sobota, 18 maja 2019

Shamballah: Spętane demony

Ilustracja muzyczna: Gyuto Monks Tantric Choir - Chants for World Peace






Skąd się wzięła władza dalajlamów w Tybecie? Jest ona instytucją młodszą niż wydaje się wielu zachodnim fanom buddyzmu. Sam Tybet oczywiście nie zawsze był buddyjski, tak jak Polska nie zawsze była chrześcijańska.




Pierwsi królowie Tybetu mieli zstąpić z nieba schodząc po osi świata. Od stworzenia Ziemi do VI w. n.e. miało być ich 27. Po nich nastąpiła pierwsza potwierdzona historycznie dynastia – Jarlung. Niemal wszyscy jej władcy zostali post factum, po wielu wiekach, uznani przez oficjalną tybetańską historiografię za prawowiernych buddystów, a niektórzy nawet za reinkarnację Awalokiteśwary. Prawda była jednak bardziej złożona. Część z nich skłaniała się ku różnym nurtom buddyzmu, część wyznawała lokalną religię bon.Ostatni z nich Langdarma prześladował buddyzm (co było reakcją na prześladowanie wyznawców bon przez poprzedniego władcę, który był fanatycznym buddystą) i został zamordowany w 841, 843 lub 846 r. przez buddyjskiego mnicha. Później panowało w kraju rozbicie dzielnicowe, aż w XIII w. Tybet najechali Mongołowie i przekazali władzę sprzyjającej im buddyjskiej szkole sakya. Potem zmieniają się u władzy poszczególne szkoły i rody, aż w XVII w. dominację nad krajem zdobywa sekta gelugpa, zwana Żółtymi Czapkami. 


Jej przywódca Ngałang Lobsang Gjaco pokonuje, z mongolską pomocą, w wojnie domowej konkurencyjną sektę karma kagyu (Czerwone Czapki) i panuje w latach 1617-1682 jako Dalajlama V Wielki. Jest on pierwszym dalajlamą, który obejmuje świecką władzę nad Tybetem. Jego prestiż był tak duży, że przez 15 lat ukrywano jego śmierć. 
 
Jego następca Dalajlama VI był znany przede wszystkim z pisania erotycznych wierszy, seksualnych podbojów i alkoholowych wybryków. Według legend był tak biegły w kontroli nad własnym ciałem, że potrafił zatrzymać w powietrzu i zassać penisem strumień swojego moczu. Nie obroniło go to jednak przed śmiercią zadaną mu za pomocą trucizny. Niemal wszyscy kolejni dalajlamowie – aż do Dalajlamy XIII umierali w bardzo młodym wieku a w przypadku ich zgonów podejrzewano zwykle truciznę lub czarną magię.


Realia społeczne dawnego Tybetu również mocno się różniły od wyobrażeń zafascynowanych Dalajlamą białych liberałów. Tybet był państwem o ustroju feudalno-teokratycznym (czy raczej buddokratycznym) a większość jego mieszkańców stanowili chłopi pracujący na poletkach należących do świeckich i duchownych feudałów. Miejscowy system karno-penitencjarny przewidywał podobnie makabryczne tortury i metody egzekucji jak w sąsiednich Chinach. Jeszcze na początku XX w. zdarzało się, że szamanów bon obdzierano żywcem ze skóry i później te skóry wieszano na ulicach podczas świąt. Z dyscypliną w klasztorach było zaś różnie – podobnie zresztą jak w Europie u katolików i prawosławnych. Częstą praktyką wśród tybetańskich feudałów było wysyłanie jednego z synów na jeden dzień do klasztoru, by w ten sposób zyskał on do końca życia przywileje przysługujące mnichom. 


 
O Lhasie mówiono, że “kurew jest tam tyle, co psów”. Popyt na ich usługi musiał być więc duży a nawet w opowieściach o życiu dawnych buddyjskich mędrców otwarcie się mówi o ich przygodach z prostytutkami, tancerkami i barmankami. Podaż “panienek” trafiających na ulicę też była spora. Japoński mnich Kawaguchi Eikai nie mógł się nadziwić urodzie młodych towarzyszek wiekowych tybetańskich lamów – były to prawdopodobnie dziewczęta wykorzystywane w tantrycznych rytuałach magii seksualnej. Całkiem sporo miejsca poświęcono tym rytuałom w klasycznych tybetańskich tekstach, co wywoływało rumieńce u ich XIX-wiecznych europejskich tłumaczy. Obecnie podkreśla się, że te rytuały są tylko metaforami i co najwyżej odgrywa się je w wyobraźni. Jednakże żyjący w pierwszej połowie XX w. tybetański mnich-intelektualista Lama Gedün Chöpel rekomendował w jednej ze swoich książek osobom chcącym użyć w takim rytuale dziewczynki, by nie penetrowali jej na siłę, tylko by stymulowali ją ręcznie i by przed seksem z dwunastolatką poczęstować ją miodem i słodyczami. Ze względów numerologicznych preferowano w takich eksperymentach dwunastolatki i szesnastolatki. Te kobiety, które miały ponad 20 lat, czyli były już zbyt stare na wykorzystanie w tantrycznych rytuałach, kontynuowały karierę jako “zwyczajne” kurtyzany. 


Jako ciekawostkę dodajmy, że podobnie dekadencki bywał również mongolski buddyzm. Ostatni Bogdo-gegen, czyli zwierzchnik mongolskich buddystów, był znany z tego, że ulicami Urga (obecnie Ułanbaatar) prowadził pijackie procesje nagich prostytutek. Jakże to kontrastuje choćby z bardziej "mizoginistycznymi" praktykami buddyzmu therawada np. w Tajlandii. Kobieta nie może tam nawet dotknąć mnicha a jeśli nie daj Buddo zajdzie z nim w ciążę, to po śmierci zamienia się w demona. Co nie przeszkadza oczywiście w tym, by w salonach masażu były buddyjskie ołtarzyki i by w klubach go-go rozpoczynano wieczór od buddyjskiej ceremonii mającej zapewnić powodzenie w interesie. (Sam bym w to nie uwierzył, ale byłem świadkiem takiej ceremonii w Pattayi. :)


Jakie było miejsce dalajlamy w tym buddokratyczno-feudalnym systemie? Podobne jak papieża w Państwie Kościelnym (które też miewało podobne okresy dekadencji  jak "dziwkarskie zagłębie" Lhasa). Papież jednak jest uważany przez katolików za człowieka. Jest Namiestnikiem Chrystusa na Ziemi a może po śmierci zostać ogłoszony błogosławionym, świętym czy nawet Doktorem Kościoła, ale jest tylko człowiekiem. Dalajlama to jednak zarówno człowiek jak i tulku, czyli istota duchowa manifestująca się w kolejnych inkarnacjach. Dalajlama jest najważniejszą tego typu istotą – inkarnacją Awalokiteśwary, bodhisatwy współczucia.



Bodhisatwa to istota, która osiągnęła buddyjskie oświecenie, ale nie skorzystała z możliwości zaprzestania cyklu reinkarnacji. Postanowiła dalej się odradzać, by pomagać ludzkości osiągnąć oświecenie. Awalokiteśwara (po tybetańsku Czerenzi) jest w buddyzmie tybetańskim najważniejszym bohisatwą, który przejął też cechy przedbuddyjskiego boga ognia. Jest on emanacją Buddy Amithaby, będącego regentem naszych czasów i panem żywiołu ognia. Historyczny Budda Sakyamuni, żyjący w V w. przed Chrystusem, był również emanacją tego Buddy. (Buddyzm naucza, że w przeszłości istniało wielu buddów i że za jakiś czas pojawi się nowy – Budda Maitreja.) Dalajlama jest więc inkarnacją zarówno ludzi jak i potężnych duchowych istot. Tybetańczycy nazywają go Yeshe Norbu, czyli Klejnot Spełniający Życzenia i Kundun, czyli Obecność. W czasie ceremonii kalachakra tantra idzie on jeszcze wyżej w duchowej hierarchii – medytując internalizuje w sobie obraz Adi Buddy, czyli pierwotnego, kosmicznego najwyższego Buddy i wyobraża sobie jak niszczy cały Wszechświat (pogrążając w morzu ognia nawet bogów i buddów w niebiosach), a następnie stwarza Kosmos od nowa.


Buddyzm tybetański naucza, że każdy Budda i bodhisatva oprócz pełnej współczucia i dobrotliwej postaci posiada również straszne oblicze. I tak jedną z 11 głów Awalokiteśwary jest głowa Yamy, pana buddyjskich piekieł. Yama jest przedstawiany jako rogaty demon, noszący na głowie koronę z ludzkich czaszek, trzymający w ręku „koło śmierci”, mający podnieconego penisa i tańczący byku kopulującym z kobietą, która jest jednocześnie zgniatana pod ciężarem tej bestii. Pamiętamy jednak, że Yama nie jest buddyjskim odpowiednikiem Szatana. Jest jakby nadprzyrodzonym komendatem Służby Więziennej. Takim Kostkiem-Biernackim zaświatów. W swojej Berezie trzyma różnych złoczyńców, komunistów i innych wywrotowców. Tym niemniej, jako reinkarnacja Awalokiteśwary Dalajlama jest jednocześnie… władcą demonów.I to nie byle jakich.


Dalajlamie ma służyć kilka tysięcy demonicznych istot – są to dawne tybetańskie bóstwa oraz różne lokalne duchy i duszki, które po wprowadzeniu w kraju buddyzmu jako religii panującej, musiały się „przebranżowić”. Jednym z nich jest Palden Lhamo, opiekunka Dalajlamy, miasta Lhasa i całego Tybetu. To istota o ciemnoniebieskiej skórze, trojgu oczu i demonicznej twarzy z ostrymi zębami, która galopuje na dzikim mule poprzez morze krwi, w którym pływają odcięte kończyny i głowy, wyprute oczy i wnętrzności wrogów doktryny buddyjskiej. Siodło na którym siedzi jest zrobione ze skóry małego dziecka – jej synka, który nie chciał się podporządkować władzy Buddy. Dalajama zmusił ją do zabicia jej jedynego dziecka, którego szkielet trzyma w ręku i wykorzystuje jako pałkę do bicia wrogów buddyzmu.


Ciekawą postacią jest również Pehar, demon służący od wieków jako państwowa wyrocznia Tybetu. Był on wcześniej bogiem Mongołów Hor (od których pochodzi słowo „horda”) opisywanych w tybetańskich kronikach jako „jedzący ludzkie mięso demony”. W VIII w. indyjski mędrzec Padmasambhava(Guru Rinpoche), człowiek który przywiózł buddyzm wadżrajana do Tybetu, za pomocą magii podporządkował sobie Pehara i zmusił go do służenia tybetańskim buddystom. Pehar zarzekał się później wielokrotnie, że się zemści. Obiecywał, że spustoszy Tybet, sprowadzi na niego obcych najeźdźców, zniszczy klasztory, wymorduje mnichów, sprofanuje relikwie i zgwałci wszystkie dziewice. Zdarzało mu się też jako wyrocznia podpuszczać tybetańskie władze, by dokonywały złych decyzji. Na początku XX w. namawiał np. Dalajlamę XIII do zaatakowania brytyjskich wojsk. Niektórzy Tybetańczycy uważają więc, że Pehar zdradził kraj w 1950 r. i od tej pory jest agentem komunistycznych tajnych służb.


Nie wszystkie demony udało się tybetańskim buddystom zmusić do służby. Srinmo, kobiecy demon i zapewne również przedbuddyjska bogini opiekuńcza Tybetu, musiała zostać spętana. Trzynaście głównych klasztorów tybetańskich jest uznawanych za gwoździe przebijające i unieruchamiające jej ciało. Najważniejszy z nich – Jokhang w Lhasie – to rytualny sztylet wbity w jej serce. Według legendy, pod tym klasztorem znajduje się wielkie podziemne jezioro krwi. Gdy przyłoży się ucho do ziemi w tym “tybetańskim Watykanie” można ponoć usłyszeć bijące serce Srinmo.


Są jednak istoty duchowe, których jakoś nie daje się okiełznać. Jedną z nich jest jest Dordże Szugden, mnich-buntownik z XVII w., który został spalony żywcem na rozkaz Dalajlamy V. Odwiedzał on później dalajlamę jako poltergeist i zdobył pewną popularność wśród prostego ludu. Jest on przedstawiany jako demon jadący na śnieżnym tygrysie przez jezioro wrzącej krwi. Kult Dordże Szugdena jest wciąż żywy a Dalajlama XIV traktuje go jako zagrożenie. Powołuje się m.in. na słowa wyroczni Pehara mówiące, że Szugden pracuje dla Chińczyków i chce obalić rządy Dalajlamy. Wyznawcy Dordże Szugdena skarżą się zaś, że są prześladowani przez ludzi Dalajlamy. Są atakowani fizycznie, dostają groźby śmierci, ich ołtarzyki są niszczone. Gdy w 1998 r. ekipa szwajcarskiej telewizji kręciła w Dharamsali reportaż na ten temat, podszedł do niej buddyjski mnich i zagroził: “Za siedem dni zginiecie!”.




Wojciech Cejrowski po przeczytaniu tego tekstu z pewnością złapałby się za głowę i uznał go za kolejny dowód na "satanizm" buddyzmu. Mówienie jednak o "satanistycznym buddyźmie" to jednak głupie uproszczenie jak ewangelikalno-analbaptystyczne rojenia o "szatańskim katolicyzmie". Tak się bowiem składało, że i katolicyzm i prawosławie przejmowały elementy dawnych kultów, głęboko zakorzenionych w wierze prostego ludu. Stąd święci przejmowali atrybuty dawnych bogów (a dawni bogowie zostawali uznawani za demony) a na ikonach pojawiały się swastyki. Tak samo robił buddyzm. Dawni bogowie zostali uznani za bodhisatwów lub demony. Demony przy tym okiełznano - zrobiono z nich niewolników lamów (tak jak podczas egzorcyzmów, katolicki ksiądz zmusza demona do spełniania jego woli). To nie lamowie służą demonom, tylko demony im.Ale to na tybetańskich lamów spada odium "satanizmu" a nie np. na kapłanów starożytnej Judy, którzy składali co roku ofiarę dla Azazela  i wydali Jezusa na śmierć.

Tak sobie pomyślałem, że gdyby jakimś cudem tybetańscy buddyści podbili starożytną Judę (jakimś cudem...), to J*** skończyłby jak Pehar czy Palden Lhamo. Widzielibyśmy go na obrazach w buddyjskich świątyniach jak ozdobiony swastyką tańczy na złotym cielcu kopulującym z apokryficzną Lilith, na stosie ciał żydowskich więźniów w obozie Bergen Belsen...


***

A w następnym odcinku będzie crossover z serią Pontifex. Zajrzymy też na chwilę do Swarzędza.

22 komentarze:

  1. Fox/Hubert, w zasadzie to mnie przekonałeś, że buddyzm tybetański ma silny prąd satanistyczny. Używając Twojej analogii - tak jak niedobitki politeistów w starożytnym Izraelu.
    A za Twojw opinie o JHWH, w czasach Inkwizycji Rzymskiej miałbyś zapewnione intensywne przesłuchania, ale te czasy niestety minęły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestia nie tyle "niedobitków politeizmu", ale tego że żydowscy kapłani zmieszali ze sobą koncepcję Jedynego Boga z kultem pewnej Istoty napotkanej na pustyni...

      Usuń
    2. Uważam, że nieuzasadnionym jest przedstawianie J*** jako demona, zważywszy na takie Jego osiągnięcia/wpływ jak choćby monoteizm, dekalog czy historia ofiarowania syna Abrahama itp.

      A co się zaś tyczy Buddyzmu i Żydów to istniej takie określenie jak Jubu na żydowskich buddystów, a wśród nich są i nawet buddyjscy tybetańscy żeńscy lamowie:
      https://en.wikipedia.org/wiki/Jetsunma_Ahkon_Lhamo
      więc w praktyce dogadaliby się łatwiej niż sobie wyobrażasz.
      Odkrywca

      Usuń
    3. @ Odkrywca

      Monoteizm to ZŁO.

      Dlaczego? Przykład historyczny:

      Do świątyni w Jerozolimie udała się delegacja Greków z Aleksandrii. Powiedzieli: "Chcemy żyć z wami w przyjaźni i by tą przyjaźń okazać, złożymy ofiarę waszemu bogu a wy złożycie ją później naszym bogom". Otrzymali odpowiedź, że jako podludzie przeznaczeni do służenia narodowi "wybranemu" (przez demona) nie mają prawa składać ofiary J*** i że Żydzi nie złożą żadnej ofiary greckim bogom, bo gardzą greckimi bogami.

      Monoteizm wielokrotnie prowadził do wojen, rzezi, niewolnictwa i niszczenia dóbr kultury. W imię J***, Chrystusa i Mahometa dokonywano masowych mordów ludzi, którzy nie byli przekonani do idei, że istnieje tylko jeden bóg.

      A poganie często nie mieli problemu z dołączaniem zydowskiego czy chrześcijańskiego boga do swoich panteonów. Wieleccy kapłani proponowali nawet księżom, że będą czcić Jezusa jako "niemieckiego boga wojny"

      Usuń
    4. Te złe rzeczy które widzisz wśród monoteizmu istniały jeszcze wcześniej wśród politeizmu jak np. niewolnictwo, czy ofiary z ludzi. Nawet i dzisiaj poganie składają ofiary z ludzi np. czciciele Kali w Indiach czy szamani w Afryce i ten trend się niestety nasila (w dodatku a lokalna elita patologiczna elita jest w to zamieszana), a sataniści się nimi inspirują.

      Co zaś się tyczy kultury starożytnej Grecji to składali ofiary z chłopców jeszcze w nowszych czasach niż ci w Judei, podobnie zresztą inni poganie w Europie np. święto Samhain 1000 lat po tych złych wydarzeniach Judei. Zważywszy na patologie kulturowe/religijne politeistycznego-pogańskiego starożytnego świata to nie było tam wcale lepiej niż wśród najgorszych państw i zwyczajów islamskich.

      Sami buddyści tybetańscy też nie są zbyt sympatyczni z tego co piszesz, a nie masz o nich jakoś szczególnie złego zdania, pomimo, że np.:

      “To istota o ciemnoniebieskiej skórze, trojgu oczu i demonicznej twarzy z ostrymi zębami, która galopuje na dzikim mule poprzez morze krwi, w którym pływają odcięte kończyny i głowy, wyprute oczy i wnętrzności wrogów doktryny buddyjskiej. Siodło na którym siedzi jest zrobione ze skóry małego dziecka – jej synka, który nie chciał się podporządkować władzy Buddy. Dalajlama zmusił ją do zabicia jej jedynego dziecka, którego szkielet trzyma w ręku i wykorzystuje jako pałkę do bicia wrogów buddyzmu.”, no cóż bardzo łaskawy opis,

      Zresztą patologie szerzą się w najlepsze nie tylko wśród monoteistycznych populacji, np. w hinduistycznych Indiach walki religijne/krwawe spory hindusów z muslimami czy prześladowania chrześcijan, w Buddyjskiej Birmie czy Tajlandii też nie dzieje się za dobrze, np. w Bangkoku codziennością jest produkcja sadystycznych filmów pedo-zwierzęcych włącznie z torturami i gwałtami na śmierć (dzieciaka czy zwierzaka), oprócz tego są tam burdele gdzie w ramach usług jest opcja śmiertelnego zgwałcenia dzieci (oprócz tortur) co powoduje (+ korupcja i prochy z tym związane), że Bangkok jest światowym centrum tych śmierdzących rozrywek.

      "że będą czcić Jezusa jako "niemieckiego boga wojny" jeśli tym niemieckim bożkiem był Esus, to ludzkie ofiary dla niego były np. ćwiartowane, lub rozrywane żywcem przy użyciu gałęzi drzew.

      Odkrywca

      Usuń
    5. @ Odkrywca

      Owszem patologie są wszędzie: i u monoteistów, i u politeistów, i u ateistów.

      Chodziło mi jednak o to, że monoteizm jest ze swojej natury konfliktogenny. Widać to i w dziejach chrześcijaństwa, i judaizmu i mahometanizmu.Politeizm jest bardziej inkluzywny.

      A co do ofiar z ludzi - one zanikały nawet w Kartaginie. W bardziej prymitywnych kulturach, owszem przetrwały do dziś, ale w tych kulturach pogańskich, które się rozwijały ich nie ma. Nikt nie składa ofiar z ludzi w pogańskiej Japonii, na pogańskim Tajwanie czy w pogańskiej republice Mari-EL.

      Usuń
    6. Cóż Indie to też mocno rozwijający się kraj.
      Uważam, że wpływ kulturowy/religijny czy polityczny monoteistów (jak kolonializm w Indiach w XIX wieku i thugowie) zniechęcił (lub oduczył) do składania ofiar z ludzi, i mało kto dzisiaj z tych krajów chciałby takich praktyk, nie wspominając o oficjalnej reakcji świata na to.
      Odkrywca

      Usuń
    7. "wpływ kulturowy/religijny czy polityczny monoteistów " - akurat islamscy monoteiści przynieśli do Indii głównie rzeź i barbarzyństwo. Brytyjscy kolonialiści oprócz pewnych zasług, również głód i nędzę. Oraz purytanizm obyczajowy.
      Tak się akurat składa, że np. w takiej Japonii nie było ofiar z ludzi w czasach historycznych.

      Usuń
    8. W Indiach miałem na myśli akurat Imperium Brytyjskie które przerwało ofiary z ludzi dla Kali, a ten purytanizm seksualny miał też i dobre strony jak zwalczanie dżenderowych patologii typu Hidźra (powinno brzmieć Qurewa).
      Aktualnie (od uzyskania niepodległości) pogańskie państwo oraz zdeprawowane (kalające wszystko syny-Kali) elity i zwykli dewianci-debile idą mocno w stronę homo-kulturwy i innych tradycji typu ofiary z ludzi dla Kali, czy gwałty na dzieciach dokonywanych przez miejscowych guru, a do tego jeszcze jest popularna (nawet wśród bogaczy) aborcja i dzieciobójstwo na dziewczynkach. Oczywiście są aresztowania tych sekciarskich morderców ale według miejscowych kary nie są duże, powinna być tylko kara śmierci i to bez przedawnienia, z urzędu i wykonywana zaraz po osądzeniu zarówno dla morderców (w szczególności dla tych szamanów i innych guru) jak i gwałcicieli, itp ...

      W Indiach hindusko-muslimskich występowała i występuje też zbieżna (i zbereźna) tradycja pederastii podobna do "tańczących chłopców" - zresztą tak jest też w Pakistanie, Indonezji, Bangladeszu, i Tajlandii arcy-bydlaki wykorzystują ich seksualnie, gwałcą, zachęcają do prostytucji a sami uważają się za hetero-synów ponieważ są w typie męskim i ich przenikają kiedy gwałcą, na tej zasadzie to normalnym typem byłby Mariusz Trynkiewicz, psia ich mać.

      W Indiach mają też wielce szkodliwą elitę: parlament (gdzie 40 % to przestępcy w tym gwałciciele, mordercy i terroryści a gdyby dodać do tego tych nieujawnionych sprawców to pewnie byłby to wynik na poziomie 50%+) jak i sąd najwyższy (oczywiście w ich skali) w stylu nowoczesnym/pato-tradycyjnym/europejskim - szkoda, że tak dobrze znanym w Polsce - czyli bardzo patologicznym, skorumpowanym, i mocno nielogicznym, nie wspominając o nieuczciwych oligarchach jak i demonicznych szamanach/kapłanach.

      Oczywiście monoteiści też do końca się nie popisali, muslimy-yetisyny wykorzystywali i prostytuowali tych dżender boyów podobnie jak hindusi, Kościół Katolicki zsyłał tam różnych degeneratów jako taką "karę" za ich czyny (coś jak kolonia karna) i jako formę zamiecenia spraw pod dywan, a ostatni wicekról Indii Brytyjskich był pederastą.

      https://www.theguardian.com/world/2006/mar/05/india.theobserver
      https://www.indiatoday.in/mail-today/story/haryana-killer-goddess-kali-mantra-crime-murder-robbery-1392934-2018-11-21
      https://www.scmp.com/week-asia/society/article/2141250/indias-killer-godmen-and-their-sacrificial-children
      Odkrywca

      Usuń
  2. Niniejszy wpis to miód na me serce a umysł szczególnie, przede wszystkim jako solidna merytoryczna orka spedalonego mentalnie wege-pop-buddyzmu, jakże potrzebna szczególnie polskim wyznawcom Ole-ja-pierdole, którzy znani są z obleśnego zbijania się z księży i katolicyzmu, ale spróbuj no tylko szydzić z ich guru-pedofila a zjedzą cię żywcem, tak zieją miłosierdziem i tolerancją, tak więc już cieszę się na kolejne odcinki serii bo zapowiada się wybornie. Rozwalił mnie motyw z demonem jako komuszym TW:) - nie traktując rzeczy dosłownie [ powiedzmy... ] wiadomo, że służby całego świata i wszelkich obozów politycznych wykorzystywały wiarę w magię i ''zabobony'' np. czytałem kiedyś artykuł w lewackim ''Guardianie'' bodajże jak brytyjski wywiad podczas konfliktu w Irlandii Płn. rozpowszechniał plotki o satanistach mających porywać dzieci, by złożyć je rytualnie w ofierze i nakręcał histerię wśród rodziców na tym tle, aby pozbyć się uciążliwego problemu gówniarzy obrzucających regularnie kamieniami uliczne patrole angielskich żołnierzy. Mroczna strona Buddy i bodhisattwy nasunęła mi analogię, przy wszystkich zasadniczych tu różnicach, z typowo gnostycznym dualizmem systemu Boehmego o jakim ostatnio nieco wspominałem, tam również sam Bóg ma swoją drugą ''ognistą'' stronę, motyw ten obecny jest także w kabale, tak więc ''okultyści Wschodu i Zachodu łączcie się!''. W każdym razie ''głębokie wtajemniczenia'' to nie rurki z kremem - jeśli nie jesteś gotowy na konfrontację z ciemną stroną od-Bytu i uważasz, że joga to świetny sposób na odchudzanie i polepszenie nastroju lepiej więc sobie daruj i to natychmiast, póki nie jest za późno : nawet ''naczelny heretyk III Rzeszy'' Prokopiuk w dostępnym na YT wywiadzie oświadczył, że zdecydowana większość ludzi powinna słuchać swojego księdza, popa czy rabina i pod żadnym pozorem nie bawić się w ezoterykę bo właśnie takim lekceważącym podejściem do kwestii wyrządzają tylko sobie krzywdę, a bywa że i innym. Prawdziwym skurwysynom i bladziom mamiącym leszczy, że ''oświecenie'' to łatwizna a za ''zasłoną rzeczywistości'' kryje się tylko samo Dobro, Prawda i Piękno, wystarczy tylko odrzucić ''pozory'' z katolickimi sakramentami na czele ofkors, zafundowałbym wakacje z Trynkiewiczem, i to tak na początek - a niestety wraz z kryzysem katolicyzmu i upadkiem Kościoła z jakim de facto mamy w Polsce do czynienia przybywać będzie frajerów gotowych płacić ciężką kasę za kursy wahadełkowania, ''rozwoju osobistego'', amulety itp. Przykro mi ale w tych sprawach nigdy nie było ani będzie demokracji, dlatego szaman był zawsze kimś osobnym w swojej społeczności, można wręcz rzec wykluczonym ale nie tak jak dziś się pierdoli, tylko na własne życzenie i słusznie, choćby dlatego, iż za dostęp do ''innych wymiarów'' rzeczywistości tak to nazwijmy płaci się często straszną cenę, nie może być inaczej skoro spotykasz NIELUDZKIE w każdym, dosłownie każdym tego słowa znaczeniu - owszem bywa nieziemsko pięknym, ale też właśnie dlatego i potwornym czasem, a tego już ci metafizyczni ściemniacze i guru od siedmiu boleści nie powiedzą [ stąd należałoby im za to przepisać ''kuracje ogniowe'' jak niejakiemu Giordano Bruno ]. Co się zaś tyczy Cejrowskiego nie mam doń pretensji za samą krytykę buddyzmu, ale sposób w jaki to uczynił, boć przecież większość jego pożal się zarzutów tyczyć może równie dobrze ''odpustowego'' katolicyzmu, wylazł zeń typowy anal-baptysta, chyba za długo przesiaduje w Teksasie i przesiąkł tamtejszą sekciarską atmosferą, jeszcze chwila i zacznie pieprzyć, że kult maryjny to ''bałwochwalstwo''.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "polskim wyznawcom Ole-ja-pierdole, którzy znani są z obleśnego zbijania się z księży i katolicyzmu, ale spróbuj no tylko szydzić z ich guru-pedofila" - lama Ole pedofilem?

      " tak więc ''okultyści Wschodu i Zachodu łączcie się!''. " - o tym też będzie, bo okazuje się, że się łączą od niepamiętnych czasów

      Usuń
    2. Czołem Che.
      Odnośnie bałwochwalstwa kultu maryjnego niepotrzebnie się martwisz. Cejrowski nakręcił dobry odcinek o Matce Boskiej z Guadelupe. Nie wnikam czy było to przed jego okresem teksańskim czy już po.
      Niepotrzebne się napinasz na kolesia który jest prawdopodobnie z Twojej strony barykady, przynajmniej w kwestiach tych podstawowych. Czyli nazywaniem kurestwa kurestwem, syfu syfem itd. Odcinek o tzw. buddyźmie przyznaje nieco toporny w przekazie ale i tak zrobił dobrą robotę, czego dowodem był skowyt w mediach, jakieś gównoprotesty.
      A tego "odpustowego katolicyzmu" to ja bym jednak bronił...
      Mówię z perspektywy człeka wierzącego.
      Pozdrawiam Cie.

      Usuń
    3. Ależ problem z krytyką buddyzmu w wykonaniu Cejrowskiego polega właśnie na tym, że większość jego zarzutów można odnieść do tego ''odpustowego katolicyzmu'', którego także bronię, napisałem o tym wyraźnie. Daleki jestem tu od napinki, to że ktoś jest po tej samej stronie barykady i nawet go cenię nie znaczy, że mam podchodzić doń bezkrytycznie np. Karoń odwalił kawał świetnej roboty nagłaśniając kwestię Spinellego i reszty bandy eurokomuchów, tyle że nie dostrzega, iż za Paneuropą stoją nie tylko ''marksiści kulturowi'' jak posługując się mylną kalką rodem od amerykańskich neokonów i libertarian to określa, ale i naziole tacy jak Heidegger - piszę o tym nieco więcej w ostatnim poście i tamże odsyłam po szczegóły.

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    4. @Fox
      Tak, słyszałem przed laty od osób zorientowanych w temacie, że lubi pieprzyć naprawdę mocno nieletnie laski - ''Duńskiemu lamie trzeba oddać sprawiedliwość: przyjeżdżał do Polski od dawna i regularnie. Dochował się tu wielu uczniów. Wielu polskich adeptów, A ZWŁASZCZA ADEPTEK buddyzmu tybetańskiego ma z pewnością ważne osobiste wspomnienia związane z jego osobą.' - heh :

      https://www.salon24.pl/u/piszesie/409732,pop-buddyzm-w-trafficu-czyli-lama-ole-nydahl-po-latach

      Zresztą 'olowcy'' najbardziej wkurwiają mnie swoją postawą czyli wyjebanym przeważnie w kosmos ego, zwykle buddyzm wiąże się ze zdrowym dystansem wobec niego a u Tymańskiego czy Kiniora oznacza dystans do wszystkich innych poza ich własnym. Takie numery jak ruchanie letnich lub nie adeptek to niestety dość typowa przypadłość buddyjskich guru, Tomasz Hołuj, któremu Eichelberger uwiódł żonę i jak przystało na feministę porzucił ryjąc jej banię, opisywał podobne historie jakich był świadkiem w pewnym klasztorze zen na Zachodzie w którym przebywał w latach 80-ych, niestety nie mogę tego tekstu znaleźć albo wyparował z sieci, za to :

      http://dharmaiokolice.blogspot.com/2013/02/satyr-zen-zdemaskowany.html

      https://www.tvp.info/38344215/skandal-w-buddyjskiej-swiatyni-prominentny-duchowny-oskarzony-o-przestepstwa-seksualne

      ''„Biorę głęboki oddech. Czuję, jak powietrze wypełnia mi płuca” – tak zaczynają się wspomnienia Hillary Clinton z kampanii prezydenckiej, wydane pod tytułem What Happened. Po przegranych wyborach z 2016 roku Clinton poświęcała oddychaniu więcej uwagi niż zwykle. Próbowała oddychania naprzemiennego – tłumaczyła we wrześniu Andersonowi Cooperowi w telewizji CNN, bez żenady demonstrując przed kamerami, jak robić wdech przez jedno nozdrze, a wydychać drugim. Głęboki oddech wzięła też, zajmując miejsce na inauguracyjnej ceremonii Donalda Trumpa w styczniu 2017 roku. Każdego dnia starała się uszczknąć dla siebie odrobinę spokoju ducha.''

      https://krytykapolityczna.pl/gospodarka/mindfulness-korporacje-prawa-pracownicze/

      Usuń
  3. Władza religijna i magiczna moc Dalajlamów przypominają historie z królem Salomonem czy z kabalistycznymi przywódcami -egzorcystami. Sam koncept inkarnującego się ciągle prakosmicznego Buddy przypomina chasydzki pogląd o wcielającym się w ludzi na okrągło Adamie Kadmonie (doskonałym pierwotnym mistycznym człowieku) w formie cadyka-mesjasza – bodhisatwy współczucia - a to przypomina koncept sefirot, czyli części składowych ciała Kadmona, a w szczególności tej jednej:
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Chesed

    A tak przy okazji to Steven Segal jest wyznawcą buddyzmu tybetańskiego i ochroniarzem córki 10 Panczenlamy: https://en.wikipedia.org/wiki/Choekyi_Gyaltsen,_10th_Panchen_Lama#Daughter
    Odkrywca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, do tego nieco też odnosi się powszechna niegdyś wśród europejskich Żydów wiara w ''dybuki''.

      Steven Seagal : miłośnik tantry i Putina - niezły zestaw. Ciekawym czy pali kadzidełka przed jego portretem, i strach pomyśleć kogo on może być dla niego inkarnacją...

      Usuń
  4. Zastanawiam się jak to jest, że 3 z 4 głównych religii otwarcie promują pedofilię.
    Czy wyznawcy tych religii również mają takie skłonności ?
    Dobra wiadomość jest taka, ze wynaleziono tabletki na pedofilię. Oto one :

    https://demotywatory.pl/4219344/Tabletki-na-pedofilie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jak ślicznie połyskują...

      Usuń
    2. @Chehelmut
      Czytałem wczoraj Twój wpis na Twoim blogu z 3 maja. (Ten o Braunie).
      Jestem bardzo zaskoczony, że mamy aż tak zbieżne poglądy. Mam na myśli zwłaszcza PS-y, choć to wcześniejsze też, tyle, że nie posiadam aż tak bogatej wiedzy w kwestii nazwisk i bibliografii. Sądzę, że to nie przypadek, a prawidłowość. Obaj jesteśmy podobnego rocznika i mamy z grubsza podobne przeżycia i co za tym idzie przemyślenia z tego wynikające. Zgaduję, iż takie poglądy są chyba często występujące, zwłaszcza obecnie, gdy Pis zawiódł swój elektorat. W zasadzie to nie „swój” tylko antyubecki, jak już kiedyś o tym wspominałem. Różnica jest taka, że ja nie zagłosuje na Konfederatów, bo mam wrażenie, że przeżarci są ruskimi szpionami i nawet tego nie ogarniają.
      Co do UE, to sytuacja jest patowa. Jako kraj nie możemy dalej w niej trwać i nie możemy jej opuścić. Pozostaje tylko jej zmiana, która doprowadzi do tego, iż szwaby przegrają kolejną (tym razem trzecią) wielką wojnę o władanie Europą. Łatwo nie będzie, ale ponieważ dwie wojny już przegrali, więc jest nadzieja.
      Ogólnie zaczynam mieć dziwne nastawienie. Przeczucie mi mówi, że nadchodzi coś co wszystko poprzestawia i jako kraj nie będziemy musieli się wysilać i nic robić, zwłaszcza, że nasi rządzący nie bardzo się do tego nadają. Musimy tylko to przetrwać, grając na czas.

      Usuń
  5. No widzę, że Fox też zaczął pisać o satanistach ;)

    https://spiskologia.pl/z-archiwum-polskiego-jazzu/

    OdpowiedzUsuń
  6. Opiszę Wam i Foxowi, jako ciekawostkę, co mi się przydarzyło.
    To co napiszę to żadne internetowe bajkopisanie, 100% prawdy tego co się wydarzyło.
    Siedzę sobie w moim domu i nagle ktoś w rogu pokoju do mnie mówi:
    "Dzień Dobry jestem demonem, nazywam się Astar i proponuję Ci opętanie"
    W tej przemowie, biła z niego jakby to powiedzieć spokój i wysoka kultura, taki sznit dżentelmena, w ogóle nie był straszny czy coś.
    Mówi dalej:
    "moja oferta, to dam Ci doznania seksualne poza skalą"
    Słowo honoru, że tak to było!
    Nie boję się go, mówię ok, podejdź bliżej bo cię widzę nie wyraźnie.
    Podchodzi do mnie na pół metra, i widzę że zamiast głowy ma czaszkę, patrzą na mnie puste oczodoły. Dalej nie są straszne, ale dotarło to do mnie, że na prawdę jest demonem, i będą pewnie z tego kłopoty. Mówię mu "Nic z tego, odejdź!" I gościu zwyczajnie znika.
    Nic nie wiedziałem o do tej pory o demonach, czy opętaniach cała moja wiedza to co na filmach w TV, więc siadam do googla i szukam. Okazuje się że Astar to inne imię od Asztar bądź też Isztar i to dawny demon starożytności nomen omen też od sexu :). Oczywiście nie miał ze sobą dowodu osobistego demona, mógł się przedstawić jak chciał, tego nie da się przecież sprawdzić.
    Nie mam w rodzinie wariatów, nie biorę ani nie brałem żadnych narkotyków, mam dom, rodzinę, rzadko piszę na internecie, nie mogę żadną miarą tego udowodnić ale tak z grubsza BYŁO NA PRAWDĘ.
    Trochę żałowałem, że nie poszłem na żywioł... ,
    ale następnego dnia rano w pracy przy kawie czytam stronę lublin112, zawsze rano czytam tą stronę, to strona z zdarzeniami z Lublina, a tam pisze, że w nocy jeden gość przebił nożem sto opon samochodów, a drugi gościu podpalił drzwi kościoła. Obaj nie pamiętają czemu to zrobili...
    Nie dochodziłem kim są, lub czy miało to coś wspólnego z moim spotkaniem...
    Możecie się śmiać, możecie zadać mi pytania .
    pzdr Marcin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałem i słyszałem tyle, że nie mam prawa się śmiać z Twojej relacji.

      Wspomniana przez Ciebie Asztarte vel Isztar vel Innana to mezopotamska bogini. Odpowiedzialna za miłość, ale też za wojnę. (Polecam poczytać Sitchina.)

      Ale wyjaśnij parę rzeczy:

      Co robiłeś, że demon do Ciebie przyszedł?

      Czy on tak po prostu się zmaterializował? Czy był np. początkowo zrobiony ze światła czy z mroku?

      Polecam Ci lekturę "Zakładników diabła" o. Malachiego Martina. Tam znajdziesz przypadki, które nie dadzą Ci spać...

      Usuń