sobota, 28 lipca 2018

Dies Irae: Baruch


Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer & Junkie XL - The Red Caps Are Coming - Batman vs Superman OST

Jeśli ktoś zasługiwał w pierwszej połowie XX w. na miano amerykańskiej szarej eminencji, to był tą osobą bez wątpienia Bernard Baruch.



 Flashback: Samael - Abraham Lincoln: Pogromca Bankierów

Potomek żydowskich imigrantów z Polski, syn lekarza związanego z Konfederacją (należącego po wojnie do Ku Klux Klanu), zaczął karierę na Wall Street w 1899 r. i w wieku trzydziestu paru lat stał się milionerem. Do dzisiaj ten spekulant wzbudza podziw jako "rynkowy guru". Nie bez powodu nazywano go "samotnym wilkiem z Wall Street". Nie wiadomo jednak czy imprezował tak mocno jak filmowy "Wilk z Wall Street".

Ówczesna Wall Street była bardzo progressywistyczna. Finansowi potentaci dyskutowali między sobą o wprowadzaniu fabiańskiego socjalizmu w USA oraz szerokim strumieniem finansowali czerwonych radykałów.  W wyborach z 1912 r. progressywiści z Wall Street opowiedzieli się za Woodrowem Wilsonem. Baruch miał okazję brać udział w przygotowaniu kampanii tego polityka. Był również jednym z tych ludzi, którzy stali za kampanią wyborczą Teddy'ego Roosevelta - dywersją mającą odciągnąć głosy od Tafta i dać Wilsonowi zwycięstwo wyborcze.





Flashback: Steamroller - Birth of a Nation

Baruch doradzał prezydentowi Wilsonowi a w 1917 r. został przewodniczącym Rady Przemysłu Wojennego - rządowego ciała koordynującego produkcję, zamówienia i ceny w amerykańskim przemyśle wojennym. Decyzje Rady prowadziły z dnia na dzień do powstawania ogromnych fortun, lub o wypadaniu niektórych przedsiębiorców z interesu. (Współpracownikiem Barucha był wówczas Samuel Bush, dziadek prezydenta George'a H.W. Busha i pradziadek prezydenta George W. Busha) Baruch po wojnie musiał stanąć przed komisją Nye i zeznawać w sprawie machlojek robionych na rządowych zamówieniach zbrojeniowych. Bez większego skrępowania mówił, że to od niego zależało, czy armia lub flota dostaną potrzebny sprzęt, których front otrzyma priorytet i które państwo sojusznicze zostanie wzmocnione. Brał udział też w paryskiej konferencji pokojowej, a później doradzał prezydentom: Hardingowi, Coolidge'owi, Hooverowi i Rooseveltowi. Roosveltowski New Deal był w dużej mierze oparty na doświadczeniach Barucha z centralizacją produkcji w czasie I wojny światowej.


Flashback: Dies Irae - Żarłacz Churchill - The Darkest Asshole

Podczas kierowania Radą Przemysłu Wojennego Baruch zaznajomił się z pewnym polityczno-wojskowym szkodnikiem: brytyjskim ministrem ds. amunicji Winstonem Churchillem. W 1929 r. ostrzegał Churchilla, by wycofał pieniądze z giełdy przed krachem. Churchill nie posłuchał i musiał być później ratowany przed bankructwem przez ludzi Barucha. Na początku 1939 r. przyszły brytyjski premier pisał do niego: "Idzie wojna. Ty pewnie będziesz kierował wszystkim w USA".









Baruch doskonale zdawał sobie sprawę, że wojna nadchodzi. Był przecież jednym z tych, którzy ją planowali. Już w pierwszej połowie lat 30. wzywał do gromadzenia przez USA surowców strategicznych oraz przygotowywania gospodarki do nowego globalnego konfliktu. Tworzył wówczas też plany organizacji o nazwie "Narody Zjednoczone". Gdy USA przystąpiły do wojny Roosevelt powołał Biuro Mobilizacji Wojennej, na którego czele ustanowił senatora Jamesa F. Byrnesa. Baruch został doradcą Byrnesa, który był już wcześniej jego bliskim współpracownikiem politycznym. Mówiono wówczas, że trudno odróżnić, jaka myśl wypowiedziana przez Byrnesa była jego autentycznym przemyśleniem a jaka pochodziła od Barucha.



Wpływy Barucha obejmowały również wojsko. W 1939 r. prezydent Roosevelt mianował gen. George C. Marshalla szefem sztabu armii USA. Ten awans został dokonany ponad głowami 20 generałów dywizji oraz 14 generałów brygady. (W 1934 r. gen. Douglas MacArthur na wniosek inspektora armii zablokował wniosek Marshalla o awans.) Marshall szybko zwrócił się do Byrnesa o wprowadzenie ustawy wprowadzającej większą arbitralność w procedurach awansu. Dzięki tej zmianie legislacyjnej, Marshall mógł awansować w 1940 r. 4088 oficerów "rokujących na przyszłość". Jednym z nich był płk Dwight Eisenhower, wojskowy biurokrata, który pomimo braku jakiegokolwiek doświadczenia bojowego został mianowany dwa lata później alianckim naczelnym dowódcą w Europie. Tak się składało, że Eisenhower znał się od kilkunastu lat z Baruchem. Baruch był jego wykładowcą w Narodowej Akademii Wojskowej w Waszyngtonie i już wówczas dostrzegał w młodym oficerze "wschodzącą gwiazdę". Po latach Eisenhower wymusił na Akademii, by w jej siedzibie umieszczono popiersie Barucha - wcześniej żaden cywil nie został tam w ten sposób uhonorowany. Ike mówił, że "przez ćwierć wieku cieszył się przywilejem siedzenia u stóp Barucha i słuchania jego słów". Nic dziwnego więc, że korzystał z jego poparcia w trakcie kampanii prezydenckiej z 1952 r. i później, już jako prezydent.



Oficjalnie Baruch wycofał się z polityki w 1947 r., po tym jak ONZ, po wecie Sowietów, nie przyjęła jego planu stworzenia międzynarodowej organizacji, która przejęłaby kontrolę nad całą energetyką jądrową i bronią atomową. Nieoficjalnie jednak Baruch służył radą politykom z pierwszej ligii aż do swojej śmierci w 1965 r. Ludzie przez niego wypromowani dużo zaś namieszali w światowej historii. Np. gen. Marshall, który jako sekretarz stanu robił wszystko, by Czang Kaj Szek przegrał wojnę o Chiny i gen. Eishenhower, który nie poszedł z pomocą Węgrom w 1956 r.



Co kierowało Baruchem? Chciwość? Żądzą władzy? Chęć zmieniania świata? Wszystko to po trochu? Ben Hecht, znany amerykański scenarzysta, opisał w swoich wspomnieniach intrygujące spotkanie z Baruchem. Hecht był człowiekiem aż przesadnie podkreślającym swoją żydowskość. Pisał m.in., że jerozolimski lud z I w. e.ch. popełnił błąd krzyżując Jezusa, gdyż lepszym rozwiązaniem było wysłanie Go do Rzymu, tak by Rzymianie rzucili Go lwom na pożarcie. "Z mielonego mięsa nie dałoby się zrobić Mesjasza" - pisał Hecht. Gdy żydowscy bojowcy\terroryści zabijali brytyjskich żołnierzy w Palestynie w latach 40. Hecht pisał pełne nienawiści teksty, w których życzył niedawnym wojennym sojusznikom Ameryki śmierci w najgorszych męczarniach. Pewnego dnia u drzwi jego domu zjawił się Bernard Baruch. Pouczył Hechta, by był bardziej powściągliwy w słowach, bo w ten sposób można więcej osiągnąć. "Sam jestem żydowskim partyzantem strzelającym zza krzaka" - stwierdził. Mimo deklarowanej przez Barucha sympatii dla sprawy żydowskiej nic nie wiadomo o tym, by ten potężny człowiek pomógł w jakiś sposób europejskim Żydom zabijanym przez Niemców w czasach Holokaustu. Tak samo nie użył swoich ogromnych wpływów, by otwarzyć USA dla żydowskiej imigracji - ani przed wojną, ani w czasie wojny. Wielkie wpływy Barucha były natomiast dla Niemców ważnym argumentem za tezą, że Niemcy zostały wplątane do wojny przez "znajdującą się w żydowskich rękach Amerykę". Teza ta była zaś jednym z argumentów do rozpoczęcia Zagłady Żydów w Europie.





Flashback: Sabatejskie obozy zagłady


***

Wydaje się nam czasem, że zdarzenia sprzed 70 lat są już tylko historią. Ot opowieść o śmierci generała Pattona. Jak pisałem już na tym blogu, wiedza Pattona o kulisach operacji na froncie zachodnim była groźna dla Eisenhowera i Marshalla. Mogła pozbawić pierwszego z tych generałów szans na wygranie wyborów prezydenckich. Do wyborów mógł zaś stanąć Patton - i wygrać je w cuglach. I był to jeden z powodów, dla których Patton musiał zginąć.



Flashback: Śmierć Przedostatniego Boga Wojny

Tak się akurat złożyło, że Jean-Claude Juncker, wywodzący się z Głębokiego Państwa przewodniczący Komisji Europejskiej, podczas niedawnej wizyty w Białym Domu podarował prezydentowi Trumpowi... zdjęcie grobu gen. Pattona.

Aluzja aż nazbyt czytelna...

Baj de łej: generał Patton wierzył w reinkarnację.

***

A w następnym odcinku serii Dies Irae, wrócimy na chwilę do Londynu.

Everybody clap your hands!

19 komentarzy:

  1. Krótkie coś, widać w ten cholerny upał nie chce się pisać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, przyznaję, nie chciało mi się pisać :)

      Ale wszystkie najważniejsze wątki podałem

      Usuń
  2. Fox, co myślisz o Panie Nikt, zapoznawałeś się z jego komentarzami?

    Zbig

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytuje: Jego ekscelencja wladimir cos tam Putin to przestałem oglądać. Może i Michalkiewicz jest ruskim szpiegiem ale ma gość klasę. A pan Nikt... Jest wykład na youtubie z nim ale tego nie da się słuchać. PiS zly bo poszedł do amerykanow. I powinni iść do Putina. W imię idei panslawizmu? Tak to się chyba nazywało.

      Usuń
    2. Nidawno pytałem Foxa o to samo, i napisał, że Pan Nikt to kolejna PR-wa ściema. BTW po obejrzeniu kilku jego wystąpień to dla mnie niestabilna jednostka, strasząca najciemniejszymi wizjami i... nie prponująca nic w zamian. Serio, jakoś odechciewa mi się słuchać gościa, który stwierdza, że w wypadku przejęcia Polski przez Żydów (kolejny z judeokompleksem) to by z nimi współpracował. Ot taki egzaltowany (jak to były poeta) gepolityczny histeryk. Lepiej posłuchać/poczytać Bartosiaka.

      Usuń
    3. Typowy prawicowy gwiazdor z YT. Ciągłe jojczenie, wszyscy chcą nas zniszczyć, co gorsza wszyscy mogą nas zniszczyć. My się nie możemy obronić przed Żydami ani nawet przed Ukraińcami, jesteśmy najgłupszym narodem(no oprócz subskrybentów kanałów true hard prawicowych), mamy najgłupszych i najbardziej sprzedajnych polityków, wszystkich. Wszystko jest źle, a będzie jeszcze gorzej. Ogólna konkluzja jest taka, że Polska to gówno. Taki jest Gryguć, ale Braun i Michalkiewicz też nie lepsi. Jałowy pesymizm, jakby ich brać zupełnie na poważnie, to nic tylko się chlastać. W ogóle tych pojebów jest na pęczki teraz, jakieś Jabłonowskie, jakiś "hrabia" Potocki... Co to na menażeria? Braun to mnie nieźle wkurza ostatnio. Wielki reżyser wyklęty, karierę robi w III RP, jego rodzina robiła i w III RP i w PRL, jego filmy puszczała "reżymowa" publiczna, a on wielki bojownik z układem pookrągłostołowym. Rzygać już się tym chce.
      Górnoślązak

      Usuń
    4. Dokładnie, wolałbym napierdzielać się pięścią w głowę niż kisić w prawackim błocku z Michalkiewiczem, Gryguciem o Jabłonowskim/Olszańskim nie wspominając, takie to wszystko beznadziejnie jałowe. Dlatego zająłem się lewakami, wprawdzie oni są jeszcze bardziej zjebani ale przynajmniej jest to ciekawsze poznawczo i mobilizujące zamiast przeżuwania w kółko tych samych tematów - ale Brauna to Ty szanuj, co by o nim nie powiedzieć to jest jednak klasa sama w sobie, z przyjemnością wysłuchałem jego niedawnego wykładu o objawieniu gierzwałdzkim, tyle że promuje jakichś mętnych typów i wygaduje czasem bzdury, niemniej.

      Usuń
    5. "Jałowy pesymizm" - dokładne określenie owych pseudorealistów politycznych. Zaś co do Grygucia to jego sranie na Polskę jest po prostu idiotyczne - taki bieda - Urban dla niezaawansowanych.
      Michalkiewicz powtarza się jak zdarta płyta, a Braun to człowiek mem (przy czym najbardziej z nich ogarnięty i autentycznie poruszający ciekawe sprawy - np. spotkanie Rockefeller - Jaruzelski).

      Usuń
    6. Grzegorz Braun jako ''modelowy polski alt-rihgt'owiec'' [ ok. 17 min. ] :

      https://www.youtube.com/watch?v=icsS6zbtLSk

      Usuń
    7. Coś się zepsuło, nie było mnie słychać, więc powtórzę jeszcze raz:

      Pan Nikt, to nikt. Zwyczajna pr-owa wydmuszka. Od Jabłonowskiego tym różni się, że nie jest zabawny i nie ma córki grającej w odważnych produkcjach filmowych. Więc błagam, nie pytajcie mnie co sądzę o jakimś prowoku-nudziarzu.

      Usuń
  3. Niniejszy wpis nasuwa mi pewne analogie z treścią monumentalnej pracy Zyzaka ''Efekt domina'', którą sobie właśnie poczytuję - paradoks polega na tym, że jak to kapitalnie tam udokumentowano lewicowe z natury rzeczy aczkolwiek antykomunistyczne amerykańskie związki zawodowe były bardziej radykalne w zwalczaniu sowieckiej dywersji niż wielka finansjera i przemysłowcy a nawet cześć klasy średniej zarabiającej na dilach z komuchami, stąd ci ostatni popierali politykę ''odwilży'', ''konwergencji'' itp. globalistycznych bzdur. Cieszy mnie ta książka niezmiernie, choć mam do niej parę zastrzeżeń nie deprecjonujących wszakże jej wartości, bo potwierdza moje intuicje, obala korwinowe bredzenie jakoby socjalizm był ''ruchem ludzi pracy'' a działalność związkowa równała się prokomunistycznym ciągotom, jak i uroszczenia samych neokomunistów do reprezentowania robotników, choć to nie oni obmyślili tę ideologię ani żaden z jej przywódców nie był proletariuszem, dlatego ''czerwoni'' sprawę robotniczą traktowali zawsze czysto instrumentalnie, poprawa losu pracowników czy ogólnie ''uciskanych'' nigdy nie była celem komunizmu jak do dziś niestety wielu naiwnie sądzi usprawiedliwiając tym haniebnie sowieckie zbrodnie. I stąd mój wkurw na Zyzaka za głupie wycieczki pod adresem Trumpa, jak facet o tej klasie intelektu i dorobku mimo dość młodego wieku jeszcze może zniżać się do czegoś takiego, to samo zresztą mógłbym rzec o Braunie, przykre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te antykomunistyczne związki zostały osłabione pod koniec lat 60-tych przez prowokatorów z ruchu Black Power. Czarni jojczyli, że związki są opanowane przez rasistowskich Włochów i Polaków. Związków zabrakło, Czarni zaczęli być mocniej dymani płacowo przez korporacje...

      Usuń
    2. Kolejny dowód na to, że lewacy są kurwiami wielkich kapitalistów wykonując dla nich brudną robotę, dlatego ci łożą na nich tak chętnie kasę, za granty szmaciarze i pasożyty zrobią wszystko, zeżrą nawet ''dubajskie kasztany'' gdy taka potrzeba.

      Usuń
  4. no i dobrze, ja też wierzę w reinkarnację

    OdpowiedzUsuń
  5. offtop
    Jaką ma Pan opinię o Powstaniu Warszawskim? Powód do dumy, powód do wstydu, naczytałam się dzisiaj na różnych forach różnych cudów, posiada Pan olbrzymią wiedzę historyczną i odpowiedź pozwoli mi na wyrobienie sobie zdania, osobiście jestem dumna z walki młodzieży, która miała dość ale poszli na śmierć i spowodowali zagładę Wawy i jej mieszkańców,mam mieszane uczucia, jak to kobieta. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już na ten temat pisałem, ale przypomnę: nie mamy się czego wstydzić, bo to była decyzja o wiele bardziej racjonalna niż nam się teraz wydaje. Wszystko wskazywało, że Sowieci do Warszawy wejdą lada chwila a dowództwo AK dogadane było z Berią i Berlingiem, co do zrywu. Stalin jednak kompletnie nieracjonalnie wstrzymał ofensywę na przedmieściach Warszawy i pozbawił się możliwości dojścia do Odry już na jesieni 1944 r. (i zdobycia większej części Niemiec). Powstanie Warszawskie stało się przez to pierwszą bitwą zimnej wojny. I wcale nie było najgorszą alternatywą dla Polski. Były wówczas dużo gorsze scenariusze.

      Usuń
    2. A poza tym: czy Żydzi wstydzą się Powstania w Getcie, które nie miało ŻADNEGO sensu militarnego? Czy Irlandczycy wstydzą się Powstania Wielkanocnego? Więc czemu mielibyśmy się wstydzić Powstania Warszawskiego?

      Usuń
  6. Oczywiście, że nie upał zabija kreatywność, ale jak zwykle - świetny tekst!

    OdpowiedzUsuń
  7. Doczytałem do momentu aż nazwałeś Eisenhowera biurokratą bez doświadczenia który został naczelnym dowódcą w Europie. Chłopie, zajmij się hodowlą jedwabników bo je można kitem karmić.

    OdpowiedzUsuń