czwartek, 31 stycznia 2013
Izrael włączył się w wojnę domową w Syrii
Izrael włączył się w syryjską wojnę domową. Dotychczas prezentował postawę wyczekującą, ale to się musiało zmienić wraz z raportami wywiadowczymi mówiącymi o Hezbollahu gotowym do położenia łapy na syryjskich WMD. Doszło więc do chirurgicznego uderzenia lotniczego na wojskowe centrum badawcze Jamraya pod Damaszkiem i prawdopodobnie również na konwój z rakietami SA-17 przeznaczonymi dla Hezbollahu. Są również doniesienia o trafieniu celu na granicy syryjsko-libańskiej. O ataku został powiadomiony wcześniej Biały Dom, a Putin dostał ostrzeżenie, by utemperować Assada. Rosja jest wściekła na Izrael, armia syryjska na froncie golańskim postawiona w stan najwyższej gotowości, pojawiły się też doniesienia o rosyjskim Migu-31 nad Synajem. Izrael czeka na odpowiedź - zdolność Assada do jej udzielenia jest ograniczona. Rozpoczęcie starć na Golanie byłoby dla niego coup de grace. Pozostaje mu więc aktywować Hezbollah oraz Islamski Dżihad.
środa, 30 stycznia 2013
Wojna frakcji. Sekrety nominacji Hagela
Dlaczego Obama wybrał republikańskiego outsidera Chucka Hagela na nowego sekretarza obrony? Nieco światła na tę nominację rzuca Bob Woodward. Opisuje spotkanie Hagela i Obamy na jesieni 2009 r., podkreślając, że obaj podzielają tę samą filozofię działania: na wpół "jastrzębią", na wpół "gołębią":
"According to an account that Hagel later gave, and is reported here for the first time, he told Obama: “We are at a time where there is a new world order. We don’t control it. You must question everything, every assumption, everything they” — the military and diplomats — “tell you. Any assumption 10 years old is out of date. You need to question our role. You need to question the military. You need to question what are we using the military for. “Afghanistan will be defining for your presidency in the first term,” Hagel also said, according to his own account, “perhaps even for a second term.” The key was not to get “bogged down.”
Hagel nie tylko mówi o "nowym porządku świata", ale również radzi prezydentowi, by nie ufał armii. Twierdzi nawet, że żaden prezydent nie miał kontroli nad Pentagonem od czasów Busha Sra. Niektórzy interpretują to jako ostrzeżenie przed wojskową siatką, gotową działać przeciwko prezydentowi Obamie. Ta interpretacja rzuca również światło na kilka epizodów z ostatnich miesięcy, które nazwałem "Nocą Długich Noży Obamy". Czyżby za tymi wojskowymi dymisjami i skandalami kryło się niszczenie wojskowej siatki, przed którą Hagel ostrzegał prezydenta?
Jak zwykle kadry decydują o wszystkich. A na jakie kadry stawia Obama? Warto przyjrzeć się Johnowi Brennanowi, nowemu szefowi CIA. To człowiek, który myśli, że tajne operacje to najlepszy sposób na kształtowanie świata. Tak samo myśli były agent CIA używający kilku fałszywych numerów Social Security i nazwiska "Barack Hussein Obama". Dla niego i frakcji, którą on reprezentuje wojnę można wygrać za pomocą dronów, rajdów komandosów, dezinformacji i kolorowych rewolucji. Sprzeciwia mu się frakcja związana z Pentagonem, która chce więcej pieniędzy na zbrojenia i od czasu do czasu "walnięcia jakimś gównianym kraikiem o ścianę". To ludzie, którymi otaczał się Mitt Romney. I oni właśnie są wycinani.
O ich mentalności może świadczyć poniższy epizod:
"On August 26, 2012 the Washington Post Magazine told the story of Gwyneth Todd, who had worked for Dick Cheney during the Bush 41 administration, in the Middle East Department of the National Security Council during the Clinton Administration, and who in spring 2007 found herself as a top political adviser to the United States Navy’s Fifth Fleet, based in Bahrain.
Here warmonger Navy Vice Admiral Kevin J. Cosgriff, an ally of US Central command boss Admiral William J. “Fox” Fallon, another hawk, was in command. According to this account, Fallon and Cosgriff schemed to sabotage a US-Iran diplomatic meeting to be held in Baghdad, and perhaps to start a war in the process. Cosgriff wanted to send two aircraft carriers, an amphibious helicopter assault ship, and five other warships unannounced through the Straits of Hormuz in May 2007 - without informing the Pentagon, the State Department, or the National Security Council. The provocation in question may well be the one identified as “Operation Bite” by the present author in an article published on March 25, 2007. Gwyneth Todd says she helped defuse the crisis by warning a family friend at the State Department Iran desk, and the naval demonstration was ordered postponed. Cosgriff failed to derail the planned diplomatic meeting."
Kto w tym konflikcie frakcji ma rację? Paradoksalnie dużo silniej do mnie przemawia wizja Obamy. Po co bowiem wysyłać ludzi do Pakistanu, by tam ścigali terrorystów po górach, skoro można pacnąć terrorystę z drona? Po co atakować Syrię, skoro można ją tak skutecznie zdestabilizować, że stanie się nową Somalią? Mimo to jestem daleki od poparcia Obamy. Z prostego powodu: robi strategiczne błędy, do których zaliczała się naiwna wiara w to, że Rosja stanie się sojusznikiem USA przeciw Chinom. (Tymczasem Rosja to dla Chin to samo co Austro-Węgry dla kajzerowskich Niemiec, słabszy partner, którego czeka podporządkowanie. Rosję podobnie jak Austro-Węgry trzeba rozbijać grając na nacjonalizmach, a nie robić z niej sojusznika). Zwycięstwo frakcji wojskowej miałoby więc dużo zalet.
niedziela, 27 stycznia 2013
Timbuktu zdobyte. Więcej o narkotykowej wojnie w Mali
Francuskie i malijskie wojska wkroczyły do Timbuktu i Gao, niemal nie napotykając oporu. Islamscy i tuarescy bojownicy zbiegli na pustynię i tam będą prowadzić przez długie lata działania partyzanckie. Ale o to już będą się martwili watażkowie rządzący Mali. Na razie Hollande może odtrąbić zwycięstwo - bezpośrednie zagrożenie ze strony pustynnych sodomitów dla stolicy biednego, klientelistycznego państewka zniknęło na dłuższy czas.
Jak zakończyć konflikt? Napoleon mówił, że wojna to pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Dlaczego AQIM oraz Ansar Dine tak szybko zajęły Azawad goniąc nacjonalistyczną tuareską milicję gdzie pieprz rośnie? Bo islamscy fanatycy po prostu kupili im ludzi. Większość bojowników rebelii nie była fundamentalistami, ale doceniali to, że koraniczni lunatycy płacili im takimi fajnymi, nowymi szeleszczącymi banknotami euro. Skąd jakieś zjeby z pustyni miały pieniądze? Polecam lekturę Daily Telegraph: poczytajcie sobie o potężnym szlaku narkotykowym zasilającym kokainą Europę Zachodnią. Od Wenezueli, poprzez skorumpowane dyktatury Afryki Zachodniej, przed Saharę na północ. Wspomniałem kiedyś o tym, ale prawdziwym powodem wojny w Mali jest właśnie ten szlak narkotykowy. Przez lata malijskie władze tolerowały obecność w swoim kraju franczyzy al-Kaidy, gdyż islamscy fanatycy dzieliły się z nimi kasą za przemyt narkotyków oraz okupami za porywanych cudzoziemców. Sytuacja się zmieniła, gdy wyszkolony przez Amerykanów wojskowy obalił malijskiego prezydenta. Układ został zerwany i zaczęła się ofensywa islamskich milicji na południe.
Poniżej: wrak wenezuelskiego Boeinga 727 rozbitego w 2009 r. na malijskiej pustyni. Jak myślicie, co przewoził?
sobota, 26 stycznia 2013
Powstanie Styczniowe - punkt zwrotny historii XIX w. ?
Trzy najlepsze książki poświęcone Powstaniu Styczniowemu to: "22 I 1863 r." Józefa Piłsudskiego, "Dwie drogi" Pawła Jasienicy oraz "Sprawa Polska" Władysława Studnickiego. Trzech tytanów myśli strategicznej, trzy ważne spojrzenia. Ostatnia z tych książek, napisana przed I wojną światową poświęca Powstaniu Styczniowemu tylko jeden rozdział, ale za to bardzo wiele wyjaśniający. Studnicki, wielki geopolityk, twierdzi, że ten zryw był punktem zwrotnym w historii współczesnej mu Europy - umieścił mocarstwa na trajektorii prowadzącej prosto do I wojny światowej.
Wybuch Powstania przerwał francusko-rosyjskie zbliżenie o ostrzu antyaustriackim. Entante Cordiale oddaliło się o 30 lat. Prusy wykorzystały sytuację i w zamian za pomoc przy tłumieniu Powstania dostały zielone światło do zjednoczenia Niemiec. To był ogromny błąd strategiczny cara. W interesie Rosji leżało graniczenie z rozczłonkowanymi a nie zjednoczonymi, silnymi Niemcami. Interesy geopolityczne Berlina i Petersburga były w długim terminie sprzeczne, ale Aleksander II o tym nie myślał. W następnych dekadach Rosja nadwyrężała swój budżet, by utrzymywać zbrojny pokój z Berlinem. Samo istnienie tej potęgi na zachodniej granicy wywoływało napięcie. Gdy dodamy do tego kwestię bałkańską i bliskowschodnią, uzyskujemy łatwy przepis na wojnę.
Powstanie Styczniowe było też dla Francji i Austrii wielką niewykorzystaną szansą na ocalenie mocarstwowości. Polski bunt kosztował carski budżet 150 mln rubli w samym tylko 1863 r. Ogromna rosyjska armia w Królestwie popisywała się niekompetencją nie mogą zgnieść kilku tysięcy powstańców. To ośmielało zagraniczne potęgi do działania. Nawet król Szwecji dał 20 tys. talarów na broń dla Powstania. Po tym jak Czerwoni przechwycili tajną rosyjską korespondencję dyplomatyczną z tekstem konwencji Alvenslebena: sojuszu rosyjsko-pruskiego, Napoleon III czuł, że musi zainterweniować, by rozbić ten alians. Zaniepokojona była też Austria - dlatego patrzyła przez palce na szmugiel broni dla powstańców, oraz na istnienie na jej terytorium zaplecza dla Powstania (Austriaccy żołnierze chętnie sprzedawali powstańcom swoje karabiny za 15,5 zł reńskich. Kara za zgubienie karabinu w CK-Armii wynosiła 15 zł reńskich). Francji pozostawało jedynie przekonać Austrię do wejścia do wojny. Wiedeń postrzegał wówczas Galicję głównie jako ciężar i mógłby zaakceptować jej stratę, gdyby powstało buforowe państwo polskie oddzielające habsburską monarchię od Rosji. Armia rosyjska była wówczas poważnie osłabiona, pruska dopiero się przygotowywała do wojen o zjednoczenie Niemiec. Istniała więc poważna szansa sukcesu - zapobieżenia zjednoczeniu Niemiec. Ostatecznie jednak Wiedniowi i Paryżu zabrakło determinacji, co później zaowocowało Sadową i Sedanem. Oba mocarstwa wycofały się w obliczu wybuchu wojny światowej.
Wojny światowej? Tak jak najbardziej. Powstanie styczniowe i towarzysząca mu gra geopolityczna miała bowiem związek z wojną secesyjną. Jak wynika z niedyskrecji Bismarcka (według Conrada Siema), wojna domowa w USA została sprowokowana przez elity finansowe Londynu i Paryża. Niepokoiła je rodząca się potęga gospodarcza USA, nie podobało się, że Amerykanie mają republikę zamiast monarchii, nie podobała im się też Doktryna Monroe'a (Mówiąca: 1) Żadne państwo nie ma prawa mieszać się do spraw Ameryki Południowej 2) Oprócz nas 3) Haha!). Plan więc był prosty: prowokatorzy z Północy i Południa, politycy opłacani przez europejskie banki (a także tajne stowarzyszenia takie jak Rycerze Złotego Kręgu) wywołają konflikt, który podzieli USA na kilka pogrążonych w wojennych długach państewek.
(Tutaj należy się wyjaśnienie: wojna secesyjna nie wybuchła wcale z powodu niewolnictwa, ale ceł na stal. Północ za pomocą protekcjonizmu chciała chronić swój przemysł przed europejską konkurencją, Południe które żyło z handlu z Europą, obawiało się kontrceł w Europie. Dżentelmeni z Południa uważali, że oligarchowie z Północy chcą ich zrujnować a nie zdołają się obronić przed nimi w Kapitolu. Wybór Lincolna, kandydata antyniewolniczych republikanów był kroplą, która przelała czarę. Lincoln, by zapobiec wojnie, chciał odsunąć na bok kwestię niewolnictwa i zapowiadał, że ta kwestia pozostanie prerogatywą stanów. Mówił: "Tak jak każdy inny człowiek, jestem zwolennikiem przypisywania wyższej pozycji białej rasie".)
Wsparcie Anglii i Francji dla Konfederacji nie jest żadną tajemnicą. Możliwa była interwencja obu państw w amerykański konflikt. Wielka Brytania zbierała potężną armię w Kanadzie gotową zadać Północy coup de grace, w Meksyku stały już oddziały oddziały francuskie. USA uratował jednak car Aleksander II wysyłając swoją flotę do Nowego Jorku i San Francisco. To była demonstracja zbrojna, że Rosja jest gotowa walczyć przeciwko zachodnim mocarstwom. Rosja zirytowana mieszaniem się Zachodu w sprawę polską uratowała USA (czego do dzisiaj żałuje:). Anglia i Francja nie chciały ryzykować wojny światowej i nie pomogły Konfederacji.
Tak się przypadkiem złożyło, że dwóch kluczowych uczestników tej geopolitycznej zginęło później z rąk terrorystów. Abraham Lincoln pogromca wampirów został zastrzelony w 1865 r. przez Johna Wilkesa Bootha, Rycerza Złotego Kręgu. Prawdopodobnie zginął w wyniku spisku północnej oligarchii, w którym brali udział jego szef ochrony, sekretarz obrony Stanton i wiceprezydent Johnson. Aleksander II został zabity w 1881 r. przez Ignacego Hryniewickiego, Polaka z Narodnej Woli, który wrzucił mu do powozu bombę. Carowi oderwało nogi powyżej kolan. Umierał mającząc: "Zimno, zimno...". Zabawna scena, prawie jak u Tarantino :)
"Aleksander II musi umrzeć. Dni jego są policzone... Umrze, a wraz z nim umrzemy i my, jego wrogowie, jego zabójcy. Historia dowodzi, że wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar... Los skazał mnie na wieczną śmierć, nie będę więc świadkiem zwycięstw, nie przeżyję ani jednego dnia, ani jednej godziny w świetlany czas triumfu... Liczę wszelako, że śmiercią swą uczynię wszystko, co powinienem był uczynić, i nikt na świecie nie może ode mnie więcej żądać."
Ignacy Hryniewicki
Ciekawy opis zamachu na cara:
O godzinie 14.30 Aleksander II w orszaku cesarskim (trzej kozacy, kareta cesarska, dalej sześciu konwojentów na koniach) przejeżdżał ulicami Petersburga, wracając po zakończonym przeglądzie do Pałacu Zimowego. Nikt nie przypuszczał, że na jednej z ulic czekają na cara młodzi działacze organizacji „Narodna Wola”: Zofia Perowska, Mikołaj Rysakow i jedyny Polak Ignacy Hryniewiecki (oprócz nich pośrednio w przygotowaniach do zamachu brali udział: Andriej Żelabow, Mikołaj Kibalczyc, Timofiej Michajłow, Hesia Helfman). Gdy kareta z monarchą znalazła się na wysokości Kanału Jekateryńskiego, Rysakow rzucił na nią coś białego, co wcześniej przyciskał do piersi. Rozległ się straszliwy huk, ale o dziwo zniszczeniu uległo jedynie podwozie carskiej karety. Car natomiast wyszedł cały i nietknięty, tuż za nim z sań sunących za karetę wyskoczył i podbiegł do Aleksandra II pułkownik Dworżycki wołając: „Czy Wasza Wysokość jest ranny?
- Chwała Bogu jestem cały - odpowiada Aleksander II.
- Niech Wasza Wysokość wsiądzie do moich sań - prosi pułkownik
- Dobrze, ale najpierw chcę zobaczyć tego bezbożnika
Car skierował się w kierunku zatrzymanego przez policję Rysakowa.
- Kim jesteś? – pyta car
- Mieszczaninem, Wasza Wysokość. Nazywam się Glazow i pochodzę z briackiej guberni - odpowiada wyuczoną formułką Rysakow
- Co z carem? – pyta się nagle stojący obok podporucznik, który nie poznaje swojego władcy ubranego w wojskowy płaszcz i czapkę pułku saperów.
- Chwała Bogu, żyjemy - odpowiedział szybko car
- Czyżby naprawdę już Chwała Bogu?- odezwał się niespodziewanie Rysakow
Pułkownik Dworżycki świadomy czyhającego w pobliżu zagrożenia, prosi cara: Niech Wasza Cesarska Mość wsiądzie do moich sań i odjedzie!
Dobrze, ale najpierw zobaczę miejsce, gdzie upadła bomba.
Gdy car kieruje się w stronę uszkodzonego powozu, z tłumu gapiów wychodzi Hryniewiecki, zatrzymując się w odległości zaledwie dwóch, trzech kroków od Aleksandra. Wyciąga spod palta paczkę zawiniętą w papier i rzuca ją z całej siły pod nogi cara. Rozlega się wybuch. W powietrze wzbijają się kłęby dymu, śnieg i strzępy odzieży. Gdy dym opada, zebranemu tłumowi ukazuje się okropny widok. Na ziemi w kałuży krwi siedzi Aleksander II – oddycha z trudnością, ma zmasakrowane podbrzusze, nogi trzymają się jedynie na skrawkach skóry.
Car jest jednak przytomny. Mówi nawet: Zimno, zimno. Nieście mnie do pałacu… tam umrzeć.
Obok cara na śniegu, ociekając krwią leży Hryniewiecki. Dalej ciała ponad dwudziestu rannych i zabitych. Kozacy i cywile. Śnieg pokrywają fragmenty odzieży, oderwane epolety, szable i krwawe strzępy ludzkiego ciała."
Wybuch Powstania przerwał francusko-rosyjskie zbliżenie o ostrzu antyaustriackim. Entante Cordiale oddaliło się o 30 lat. Prusy wykorzystały sytuację i w zamian za pomoc przy tłumieniu Powstania dostały zielone światło do zjednoczenia Niemiec. To był ogromny błąd strategiczny cara. W interesie Rosji leżało graniczenie z rozczłonkowanymi a nie zjednoczonymi, silnymi Niemcami. Interesy geopolityczne Berlina i Petersburga były w długim terminie sprzeczne, ale Aleksander II o tym nie myślał. W następnych dekadach Rosja nadwyrężała swój budżet, by utrzymywać zbrojny pokój z Berlinem. Samo istnienie tej potęgi na zachodniej granicy wywoływało napięcie. Gdy dodamy do tego kwestię bałkańską i bliskowschodnią, uzyskujemy łatwy przepis na wojnę.
Powstanie Styczniowe było też dla Francji i Austrii wielką niewykorzystaną szansą na ocalenie mocarstwowości. Polski bunt kosztował carski budżet 150 mln rubli w samym tylko 1863 r. Ogromna rosyjska armia w Królestwie popisywała się niekompetencją nie mogą zgnieść kilku tysięcy powstańców. To ośmielało zagraniczne potęgi do działania. Nawet król Szwecji dał 20 tys. talarów na broń dla Powstania. Po tym jak Czerwoni przechwycili tajną rosyjską korespondencję dyplomatyczną z tekstem konwencji Alvenslebena: sojuszu rosyjsko-pruskiego, Napoleon III czuł, że musi zainterweniować, by rozbić ten alians. Zaniepokojona była też Austria - dlatego patrzyła przez palce na szmugiel broni dla powstańców, oraz na istnienie na jej terytorium zaplecza dla Powstania (Austriaccy żołnierze chętnie sprzedawali powstańcom swoje karabiny za 15,5 zł reńskich. Kara za zgubienie karabinu w CK-Armii wynosiła 15 zł reńskich). Francji pozostawało jedynie przekonać Austrię do wejścia do wojny. Wiedeń postrzegał wówczas Galicję głównie jako ciężar i mógłby zaakceptować jej stratę, gdyby powstało buforowe państwo polskie oddzielające habsburską monarchię od Rosji. Armia rosyjska była wówczas poważnie osłabiona, pruska dopiero się przygotowywała do wojen o zjednoczenie Niemiec. Istniała więc poważna szansa sukcesu - zapobieżenia zjednoczeniu Niemiec. Ostatecznie jednak Wiedniowi i Paryżu zabrakło determinacji, co później zaowocowało Sadową i Sedanem. Oba mocarstwa wycofały się w obliczu wybuchu wojny światowej.
Wojny światowej? Tak jak najbardziej. Powstanie styczniowe i towarzysząca mu gra geopolityczna miała bowiem związek z wojną secesyjną. Jak wynika z niedyskrecji Bismarcka (według Conrada Siema), wojna domowa w USA została sprowokowana przez elity finansowe Londynu i Paryża. Niepokoiła je rodząca się potęga gospodarcza USA, nie podobało się, że Amerykanie mają republikę zamiast monarchii, nie podobała im się też Doktryna Monroe'a (Mówiąca: 1) Żadne państwo nie ma prawa mieszać się do spraw Ameryki Południowej 2) Oprócz nas 3) Haha!). Plan więc był prosty: prowokatorzy z Północy i Południa, politycy opłacani przez europejskie banki (a także tajne stowarzyszenia takie jak Rycerze Złotego Kręgu) wywołają konflikt, który podzieli USA na kilka pogrążonych w wojennych długach państewek.
(Tutaj należy się wyjaśnienie: wojna secesyjna nie wybuchła wcale z powodu niewolnictwa, ale ceł na stal. Północ za pomocą protekcjonizmu chciała chronić swój przemysł przed europejską konkurencją, Południe które żyło z handlu z Europą, obawiało się kontrceł w Europie. Dżentelmeni z Południa uważali, że oligarchowie z Północy chcą ich zrujnować a nie zdołają się obronić przed nimi w Kapitolu. Wybór Lincolna, kandydata antyniewolniczych republikanów był kroplą, która przelała czarę. Lincoln, by zapobiec wojnie, chciał odsunąć na bok kwestię niewolnictwa i zapowiadał, że ta kwestia pozostanie prerogatywą stanów. Mówił: "Tak jak każdy inny człowiek, jestem zwolennikiem przypisywania wyższej pozycji białej rasie".)
Wsparcie Anglii i Francji dla Konfederacji nie jest żadną tajemnicą. Możliwa była interwencja obu państw w amerykański konflikt. Wielka Brytania zbierała potężną armię w Kanadzie gotową zadać Północy coup de grace, w Meksyku stały już oddziały oddziały francuskie. USA uratował jednak car Aleksander II wysyłając swoją flotę do Nowego Jorku i San Francisco. To była demonstracja zbrojna, że Rosja jest gotowa walczyć przeciwko zachodnim mocarstwom. Rosja zirytowana mieszaniem się Zachodu w sprawę polską uratowała USA (czego do dzisiaj żałuje:). Anglia i Francja nie chciały ryzykować wojny światowej i nie pomogły Konfederacji.
Tak się przypadkiem złożyło, że dwóch kluczowych uczestników tej geopolitycznej zginęło później z rąk terrorystów. Abraham Lincoln
"Aleksander II musi umrzeć. Dni jego są policzone... Umrze, a wraz z nim umrzemy i my, jego wrogowie, jego zabójcy. Historia dowodzi, że wspaniałe drzewo wolności domaga się ofiar... Los skazał mnie na wieczną śmierć, nie będę więc świadkiem zwycięstw, nie przeżyję ani jednego dnia, ani jednej godziny w świetlany czas triumfu... Liczę wszelako, że śmiercią swą uczynię wszystko, co powinienem był uczynić, i nikt na świecie nie może ode mnie więcej żądać."
Ignacy Hryniewicki
Ciekawy opis zamachu na cara:
O godzinie 14.30 Aleksander II w orszaku cesarskim (trzej kozacy, kareta cesarska, dalej sześciu konwojentów na koniach) przejeżdżał ulicami Petersburga, wracając po zakończonym przeglądzie do Pałacu Zimowego. Nikt nie przypuszczał, że na jednej z ulic czekają na cara młodzi działacze organizacji „Narodna Wola”: Zofia Perowska, Mikołaj Rysakow i jedyny Polak Ignacy Hryniewiecki (oprócz nich pośrednio w przygotowaniach do zamachu brali udział: Andriej Żelabow, Mikołaj Kibalczyc, Timofiej Michajłow, Hesia Helfman). Gdy kareta z monarchą znalazła się na wysokości Kanału Jekateryńskiego, Rysakow rzucił na nią coś białego, co wcześniej przyciskał do piersi. Rozległ się straszliwy huk, ale o dziwo zniszczeniu uległo jedynie podwozie carskiej karety. Car natomiast wyszedł cały i nietknięty, tuż za nim z sań sunących za karetę wyskoczył i podbiegł do Aleksandra II pułkownik Dworżycki wołając: „Czy Wasza Wysokość jest ranny?
- Chwała Bogu jestem cały - odpowiada Aleksander II.
- Niech Wasza Wysokość wsiądzie do moich sań - prosi pułkownik
- Dobrze, ale najpierw chcę zobaczyć tego bezbożnika
Car skierował się w kierunku zatrzymanego przez policję Rysakowa.
- Kim jesteś? – pyta car
- Mieszczaninem, Wasza Wysokość. Nazywam się Glazow i pochodzę z briackiej guberni - odpowiada wyuczoną formułką Rysakow
- Co z carem? – pyta się nagle stojący obok podporucznik, który nie poznaje swojego władcy ubranego w wojskowy płaszcz i czapkę pułku saperów.
- Chwała Bogu, żyjemy - odpowiedział szybko car
- Czyżby naprawdę już Chwała Bogu?- odezwał się niespodziewanie Rysakow
Pułkownik Dworżycki świadomy czyhającego w pobliżu zagrożenia, prosi cara: Niech Wasza Cesarska Mość wsiądzie do moich sań i odjedzie!
Dobrze, ale najpierw zobaczę miejsce, gdzie upadła bomba.
Gdy car kieruje się w stronę uszkodzonego powozu, z tłumu gapiów wychodzi Hryniewiecki, zatrzymując się w odległości zaledwie dwóch, trzech kroków od Aleksandra. Wyciąga spod palta paczkę zawiniętą w papier i rzuca ją z całej siły pod nogi cara. Rozlega się wybuch. W powietrze wzbijają się kłęby dymu, śnieg i strzępy odzieży. Gdy dym opada, zebranemu tłumowi ukazuje się okropny widok. Na ziemi w kałuży krwi siedzi Aleksander II – oddycha z trudnością, ma zmasakrowane podbrzusze, nogi trzymają się jedynie na skrawkach skóry.
Car jest jednak przytomny. Mówi nawet: Zimno, zimno. Nieście mnie do pałacu… tam umrzeć.
Obok cara na śniegu, ociekając krwią leży Hryniewiecki. Dalej ciała ponad dwudziestu rannych i zabitych. Kozacy i cywile. Śnieg pokrywają fragmenty odzieży, oderwane epolety, szable i krwawe strzępy ludzkiego ciała."
Sabotaż! Atak na zakłady w Fordo i bezpiekę w Kunejtrze
Ktoś zrobił fajną niespodziankę Assadowi, Nasrallahowi i Chameneiemu. Pod Kunejtrą, u podnóża Wzgórz Golan, wysadzono w powietrze konwój przewożący oficerów syryjskiej bezpieki, wysokiej rangi funkcjonariuszy irańskich Brygad Al-Kuds oraz Hezbollahu. Po obu stronach drogi umieszczono ładunki wybuchowe, które zdetonowano, gdy konwój przejeżdżał pomiędzy nimi. Nikt ponoć nie przeżył.
Do ciekawej akcji doszło również w irańskich zakładach nuklearnych w Fordo. Na dzień przed izraelskimi wyborami parlamentarnymi silna eksplozja uwięziła pod ziemią 240 irańskich, rosyjskich oraz ukraińskich techników. Trzy dni później płk. G., dowódca izraelskiej jednostki specjalnej Sayaret Maktal dostał awans na generała majora.
piątek, 25 stycznia 2013
Sny # 3 : Kaiser Soze
Artysta Znany Wcześniej Jako Staszek Satanista, "Rewolucja przeciw Syndykatowi". Akt I, scena I
Sceneria: opustoszałe, postindustrialne hale drukarni Domu Słowa Polskiego w Warszawie
Kaiser Soze: Moje gratulacje! Wykazał się pan niebywałą przenikliwością. Zdemaskował mnie pan jako szefa Syndykatu. Zresztą zawsze brałem pana za inteligentnego człowieka, wszak już na studiach panu powiedziałem, że dzieli nas bardzo niewiele. Niemal jeden znak.
Fox: Myślę, że dzieli nas coś więcej. A ja pana wówczas brałem za zdemenciałego dziadzia, który nie wie, co podpisuje i gada głupoty o cyberterroryzmie...
KS: To tylko strategiczne oszustwo. Już Sun Tzu radził, by udawać słabego, gdy jesteś silny. Gdy wszyscy skupiają się na generale Cze lub generale De, ja mogę sobie w cieniu, przez nikogo nie niepokojony snuć swoje intrygi. A co do cyberterroryzmu, to proszę pamiętać, że jak byłem w pańskim wieku, mieliśmy w wojsku komputery na lampy.
Fox: Czyli przyznaje pan generale, że stoi na czele spisku kształtującego od lat naszą rzeczywistość, spisku odpowiadającego za najgłośniejsze zabójstwa polityczne: Falzmanna, Pańki, gen. Papały, CASĘ, Smoleńsk, śmierć Leppera i gen. Petelickiego?
KS: Czy ja za to wszystko odpowiadam? Nic podobnego! Jesteśmy spiskiem. Od lat żyjemy niezauważeni między wami. Jesteśmy jak larwy robaków w mięsie. To my jesteśmy ostatecznym arbitrem, który każdego zawodnika może skierować na ławkę rezerwowych. Pańska teoria mówi, że Syndykat wyrósł z organizacji nazywanej przez IPN zbrojnym związkiem przestępczym w MSW w latach 1956-89. To niecała prawda, nasze korzenie sięgają bowiem jeszcze dalej...
Fox: Czyżby do Starobielska, jak pisał Cenckiewicz w "Długim ramieniu Moskwy"? Czy też jesteście tą czerwoną nicią, która rozpoczyna się przy zmasakrowanych zwłokach płka Bolesława Mościckiego w 1918 r.?
KS: Wasz szalony poeta Rymkiewicz widziałby nasze korzenie już w XVIII w., wśród magnatów zapraszających wojska Piotra I do Polski. Ja widziałbym je w XVII w. Choć, w odróżnieniu od kresowych królewiąt nie możemy się legitymować pochodzeniem od Giedymina czy Ruryka, to jednak wiele nas łączy. Jesteśmy oligarchią. Powiązaną z Syndykatem w Rosji oraz Syndykatami w innych krajach regionu.
Fox: Jaką w waszej strukturze rolę odgrywają gejnerałowie K. i J.?
KS: Cz. był kiedyś szefem Syndykatu, teraz jest tylko naszym honorowym przewodniczącym. W. z kolei to honorowa "pierwsza dama". Już podczas nauki w liceum księży marianów lubił mieczyki Chrobrego. Im grubsze, tym lepsze. Teraz dogorywa na AIDS, którym się zaraził od Arafata.
Fox: Skoro macie taką moc, to czemu system wydaje się być taki nieszczelny?
KS: Po pierwsze, wydaje się. Po drugie, czytał pan "Długie ramię Moskwy", więc pewnie wie z jakimi idiotami muszę pracować. Normalnie "Generał Italia" i "Kapitan Bomba"! Czytał pan też pewnie analizę zrobioną przez Mr. Seven oraz Ms. Easter.
Fox: Cudem jest, że taka banda idiotów rządzi Narodem.
KS: Cudem jest nie to, że z takimi idiotami zachowaliśmy władzę. Cudem jest to, że zachowaliśmy ją właśnie dzięki idiotom. Społeczeństwo składa się w większości z kretynów, więc idiota na szczycie jest dla niego do przełknięcia. Pozwala mu pozostać w błogostanie.
Fox: Czyżby Bul?
KS: Bul to tak naprawdę sześciu ludzi z jedną świadomością. Wszyscy korzystają z tożsamości ludzi martwych. Nasze możliwości mocno posunęły się do przodu od czasów Roericha.
Fox: Cóż więc robić?
KS: Wyrzec się wszelkiej myśli o Rewolucji. Oddać się konserwatywnej iluzji długiego marszu po rząd dusz, pochłonąć się w rozważaniach ilu de Maistre'ów zmieści się na główce szpilki, mylić objawy ze źródłem choroby, widzieć przyczynę obecnego stanu nie w istnieniu Syndykatu, ale w "socjalizmie", podatkach i związkach zawodowych, zadowalać się tym, że na ścianie wychodka pojawi się portret Dmowskiego - słowem iść drogą prawicy.
Fox: Nigdy więcej na tę drogę nie wkroczę. Jestem przedstawicielem Radykalnego Centrum!
KS: Ha... I co z tego?! Ta twoja Rewolucja jest mrzonką, powstania przynosiły nam tylko zniszczenia, przeszkadzały w budowaniu wspólnej przyszłości z naszymi przyjaciółmi ze Wschodu. Po co walczyć, gdy można budować? To nam historia przynosi rację. W tę stronę zmierza świat.
[Nagle w hali fabrycznej pojawia się chłopiec w słomianym kapeluszu. Zmiana motywu muzycznego]
Słomiany Kapelusz: Kaiser Soze!!!!!!!!
KS: He...?!?
Słomiany Kapelusz: GÓWNIANY GENERALE!!!!!!!!!!!! SKOPIĘ CI DUPĘ!!!!!!!!!! GOMU-GOMU NO BAAAAAAZOOOOOOKA!!!!!!!!!
czwartek, 24 stycznia 2013
Kissinger i jego plan dla Syrii
Henry Kissinger, czyli wzorzec z Sevres szarej eminencji, podzielił się w Davos swoimi przemyśleniami na temat Bliskiego Wschodu. Stwierdził, że świat nie powinien biernie przyglądać się rzezi w Syrii, ale interweniowanie w konfesyjną rzeź też nie byłoby mądrzejsze. Co więc proponuje "Płk Bor"? Amerykańsko-rosyjskie porozumienie w celu zakończenia konfliktu. I na to się właśnie zanosi. Kissinger dosyć oględnie też napomyka o kryzysie nuklearnym wokół Iranu (moim zdaniem sugeruje, że trzeba będzie zaakceptować irańską bombę):
For 15 years, the permanent members o the Security Council have declare that a nuclear Iran is unacceptable, but it is approaching. So in a few years, people will have to come to a determination of how to react, or the consequences of non-reaction.I believe this point will be reached in a very foreseeable future.
Zapowiada też, że administracja Obamy będzie teraz aktywniejsza jeśli chodzi o izraelsko-arabski proces "pokojowy", a Izrael będzie musiał dokonać większych poświęceń. Jak ładnie się to komponuje z jego wcześniejszymi przepowiedniami o tym, że za dziesięć lat nie będzie Izraela.
Dla rozluźnienia atmosfery: Henry Kissinger strollowany przez Luke'a Rudkowskiego z We Are Change.
wtorek, 22 stycznia 2013
Wybory w Izraelu (które nic nie zmienią)
A w Izraelu wybory. Nie pisałem o nich dużo, bo niewiele zmienią. Wygra je Likud-Beteinu a Netanjahu znowu zostanie premierem i nadal będzie wk... Obamę. Nie sądzę jednak, by odniósł miażdżące zwycięstwo. Trochę mu głosów odbiorą Lapid i Bennet (przedstawiający się jako lepszy Netanjahu). Bibi może liczyć po wyborach na ewentualnych rozłamowców z Partii Pracy. Sympatyczna, prosocjalna Shelly Yachimovitch raczej niewiele ugra. Te wybory nic nie zmienią jeśli chodzi o położenie strategiczne Izraela. Ten, kto decyduje o losie państwa mieszka bowiem w Białym Domu
A poniżej wzory kart wyborczych z Izraela. Jak widać, można łatwo się pomylić...
UPDATE: Wyniki (Netanjahu musi mieć niezłego kaca...):
niedziela, 20 stycznia 2013
Powstanie Styczniowe: Teoria Chaosu
Ilustracje muzyczne: Audiomachine "Sol Invictus"
Two Steps From Hell "Aura"
Konserwatywna historiografia gardzi Powstaniem Styczniowym. Bo "po co walczyć z konserwatywnym monarchą, Katechonem", po co ginąć w beznadziejnej walce, skoro "mieliśmy takiego fajnego konserwatystę
Podstawowe założenia: Na początek przypomnę, że reprezentuję szkołę stosunków międzynarodowych podkreślającą znaczenie aktorów subpaństwowych. Traktując państwo jako monolit nie zrozumiemy żadnego wydarzenia historycznego. Po drugie, jak pisał Machiavelli często zdarzenia prowadzą do konsekwencji, których się nie spodziewamy: ze zła może wyjść dobro. I tak samo było w przypadku Powstania Styczniowego.
Czy ten zryw został sprowokowany? Jak najbardziej. I to przez idola konserwatystów, endeków i innych rusofilów: Aleksandra hr. Wielopolskiego. To on wpadł na pomysł branki, czyli zdarzenia, które zmusiło polską młodzież do pójścia do lasu. To on w kwietniu 1861 r. pojechał do carskiego namiestnika i w nocy ułożył mu rozporządzenie mówiące, że po trzykrotnym wezwaniu do rozejścia się wojsko może strzelać do demonstrantów. To rozporządzenie nie zostało ogłoszone, co doprowadziło 8 kwietnia 1861 r. do masakry na Placu Zamkowym. Wielopolski jednocześnie dawał Polakom nadzieję na zmiany i jednocześnie robił wszystko, by zaognić sytuację. Dlaczego wymyślona przez niego branka była prowokacją? Wyjaśnia to na Face'ie jeden z moich czytelników Maciej P.:
"Bilans strat.
Rzeczywiste: w wyniku Powstania Styczniowego poległo 20 tysięcy ludzi, a 32 tysiące zostało zesłanych na Sybir. Z tej liczby ponad połowa (przyjmijmy, że 12 tysięcy nie wróciło do kraju, więc trzeba liczyć jako poległych). Daje to liczbę 32 tysiące ofiar w przeciągu dwóch i pół roku (do ujęcia ks. Brzóski latem 1865). Daje to średnio 12,8 tysiąca poległych rocznie na obszarze Królestwa, Litwy i Ziem Zabranych.
Potencjalne w wyniku poddania się brance:
W latach 1832-1862 w "kamasze" wzięto 200 tysięcy Polaków z Królestwa (nie licząc tych z Litwy i Ziem Zabranych). Po 25 latach wróciło 23 tysiące. Zginęło więc bezpowrotnie ponad 177 tysięcy ludzi (5,6 rocznie).
W latach 1865-1877 poborowych było 119 tysięcy, z czego wrócił co czwarty. Zginęło ponad 89 tysięcy (75%) - 7,4 tysiące rocznie.
W brance w 1863 roku miano wziąć 12 tysięcy. Przyjmując, że branka miała charakter represji politycznych, należy przyjąć, że z wziętych w brance wróciłby najwyżej co 10, czyli kraj straciłby bezpowrotnie 10,8 tysięcy w jednym roku.
Zakładamy przy tym, że nie byłoby kolejnych list proskrybcyjnych po powodzeniu pierwszej operacji, a założenie takie jest naiwne.
Przy czym mówimy tu tylko o Królestwie. Porównywalne liczby trzeba przyjąć na Litwę i Ziemie Zabrane. A to oznacza rząd co najmniej 15-20 tysięcy ofiar.
Gdyby nie podjęto walki kraj straciłby więc porównywalną liczbę najbardziej aktywnych młodych ludzi. Teza o tym, że bez Powstania "oszczędzono by Polskiej krwi" jest więc z sufitu. Warto przy tym dodać, że gdyby poddano się brance, Polacy walczyliby o umocnienie panowania znienawidzonego systemu, a nie o jego osłabienie. "
""Trafiły mi w ręce dane z powiatu piotrkowskiego. Stamtąd w latach 1833–1856 do wojska w głębi Rosji wzięto 11 tys. osób. Wróciło 498 osób: zniszczonych, schorowanych, okaleczonych. To pokazywało, jak funkcjonuje społeczeństwo, które się nie buntuje. "
Wielopolski i carskie władze policyjno-wojskowe ogłaszając w styczniu 1863 r. brankę mieli pełną świadomość tego, że wywoła ona powstanie. I tego chcieli. Uważali, że w ten sposób będą mogli zdusić przedwczesny zryw za jednym zamachem. To dlatego początkowo puszczali w bój oddziały z nienabitymi karabinami i to dlatego rosyjska armia "pomyłkowo" sprzedała setki dobrych kozackich koni Czachowskiemu oraz innym spiskowcom. Wojskowi liczyli też, że prowokując powstanie przechwycą władzę w Królestwie z rąk cywilnej administracji. Prowokatorami mogły być również władze pruskie (załapano je przed powstaniem na drukowaniu ulotek zachęcających do zrywu), chcące uzyskać od Rosji zielone światło dla zjednoczenia Niemiec w zamian za pomoc w tłumieniu powstania (Pewną wskazówką może być również to, że po wybuchu Powstania Wielopolski stracił zaufanie Rosjan i uciekł do Drezna, pod opiekę niemieckich służb). Z innych powodów przychylnie patrzyły na Powstanie Austria (chęć zaszkodzenia żarłocznemu sąsiadowi) oraz Anglia, chcąca sabotować poprawę stosunków rosyjsko-francuskich. (Polecam historię statku "Ward Jackson" wiozącego broń na Żmudź - ludzie brytyjskiego agenta Mazziniego dokonali sabotażu na ścigających go okrętach rosyjskich, a inny brytyjski agent Bakunin zabrał się w podróż tym okrętem.)
Po raz kolejny rosyjska bezpieka się przeliczyła. Wojskowi, którym tak łatwo szły polityczne intrygi, od samego początku wykazywali się skrajną nieudolnością jeśli chodzi o walkę. W Noc Styczniową, po pierwszych polskich atakach wycofali się z 41 miast i miasteczek oddając teren powstańcom. Przez blisko dwa lata 400 tys. armia rosyjska nie mogła sobie poradzić ze zgnieceniem 10 tys. powstańców. Rosjanie nie docenili polskich spiskowców. Stefan Bobrowski (zamordowany w wyniku intrygi Białych) zorganizował prawdziwe Państwo Podziemne, w którym Sztyletnicy (V Oddział Żandarmerii) zlikwidowali blisko 1 tys. zdrajców, carskich wojskowych, policjantów i urzędników, w którym nawet carscy oficerowie byli zmuszani do płacenia podatku na Powstanie, w którym powstańczym tajnym służbom udawało się przechwytywać carską korespondencję dyplomatyczną. Marszałek Piłsudski wyjaśniał, że Powstanie Styczniowe darzy największym szacunkiem dlatego, że garstka studentów zdołała zorganizować z niczego tajne państwo i armię szachującą największe siły zbrojne świata. Święte słowa.
Konserwatyści odpowiedzą: ale przecież ogromne straty, rusyfikacja, zaprzepaszczenie reform Wielopolskie. Popatrzmy więc jeszcze raz na bilans zysków i strat. 32 tys. poległych - to z perspektywy 5 lat mogło wydawać się ogromną liczbą. Ale z perspektywy 2013 r. już nie. Tak samo kwestia rusyfikacji: zapominamy, że druga połowa XIX w. była okresem rozbuchania rosyjskiego, prawosławnego szowinizmu. Rusyfikowano Finlandię, choć Finowie się nie buntowali. Car zlikwidował lokalny fiński samorząd i narzucił im tępego gubernatora gen. Bobrikowa (Jeszcze w 1940 r. Finowie śpiewali: "Niet Mołotow, ty łższesz bardziej niz Bobrikow). Rusyfikowano by nas, nawet gdyby nie doszło do Powstania.
Długoterminowe skutki Powstania Styczniowego były dla Polaków jedynie zbawienne, a dla Imperium Rosyjskiego zabójcze. Przede wszystkim Rząd Narodowy zmusił cara do uwłaszczenia chłopów w Królestwie. Bez świadomego i wolnego chłopstwa nie byłoby mowy o nowoczesnym narodzie polskim, nie mielibyśmy setek tysięcy chłopskich ochotników broniących Ojczyzny w 1920 r. Wypchnięcie zaś tysięcy drobnoszlacheckich synów do miast oznaczało powstanie w Królestwie Polskim nowej klasy społecznej - inteligencji. Kultywującej zarówno tradycje patriotyczne jak i partycypującej w oszałamiającym rozwoju przemysłu w Kongresówce. Carska administracja swoją głupią polityką rusyfikacyjną zrobiła nam niechcący przysługę - wychowała sobie wrogów. Atakując Kościół Rosjanie skutecznie zamknęli drogę do rusyfikacji chłopskich mas. To rosyjska szkoła zniechęciła do Rosjan Marszałka Piłsudskiego a rosyjskie represje wobec katolicyzmu zrobiły z miłego, wierzącego młodzieńca Feliksa Dzierżyńskiego psychopatycznego mordercę Rosji. Romanowowie sami wykopali sobie grób.
Endecy odpowiedzą: ale przecież powstanie styczniowe było na rękę Bismarckowi i doprowadziło do zjednoczenia Niemiec?! I bardzo dobrze. Zjednoczone Niemcy ćwierć wieku później znalazły się na nieuniknionym kursie kolizyjnym z Rosją. To wywołało I Wojnę Światową i przywróciło Polsce niepodległość.
Przede wszystkim jednak Powstanie Styczniowe dało ogromną lekcję niepodległościowcom jak przygotować następny zwycięski zryw. Przygotowania do niego trwały 20 lat, próba generalna odbyła się w latach 1904-1908, a ostateczne Powstanie zaczęło się 6 sierpnia 1914 r., dzień po rocznicy egzekucji Traugutta. Zakończyło się sukcesem a w odrodzonej RP powstańcy styczniowi cieszyli się statusem nadludzi. Ostatni z nich zmarł w 1946 r.
sobota, 19 stycznia 2013
Algieria: Spieprzona akcja w Ain Amenas
Gdy pisze te słowa, operacja antyterrorystyczna w algierskich zakładach wydobywczych jeszcze trwa. Ponoć 10 dżihadystów zostało wraz z 7 zakładnikami otoczonych w jednym z magazynów. Wolnych jest ponad 600 zakładników, ponad 30 nie mogą się doliczyć - wielu z nich pewnie nie żyje (biorąc pod uwagę, że jeden brytyjskich inżynier uciekł im mając przyczepiony do karku ładunek Semtexu...). Szturm algierskich komandosów był bardzo chaotyczny, prowadzony w rosyjskim stylu - bez oglądania się na życie zakładników. Nie dziwi mnie to, wszak algierskie siły specjalne były szkolone przez Ruskich oraz ... Syryjczyków. Roberta Fiska też nie dziwi taka "nonszalancja" algierskich sił specjalnych, przypomina, że w czasie wojny domowej w latach '90-tych ci ludzie słynęli z wyrzynania cywilów (Przy okazji wspomina ciekawy epizod: algierska bezpieka wysyłała do Afganistanu w latach '80-tych swoich ludzi udających mudżahedinów i skrycie współpracujących z Sowietami. W latach '90-tych ci agenci infiltrowali grupy dżihadystowskie w kraju i co za tym idzie często brali udział w masakrach dokonywanych przez terrorystów).
Co oznaczał atak na algierskie pole gazowe? Czy był on odpowiedzią na interwencję w Mali? I tak i nie. Przygotowanie takiej akcji zajmuje zwykle wiele tygodni. Grupa Mochtara Belmoktara, pustynnego bandyty znanego jako Mr. Marlboro, sprowadziła na akcję ludzi z Nigru kierowanych przez Rahamana al-Nigriego. Związki z al-Kaidą nasuwają się same, zwłaszcza, że Belmoktar zażądał wypuszczenia z więzienia Ślepego Szejka a w rajdzie uczestniczył terrorysta perfekcyjnie mówiący po angielsku. Od miesięcy było wiadomo, że zanosi się na francuską interwencję w Mali, więc możliwe, że sama interwencja była dla terrorystów sygnałem do wypełnienia otrzymanych wcześniej rozkazów.
Tutaj macie interaktywną mapkę miejsca operacji.
środa, 16 stycznia 2013
Uran i narkotyki – powód wojny w Mali?
Na początek pewne usystematyzowanie informacji dotyczących konfliktu w Mali oraz jego tła:
Dobry przewodnik dotyczący konfliktu oraz stron biorących w nim udział
Interaktywna mapa
Sylwetki przywódców islamskiej rebelii (Polecam zwłaszcza Mra Marlboro)
Czemu się Francja angażuje w konflikt? (Pomijając
kwestię pobicia popularności Hollande’a
i obronę afrykańskiego klienta Republiki).
Dużą rolę pewnie grają obawy przed rozszerzeniem wojny na Niger –
głównego dostawcę uranu do francuskich reaktorów oraz to, że przez terytorium
kontrolowane przez tuareskich zjebów z pustyni przechodzi ważny szlak kokainowydo Europy. Czy Francja ma szansę na zwycięstwo? Jak najbardziej, ale musi się
mocniej zaangażować. Na razie działa jej lotnictwo i jeden batalion zmotoryzowany.
Docelowo ma być tam brygada, a ciężar walk ma spaść na afrykańskie wojska
kolonialne. Jak można się domyślić, kiepsko wyszkolonym askarisom będzie trudno
kontrolować terytorium większe od Afganistanu (zwłaszcza, że wojska malijskienie radzą sobie ze świetnie znającymi
teren Tuaregami od lat ’60-tych).
Rozczulił mnie dzisiaj materiał na CNN: Ulice Bamako,
migawka pokazująca miejscowych sprzedających francuskie chorągiewki. Symbole
Republiki schodzą jak ciepłe bataty a miejscowi cieszą się, że Francuzi
przyjechali ratować im dupę przed islamskimi pederastami z pustyni . Reporter
pyta się miejscowego taksiarza jak długo powinny w kraju zostać francuskie
wojska. Odpowiedź: Na zawsze. Ale przecież Francuzi to wasi dawni kolonialni
panowie?! Chcemy by nas znowu skolonizowali. Rozczuliłem się. Bambo z Bamako
lepszym Francuzem od byłego alfonsa i komunisty Depardieu. Taki zapłaci każdy
podatek, byle tylko żyć we francuskim wojującym państwie opiekuńczym (stosując
terminologię dra Kardashiana).
Z innych newsów: Iran chce wysłać małpy w Kosmos (i nie
chodzi tu o ajatollahów ani o zjebów z Falangi), tylko o rakiety międzykontynentalne. Jak myślicie, skończy
się znowu spektakularną eksplozją w stylu akademika Jengiela?
Assad ponoć mieszka z rodziną na sowieckim statku na Morzu
Śródziemnym a do Damaszku tylko dolatuje
helikopterem
Wirus „Czerwony Październik” kradnie dane dyplomatyczne,
wywiadowcze , militarne i gospodarcze w 69 krajach świata.
wtorek, 15 stycznia 2013
Oblicza wojenki w Mali
Polskie media jakoś mało o tym wspominają, ale batalia w Mali to nie tylko wojenka Republiki w obronie jej klientystycznego watażki. W operację zaangażowały się m.in. siły zbrojne USA, Wielkiej Brytanii, Danii czy Niemiec - nie mówiąc o wojskach państw ECOWAS. Wojenka jak wojenka - ma wiele poziomów. Na rebelię Tuaregów nałożyła się kampania jakiś islamskich zjebów z pustyni na wyrost wiązanych z al-Kaidą. W sumie to odprysk libijskiej operacji (zauważyliście, że USA wysłały "doradców" do 35 krajów afrykańskich? Czyżby w ten sposób budowano przeciwwagę wobec wpływów Chin na kontynencie?), kolonialna wojenka na jakimś zadupiu mająca podnieść popularność "Budyniowi" Hollande'owi. Do tego wojenka asymetryczna i nierówna- z jednej strony pustynne dzikusy dysponują czymś więcej niż zardzewiałymi szabelkami i są w stanie zestrzeliwać Francuzom śmigłowce, z drugiej, po marnym bombardowaniu spieprzają gdzie pieprz rośnie. Jak w jakimś pieprzonym Mogadiszu (Mówi się: Mog). Można to skomentować: TIA (Things in Africa). Naprawdę nie ma się czym podniecać. Parę miesięcy temu Francja obaliła jakiegoś watażkę o nazwisku Gbagbo - trochę się po podniecali tym obrońcy praw człowieka a na France 24 pokazywali rebeliantów nisko kłaniających się przed kamerą i mówiących "Merci beaucoup Republique" - ale niewiele to zmieniło w ogólnym obrazie sytuacji. Negry żyją w takim samym syfie i barbarii jak wcześniej.
Dla rozluźnienia humoru: klasyczny, proroczy :) klip Eugeniusza Sendeckiego pt. Obama będzie się mścił za Ruandę.
sobota, 12 stycznia 2013
Karl Marx - tajny agent
Gdy austriacki kanclerz Julius Raab podarował w 1960 r. Chruszczowowi listy napisane przez Karla Marksa, sowiecki dyktator nie był zadowolony. W listach znajdowały się dowody na to, że Marks pracował dla austriackiego wywiadu i donosił cesarskim służbom na innych rewolucjonistów-emigrantów w Londynie i Paryżu, w tym na swojego bliskiego przyjaciela Rugego. Webster Tarpley, autor związany z ruchem Lyndona LaRouche'a pisze natomiast, że Marks pracował również dla brytyjskich tajnych służb. Razem z Mazzinim i Bakuninem miał stanowić Wielką Trójkę rewolucjonistów, którzy mieli za zadanie siać dywersję w industrializujących się państwach kontynentu.
Marks nie był pod tym względem wyjątkiem wśród komunistycznych "świętych". Nie wiem jak wyglądały ewentualne związki Engelsa ze służbami, ale o Leninie wiadomo od dawna, że był niemieckim agentem. Stalin pracował z kolei dla Ochrany na Kaukazie (póżniejsze tłumaczenia, że wyciągał w ten sposób informacje od carskiej tajnej policji są śmiechu warte - przepływ informacji w takich przypadkach nie jest dwustronny) a Beria działał na rzecz służb niemieckich, tureckich i musawatystów (azerskiego ruchu nacjonalistycznego. O tych związkach tych wiedział gruziński mistyk/pojeb Gieorgij Gurdzijew), Mao był natomiast agentem japońskim - nie licząc oczywiście pracy na rzecz Sowietów. Ich sojusznik Hitler zaczynał karierę jako agent Abwehry infiltrujący skrajną prawicę (Ironią losu jest to, że zarówno Lenin jak i Hitler to twory płka Waltera Nicolaia - fascynującej i złowrogiej postaci, o której kiedyś być może coś więcej napiszę). Z dyktatorów, co do których mam sentyment: Mussolini brał pieniądze od brytyjskich, francuskich i rosyjskich służb na prowojenną agitację we Włoszech, Evita Peron była nazistowską i enerdowską agentką, a Marszałek Piłsudski współpracował przeciwko Rosji z tajnymi służbami Austro-Węgier, kajzerowskich Niemiec i Japonii (uwielbiam z jakim oburzeniem endecy przypominają zwłaszcza japoński epizod - tak jakby mentalnie byli Wielkorusami płaczącymi po bitwie pod Cuszimą. Tymczasem praca dla Boskiego Domu Cesarskiego na odcinku rosyjskim była zawsze prawdziwym zaszczytem. Banzai! Zresztą endecy, nie popadajcie w samozadowolenie - wasza formacja była zawsze mocno zinfiltrowana przez służby.)
Powyżej: rycina z 1909 r. rzekomo przedstawiająca młodego Adolfa Hitlera grającego w Wiedniu w szachy z Leninem.
Ps. Marks - ikona lewactwa - był pod wieloma względami typowym XIX-wiecznym dżentelmenem: rasistą, antysemitą, antyklerykałem, zwolennikiem kolonializmu, pijakiem, dziwkarzem, utracjuszem i okultystą. Robił to wszystko tylko nieco bardziej ostentacyjnie od reszty wyższych sfer. Nawet jego z pozoru niedbały wygląd - ogromna szopa na głowie i duża broda były wówczas w Londynie oznaką przynależności do pewnej dziwacznej okultystycznej sekty. Jako ciekawostkę dla ezoteryków mogę przypomnieć, że cmentarz Highgate, na którym go pochowano był w latach '70-tych znany badaczom zjawisk paranormalnych jako miejsce ukazywania się tzw. Wampira z Highgate. Czyżby duch starego pierdziela od "Kapitału"?
piątek, 11 stycznia 2013
Francuskie wojska w Mali, cisza wokół Syrii
Republika Francuska wysłała wojska do Mali. Razem z siłami miejscowego reżimu oraz Nigeryjczykami i Senegalczykami walczą jak za starych dobrych czasów przeciw bandytom/rebeliantom/terrorystom (niepotrzebne skreślić) z pustyni. Jednocześnie coś o Syrii cicho. Pentagon nagle zaczyna dawać do zrozumienia, że już go nie obchodzą assadowskie WMD. Obama znowu nie chce się narażać Rosji oraz Iranowi, a po Bengazi ma mniejszą ochotę wspierać różne dziwne pustynne grupki zbrojne. Rebeliantów bym jednak całkiem nie skreślał, wciąż Assad nie jest w stanie ich wykończyć (dzisiaj zdobyli na jego wojskach dużą bazę lotniczą).
UPDATE: Malijskie wojska wspierane przez Francuzów wyparły rebeliantów z kluczowego miasta Konna. Tymczasem w Somalii komandosi Republiki spieprzyli akcję: zabili co prawda wszystkich terrorystów, ale przy okazji zginął zakładnik - agent ich wywiadu oraz dwóch komandosów.
Turcja/Kurdowie: zamach na Sakine Cansiz
Ledwo się pojawiły przecieki dotyczące porozumienia pokojowego jakie rząd Erdogana negocjuje z PKK (rozejm, rozbrojenie PKK, wysłanie ich więźniów do Europy, kurdyjska autonomia), a już ktoś próbuje je sabotować. W paryskim biurze partii zastrzelono trzy kobiety, w tym Sakine Cansiz, jedną z założycielek tej komunistycznej organizacji terrorystycznej. To może być inside job: Cansiz była skłócona z jednym z liderów i złożyła nawet na niego doniesienie dotyczące molestowania seksualnego. Niezależna deputowana do tureckiego parlamentu Aysel Tuğluk mówi jednak, że winna jest zewnętrzna siła, czyli prawdopodobnie irańskie bądź syryjskie służby.
poniedziałek, 7 stycznia 2013
John Brennan - nowy szef CIA
John Brennan doradca Obamy ds. terroryzmu został mianowany nowym szefem CIA. Wybrano więc weterana Agencji, byłego szefa rezydentury w Rijadzie (w 1996 r., czyli w roku ataków na koszary Khobar), jednego z autorów operacji zlikwidowania Osamy bin Ladena, człowieka, który mówi płynnie po arabsku (co wśród pracowników CIA jest bardzo rzadkie). Nominację tę można potraktować jako powrót do normy w Agencji - obsadzania jej kierownictwa insiderami uważanymi za "apolitycznych" cywilów, po epizodzie z dwoma generałami (z czego drugi został odstrzelony w ramach Nocy Długich Noży). Należy jednak patrzeć na nią w powiązaniu z nominacją nowego sekretarza obrony - konserwatywnego republikanina, weterana Wietnamu, senatora Chucka Hagela. Hagel jest szefem Prezydenckiej Rady ds. Wywiadu, ale znany jest przede wszystkim z ostrych słów wymierzonych w Izrael oraz jego lobby. To człowiek autentycznie nienawidzący izraelskich polityków i wraz z Barackiem Husejnem Obamą, arabistą Brennanem oraz zlewaczałym milionerem Kerrym może realizować obamowski projekt Nowego Bliskiego Wschodu podzielonego między Bractwo Muzułmańskie oraz Iran.
Ps. Nie zapominajmy, że od 2005 r. szef CIA nie jest już najważniejszą osobą w amerykańskim establiszmencie wywiadowczym. Jest nim Dyrektor Narodowego Wywiadu - obecnie gen. James Clapper. Bush Jr. za swojej kadencji wzmocnił wojskowe tajne służby kosztem CIA. Z wyjątkiem pierwszego DNI - Johna Negroponte oraz Davida Gomperta - pełniącego tę funkcję jako p.o. - Dyrektorami Narodowego Wywiadu zostawali i za Busha i za Obamy wojskowi.
sobota, 5 stycznia 2013
CENTCOM - prawdziwy powód wojny w Zatoce Perskiej
Ilustracja muzyczna: "Shenshadou March! Panzer vor!"
Śmierć gen. Schwarzkopfa to moment na wyjaśnienie zagadki wybuchu wojny w Zatoce Perskiej. Oficjalna wersja jest prosta: zły iracki dyktator zaatakował miłujących pokój Kuwejtyczyków i chciał zaatakować Arabię Saudyjską, ale na szczęście pojawili się dobrzy Amerykanie i skopali tyłki Irakijczykom. (Jak wspominał jeden marine: "Dla jaj kierowaliśmy ogień artylerii na Syryjczyków, bo wyglądali jak Irakijczycy".). Problem w tym, że Saddam nie chciał atakować Arabii Saudyjskiej, to sekretarz obrony Dick Cheney wymyślił tę bajeczkę i uwiarygodnił ją pokazując saudyjskiemu królowi sfałszowane zdjęcia mające pokazywać irackie czołgi szykujące się do inwazji na Saudów. Zresztą Saddam zdecydował się zaatakować Kuwejt, bo dostał na to zielone światło od Amerykanów. Ambasador April Glaspie powiedziała mu, że USA nie obchodzi konflikt iracko-kuwejcki. Czyżby więc Saddam został wprowadzony w pułapkę przez Busha? Jak najbardziej. Amerykańskie wojska już rok wcześniej ćwiczyły na Bliskim Wschodzie wyzwalanie bogatego w ropę emiratu z rąk sąsiedniej dyktatury. Najbardziej zagadkowe w tym wszystkim jest jednak zachowanie kuwejckich władz. Przed inwazją negocjowały z Irakiem restrukturyzację saddamowskiego wojennego długu. Kuwejtczycy zachwowywali się wówczas butnie i prowokacyjnie, choć nad ich granicą została zgromadzona iracka armia. Król Jordanii Husajn próbował ich ostrzec i namawiał, by nieco złagodzili stanowisko. Emir Kuwejtu as-Sabbah odparł mu: "Jeśli Irakijczykom się to nie podoba, niech okupują nasze terytorium. Sprowadzimy Amerykanów." Emir poinstruował również swoją gwardię, by stawiała opór Irakijczykom przez 24 godziny, później miały wkroczyć do akcji wojska amerykańskie.
Jaki był cel zastawienia tej pułapki? Czyżby kuwejcka ropa? Nic podobnego. Warta 200 mld USD inwestycja o nazwie CENTCOM. W latach '80-tych USA rozbudowywały saudyjską infrstrukturę wojskową: lotniska, centra dowodzenia, łączność, stacje radarowe... To była realizacja sojuszu zawartego jeszcze w 1945 r. Problem w tym, że Saudyjczycy nie mieli wystarczającej ilości wykształconej kadry wojskowej, która byłaby zdolna obsługiwać nowoczesne radary, samoloty i czołgi. Wobec tego postanowiono wprowadzić tam Amerykanów. Ale jak wpuścić niewiernych na "świętą ziemię Dwóch Meczetów"? Pod przykrywką wojny ze złym irackim dyktatorem!
Przy okazji tej wojny amerykańscy przywódcy złamali Konstytucję. George Herbert Walker Bush dostał od władcy Kuwejtu 15 mln USD w złocie, gen. Schwarzkopf 15 mln USD w diamentach, gen. Powell 10 mln USD w złocie. Jak zauważa Sherman Skolnick: artykuł I, punkt 9 Kontytucji USA mówi, że żaden obywatel USA nie może brać tytułów szlacheckich, urzędów, orderów i prezentów od obcych monarchów :)
Powyżej: zwróćcie uwagę, że gen. Schwarzkopf nosi dwa zegarki. Jeden konwencjonalny, armijny, drugi złoty - podarunek albo od emira Kuwejtu albo od króla Arabii Saudyjskiej.
piątek, 4 stycznia 2013
Drugie i trzecie dno masakry w Sandy Hook. Atak na DHS?
Powyższy film wskazuje na kilka dziwnych anomalii związanych ze strzelaniną w Newtown: dziewczynka, która rzekomo zginęła, dwa dni później pojawia się na kolanach u Baraka Barakowicza Obamy. Od razu przypomina się film "Wag the dog". Samochód, którym Adam Lanza rzekomo przyjechał na miejsce ataku - autko należące ponoć do jego matki - okazuje się być zarejestrowany na kogoś innego.Wyciszono też sprawę ewentualnego drugiego uczestnika masakry. Według oficjalnej wersji Adam Lanza w ciągu 5-7 minut trafił w każdą z ofiar od 3 do 11 razy, co dało 182 strzały. Jeden co dwie sekundy, minus czas na sześciokrotną zmianę magazynka (miał używać tylko jednej broni), co jest zadziwiającym wynikiem jak na nastolatka bez przygotowania wojskowego.
Yoichi Shimatsu, japoński teoretyk spisku, wskazuje, że matka Adama Lanzy była współpracowniczką Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (DHS), a szkoła w Newtown była placówką pilotażową jeśli chodzi o zabezpieczenia, instytucją mocno współpracującą z DHS. DHS to instytucja powstała po zamachach z 11 IX, konkurencyjna wobec dotychczasowych tajnych służb, która zbiera informacje na m.in. o policjantach i ludziach powiązanych z innymi służbami. Tak się akurat złożyło, że w ostatnich miesiącach mieliśmy w Connecticut serię samobójstw policjantów - znak, że ktoś czyści zaplecze po zmianie mafijnego bossa (z podobnym zjawiskiem mieliśmy do czynienia, gdy gubernator Nowego Jorku George Pataki przegrał wybory, więc Shimatsu sugeruje, że ta seria zgonów miała związek z odejściem na emeryturę senatora Liebermana). Być może przy okazji ktoś postanowił zaatakować DHS (w bożonarodzeniowej zasadzce w płonącym domu zginęli również ludzie podlegli DHS), organizację gromadzącą brudy na dotychczasowe służby a przy okazji zorganizować prowokację, której ostatecznym celem jest druga poprawka do konstytucji.
czwartek, 3 stycznia 2013
Tajne dossier irańskich władz w rękach Ahmadinedżada
Niby Debka, ale brzmi prawdopodobnie: Sabourdżian vel Ahmadinedżad jak wiadomo walczy o polityczne przetrwanie. Niektórzy z jego kumpli siedzą na walizkach a swoją kasę ukryli na zagranicznych kontach. Niby nic nowego. Dlaczego jednak to starcie frakcji trwa tak długo? Sabourdżian ma w rękach potężną broń. Jak chwalił się znajomym, zdobył teczki 300 ludzi ze ścisłej elity państwa ajatollahów. Zyskał do nich dostęp, kiedy na kilka dni zdołał usunąć ze stanowiska ministra bezpieki związanego z Chameneim. Wie więc, kórzy ajatollahowie lubią młodych chłopców, którzy kradną państwowe pieniądze, którzy nadużywają alkoholu. Chamenei jest wściekły i grozi odwetem. Ahmadinedżad zapowiada zaś, że ujawni teczki, jeśli jego ludzie zaczną trafiać do więzienia.
wtorek, 1 stycznia 2013
Krótka historia sabotażu lotniczego cz. 18: Zamach na Hillary?
Starsza pani Hillary w szpitalu. Ponoć zakrzep między czaszką a mózgiem, choć medycy plączą się w tłumaczeniach. Najpierw miała być to grypa, później grypa żołądkowa, później zemdlenie i uderzenie głową o ścianę łazienki... Net huczy od spekulacji. Pojawiają się np. (dez)informacje o chorobie mózgu, na którą Hillary cierpiała już od dłuższego czasu. Ale jest również teoria alternatywna - popularna na Bliskim Wschodzie. Hillary została ranna w katastrofie lotniczej. Trzy tygodnie temu jej samolot leciał z Bahrajnu do Bagdadu i ponoć skręcił w stronę irańskiego miasta Ahvaz. Tam czekał na nią Ahmadinedżad. Hillary leciała do Iranu na tajne negocjacje z irańskim prezydentem. Samolot musiał jednak z jakiegoś powodu awaryjnie lądować, co skończyło się ranami u kilku ludzi a może nawet ofiarami śmiertelnymi. Wiązana jest z tym śmierć komandora Joba Price'a, dowódcy Navy Seals w Afganistanie, który 22 grudnia rzekomo popełnił samobójstwo. Price miał odpowiadać za bezpieczeństwo Hillary na Bliskim Wschodzie i towarzyszyć jej podczas feralnego lotu. Kolejne ofiary obamowskiej Nocy Długich Noży?
Subskrybuj:
Posty (Atom)