sobota, 21 lipca 2018

Dies Irae: Ambasador Bullitt



Ilustracja muzyczna: Captain America Theme (from Winter Soldier)

Opowieść o czasach, w których Kapitan Ameryka pracował dla Hydry...

Na jesieni 1939 r., po kapitulacji Warszawy, w podziemiach Pałacu Bruhla (siedziby polskiego MSZ) Niemcy odkryli część polskich archiwów dyplomatycznych. 80 tys. stron dokumentów, które z jakiegoś powodu (zaniedbania? sabotażu?) nie zostały ewakuowane. 80 tys. stron to stosunkowo niewielki zasób archiwalny jak na taką instytucję jak MSZ, ale jednak to znalezisko było dla Niemców ogromnym skarbem. Papiery te przejrzał zespół kierowany przez Hansa Adolfa von Moltkego, byłego ambasadora III Rzeszy w Warszawie. Wyselekcjonował on zaledwie 16 dokumentów, które opublikowano jako "Białą Księgę" w 1940 r. Władze Wielkiej Brytanii i USA nazwały ten zbiór "fałszywką", ale o prawdziwości opublikowanych papierów byli przekonani ich autorzy: ambasador RP w Londynie Edward Raczyński, były ambasador w Waszyngtonie Jerzy Potocki i były ambasador w Paryżu Juliusz Łukasiewicz. Adam Tooze w "Cenie zniszczenie" podaje, że dokumenty te stanowiły dla Hitlera ważny dowód na spisek pomiędzy Polską a USA mający na celu wywołanie wojny powstrzymującej niemieckie ambicje. Niestety ów niemiecki historyk ani razu w swojej monumentalnej pracy nie przytacza ani jednego fragmentu tych dokumentów - choć przecież wpłynęły one tak mocno na strategię Hitlera. Zdecydowana większość polskich historyków (z wyjątkiem Dariusza Baliszewskiego, który cytował ich fragmenty) udaje, że tych papierów nigdy nie było. A przecież zbiór ten - przynajmniej w wersji anglojęzycznej - jest  dostępny do ściągnięcia w internecie. Co sprawiło, że te dokumenty okrywa "wrześniowa" mgła milczenia?



Czytając ten zbiór można na pierwszy rzut oka odnieść wrażenie, że jest on bardzo chaotyczny. Niemcy wyselekcjonowali tylko 16 dokumentów.  Nie wiemy, czy jakieś o wiele bardziej rewelacyjne zostały gdzieś ukryte lub zniszczone. To co jednak zostało wybrane przez Niemców jest mieszanką rzeczy zmieniających nasze postrzeganie drugiej wojny światowej z drobnymi ciekawostkami. Do ciekawostek można zaliczyć choćby raport polskiego posła ze Sztokholmu Gustawa Potworowskiego o brytyjskich próbach z wiosny 1939 r. powstrzymania szwedzkiego eksportu rudy żelaza do Niemiec czy też notatkę nadesłaną przez wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego ze spotkania z jednym z czeskich potentatów przemysłowych. (Czech stwierdził w niej, że próba zbudowania państwa czeskiego przez grupkę intelektualistów okazała się nieudanym projektem i Czechy muszą wrócić tam gdzie ich miejsce, czyli do Rzeszy Niemieckiej!) Jest tam też bardzo ciekawy zapis rozmowy naszego attache wojskowego w Portugalii z szefem portugalskiego, salazarowskiego wywiadu wojskowego mówiącym, że "silna i zjednoczona Hiszpania będzie zawsze zagrożeniem dla Portugalii i dla tego choć powstrzymujemy tam komunizm, to popieramy separatyzm baskijski i kataloński" (!).



Do grona dokumentów zmieniających postrzeganie historii drugiej wojny światowej można zaliczyć notatki Potockiego i Łukasiewicza z rozmów z amerykańskim ambasadorem Williamem Bullittem oraz dokumenty dotyczące spotkań z innymi amerykańskimi dyplomatami. Bullit był w latach 1933-1936 pierwszym amerykańskim ambasadorem w Moskwie a w latach 1936-1940 ambasadorem w Paryżu. Był jednak kimś dużo ważniejszym niż ambasador - był prywatnym wysłannikiem Roosevelta w Europie. Wywodził się też z samego serca amerykańskiego establiszmentu. W Yale był członkiem Bractwa Zwoju i Klucza, brał udział w Paryskiej Konferencji Pokojowej w 1919 r., negocjował nawiązanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy administracją Wilsona a bolszewikami, ożenił się z Louise Bryant, wdową po Johnie Reedzie, finansowanym przez Wall Street amerykańskim bolszewiku. Jako ambasador w Moskwie zasłynął z wyprawienia w 1935 r. niezwykle hucznego przyjęcia, na które zaproszono całą kremlowską śmietankę - od pisarza Bułhakowa po Kaganowicza, Bułganina Litwinowa i Woroszyłowa. ( Podczas tej imprezy Radek upił niedźwiedzia szampanem.) Jego kochanką w Moskwie była Olga Lepieszyńska, znana sowiecka tancerka baletowa polskiego pochodzenia a przy okazji kochanka niemieckiego ambasadora von der Schulenburga i  żona gen. bezpieki Leonida Rajchmana. Mimo słabości do "czerwonych jaskółek" Bullitt zachował niezwykłą trzeźwość w ocenie systemu sowieckiego i w obecności Roosevelta nazywał Stalina "bandytą z Kaukazu". Wypadł z łask prezydenta, gdy ujawnił homoseksualny skandal z udziałem podsekretarza stanu Sumnera Wellsa( który miał słabość do kolejarzy). Po 1945 r. Bullitt był wojującym antykomunistą - być może dlatego, że taka była mądrość etapu, a być może dlatego, że zbyt dobrze znał Sowietów.



 W grudniu 1938 r. na urlopie w USA Bullitt znalazł czas na rozmowę z Jerzym Potockim, byłym adiutantem Marszałka Piłsudskiego, byłym senatorem BBWR a od 1936 r. naszym ambasadorem w Waszyngtonie. Rozmowa dotyczyła przyszłej wojny. Bullitt zapowiadał "wiele niespodzianek" na pierwsze miesiące 1939 r. Mówił, że wojna potrwa sześć lat, zakończy się klęską Niemiec i wprowadzeniem komunizmu w Europie. Kilka miesięcy później Bullitt w innej rozmowie precyzuje, że Stany Zjednoczone włączą się do wojny po stronie Wielkiej Brytanii i Francji. Nie będą się czynnie angażować od początku, ale po pewnym czasie włączą się, by wojnę zakończyć. Wszystkie jego prognozy się spełniły. Bullitt cały czas powołując się na autorytet Roosevelta zapewniał, że USA są zdeterminowane, by przystąpić do wojny. O tym, że USA włączą się do wojny przeciwko Niemców zapewniał również naszego attache wojskowego w Lizbonie, tamtejszy amerykański attache morski, będący przyjacielem Roosevelta.

Hrabia Potocki w innej swojej depeszy z 1938 r. pisze o wielkich programach zbrojeniowych rozkręcanych przez administrację Roosevelta, propagandzie prowojennej (rozkręcanej według niego przez "kontrolowaną przez Żydów" prasę i Hollywood) oraz o tym, że wojna będzie dla Roosevelta sposobem na zakończenie kryzysu gospodarczego i uniknięcie w USA konfliktów społecznych. Potocki wskazuje m.in. na Bernarda Barucha jako jednego z architektów kampanii prowojennej w USA.




Ambasador Łukasiewicz w obszernej depeszy z Paryża z grudnia 1938 r. pisał o tym, że Francja związana sojuszem z Polską będzie szukała jakiegokolwiek pretekstu, by z tego aliansu się wycofać. Parę miesięcy później donosił jednak o zmianie nastrojów wśród francuskich elit, która się zbiegła z powrotem Bullitta z Waszyngtonu do Paryża. W rozmowie z amerykańskim ambasadorem zastrzegł, że Polska nie ma zamiaru zostać obarczona winą za wywołanie wojny. Dlatego domaga się od Wielkiej Brytanii i Francji konkretnych kroków mających zagwarantować ich przystąpienie do konfliktu przeciwko Niemcom i wsparcie dla Polski. Bullitt stwierdził, że będzie w tej sprawie mocno naciskał i zapowiedział, że ambasador w Londynie Joe Kennedy, odpowiednio ustawi brytyjski gabinet rządzący. Rzeczywiście, w ciągu kilku następnych tygodni rząd Chamberlaina przyspieszył przygotowania do wojny i dał Polsce gwarancje. Te dokumenty potwierdzają więc moją obserwację z serii Wrześniowa Mgła - to nie Anglia wciągnęła nas do wojny, tylko my ją.

Flashback: Wrześniowa burza (tam linki do odcinków serii Wrześniowa Mgła)



W niemieckiej "Białej Księdze" znalazły się również notatki z rozmów Edwarda Raczyńskiego z Kennedym. Amerykański ambasador w Londynie deklarował w nich pomoc we wciąganiu Wielkiej Brytanii do sojuszu z Polską oraz załatwieniu dla Polski brytyjskiego kredytu zbrojeniowego. Mówił, że jego syn John F. Kennedy "ma dostęp do ucha prezydenta Roosevelta" i że podzieli się z nim oraz z amerykańską opinią publiczną swoimi wrażeniami z misji w Polsce. JFK odwiedził nasz kraj w lipcu 1939 r.

W depeszach Raczyńskiego jest też sporo o zamiarach brytyjskich elit wobec Rosji. Wskazują one na totalne nieprzygotowanie i niechęć rządu Chamberlaina do wiązania się z ZSRR. Ale pokazują również, że grupa Churchilla już wiosną 1939 r. bardzo silnie opowiadała się za aliansem ze Stalinem. To właśnie ta grupa, moim zdaniem, sabotowała wówczas brytyjską politykę wobec Polski.

Flashback: Pontifex - Wrześniowy biały dym



 Jak pisałem: "Problem był w tym, że Wielka Brytania została zmuszona przez USA do wejścia do wojny, ale czuła się całkowicie do niej nieprzygotowana. Premier Neville Chamberlain zdołał przywrócić zdolność bojową RAF i w bardzo ograniczonym zakresie Royal Navy. Armia lądowa była jednak wyniszczona przez politykę oszczędności fiskalnych zaserwowaną jej przez Churchilla. Na lądzie Wielka Brytania musiała polegać na Francji. A francuski sojusznik nie chciał wchodzić do wojny, jeśli Niemcy nie będą związani na wschodzie - związani przez Rosjan. Francuzi uważali, że Niemcy to tacy nadludzie, że radę z nimi sobie dadzą jedynie mityczni rosyjscy nadludzie (syndrom 1812 roku?). Wielka Brytania i Francja próbowały się więc porozumieć z Sowietami. Sowieci zaś chcieli dwóch "korytarzy transportowych" przez Polskę - czyli faktycznej okupacji naszego kraju. Na to sanacyjne władze nie chciały się zgodzić. Dlatego powstał desperacki plan ich wymiany na rząd, który będzie potulny wobec Londynu, Paryża i Moskwy. Jeśli to się nie uda, należy Polsce pozwolić upaść. Tak by III Rzesza uzyskała wspólną granicę z ZSRR a Stalin mógł zdradziecko zaatakować Hitlera.
Część brytyjskich elit - w tym Churchill i Lloyd George - wręcz z entuzjazmem przyjęła agresję z 17 września 1939 r i już oczami wyobraźni widziała sowieckie czołgi pędzące na Berlin. Próby namowy Sowietów na "marsz wyzwoleńczy" trwały przez 1940 r. i pierwszą połowę 1941 r. Stalin konsekwentnie traktował jednak Churchilla z buta, bo po co się dogadywać z takimi przegrywami...

We wrześniu 1939 r. sprawa nie była jeszcze jednak całkiem przesądzona.

 Za opisanym wyżej zdradzieckim scenariuszem opowiadała się jedynie część brytyjskich i francuskich elit. Nie całość. Moim zdaniem premier Chamberlain i część francuskich wojskowych myśleli, że sprawę można załatwić w 1939 r. - siłami Polaków i Francuzów zdusić w zarodku niemieckie niebezpieczeństwo. Takiego scenariusza zresztą obawiali się niemieccy generałowie."

Obecnie mówi się, że decyzja naszych władz o nie przystępowaniu do sojuszu z Hitlerem była szaleństwem. Dokumenty, które przytaczam wskazują jednak bardzo wyraźnie, że nasze władze miały pełną świadomość tego, że Niemcy są skazane w tej wojnie na przegraną. Przystąpienie USA do europejskiego konfliktu było od początku przesądzone a Rzesza nie miała najmniejszych szans w konfrontacji z tą potęgą i do tego z Wielką Brytanią i Francją. Niemieckie propozycje by wspólnie zaatakować ZSRR były więc traktowane przez nas jako totalna hucpa.




Napiszę to wyraźniej: w 1939 r. wyglądało na to, że Hitler nie ma szans, by podbić Europę. Można było go pokonać już we wrześniu 1939 r. wspólnymi siłami Polski i Francji. Ale problem w tym, że Francja z jakiegoś powodu uznała, że nie będzie bronić Polski a później, że nie będzie bronić siebie samej i da Niemcom wygrać. Francuzi, podobnie jak Czesi, uznali że niepodległość ich męczy i lepiej stać częścią Wielkiej Rzeszy. Czy sami na to wpadli, czy ktoś im to podpowiedział? To już niezgłębiona tajemnica historii...

 ***

A w następnym odcinku o prawdziwym Wilku z Wall Street i zarazem człowieku, który wypromował generała Eisenhowera.

Everybody clap your hands!

***



Ostatni szczyt w Helsinkach był oczywistą klęską wizerunkową Trumpa. Ale nie był on bynajmniej "drugą Jałtą" a mówienie, że był on zdradą mogącą doprowadzić do impeachmentu jest zwyczajnym pieprzeniem debili nie mających pojęcia o amerykańskiej polityce. (Skoro bowiem Trump dopuścił się zdrady spotykając się z Putinem, to czego dopuścili się Obama i Bush Jr. widując się wielokrotnie z tym samym rosyjskim przywódcą-karzełkiem? A co ze spotkaniami Reagana i Busha Sra z Gorbaczowem, Cartera, Forda i Nixona z Breżniewem, Eisenhowera i JFK z Chruszczowem czy też Roosevelta i Trumana ze Stalinem?)  Oczywiście "zdradą" jest to, że Trump powiedział, że nie było rosyjskiej ingerencji w wybory i wkrótce potem z tych słów się wycofał.  Ale przecież Trump przekonuje od dawna, że cała historia o rosyjskim spisku jest bzdurą - i ma w tym wiele racji. Nie wspomina się tego, że prezydent zgodził się, by zarzuty przeciwko 12 oficerom GRU oskarżonym o rzekome zhakowanie serwerów DNC i Podesty, zostały postawione tuż przed szczytem, tak by mógł bardziej przycisnąć Putina! Samo postawienie zarzutów nie musi zaś oznaczać ich prawdziwości. Nie wiemy na jakich dowodach się one opierają, ale jeśli na podobnych jak oskarżenia przeciwko grupce ruskich trolli robiących strony odwiedzane przez kilka tysięcy osób, to kiepsko to widzę. Agentka specjalna FBI Lisa Page, która spiskowała z agentem Strzokiem przeciwko Trumpowi przed wyborami, przyznała podczas przesłuchania w Kongresie, że jak na razie zarzuty dotyczące "russian collussion" są dęte a FBI nic konkretnego nie znalazła. Z przecieków wiadomo, że CIA w oskarżeniu dotyczącym rosyjskiej ingerencji w wybory opiera się na źródle osobowym bliskim Putinowi. W przypadku irackich broni masowego rażenia opierała się na podobnym źródle, którego słowa celowo przekręcała, by uzasadnić tezę. W 2016 r. Obama przyznawał, że rosyjskie próby ingerencji w wybory nie były skomplikowanym i zaawansowanym spiskiem.  Trump twierdzi, że jeśli do takich prób doszło, to administracja Obamy na nie pozwalała.    Zresztą po co Rosja miałaby przeszkadzać w wyborze Hillary, która mówiła swego czasu, że zależy jej na silnej Rosji? 



Po szczycie Trump musiał jednak przyrzec lojalność amerykańskich tajnym służbom. Rosyjska propozycja umożliwienia amerykańskim prokuratorom przesłuchania 12 oskarżonych funkcjonariuszy GRU została odrzucona. W naszych i zagranicznych mediach mówi się, że po tej szopce Trump całkowicie stracił wiarygodność. 80 proc. sympatyków republikanów popiera jednak prezydenta w kwestii szczytu w Helsinkach. Sondaże wskazują również też, że tylko dla 1 proc. Amerykanów Rosja jest wiodącym problemem, z którym musi się zmierzyć ich kraj. Biorąc to pod uwagę, można uznać dotychczasową politykę Trumpa za o wiele bardziej antyrosyjską niż chciałby jego elektorat.



Po co więc była ta szopka w Helsinkach, poza tym, że Trump chciał sprawdzić czy Putin rzeczywiście jest karłem?  Rezultatem ma być "bezpieczeństwo Izraela i nic poza tym".  USA zgodziły się na to, by Rosja zajęła tereny Syrii przylegające do Wzgórz Golan. Assad zostanie, Syria zostanie podzielona, ale Rosja nie wpuści Irańczyków pod Wzgórza Golan. Czyli chodziło o ratowanie Netanjahu po tym jak spieprzył rozgrywkę w Syrii. Trump trochę przy tym nieświadomie pogrążył Putin mówiąc, że jest on "człowiekiem wierzącym w Izrael" i "wielkim fanem Bibiego".  Oczywiście choć Putin nie przeżyłby, gdyby wpadł w czasie wojny w ręce Niemców, to jednak wydyma Izrael pozwalając Iranowi i Hezbollahowi umocnić się pod Kunejtrą.  Netanjahu zaś nie ruszy palcem, bo strasznie się boi wojny z Irańczykami i Hezbollahem. IDF to już nie te same siły zbrojne co w 1973 czy 1982 r. Teraz ich problemem jest to, że żołnierki skarżą się na to, że nie mogą zdejmować do snu cyconoszy i ćwiczyć w krótkich spodenkach, bo haredim się gorszą...



Nie porównywałbym Helsinek z singapurskim szczytem z Kim Dżong Unem. Mało się o tym, mówi, ale w cieniu tego procesu odbywa się detente pomiędzy Koreą Południową i Koreą Północną. Cofnięto północnokoreańską artylerię znad granicy a ostatnie manewry w Korei Południowej odwołano głównie po sugestiach południowokoreańskich. Wielki biznes z Korei Południowej liczy na to, że sytuacja wróci do czasów Kim Dżong Illa, czyli do robienia wielkich biznesów z Północą. Amerykanie nadal jednak utrzymują sankcje a Kim Dżong Un wciąż jest na oficjalnej liście celów do likwidacji. Detente to więc proces stopniowy.

14 komentarzy:

  1. Uwagi o Helsinkach zdecydowanie lepsze niż wypłód prof. Wielomskiego na ten temat ;) (https://konserwatyzm.pl/wielomski-szczyt-trump-putin-w-helsinkach-od-zimnej-wojny-ku-pokojowi/)
    .

    A co do głównego tematu: kochany Autorze, czy wiesz skąd pochodzi cytat “Balansujcie dopóki się da, a gdy się już nie da - podpalcie świat!”.
    Świadomość, że wojna z Niemcami będzie wojną przegraną, była na najwyższych szczeblach w Polsce powszechna, a opowiadanie ludowi jakim to mocarstwem Polska jest - było tylko opowiadaniem ;)
    Skądinąd, Niemcy spodziewali się, że ich 100-tysięczna Reichswera poradzi sobie z 300-tysięcznym WP...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co czytałem m.in. u Moczulskiego, to aż do 1935 r. bardzo się bali jakiejkolwiek konfrontacji z Polską, bo wiedzieli, że jednak sobie z WP nie poradzą...

      Usuń
    2. A cytat oczywiście z Marszałka Piłsudskiego.

      Usuń
    3. ''Świadomość, że wojna z Niemcami będzie wojną przegraną, była na najwyższych szczeblach w Polsce powszechna, a opowiadanie ludowi jakim to mocarstwem Polska jest - było tylko opowiadaniem ;)''

      - Waldemar Paruch w swej pracy o politycznej myśli piłsudczykowskiej pisze, że już od końca lat 20-ych Piłsudski i jego otoczenie byli przeświadczeni o nadejściu nowego globalnego konfliktu a umowy z ZSRR i III Rzeszą traktowali bez złudzeń jako opóźnianie nieuchronnego, niestety nie znam podawanych przezeń konkretów a jedynie omówienia wspomnianej książki, chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej na temat.

      Usuń
  2. Dzięki za kolejny wpis Fox. Analiza Helsinek widzę taka sama jak u Targalskiego - chyba po prostu nie da się tego lepiej teraz ująć. Prawdziwe efekty spotkania będą widoczne po jakiś czasie.
    BTW gdzie można zapoznać się z ową Białą Księgą? Jest dostępna pod jakimś adresem, bo szukam po googlach i nic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiedziałbym, że analiza Helsinek jest taka sama. Targalski niestety wierzy amerykańskim służbom w ich montaż z rosyjską ingerencją w wybory. Twierdzi też, że Trump nikogo nie słucha - a prawda jest taka, że słucha bardzo szerokiego gremium doradców. I od czasu do czasu też chce posłuchać co mówią wrodzy przywódcy. A decyzje podejmuje i tak sam.

      Gdzie jest Biała Księga? Ściągnąłem ją kiedyś w wersji anglojęzycznej. Ale nie pamiętam skąd. Teraz szukam i nie mogę znaleźć. Może wrzucę na chomikuj.

      Usuń
  3. ...i to by tłumaczyło dlaczego francuskie archiwa z czasów wojny są bodaj bardziej zabetonowane niż moskiewskie. Co się zaś tyczy aktualiów - każdy kto kolportuje brednie o Trumpie jako ''ruskim agencie'' sam jest dla mnie ruskim agentem wpływu, niezależnie czy bierze dziaćki od moskali czy nie bo w ten sposób ośmiesza USA jako państwo upadłe sterowane przez obce wywiady zaś Putinowi podbija fejm pokazując jaki to z niego kozak, prawdziwy master of puppets. Załóżmy jednak, iż faktycznie Moskwa osadziła swojego człowieka na stolcu nomen omen prezydenckim w Waszyngtonie - w takim razie za zdradę stanu w pierwszej kolejności powinni odpowiadać właśnie szefowie amerykańskich służb, którzy oskarżają Trumpa, za to iż dopuścili do obioru tego ''szpiona'' : to chyba najbardziej epickie samozaoranie w dziejach najnowszych, totalne nasr... sobie na łeb jakie można tylko sobie wyobrazić. Ciekawe, że nikt bodaj nie mówi tak o Netanjahu kręcącym jawnie dile z Putinem, włażącym mu niemal w tyłek - toż to ''człowiek Moskwy'' !:))) A właśnie - wszyscy najznaczniejsi komentatorzy, nawet tak różni jak Targalski i Sykulski są zgodni w jednym - w ''helsińskim szczytowaniu'' tak naprawdę chodziło o Izrael, zabezpieczenie mu tyłów dosłownie przez Rosję [ w praktyce może być tak jak piszesz Fox - ruski pedał zerżnie Żyda w d... ], więc jeśli już to o lobbing u Trumpa kremlowskich interesów należy oskarżać ''starszych braci w wierze'' takich jak najznaczniejsi żydoruscy oligarchowie Michaił Fridman i German Chan, zarazem obywatele Izraela i przyjaciele oraz sponsorzy kampanii wyborczych Netanjahu itp. - ale kto się odważy, bezpieczniej pierdzielić o ''szpionie-prezydencie''. Przy czym nie mówię o Targalskim bo to nie ten poziom a Zyzaku, który dostał chyba już prawdziwego pierdolca z nienawiści do Trumpa, wprawdzie też nie jestem jego entuzjastą zwłaszcza po tym jak podpisał wiadomą ustawę wymierzoną w nasze żywotne interesy, tyle że jej współinicjatorem był faworyt Zyzaka z prawyborów prezydenckich teflonowy Rubio i chyba nie może przeżyć, że Donny całkiem ośmieszył pajaca, albo nabawił się wskutek afery z ''bolkiem'' jakiejś dysfunkcji i widzi go już wszędzie, w każdym razie przykre jak facet rozmienia się na drobne. A teraz jeszcze do grona ekspertów od szpiegostwa dołączył nieoceniony Tomasz Lis jawnie sugerując agenturalność obecnego przywódcy USA, niezłe towarzystwo - przeczołgany mocno przez system dysydent i upadła gwiazdka mejnstrimu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Przy czym nie mówię o Targalskim bo to nie ten poziom a Zyzaku, który dostał chyba już prawdziwego pierdolca z nienawiści do Trumpa"
      W radiu Wnet był ciekawy pojedynek ślepców gdzie Zyzak rozmawiał o Trumpie z Cejrowskim. A na 500 dni prezydentury Trumpa UJ zorganizował debatę z Andrzejem Manią i jeszcze dwójką speców od Stanów.
      Srogo się rozczarowałem i już wolę tą rozmowę z Zyzakiem i Cejrowskim bo przynajmniej nie byłą tak jednostronna. Zresztą o czym tu gadać jak nikt nie widzi, że obecny ład międzynarodowy się sypie i to nie Trump go niszczy ale po prostu od niego ucieka. Panowie naukowcy nie zwracają też oczywiście uwagi na subtelniejsze ruchy Trumpa takie jak 40 tysięcy zapieczętowanych aktów oskarżenia, które prawdopodobnie gromadzi Jeff Sessions oraz executive order wymierzony w przemyt ludzi więc bezpośrednio w Clintonów:
      https://www.whitehouse.gov/presidential-actions/executive-order-blocking-property-persons-involved-serious-human-rights-abuse-corruption/

      Zresztą trzeba mieć nasrane w głowie, żeby wierzyć Lisowi, który z pełną powagą broni Wałęsy i jednocześnie najeżdża na Trumpa. Zresztą mówienie o Lisie w dobrym towarzystwie, o tym wysrywie polskiego dziennikarstwa, w dobrym towarzystwie nie przystoi zwłaszcza, że pokazał kim jest na pewnym wykładzie na Uniwersytecie Warszawskim.

      Usuń
    2. Tomasz Lis mówi ciekawe i mądre rzeczy dopiero się totalnie najebie :)

      A co do Zyzaka - myślę, że przy okazji badań nad finansowaniem Solidarności przez USA wszedł w towarzystwo "no-trumpersów" rodem z jakiegoś "National Review" lub warszawskiej ambasady.

      Usuń
    3. @Spiskolog - dzięki za link, rewelacyjny, baaardzo ciekawa lista, mi szczególnie spodobał się ''Izraelokongijczyk'' Dan Gertler, teraz już wiadomo mniej więcej o co chodzi z tym całym pierdoleniem o szpionie Trumpie, potwierdzenie starego przysłowia, że na ''złodzieju czapka gore'' :

      ''Zarejestrowaną w Szwajcarii Glencore założył w 1973 r. Marc Rich, Amerykanin belgijskiego pochodzenia, podejrzewany o łamanie embarga nałożonego rezolucją ONZ np. na Iran czy ZSRR w związku z atakiem na Afganistan, skarżony o korumpowanie wysokich rangą urzędników unijnych w celu zdobycia informacji gospodarczych a także o niepłacenie podatków, nielegalny handel z Iranem i wymuszenia. Bill Clinton ułaskawił go w 2001 r. w ostatnim dniu urzędowania, a Glencore (obecna też w Polsce, sprzedaje zboża i rzepak) jest dziś jest jedną z najbardziej dochodowych firm na świecie (ponad 200 mld przychodów w 2017 r.).

      Dziś Glencore znów ma kłopoty. A tym samym producenci elektroniki, tacy jak poddostawcy Apple, czy Samsunga, dla których stabilne, przewidywalne dostawy minerałów to być albo nie być ich gigantycznego biznesu. Glencore, nie dość że została w tym roku oskarżona o płacenie wenezuelskim oraz nigeryjskim urzędnikom łapówek za dostęp do taniej ropy, to rząd USA nałożył sankcje na jej dwóch kluczowych kontrahentów - rosyjskiego magnata aluminium Olega Deripaskę oraz na… Dana Gertlera. Aktywa izraelskiego miliardera na amerykańskich kontach zostały zamrożone na mocy tamtejszego prawa antykorupcyjnego. Rząd USA uznał, po 20 latach aktywności Gertela w Kongo, że jego tamtejsze operacje były wynikiem przekupywania kongijskiego prezydenta.''

      https://www.forbes.pl/opinie/dan-gertler-miliarder-ktory-zaopatruje-swit-w-kobalt-z-konga/cp5lkl4

      ''obsługiwałem angielskiego króla'':) :

      ''...he had made his "most important and most profitable" business deals by violating international trade embargoes and doing business with the apartheid regime of South Africa. He also counted Fidel Castro's Cuba, Marxist Angola, the Nicaraguan Sandinistas, Muammar Gaddafi's Libya, Nicolae Ceaușescu's Romania, and Augusto Pinochet's Chile among the clients he serviced. ...following the overthrow of Mohammad Reza Pahlavi, the Shah of Iran, during the Iranian Revolution in 1979, Rich used his special relationship with Ayatollah Khomeini, the leader of the revolution, to buy oil from Iran despite the American embargo. Iran would become Rich's most important supplier of crude oil for more than 15 years. Rich sold Iranian oil to Israel through a secret pipeline. Due to his good relationship with Iran and Ayatollah Khomeini, Rich helped give Mossad's agents contacts in Iran.''

      https://en.wikipedia.org/wiki/Marc_Rich

      https://en.wikipedia.org/wiki/Ivan_Glasenberg

      Usuń
    4. @Fox - sądzę, że to trafna intuicja co do Zyzaka, on i ci po których bezmyślnie klepie przypominają mi rozkapryszone dzieci, którym zabrano ulubioną zabawkę albo upartego bachora, który ciągle mówi ''nie !'' nie mając nawet pojęcia o co chodzi, na szczęście istnieją odpowiednie środki wychowawcze by przywołać ich do porządku, przynajmniej tam gdzie jeszcze rodzic ma coś do powiedzenia i dziecko nie stało się własnością państwa.

      Powiadasz, że nachlany Tomaszek zyskuje, całkiem możliwe, zawsze podejrzewałem, że większość tych kanalii to zwykli ściemniacze albo agenci, sami nie wierzą we własne brednie ale dla kasy i kariery gotowi zrobić wszystko niczym żydowski szmalcownik przyprowadzający na Umschlagplatz rodzinę doskonale wiedząc, gdzie i po co ich wywiozą. Dobrze byłoby, gdyby ktoś go nagrał i wrzucił to do sieci, byłaby polewka niczym przy taśmach Gudzowatego... nic nie sugeruję:)

      Usuń
    5. ps. przy okazji naleziony bardzo ciekawy artykuł broniący wprawdzie Gertlera, ale polecam jego drugą część traktującą o mało raczej znanej nad Wisłą historii żydowskiej diaspory w Afryce środkowej i kluczowej roli jaką odgrywa ona w tamtejszej ekonomii - wygląda na to, że widoki na przywództwo Konga ma ''afrożyd'' Moise Katumbi, były gubernator prowincji Katanga o strategicznym znaczeniu dla światowej gospodarki, wprawdzie po matce Afrykance ale skoro Kwachu jest ''swój'' to czemu nie :

      http://alexengwetes.blogspot.com/2011/07/dan-gertler-non-decaffeinated-defense.html

      Usuń
  4. Wpis przesyłam do szwagra, na 100% go zainteresuje

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie skończyłem oglądać serial "Deep State". Dosyć ciekawy. Pokazuje jak mało dla służb wywiadowczych znaczą cywile i jak wywiady są rozgrywane przez tzw. głębokie państwo.

    http://darkwarez.pl/forum/seriale-tv-rip/6680302-deep-state-2018-sezon-1-3.html

    OdpowiedzUsuń