Przykład tego jak mocno ubectwo działające na odcinku konserwatywno-endeckim i kościelnym namieszało ludziom w głowach. Można się śmiać z wypowiedzi Macieja Giertycha z 1990 r. o tym, że Układ Warszawski i ZSRR są potrzebne Polsce, by bronić nas przed "masońsko-żydowskim Zachodem", ale prawda jest taka, że są na polskiej prawicy osoby uważające, że pedofil-ludobójca-mafiozo Putin i jego kumpel patriarcha generał Cyryl II powinni nas bronić przed "zgnilizną Zachodu". Poniżej wiele mówiący screen. Moja pyskówka z niejakim Janem Cyraniakiem, organizatorem akcji bojkotu "satanistycznego" napoju "Demon" i przy okazji największym polskim fanem serialu "My Little Pony. Przyjaźń to magia" (pisał na temat tego serialu na xxx-portalu, o tym, że to dzieło "solarne i evolliańskie" i jednocześnie oburzał się na pornograficzne przeróbki tej produkcji :). Nasza dyskusja, na profilu Janka Bodakowskiego, odbyła się z okazji wizyty gen. Cyryla i demonstracji pro i contra.
środa, 27 lutego 2013
Iran: Biały dym nad zakładami w Arak
Nad zakładami produkującymi wodę ciężką w Arak pojawił się biały dym, a raczej obłok pary wodnej. Nie, nie oznacza to wyboru nowego ajatollaha, tylko to, że prawdopodobnie uruchomili tam produkcję tej strategicznej substancji niezbędnej do wybudowania bomby nuklearnej opartej na plutonie. Dotychczas wszyscy skupiali się na "ścieżce uranowej" - która Irańczykom kiepsko wychodzi - a tutaj plan B idzie do przodu. O tym jak ważne są dla Iranu zakłady w Arak świadczy to, że od 2011 r. nie wpuszczają tam naiwniaków z MAEA a wokół nich rozmieścili całkiem niezłą obronę przeciwlotniczą (choć pojęcie "całkiem niezła" jest oczywiście względne. Sowieckie SAM-y fajnie się paliły w 1982 r. w Dolinie Beekaa). Moim zdaniem jednak sprawa jest bezprzedmiotowa. Obama jest gotów zezwolić Iranowi na posiadanie Bomby, Netanjahu boi się zrobić cokolwiek bez zgody Waszyngtonu, a Iran ma przecież plan C - może w każdej chwili kupić gotową bombę wraz z rakietami od Korei Północnej (o czym już tu wcześniej pisałem).
Ciekawsze rzeczy dzieją się w Libanie. Nasrallah poleciał do Teheranu na kurację. Ponoć choruje na raka. "Ponoć", bo w przypadku Erdogana rakowe pogłoski okazały się ostatecznie fałszywe (chyba, że turecki premier cudownie wydobrzał). Coś te "Katechony" prowadzą niezdrowy tryb życia. Chavez i kilku innych południowoamerykańskich przywódców też złapało raka. A Castro nadal żyje.
sobota, 23 lutego 2013
Jan Paweł II zaorał bałkańską narrację endecji
"Kosowo jest albańskie" - Roman Dmowski :)
Ilustracje muzyczne: Marko Perkovic Thompson "Anica"
Marko Perkovic Thompson "Cavoglave"
Meda ft. Sinan Hoxha "Kuq e zi"
Popularna prawicowa, endecka narracja wojen bałkańskich lat 90-tych mówi, że Jugosławia została rozbita przez Niemcy, USA i muzułmanów. Pomija ona kluczowy czynnik jakim były walki frakcyjne wśród jugosłowiańskich komunistów i sięgnięcie przez ich frakcje po nacjonalizm. Ale mimo wszystko zawiera ziarno prawdy. Sam uważam, że dzięki wojnom bałkańskim USA zdołały na 10 lat zatruć stosunki niemiecko-rosyjskie (co było dla Polski ekstremalnie korzystne, wbrew temu co twierdzą fantaści snujący wizje jakiegoś Heksagonale). Warto jednak zwrócić uwagę, że endecy zawsze pomijają innego ważnego aktora stosunków międzynarodowych, który wziął udział w rozbijaniu Jugosławii: bł. Jana Pawła II i Stolicę Apostolską. Endecy zawsze przypominają, że niemieckie MSZ pośpieszyło się z uznaniem niepodległości Chorwacji. Zapominają dodać, że wkrótce po RFN Chorwację uznała Stolica Apostolska. Watykan udzielał w czasie wojny dyplomatycznego i duchowego wsparcia Chorwacji w walce z komunistyczną Serbią. Jan Paweł II przyjął na audiencji m.in. generała Ante Gotovinę, który w 1995 r. dowodził operacją "Burza" w wyniku której zdobyto na Serbach Krainę. Chorwaci uważają Jana Pawła II za swojego bohatera. Urban i Palikot nie przeżyliby 30 sekund, gdyby zostali otoczeni przez weteranów wojny z Serbią. :)
Trudno się jednak dziwić wsparciu Watykanu dla Chorwacji. Nie miał przecież powodu, by kochać komunistyczną Jugosławię, państwo zroszone krwią tysięcy katolików. W odróżnieniu od endeków nie widział też w postkomunistyczno-mafijnej Serbii "bastionu chrześcijaństwa". Watykan doskonale zdawał sobie za to sprawę z bardzo silnego serbskiego antykatolicyzmu. (Jan Paweł II wyniósł przecież na ołtarze katolickie zakonnice z Bośni zgwałcone i zamordowane przez czetnicką bandę, czyszczącą Bośnię z muzułmanów i katolików.) Sam ten silny antykatolicyzm widziałem w Serbii. Gdy byłem na serbskim festiwalu nacjonalistycznym na Ravnej Gorze co i rusz słyszałem antykatolickie teksty w stylu "papież kierował Hitlerem" a serbscy koledzy namawiali mnie do przyjęcia swojej wiary. "Gdy będziesz katolikiem, nie będziesz widział całego zła tego świata" - mówili. Rozglądałem się więc uważnie i uśmiechałem się obserwując ich "życie duchowe". Na straganach obok ikon świętych i innych dewocjonaliów kasety porno z paniami dumnie prezentującymi swe narządy na okładkach, butelki wódki z zatopionymi w nich krzyżami (kupiłem taką na pamiątkę). Ale najlepszą ilustracją specyficznego podejścia Serbów do religii był podpity jegomość, który przeżegnał się na nasz widok mamrocząc "Katolicy na Ravnej Gorze! Skandal!" a po chwili wyjął przy wszystkich wacka na wierzch i zaczął mówić, że jest "pedałem i komunistą".
To samo narracyjne skrzywienie dotyczy Kosowa. Prezes Artur Zawisza pisze: "Okazujemy solidarność prawosławnym południowym Słowianom, aby przypomnieć sobie i światu słowiańską wspólnotę wiary i kultury. Bronimy matecznika serbskości przed inwazją muzułmanów, których powstrzymywał w 732 roku Karol Młot pod Poitiers, a w 1683 roku Jan III Sobieski pod Wiedniem. "
Problem w tym, że Serbom Kosowo zabrali nie muzułmanie, ale inny naród: Albańczycy. Prawie 20 proc. Albańczyków to chrześcijanie, którzy jakoś się nie skarżą na islamskie prześladowania - dotyczy to również Kosowa. Poprzedni prezydent Albanii był prawosławny. Dwóch największych bohaterów narodowych Albanii to katolicy: Skanderbeg i bł. Matka Teresa z Kalkuty.
Powyżej: antykomunistyczne malowidło w kościele franciszkańskim w Szkodrze
W Tiranie, w samym centrum miasta jest wielka prawosławna katedra, a centrum albańskiego antykomunizmu było od lat w dużej mierze katolickie miasto Szkoder. Albański islam jest dosyć liberalny - zwłaszcza, że jest pod silnym wpływem sufickiego bektaszyzmu. Podróżując po Albanii i rozmawiając z miejscowymi słyszałem wypowiedzi w stylu "islam i chrześcijaństwo to dwie autostrady prowadzące do Boga". Nie widziałem tam żadnej dziewczyny w chuście na głowie, za to wiele w klubach nocnych. Wojna w Kosowie miała mało wspólnego z ekspansją islamu. To było starcie dwóch nacjonalizmów. Dlaczego więc Albańczycy niszczyli serbskie cerkwie? Robili to samo, co my po 1918 r. Niszczyliśmy ślady panowania zaborcy. Tak jak rosyjskie prawosławie dostarczało carskim oprawcom duchowego paliwa do prześladowania Polaków, katolików i Żydów, tak serbskie prawosławie dostarczało ludziom typu "pedał i komunista" z Ravnej Gory, duchowego paliwa do zabijania Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków. Starcie wygrały nacjonalizmy: chorwacki, bośniacki i albański. Serbowie przegrali, bo okazali się chorym społeczeństwem. Nie ma powodu, by ich bronić. Powinni stracić jeszcze Preszewo i Wojewodinę.
(Zainteresowanych tematyką kosowską polecam ten mój wpis, oraz artykuł dra Targalskiego)
Czasem się zastanawiam, czy endecy są rzeczywiście katolikami. Argumenty wysuwane przez nich w ich narracji dotyczącej Rosji i Bałkanów są bowiem zwykle prawosławne. Pamiętacie wizytę patriarchy generała Cyryla? Podpisanym z tej okazji świstkiem papieru (którego nie odczytano w mojej parafii, by nie gorszyć patriotycznych wiernych) ekscytowała się cała masa endeków od Winnickiego po Engelgarda i Bodakowskiego. Wszyscy zdawali się bić czołem o posadzkę cerkwii i powtarzać: "Ja rab twój! Ja rab twój!". A wyobraźmy sobie teraz, że podobne porozumienie z Kościołem Katolickim podpisałby jakiś protestancki biskup, Dalajlama czy naczelny rabin Izraela. Oburzenia na ekumenizm byłoby co niemiara :)
Ps. Serbski narodowy mit koncentruje się wokół bitwy na Kosowym Polu z 1389 r. Starcia chrześcijańskich Serbów z Turkami. Serbowie pomijają jednak to, że po ich stronie walczyli wówczas Albańczycy. Również to, że kilkadziesiąt lat później podczas drugiej bitwy na Kosowym Polu wojska albańskiego katolika Skanderbega starły się z serbskimi wasalami tureckiego sułtana. No cóż, współczesna turecka historiografia podkreśla, że Serbowie byli "dobrymi sojusznikami" Turcji :)
Ilustracje muzyczne: Marko Perkovic Thompson "Anica"
Marko Perkovic Thompson "Cavoglave"
Meda ft. Sinan Hoxha "Kuq e zi"
Popularna prawicowa, endecka narracja wojen bałkańskich lat 90-tych mówi, że Jugosławia została rozbita przez Niemcy, USA i muzułmanów. Pomija ona kluczowy czynnik jakim były walki frakcyjne wśród jugosłowiańskich komunistów i sięgnięcie przez ich frakcje po nacjonalizm. Ale mimo wszystko zawiera ziarno prawdy. Sam uważam, że dzięki wojnom bałkańskim USA zdołały na 10 lat zatruć stosunki niemiecko-rosyjskie (co było dla Polski ekstremalnie korzystne, wbrew temu co twierdzą fantaści snujący wizje jakiegoś Heksagonale). Warto jednak zwrócić uwagę, że endecy zawsze pomijają innego ważnego aktora stosunków międzynarodowych, który wziął udział w rozbijaniu Jugosławii: bł. Jana Pawła II i Stolicę Apostolską. Endecy zawsze przypominają, że niemieckie MSZ pośpieszyło się z uznaniem niepodległości Chorwacji. Zapominają dodać, że wkrótce po RFN Chorwację uznała Stolica Apostolska. Watykan udzielał w czasie wojny dyplomatycznego i duchowego wsparcia Chorwacji w walce z komunistyczną Serbią. Jan Paweł II przyjął na audiencji m.in. generała Ante Gotovinę, który w 1995 r. dowodził operacją "Burza" w wyniku której zdobyto na Serbach Krainę. Chorwaci uważają Jana Pawła II za swojego bohatera. Urban i Palikot nie przeżyliby 30 sekund, gdyby zostali otoczeni przez weteranów wojny z Serbią. :)
Trudno się jednak dziwić wsparciu Watykanu dla Chorwacji. Nie miał przecież powodu, by kochać komunistyczną Jugosławię, państwo zroszone krwią tysięcy katolików. W odróżnieniu od endeków nie widział też w postkomunistyczno-mafijnej Serbii "bastionu chrześcijaństwa". Watykan doskonale zdawał sobie za to sprawę z bardzo silnego serbskiego antykatolicyzmu. (Jan Paweł II wyniósł przecież na ołtarze katolickie zakonnice z Bośni zgwałcone i zamordowane przez czetnicką bandę, czyszczącą Bośnię z muzułmanów i katolików.) Sam ten silny antykatolicyzm widziałem w Serbii. Gdy byłem na serbskim festiwalu nacjonalistycznym na Ravnej Gorze co i rusz słyszałem antykatolickie teksty w stylu "papież kierował Hitlerem" a serbscy koledzy namawiali mnie do przyjęcia swojej wiary. "Gdy będziesz katolikiem, nie będziesz widział całego zła tego świata" - mówili. Rozglądałem się więc uważnie i uśmiechałem się obserwując ich "życie duchowe". Na straganach obok ikon świętych i innych dewocjonaliów kasety porno z paniami dumnie prezentującymi swe narządy na okładkach, butelki wódki z zatopionymi w nich krzyżami (kupiłem taką na pamiątkę). Ale najlepszą ilustracją specyficznego podejścia Serbów do religii był podpity jegomość, który przeżegnał się na nasz widok mamrocząc "Katolicy na Ravnej Gorze! Skandal!" a po chwili wyjął przy wszystkich wacka na wierzch i zaczął mówić, że jest "pedałem i komunistą".
To samo narracyjne skrzywienie dotyczy Kosowa. Prezes Artur Zawisza pisze: "Okazujemy solidarność prawosławnym południowym Słowianom, aby przypomnieć sobie i światu słowiańską wspólnotę wiary i kultury. Bronimy matecznika serbskości przed inwazją muzułmanów, których powstrzymywał w 732 roku Karol Młot pod Poitiers, a w 1683 roku Jan III Sobieski pod Wiedniem. "
Problem w tym, że Serbom Kosowo zabrali nie muzułmanie, ale inny naród: Albańczycy. Prawie 20 proc. Albańczyków to chrześcijanie, którzy jakoś się nie skarżą na islamskie prześladowania - dotyczy to również Kosowa. Poprzedni prezydent Albanii był prawosławny. Dwóch największych bohaterów narodowych Albanii to katolicy: Skanderbeg i bł. Matka Teresa z Kalkuty.
Powyżej: antykomunistyczne malowidło w kościele franciszkańskim w Szkodrze
W Tiranie, w samym centrum miasta jest wielka prawosławna katedra, a centrum albańskiego antykomunizmu było od lat w dużej mierze katolickie miasto Szkoder. Albański islam jest dosyć liberalny - zwłaszcza, że jest pod silnym wpływem sufickiego bektaszyzmu. Podróżując po Albanii i rozmawiając z miejscowymi słyszałem wypowiedzi w stylu "islam i chrześcijaństwo to dwie autostrady prowadzące do Boga". Nie widziałem tam żadnej dziewczyny w chuście na głowie, za to wiele w klubach nocnych. Wojna w Kosowie miała mało wspólnego z ekspansją islamu. To było starcie dwóch nacjonalizmów. Dlaczego więc Albańczycy niszczyli serbskie cerkwie? Robili to samo, co my po 1918 r. Niszczyliśmy ślady panowania zaborcy. Tak jak rosyjskie prawosławie dostarczało carskim oprawcom duchowego paliwa do prześladowania Polaków, katolików i Żydów, tak serbskie prawosławie dostarczało ludziom typu "pedał i komunista" z Ravnej Gory, duchowego paliwa do zabijania Chorwatów, Bośniaków i Albańczyków. Starcie wygrały nacjonalizmy: chorwacki, bośniacki i albański. Serbowie przegrali, bo okazali się chorym społeczeństwem. Nie ma powodu, by ich bronić. Powinni stracić jeszcze Preszewo i Wojewodinę.
(Zainteresowanych tematyką kosowską polecam ten mój wpis, oraz artykuł dra Targalskiego)
Czasem się zastanawiam, czy endecy są rzeczywiście katolikami. Argumenty wysuwane przez nich w ich narracji dotyczącej Rosji i Bałkanów są bowiem zwykle prawosławne. Pamiętacie wizytę patriarchy generała Cyryla? Podpisanym z tej okazji świstkiem papieru (którego nie odczytano w mojej parafii, by nie gorszyć patriotycznych wiernych) ekscytowała się cała masa endeków od Winnickiego po Engelgarda i Bodakowskiego. Wszyscy zdawali się bić czołem o posadzkę cerkwii i powtarzać: "Ja rab twój! Ja rab twój!". A wyobraźmy sobie teraz, że podobne porozumienie z Kościołem Katolickim podpisałby jakiś protestancki biskup, Dalajlama czy naczelny rabin Izraela. Oburzenia na ekumenizm byłoby co niemiara :)
Ps. Serbski narodowy mit koncentruje się wokół bitwy na Kosowym Polu z 1389 r. Starcia chrześcijańskich Serbów z Turkami. Serbowie pomijają jednak to, że po ich stronie walczyli wówczas Albańczycy. Również to, że kilkadziesiąt lat później podczas drugiej bitwy na Kosowym Polu wojska albańskiego katolika Skanderbega starły się z serbskimi wasalami tureckiego sułtana. No cóż, współczesna turecka historiografia podkreśla, że Serbowie byli "dobrymi sojusznikami" Turcji :)
Iran kupi bombę od Kima?
Iran ogłosił odkrycie dużych złóż uranu i plany budowy 16 nowych elektrowni atomowych (ciekawe czy też będą się psuły tak jak reaktor w Buszerze?). To oczywiście zasłona dymna. Niezależnie od izraelskiej propagandy, Iran jest bliżej własnej bomby niż myśli Netanjahu. Przeprowadzony ostatnio prowokacyjny test nuklearny w Korei Północnej odbył się za pieniądze Iranu i z udziałem irańskich naukowców. W każdej chwili Irańczycy mogą nabyć gotowy produkt - którego działanie im zademonstrowano. Kwestia tego ile są w stanie u siebie wzbogacić uranu oraz to czy potrafią zbudować głowicę i włożyć ją do rakiety jest mniej istotna. Chamenei liczy na to, że Obama nie będzie mu przeszkadzał (mimo tajemniczej eksplozji w Fordo), gdyż Irańczycy nie zrobili Barakowi Barakowiczowi przykrej niespodzianki w czasie kampanii wyborczej. Waszyngton nie będzie nic nie robił do letnich wyborów prezydenckich w Iranie, a zapewne zajmie mu kilka miesięcy na dostosowanie się do nowej administracji.
Tymczasem: w Mali zdobyto dokumenty al-Kaidy, w tym zestaw mądrych i głupich rad dotyczących unikania ataków dronów. Tutaj możecie zapoznać się z tymi radami.
poniedziałek, 18 lutego 2013
God Rods uderza w Czelabińsk i Kubę. Zestrzelenie obiektu
Meteoryt Czelabiński wzbudza już nieco mniejsze emocje społeczne, ale na temat tego incydentu nadal powstają ciekawe teorie (Zapewne odezwą się teraz ci sami "sceptycy", co zwykle zrzędząc: "Uuuuu.... przestań o tym pisać i o Smoleńsku, bo... uuuu.... dostajemy krwawej sraczki...uuuu ... jak ktoś podważa wersję z TVN-u... uuu". Ale cóż, ja na to poradzę:). Powyższe wideo pokazuje, że obiekt rozpadł się w powietrzu po tym jak został... trafiony przez inny obiekt (pocisk?). Czyżby więc rzeczywiście doszło do zestrzelenia? (Zespół Laski nadal upiera się przy wersji z brzozą a Ziemkiewicz wciąż upiera się, że nie było motywu:)
Ciekawą teorię przedstawił japoński konspirolog Yoichi Shimatsu. Przypomina on pewien awangardowy projekt realizowany przez siły powietrzne i kosmiczne USA - God Rods (nazwa wzięta z powieści Toma Clancy, ale zapewne spodobała się apokaliptyczno-protestanckiej frakcji w Pentagonie:). Cóż to takiego? Koncepcja kinetycznego bombardowania orbitalnego, realizowana od początku wieku w ramach Projektu Thor. "Boskie Różdżki" to pręty zubożonego uranu pokrytego specjalną osłoną ceramiczną, wystrzeliwane z orbitalnych platform i uderzające w cel na ziemi z prędkością 10 machów. Ostateczna broń przeciwko podziemnym instalacjom. Ponoć to przetestowano kilka miesięcy temu uderzając w irańskie zakłady nuklearne Fordo. System jest jednak nadal nieco niedopracowany, więc według Shimatsu doszło do awarii. Cześć platformy orbitalnej (obiekt wielkości busa) spadła kierując się w stronę Czelabińska, reszta uderzyła w Kubę. Rosyjskie bombowce strategiczne Tu-95 kilka dni wcześniej, przed obamowskim "State of the Union" okrążyły Guam. Ciekawe, co Putin pomyślał jak niebo zaczęło się walić nad Czelabińskiem...
sobota, 16 lutego 2013
Zero Dark Thirty: recenzja
Kathryn Bigelow to dobra reżyser. Złośliwi mówią nawet, że to amerykańska Leni Riefenstahl. I jest w tym trochę racji. "Zero Dark Thirty" (polska nazwa: "Wróg numer jeden"), to jej kolejny udany film. Klimatyczny a przy tym dosyć realistyczny. Nie twierdzę, że pokazana przez nią historią w 100 % odpowiada prawdzie, bo mam wątpliwości, czy główna bohaterka - sucz z CIA o irlandzkiej "urodzie" istniała naprawdę. Ale poza tym oddano istotę sprawy. Urzekły mnie szczególnie cztery sceny: narada w ambasadzie USA w Islamabadzie, spieprzona akcja z potrójnym jordańskim agentem prowadząca do śmierci kilku agentów i agentek CIA (może jestem psychopatą, ale uśmiechnąłem się przy tej scenie:), wątek kuwejcki (klub i salon samochodowy) oraz scena w której biały, starszy oficjel z CIA pobożnie odmawia na dywaniku muzułmańską modlitwę (Brennan?). Poza tym kolega głównej bohaterki - główny funkcjonariusz CIA od przesłuchań. Gostek kojarzył mi się z "Kac Vegas" :) (Rozumiem dlaczego senator McCain był oburzony widząc sceny tortur. Sam przeszedł przez coś takiego w Wietnamie.) Ogólna ocena: ogląda się dobrze, chociaż od początku człowiek przecież wie kiedy i jak dorwą bin Ladena. Lekkie rozczarowanie, że polski wątek to jedna, krótka, pozbawiona kontrowersji scena. Od czapy umieszczono ją w Gdańsku, choć powinno do niej dojść w Starych Kiejkutach lub Klewkach.
Syberyjska Dolina Śmierci, bronie bogów i Tunguska
W Jakucji znajduje się miejsce zwane "Doliną Śmierci". Jakuci boją się tam wchodzić a ich legendy mówią, że znajdują się tam żelazne kopuły będące pozostałością po systemie obronnym bogów. Instalacja ta miała zostać użyta w przeszłości podczas wielkiej wojny, podczas której z kopuł wystrzeliwane były w niebo ogniste kule. Instalacje te opisywali rosyjscy podróżnicy z początku XX w. Czy jeszcze istnieją, czy to tylko legenda? Czy też może Sowieci rozkradli je na złom?
piątek, 15 lutego 2013
Gudzowaty, Wiachiriew - gazowi magnaci umierają parami
Co za apokaliptyczne czasy! Pioruny walą w Bazylikę Św. Piotra a w Rosję meteoryty (ponoć Ruscy w ramach operacji "Forteca" trafili rakietą w duży, który w efekcie rozpadł się na tysiące kawałków, które zasypały Czelabińsk, ale zespół Laska twierdzi, że meteoryt rozbił się o brzozę:). Co ciekawe, w tych apokaliptycznych czasach gazowi magnaci umierają parami. Dowód przytaczam poniżej:
Rem Wiachiriew, to nie tylko były przewodniczący rady nadzorczej spółki Gaz-Trading. To również współzałożyciel Gazpromu. Rosyjski magnat gazowy.
Aleksandra Gudzowatego nie trzeba przedstawiać. To polski magnat gazowy, który w ostatnich latach był mocno skłócony z ekipą Putina i przedstawiał się jako polski patriota. Na kilka lat przed śmiercią Gudzowaty zaczął głosić teorię podobną do mojej teorii Syndakatu. Przypomnijmy, co mówił:
"Ja uważam, że istnieje Loża Minus Pięć, która działa regularnie od początku prywatyzacji, mając w tym cel własny. Na pewno nie dobro kraju. Ta Loża ma swoje interesy i jest obsługiwana także przez pracowników służb specjalnych, którzy robią wszystko – moim zdaniem – żeby nie ujawnić prawdy. Oni istnieją ponad podziałami politycznymi, ponad rządami. Mają dojścia do każdego kolejnego układu politycznego. Druga z moich teorii jest taka, że kiedy nastąpiła odwilż w krajach komunistycznych, to globalne organizacje – z procedur postępowania, nie ze złej woli – wymyśliły program na tanie przejęcie majątku w Europie Wschodniej. To już widać: wykupione Węgry, Polska… Oni opracowali procedury wycen i przejmowania. To czynności, które wykonują firmy konsultingowe. Co poniektórzy w Polsce za wprowadzenie takich procedur dostali tytuły honorowe, nagrody ekonomiczne lub zagraniczne pochwały. I takiemu wzorcowi poddano PGNiG. Uważam, że firmy konsultingowe, które wyceniały tę spółkę, działały według określonego schematu, a zarząd po prostu zaniżył wartość księgową."
A teraz porównajcie sobie to z moim wpisem Sny#3: Kaiser Soze.
Rem Wiachiriew, to nie tylko były przewodniczący rady nadzorczej spółki Gaz-Trading. To również współzałożyciel Gazpromu. Rosyjski magnat gazowy.
Aleksandra Gudzowatego nie trzeba przedstawiać. To polski magnat gazowy, który w ostatnich latach był mocno skłócony z ekipą Putina i przedstawiał się jako polski patriota. Na kilka lat przed śmiercią Gudzowaty zaczął głosić teorię podobną do mojej teorii Syndakatu. Przypomnijmy, co mówił:
"Ja uważam, że istnieje Loża Minus Pięć, która działa regularnie od początku prywatyzacji, mając w tym cel własny. Na pewno nie dobro kraju. Ta Loża ma swoje interesy i jest obsługiwana także przez pracowników służb specjalnych, którzy robią wszystko – moim zdaniem – żeby nie ujawnić prawdy. Oni istnieją ponad podziałami politycznymi, ponad rządami. Mają dojścia do każdego kolejnego układu politycznego. Druga z moich teorii jest taka, że kiedy nastąpiła odwilż w krajach komunistycznych, to globalne organizacje – z procedur postępowania, nie ze złej woli – wymyśliły program na tanie przejęcie majątku w Europie Wschodniej. To już widać: wykupione Węgry, Polska… Oni opracowali procedury wycen i przejmowania. To czynności, które wykonują firmy konsultingowe. Co poniektórzy w Polsce za wprowadzenie takich procedur dostali tytuły honorowe, nagrody ekonomiczne lub zagraniczne pochwały. I takiemu wzorcowi poddano PGNiG. Uważam, że firmy konsultingowe, które wyceniały tę spółkę, działały według określonego schematu, a zarząd po prostu zaniżył wartość księgową."
A teraz porównajcie sobie to z moim wpisem Sny#3: Kaiser Soze.
czwartek, 14 lutego 2013
Szef CIA John Brennan muzułmaninem? Prawdziwy "Homeland"
Izrael żyje sprawą więźnia X - australijskiego Żyda Bena Zygiera, który pracował dla Mossadu a następnie trafił do jego tajnego więzienia i popełnił tam samobójstwo, a tymczasem w USA wychodzą na światło publiczne jeszcze ciekawsze sprawy.
Ilustracja muzyczna: Barra Barra - Black Hawk Down OST
John Guandolo, były agent FBI twierdzi, że John Brennan wybrany przez Baracka Barakowicza Obamę na nowego szefa CIA jest muzułmaninem. Brennan miał przyjąć islam w latach 90-tych, gdy był szefem placówki CIA w Rijadzie. Miał on zostać namówiony do odmówienia szechady przez saudyjskich książąt, którzy zorganizowali mu wizytę w "świętych meczetach" Mekki i Medyny (czyli miejscach, do których niewierni nie mają wstępu - gdy w 1979 r. francuscy komandosi przeprowadzali akcję odbicia meczetu w Mekkce z rąk proirańskich terrorystów, musieli wcześniej "tymczasowo" przyjąć islam). Brennan miał być "ślepy" na związki pomiędzy saudyjską elitą oraz al-Kaidą. Frakcja Petraeusa kontratakuje...
Ilustracja muzyczna: Barra Barra - Black Hawk Down OST
John Guandolo, były agent FBI twierdzi, że John Brennan wybrany przez Baracka Barakowicza Obamę na nowego szefa CIA jest muzułmaninem. Brennan miał przyjąć islam w latach 90-tych, gdy był szefem placówki CIA w Rijadzie. Miał on zostać namówiony do odmówienia szechady przez saudyjskich książąt, którzy zorganizowali mu wizytę w "świętych meczetach" Mekki i Medyny (czyli miejscach, do których niewierni nie mają wstępu - gdy w 1979 r. francuscy komandosi przeprowadzali akcję odbicia meczetu w Mekkce z rąk proirańskich terrorystów, musieli wcześniej "tymczasowo" przyjąć islam). Brennan miał być "ślepy" na związki pomiędzy saudyjską elitą oraz al-Kaidą. Frakcja Petraeusa kontratakuje...
środa, 13 lutego 2013
Gen. Petraeus, Bengazi i tajna wojna Brennana
Brandon Webb, były Navy SEAL oraz Jack Murphy, były green beret, w swojej książce "Benghazi: The Definitive Report" w interesujący sposób kreślą kulisy odwołania gen. Petraeusa oraz ataku na konsulat w Bengazi. Według nich Petraeus został odstrzelony przez grupę wysokiej rangi funkcjonariuszy CIA, którym nie podobało się, że czterogwiazdkowy generał jest ich szefem. Nie lubili jego stylu pracy, wojskowego drylu i rzekomo nie podobał im się również "przechył" Agencji w stronę operacji paramilitarnych, kosztem zbierania danych wywiadowczych. Dowiedzieli się oni o romansie swojego przełożonego od jego ochroniarzy a później naciskali na funkcjonariuszy FBI, by drążyli sprawę.
Petraeus zrezygnowałby i tak, nawet bez tej afery. Był bowiem wściekły na to, że Obama pozwolił Johnowi Brennanowi, wówczas prezydenckiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego - obecnemu szefowi CIA, na prowadzenie tajnych operacji w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie za pomocą dronów i oddziałów specjalnych. Operacje te były trzymane w tajemnicy przed CIA i Departamentem Stanu. I to właśnie tajna wojna Brennana doprowadziła do ataku na Bengazi. Prezydencki doradca sprowokował terrorystów z Ansar al-Sharia do odwetu, uderzając w ich przywództwo.
Petraeus zrezygnowałby i tak, nawet bez tej afery. Był bowiem wściekły na to, że Obama pozwolił Johnowi Brennanowi, wówczas prezydenckiemu doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego - obecnemu szefowi CIA, na prowadzenie tajnych operacji w Afryce Płn. i na Bliskim Wschodzie za pomocą dronów i oddziałów specjalnych. Operacje te były trzymane w tajemnicy przed CIA i Departamentem Stanu. I to właśnie tajna wojna Brennana doprowadziła do ataku na Bengazi. Prezydencki doradca sprowokował terrorystów z Ansar al-Sharia do odwetu, uderzając w ich przywództwo.
wtorek, 12 lutego 2013
Czy Watykan ma służby specjalne?
Ilustracja muzyczna: Hans Zimmer "Chevaliers de Sangreal"
Czy Stolica Apostolska posiada swoje służby specjalne? Tak, ale nie ma ich spójnej historii. Tylko zbiór mitów, legend, pogłosek i tajemnic. Kto czytał coś m.in. o polskiej organizacji "Muszkieterowie" lub o niemieckiej Czarnej Orkiestrze mógł się natknąć na wzmianki o tych tajemniczych służbach. Żadnego poważnego opracowania ich historii nie znajdziemy jednak w księgarniach. Wiele innych organizacji wywiadowczych marzy o osiągnięciu takiego stopnia "utajnienia" oraz zbudowaniu wokół nich podobnej mgły dezinformacji.
Niezbitym historycznym faktem jest, że Stolica Apostolska była jednym z pierwszych państw europejskich, które stworzyło kontrwywiad z prawdziwego zdarzenia: Świętą Inkwizycję. Organizację obrosłą czarnymi i białymi legendami, często myloną z konkurencyjną organizacją: Inkwizycją Hiszpańską, podległą madryckim monarchom. Kilku funkcjonariuszy Inkwizycji zostało później błogosławionymi i świętymi (niektórzy z nich zginęli na służbie, w walce przeciwko wrogom doktryny) - wśród nich XVI-wieczny papież Pius V, były szef rzymskiej Inkwizycji.
To jemu przypisuje się powołanie Świętego Przymierza - rzekomego wywiadu Stolicy Apostolskiej. Rzekomego, bo specjaliści kłócą się czy on rzeczywiście kiedyś istniał. Włoski dziennikarz Eric Frattini w sensacyjnej książce "Święte przymierze" opisywał historię tej organizacji. Część poruszanych przez niego wątków wydaje się być wymysłem, inne są prawdopodobne (np. kwestia działalności "Posłańca" jezuickiego pośrednika między Watykanem a Czarną Orkiestrą będącego przy okazji zabójcą na usługach watykańskich służb), większość niemożliwa do zweryfikowania. Frattini opisał również działalność Sodalitium Pianum - czyli kontrwywiadu założonego przez św. papieża Piusa X.
Agentem Sodalitium Pianum w Niemczech był Eugenio Pacelli, późniejszy papież sł.b. Pius XII. Związki z watykańskimi służbami specjalnymi miał również późniejszy papież Paweł VI. Brytyjski autor Gordon Thomas w "Szpiegach Gideona" opisuje m.in. relacje Mosadu z watykańskimi tajnymi służbami ujawniając m.in., że w latach 80-tych na ich czele stał abp. Luigi Poggi. Pogłoski mówią, że obecnym szefem Świętego Przymierza jest abp. Tarcisio Bertone SDB, czyli ten kardynał, który ogłaszał Trzecią Tajemnicę Fatimską oraz będzie rządził Stolicą Apostolską w okresie sede vacantae.
(Dlatego też Eugeniusz Sendecki nazywa watykańskie służby Służbami Bertone. I nawet się to przebiło do Wikipedii :). Rolę służb spełniało często również Towarzystwo Jezusowe: dlatego, że jezuici potrafili "spenetrować wrogi teren" i np. pod przykrywką przedostać się do elżbietańskiej, prześladującej katolików Anglii czy też do Związku Sowieckiego. Mieli też swoich ludzi w takich nieoczekiwanych miejscach jak dwór Dalajlamy czy też otoczenie wielkiego katolickiego japońskiego wodza Ody Nobunagi. (Polecam lekturę książki "Jezuici" ks. Malachi Martina SI).
A tutaj macie bardziej oficjalną wersję, z "Wielkiego Leksykonu Służb Specjalnych" płka Jana Lareckiego:
"watykańskie służby specjalne: jedne z najbardziej utajnionych, i jak uważa wielu ekspertów, najskuteczniejszych służb świata. Stolica Apostolska oficjalnie zaprzecza, iż posiada takie instytucje, jednak autorzy wielu publikacji na ten temat przytaczają dane wskazujące, że Watykan posiada (lub posiadał w przeszłości) aparat zajmujący się sprawami bezpieczeństwa.
Służby wywiadowcze:
Przez długi okres, a zwłaszcza w w wiekach XVII-XVIII, rolę oczu i uszu Świętego Miasta-Państwa pełnił zakon jezuitów; prowadząc działania w zakresie pozyskiwania użytecznych informacji, był czymś w rodzaju wywiadowczej agencji Stolicy Apostolskiej.
Od pocz. XIX w. do upadku Państwa Kościelnego w latach 70. nie było formalnego wywiadu czy służby bezpieczeństwa (w sensie wyspecjalizowanej struktury), których zadaniem byłoby profesjonalne gromadzenie informacji czy rozpoznawanie wrogich zamiarów innych rządów lub organizacji rewolucyjnych i wywrotowych. Tym niemniej wskazać można kilka struktur, koordynowanych przez Sekretariat Stanu (zajmował się sprawami zagranicznymi i wewnętrznymi), które uczestniczyły w zapewnieniu bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego Watykanu. Były to m.in.:
- w zakresie wywiadu zewnętrznego informacje zdobywała sieć watykańskich nuncjuszy (ambasadorów) i konsulów akredytowanych w krajach, z którymi Państwo Kościelne utrzymywało stosunki dyplomatyczne czy konsularne. Informacje (pozyskiwane głównie poprzez osobiste kontakty, a w mniejszym stopniu za pośrednictwem tajnych agentów) dotyczyły spraw kościelnych, politycznych, militarnych i ekonomicznych;
- sieć biskupów, kapłanów i zgromadzeń zakonnych rozlokowanych w różnych regionach świata. Nie dostarczała ona jednak zbyt dużych ilości danych o charakterze politycznym czy wojskowym;
- papiescy delegaci i gubernatorzy, administrujący poszczególnymi prowincjami i miastami wchodzącymi w skład Państwa Kościelnego. Podległe im służby policyjne, wykorzystując tajnych agentów, gromadziły informacje, śledziły osoby i przechwytywały korespondencję. Np. na pocz. XIX w. generalnymi dyrektorami papieskiej policji w Rzymie byli prałaci; Tiberio Pacca (1815-17), Tomaso Bernetii (lata 20.).
Sekretariat Stanu nie posiadał wyspecjalizowanej komórki, która analizowałaby spływające informacje i opracowywała kompleksowe raporty. Zadanie to leżało w gestii dostojnika piastującego stanowisko pierwszego sekretarza stanu (do czasu istnienia Państwa Kościelnego byli to kard. kard.: Ercole Consalvi, Giulio delia Somagli, Giuseppe Albani, Tomaso Bernetti, Luigi Lambruschini, Giacomo Antonelli). Wraz z końcem Państwa Kościelnego zanikła też i zdolność Watykanu do zbierania i przetwarzania wywiadowczych informacji użytecznych dla hierarchii papieskiej. Nastąpiło wyraźne odejście, choć nie całkowita rezygnacja, od zainteresowań politycznych na rzecz czysto religijnych.
W latach 30. XX w, belgijski dominikanin, ojciec Felix A. Morlion, utw. organizację Centro d'informazione pro Deo, Centrum Informacyjne dla Boga, Ta europejska katolicka służba wywiadowcza swą siedzibę założyła w Lizbonie, stolicy neutralnej Portugalii. Po przystąpieniu St. Zjedn. do wojny w 1941 kontakt z ks. Morlionem nawiązał szef nowo utw. amer. s.s. Office of Strategic Services gen. William Donovan. Efektem organizacyjnym tej współpracy było przeniesienie siedziby Pro Deo do Nowego Jorku i przejęcie przez OSS finansowania jej działań. Sprawozdania przekazywane Amerykanom nazywano Czarnymi Raportami. Po wyzwoleniu Rzymu VI 1944 siedzibę Pro Deo usytuowano w Watykanie. Umożliwiło to efektywniejsze wykorzystanie informacyjne księży katolickich, którzy przebywali w Niemczech lub służyli w niem. siłach zbrojnych.
Wybuch II wojny świat, stał się asumptem do stworzenia innej, bardziej wyspecjalizowanej, instytucji o charakterze wywiadowczym, Z polecenia Piusa XII arcybiskup Giovanni Battista Montini, podsekretarz ds. zwyczajnych Kościoła w sekretariacie stanu, późniejszy Paweł VI (1963-78), zorganizował Servizio per le Informazioni Vaticana [SIV], Watykańską Służbę Informacyjną, której początkowym celem było: "przekazywanie drogą radiową informacji dot. opieki społecznej od i do jeńców wojennych w Afryce Płn.", a nie gromadzenie wywiadowczych informacji politycznych czy wojskowych. Kwatera główna SIV mieściła się w Watykanie. W 1946 Pius XII zlecił Morlionowi reorganizację SIV i połączenie jej z uaktywnionymi siatkami rozpoznawczymi zakonu jezuitów. W skład kierownictwa utw. pionu wywiadowczego wchodzili: szef - Janssens, generał zakonu, główny zastępca - arcybiskup Montini, p.o. sekretarza stanu, zastępcy - Schmider, dyrektor administracyjny jezuickiego biura wywiadowczego, i Morlion, dyrektor Pro Deo. Pion ten, ukierunkowany na walkę z komunizmem, rozrósł się do rozmiarów dużej międzynarodowej agencji wywiadowczej. Organizacyjnie podzielony był na oddziały i sekcje zajmujące się poszczególnymi państwami. Do ważniejszych oddziałów należały: tzw. "specjalny" (działał pod przykryciem agencji prasowej Pro Deo i posiadał wiele filii na całym świecie) i wywiadu w Europie Wsch. i Płd.-Wsch. (nadzorowany był przez Schmidera). W latach 60. XX w., w związku z narastającym radykalizmem w krajach Ameryki Łac., nadano nowe impulsy antykomunistycznym działaniom w tym regionie.
Rolę nieformalnej służby wywiadowczej Watykanu pełni również Zakon Kawalerów Maltańskich. Nie bez znaczenia jest też zapewne - szczególnie w kwestii transferu informacji i środków finansowych - rola Opus Dei.
Choć Watykan wciąż zaprzecza, jakoby miał służby wywiadowcze, wewnątrz struktur kościelnych określa się je po prostu jako "Jednostka". Nadzór nad nią sprawują kolejno urzędujący sekretarze stanu.
Służby kontrwywiadowcze:
Sprawami, które określamy zabezpieczeniem kontrwywiadowczym, zajmował się zakon dominikanów, który realizował tego rodzaju funkcje w ramach nałożonych nań obowiązków dbania o czystość doktryn kościelnych. Dopiero pojawienie się na przeł. XIX i XX wieku nowych doktryn teologicznych, jak też powstawanie w wielu krajach służb o tym charakterze, zmusiło Watykan do aktywniejszego działania na tym polu. Na polecenie sekr. stanu kard. Raffaela Merry del Vala, jego z-ca ds. zagranicznych abp Umberto Benigni zorganizował, a w 1.1906-13 kierował, zakonspirowaną elitarną służbę kontrwywiadowczą (określaną jako tajna policja kościelna) Sodalitium Pianum, Sodalicję św. Piusa V (lub Stowarzyszenie Piusowe), znaną też pod inicjałami S.P. lub zaszyfrowaną nazwą la Sapiniere, "las jodłowy", która śledziła (metodami właściwymi dla służb tego typu, jak wykorzystanie konfidentów, przechwytywanie korespondencji, inwigilacja osób) i dyskredytowała wpływy ruchów modernistycznych i liberalnych w kręgach kościelnych i świeckich. Po okresie nasilonej aktywności w 1.1912-13 działalność S.P. osłabła w czasie I wojny świat.; w 1918 Benedykt XV nakazał jej definitywnie wstrzymać działania, a w 1921 oficjalnie ją rozwiązał. Mimo to w następnych latach, w innej postaci i jeszcze bardziej utajniona, zajmowała się wykrywaniem włoskich, radzieckich i masońskich szpiegów w Watykanie. W latach późniejszych jednym z szefów kontrwywiadu i propagandy watykańskiej był kard. Józef Tomko (?-1978).
Służba kryptograficzna:
Bezpiecznemu przesyłaniu korespondencji kościelnej służyła przez wiele lat sieć tajnych kurierów. Stosowano wówczas najlepszy z systemów kryptograficznych szyfr podstawieniowy polialfabetyczny. Sprawami szyfrowymi zajmował się Watykański Oddział Kryptograficzny. Dla usprawnienia utajniania i dekryptaźu korespondencji utw. XII 1915 (działającą do dziś) jednostkę kryptologiczną Reparto Crittografico, która w latach 30. opracowała trzy (też używane do chwili obecnej) trudne do złamania szyfry, tzw.: "czerwony", "żółty" i "zielony".
Inne służby:
Organem o charakterze quasi-słuźby specjalnej jest też Vigilanza Vaticano, Strażnicy Watykanu, zwany też Głównym Urzędem Czujności, w ramach którego działa utw. III 1999 swoista służba bezpieczeństwa Corpo della Vigilanza, kier.: Giovanni Baptista Re, Pedro López Quintana i Gianni Danzi, zajmująca się m.in. zapewnieniem bezpieczeństwa papieża, ochroną pomieszczeń watykańskich przed podsłuchami i innymi podobnymi przedsięwzięciami."
(koniec cytatu)
A teraz zagadka: w jakim filmie z Tomem Hanksem uszkodzono wóz transmisyjny TVN i co to ma wspólnego z tym wpisem?
poniedziałek, 11 lutego 2013
Papież Benedykt XVI abdykuje
Wiadomość, która spadła na nas jak grom z jasnego nieba. Ojciec Święty Benedykt XVI abdykuje 28 lutego. Oficjalnie z powodów zdrowotnych. (Ostatnią abdykację w Stolicy Apostolskiej mieliśmy w 1415 r. - w związku z końcem Wielkiej Schizmy Zachodniej). Odchodzi mądry i dobry przywódca, który miał odwagę "zalegalizować" Mszę Wszechczasów, wyciągnąć rekę do Bractwa Św. Piusa X, a także ograniczyć część destruktywnych trendów w Kościele - trendów uruchomionych na początku lat '60-tych (w ramach mechanizmu podobnego do Operacji Walkiria - wdrożenia pewnych procedur, które były następnie automatycznie realizowane). Strach pomyśleć, ale może teraz spełni się przepowiednia z "Generała Italii": Obama papieżem (ten filmik, od 7:31). :)
niedziela, 10 lutego 2013
Rok Węża czas zacząć
Pewnie niektórzy konspirolodzy uznają mnie teraz za zwolennika Reptalianów. Ale wyjaśniam: to był dionizyjski rytuał w Ochrydzie, w Macedonii. W każdym bądź razie węże to miłe stworzonka :)
sobota, 9 lutego 2013
Agca i Chomeini: sekrety irańskiego śladu w zamachu na papieża
Ilustracja muzyczna: Dombira (Emre Bulsat Mix)
Ali Agca, w swojej książce "Obiecali mi raj" twierdzi, że zlecenia zabójstwa Jana Pawła II wydali mu Irańczycy - a konkretnie sam ajatollah Chomeini. Zarówno Stolica Apostolska jak i "znawcy" sprawy zamachu tacy jak Andrzej Grajewski (WSI) wyśmiewają te twierdzenia. Czy jednak zasługują one tylko na pusty śmiech? Moim zdaniem nie. Agca po raz pierwszy od zamachu powiedział prawdę. A przynajmniej jej część.
Co przemawia za irańskim śladem w zamachu? Po pierwsze to, że Agca przebywał w 1979/80 r. w Iranie, gdzie szkolił się w obozie dla terrorystów. Po drugie, półanalfabeta Agca "napisał" w 1979 r. list z pogróżkami do papieża, w którym znalazły się obszerne cytaty wyjęte żywcem z przemówień Chomeiniego (np. nazwanie JP2 "wodzem krucjat"). Po trzecie, dowody istnienia irańskiego śladu zostały przedstawione papieżowi - poprzez abpa Poggiego (ówczesnego szefa watykańskich służb specjalnych, zwanych niekiedy Świętym Przymierzem a przez Eugeniusza Sendeckiego Służbami Bertone, od nazwiska ich domniemanego obecnego szefa) przez Mossad. Po czwarte, ślad irański nie kłóci się z tropem sowieckim. Jak już pisałem na tym blogu, Chomeini był agentem m.in. Stasi, która zwerbowała tego perskiego dziadzia (gra półsłówek) za pomocą haków obyczajowych (homoseksualizm). Często działania terrorystyczne Iranu (np. w Libanie, Izraelu i Arabii Saudyjskiej) były zbieżne z interesami Kremla. Dla Sowietów wygodnym było, że zamach zostanie przeprowadzony rękami pośredników (i dlatego takie kreatury jak Markus Wolf mogą głośno mówić o islamskim śladzie). Wiadomo również, że Agca spotykał się z sowieckimi dyplomatami- oficerami służb w Teheranie. To zadziwiające, że "eksperci" przywiązują tak małą wagę do irańskiego okresu jego podróży. Zamiast tego koncentrują się na tzw. bułgarskim ogniwie, czyli śladzie, który od początku do końca był lipny. Jak w 1991 r. przyznał podczas przesłuchania w Kongresie Robert Gates, szef CIA a później sekretarz obrony USA, bułgarskie ogniwo było dezinformacją CIA. Orężem w wojnie psychologicznej z Sowietami i niczym więcej. Agca, gdy siedział w więzieniu mógł tylko kłamać. W innym przypadku służby Wschodu lub Zachodu mogły mu zorganizować tam zejście. W krainie mafii i korupcji jaką są Włochy, to naprawdę łatwe. To dlatego turecki ekstremista przedstawił ponad 200 różnych wersji spisku na życie papieża.
Sprawa jest oczywiście bardziej skomplikowana niż się wszystkim wydaje. Agca i jego organizacja Szare Wilki były częścią Głębokiego Państwa zdemontowanego później przez Erdogana. To byli nacjonalistyczni ekstremiści z siatki Gladio. Agca uciekł z więzienia w mundurze oficera, a w Austrii i Włoszech korzystał z pomocy logistycznej miejscowych siatek Gladio. Co więc sugeruję? Doszło do penetracji Gladio przez sowieckie służby (warto się przyjrzeć interesom Licio Gellego, szefa P2 w Nikaragui a także jego działaniom po upadku Republiki Salo). Zamach nie byłby możliwy bez tej penetracji a także bez udziału peerelowskich służb - mających z oczywistych względów największe sukcesy w penetracji Watykanu (to dlatego 13 maja 1981 r. na Placu Św. Piotra było aż trzech funkcjonariuszy SB, to też mówi trochę o casusach typu Turowski). Kluczowe dla całej sprawy może być jednak spotkanie Agcy w Iranie z Frankiem Terpilem, agentem CIA, który przeszedł na stronę Kaddafiego a później Irańczyków (zaginął w 1982 r. w Bejrucie). Ten człowiek prawdopodobnie miał klucz do zagadki strzałów na Placu Św. Piotra.
Chiny przejmują pakistański port Gwadar. Indie zaszachowane
Chiny wchodzą w Rok Węża ze sporym przytupem: przejęły pakistański, oceaniczny port w Gwadar. Czyli ważną strategicznie bazę morską, zbliżającą chińską marynarkę wojenną do Zatoki Perskiej (tutaj więcej o znaczeniu tego portu). Oczywiście transakcją zaniepokojone są Indie - jest to dalsza część ich strategicznego okrążania przez Chiny (Himalaje, Birma, Pakistan, Cejlon).
Tymczasem słabszy sojusznik Chin - Rosja udzieliła Pekinowi wsparcia w zimnej wojnie z Tokio. Dwa Su-27 naruszyły japońską przestrzeń powietrzną w okolicach Hokkaido w Dzień Terytoriów Północnych, czyli święto upamiętniające zrabowane Japonii przez Sowietów Kuryle. Chiny i Rosja nadal stanowią jedną oś geostrategiczną - wszelkie spekulacje na temat grania przez Polskę chińską kartą przeciwko Rosji są więc mrzonkami. Przynajmniej dopóki Chiny nie wypchną USA z Azji Wschodniej i nie złamią Japonii. Dopiero wówczas całkowicie zwasalizują Rosję i odbiorą jej strefy wpływów (Azja Środkowa, Kaukaz - tereny ważne dla chińskiej energetyki ale również Europa Środkowo-Wschodnia - gaz łupkowy i "konie trojańskie" w UE i NATO).
czwartek, 7 lutego 2013
Kim jest zabójca Chrisa Kyle'a?
Oficjalna wersja mówi, że Eddie Ray Routh (na zdjęciu poniżej), marine, który zastrzelił Chrisa Kyle'a cierpiał na zespół stresu pourazowego (PTSD), czyli był weteranem mającym problemy psychiczne po odbyciu tury w Iraku. Weteran, który miał okazję z nim służyć podczas irackiej wojny twierdzi jednak, że to niemożliwe. Routh nie miał żadnego PTSD i nie miał prawa mieć, bo nie uczestniczył w walkach. Był mechanikiem i nie wychodził poza druty kolczaste bazy. Wiadomo jednak z innych źródeł, że Routh w ostatnich miesiącach był dwukrotnie przyjmowany w szpitalu psychiatrycznym. Nie wiadomo, co mu dolegało - schizofrenia, czy może przypadłość wielu "samotnych szaleńców" o nazwie MK-Ultra? Kyle, jak już wspominałem, był prominentnym krytykiem działań administracji Obamy wierzonych w prawo do posiadania broni przez Amerykanów. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby gubernator Ventura czy Alex Jones napotkali "samotnych szaleńców"
Ilustracja muzyczna: Audiomachine "Eternal Flame"
wtorek, 5 lutego 2013
Noc Długich Noży Obamy: Jemeński ślad
Czy generał David Petraeus został ostrzelony w wyniku wojny frakcji wewnątrz amerykańskiej elity? A czy papież jest katolikiem? Czy niedźwiedź załatwia się w lesie? Emaile Stratforu ujawnione przez portal WikiLeaks rzucają ciekawe światło na tę sprawę. Oficjalna wersja mówi, że Paula Broadwell (wywiad wojskowy) została dziewczyną szefa CIA dopiero po jego powrocie z Afganistanu. W mailach Stratforu czytamy natomiast, że już w 2010 r. Petraeus wybrał się z panią Broadwell na kolację z jemeńskim ambasadorem. Została ona nazwana w tej korespondencji jego kochanką. Wiedza o ich związku znana była już więc dwa lata wcześniej przed wybuchem tej dętej afery obyczajowej. Dużo ciekawszy był kontekst jemeńskiej kolacji. Okazuje się, że armia i CIA spierały się o strategię wobec Jemenu. Agencja domagała się, by Obama założył tam bazę dronów i pozwolił jej tam na szersze działania paramiliterne. Armia uważała, że wystarczą szkolenia dla lokalnej armii, niech robi porządek za Amerykanów. Obie strony sporu używały jako swojej broni przecieków - często sięgał po nie gen. Petraeus. Przypomnę, że Obama realizuje obecnie strategię CIA a opierała mu się głównie frakcja wojskowa. Za czasów Busha doszło do bezprecedensowej "militaryzacji" amerykańskiej wspólnoty wywiadowczej i podważenia w niej pozycji CIA (powstanie urzędu DNI, stworzenie nowych struktur wywiadowczych wewnątrz Pentagonu...).
I kolejna ciekawostka: Chris Kyle, "Diabeł z Ramadi", przed śmiercią ostro krytykował politykę Obamy wobec drugiej poprawki do Konstytucji. Zaangażował się m.in. w szkolenie nauczycieli w posługiwaniu się bronią palną.
niedziela, 3 lutego 2013
Chris Kyle (1974-2013). R.I.P.
Chris Kyle, "The Legend", "Al-Szaitan Ramad", legenda amerykańskich snajperów (160 potwierdzonych zabitych, sam twierdzi, że zastrzelił 255 irackich rebeliantów - pisałem o nim kiedyś na tym blogu) nie żyje. Został zastrzelony na strzelnicy pod Forth Worth w Teksasie przez niejakiego Eddiego Raya Routha. Zabójca zastrzelił dwie osoby, a jego motywy nie są znane. Kyle w ostatnich latach prowadzi firmę organizującą szkolenia dla wojska i policji. Tak giną słynni rewolwerowcy.
sobota, 2 lutego 2013
Kulisy ataku na bazę pod Damaszkiem i ambasadę USA w Ankarze
Ilustracja muzyczna: Two Steps from Hell - Shoot to kill
Izraelski atak na syryjską "placówkę badawczą" to poważniejsza sprawa. Zbombardowanie konwoju Hezbollahu to była tylko dywersja. Ośrodek pod Damaszkiem na który poszło osiem rakiet i bunker buster, to baza której strzegli Irańczycy. Byli w niej m.in. rosyjscy eksperci. Być może niektórych z nich zabito. Do Damasku leci Saed Jalili, szef irańskiej RBN, jak mówią jego zwierzchnicy "w ważnej sprawie". Chłopaki muszą ustalić jakiego odwetu dokonać.
Jak na razie pożegnali Hillary atakiem na ambasadę w Ankarze (to już ósmy atak na amerykańską placówkę dyplomatyczną za jej kadencji). Niech was nie zwiedzie to, że zamachowiec-samobójca Ecevit Sanli, należał do lewackiej organizacji DHKP/C. Syryjskie tajne służby mają długą tradycję wspierania tureckiej skrajnie lewicowej partyzantki miejskiej. Sama zaś DHKP/C miała związki z Hezbollahem i jest podejrzewana o przeprowadzenie zeszłorocznego zamachu w Burgas. Na szczęście, od likwidacji Imada Mugniyeh syryjskim służbom strasznie spadły możliwości operacyjne. Choć plany mają szeroko zakrojone. W 2012 r. chciały np. dokonać zamachu odwetowego podczas hadżu w Mekkce.
Tymczasem: Iran twierdzi, że wysłał małpę w kosmos. Spostrzegawczy ludzie dopatrzyli się jednak oszustwa w irańskiej relacji.
Z innej beczki: kolejna ofiara "Nocy długich noży Obamy": Mark Sullivan, szef Secret Service, zrezygnował w związku z aferą dotyczącą tego, że kilku agentów poszło w Kolumbii na dziwki. Ktoś coś pisał tu kiedyś w komentarzach o Air Force One i brzozie...