Ilustracja muzyczna: Hriste Boze (rock versija)
Alternatywnie: Seka Aleksic - Za ljubov mobilna
„Nigdy nie będę prowadził wojny przeciw Rosji. Uczynię
wszelkie ofiary, aby do niej nie dopuścić, bo wojna między
Austrią i Rosją zakończyłaby się obaleniem Romanowych lub
obaleniem Habsburgów czy nawet obaleniem obu dynastii"
arcyksiążę Franciszek Ferdynand
Arcyksiążę Franciszek Ferdynand, następca austriackiego tronu i jego morgantyczna małżonka Zofia Chotek von Hohenberg , zginęli bo mieli ogromnego pecha. Zamach na nich przeprowadzony został bowiem wyjątkowo partacko. Pierwszy z zamachowców Muhamed Mehmedbašić (zabity w 1943 r. przez ustaszy) nie potrafił rozpoznać celu jadącego odkrytym samochodem. Drugi Vaso Čubrilović (po II wojnie światowej minister rolnictwa w rządzie komunistycznej Jugosławii, zmarł w 1990 r.) stał obok policjanta i zabrakło mu odwagi, by strzelić. Trzeciemu zamachowcowi Nedeljko Čabrinovicowi "udało się rzucić w samochód arcyksięcia granat, który jednak Franciszek Ferdynand zdążył odrzucić z dachu auta. Granat wybuchł pod kołami następnego w kolumnie pojazdu, raniąc płk. Merizziego, hr. Boos-Waldecka i kilku widzów. Sam Čabrinović rzucił się do ucieczki, połykając przy okazji cyjanek. Trucizna nie zadziałała jednak z powodu swojej starości, a zamachowiec został ujęty na miejscu" gdy próbował się utopić w na wpół wyschniętej rzece (zmarł lub został zabity w 1916 r. w austriackim więzieniu).Arcyksiążę spokojnie pojechał do sarajewskiego ratusza. Po odbytej tam wizycie samochód z arcyksięciem wracał ulicą wzdłuż rzeki Miljacka, nagle jednak auto skręciło w jedną z przecznic, obok Mostu Łacińskiego przy kawiarni Schillera , zbaczając z trasy, gdyż "książę wraz z małżonką zamierzali odwiedzić rannego w wyniku eksplozji Ericha Merizzi, samochód z arcyksięciem, zwalniając na zakręcie, mijał kolejnego spiskowca, Trifko Grabeža, który nie chciał ryzykować postrzału postronnych osób.
Drugi ze znajdujących się przypadkowo przy drugim przejeździe arcyksięcia zamachowiec, Gawriło Princip, oddał strzały w kierunku pary arcyksiążęcej. Oboje zginęli". Dwóch schwytanych zamachowców zmarło w austriackim więzieniu w 1918 r. Wszyscy uczestnicy spisku, młodzi, serbscy nacjonaliści byli członkami bądź sympatykami tajnej organizacji Młoda Bośnia. Dzień zamachu został wybrany symbolicznie na 28 czerwca, czyli Vidovdan, rocznicę bitwy na Kosowym Polu. Czyli, grupa entuzjastów historii, która w ramach swojego hobby postanowiła "wyzwolić" Słowian Południowych spod "austriackiego jarzma", która wcześniej nie przeprowadziła żadnej większej akcji terrorystycznej. Taką właśnie bajeczkę nam sprzedają w szkolnych podręcznikach...
Tego, że arcyksiążę Franciszek Ferdynand zginął w zamachu nie jest w stanie nikt zaprzeczyć (mimo usilnych starań dra Laska :). To czyja ręka prowadziła zamachowców, jest już o wiele rzadziej wspominane. Młoda Bośnia była bowiem organizacją stworzoną i całkowicie kontrolowaną przez serbską tajną organizację Czarna Ręka. A czym była Czarna Ręka? Związkiem przestępczym wewnątrz serbskiego wywiadu wojskowego kierowanym przez ppłka Dragutina Dmitrijevica "Apisa".
To była mafijna, trzęsąca państwem, dokonująca zabójstw politycznych struktura Głębokiego Państwa podobna do miloszewiczowskiej Jedinicy czy też WSI. Jej przywódca ppłk Dmitrijević był w 1903 r. organizatorem morderstwa króla Serbii Aleksandra I Obrenovića i jego małżonki Dragi.
Nie spotkała go za to żadna kara a został nawet ogłoszony przez parlament "zbawcą Ojczyzny". To on faktycznie kierował serbskim wysiłkiem wojennych podczas dwóch wojen bałkańskich z lat 1912-1913. I to on zorganizował - wbrew woli serbskiego rządu - zamach w Sarajewie.
Premier Nikola Pašić dowiedział się o szykowanym zamachu od ministra edukacji Ljuby Jovanovića. 18 czerwca serbski rząd wysłał telegram do ambasadora Serbii w Wiedniu Jovana Jovanovića nakazujący mu ostrzec władze CK-monarchii przed szykowanym zamachem. Ostrzeżenie zostało dostarczone austrowęgierskiemu ministrowi skarbu Leonowi Bilińskiemu. Było jednak bardzo ogólne i nie wiadomo co się z nim stało dalej. Serbski rząd bał się podjąć bezpośrednich kroków przeciwko organizatorom zamachu, gdyż bał się, że spotka go to samo co króla Aleksandra. Pašić wiedział, że "Apis" i jego ludzie to bezwzględni mafiozi i drżał o swoje życie. Gdy w lipcu 1914 r. wiedeński rząd dostarczył Belgradowi ultimatum, Pašić zgodził się na spełnienie jego wszystkich punktów sprowadzających Serbię do roli wasala Wiednia, oprócz punktu 6-tego. Ta część ultimatum mówiła o udziale austriackich śledczych we wspólnym dochodzeniu w sprawie zamachu - czyli o czymś czego Polska zaniedbała przy okazji Smoleńska. Przyjęcie tego punktu uderzało jednak w "Czarną Rękę". Mając do wyboru groźbę wojny z Austro-Węgrami i groźbę odwetu wojskowych służb specjalnych, wybrał pierwszą opcję. Jak wielki musiał być jego strach przed tymi ludźmi...
Jak to się jednak stało, że grupa serbskich mafiozów zdecydowała się narazić swój kraj na wojnę i podpalić całą Europę? Jaki mieli w tym interes? Kto za nimi stał? Oddajmy głos Leszkowi Moczulskiemu:
"W maju 1914 r. pułkownik (Dmitrijevic - dop. Fox) , w tajemnicy przed własnym rządem, przedstawił pomysł zamachu na arcyksięcia rosyjskiemu attaché płk. Artamonowowi. Rosjanin sam nie był w stanie decydować; porozumiał się z przyjaciółmi ze sztabu generalnego w Petersburgu i po kilku dniach przekazał akceptację: „Działajcie, jeśli was zaatakują, nie zostawimy was samych". Dziś już wiemy, że nie były to czcze słowa. Nie wiadomo tylko, kto podjął decyzję. Kimkolwiek był, musiał mieć bliskie kontrakty z szefami partii prowojennej (jej czołową postacią był stryj cara – wielki książę Mikołaj) i działać na styku wojska i dyplomacji, bo tajną operację wkrótce zaczął obserwować wieloletni ambasador rosyjski w Belgradzie Nikołaj Hartwig. Jedno jest pewne: to decyzja petersburska, a dopiero potem celność strzałów Principa rozpoczęły ciąg wydarzeń, który doprowadził do światowej rzezi. Był to ciąg szczególny i rychło przekształcił się w lawinę. Przywódcy siedmiu państw, na ogół nie konsultując się ze sprzymierzeńcami ani nie negocjując z przeciwnikami, podejmowali nagłe decyzje pod wpływem szybko następujących po sobie wydarzeń. Jeśli policzymy realne sprzężenia zwrotne pomiędzy nimi, sprzężenia pomiędzy politykami a generałami, sprzężenia pomiędzy sprzężeniami, wreszcie sprzężenia pomiędzy rządami a społeczeństwami – naliczymy ich co najmniej 60. Proces stał się niekontrolowalny, nad wydarzeniami nikt nie był w stanie zapanować. (...)
Rosja została zaskoczona przez wojny bałkańskie lat 1912–1913, lecz od tego czasu ustawicznie powiększała swoje siły zbrojne i z początkiem lata 1914 r. miała 1,9 mln ludzi w szeregach. Utrzymanie takiej armii przerastało normalne możliwości państwa, jedyną metodą niedopuszczenia do redukcji była wojna – a teraz nadarzała się ku niej świetna okazja. W Niemczech z niepokojem obserwowano rozrost armii rosyjskiej i francuskiej (gdzie zaprowadzono 3-letni obowiązek służby). Jeśli wkrótce nie rozpoczniemy wojny – ostrzegali generałowie – Ententa uzyska druzgocącą przewagę. (...)
Przywódcy obu ekspansywnych mocarstw dążyli do sukcesu w pokojowej rywalizacji potencjałów wojennych – szefowie armii pragnęli przekształcić ją w starcie militarne. (...) W Berlinie gen. v. Moltke powtarza sentencje sprzed paru miesięcy: „Jesteśmy gotowi, im szybciej wojna wybuchnie, tym lepiej dla nas". 26 lipca zostaje przygotowane ultimatum do Belgii nieuczestniczącej w konflikcie. Kanclerz Bethmann-Hollweg, może najwybitniejszy spośród ówczesnych europejskich mężów stanu, nic o tym nie wie – i jest za słaby politycznie, aby powstrzymać wydarzenia. Następnego dnia na odprawie w sztabie generalnym w Petersburgu szef wydziału mobilizacyjnego w randze pułkownika powiadamia, że wybuch wojny jest już przesądzony – a choć formalne decyzje nie zostały ogłoszone, należy postępować tak, jakby zostały podjęte. Car jest bardziej ostrożny. Gdy minister gen. Suchomlinow żąda natychmiastowej mobilizacji, Mikołaj II godzi się jedynie na postawienie pod broń wojsk w czterech okręgach południowo-zachodnich. W Wiedniu tylko cesarz ma wątpliwości, lecz pozostaje bierny. 28 lipca zostaje ogłoszony manifest, sygnowany przez niego, lecz napisany przez ministrów Berchtolda i Bilińskiego: monarchia jest w stanie wojny z królestwem Serbii."
Tak jak przewidywał genialny polski geopolityk Władysław Studnicki, Rosja, po spektakularnej klęsce w wojnie z Japonią, miała zamkniętą drogę do ekspansji na Dalekim Wschodzie. Musiała wrócić więc na stary szlak agresji, zagrodzony jej po Kongresie Berlińskim w 1878 r. - Bałkany i Bliski Wschód. W 1908 r. Rosja sondowała Wiedeń, czy byłby skłonny poprzeć jej plany przejęcia tureckich cieśniń. W zamian, Austrio-Węgry miały mieć zielone światło na przejęcie Bośni. Plany Rosji pokrzyżowało ogłoszenie się carem przez bułgarskiego władcę - Austriacy uznali zamiary Petersburga za nieaktualne i anektowali Bośnię. W czasie wojen bałkańskich Rosja szukała okazji do wmieszania się w konflikt, który pozwoliłby jej przejąć część tureckiego terytorium. Miała m.in. rozpocząć ofensywę w obronie Serbii "skrzywdzonej" przez przyznanie Szkodry nowoutworzonemu państwu albańskiemu. Następna okazja powtórzyła się w 1914 r. - a sprowadził ją zamach w Sarajewie. Z planów ministra spraw zagranicznych Siergieja Sazonowa wynikało, że Rosja po krótkiej, zwycięskiej wojnie ma zdobyć hegemonię w Europie Środkowo-Wschodniej - kontrolę nad państwami satelickimi. Autonomiczna Polska ściśle związana z Rosją miała zostać przesunięta na Zachód - tereny Galicji Wschodniej aż do Nowego Sącza i Chełmszczyzna uznane zostały przez carat za "istinno ruskieje" - do Królestwa Polskiego miała zaś zostać przyłączona część późniejszych "Ziem Odzyskanych" z całą ich niemiecką ludnością równoważącą polski element w tym tworze (autonomia na którą tak liczył Dmowski, byłaby więc zdominowana przez Niemców). Rosja miała też podzielić się Imperium Osmańskim z Francją, Wielką Brytanią i Włochami.
Jak wiemy ta próba imperialnej ekspansji skończyła się Gorlicami, Gallipoli, dwiema rewolucjami, zagładą dynastii Romanowów i końcem carskiej Rosji. Plany z 1914 r. zostały zrealizowane (i to nie w pełni) dopiero w 1945 r. W czerwcu 1914 r. w Petersburgu jednak tego oczywiście nie wiedziano. Spodziewano się krótkiej zwycięskiej wojny. Podobnie sądzono w Berlinie, Wiedniu i Paryżu (gdzie pogrążeni w kretyniźmie generałowie spodziewali się, że ich archaiczne wojsko łatwo zmiecie siły kajzera i przebije się przez południowe Niemcy). Kajzer Wilhelm II obiecywał swoim żołnierzom: "Wrócicie do domów zanim na jesieni spadną liście z drzew!". W całej Europie chyba tylko dwóch ludzi spodziewało się długiej, wyniszczającej wojny: jednym z nich był Komendant Piłsudski, drugim stary brytyjski marszałek Horatio Kitchener. Może właśnie to powszechne przeświadczenie o tym, że nadchodząca wojna będzie krótka, łatwa i zwycięska sprawiło, że w Wiedniu zignorowano serbskie ostrzeżenia o nadchodzącym zamachu na arcyksięcia a trasę jego przejazdu przez Sarajewo drukowano w gazetach kilka dni wcześniej.
Być może dlatego pogrzeb następcy tronu przeprowadzono w skandaliczny sposób, odmawiając mu prawa do pochówku w wiedeńskiej Krypcie Kapucynów, komunikując zagranicznym monarchom, by nie uczestniczyli w uroczystościach i zakazując oficerom salutowania trumnie przewożonej specjalnym pociągiem. (Zawistny ochmistrz wiedeńskiego dworu, książę Alfred Montenouvo rozbawiony mówił, że był to "pogrzeb drugiej klasy dla niepalących") Pozbywano się arcyksiążęcej pary jak niepotrzebnych śmieci. Być może dlatego, że Franciszek Ferdynand sprzeciwiał się wojnie, do której dążyła niemal cała Europa?
Powyżej: tablica pamiątkowa w wiedeńskiej Krypcie Kapucynów poświęcona pierwszym ofiarom I wojny światowej - arcyksięciu Franciszkowi Ferdynandowi i jego małżonce.
Dobra panie Foksie - brzmi logicznie, tylko jaki interes miała Czarna Ręka ? w końcu zdawali sobie sprawę, że wojna z CK będzie cięższa niż z Turasami czy Bułgarami. Byli ekspozyturą jastrzębi z Petersburga ?
OdpowiedzUsuńSerbski wywiad wojskowy dostał od Rosjan austriackie plany wojenny (ci mieli je od płka Redla). Ponadto Serbowie liczyli na to, że Rosja szybko pokona Austro-Węgry
UsuńI niewiele brakowało, a CK armia poniosłaby kolejną chwalebną i wiekopomną porażkę, bo zaraz na początku wojny zaatakowała przez... serbski poligon artyleryjski, na którym ćwiczyli wszyscy serbscy kanonierzy. Artyleria Serbów po prostu rozstrzelała cały austriacki korpus, bo celowniczowie ustawiali celowniki na pamięć doskonale znając każdy szczegół terenu.
UsuńCK Armia była w tamtym czasie jedną z najgorzej dowodzonych armii na świecie.
Nie pierwszy i nie ostatni raz władcy zrobili dokładnie to, czego chciały służby. :-)
OdpowiedzUsuń'' Autonomiczna Polska ściśle związana z Rosją miała zostać przesunięta na Zachód - tereny Galicji Wschodniej aż do Nowego Sącza i Chełmszczyzna uznane zostały przez carat za "istinno ruskieje" - do Królestwa Polskiego miała zaś zostać przyłączona część późniejszych "Ziem Odzyskanych" z całą ich niemiecką ludnością równoważącą polski element w tym tworze (autonomia na którą tak liczył Dmowski, byłaby więc zdominowana przez Niemców).''
OdpowiedzUsuń- każda okazja jest dobra by dosrać endekom, no nie Fox ? Tylko jeśli już podejmujemy wątek imperialnego ''dziel i rządź'' brakuje jeszcze jednego niesłychanie ważnego elementu ówczesnej etnicznej układanki - Żydów ofkors. Z tego co piszesz oznaczałoby to w praktyce także przesunięcie dalej na zachód ''strefy osiedlenia'' a może nawet ukonstytuowanie się jakiejś ''Judeopolonii'' lub żydowskiej autonomii tyle, że pod auspicjami rosyjskimi a nie niemieckimi jak pierwotnie planowano [ wprawdzie ówczesne żydostwo znajdowało się gremialnie w konflikcie z caratem ale kto wie, czy w przypadku militarnego zwycięstwa nie zdecydowałby się on na udzielenie im pewnych koncesji z pańskiej łaski w ramach ocieplenia stosunków a sami Żydzi z kolei przy takim obrocie rzeczy musieli pójść pod naciskiem faktów na ugodę ze znienawidzonym reżimem ]. Skądinąd na tym tle dziwnie i tajemniczo jawi się sprawa masowych wywózek 1915 r., wygląda wprost na skrajny idiotyzm bo przecież skoro już uznaje się Żydów en masse za szpiegów i dezerterów to jeśli z powodu liczby nie można ich rozstrzelać [ ówczesne standardy jeszcze na to nie pozwalały ] kierunek przesiedleń powinien być odwrotny, należało ich z punktu widzenia carskiego reżimu pozostawić na pastwę Niemcom a nie likwidować za jednym zamachem ''kordon sanitarny'' w postaci strefy zasiedlenia i fundować sobie na tyłach całą armię potencjalnych wywrotowców, byłoby to jeszcze zrozumiałe gdyby chodziło o eksterminację w sowieckim stylu czy gdy rzecz dotyczyła li tylko jeńców [ choć i to zemściło się w końcu na Rosjanach, kiedy Czesi na Syberii a Węgrzy na Dalekim Wschodzie wsparli rewolucyjną dywersję ] ale to ?! Nie sądzę by wszystko dało się wytłumaczyć jedynie głupotą ówcześnie rządzących, jak widać w grę wchodziły także całkiem racjonalne rachuby a że ci, którzy je żywili zostali przechytrzeni to już insza inszość.
"każda okazja jest dobra by dosrać endekom, no nie Fox ?"
Usuń- a co ja na to poradzę, że oni cały czas się kompromitowali?
Heniek - jesteś jedynym, który dopatrzył się w tym artykule wątku żydowskiego ;)
UsuńFox - LOL ;)
Majkel
Jeśli ktoś zdanie ''jeśli już podejmujemy wątek imperialnego ''dziel i rządź'' BRAKUJE jeszcze jednego niesłychanie ważnego elementu ówczesnej etnicznej układanki - Żydów'' rozumie jako dopatrywanie się w rzeczonym tekście jakowegoś ''wątku żydowskiego'' to... nie mam słów, nie mam pytań [ ale jakoś mnie twoja reakcja Majkel nie dziwi...I nie jestem dla ciebie żaden ''Heniek'' świniopasie ]
UsuńA i owszem, warto w tym kontekście poruszać i ten temat, nie przeceniając go oczywiście, niemniej jest na tyle ważny, że nie wyobrażam sobie poważnej analizy tamtych wydarzeń, która by go nie uwzględniała bowiem :
''Nazwiska braci Mannesmannnów, Ballina, Warburga [ ówczesnego przywódcy Światowej Organizacji Syjonistycznej - przyp. mój ] rzucają się w oczy w jednym z najosobliwszych dokumentów politycznych jakie kiedykolwiek sporządził cywilizowany rząd. Ów ''Zarys działalności rewolucyjnej, jaką podejmiemy w świecie islamsko-izraelickim'' sporządzony 16 sierpnia 1914 r. - czyli w okresie, gdy walki w Europie na dobre jeszcze się nawet nie zaczęły - proponował aby Niemcy połączyły antybrytyjski dżihad wg koncepcji cesarza z izraelicko-syjonistycznym buntem w Rosji. Gdyby już wyszło na jaw, że globalny ruch syjonistyczny ma poparcie armii niemieckiej Żydzi w strefie zasiedlenia zachęceni przez Niemców dokonywaliby sabotażu magazynów i dostaw zboża, co prowadziłoby do głodu w rosyjskiej armii. A kiedy by już reżim zaczął drżeć w posadach, wtedy rosyjscy Żydzi pomaszerowaliby w pierwszym szeregu by obalić rosyjskiego cara, największego wroga światowej społeczności żydowskiej.''
[ Sean McMeekin ''Ekspres Berlin - Bagdad'' str. 87 - 88, wyd. Uniwers. Jagiel. ]
- abstrahując na ile te ambitne rojenia niemieckich syjonistów miały oparcie w masach żyjących w Rosji Żydów pokazuje to jednak, że reakcja carskiego dowództwa nawet jeśli histeryczna i w rezultacie przeciwskuteczna nie była jednak całkiem pozbawiona podstaw [ jeśli ktoś wywiedzie z tego jakowyś mój sentyment do batiuszki czy zacznie dorabiać mi gębę endekoida dowiedzie tylko tym samym, że jest kompletnym, doskonałym, absolutnym wręcz arcytumanem ].
''- a co ja na to poradzę, że oni cały czas się kompromitowali?''
Usuń- nie kupuję groteskowej wizji w której jedna tylko siła polityczna, obojętnie czy to chodzi o piłsudczyków, endeków, ludowców, monarchistów czy socjalistów dajmy na to odpowiada za wszystkie osiągnięcia niepodległej RP a reszta to zdrajcy, sprzedawczyki lub co najwyżej nieudacznicy, nazbyt to cuchnie propagandówką a la ''przewodnia siła narodu'' - przywoływany tu kiedyś przeze mnie piłsudczykowski historyk żydowskiego pochodzenia Wilhelm Feldman nie szczędząc oczywiście słów krytyki endekom potrafił jednak oddać im sprawiedliwość i docenić wkład w odzyskanie niepodległości, proszę cię Fox nie idź więc drogą Wani Engelgarda i jemu podobnych endekoidalnych przebierańców, którzy odmawiają Piłsudskiemu i jego zwolennikom jakiejkolwiek racji bytu w naszej historii.
dobra lekcja historii
OdpowiedzUsuńSerbowie stracili w czasie wojny 60% wszystkich mężczyzn! To jak przyznacie ogromna ofiara. Bez wojny i rewolucji w Rosji nie było by niepodległej Polski! Pytanie czy my możemy wstać na nogi tylko gdy nasi sąsiedzi są na łopatkach?
OdpowiedzUsuńCóż, jak się ma takich sąsiadów... Z tego jednak wynika, że nasza polityka ma charakter reaktywny, to jest nasze największe nieszczęście i przekleństwo od jakiś 300 lat, mniej więcej od bitwy pod Połtawą, gdy jeszcze formalnie nie utraciliśmy niepodległości ale definitywnie z podmiotu polityki międzynarodowej staliśmy się jej przedmiotem a rządzące naszym krajem czy później w czasie zaborów aspirujące do reprezentowania narodu koterie zaczęły orientować się na mocarstwa z Zachodu czy Wschodu uznając tym samym naszą podrzędność, godząc się de facto niezależnie od intencji na instrumentalizację, brak nam było pewnej dozy sprytu, siły przebicia a może zwyczajnie środków aby coś na tym ugrać w przeciwieństwie do Żydów by daleko nie sięgać - z całym szacunkiem dla II RP ale przynajmniej z perspektywy czasu jawi się jako byt polityczny z góry skazany na zagładę, było oczywiste od początku że jesteśmy za słabi na to by szachować z drugiej strony pruską bestię w zastępstwie ruskiego niedźwiedzia i zostaniemy rzuceni na pastwę przez Zachód przy pierwszej nadarzającej się okazji [ w 1920 uratowało nam dupę, że krzywda Francuzów jaką było obrabowanie przez bolszewików blisko miliona z nich, którzy zainwestowali w gospodarkę carskiej Rosji była jeszcze zbyt świeża i bolesna, no i lukratywne kontrakty militarne podpisane dopiero co z Brytyjczykami nie zdążyły jeszcze zostać zrealizowane - Wrangel nie miał już tego szczęścia - 20 lat później nie było już takich obiekcji ]. Przykre to, ale nie widać póki co marnych choćby szans na wyjście z tego upokarzającego stanu rzeczy, korzystamy jedynie biernie z pożyczonego czasu, z faktu iż historia obecnie rozgrywa się dzięki Bogu gdzie indziej, ale nie ma woli by maksymalnie ten darowany okres spokoju wykorzystać a samą gadaniną o ''podmiotowości'' się tego nie dokona [ choć i tak dobrze, że wreszcie zaczęto podnosić tę kwestię w debacie publicznej bo jeszcze nie tak dawno obwoływało się za to ''faszystą'' a nawet ''katoendekiem'' brr ! ].
UsuńEch... za każdym razem jak widzę cyfry związane z ofiarami i Serbami w jednym zdaniu to na odległość śmierdzi mi przejaskrawieniem i manipulacją i budowaniem narodowych mitów. Serbowie mówią o milionie ofiar w czasie Wielkiej Wojny, tylko że ponad połowa tej liczby to ofiary cywilne spowodowane epidemią duru brzusznego. Żołnierzy z regularnej Armii zginęło około 250-300 tys. co jest w dalszym ciągu ogromną hekatombą i nie ma potrzeby podkręcać dodatkowo tej liczby. Poza tym procenty wyliczają w stosunku do Królestwa Serbii, a nie Serbów ogółem żyjących w granicach Austro-Węgier. Ofiara z resztą nie pozostała bez zapłaty, bo to głównie Brytyjczycy wspierali powstanie zdominowanej przez Serbów Jugosławii, którzy sami wojnę przegrali, o czym śpiewali w rzewnej pieśni "Tamo daleko".
UsuńZnam natomiast inną ciekawą teorię, chorwacką (a może bardziej chorwackocentryczną) - mówiącą, że do zabójstwa Arcyksięcia Ferdynanda doszło ponieważ w tamtych czasach istniały dwa projekty jugosłowiańskie - ten z Belgradu i ten z Zagrzebia. Było to uderzenie po prostu wyprzedzające. Arcyksiążę był gotowy do reform CK Monarchii i realizacji chorwackiego programu zjednoczenia południowych Słowian, czego wyrazem było po I WŚ Państwo SHS. W walce o "wielką Jugosławię" kluczowa była Bośnia (trochę tak jak Ukraina w relacjach polsko-rosyjskich) i głównym motorem napędowym serbskich nacjonalistów miał być atak nie tyle w Austro-Wegry, co w realizację konkurencyjnej zagrzebskiej koncepcji Jugosławii. Wygrała oczywiście koncepcja serbska, Państwo SHS ze stolicą w Zagrzebiu upadło, stworzono Królestwo SHS ze stolicą w Belgradzie, to z kolei doprowadziło do powstania ruchu Ustaszy, a później ich faszyzacji itd itd... A wszystkiemu u zarania dziejów winny Książę Adam Czartoryski...
Leśne Licho
Wiadomo że statystyka to królowa wszystkich kłamstw ale straty wojenne to nie tylko polegli na polu bitwy. Mieszanie się małego państwa w politykę mocarstw prowadzi do hekatomby. Czesi to zrozumieli już dawno. Zawsze pytanie pozostaje jakie ma się wyjście w sytuacji i kiedy wchodzić do wojny. Pierwszej wojny chcieli wszyscy i byli do niej doskonale przygotowani dlatego tak długo trwała. Dzisiaj wojnę mamy na Ukrainie a wszyscy udają, że afera taśmowa to spisek kelnerów. Popatrzcie do jakiego prania mózgu doszło w naszym pięknym kraju.
OdpowiedzUsuń(Książęta Austro-Węgier dość łatwo padali ofiarą zamachów, zwłaszcza gdy próbowali prowadzić politykę samodzielnie z pominięciem Cesarstwa Niemieckiego- co nam to przypomina?!)