Ilustracja muzyczna: Donald Trump - Senorita
Jedyną osobą, z którą "Bóg Imperator" Donald Trump może przegrać jest on sam. Powiedział to chyba Steve Bannon i miał absolutną rację.
Na pierwszy rzut oka można odnieść wrażenie, że prezydent Trump nie jest już tą samą osobą, która w 2016 r. w błyskotliwy sposób wygrała wybory prezydenckie. Czy w trakcie kampanii w 2020 r. będzie tak samo błyskotliwy, sypiący ciętymi ripostami i pełen energii co w 2016 r.? Raczej nie. Jego współpracownicy z Białego Domu są coraz bardziej zaniepokojeni jego dziwnym, niezwykle nerwowym zachowaniem i częstymi zmianami nastrojów. Widzieliśmy to ostatnio przy okazji odwołania wizyty w Danii (a przy okazji w Polsce) czy dziwacznym epizodzie z poprawianiem przez niego mapy pogodowej huraganu Dorian. Doszło do tego, że Antony Scaramucci (obecnie niestety zbliżony do demokratów) porównuje stan mentalny Trumpa do katastrofy w Czernobylu i sugeruje, że Partia Republikańska wystawi w 2020 r. innego kandydata (moim zdaniem prawdopodobne tylko jeśli Trump zostanie zabity w zamachu). Ile prawdy może być jednak w spekulacjach o stanie zdrowia prezydenta USA?
No cóż, Trump objął władzę mając 70 lat. Wcześniej najstarszą osobą, która zaczynała kadencję prezydencką był Ronald Reagan (69 lat). Reagan rządził przez dwie kadencje z wielkimi sukcesami, choć oczywiście na jego politykę zaczęła coraz mocniej wpływać choroba Alzheimera. (Gdy Reagan zeznawał w sprawie Iran-Contra i mówił, że "nie pamięta" danej rozmowy czy dokumentu, to rzeczywiście ich nie pamiętał.) Ze starymi ludźmi tak już niestety jest, że mogą bardzo długo sprawiać wrażenie zdrowych, pełnych sił i błyskotliwych, a w pewnym momencie ich stan zaczyna się skokowo pogarszać.
Trump mimo wszystko jednak trzyma się o wiele lepiej od Hillary Clinton, która zaczęła się "rozpadać" akurat podczas kampanii wyborczej z 2016 r. - co cały świat zobaczył akurat w 15-tą rocznicę zamachów z 11 września. Hillary jest zaś oczywiście trochę młodsza od Trumpa - jest rocznikiem 1947. Poważne problemy zdrowotne ma również Joe Biden - rocznik 1942. Podczas jednego z ostatnich wystąpień oko nabiegło mu krwią. Ostatnio podczas demokratycznej debaty jden z kandydatów zarzucił mu demencję.
Zadziwiająco dobrze trzyma się natomiast Bernie "Ra's al Ghul" Sanders - rocznik 1941. Gdyby Bernie jakimś cudem jednak wygrał, to na koniec ewentualnej drugiej kadencji miałby 86 lat. Fidel Castro w chwili śmierci miał 90 lat a Robert "Jestem już na to za stary" Mugabe 85 lat. Demokraci mogliby wybrać stosunkowo młodego i dynamicznego kandydata takiego jak Andy Yang (44 lata) lub Tulsi Gabbard (37 lat), ale nie wolą Bidena czy Berniego. Socjalistyczni millenialsi wybierają gerontokrację...
Czy Trump ma jednak szansę na wygranie wyborów? Sondaże są jak na razie dla niego kiepskie. Ale ma szansę pod kilkoma warunkami. Musi albo "tymczasowo" dogadać się z Chinami, ale klepnąć wielki pakiet pomocowy dla farmerów odczuwających skutki wojny handlowej. Musi przeszkodzić Fedowi we wciągnięciu USA w recesję. (Dwie trzecie amerykańskich CFO sądzi, że to mu się uda i Trump wygra wybory.) Musi zbudować chociaż mały odcinek muru granicznego. I demokraci muszą wystawić przeciwko niemu słabego kandydata/kandydatkę.
Ostatni punkt jest akurat najłatwiejszy do spełnienia. Demokratyczne debaty przypominają bowiem jak na razie obwoźny cyrk. Najsensowniejsi kandydaci: Yang i Gabbard są spychani na margines. Chodzą słuchy, że Hillary chce wrócić do gry - jako kandydatka na wiceprezydenta! Demokraci mogą więc udupić Bidena ("równiachę" lubianego przez biały robotniczy elektorat) i wstawić jakiegoś słabego kandydata na prezydenta. Taką demokratyczną wersję Marca Rubio i postawić przy nim Hillary. Oczywiście Hillary będzie sprawowała realną władzę w Białym Domu. Na miejscu kandydata, do którego się ona podczepi pisałbym testament - znajomym Clintonów zdarzają się wszak dziwne wypadki i samobójstwa.
Czy Trump jednak zasługuje na to, by zdobyć drugą kadencję?
Jeszcze zanim został zaprzysiężony na prezydenta dokonał dwóch wspaniałych rzeczy: udupił szansę Jeba Busha na republikańską nominację i zmiażdżył Hillary Clinton w wyborach :)
Rządząc napotykał się cały czas na ogromny "opór materii". Już na samym początku odstrzelono mu pod wydumanymi zarzutami najbardziej doświadczonego współpracownika - gen. Michael Flynna. Bez niego trudno mu było nawigować w labiryncie Głębokiego Państwa. Dochodzenie prokuratora Muellera nieustannie biło w jego ludzi. Trump nie mógł być przy tym nigdy pewny lojalności osób, które tworzyły jego administrację. Żaden inny prezydent chyba nie działał w tak wrogim otoczeniu. Niestety Trump często pogarszał sprawę faworyzując swoją córkę Ivankę oraz jej męża Jareda Kushnera, co prowadziło do głupich decyzji takich jak np. zwolnienie szefa FBI Jamesa Comeya.
Z punktu widzenia polskich interesów Trump okazał sie dobrym prezydentem. Jego rządy to zwiększenie amerykańskiej obecności wojskowej w Polsce i w całym naszym regionie. Oczywiście środowiska związane z Konfederacją i endokomuną kreśliły cały czas wizję Trumpa sprzedającego nas Żydom w ramach Ustawy 447. Przekonywali nas nawet, że Polska zapłaci odszkodowania Żydom płacąc za myśliwce F-35 :) Zagrożenie związane z roszczeniami jest wciąż oczywiście na horyzoncie, ale jak dotąd się nie zmaterializowało. (Ciekawe, że po przerżniętych przez Konfederację wyborach do Parlamentu Europejskiego temat Ustawy 447 jakoś umarł śmiercią naturalną...) Można zaryzykować twierdzenie, że gdyby na miejscu Trumpa był np. turbogej Rubio czy Hillary, sprawa ta byłaby postawiona o wiele ostrzej, podobnie jak naciski związane z obroną nadzwyczajnej kasty i esbecko-wsiowego "Głębokiego Państwa z Tektury".
Trump jest dla nas też o tyle dobry, że nie realizuje żadnego resetu z Rosją - wbrew jojczeniu z prawa i lewa, że "lada chwila dogada się z Putinem". Nie dogadał się rosyjskim przywódcą-karzełkiem, co więcej zaostrzył sankcję uderzające w Rosję, zwiększył pomoc wojskową dla Ukrainy, przesunął więcej wojsk i sprzętu do naszego regionu, wypowiedział układ INF i przystąpił do nowego wyścigu zbrojeń. Nie bez znaczenia jest również to, że jego przyjazna dla sektora naftowego polityka uderza w interesy Gazpromu i Rosnieftu. Świadczą o tym choćby dostawy amerykańskiego LNG do terminalu w Świnoujściu. (Oczywiście niektórzy duponarodowcy i zwolennicy Michalkowera twierdzą, że kupując amerykański gaz płacimy Żydom roszczenia :)
Rządy Trumpa mogą nas również o tyle cieszyć, że były jedną nieustanną zjebką pod adresem Niemiec. Już dawno Niemcy nie były tak publicznie rugane, nie grożono im wojną handlową i sankcjami. To wymusiło na rządzie Merkel m.in. widoczne ostatnio ocieplenie relacji z Polską.
Najważniejszym kierunkiem w polityce zagranicznej Trumpa są oczywiście Chiny. Trump jest pierwszym prezydentem, który ośmielił się im postawić i poważnie zagrozić. Oczywiście wojna handlowa zaczyna przynosić już straty amerykańskiej gospodarce, ale Chiny odczuwają ją jeszcze mocniej. A perspektywa rozszerzenia wojny technologicznej (której pierwszymi celami stały się koncerny Huawei i ZTE) naprawdę niepokoi Pekin. To zresztą ostatni moment, by USA przyblokowały Chińczyków na drodze do supremacji technologicznej. W Chinach część decydentów nie chce kończyć obecnej wojny handlowej i liczy na to, że niezadowolenie farmerów przyczyni się do przegranej Trumpa w wyborach. Liczą na to, że wygra Biden. Może być jednak tak, że demokraci również będą kontynuowali antychińską politykę. Pewne sprawy poszły już przecież zbyt daleko, a nieśmiałe przesunięcia w stronę Pacyfiku zaczęły się już za kadencji Obamy. Nawet Soros chwali Trumpa za jego politykę wobec Chin i Huawei.
W przypadku Korei Północnej, Trump dokonał kilku spektakularnych gestów. Był pierwszym amerykańskim prezydentem, który wszedł na jej terytorium i spotkał się z północnokoreańskim dyktatorem. Korea Płn. nadal kontynuuje jednak swój program rakietowy. Kim nie chce rezygnować z broni nuklearnej bo mu ona zapewnia bezpieczeństwo. Nie przed USA czy Japonią, ale przed Chinami. Tylko bowiem z "nuklearnym straszakiem" wpisuje się on w chińską strategię psucia szyków USA. Gdyby zrezygnował z Bomby, zostałby szybko obalony przez Chińczyków. Trumpowi mimo wszystko udało się wygasić front północnokoreański. A sama idea resetu z Pyongyangiem była raczej ideą Seulu i południowokoreańskiego wielkiego biznesu niż ideą Waszyngtonu.
Trump nie odniósł sukcesów w polityce bliskowschodniej. Głównie ze względu na swoich sojuszników. Plan pokojowy dla Izraela/Palestyny nie mógł zadowolić nikogo. Netanjahu jest gotów podpalić świat byle tylko uniknąć przegranej wyborach i więzienia. Mohamed bin Salman to koleś, który ma jazdy pod wpływem kokainy. Z Turcją sytuacja jest trudna. Syria rozgrzebana. Iran dostał po kieszeni, ale to wytrzyma i się odgryza. Rozmowy z talibami się załamały a USA nadal grzęzną w Afganistanie bez żadnej strategii wyjścia. Gdyby Donald nie słuchał Jareda i Bibiego, poszłoby mu znacznie lepiej. A tak musi narzekać, na to, że amerykańscy Żydzi "są nielojalni".
Fiaskiem okazała się też próba obalenia reżimu w Wenezueli. Ale głównie ze względu na słabość tamtejszej opozycji oraz totalnie popieprzoną sytuację w tym kraju. Z Meksykiem poszło mu jednak zadziwiająco sprawnie. No cóż, Meksyk korzysta z wojny handlowej i też nie lubi imigrantów z południa...
Podsumowując: Trump oczywiście robi błędy i coraz częściej głupio się zachowuje, ale jego dotychczasowy bilans wypada o wiele lepiej dla USA i świata niż dokonania Obamy czy Busha Jra.
Ale pamiętajmy o tym, że Trump nie jest znienawidzony przez establiszment za swoją politykę zagraniczną. Ta polityka jest bowiem racjonalna z punktu widzenia części establiszmentu. Polityka zagraniczna nie odgrywa tu roli dominującej. To jego polityka wewnętrzna budzi przerażenie elit ze Wschodniego i Zachodniego Wybrzeża.
Geopolityka jest iluzją. To nie państwa są głównymi graczami, tylko organizacje subpaństwowe. Państwa dla nich są narzędziami. Opisywałem ten mechanizm w swoich seriach blogowych takich jak: Wrześniowa Mgła, Archanioł, Prometeusz, Dies Irae czy Hydra. W seriach Pontifex, Demiurg i Shamballah pokazałem, że te organizacje potrafią być czasem "starożytne". I wygląda na to, że Trump jest dla nich (a przynajmniej dla sporej większości z nich) człowiekiem z zewnątrz. On w jakiś sposób opóźnia ich plany: dotyczące np. budowy "totalitarnej" oligarchii technologicznej, nowego globalnego podziału pracy, wymiany demograficznej i redukcji ludzkiej populacji. Cztery lata to dla nich irytujące opóźnienie. Osiem lat, czyli dwie kadencje, to już fatalne opóźnienie. To k...sko zabawne oglądać irytację tych dupków :)
Mówiąc Panem W. "Katechon". Czy coś przeoczyłem?
OdpowiedzUsuńKatechon to brzydkie słowo. :)
UsuńAle jeśli chodzi o istotę - zajmuje miejsce, które objęliby gorsi od niego, to tak
@ Fox / Hubert,
OdpowiedzUsuńcieszy, że Ty i wielu zwolenników D. Trumpa zauważacie, że propaganda jego konkurentów nie kłamie co do absolutnej nieprzewidywalności byłego przemysłowca.
Co do dyskusji pod poprzednim wpisem z komentarzy, samemu popieram PiS o tyle, o ile M. Morawiecki będzie godnym kontynuatorem linii Z. Gilowskiej i Lecha Kaczynskiego.
Co do demagogów walczących z ubectwem, którzy biologicznie i tak często są już emerytami - jesteście tylko grupą 9-15 % ogółu głosujących, władzę na wiele lat zdobywa się i utrzymuje tylko poprzez cnotę łagodności i umiarkowania. Co oczywiście może oznaczać tylko umiejętną propagandę, ale to już inna sprawa 😀
Joe Biden zapomniał jak nazywa się Obama... po raz drugi
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=BV8_-zK6vzs
"Dochodzenie prokuratora Muellera nieustannie biło w jego ludzi."
Albo Mueller ukrył mafijno-ruskie powiązania Trumpa, co sugeruje Daniel Hopsicker
https://www.madcowprod.com/2019/09/13/jeffrey-epsteins-linked-in-social-network/?fbclid=IwAR0QFA83XVCEQQxKhUL_Fihd3v4Vh7QyedaJ6SxUZefW0IJuKLw1Y4ekKFg
Na razie mamy za mało info ale warto to obserwować. Hopsicker zbiera kasę na śledztwo, a przypominam, że to koleś wagi ciężkiej, który demaskował Barry'ego Seala i porywaczy z 11 września
https://www.gofundme.com/f/send-me-to-philadephia?pc=fb_co_campmgmtbnr_w&rcid=r01-156537850409-9d8e40056be544df&utm_source=facebook&utm_medium=social&utm_campaign=fb_co_campmgmtbnr_w&fbclid=IwAR191U9Hd_HTtJaUUhXixTkUa239p-TQBl-TEgQIOnBfO1feL8Kgu7b3O4E
"Kim nie chce rezygnować z broni nuklearnej bo mu ona zapewnia bezpieczeństwo. Nie przed USA czy Japonią, ale przed Chinami. Tylko bowiem z "nuklearnym straszakiem" wpisuje się on w chińską strategię psucia szyków USA. Gdyby zrezygnował z Bomby, zostałby szybko obalony przez Chińczyków."
Przecież to Bolton zatopił rozmowy mówiąc o "libijskim modelu". Kim nie chciał skończyć z bagnetem w tyłku i się wycofał. Pytanie komu na rękę jest konflikt z Koreą?
"Geopolityka jest iluzją."
To czemu inwestujemy w armię i lotnictwo a nie w marynarkę? Czemu Amerykanie i Chińczycy przykładają znaczenie do kosztownej floty?
Ale z resztą się zgodzę.
"Hopsicker zbiera kasę na śledztwo, a przypominam, że to koleś wagi ciężkiej, który demaskował Barry'ego Seala i porywaczy z 11 września" - ale w kwestii Trumpa dał się złapać na lipne dossier Steela.
Usuń"To czemu inwestujemy w armię i lotnictwo a nie w marynarkę? Czemu Amerykanie i Chińczycy przykładają znaczenie do kosztownej floty?" - chodziło mi o to, że iluzją jest uznawanie geopolityki za główny determinant polityki zagranicznej cyz nawet wewnętrznej
A czy przypadkiem amerykanski gaz nie przyplynal z rosji ???
OdpowiedzUsuńŻe niby Rosja wysłała go do Teksasu a stamtąd wysłali go do nas? Mało opłacalna operacja
UsuńCo do ceny za samoloty znalazłem tutaj wpis https://matusiakj.blogspot.com/2019/09/panstwo-pasozytnicze-walczy-z_16.html, nie wiem na ile te wyliczenia są poprawne.
OdpowiedzUsuń"Za jeden wątpliwej funkcjonalności samolot F-35 mamy zapłacić hegemonowi 204 miliony dolarów. Holandia złożyła dodatkowe zamówienie na 8 lub 9 myśliwców F35-S ( czyli najlepiej wyposażone, ponad już zamówione 37 ) za kwotę 600 - 700 mln dolarów. Koszt jednego samolotu to 88 mln dolarów."
Ja bardziej polecałbym kompleksową analizę tematu na defence24.pl. tam jest porównanie oferty dla nas i dla Belgów. Znawcą nie jestem, ale tekst był przekonujący. Jeszcze ciekawie mówi o tym klient z youtube "gdzie zaczyna się wojsko". Warto posłuchać.
UsuńOsobiście zaczyna mnie już czyścić od gadki jak to "hegemonowi" mamy za coś zapłacić. Bo samoloty to są niby kurwa za dobre słowo? A najlepiej niech piloci dalej zapierdalają na drzwiach od stodoły, jak miał swego czasu twierdzić Mistrz mowy polskiej Bronisław. Przypominają mi się teksty Leszka Bubla.
Pozdrawiam Fox.
Stały czytelnik jeszcze z czasów bloxa 😁
"To czemu inwestujemy w armię i lotnictwo a nie w marynarkę? Czemu Amerykanie i Chińczycy przykładają znaczenie do kosztownej floty?" - jak powiedział Piłsudski, Polacy chcieliby zapłacić za niepodległość dwa grosze
Usuń"Bo samoloty to są niby kurwa za dobre słowo?" - no chyba że się jest Izraelem, to można nawet USS Liberty ustrzelić i nadal doić USA :)
UsuńAle cóż zrobić, gdy alternatywą jest tajemnicza polityka "wielowektorowa" którą zamierzają uprawiać polscy realiści po zdobyciu władzy?
Coś mi się zdaje, że Trump zdecyduje się poprawić sobie notowania, wojną z Iranem. A może raczej taka jest cena jego reelekcji ?
OdpowiedzUsuńJa dziś z rana zatankowałem do pełna. Zanosi się na spory wzrost cen ropy,czyli i benzyny.
Trump zapomniał, że Amerykanie z reguły wybierają podczas konfliktu urzędującego prezydenta, nie chcąc wtedy dużych zmian; więc straszenie go, że jak będzie wojna to przegra wybory jest tylko medialną wrogą mu bujdą na resorach.
UsuńOdkrywca
On się jednak chyba obawia tam zaangażować. Choć mogą go do wojny wciągnąć
UsuńTrump przypomniał mi stareńką powieść S-F :)
OdpowiedzUsuń(Mam jeszcze jedno skojarzenie, ale nie potrafię go zidentyfikować :) )
.
“Je się sztuczne hamburgery z soi, pije się syntetyczną kawę i inne chemicznie wytwarzane odżywki, dla braku benzyny jeździ się cadillacami na rowerowe pedały, lecz istnieją luksusy, o które łatwiej niż o podstawowe środki utrzymania. Ludzie gnieżdżą się w ciasnocie — klatki schodowe drapaczy na noc zamienia się w klitki mieszkalne, opuszczając serie prowizorycznych ścianek, rano sieje podnosi i wszyscy spieszą do pracy. Między potężnymi koncernami toczą się prawdziwe, krwawe bitwy (do dziś zostały plamy krwi na schodach centralnej administracji poczty, pamiątka po bitwie, jaką wydała Western Union, walcząc o wyłączność używania kurierów — American Railway Express). W tej Ameryce o 800000000 obywateli bohater, M.Courtenay, jest jednym z kierowników potężnej reklamowej korporacji i ma „sprzedać” społeczeństwu projekt kolonizacji Wenery, która naprawdę jest jednym bagnem i pustynią, lecz reklama przyda jej uwodzicielskich cech, aby można było skutecznie rekrutować kandydatów na kolonistów. Rolę podziemnej opozycji, zwalczającej establishment, pełnią Consies, szczuci i więzieni konserwatyści, organizacja tajna, ponieważ nielegalna, mająca swych członków nawet w policji, posługująca się techniką „sekretnych znaków rozpoznawczych”. W świecie tej Ameryki prezydent jest pozbawionym realnej władzy figurantem; życzliwi mówią za jego plecami: „Na co mu zeszło”; senat składa się z senatorów wytypowanych przez największe korporacje, podległe tylko zwyczajowym prawom jako „kodeksowi komercjalnej etyki”, zgodnie z którym dozwolone są zamachy mordercze, o ile poprzedzą je odpowiednie powiadomienia (oczywiście w praktyce nikogo się nie ostrzega). W owej potężnej Ameryce, która chce już kolonizować Wenus, szczęśliwy jest ten, kto ma babcie hodującą w ogródku na dachu drapacza chmur grządkę prawdziwej kawy; powietrze miejskie tak jest pełne brudu i kurzu, że trzeba, wychodząc na ulicę, przywdziewać odpowiednią maseczkę.
Dodajmy — przypominając sobie o obowiązku recenzentów literackich — że powieść nie jest mimo pozorów — satyrą polityczną, a to ponieważ z nazwanych szczegółów jest zbudowane tylko tło dla akcji sensacyjno—awanturniczej. Mitchell Courtenay, szef reklamy Fowler Schocken Corporation, staje się, po mianowaniu go zwierzchnikiem nazwanej kampanii reklamowej, obiektem ataków konkurencji (symulując nieszczęśliwy wypadek, rzucają nań ładunki z helikoptera na lotnisku, porywają go na Antarktydzie, umieszczają w obozie pracy, który jest „fabryką” pewnej korporacji, a gdy udaje mu się umknąć dzięki pomocy Consies, bo wchodzi do ich organizacji, wpada w ręce głównego przeciwnika Fowlera; blada psychopatka na usługach owego konkurenta ‘ grozi mu torturami, jeśli nie zdradzi sekretów swego przedsiębiorstwa, Courtenay dusi ją, ucieka na Księżyc, ukrywa się tam, jego sekretarka ginie od otrucia, gonią go — itp.).”
...''czyli chyba Trump kaputt,niestety'' - tak sem pomyślał nie ukrywam w pierwszej chwili czytając ten wpis, skoro Fox wyraża otwarcie wątpliwości co do szans reelekcji Donalda, boć przecież wcześniej trafnie przewidział jego prezydenturę, gdy jeszcze jawiło się to jako wysoce ekscentryczna koncepcja [ co podzielałem przyznaję, bo za bardzo ufałem wtedy opiniom Zyzaka, znakomitego badacza ale fatalnego komentatora politycznego, stąd nie dziwota, iż jako taki został ''zniknięty'' ] - może elity amerykańskie uznały, że z Joe Bidenem na czele łatwiej pójdzie zakup Grenlandii? ''Gdyby Bernie jakimś cudem jednak wygrał...'' - nie strasz, proszę! ''...to na koniec ewentualnej drugiej kadencji...'' - to jest akurat niemożliwe, gdyż w międzyczasie z USA kamień na kamieniu by nie pozostał, o ile jakoś jeszcze ten kraj przetrwał Obamę to już jestem pewien, że tylko totalna obstrukcja nie tylko ze strony nieskurwionych Republikanów, ale i co bardziej ogarniętych Demokratów o ile tacy się jeszcze ostali ocaliłaby resztki chociaż tego co się da z Ameryki w przypadku przywództwa tego komucha, problem w tym, że jest tam już tylu spierdoleńców, iż nie potrzeba żadnej ruskiej ani nawet chińskiej agentury by ich zaorać, sami zrobią se Kononowicza. Polemizowałbym, że ''geopolityka jest iluzją'' - raczej jej fałszywa interpretacja, zakładając kierowniczą rolę struktur supranarodowych nie mogą one abstrahować od uwarunkowań geograficznych i kulturowych poszczególnych krajów i rejonów świata, jeśli chcą skutecznie na nie wpływać, globalizm bynajmniej nie kłóci się z nacjonalizmem o ile ten reprezentuje mniejszościowy etnos rozpierdalający dane państwo, toż samo tyczy integryzmów religijnych z rozsadzającym de facto islam od środka wahhabizmem na czele itd. Gdyby Trump był człowiekiem ''z zewnątrz'' w ogóle by nie zaistniał, powtórzę moje intuicje z czasu inauguracji jego prezydentury : wygląda mi to na frondę w samym ''deep state'', chyba nie wszystkim tam podoba się kierunek zmian a może chociaż ich tempo, jako zwykłemu leszczowi pozostaje mi jedynie wróżyć z ruchów płyt tektonicznych czy to taka różnica jak między ''Szkotami'' a Wielkim Wzwodem w masonerii, czy też jeszcze lepiej - martynistami [ jakim miał być de Maistre oszukujący chyba siebie, a na pewno innych rzekomym ''katolickim integryzmem'' ] a jakobinami, cóż obaczymy...
OdpowiedzUsuńJeśli zostaną spełnione warunki, które podałem (a zwłaszcza powrót Hillary), Trump wygra. No chyba, że go zabiją i na fali współczucia i gniewu zostanie wybrany Pence z Nikki Halley u boku.
UsuńTrump is dead.
OdpowiedzUsuńTrup to zwykła żydowska szuka,przeniósł stolicę do Jerozolimy,oddał Wzgórza Golan Izraelowi,podpisał ustawę 447 ,mianował na ambasadora USA w Polsce zwykłą" burdelmame która rządzi się tu niczym Hans Frank na Wawelu w swojej GG",ciekawie czy w Berlinie lub w Moskwie by się na to odważył,a wczoraj pentagon ogłosił że prawie o 3/4 redukcję finansowanie inwestycji militarnych w środkowej Europie czyli przechandlowal nas Ruskim za Iran.Nie sądzę że mielibyśmy gorzej za Clintonowny
OdpowiedzUsuń"przeniósł stolicę do Jerozolimy," - stolica Izraela od dawna już tam była.
Usuń"oddał Wzgórza Golan Izraelowi," - Izrael ma je od 1967 r.
"podpisał ustawę 447 " - bezzębną ustawę.
"ciekawie czy w Berlinie lub w Moskwie by się na to odważył" - to poczytaj o tym jak ambasador USA w Berlinie Richard Grenell ruga Niemców.|
"pentagon ogłosił że prawie o 3/4 redukcję finansowanie inwestycji militarnych w środkowej Europie" - przesunięcie w czasie nie redukcję. I nie aż taką.
"przechandlowal nas Ruskim za Iran." - słyszę to już po raz chyba 50-ty...
"Nie sądzę że mielibyśmy gorzej za Clintonowny" - wszyscy mężczyźni na Ziemi mieliby gorzej za Hillary
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPolecam przeczytać publikacje Instytutu Fizyki Jądrowej PAN pod tytułem "Czas na hiperkrach, mówią multifraktalne analizy głównego indeksu giełdowego" - dostępny tutaj - https://press.ifj.edu.pl/news/2018/11/22/
OdpowiedzUsuńW oczekiwaniu na katastrofę ekonomiczną, prognozowaną na początek lat 20, próba regulacji stóp procentowych poniżej 0 (co już się stało w UE), pokazuje, że wyczerpały się możliwości pieniądza fiducjarnego. USA nie obroni współczesnej ekonomi opartej na dolarze i długu bez względu na to kto będzie zasiadał w Waszyngtonie. Demokraci niewątpliwie spowodują większe straty w amerykańskich koloniach i części UE, co będzie wynikać z bezwładności tego środowiska, które rozpadnie się i przeistoczy w bardziej radykalną lewicę. Republikanie nie są lepsi ale stać ich na zdecydowane kroki i uprzedzenie kryzysu wywołując wojnę w obronie kolonii - szczególnie tych roponośnych i posiadających rozwiniętą naukę.
Tak szczerze to z Trumpem wiazałem duże nadzieje,a okazał się on zwykłym kapiszonem,szczególnie zdziwiła mnie jego uległość jeśli chodzi o Izrael(inni też byli ale nie tak ostentacyjnie)Jeśli wierzyć w pogłoski to niedługo bedzie w USA wielki kryzys bankowy,wiec chyba tylko wojna z Iranem go uratuje.Niestety nasz kraj ma za "głupiego jasia" a potwierdził to przesyłając panią "ambasador",reasumując jesteśmy potrzebni US jako żydowska skarbonka,dywersant wspierający bezsensu UKR,karta do gry w stosunkach z Rosją i Niemcami,która w razie czego przrchahadluje sie za jakieś frukty i miejscem gdzie US Army może sprzedać swój złom,naprawdę nie widzę różnicy między nim a demokratami,szczególnie że ostatnio Trump strasznie polizywal sie Lgtb wywieszajac tęczowe flagi i pisząc epistola niczym ksiądz wiernym.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ując
Usuń