może i Rokosowski próbował się zasymilować, bo Polska w Rosji zawsze była uważana za zachód, a przez to bardziej cywilizowana, a do tego miał prawo nienawidzieć Stalina, jak zresztą każdy, kto miał jakieś pojęcie o okręcie.
      Zauważyłem, że słabą stroną Twoich esejów, jest brak jakiegoś spójnego podsumowania. Pamiętaj zasady języka polskiego : rozpoczęcie, rozwinięcie, zakończenie.

      Usuń
    2. Do czego zmierzam - widać Mariusz zapomniałeś już pierwszy odcinek serii. Bo konkluzja jest oczywista

      Usuń
    3. @ Chehelmut

      Ale ja nie piszę o żadnym "słowiańskim braterstwie". Tylko o przypadkach rodem z serii "Prometeusz" czy "Czerwonej Jaskółki". A także o ludziach, którzy w przypadku III wojny światowej zmieniliby front przy pierwszej dobrej okazji

      Usuń
    4. A jeśli nie widzicie czegoś szokująco dziwnego w uratowaniu Hedy przez Rokossowskiego...

      Usuń
    5. @Fox
      Zerknąłem do pierwszego odcinka... Rozumiem, że Twoja sugestia brzmi : ponieważ dowództwo wojskowe spodziewało się wojny z Niemcami i wiedzieli, że nie dadzą rady jej wygrać i ktoś inny będzie musiał to zrobić, więc w w związku z tym zaczęli knowania min. w ZSRR i przekabacili pewną część dowódców radzieckich ? I stąd ta zmiana poglądów Rokosowskiego ? Nie obraź się, ale trochę to jednak naciągane. Czytam Twój blog od lat i stale Ci kibicuję, ale nie "kupuję" wszystkich Twoich sugestii. Sorka.

      Usuń
    6. Nie. Nie przekabacili Rokossowskiego. Rokossowski sam to z siebie robił.

      Usuń
  3. Wybacz off, ale i tak pewnie ktoś zacznie temat, a już można: Czaskosky kolejny raz okazał, że jest skończonym tumanem - na swym oficjalnym profilu zaczął umizgiwać się do wyborców Bosaka, że jakoby ''Jeśli chodzi o wolność gospodarczą mamy w większości takie same poglądy.''

    https://twitter.com/trzaskowski2020/status/1277319131654762497

    - wszyscy niemal w komentarzach, zarówno jego wyborcy, jak i Hołowni, lewica, narodowcy i wolnorynkowcy zaczęli jeździć po nim jednako jak po burej suce, zdecydowana większość deklaruje olanie II-ej tury, i sądzę że to reprezentatywna grupa, stąd tylko skończony debil sądzić może, że 100% wyborców Hołowni przerzuci się na Czaska, toż samo tyczy lewicy, a tym bardziej wyborców Konfy. Oczywiście to nie będzie elektorat Dudy, najwyżej urwie on po parę procent z każdej z wymienionych grup, ale to nie znaczy, że ci ludzie pójdą za Czaskoskym - to nie antyPiS a antyPOPiS, zasadnicza różnica. Wspominam o tym, bo już zaczęło się pierdzielenie ''ekspertów'' w rozmaitych tv zwłaszcza, dobrze radzę nie słuchać tego ich syreniego wycia, co nie znaczy wszakże, iż uważam, że II tura to będzie spacerek dla Dudy. Mógłby być spokojniejszy o te parę procent więcej, gdyby nie beznadziejny PiSowski agitprop z TVP - doprawdy nie pojmuję czemu Kaczyński utrzymuje na kluczowym froncie medialnym takie beznadziejne typy jak Czabański czy Lichocka, o ''naszym'' Kurskim już nie wspominając, albo stracił instynkt polityczny, albo niestety to oznaka starczego uporu, i czas chyba odejść na emeryturę, bo inaczej pan prezes skończy jak Korwin chrapiący na komisjach sejmowych, żenada. Przez nich to bój wyborczy będzie dość wyrównany, co nie znaczy wszakże, by zaraz histeryzować, iż Czasku ma już prezydenturę w kieszeni, bo to brednie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Chehelmut
      Zauważyłem, że znasz osobiście pewną część elektoratu Konfy i oczywiście nie neguję Twoich wniosków. Też zresztą uważam, że PAD wygra drugą turę, ale nie będzie łatwo.
      Tak na marginesie, to 35% społeczeństwa nie głosuje i uważam, że są idiotami, bo po pierwsze nie da się ignorować polityki, gdyż ta wpływa bezpośrednio na niemal każdą sferę naszego życia, a po drugie nie potrafią zrozumieć, że przez absencję wyborczą mogą stracić to co zyskali dzięki władzy Pis.
      I tu taka myśl mnie naszła, że może dobrze by się stało, gdyby PAD przegrał, bo po pierwsze twardy elektorat i tak mu nie ufa, a po drugie Czasku zaraz by zawetował kolejne ustawy, w tym o pińset plus. I wtedy durnie poczułyby na własnej skórze czym się kończy "nie ma sensu chodzić, bo mój głos nic nie zmieni".
      Uważam, że to by było korzystne, bo po pierwsze (ach ta moja ulubiona punktacja) Pis i tak żadnych ważnych ustaw już nie wprowadzi w tej kadencji, a po drugie, Pis traci popularność i dobrze aby bierny elektorat poczuł ból w kieszeni i wziął sobie to do serca podczas następnych wyborów parlamentarnych aby komuchy znowu nie wróciły do władzy. Prezydenta możemy stracić czasowo całkiem bezboleśnie, ale sejmu stracić nie można, bo to będzie koniec wszystkiego.

      Usuń
    2. Oo, pięknie byłoby gdyby własne łajno wylądowało na twarzy tym wszystkim co dali sobie wmówić, że przyczyną wszystkich ich nieszczęść jest rzekome ''socjalistyczne rozdawnictwo'' obecnie rządzących, sęk jedynie w tym, że gdyby spełnił się kreślony przez Ciebie scenariusz utonęlibyśmy wraz z nimi w szambie, Polska przypominałaby Warszawę pod rządami PO. Za wszelką cenę nie można więc do tego dopuścić, dlatego Dudex i PiS pozostają póki co jedyną sensowną opcją, nawet jeśli tylko na zasadzie ''mniejszego zła'', chyba że ktoś jest koprofilem i smakoszem dubajskich kasztanów, wtedy voila! Nawiasem: ''dirty Sanchez'' to będzie dla mnie odtąd ksywa przeciętnego wyborcy Czaskosky'ego lub Hołowni:). Kolejnym idiotyzmem ''ekspertów'' jest bredzenie, że PiS to ''partia emerytów'' - jeśli już, to prędzej ludzi dojrzałych, jedyną grupą wiekową gdzie Duda przegrywa bez tragedii wprawdzie, acz dość wyraźnie są wyborcy do 30 roku życia. Nie histeryzowałbym jednak z tego powodu tak jak to czynią nabierający się na te bzdety ''prawi'', bo przypomnę niedawne badania przeprowadzone na tejże grupie młodych Polek i Polaków, z których wynikało, iż są oni zarazem wolnorynkowcami i lewakami, nie że jedni tak inni zaś na odwrót, ale jednocześnie! Chcą prywatyzacji wszystkiego jak na porażone neoliberalizmem dzieci realnego Baal-cerowicza przystało, i proszę bardzo skoro uparli się ostać z własnym gównem i najwidoczniej uwierzyli, że będą wiecznie młodzi i zdrowi, byle trwali by w takowej postawie konsekwentnie, tyle że oni chcą zarazem, aby całkiem sprywatyzowana wedle ich postulatów służba zdrowia była bezpłatna!:))) Przykro mi więc, ale większości z nich nie można już pomóc, ludzie ci w swej masie zasługują na los prekariatu skazanego na zapierdol za niecałe dwa koła na rękę w jakiejś śmiecio-robocie do usranej śmierci. Nie popadajmy jednak też w przesadę: wbrew pozorom nie wszyscy młodzi to debile, i do tych PiS winien skierować serio ofertę a nie jakieś żałosne umizgi w rodzaju ''ostrego cienia mgły'', niestety jak mówię formacja rządząca ponownie ostała się partią obciachu, ale tym razem na własne życzenie, i jeśli nie uczyni swego przekazu atrakcyjnym i skutecznym nade wszystko perspektywy przed nią widzę słabe. Konkretnie, aby nie być gołosłownym: ''żelazna logika'' trafnie wypunktował ostatnio, że TVP pokazując jedynie przemowę Dudy, i nie kontrując jej agresywną i chamską Czaska gra na demobilizację własnego elektoratu, tracąc przy tym okazję ukazania niezdecydowanym jak wygląda alternatywa, o żałosnej próbie cenzurowania beznadziejnego kawałka Kazika już nie wspominając, bo w takie numery możesz zabawiać się mając pełnię autorytarnej władzy, inaczej to przeciwskuteczne.

      Usuń
    3. Tak, znam paru wyborców i wyborczyń Konfy, stąd wiem, iż nie wszyscy to bezmyślna kuceria i sieroty po Korwinie, co prawda po części dali sobie zryć berety antyrządowym agitrpropem, ale uczciwie należy też przyznać, że mają także sporo uzasadnionych zastrzeżeń np. PiS solidnie nagrabił sobie swoją spolegliwością wobec agresji środowisk LGBT i tym podobnych ''tęczystów'', jeśli rządzący nie ogarną kuwety pod tym względem wykazując się wreszcie stanowczością na czas, obrazki jak z USA i zachodniej Europy staną się wkrótce i naszym udziałem. To nie żarty - kiblowy stalinista Michał Nowicki wrzucił na swój profil na YT w zakładce ''społeczność'' fotkę z jakimiś komunistycznymi antyfiarzami - na miejscu ludzi Kamińskiego zacząłbym sprawdzać czy obok Polaków walczących po stronie ISIS nie byli i tacy, co z kałachem w ręku bronili anarchokomunistycznej kurdyjskiej Rożawy, a teraz jako zaprawieni bojcy szkolą na miejscu lewaków w strzelaniu i technikach walk miejskich. Inaczej najdalej tej jesieni frakcja tutejszych służb zblatowana z PO i komuną może posłużyć się nimi, tak jak to czyni obecnie część zamorskiego ''deep state'' brużdżąca w ten sposób Trumpowi, bo myślę nikt chyba z trzeźwo patrzących na rzeczywistość nie bierze serio bredni o rzekomo ''spontanicznym'' charakterze niedawnych protestów, nawet jeśli żerują one także na realnych całkiem problemach ekonomicznych, bezrobociu itp. Sytuacja jest dynamiczna, i nie tak wydawałoby się absurdalnie niemożliwe rzeczy stają się realnością, więc lepiej dmuchać na zimne, tymczasem demoliberalna miękkość PiS pod tym względem wręcz poraża, Piłsudski pewnie przewraca się w grobie widząc jakie ciamajdy się nań dziś powołują, prędzej kazałby im kury szczać prowadzać a nie politykę robić, sam zaś posłałby już dawno w diabły całą opozycję nasyłając na nią zaprawioną w walkach ''kadrówkę'' jak na ''bandytę spod Bezdan'' i ''ulicznego terrorystę'' przystało:). Dlatego sam przyznaję zagłosowałbym na Bosaka w I-ej turze, gdyby mówił z sensem jak narodowiec i państwowiec, a nie liberał i wolnorynkowiec, to samo zresztą część z moich znajomych, anarchizm kapitalistyczny to żadna alternatywa dla anarchokomuny, i dla nas jako państwowców niedopuszczalny - a zastrzegam przy tym, iż żaden z nas nie jest urzędnikiem, ni posiada takowych w rodzinie, a część ogarnia nawet własne biznesy. Jest więc na odwrót niż jak to palnął ostatnio swoim zwyczajem Kurwin, że Bosak jako narodowiec dostałby z 1%, zresztą Ksysio już mu się celnie odgryzł słusznie wypominając żałosną mizoginię starszego pana - trzeba oddać narodowcom, że są w tym konsekwentni, pomnę jak dobrych parę lat temu już Winnicki z kolei opieprzał za to samo Ozjasza, dlatego oni mają Bryłkę, a korwinoza jedynie tępe karyny w rodzaju słynnej Agate, czy tego pustaka co to bredził, że ''zawsze miała poglądy lewicowe'', jakowyś odpowiednik Klimasary aby kuce się pod nią spuszczały [ taki rym mi se wyszedł:) ].

      Usuń
    4. Reasumując - sceptycznie zapatruję się na przekonanie do siebie przez Dudexa elektoratu Bosaka: co najwyżej jakaś część z tych bardziej pronarodowo nastawionych pomna zachowania mafii PO z magistratu wobec wiadomego marszu odda nań głos jako na ''mniejsze zło'', ale z kolei równie jak nie większa część rozwolnościowców poprze Czaskosky'ego przeciwko ''PiSowskiej żydokomunie'' uprawiającej ''socjalistyczne rozdawnictwo''. Nie to abym był kiedy specjalnym fanem Remigiusza Okraski, ale sądzę dobrze ostatnio na fejsowym profilu podsumował wyborców Konfy, cytuję:

      ''Konfederacja to po prostu elektorat ukształtowany przez III RP i jej realia. Elektorat darwinizmu społecznego, indywidualizmu, nie znający wspólnoty innej niż ledwo trzymająca się w kupie rodzina, lub przygodne fandomy internetowe, odspołeczniony, taki któremu wspólne, publiczne i państwowe przeszkadza, lub nie zaznał go zbytnio. To nie są mohery podkarpackie, kruchta, wieś i prowincja, starcy i zacofańcy, wszyscy ci co przez liberalne media byli portretowani jako bagaż przeszłości i zaszłości, lub przez liberalno-lewicowe analizy byli zapisywani do wszystkiego czego tam się nie lubi. To po prostu dzieci Balcerowicza i ''etosu'' jaki on z kumplami promował. Z tą może różnicą, że to taka część tego pokolenia przeoranego przez liberalizm i indywidualizm, która ma mniej szans na sukces i samorealizację, niż wielkomiejskie i ''dobrorodzinne'' erasmusiątka i inni kreatywni. To liberalni indywidualiści, którzy rozbijają sobie nosy o systemowe bariery kiepskiego państwa, kiepskiego rynku i kiepskiej wspólnoty, więc frustracja pcha ich w tym kierunku. To dzieci Balcerowicza realnego, a nie tego propagandowego z opowieści o wielkim polskim sukcesie.''

      https://twitter.com/kot_o_pies/status/1277594778683801601/photo/1

      W punkt, stąd piekielnie trudno będzie przekonać ich do etosu republikańskiej wspólnoty i służby publicznej, w większości wypadków jest to już niemożliwe właściwie, bez złudzeń. Niemniej te prawie 20% młodych głosujących na Dudexa może przynajmniej stanowić jakąś bazę pod tym względem do poszerzenia może do 1/3 nawet, na pewno jednak w tym celu nie powinno się słuchać takich zwodzicieli jak Otoka, co ma niestety nieodwracalnie zryty korwinizmem łeb, postulujący gesty w kierunku ww. aspołecznych tumanów. Jest dokładnie na odwrót: z moich kontaktów z młodymi wyborcami PiS, a znam i takich mając ich nawet w rodzinie, odrazę budzi w nich socjaldarwinizm i antypaństwowy nihilizm kucerzy, tak więc gdyby co nie daj PiS poszedł w kierunku gowinozy stałby się formacją psychopatów, a co bardziej empatyczne jednostki zagospodaruje wtedy rzekomo ''prospołeczna'' lewica. Dlatego z takim niepokojem obserwuję rak libertarianizmu toczący polską prawicę, i usilnie namawiam do tępienia go gdzie się tylko da, bo na dłuższą metę dobrze to skończyć się dla niej nie może.

      Wybacz Fox, że Ci forum zawaliłem takową wypaśną analizą nie na temat, ale rzecz wymagała jakiego komentarza na gorąco, tak wyszło - już się zamykam i zmykam:).

      Usuń
    5. @Chehelmut
      Jak zwykle masz rację. Dodam jedynie, że PAD wygrywa w grupie 40-50 lat. Wiadomo, nie bez powodu. Ta grupa wiekowa doskonale pamięta komunę i za nic nie chce jej powrotu. No a dodatkowo z własnego doświadczenia wiem, że człowiek zaczyna nabierać rozumu dopiero po przekroczeniu 40 lat.
      Twój opis wolnorynkowych lewaków bardzo mnie rozbawił, smutne jest jednak to, iż tak właśnie jest. Kompletnie pozbawione konsekwencji rozumowanie. Jeśli zero podatków, to i zero ochrony czyli brak wojska, policji, straży i służby zdrowia.
      Wracając do tematu Kaczyńskiego, to ja akurat nie pieję z zachwytu nad Jego geniuszem, bo wg mnie bardzo słabo ocenia ludzi i fatalnie ich wybiera. Być może taki był zawsze, a może z wiekiem stracił już dobrą ocenę. Martwi mnie co się stanie z ZP po Jego odejściu, bo juz teraz widać walki w koalicji. Ja, jako radykał i tak popieram głównie Ziobrę z Jego SP. Na pewno nie poprę stronnictw MM czy PAD.
      Te protesty w USA są tak samo spontaniczne, jak te w Polsce w obronie (po)wolnych sądów. Zresztą czytałem trochę kto je finansuje, więc mnie nie musisz przekonywać.

      Odnośnie Piłsudskiego i Jego sposobu to popieram go całym sercem. To, że Pis nie ma jaj to już pisałem kilkakrotnie i ogromnie mnie to wkurza.
      Co do Bosaka to bardzo dobrze się zaprezentował na debacie prezydenckiej i sam bym na niego zagłosował, gdyby reprezentował sobą jakąś poważną partię. Na obecną zbitkę narodowców z oszołomami i kryptokomuchami, nawet nie chce mi się wieszać psów.
      Może kiedyś Bosak, Winnicki dobiorą sobie lepszy skład, zwłaszcza, że w końcu dostaną trochę kasy z podziału partyjnego, o ile ustawią Ozjasza.
      Bawi mnie również twierdzenie przez TVP, że PO i Czasku nie mają programu. Oczywiście, ze mają. Po prostu o nim nie mówią. Gdyby go ujawnili, to nawet własny elektorat by na nich nie zagłosował.
      Swoja drogą narzekanie na toporną propagandę z TVP, jest w sumie czepianiem się nadmiernym (choć słusznym). To co prezentuje tefałen to totalna (sic) załamka. Pamiętam moment, gdy ujawniono taśmy Neumanna. Specjalnie przez 2 kolejne dni katowałem się oglądaniem wiadomości wieczornych w tefałenie. Dopiero drugiego dnia wspomniano o tych taśmach, sugerując, że Neumann dużo tam przeklinał. Samych taśm oczywiście nie puszczono.
      Ktoś, kto ogląda wyłącznie tefałeny, ma bardzo spaczone pojęcie o świecie i później wygaduje straszne głupoty, a na merytoryczną krytykę, brak mu jest jakichkolwiek argumentów.

      Usuń
    6. "Bawi mnie również twierdzenie przez TVP, że PO i Czasku nie mają programu. Oczywiście, ze mają. Po prostu o nim nie mówią. Gdyby go ujawnili, to nawet własny elektorat by na nich nie zagłosował." Nie da krócej i dosadniej tego miłego środowiska podsumować

      Usuń
  4. Mariusz idź sobie pobiegać.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Chehelmut29 czerwca 2020 16:10
    Nie znam żadnego takiego wyborcy Konfy, jak z cytatu Okraski. Wręcz przeciwnie. "Dzieci Balcerowicza"..? Każdy jeden zwolennik Konfy, jakiego znam, to przede wszystkim "narodowiec". A główna idea, to odzyskać Polskę z okrągłostołowej "bandy czworga", wyrzucić na śmietnik POPiS. Kwestie gospodarcze są zupełnie drugorzędne. Nie ma sensu rozmawiać o gospodarce, gdy państwo polskie nie realizuje interesu Polaków, lecz mocodawców aktualnie zawiadującej tym terenem ekipy. Tak, ci których znam - woleliby większą kwotę wolną od podatku, bądź mniejszy VAT - niż 500+. Ale co to ma wspólnego z "Balcerowiczem"? - raczej ze zdrowym rozsądkiem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Komunistę Nowotkę zabili inni komuniści, a nie żaden Kedyw...

    OdpowiedzUsuń