Joe Biden, w wieczór Halloween, gryzł dzieci. Nie wiadomo, czy teraz przemienią się one w Bidena :)
Stary jajcarz-fajansiarz trochę wcześniej znów podłożył świnię Kamali, porównując wyborców Trumpa do śmieci. Przykrył w ten sposób jej wiec w Waszyngtonie i nieśmieszne żarty republikańskiego komika o Portoryko. Trump miał już na tę okazję przygotowany numer ze śmieciarką. I jak tu nie widzieć podobieństw między kampanią wyborczą a wrestlingiem.
Wcześniej libki dostawały odwrotnego orgazmu przy okazji wielkiego wiecu Trumpa w nowojorskiej Madison Square Garden. Zapieniły się, bo w 1939 r. wiec tam zorganizowała prohitlerowska piąta kolumna. To, że przez kolejne 85 lat odbyło się w tej wielkiej hali widowiskowej tysiące innych wieców, koncertów oraz imprez sportowych, nagle straciło znaczenie. Libki doszły do wniosku, że Trump musi być nazistą, skoro organizuje kampanijny spęd w takim miejscu. Naziści, wszędzie naziści... Byli tam więc naziści czarni, latynoscy, muzułmańscy i żydowscy...
Ogólnie mieliśmy tam do czynienia z atmosferą karnawału - z jarmarcznymi rozrywkami, takimi jak występ Hulka Hogana. Cała kampania Trumpa jest obecnie memiczno-wrestlingowym karnawałem. Po stronie libków mamy natomiast do czynienia z festiwalem indukowanej histerii. "Trump to nowy Hitler!". "Naziści zagrażają demokracji!" Normalnie jakbym oglądał Iron Sky - tylko Hitlera na dinozaurze brakuje. W tej retoryce widać spore podobieństwa z putinowską propagandą. Rassija przecież też twierdzi, że walczy z "nazistami". "Nowym Hitlerem" w kremlowskiej narracji jest Żyd Zełenski, tak jak w narracji waszyngtońskich libków jest nim koleś mający zięcia Żyda i ulubioną pół-słowiańską córkę wyznającą judaizm. Ta głupia propaganda, robiąca z Trumpa "nowego Hitlera" może mu napędzić głosów wśród mniejszości rasowych, postrzegających wodza III Rzeszy zadziwiająco pozytywnie, jako "kolesia, który zabijał jakiś Białasów". Już przecież, ze względu na kontrowersje związane z Palestyną, Trump ma większe niż Harris poparcie w elektoracie Amerykanów pochodzenia arabskiego. Na Kamalę nie chcą specjalnie głosować nawet Hindusi.
Nie przesądzam o wyniku wyborów. Po stronie Trumpa jest ogólne rozczarowanie polityką obecnej administracji, szeroko odczuwalne wśród Amerykanów. Po stronie Kamali jest przede wszystkim kobiecy elektorat wprowadzony w stan indukowanej zewnętrznie histerii za pomocą kwestii aborcyjnej. (Indukowaną histerię mieliśmy też w Polsce w latach 2015-2023. Jej przejawem było choćby histeryzowanie wokół wycinek w Puszczy Białowskiej, odstrzału dzików, "dzieci z Michałowa" i na końcu aborcji. Libki zawsze muszą utrzymywać swój elektorat w karności za pomocą przegrzewania wymyślonych problemów i robienia ludziom wody z mózgów. ) Trendy sondażowe sprzyjają Trumpowi. Ale może się okazać, że sondaże nie doceniają Kamali - po prostu wielu ludziom może być wstyd się przyznać, że głosują na tak lamerską kandydatkę. Może się okazać, że wybory zostaną rozstrzygnięte dopiero w Sądzie Najwyższym - jeśli np. demokraci złożą skargę, że "Musk kupował głosy". Na razie próbują swoich starych sztuczek - stąd doniesienia o "błędach" w działaniu maszyn wyborczych firmy Dominion Voting Systems. Kampania Trumpa gra jednak na to, by liczba oddanych na niego głosów była "to big to rig". Czy tak będzie? Nie wiem. Ale i tak poczułem się młodszy - tak jakbyśmy znów mieli 2016 r. Dziękuję za to!
Tymczasem wyszło na jaw, że Watykan wspólnie z Mossadem i jedną z włoskich prywatnych firm wywiadowczych szpiegował Rosję i Grupę Wagnera. WTF? Przy okazji Kościół katolicki wpadł na najlepszy pomysł marketingowy od czasu telewizyjnych pogadanek biskupa Fultona Sheena. Stworzył własną "anime girl" - Luce, która stała się już bohaterką niezliczonych memów.
Miłego Dnia Zadusznego!